Missa solemnis na początek
No i po inauguracji Festiwalu Beethovenowskiego. Zaczął się (o ile pamiętam, nie po raz pierwszy) Missą solemnis. To utwór, którego przez wiele lat właściwie nie rozumiałam i uważałam za jeden z tych, które się Beethovenowi nie udały – choć nie z tych najgorszych, co do których nie można wręcz uwierzyć, że to też on, jak Msza C-dur, Zwycięstwo Wellingtona w Bitwie pod Vittorią, Cisza morska i szczęśliwa podróż. Beethoven był nierówny i zdarzały mu się potworne i toporne prymitywy. Zawsze mnie to zdumiewało w zestawieniu z symfoniami, sonatami czy kwartetami.
W Missie też w wielu fragmentach wydawało mi się, że są one kompletnie puste w środku. Na partyturze Beethoven napisał: „Z serca – oby trafiła do serca”. Że to taki wyraz najgłębszej religijności, może czasem zbyt prostej i naiwnej. No rzeczywiście, zbyt prostej… (Swoją drogą, niezmiernie ciekawy jest w monografii George’a B. Marka opis, jak to Beethoven kręcił z wydawcami, chcąc na wydaniu mszy zarobić jak najwięcej – religijność z serca to religijność, ale pieniążki to podstawa.)
Ale naprawdę zrozumiałam ten utwór, kiedy usłyszałam go na instrumentach z epoki. Fragment Et incarnatus z Credo czy początek Sanctus zupełnie inaczej brzmi z tym charakterystycznym szklistym brzmieniem smyczków – dopiero słychać tę archaizację, odniesienia do chorału. Beethoven czasem robił takie nieoczekiwane czasem ukłony do przeszłości, jak słynna Pieśń dziękczynna uzdrowionego w Kwartecie a-moll op. 132 czy fragment pod koniec IX Symfonii niemal jak z Heinricha Schuetza. Odkąd usłyszałam Missę w wykonaniu Concerto Koelln na żywo, a potem pod Herreweghem na płycie, patrzę na nią zupełnie inaczej.
Ciekawa byłam, jak teraz będzie mi się słuchać wykonania na instrumentach współczesnych. No i słuchało mi się nienajgorzej, bo choć te brzmienia bardzo mi już czasem przeszkadzały, to przynajmniej wiedziałam już, o co chodzi. Tym bardziej, że dyrygujący Missą Kazimierz Kord zadysponował bardzo dobre tempa (pozdrowienia dla Maestra, który właśnie mi się przyznał, że czytuje te zapiski 🙂 ). Chór Filharmonii Narodowej był świetny, orkiestra – Sinfonietta Cracovia – też niezła (piękne solo Roberta Kabary w Benedictus), soliści (zestaw międzynarodowy) trochę nierówni – pojedyncze brzmienia piękne, ale i trochę nieładnych i wysilonych, nawet fałszywych. Ale ogólnie zaczęło się, można powiedzieć, górną strefą stanów średnich.
Komentarze
Z przykrością stwierdzam, że to jest dla mnie za trudne 🙂
Tak to bywa, że potrzeba tego jednego wykonania, by coś w muzyce dostrzec, co przedtem było niedostępne. Pamiętam, może w mniejszej skali takie odkrycia — Psalm 42 Mendelssohna, czy Dixit Dominus Handla, które słyszałem i kiwałem głową, że ‚może być’. A potem trafiło się jakieś wykonanie, po którym nic nie było tak samo.
Teraz czekam na coś, co mi Ryszarda Straussa pozwoli słuchać. Opery już znoszę. Ale coś więcej… A sprawa o tyle ważna, że to jeden z ulubionych kompozytorów lokalnej filharmonii 🙂
Witam serdecznie …. 🙂 …. ale mam dużo do przeczytania …. aż się ciesze na ucztę duchową jaka mnie czeka …. 😀
Lubię Bethovena , a masze wszelakie (z wyjątkiem mozartowskiej) traktuję raczej jako muzykę użytkową, ale dla Eroici i V-tej jestem Mu w stanie darować wszystko. i piosneczki na fortepian i hojnie używane kotły w mszach i jeszcze kilka innych spraw. Nie mam dostatecznego wykształcenia muzycznego aby dyskutować z autorytetami. Po prostu – lubię albo nie; podoba mi się albo nie podoba.
