Diabeł w muzyce
Fot. Evildan, Flickr, CC by SA
Przyszedł mi ten pomysł do głowy przy poprzednim wpisie, przy skojarzeniu kryminału, dysonansu i entartete Musik, czyli dla nie znających niemieckiego – muzyki zdegenerowanej według definicji nazistów. (Zdarzało się już nam zresztą wspominać o niej na blogu.) Dlaczego właśnie taką, a nie inną muzykę uznano za zdegenerowaną? Taką, czyli ekspresjonistów, oczywiście II Szkołę Wiedeńską (czyli Schoenberga, Berga, Weberna), ale też Strawińskiego czy Hindemitha; ich partytury znalazły się na wystawie muzyki zdegenerowanej w Duesseldorfie w 1938 r.
Kryteria były podobne jak przy sztuce zdegenerowanej, do której zaliczono malarstwo operujące takimi środkami jak deformacja czy abstrakcja. To muzyka, w której dysonans pojawia się często, albo dla zaostrzenia smaku, albo wręcz w przewadze , jak w Święcie wiosny Strawińskiego czy w większości utworów dodekafonistów. Dysonans odgrywa więc tu rolę malarskiej deformacji, system dodekafoniczny – abstrakcji, jeszcze zakazane były odniesienia do jazzu, który odpowiadał – no, czemu? Chyba rozpuście, zmysłowości…
Swoją drogą ciekawe, że te kompozycje naziści określali jako „bolszewizm w muzyce”, a było to dokładnie w momencie, kiedy tego rodzaju „bolszewicy” w ZSRR lądowali już w łagrach. Oni też stosowali obficie dysonanse – ich naiwność, podobna jak konstruktywistów, kazała sądzić, że proletariat jako awangarda ludzkości (uwierzyli w to! naprawdę!) musi entuzjastycznie przyjąć awangardę w sztuce i muzyce. Takie muzyczne produkcyjniaki jak Stalowy krok Prokofiewa czy Odlewnia stali Aleksandra Mosołowa – to najeżone dysonansami naśladownictwo maszyn. Miasto-masa-maszyna… Robotnicy te dzieła brzydko mówiąc olali, ale władze uznały je za niebezpieczne. Prokofiewa złamano (pierwszą żonę zabrano do łagru), Mosołow sam do Gułagu trafił; przeżył, ale potem zajmował się już tylko folklorem…
Naziści i komuniści okazali się tu w pewnym sensie spadkobiercami Platona, który w utopijnym projekcie Państwa postulował nie tylko używanie jedynie najprostszych, najbardziej harmonijnych (w jego pojęciu) skal (o ile pamiętam – tylko dwóch), ale jeszcze ograniczenia instrumentów (ach, te wstrętne, zmysłowe dęciaki orientalnego pochodzenia, tylko poczciwe greckie aulosy są OK). I on łączył muzykę z polityką, i on uważał, że dysonans szkodzi. Dysonans mąci harmonię sfer.
No to do czego dysonans się nadaje? Faktycznie – tylko do filmów kryminalnych, do opisania zła…
Ten, jak mówiono w średniowieczu, diabolus in musica.
PS: Co prawda tym diabolusem nazywano tylko tryton, ale w tym kontekście do wszystkich dysonansów to określenie pasuje…
Komentarze
Jazz był zakazany oczywiście przede wszystkim ze względów rasowych. Ale za dysonansowość także. W końcu nie na darmo pierwotne znaczenie słowa „jazz” to ‚zgiełk’.
Z drugiej strony – banowanie Strawińskiego przy równoczesnym uwielbieniu dla Orffa… Kupy się to nijak nie trzyma (ale co z ideolo nazi się trzyma?). Na chłopski rozum Święto wiosny – pogańskie misterium witalności – powinno się „dziarskim chłopcom” podobać jak nic innego…
Taki Erwin Schulhoff na przykład, nawiązujący chętnie do jazzu, był zdegenerowany z potrójnego powodu – podwójnie rasowego (bo także z powodu pochodzenia żydowskiego) oraz komunistycznych poglądów. Fajna ta jego muzyczka…
Strawiński a Orff: no właśnie Orff jest zbudowany na konsonansach, a Święto wiosny to jeden wielki dysonans, drapieżny i niebezpieczny 🙂
Ha! – napisałabym coś o tym trytonie, ale znam-znawców 😉 , którzy mają do niego (trytonu) moralne prawa a mogą czytywać ten blog. To niechże zaczną wreszcie komentować! 🙂
A ja, idąc wzorem PAKa, zapodam – raczej a propos, niż ściśle na temat – fragment z mojej Pocztówki znad Tamizy z 14.8.2005. Rewizytując Tate Modern, obejrzałam m.in. wystawę ‚malarstwa zdegenerowanego’:
‚Magazyny, obscenicznie pełne arcydzieł, ‘wyrzucają’ – ad hoc i za darmo – temat Degenerate Art : obrazy i rzeźby artystów wyklętych przez Hitlera, Goebbelsa et consortes. W poszukiwaniu niedostatecznie ‘zdrowej’ sztuki splądrowano galerie i muzea niemieckie a ‘urobek’ zgromadzono na słynnej wystawie*. Najbardziej potępione prądy – dada, ekspresjonizm i kubizm – są bogato reprezentowane – także dlatego, iż paru twórców uciekło przed krytykami sztuki spod znaku SS właśnie na Wyspę. Na przykład Oskar Kokoschka. Jednak jego obrazki pokazane w Modern do apologetycznych wobec chwilowej ojczyzny nie należą: Loreley (1941-42) wykpiwa Brytyjczyków jako przebrzmiałą potęgę morską; Marianne-Maqiuz (’42) ironizuje nad zastygłymi w rzekomym herbacianym nic-nie-robieniu Churchillem i jego otoczeniem w towarzystwie rozwiązłej Marianny (Francji). Ambassador Maiski (ten od układu z Sikorskim) – podczas większości z 30 pozowań zasłaniał się Timesem… Kokoschka sarkastyczno-deliryczny; mocniej działa The Sick Child Muncha (1907) i maleńki, oszczędny w palecie, ekspresyjny Paul Klee – Walpurgisnacht… taki van Gogh nocą…’ (Tate Modern revisited, Pocztówka znad Tamizy 21/2005, akapit 2 😉 )
___
*Monachium 1937; choć tak napiętnowana (w zamyśle – preludium do zaprezentowania ‚prawdziwie germańskiej sztuki’) – wystawa ta zrobiła bezwzględny sukces kasowy, ściągając 2 miliony oglądających…
Ja kiedy widzę Klee w oryginale, strasznie się zawsze wzruszam – to takie kruche…
Swoja drogą wpis o Klee pewnie kiedyś zrobię 🙂
Nie no, ja się tak nie bawię… kod mi się źle wpisał, a jak cofnąłem stronę, to tego com napisał już nie było. A ja mam krótką pamięć. To mój antyspam jest lepszy, bo treść zachowuje.
