Kot prekursor

Wracając jeszcze do obchodów Święta Kota, jednego z ulubionych na tym blogu stworzeń, chciałam przypomnieć, do czego jeszcze przydał się kot w historii muzyki. I nie mówię tu oczywiście o różnych bardziej czy mniej banalnych (acz uroczych) miaukach, od Fariny po Ravela. Chcę zwrócić uwagę na to, że kot był również prekursorem… aleatoryzmu.

Dla niewtajemniczonych muzycznie: aleatoryzm to najprościej mówiąc zdanie się w muzyce na przypadek. Kompozytor może to zrobić stosując np. notację, która da wykonawcy możliwość dość dużej swobody. A może też opierać się na przypadkowo dobranych dźwiękach. I ten przypadek, co prawda tylko w zakresie tematu fugi (ale za to jakiego!), to właśnie La fuga del gatto, czyli Kocia fuga Domenico Scarlattiego (wspominałam już tu o niej kiedyś, ale jeszcze nie było wtedy przykładu na YouTube). Powstała z dźwięków, jakie wydobył spacerując po klawiaturze kot kompozytora.

Zwróćcie uwagę, że to nie jest fuga żartobliwa, choć – jak można usłyszeć w licznych klawesynowych sonatach – Scarlattiemu poczucia humoru (muzycznego) nie brakło. Ale ta fuga jest inna. Sam temat jest jak z zupełnie innej epoki. Opracowany został całkowicie serio i zgodnie z wszelkimi konwencjami. I w tym momencie zaczynamy mieć pewne wątpliwości: a może to sam Scarlatti ten temat wymyślił, może nijakiego kota tam nie było, tylko musiał jakoś oryginalnie usprawiedliwić, że zaplątało mu się do głowy coś tak dziwnego i nie pasującego do tego, co się wówczas pisało?

No, chyba jednak nie, bo pewnie byłoby więcej takich przypadków w jego twórczości. Ale w każdym razie oznacza to, że był wrażliwy na takie nietypowe przebiegi dźwięków. Albo kot go uwrażliwił… 😀

PS. Pewno już zapomnieliście o konkursie na Blog Roku, który właśnie się kończy. Tu małe ciekawostki z pola walki: gość, który wysunął się na prowadzenie w liczbie esemesów, właściwie pisze ostatnio tylko na ten temat. Ciekawostki m.in. tu i tu. W tym świetle naprawdę należy się cieszyć, że: 1. już nie bierzemy w tym udziału, 2. że w poprzednim etapie My, Niszowcy Dywanikowcy, osiągnęliśmy 12. miejsce, za co Wam jeszcze raz dziękuję. (A wśród finalistów z Kultury naprawdę mnie zainteresowała tylko młoda Wietnamka…)