Ryszard Straus jest dla mnie równie trudny, jak Wagner ale niektóre utwory podobają mi się.
Przepraszam – miało być „msze” nie „masze”
Taką Maszę też można traktować użytkowo, coś porobi w kotłach na obiad i jeszcze kilka innych spraw załatwi…
Bobiku,
Może w „Tereso, zastanawiam się, czy rzeczywiście…”, mamy problem opisany przez Mariana Załuckiego ? Tak to mniej więcej wyglądało:
– zasta-nawiać,
– ……………nawiać,
– …………………….nawiać,
– ………………………………………..nawiać.
Jeśli by to ode mnie zależało – telewizje prześcigałyby się produkcjach programów ułatwiających pozbycie się chorobliwej agresji i innych szaleństw wobec obiektów zastępczych. Unikanie tej „operacji” nikomu nie służy, co mnie usprawiedliwia.
Pozdrawiam, Teresa
A u mnie kształcenie muzyczne ostatnio leży 🙁
Tylko mi fotografowanie w głowie. Ale słucham dużo.
PR i TVP poszły w zupełną odstawkę , czekam na lepsze czasy
Odszukałem pierwszą płytę Lizz Wright.
Robi dziewczyna karirę. Moja miłość od pierwszego usłyszenia. Kupiłem płytę tydzień po premierze.
Wiosna idzie i leci. Przed chwilą nad moim domem przelatywały ogromne klucze gęsi.
http://www.kulikowski.aminus3.com
Marku – piękne! Zawsze uwielbiałam te kolory przedwiośnia: szaroburość wyschłych traw plus błękity – tu akurat w stronę koloru gołębiostalowego (też ładne), ale czasem o tej porze tak intensywny kolor nieba się wyłania, że aż gębusia się otwiera. (Tylko tych gęsi nie widać 🙂 )
Z tym Ryśkiem Straussem to rzeczywiście trzeba się rozsmakować, i to najlepiej w wykonaniu dobrych niemieckich orkiestr…
Torlinie – co za trudne? Beethoven czy mój wpis? I dlaczego 🙂 , a nie 🙁 ?! 😆
„górna strefa stanów średnich”. to bardzo dobra strefa. 🙂
Wysoki poziom z miejscem na wyższy.
Pozdrawiam zasiadające grono. 😀
Foma! Ręce precz od Maszy!
Front wyzwolenia Maszy(n) żyje!
Torlin się cieszy, że za trudne, bo nie będzie musiał słuchać 🙂
Ale ja też preferuję instrumenty z epoki, na współczesnych mam problem z dotrwaniem do końca. Chociaż „rozumieć” to ja tam specjalnie nie próbuję… 🙂
PS
Dla Torlina cuś łatwiejszego 😆
http://www.youtube.com/watch?v=t8Ae91aMTBE&feature=related
Miasto-Masa-Masz(yn)a 😆
Tu uwspółcześniona wersja Cavaleria rusticana od naszego nowego blogowicza:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=119#comment-12942
Co do PS: w takich przypadkach to jedynie solo, i to a cappella 😉
U mnie co chwile klucze przelatują i gęgają .
Jest cudnie.
Zaraz biegnę po aparat.
Missa Solemnis Beethovena – jestem na etapie niedoceniania tego dzieła, po prostu mam niezbyt porywające nagranie i nie zachęciło mnie ono do szukania innych; na żywo nie słyszałem. Bardzo mi się podoba to co pisze PAK, tak jest rzeczywiście, że potrzeba czasem niezwykłego, natchnionego dyrygenta, skrzypka, pianisty – czyli artysty -aby utwór przemówił, ożył, wstrząsnął. Bywa też tak, że mistrzostwo artysty potrafi pociągnąć utwór wcale nie z najwyższej półki (lecz z tej średniej), dodać mu skrzydeł i umieścić w wyższych regionach czy sferach. Co się tyczy R.Straussa, którego muzykę (ale nie opery) lubię -polecam dobre nagranie ZYCIA BOHATERA (np.Zubin Mehta), myślę że to nagranie może spowodować polubienie Straussa. Pozdrowienia Piotr Modzelewski
Tak, czasem potrzeba dobrego dentysty, by ząb porządnie zabolał…
–
Lecą Beethonowe dźwięki
Słychać już Torlina jęki
Że mu z nimi jest za trudno
Zwrócił obiad, tak mu nudno
„Szaroburość wyschłych traw”
Pośród nich Torlina paw
Znalazł Hoko mu wnet Exit
No i Torlin resurrexit….
