Return to Return: No Mystery
To było wydarzenie skazane na sukces, choć zwykle człowiek podchodzi do takich rzeczy z duszą na ramieniu: będzie tak wspaniale jak kiedyś? Artyści są w formie? Byli. Zagrali w Kongresowej fantastyczny koncert w ramach specjalnej trasy koncertowej. Return to Forever redivivius, w drugim, najbardziej pamiętnym składzie, czyli Chick Corea, Al DiMeola, Stanley Clark i Lenny White. To ten skład nagrał najsłynniejsze płyty: Where Have I Known You Before (1974), No Mystery (1975), Romantic Warrior (1976). Fragmenty z nich grał i teraz, w sposób bardziej dojrzały, czasem w nieco innych aranżacjach, z bardziej zaawansowaną elektroniką, a przy tym perfekcyjnie zgrani, jakby nie spędzili tych 25 lat osobno.
Pamiętam świeżość, jaką wniósł ten zespół. Mówiąc o nim często używa się etykietek jazz-rock, fusion (co oznacza mniej więcej to samo) czy funk. Mówi się też, że Coreę do nagrywania takich w bardziej popularnym guście utworów skłoniło jego zainteresowanie scjentologią i w związku z nią chęć nawiązywania kontaktów z ludźmi. Ale zawsze miałam wrażenie, nawet słysząc jego wczesne, bardziej awangardowe nagrania, że jest to ktoś niesłychanie komunikatywny. I w kolejnych tworzonych przez siebie grupach roztaczał swój szczególny, niepowtarzalny urok dużego dzieciaka o absurdalnym poczuciu humoru, rozsiewał charakterystyczne ozdobniki w guście latynosko-hiszpańskim. I to właśnie, wprowadzenie takich elementów do jazzu było dla mnie czymś daleko bardziej zauważalnym i istotnym niż zbliżenie do rocka, które przecież zaczęło się wcześniej, od Milesa Davisa i Herbiego Hancocka, z którymi Chick zresztą współpracował. Płyty Return to Forever były pełne żywiołowej radości i nieprawdopodobnej energii.
Energia i radość są w ich grze obecne nadal. W pierwszej części grali repertuar z większą obecnością elektroniki; w drugiej zabrzmiały w dużej mierze akustyczne, z udziałem fortepianu i kontrabasu, fragmenty z płyt No Mystery (tytułowy utwór jest jednym z moich ulubionych) i Romantic Warrior. Każdy z muzyków zaprezentował się też w solówce, i, ciekawy szczegół, każdy (z wyjątkiem oczywiście perkusisty) zaprezentował w swojej improwizacji jakąś małą choćby aluzyjkę do dzieł muzyki poważnej (ciekawe, czy na sali jeszcze ktoś to zauważył): DiMeola – do Preludiów Villi-Lobosa, nieprawdopodobny wirtuoz Stanley Clarke na akustycznym kontrabasie – do Suit wiolonczelowych Bacha, a sam Chick – do ulubionej muzyki XX wieku, od Bartóka poprzez Messiaena po Weberna… DiMeola w wywiadzie udzielonym Markowi Duszy z „Rzeczpospolitej” powiedział: „Od innych zespołów jazzowych różniliśmy się w ten sposób, że nie graliśmy jazzu. Było to połączenie rocka i jazzu określane jako fusion. Improwizacje jazzowe, ale brzmienia rockowe. Natomiast struktura utworów wywodziła się z muzyki klasycznej”. Ciekawe…
A dlaczego taki tytuł wpisu: bo zawsze uważałam, że tytuł No Mystery świetnie oddaje to, co istotne dla tej muzyki: nie ma w niej tajemnic, jest po prostu wspaniała zabawa.
Komentarze
Droga Pani Doroto, padam na kolana przed Pani niestrudzoną pracowitością. Ledwie zdołałem ochłonąć po Krakowie i po niezwykle ciekawym Sefaradzie – a tu trach! – Return to Forever…
Tematy poruszane w Krakowie bardzo mnie interesują – ale dopiero teraz zaczynam je zgłębiać, toteż jako ciemna masa nie mogę brać udziału w dyskusji ale z wielką uwagą przeczytałem dwukrotnie wszystkie wpisy. Trochę żałuję, że Chick Corea może zakończyć tamten, tak ciekawy, temat kultury zydowskiej – ale mam nadzieję, że jeszcze powróci nieraz.
Dziś zdobyłem koncerty Mozarta w wykonaniu Carmignoli pod Abbadem, które Pani ostatnio polecała. Rzeczywiście piękne nagranie. Mam kilka nagrań tych koncertów, dotąd najbardziej lubiłem nieznany holenderski zespół muzyków, grających także na instrumentach z epoki; to nagranie sprawia mi tyle samo przyjemności. Jeszcze raz dziękuję za Kraków.