No dobra, spróbuję sobie przypomnieć…
Więc chodziło o to, że Mozarta nie zakazali, mimo że on też dysonował – co prawda tylko ciuteńkę. I Gesualdo też mi dysonansami zalatuje, chociaż może to co innego, bo się nie znam na teorii… Ale G. to się i nie ma co dziwić z jego charakterkiem…
Foma!
Odpowiadając na poprzedni wpis Naszej Gospodyni przypominam, że Classic to jest klasyczny albo klasyk. To nie może być klasycznego jazzu? Albo klasycznego rocka?
Hoko!
Zapamiętaj, że zawsze przed wysłaniem kopiuje się swój komentarz przy tego rodzaju kodach. Inna rzecz, że jestem zdumiony, gdyż właśnie z powodu tych cyferek/literek na Waszą prośbę (Twoją i Komerskiego) uciekłem z Interii. To WordPress robi to samo?
Ja jestem za cyferkami (chociaż to trochę uciążliwe, za każdym razem wpisywać), bo jeśli to powstrzymuje spam i tym samym „chodzi” szybciej, to zniosę wpisywanie cyferek.
A że „chodzi”, a nawet biega lepiej, to wyraznie czuć 🙂
Też jestem za cyferkami, bo Kierowniczka ma przez to więcej czasu dla nas, a nie na kasowanie spamu. Ale dlaczego te literki takie małe? Trochę empatii, niektórzy mają problemy ze wzrokiem.
Torlinie,
spotkałem się z różnicowaniem na Classic i Classical, i tzw. poważka raczej się mieściła w tym drugim określeniu. Ale mój komentarz miał być ciut złośliwy, widać przesadzam z subtelności. Natomiast co do klasycznego jazzu i klasycznego rocka pałny szacunek.
Classical music, classic jazz, classic rock…
a w moim dzienniku południowym dział kulturalny zapowiada jakis koncert „modern jazz” w Ottawie 🙂
I jeszcze coś interesujacego, tamtejszy Teatr Kameralny przygotował sztukę Tennesiego Williamsa „Confessional”, miejscem wystawienia ma być jeden z większych pubów w Ottawie – z tego co zrozumiałam (nie znam sztuki), w sztuce własnie barmanowi zwierzają się różne typki z grzeszków. Bardzo dobry pomysł, osadzić sztukę w prealiach.
Ja się spotkałem z tezą, że u Hitlera to były dwa czynniki. Raz — osobiste zamiłowania, które nie były wyrafinowane. Gdy myśl Wodza staje się myślą narodu, to i gust Wodza musi być gustem narodu… Nieprawdaż?
Dwa — za idealny przykład „sztuki Hitlera” Spotts (piszący o relacjach Hitlera i sztuki, czy szerzej — zagadnień estetycznych) uważał Volkswagena. Sztuka użytkowa, która poprzez masowość ma zmienić naród. Czyli muzyka powinna być narzędziem w kształtowaniu narodu. A jeśli tak, to czego naród może nauczyć Strawiński? Webern? Prokofiew?
W każdym razie nie widziałbym w tym nawiązania do Platona. Raczej powtórne odkrycie tych samych ścieżek.
Pani Kierowniczka stawia tezę, że dysonans „nadaje się tylko do filmów kryminalnych, do opisania zła…”
Oj, trudno się zgodzić. Przykładowo taka mała sekunda znakomicie pełni rolę budzika 😉
A ktoś twierdził, że cały wyraz artystyczny muzyki opiera się na dysonansie.
Ale jak pisałem: ani Platon, ani Hitler ze Stalinem nie chcieli artyzmu. Chcieli rozrywki i inżynierii społecznej w jednym. Swoją drogą często komercja wiedzie w sztuce w podobne rejony jak totalitaryzmy…
Konsonans – trafiona
Dysonans – chybiona
Trytona przyłóż do łona:
http://www.youtube.com/watch?v=1yntdJ1kDI4
Przespacerowałem się Monciakiem, pozdrowiłem morze czeskie (Hoko 🙂 )
zrobiłem zdjęcie czarnemu kocurowi za szklanymi drzwiami, a myszom zapowiedziałem, że jak podkoczą, to z nim będą miały doczynienia.
Jutro ludzie odpoczywają, ja pracuję, dałem się z rodziny ludzkiej wyłączyć 🙁
A skąd pewność, że (vide Hoko) czeskim morzem miałby być Bałtyk?
Nie powinno chyba powstać wrażenie,że naziści byli purytanami czy konserwatystami – widziałem np. kiedyś dokumentalne zdjęcia filmowe,przedstawiające nazistowskie uroczystości,w których uczestniczyły.,jako żywe posągi,półnagie kobiety. Pogaństwo nazistom odpowiadała,ale germańskie,a „Święto wiosny” to rzecz słowiańska. Zbrodniarz Hitler był wielbicielem twórczości Wagnera,chyba więc nie był aż takim prostakiem. Jak wiadomo,w elitach III Rzeszy nie brakowało ludzi dobrze wykształconych,obeznanych z kulturą. Niemiecki historyk Ernst Klee napisał książkę o życiu kulturalnym w … Auschwitz. Okazuje się,że władze niemieckie dbały o życie kulturalne SS – mannów – w różnych przedsięwzięciach kulturalnych,na terenie obozu zagłady,wzięło w sumie udział kilkuset niemieckich artystów,głównie z Górnego i Dolnego Śląska,a także z Drezna. SS – manni mogli obejrzeć m. in. operetkę „Księżniczka Greta”,a także posłuchać poezji w spektaklu „Goethe na poważnie i wesoło”. Organizatorem imprez kulturalnych w obozie zagłady Auschwitz był referent ds. kultury Kurt Knittel.po wojnie m. in. dyrektor teatru.