„Kolor nieba się wyłania”
Torlin dosyć ma słuchania
Znów „gębusia się otwiera”
Wieję stąd, niech go cholera….
Oczyszczania miasta służba
chciałaby już nie być dłużna
Torlinowi czyj to paw
zanieczyścił zieleń traw
Przez co trawy szarobure
zamieniają na miksturę
Zleją nią mu wycieraczkę
By miał chłopak w domu sraczkę
Hmm! 😯
Pośród szaroburej trawy
tkwi solenna misa strawy,
przez Torlina przepuszczonej
dla percepcji ułatwionej.
Torlin dla nas się wysilił,
więc doceńmy, moi mili,
że na naszą leży cześć
w trawie tak pożywna treść
W treści nutka, ćwiartka drugiej
pół marchewki, jakiś budyń…
Nasz bohater w środku lżejszy
przez co Ludwik ciut strawniejszy.
Ach, znęcacie się tak, chłopcy,*
Nad tym, komu Ludwik obcy,
Lecz powiedzmy, że ten grajek
Nie ze wszystkich bywa bajek…
*Bobik też chłopiec 😀
Ludwig to był kompozytor
Ludwik garnkom niedomytym
Daje czadu niczym ZOMO
Jak skarpetom proszek OMO…
Kierowniczka bajki prawi,
a tymczasem stado pawi
krzyk podnosi w Trybunale,
że podobno one wcale
do Ludwików nic nie mają
i Ludwigom żyć też dają. 🙂
Kto Ludwikiem płyn nazywał
Do zmywania – pewnie bywał
Na Ludwiga wykonaniach,
Kiedy ten na wszystkich paniach
zrobić chciał wrażenie sam
I grał im: pa-pa-pa-pam…*
*z V Symfonii
Ludwig?
Smędzi i pitoli
zeen od niego
Dodę 🙂 woli 😉
Ludwig dni przeżywa sądne,
gdy pomyli rondo z rondlem.
Ludwik zasię marszczy czółko,
gdy gar jeden myje w kółko.
Bajka bez Ludwiga
strawna jest w trymiga
zaś z kroplą ludwika
Becio szybciej zmyka
Jeden bryka,
Drugi bryka,
Wszystko przez tego Ludwika 😆
Każdy chętnie wokół fika,
Aż dostaną wszyscy bzika…
To ja Was pogodze
http://youtube.com/watch?v=6OMgsE7LdRE
Doda jest symfonią zeena!*
Zeen przy Dodzie zapomina
o naczyniach i o mszach.
Lecz uważaj zeenie, ach,
byś w swym uniesieniu świętem
nie był Dody dyrygentem
i finezją swej pałeczki
jej nie zmusił do ucieczki! 🙂
*Zakładam, że zeen czyta się z angielska. A jak właściwie jest naprawdę?
Isabellas Vocals Group
Albo Tercet Egzotyczny
Moje oczy stawia w słup
Mont Everest nasz muzyczny:
„Niebo skąpi suchej ziemi kropli deszczu” –
To nieprawdaż, będzie K2 w świecie muzy
A ja krzyczę do tekściarza: mój ty wieszczu!
Masuj uszy swoją pieśnią jak najdłużej!
Symfonie spal, spal, spal, spal, spal
Ludwig na pal, pal, pal, pal, pal
Gdy na stepach Azji,
braknie mu fantazji
by słuchaczy męczyć
można mu pal zmiękczyć
Biedny Ludwiś gorzko szlocha:
zeen i foma mnie nie kocha!
Cóż im ja niebożę winny,
Że gust oni mają inny?
Niech mnie nie słuchają wcale,
Ale niech schowają pale!
Cicho, Ludwig, siedź na słupie,
Nie nuć, a pal schow se w …
A fe, proszę komisarza,
Jak komisarz się wyraża 👿
„O, radości”, śpiewa Tercet
egzotyczną jakąś pieśń,
Isabelli zaś drży serce:
„zeen mnie wcale nie ma gdzieś!”
Do Nowych Blogowiczów: proszę się nie przerażać, my po prostu tak od czasu do czasu musimy 😀
Do Nowych Blogowiczów: proszę się nie przerażać, my po prostu tak witamy świeżą krew i odsiewamy mniej odporny element 😉
ps.
