Na cześć komisarza

Z okazji święta Komisarza Fomy

Wpis kryminalnym dźwiękom poświęcony.

W historii kina istnieją filmy bez muzyki. Ale trudno sobie wyobrazić pozbawiony muzyki film kryminalny. To właśnie specyficzne motywy, harmonie, formy, brzmienia instrumentów budują napięcie. Zaczęło się to oczywiście już w epoce kina niemego, kiedy napięcie budowali w kinach na żywo taperzy, a akcję opisywały dramatyczne zdania na ekranie.

Jednak dopiero film dźwiękowy dał większe możliwości. W latach trzydziestych i czterdziestych kształtował się kanon muzycznych środków używanych w filmie. Los chciał, że uczestniczyło w tym wielu uciekinierów z coraz bardziej owładniętej nazizmem Europy (a twórcy amerykańscy znaleźli się z czasem pod ich wpływem). Kompozytorzy z porządnym warsztatem, emigranci z Niemiec, Rosji, Francji czy Włoch, zaszczepili w hollywoodzkich produkcjach te orkiestry, te dramatyczne drżące smyczki, te skradające się dęte, te przenikliwe warkoty blachy, te krótkie, wyraziste motywy. Napięcie rośnie… w stylu ekspresjonistycznym, tym, co w tym czasie w zainfekowanej Europie potępiano jako entartete Musik. Z jednej strony służyło to podbudowaniu machinie hollywoodzkiej, zawsze skłonnej do rozmachu, z drugiej – kompozytorzy mogli się wyżyć. To były inne czasy niż dziś, kiedy ktoś inny rzuca tematy, ktoś inny instrumentuje, a ktoś inny wrzuca pod obraz. Poza tym bywało, że ci kompozytorzy wrzucali do filmów środki uważane wówczas za eksperymentalne, ostre dysonanse.

Taki język się utrwalił. Weźmy np. „Psychozę” Hitchcocka z 1960 r. z muzyką Bernarda Herrmanna (autora także muzyki do równie słynnych „Ptaków”). W trailerze widzimy, jak poczciwy motywik przewodni samego reżysera przemienia się w budujące napięcie fragmenty muzyki z filmu – im dalej, tym ich więcej, a najciekawszy i najwięcej mówiący o tym, jak to działa, jest koniec tego filmiku. A tu mamy jedną z kluczowych scen samego filmu. Trzeba poczekać. I parę akordów, ale jakich!

Można się tu długo przejeżdżać przez historię kina, wymieniać kompozytorów, ale chciałam tu raczej zwrócić uwagę na środki. Mimo że wiele się zmieniło, ten język wciąż jest czytelny i z jego elementów tradycyjnie korzystają nawet kompozytorzy piszący do polskich sensacji.

Piękny przykład wykorzystania – jak mówią muzykolodzy – idiomu muzyki do filmów sensacyjnych do pokazania, jak to działa, wrzucił tu kiedyś zeen 😉

I żeby na zakończenie zmienić całkowicie nastrój na szampański, a przy okazji wrócić do Europy – piosenka z kultowego francuskiego serialu lat siedemdziesiątych – Arsene Lupin z niezapomnianym Georges’em Descrieres w roli tytułowej. Leciała pod napisy końcowe.