foma,
Wszystkie łabędzie pływały pod czeską banderą, laska spotkanego kapitana była nebeska, linia brzegowa typowo czeska – chyba wystarczy…
😆
zeen,
Twoja wyliczanka jest jak aksamit, nie przerywaj…
z Jablonexu…
Pare razy przyszlo nam spiewac muzyke wspolczesna, ze spora doza dysonansow (szef nazywa to „frottements”, czyli „tarcia”, kiedy to wspolistnienie poszczegolnych glosow opiera sie na dysonansach, dosc ostrych, i przez to trudnych do zrealizowania, zwlaszcza przez takich amatorow jak my). Caly jednak urok dysonansow polega glownie na tym, ze zapowiadaja one z regoly nadejscie momentu harmonii tonalnej.
Z tym barbarzynstwem w sztuce nazimu czy komunizmu nie trzeba generalizowac. W koncu Leni Reifenstahl nakrecila arcydziela filmowe o nowaterskiej jak na tamte czasy stylistyce, i ktore do dzis stanowia swego rodzaju referencje – niechciana, bo niechciana, ale…. Rowniez komunizm wyprodukowal Eisensteina, Rodczenke czy Majakowskiego. Trudno odmowic tym tworcom orginalnosci.
BYc moze w muzyce awangarda sie nie przyjela, ale w fotografii, graficze czy w gole w sztukach plastycznych – chyba tak.
Bo z dysonansem jest jak z goryczką dosmaczającą życie: pytanie, jak długo trwa (i w jakich przejściach) – oraz jak i na co się rozwiązuje.
A sekunda mała (i jakiekolwiek septymy, trytony, itp) pomiędzy pierwszymi a drugimi sopranami (na przykład) to najpierw wredota a potem hmmm… ekscytacja. Kwestia wyćwiczenia… Tylko po ‚odgrzewaniu’ utworu(a) znów się trzeba osłuchiwać 🙁
basiu,
też by mnie to ekscytowało, że od jednego dosmaczającego życie sopranu do drugiego dzieli mnie tylko jedna sekunda…
… i to mała…
Witajcie z wieczora.
Ten wpis jest oczywiście prowokacją. Zwłaszcza z tym Platonem, i zwłaszcza z tym, że dysonans nadaje się tylko do opisania zła…
Ale jakże często zdarza się taka pokusa opisania świata! I tu Platon nie jest bez grzechu, choć od niego do Hitlera czy Stalina daleko. Ale był to początek pewnej drogi… Platon na nią wstąpił, a totalitaryści – jak napisał PAK – odkryli ją po swojemu i rozwinęli, jakby chyba Platonowi się jednak nie przyśniło…
Ja tam dysonanse uważam za sam pieprz życia. Kocham Święto wiosny. Mam wielką słabość do entartete Musik. A na Warszawskiej Jesieni czuję się jak w domu. Więc chyba teraz wszystko jasne 😉
f.v., Jacobsky drugi akapit – całkowita zgoda. Ale ostatni – że awangarda się nie przyjęła – zostawiłabym otwarty. Na ostatniej Warszawskiej Jesieni młodzież oklaskiwała najgłośniej właśnie to, co najbardziej dysonansowe… Awangarda wraca!
Jeszcze a propos tego, co Hoko napisał o Mozarcie. No, Mozarta nie śmieli zakazać, tym bardziej, że mało dysonansowy (chociaż jak są u niego dysonanse, to dopiero je słychać!). Ale zrobili coś innego: pozbawili Wesele Figara, Don Giovanniego i Cosi fan tutte autora libretta. Bo Lorenzo Da Ponte był Żydem.
No to ka w końcu ten diask tkwi? W muzyce cy w scegółak? 🙂
W scegółach, Owcarecku 😀
foma 18.19: spamu jeszcze trochę przychodzi. Chytrusy próbują się teraz prześlizgnąć przez starsze wpisy. Jest więc jeszcze co kasować. Ale koledzy internetowcy upgrade’ują, poprawiają, i choć jeszcze wciąż coś kuleje (dziś długo męczyłam się z podkładaniem linków), to na pewno będzie lepiej.
w scegółach to dla znawców chyba 😉
Ja tam wolę sama muzykę ze scegółami w środku. Bo te scegóły to trochę tak, jak anatomia muzyki 😯
A jest taka, co nie ma scegółów? 😯 😆
Pytanie na jutro do zeena (bo teraz już pewnie śpi):
Czy czarny kocur za szklanymi drzwiami (20.36) to nie był przypadkiem TEN kot?
Mógłbyk zascekać głośno, coby Zeenecka obudzić, ale pewnie nie byłby zadowolony. No to jo tyz chyba juz spać póde. Dobrej nocki 🙂
Dobrej nocki 😀
Nie ma muzyki bez scegółów, ale chodzi mi o to, że ja, przeciętny odbiorca nieznający się na scegółach, odbieram scegóły pożenione ze sobą, a nie rozebrane na „cynniki pierwse”, jak by to powiedział Owczarek. No, chyba że coś zazgrzyta! To wtedy można zrzucić na DODEkafonie? Czy dysonans? 😯
DODEkafonia – 😆
Jak się odbiera, to osobna bajka. Specjaliści też nie zawsze w słuchaniu nastawiają się na wyłapywanie scegółów. I wyłapywać je można różnie. A można też po prostu poddać się temu, jak płynie.