Pani Kierowniczko, przecież się nie wyraziłem. Dopowiedzenia należą do dopowiadającego…
Powiedzieć „schow se” też nie jest przesadnie eleganckie 😆
Ponoć musi to na Rusi,
lecz i w Polsce też się zdarzy,
zwłaszcza Starym Blogowiczom
(choć nie wszyscy tacy starzy…) 🙂
Jak Kuba Bogu. Ludwig też mnie przesadnie elegancko nie potraktował…
Pani Kierowniczko, mnie dziś wolno, bo mam zaświadczenie od lekarza. Muszę skopiować tak na oko z 50 milionów stron i gdybym przy tym nie mógł wierszykować, to na pewno bym z nudów umarł, albo i jeszcze co gorszego. 🙁
O szczególnej animozji fomy do Ludwiga wiadomo powszechnie (przynajmniej wsród Starych Blogowiczów), ale odwrotnie?!
Bobiczku, współczuję. Wolno, a raczej szybko 😀
No tak za nic to przecież nie miałby przechlapane 😉
Ale muszę przyznać rację Pani Kierowniczce, użycie publicznie słowa „schow” jest naganne, co potwierdzam stosowną samokrytyką…
„schow se” godne jest owcarka
wszak to gwara jest najczystsza
Tak jak: szparka sekretarka,
Tylko myśl jest nieco płytsza….
foma, nie naginaj się tak całkiem jak jaka trawa szarobura, przeproś tylko za c. Gdybyś powiedział „show”, to jeszcze by Cię chwalili, że języki znasz 🙂
Taką chciałem przyjąc linię obrony 😉 Ale noblesse oblige, czasem trzeba uznać swoje błędy i wypaczenia i samokrytycznie wypiąć się na klapsy 😀
Wolę szparką sekretarkę,
niż cholerną mą kopiarkę.
Przy niej mi się do łba pcha
rój słów na k, p i ch.
Apsik!
Apsik!
Kto się wypnie,
Weźmie klapsik! 😀
Pies na klapsy nie jest łasy.
Nie ma Pani gdzieś kiełbasy?
Albo szynki, która dla psa,
a nie dla jakiegoś klapsa.
Bardzo smaczna gruszka klapsa
Też na pewno nie jest dla psa? 😀
Przedszkole
J. Kaczmarski
W przedszkolu naszym nie jest źle
Zabawek mamy tutaj w bród
Po całych dniach bawimy się
W coraz to inny trud
Pani nam przypatruje się
Pilnuje, gdzie zabawy kres
W przedszkolu naszym nie jest źle
Kiedy się grzecznym jest
Bo jeśli nie, zaraz po pupach
Po pupach, po pupach biją nas
I krzyczą patrz szcze-, patrz szcze-
-niaku, gdzieś ty wlazł, albo po łapach
Po łapach, po łapach biją i
W kącie się łyka łzy
Za oknem tyle świata lśni
Do szyby więc przyciskam nos
Wszystkim zachwycałbym się, gdy-
Gdyby nie pani głos
Bo mamy w pociąg bawić się
Pani nas ciągnie tam i tu
I chyba sama nie wie, gdzie
Powtarza tylko – czu, czu, czu
My za nią potykając się
I na zakrętach lecąc w bok
Patrzymy, jak się pociąg rwie
Wołamy czu, czu! gubiąc krok
A pani ciągle biega i
Za nią już tylko jeden, dwóch
Bo reszta pod ścianami tkwi
Powtarza tylko czu, czu, czu
Pani się zatrzymuje zła
Pierwszego z brzegu łapie i
Tym pierwszym zwykle bywam ja
Bo jestem krnąbrny oraz zły
Więc zaraz da mi da po pupie
Po pupie, po pupie zbije mnie
Krzycząc, czemu szcze-, czemu szcze-
-niaku nie bawisz się
A ja z pociągu wypadłem tylko i
W kącie połykam łzy
Lecz nic nie mówię, cóż to da
Coś tylko we mnie w środku drży
W kąciku siedzę cicho, sza
Myślę, że smutno mi
Lecz z czasem minie też i to
W przedszkolu naszym tak już jest
Że zapomina się tu zło
Tu troskom szybki kres
I znów bawimy wszyscy się
Pod czujnym okiem pani i
W przedszkolu naszym nie jest źle
Szczególnie, gdy się śpi
~~~~~~~~~
Dobrze mi idzie solo & a cappella…
Jak się czas nam trochę dłuży
Dobry zrobić warto krok
Monty Everesty muzy
Wrzucić na muzyczny blog:
Wzniosła nuta, pewny krok
Tak, bo to hysteric rock!