Pani Dorotko, Klee „zdegenerowal sie” chyba malujac wzorki maskujace na samolotach w czasie I wojny swiatowej 😉 Pozniej jego „cywilne” dziela zostaly zdemaskowane jako „entartete Kunst”, a niejaki Franz Radziwill 😯 przegonil go z funkcji profesora Akademii w Düsseldorfie 🙁 Klee wrocil w 1933 do Helwecji, ale juz dlugo nie pozyl, choc nadal mogl kultywowac swoja zdegenerowana sztuke. Jej efekty mozna teraz podziwiac w pieknym Centrum-muzeum w Bernie 🙂
A tu jest moja ulubiona „diaboliczna” piosenka w diabolicznym wykonaniu:
http://youtube.com/watch?v=83SbKDP7F7o
Doorsi tez to spiewaja, David Bowie i inni, ale nie tak diabolicznie 😉
To muzeum to bym chętnie kiedyś zwiedziła 😀
Marilyn – pyszna dekadencja. Weill chyba nie miałby nic przeciwko. Nie znałam tej interpretacji 😀
Łajza minęli 😉
Na poczatek mozna tam zajrzec wirtualnie, a potem trzeba przyjechac 🙂
http://www.paulkleezentrum.ch/ww/de/pub/web_root.cfm
Dobrej nocy zycze i ide sprawdzic, czy mnie nie ma w sypialni 😉
Pa, pa
Dzięki za link!
Tu sie zapowiada niezla impreza:
http://www.paulkleezentrum.ch/ww/de/pub/web_root/pro/museumsnacht_2007.cfm
A teraz naprawde dobranoc 🙂
Właśnie oglądnęłam „Katyń” Wajdy, z muzyką Pendereckiego. Bardzo ta muzyka do filmu pasuje.
Dawno nie widziana Maja Komorowska, dla mnie od zawsze wspaniała aktorka.
f.v.:
Naziści nie byli konserwatystami. Ale tak w polityce, jak i w sztuce, do konserwatystów było im względnie blisko. Na pewno bliżej niż do awangardy (także politycznej – lewicowej).
Co do Wagnera (a i częściowo konserwatyzmu zapewne) — Spotts wskazuje na ciekawą rzecz, że mianowicie Hitlera fascynował teatr i efekty teatralne. Te półnagie dziewoje nie są konserwatywne, ale za to jakie teatralne!
Takie też miało być źródło „miłości” Hitlera do Wagnera — pełen rozmachu i romantyzmu teatr, a nie muzyka… Podobno Hitler o mały włos nie został scenografem teatralnym (stchórzył przed rozmową ‚kwalifikacyjną’…), do czego jego wyobraźnia i zdolności plastyczne (umiarkowane, ale jednak) wcale pasowały.
A o gustach Hitlera kiedyś wynotowałem ze Spottsa (uwaga, autoplagiat):
Hitler miał deklarować miłość do muzyki, ale sprowadzała się ona do miłości do opery. I to właściwie do dwóch kompozytorów – Wagnera i… Pucciniego. Znał trochę Verdiego, cenił Beethovena i Brucknera. Nie cierpiał Brahmsa. Za to z czasem polubił… operetkę. Zwłaszcza „Wesołą wdówkę” Lehara, którą jeszcze w latach 20-tych uważał za symbol kiczu i rozkładu.
Tu jednak warto zauważyć, że jeśli chodzi o Beethovena to był on wielką postacią kultury niemieckiej. Hitlerowi nie wypadało wprost go nie cenić. Symptomatyczne jest przy tym, że gdy mówił o największych, najodważniejszych artystach, to nie było tam miejsca na Beethovena, a jedynie na Wagnera.
Jeśli chodzi zaś o Brucknera i Brahmsa, to trudno powiedzieć ile w tym rozróżnieniu było miłości do muzyki, a ile utożsamienia się z Brucknerem ze względu na biografię.
Najwięcej wspólnego Hitler miał z Wagnerem. Ale i tu nie wszystko akceptował – np. wątków religijnych w „Parsifalu”. Mimo często wskazywanych analogii (antysemityzm i krytyka ‘żydostwa w kulturze’), nie ma dowodów na wpływ ideowy pism Wagnera na Hitlera. Spotts (może dlatego, że sam sympatyzuje z Wagnerem) podkreśla, że Hitler cenił Wagnera tylko jako artystę; i nigdy nie powoływał się na jego opinie w sprawie Żydów.
Jeszcze co do „prostactwa” — elita nazistowska składała się z ludzi niezupełnie prostych — jakieś, wcale nie najgorsze gusta mieli i Hitler, i Goebbels i Goring. Tyle, że wśród nich obowiązywało jakieś równanie w dół, obawa by ze zbyt ‚wyrafinowanym’ gustem nie wyrosnąć ponad otoczenie. Może najmniej dotyczyło to Hitlera, ale i gust Hitlera był najbardziej nierówny.
Nawiasem mówiąc, Stalin też nie był niekulturalnym idiotą, a jego związki ze światem artystycznym są chyba równie pełne paradoksów jak Hitlera.
Pani Kierowniczko:
Czy Platonowi się śniło? Przecież u niego jest pojęcie ‚czystki’! Lubię Platona za styl, ale zasadniczo zgadzam się z Popperem, że to co odmalowuje on w „Państwie” to prawzór wszelkich totalitaryzmów.
A ja biedny już pewnie nigdy się nie doczekam notki Pani Kierowniczki o jazzie, rocku, reggae, bossa novie, country, utworom operetkowym i musicalowym (bo dla mnie to nie jest to samo), piosence poetyckiej i kabaretowej itd, itd, itd
Z serdecznymi pozdrowieniami
PAK-u – co do Platona w ostatnim akapicie, może „czystki” dokładnie nie, ale o eliminowaniu słabszych było jak najbardziej i to akurat Grecja dobrze znała, wystarczy przypomniec sobie Spartę. Jednak nie myślę, żeby mogło mu się to śnić aż na taką skalę jak komory gazowe czy łagry syberyjskie. Dlatego mówię: to był tylko początek tej drogi. Ale jednak początek.
Czy hitlerowcy byli czy nie byli konserwatystami? No, raczej byli. Ale to też nie takie proste, ponieważ siłą rzeczy musieli odrzucić chrześcijaństwo jako całkowicie niezgodne z ich celami i środkami. Oni byli pogańscy – stąd te dziewoje, stąd właśnie Wagner owszem, ale Parsifal nie. (Swoją drogą właściwe przesłanie Tetralogii też do nich raczej nie docierało…) Prostakami jednak na pewno nie byli. Ale na pewno Goebbels był bardziej wyrafinowany od Hitlera.
Spójrzmy na ich budownictwo. Tam liczyła się nowoczesna inżynieria i funkcjonalizm, ale ubrana w szaty konserwatywne i, jeśli tak można powiedzieć, efekt teatralny właśnie. Efekt teatru tradycyjnego i przy tym monumentalnego. Kameralna elegancja Bauhausu też była entartete…
Biedny Torlin, chyba trzeba mu będzie czasem zrobić przyjemność… (Pewnie że operetka i musical to całkiem nie to samo – kto twierdził inaczej? 😉 )
Widzę, że koledzy internetowcy mi wstawili jakąś „diabelską” mordę, nawet nie wiem czyją 😀
Alicjo: ja jeszcze Katynia nie widziałam, ale z tego, co wiem, to ta muzyka Pendereckiego nie była specjalnie napisana, to są kawałki z jego utworów – bodaj z Polskiego Requiem.
Kopiuję prezentacje i patrzę, a tu pani Dorota pokazuje kota – jak żywy mój! Ja nie wszedłem do środka, zdjąłem go przez drzwi. Wypasiony 🙂
Pozdrawiam
Tak właśnie myślałam, że to musiał być on 🙂
W poprzednich latach siadywały tam dwa. Oba wypasione. I to dopiero wyglądało… 😀
Na moim zdjęciu on siedzi na zewnątrz, przed sklepem. I zwykle tam właśnie siaduje. Chyba w celu podziwiania go 😉
Pani Kierowniczka:
U Witwickiego wprost nazywa się to „czystką”. I bynajmniej nie chodzi o niechciane dzieci (swoją drogę eugenikę Platon zalecał).
Jeśli mam jakieś wątpliwości to tylko te, czy Platonowi chodziło rzeczywiście o państwo, czy raczej o idealnego człowieka, bo wciąż przeskakuje od jednego do drugiego; aż się czytelnik gubi: czy człowiek, którym rządzi rozum, a nie żołądek, i który dba o zdrowie fizyczne jest obrazem idealnego państwa, czy idealne państwo jest alegorią takiego człowieka.
Co do komór gazowych — faktycznie Platon tego nie widział, choć poznał prospartański rząd arystokratyczny w Atenach, który w dziedzinie „procent wymordowanych obywateli na miesiąc urzędowania” podobno przebijał i to grubo Hitlera ze Stalinem.
Można mieć jedynie nadzieję, że łatwiej tak fantazjować niż wprowadzać w życie, w „Prawach” zresztą Platon jest już ostrożniejszy.
No tak, wszystko jest kwestią proporcji…
Nieeee, na tym zdjęciu to nie kot, tylko kotka – wdzę, że Wy się w podstawowych kwestiach nie orientujecie… 😆
A skoro bijemy Platona to należy powiedzieć, że większość systemów, które postulowały taki czy inny „ład doskonały” zawierała elementy totalitaryzmu – trendy oświeceniowe (z Comte’m na czele) też nie są tu lepsze. W ogóle w filozofach „systemowych” trudno tego uniknąć.
PS
Te gęby na górze to jacyś „koledzy” wstawiają?? Ooo… to ja bym uważał, bo mogą i do tekstu jakie zbereźności wrzucić… 😀
Z tekstu bez problemu bym usunęła 😀 Gębę już też sama nauczyłam się wstawiać i pewnie będę to czasem robić. Koledzy internetowcy mi wrzucają obrazek, kiedy chcą zrobić zajawkę na stronę główną, więc nie mam pretensji 😉
A po czym widać, że to kotka? 😆
Jak to, po czym widać? Po wszystkim! 😆 Po nosku, po futerku, i w ogóle 🙂
Kot ma bardzo wyrazne wąsy, czy jak kto woli, wibrysy. 🙂 Kotka natomiast jest dużo drobniejsza od kota i wąsy są u niej delikatniejsze. Wydaje mi się, że z odleglości czy na zdjęciu bardzo trudno jest odróżnić kota od kotki. Gdy są obok siebie, różnice są bardziej widoczne. 😉
Dzisiaj już dwa razy pożarlo mi komentarz, 🙁 , ciekawa jestem, czy ten przejdzie 🙄
No proszę, a już myślałem, że tylko ja porafię koty rozróżniać 🙂
A co do komentarzy, to na niektórych blogach Polityki są po dwa antyspamy – taki jak tu i jeszcze ten z cyferkami; i to jest dopiero zabawa 😆
Ha!Ha!
To mi przypomina dawą abstrakcję…
Czym się rożni sikorka?
-Ma dwie nogi, ale jedną bardziej! 🙂
Jak kto nie wie, jak rozpoznac kocura, to niech sobie tu popatrzy:
http://foros.monografias.com/showpost.php?p=279216&postcount=1
Ten kotek jest wprawdzie troszke „entartet”, bo to od tego „degenerata” Kirchnera, ktory niejednego kota zmalowal 😉 ale uwazam, ze od razu widac, ze ten Boby to kocur.
To tak jak z tym tygrysem kolejnego mojego ulubionego degenerata, Franza Marca:
http://www.artchive.com/artchive/M/marc/tiger.jpg.html
To z pewnością Pan Tygrys. Swoją drogą miałam niedawno okazję podziwiać go na żywo w Lenbachhaus w Monachium i zauważyłam ciekawe zjawisko: kiedy ogląda się ten obraz z bliska, aż człowiek się dziwi, że to ma być tygrys, bo przecież nie ma wyraźnych prążków. Ale odejdzie się parę kroków – i wszystko jasne…
Boby to oczywiście kocur, poznaję po imieniu 😉
Ale Hoko i hortensja zapodają tu moim zdaniem jakieś mądrości ze Wschodu (Polski), których centrala nie rozumie 😆 Zaprzyjaźnione sąsiedztwo ma dwa wielkie potwory. Pozbawili je zresztą tego i owego. Tylko po układzie łatek i po tym, jak się zachowują (on ma bardziej tchórzliwą naturę), poznaję, które jest jakiej „pci”…
http://www.youtube.com/watch?v=KgmQM9cDPHk
hortensjo,
ja pisanie komentarza zaczynam od wpisania kodu, a kończę na skopiowaniu całości (ctrl+a, ctrl+c) i dopiero klikam dodaj. Póki co strat własnych brak.