Tu powiedzieć się nie boję
Ci artyści to Ich Troje!
Czy ktoś jeszcze kogoś zna
Z najwyższego pozioma?
Wszak od gruszek boli brzuszek –
stara mądrość to ludowa.
Szynkę pewnie pod fartuszek
przed psem biednym Pani chowa! 🙁
Bobikowi wśród młodzieży,
Dobry kalpsik się należy!
Nie dość, że Smadnego wącha,
Jeszcze klnie, jak szewc po kątach!
I w uśmiechu zęby szczerzy! 😀
Dla mnie zawsze lepsza gruszka
I nie noszę ja fartuszka!
Au, to jest unfair! Teraz muszę grać już nie na cztery łapy, tylko na sześć! Wątek Pani Kierowniczki już kontynuowałem, to teraz zeena:
Pan Hulewicz, pan Laskowski,
jeśli słucha ktoś staroci.
To był także poziom boski –
proszę spytać mojej cioci!
I Jędrzeja:
Na erupcje wyobraźni
i na roztrojenie jaźni
Smadny świetną jest odtrutką.
Ale wącham go malutko,
by zanadto się nie zbłaźnić!
Teksty pisze pewnie nogą
Gdy ją widzę, jest mi błogo,
Nogi nóg, głos jak u dziewic
Tak, to Gosia Andrzejewicz!
Czy ktoś jeszcze kogoś zna
Z najwyższego pozioma?
Brykajcie, drogie dzieci, ja do metra muszę,
Bo zaraz z mej redakcji do domu wyruszę…
Dobra, dobra! Nie z nami takie numery!
Sam się tłumaczę od czasu do czasu, że…wącham mało i niechętnie! 😉
Wracam do wątku P.K.
Każdy pies w tym miejscu wrzaśnie:
lepsza gruszka? Któż tak truje?!
Czyż, na Boga, bezkiełbaśnie,
marnie Ktoś ten wegetuje? 🙁
Ooo, w międzyczasie Pani Kierowniczka uciekła i kiełbasę na pewno ze sobą zabrała. A bez kiełbasy, albo chociaż nadziei na nią, to ja nad poziomy nie wylecę. 🙁
Kierowniczka prawdę mówi,
mięska bardzo (och!) nie lubi.
Na nic płacze, na nic krzyki,
zjada jarzyn dywaniki. 🙂
Zaczęło się…
A Sekretarz w lesie 🙁
Nic tu po mnie, jeśli jarzyn
bukiet chcą mi tutaj wręczyć.
Wolę o pasztetach marzyć,
niż się nad brokułem męczyć.
A że właśnie się rozstałem
z tą kopiarką, ach z tą wstrętną,
lecę popracować ciałem
gdzieś w terenie. Wodę mętną
pić z kałuży,ogon gonić
własny albo innej psinki
i ten straszny fakt przysłonić,
że nikt mi tu nie dał szynki. 🙁
Widzę, że wiosenne klimaty dotarły także na Dywan 😉 Pozwolę sobie i ja dorzucić 3 grosze:
Najpierw Torlin kufę wstawił
Blogowisko tym rozbawił
później była Masza z rana –
tak zaczęła się kaszana.
Wnet się zjawił znikąd paw
co zbeszcześcił czystość traw.
Zaraz za nim Ludwig sunie
Blogowicze jak po skunie
piszą coś o jakimś słupie
każdy dobrym rymem łupie.
Później nastał motyw gruszek
tych od których boli brzuszek.
A na koniec wjeżdża szynka-
Bobikowi cienknie ślinka.
Tak nam mija poniedziałek
z dobry rymem co kawałek 😉
Podsumowanie godne 😆
A ja teraz idę sobie na Filharmoników Monachijskich.
No tak, jedni sobie idą posłuchać a inni mogą tylko popatrzeć co ich niestety omija 🙁
http://www.beethoven.org.pl/
Moze nie adekwatne, ale..
http://www.youtube.com/watch?v=U79esEAO7kk