foma, chyba tez tak bede, wcielo mi dluzszy wpis, bo kod byl niewlasciwy 😯
Tu jest wiecej kotow Kirchnera. Nakliknac Fotoshow – Die Bilder in gross.
http://www.t-online.ch/c/10/87/44/50/10874450.html
No tak, najpierw wcielo, a teraz czekam na akceptacje 🙁
Wiadomo przecież Pani Dorotko, że ludy Wschodu slyną z mądrości. 🙂 . Zapomnialam dodać, że kot ma bardzo piękny ogon. 😀
foma,
ja też zaczęlam od kodu i ani się spostrzeglam jak wciągnęlo mi komentarz. 🙄 Zobaczymy, co teraz z tego wyjdzie 🙂
ps, zdradz mi tajemnicę, gdzie szukać kopii?
Podalam link do wiecej kotow Kirchnera na T-online, ale tam tez pisza o mierzeniu p..isow 😯 wiec akceptacji na razie nie ma 🙁
Jest wiecej trefnych slow, niz p..is i po.egnanie 😯 Juz dwa moje wpisy czekaja na akceptacje, bo wystepuje tam teonlajn 🙁
Zawiadomienie przyjęte, śledźtwo komisarz przeprowadzi po powrocie ze Szwajcarii.
Va bene, commissario 😉
Czy Komisarz bedzie potrzebowal Swiss Connection, czy poradzi sobie sam ?
foma, posluchalam Ciebie, nacisnęlam Ctrl+a i powiększylo mi tekst chyba dwukrotnie. 😥 Żebyś Ty wiedzial jak się nagimnastykowalam, żeby format wrócil do normalnej wielkości 😆 .
hortensjo,
a to ciekawe… ale jak ktoś jest krótkowidzem, to może się taka funkcja przydać 😀
passpartout,
zawsze i wszędzie głoszę, że sprawność komisarza osadza się na właściwych znajomościach. Epizod szwajcarski powinien Cię zainteresować szczególnie, ale langsam, langsam…
z ostatniej chwili,
wysłałem komentarz bez kodu 😳 i jak wróciłem, to wpisany tekst był wciąż na miejscu!
Mam w domu ladny film kanadyjski pod angielskim tytulem ‚Red Violin’. Skrzypce, ktore sa bohaterami tego filmu, znalazly sie w rekach diabla (tak mowi wrozka), angielskiego muzyka o nazwisku Alexander Pope. Nie wiem, czy Alexander Pope to prawdziwa postac, czy wytwor niezwyklej wyobrazni autora scenariusza, ale skrzypce spod jego reki wydawaly diabelskie tony. W koncu skrzypce zostaly kupione na aukcji. Wszyscy chetni do zakupu kiedys byli ich wlascicielami.
Orca: U nas ten film chodził pod tytułem „Purpurowe skrzypce”. Długa i wielowątkowa, fajnie kiczowata bajka:
http://www.stopklatka.pl/film/film.asp?fi=1281&sekcja=2
Ten filmowy Pope (Frederick) oczywiście jest zmyślony, nie mylić z poetą Alexandrem Pope 😉 . Muzykę napisał amerykański kompozytor John Corigliano, znany ze świetnych stylizacji, a skrzypcową partię wykonuje Joshua Bell:
http://www.filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=653
A oto zabójcza scenka z tego filmu:
http://www.youtube.com/watch?v=yc1fguYopx0
Ha, Pani Kierowniczka jest lepsza od Wikipedii i Google’a razem wziętych
Górą nasze panie! 🙂
Serbia pokonana 🙂
Pani Doroto,
Nie przypuszczalam, ze to prawdziwa postac, ale dzieki za potwierdzenie. Lubie czasami obejrzec ten film, bo kiedy gra Joshua Bell to ciarki chodza mi po plecach. Bardzo go lubie. 🙂 W tym filmie duze wrazenie robi na mnie scena, kiedy Kaspar (Joshua Bell) gra krotkie solo przed promotorem z Wiednia (audition).
Kiedy już wszyscy, wszystko przypominają to i ja przypomnę, że Ludmiła Jakóbiec – Munk śpiewała „Diabła z Alabamy” i robiła to znakomicie. Szkoda, że tak mlodo zginęła.
zeen, czy ten Twój komp bez myszy potrafi gadać? Czy też świętuje sportowe sukcesy?
Jaruto – to była Jakubczak. Alicja kiedyś ją wrzucała u Piotra z sąsiedztwa, ale nie mogę znaleźć 🙁
Wywaliło mnie z sieci, a co?
Prawda, proszę Gospodyni. Pokićkałam nazwisko ale pamiętam, że podobała mi się bardzo
Kto w Alabama do Noemi trafi
Z bawełny pończoch cała noc
Choć w Alabama jak w drewnianej szafie
Jedwabnych kiecek moc
W tej szafie gruchaj z gołąbkami swemi
Klekoce w rynku stary Ford
To jedzie diabeł, diabeł do Noemi
Rozpiera się jak Lord
Ref
O mówi diabeł, Alabama
Noemi biodra ma jak hamak
O! Mówi diabeł Alabama
Pończocho czarna, bawełniana,
Do szybu diabeł zrzuca ognia grochy
Noemi otwórz piekłu drzwi!
Noemi nie chce bać się ani trochę
W uśmiechu mruży brwi
Noemi słodycz miesza diabeł pyskiem
Okręca ogon wokół nóg
Swój ogon długi jak most San Francisco
Mięciutki niby sztruks.
Pończochy w prążki, popatrz na jej nogi!
Ogonem kręci diabeł, He!
Pończochy w białe noszą aniołowie
A pończoch w prążki nie
Ref
Tu brudny Joe w barze cocktail miesza
Karaluch tłucze głową w szkło
Przez szynkwas nocy niebo nogi zwiesza
Obrączek czarnych sto
Jeżeli płaczesz otrzyj łzy pończochą
Jeżeli kochasz nowe kup.
Ach, czyjeś serce wpadło do pończochy
Osuwa się do stóp.
I jeszcze to „ł” przedniojęzykowo-zębowe… sam miód 😉
Tu niestety tylko początki piosenek:
http://merlin.pl/frontend/browse/product/4,418196.html
To bylo 26-27 lipca 2007, kiedy o tym dyskutowalismy i Andrzej S. podrzucal Alicji te rozne starocie. Niestety, u Alicji nie udalo mi sie natrafic na ich slad 🙁
Też szukałam, niestety pewnie już to dawno wyjęła, żeby nie uprawiać piractwa 🙁
Ale tekst Alabamy jest słodziutki 😉
Nie gada, służbista jeden…
…kto?!!! 😯
http://sabinka1889.wrzuta.pl/audio/mbEzGlMf8t/ludmila_jakubczak-gdy_mi_ciebie_zabraknie
A jeszcze wracając do „Purpurowych skrzypiec”, to to jest ulubiona scena Orki:
http://www.youtube.com/watch?v=Kum8rVWXsRI&feature=related
służbowy komp.
No tak… Mój też służbowy, ale kazałam sobie różne programy dźwiękowe. Narzędzie pracy dla mnie w końcu 😀
Jak to kto? Diabeł w pewnym barze w Alabamie
http://www.youtube.com/watch?v=Kz26ltBjZqs
Ale wersja, jaką podrzuciła passpartout o 00:51, bardziej mi się podoba 😉
Nie ma dziwne, pończochy lepsze od czterech facetów
Ten film o czerwonych skrzypcach tez mi sie podobal, zwlaszcza epizod chinski, no i ta muzyka! Oscar byl zasluzony. A Joshua Bell byl rowniez stuntmanem 😯 Kiedy na skrzypcach gral inny aktor i filmowano zblizenie, to jego lewa dlon „grala” na tym pieknym Stradivariusie 😉 No i Samuel L. Jackson nie gral tu wiecznego bad guy’a 🙂
Niestety, na youtube tego nie ma, ale ja dysponuję mp3, sa tam wszystkie przeboje, w tym Diabeł z Alabamy. Tylko mi nie wytykać piractwa tutaj, bo się zdenerwuję. Dziełę się, bo to trudno znalezć, a i rzadko kto docenia teraz takie nagrania:
http://alicja.homelinux.com/news/Co_w_duszy_gra/Muzyka/
*dzielę się, miało być…
Alicjo, dzięki! Ale rozkoszne kołysanki 😉 A tę „Alabamę” to ona cały czas śpiewa na uśmiechu, też sobie chyba robi jaja z tekstu, świetnie się bawi.
Du bist willcommen (nauczyłam Niemców, jak maja mówić poprawnie – proszę bardzo 😉 )
Te piosenki pamiętam z dzieciństwa, podobnie jak Sławę Przybylską, Marię Koterbską, Coś tam jeszcze rodzice kupowali, prawdziwe long-playe 🙂
Zapamiętałam okładkę z Marią Koterbską – rudzielec, w szałowej złotej, obcisłej sukience na ramiaczkach, w jakiejś tanecznej pozie z twista chyba.
Pani Doroto,
…to jest ulubiona scena Orki…
Dziekuje. To jest ta scena. 🙂
Wyslalem SMS ze Skype, ale chyba nie zadzialalo, bo sie liczba glosow nie zwiekszyla, a i nie potracilo z konta zadnych PLN-ow 🙁
Hoko, dostaleś Politykę z plytą?
NTAPNo1 i inni kochani zagraniczni, którzy jeszcze nie wiedzą: to działa tylko z komórek zarejestrowanych u polskich operatorów. Tak mi wytłumaczyli organizatorzy. Tylko więc ewentualne zastępstwo w kraju… 🙁
Wyszliśmy poza pierwszą dziesiątkę już parę dni temu, do powrotu potrzebne byłoby teraz z 10 głosów, a do pierwszej trójku z 70, ale jest jeszcze 9 dni). Swoją drogą ta pierwsza dziesiątka w tej chwili jest interesująca: pierwsze miejsce wyraźnie wskazuje na zwycięstwo teorii Hoko (małolaty z Onetu), następne – w większości na moją teorię: apel wśród krewnych i znajomych Królika… 😉
http://www.blogroku.pl/kategoria_glosuj.html?catId=23
Co Wy na to? Trochę to zabawne 😉
Jakby ktoś z niewypowiadających się chciał łaskawie zagłosować, to przypominam: te 1,22 zł idzie na cel szlachetny (jeszcze będzie III etap), czyli na Ośrodek Dzieci Niewidomych w Krakowie. Można też ew. wygrać iPoda, ale ich jest tylko 10…
Uwaga, NEWS! 😆
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,4852604.html
😆
… i tak się rodzą (i rozwijają) obsesje i inne szaleństwa tłumu. A Pani Kierowniczka – niby wyrafinowana estetka z paroma wieżami z kości słoniowej w swym nieruchomościowym portfolio – tak walnie przyłożyła rączkę do upowszechnienia szaleństwa 😉 🙂 😀
Jak ja przyłożyłam rączkę, to już było rozpętane 😆
Biedny Mladek, nagra po polsku, bez podrygującego Rumcajsa, i nikt już nie będzie chciał tego oglądać… tak przynajmniej podejrzewam…
Dlaczego „bez Rumcjasa”? Rumcjas ma się dobrze:
http://www.youtube.com/watch?v=GdbKdRajjFk
Zgadzam się, Mladek po polsku i bez kultowego Rumcajsa to już nie będzie to samo 😉
@PAK: ale to już nie jest TO 😉
Hortensjo, nie dostałem, bo gazety to ja czytam w bibliotece 🙂 albo jak gdzie znajdę.
F. Marca to najfajniejszy jest ten śpiacy kiciuś – tylko tutaj akurat ciężko zgadnąć czy to on czy ona 🙂
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/76/Franz_Marc_013.jpg
jestem studentem filozofii i jestem zbulwersowany przypisywaniem jakiejkolwiek winy za holocaust czy stalinowskie czystki platonowi! można się boczyć na brutalny świat przedoświeceniowy, gdzie szlachcic, rycerz, czy arystokrata musiał być de facto zawodowym zabójcą, bo co chwila wybuchały mniejsze lub większe konflikty zbrojne. dziś można pooglądać sobie tą rzeczywistość choćby w afryce… zresztą w centrum naszego bogatego chrześcijańskiego świata co szósty nowojorczyk nie ma co jeść: http://news.bbc.co.uk/2/hi/americas/7106726.stm
brutalność świata to jednak nie jest to samo rasizm, nazizm, stalinizm…
jeśli ktoś uważa platona za prekursora auschwitz to równie dobrze można winę przypisać galileuszowi czy newtonowi, to oni byli sprawcami rewolucji przemysłowej, dzięki nim możliwa była eksterminacja ludzi na skalę przemysłową.
jeśli ktoś uważa platona za prekursora auschwitz to równie dobrze można uznać abrahama za protohitlerowca, który wymyślił pojęcie narodu wybranego, rasy panów, która ma moralne prawo eksterminować plemiona zamieszkujące przeznaczoną dla nich ziemię obiecaną.
a może winę ponosi pasteur, szczepionki? przecież bez nich niemożliwa byłaby eksplozja demograficzna, a więc i mordy na wielomilionową skalę? a może katolicki jezus, który chce w piekielnym piecu smażyć tych którzy nie uznają go za swojego boga i zbawcę przez całą wieczność, nasunął komuś pomysł krematoriów?
etc. etc.
ach, zapomniałem, na wzór platoński tworzono zakony i uniwersytety, zbrodnicze przecież organizacje.
Ależ drogi sceptyku, nikt nie wini Platona. Kategoria winy w ogóle nie była tu poruszana. Mowa tu była o pewnych kierunkach myślenia, mających to i owo wspólnego, czemu trudno zaprzeczyć. Uprasza się o czytanie spokojne, dokładne i ze zrozumieniem 🙂 Pozdrawiam.
No, między, dajmy na to, wynalezieniem piły, a teoretycznym traktatem na temat, do czego mozna tej piły użyć, to jednak jest różnica – zasadnicza… Cały zaś problem polega na tym, że Platon nie był sceptykiem… 🙂
PS, bo mi się tak z nagła przypomniało: nowojorczycy to chyba i za Gierka strasznie bidowali, ażeśmy im paczki posyłali 😀
Hau,hau!
Widzę, że na tym blogu wolno wypowiadać się również psom, więc korzystam.
Moi ludzie byli ostatnio w Duesseldorfie w czymś, co się nazywa muzeum K20. Podejrzewam, że po prostu pojechali się paść na jakiejś wielkiej łące, bo po powrocie mówili, że było tam całe mnóstwo Klee, a to po niemiecku oznacza koniczynę. Nie rozumiem tylko, dlaczego nie zabrali mnie ze sobą? Mam dopiero pół roku, ale zaganiać umiem już świetnie!
Ta łąka w ogóle musiała być pełna smakołyków, bo moi jeszcze długo cmokali i mlaskali – jacy świetni kubiści, jacy pyszni surrealiści, itd., itp. Podobno w latach 60-tych był tam jakiś główny pasterz, który mawiał: „wystarczy mi pięć pikasów, ale muszą być z najwyższej półki”, a ponieważ wtedy nie było to jeszcze takie drogie jak dziś, to udało mu się tych różnych pikasów dużo nakupić.
Następnym razem uprę się, żeby moi zabrali mnie na tę łąkę, bo musiało tam być strasznie ciekawie. Mam tylko nadzieję, że pikas to rodzaj kiełbaski, a nie jakieś ziółko.
Witam Bobika. Pieseczki to raczej w sąsiedztwie, u Owczarka Podhalańskiego, ale ogólnie zwierzątka lubimy. Tyle że tu chyba więcej kociarzy 😉
Wiedziałam, że pieski gryzą czasem trawę, ale o koniczynie nie słyszałam 😆 A na taką łąkę to ja bym się też kiedy wybrała 😀
Jeżeli wolno Owczarkowi P. po cudzych ogródkach buszować, to chyba i mnie też, chociaż jestem mniejszy i rasowo podejrzany 🙂
Wobec kotów jestem bardzo tolerancyjny, zwłaszcza jak to są koty Marca, których trójka też zresztą urzęduje w K20.
Pani Kierowniczko, jeśli obiecam, że nie będę gonił kotów, to pozwoli mi Pani od czasu do czasu tu poszczekać?
No pewnie! Mnie zresztą w życiu zdarzyło się mieć w domu pieski (nawet jednego śpiewającego artystę, również rasowo podejrzanego, ale był ktoś, kto mu wymyślił rasę „pinczer z Madagaskaru 😆 ), a nie kotki, więc można by nawet powiedzieć, że jestem psiara. Hauuu!
Ha! dopiero zauważyłam działalność Bobikową u Owczarka, i to z odesłaniem na stronkę 🙂 I widzę, że coś jeszcze nas tu łączy: zamiłowanie do limeryków 😉
Polecam naszą twórczość zbiorową, zebraną przez Koleżankę Sekretarz:
http://alicja.homelinux.com/news/Co_w_duszy_gra/Poezje/
Stronka wskazała się właściwie przypadkiem, wskutek mechanicznego wypełnienia rubryki, ale widocznie tak miało być.
Twórczość zbiorowa bardzo ładnie pachnie, będę ją sobie obgryzać w wolnych chwilach.
Smacznego 😀 Poprosimy o przytuptywanie pod aktualne wpisy, żeby i inni zauważyli nowego gościa…
Witam:)
Ja tu na moment tylko (chyba). Znalazłam się wśród Was z powodu Ludmiły Jakubczak, a ponieważ wyszperałam stosowną mp3, chcę ją Wam również zaprezentować. Miłego słuchania:)
Pozdrawiam
http://www.worldmp3.pl/index.php/listen/NThQZ0VZVm9lRQ==
hihi;)
Czas przestawić czas:D
Witam wszystkich,
wiem, że „Alabama” doczekało się późniejszej aranżacji (bardziej blues’owej, bynajmniej tak mi się wydaje…). Czy ktoś z Państwa wie kto to śpiewał po Ludmile Jakubczak, może posiadacie mp3???
Z góry thx za wszelkie info…
Pozdrawiam