Ze syćkik returnów to jo najbardziej lubie „River of No Return”. Ale ten return, o ftórym Poni Dorotecka opowiedziała, tyz pikny! 🙂
Oj pikny, pikny. W ogóle tyle tych pikności, że nie wiadomo, za którą najpierw się złapać. Dziś drapię się w głowę, czy do Kongresowej na Bobbiego McFerrina, czy na Rynek posłuchać rodziny Saluzzich… A to sam jazz i okolice, a i w poważce się tyle dzieje – zaczyna się Letnia Akademia Muzyki Dawnej, trwają Ogrody Muzyczne na dziedzińcu Zamku Królewskiego i Festiwal Mozartowski… W głowie się może zakręcić od tego wszystkiego, i jak tu nie wrzucać często wpisów? 😀
Pani Kierowniczko, na Bobika! Znaczy, McFerrina. Jak Pani Kierowniczka lubi kontaktywnych i rozbrykanych i jak ma Pani w duszy własny szczeniaczy zakątek, to jest duże prawdopodobieństwo, że na McFerrinie będzie się Pani świetnie bawić. No, chyba że akurat w ogóle by nie był rozbrykany, ale nie bardzo w to wierzę. Szczeniak w duszy zawsze jakimś boczkiem wylezie. 😆
A o takich rzeczach jak Corea nie mogę pisać, bo mama mi nie pozwala. 🙁 Z czystej zawiści! Siedzi w kącie jak napuszona wrona i mruczy coś pod nosem, że wtedy, kiedy ona powinna była chodzić na takie koncerty, to nawet zdobycie płyty graniczyło z cudem, najwyżej coś się z Trójki przegrywało, a teraz już i obowiązki nie pozwalają i motywacja nie taka. No dobra, ale co ja temu jestem winien? Czasem nie lubię mamy! 👿
Bobiczku, poliż mamę po nosie, bo biedna 😉
Z Bobikiem 😀 McFerrinem ja już też się nieraz bawiłam. Np. śpiewając z całą Salą Kongresową Ave Maria, podczas gdy on śpiewał Preludium C-dur Bacha… To był w ogóle bardzo śmieszny koncert, nawet są kawałki na tubie:
http://www.youtube.com/watch?v=A_iJr8mTg_Y
Aha – nie pochwaliłam się 😉 Wczoraj na koncercie przez chwilę przede mną siedział Bobby McFerrin! Przyszedł na kolegów, tak się koncertem cieszył, że aż nie usiedział i w końcu poszedł bliżej 😀
Przepięknie się uśmiecha…
No. to teraz już Pani mamę załatwiła na ament. Zawsze chciała znaleźć się na tyle blisko McFerrina, żeby go poprosić o adres dentysty. 😀
Tej linki z Kongresowej nie znałem, ale jeszcze raz mi ona potwierdza, że to ktoś ze szczeniaczej braci. 😀
Nie wiem, Bobicku, jak dlo nos, psów, ale dlo koni, to wiem, ze wse najlepsym doktorem to bedzie doktor Hakenbusz!
http://www.farma.topus.pl/bracia_marx/film/dzien.php
😀
Muzyka – Bronislau Kaper 😉
A z Ave Maria to był ten numer:
http://www.youtube.com/watch?v=PgvJg7D6Qck&feature=related
Pani Kierowniczka pewnie była jedną ze wspomnianych przez McFerrina „section leaders” w Kongresowej 😉
E tam. Były na sali lepsze głosy, np. Małgorzata Walewska 😀
Ale się McFerrinowi w Kongresowej trafiły chórki, szczęściarz z niego 😆
Pani Doroto ! Oni wrócili – ale wróciło też polskie Laboratorium – jako Laboratorium SL. W listopadzie zr wystąpili w kwartecie na kaliskim Festiwalu Pianistyki jazzowej, w lutym w Bielsku – Grzywacz i Stryszowski ze Ścierańskim i dookoptowanym Grzybem w doskonałej formie – to co wyczyniają na estradzie super a odkąd dołożył się z gitarą Marek Raduli – w ogóle jest malinowo – także swego nie znacie cudze chwalicie. W mieście Łodzi – trudnym od zawsze dla artystów – w ostatni czwartek słuchało Laborki pod siódemkami ze 30 osób i nie wszyscy chyba wiedzieli co jest grane – ale ja miałem radochę nie z tej ziemi. W porównaniu z latami 70-tymi i 80-tymi instrumenty są jednak o niebo lepsze – tego co teraz potrafią zdziałać ci muzycy na żywo nie da się porównać nawet z remasterowanymi nagraniami jakie wydał w 10-płytowym boxie MMP. Proszę zapolować na laborkę na żywo gdzieś w Polsce i dać świadectwo. My Polacy nie gęsi swojego jazz-rocka tyz momy a że Grzywacz z Zakopanego rodem to góralskiego idiomu w tej muzyce nie brakuje – trzeba się wsłuchać w te brzmienia. Częściej ostatnio myślę że Weather Report było amerykańskim Laboratorium niż odwrotnie – kiedyś któryś z krytyków nieudolnie komplementował tak tę grupę.
Owcarku, tylko Hackenbush? 😯 Czyżbyś zgubił albo wyrzucił adres Doktora Dolittle?
Witam macias1515! Bardzo ciekawe to, co Pan pisze. Jak spojrzałam na te nazwiska, od razu skojarzyła mi się Muzyczna Owczarnia w Jaworkach – i widzę, że słusznie, bo Laborka będzie tam grała w grudniu (Raduli jest jednym z najbliższych przyjaciół Owczarni):
http://muzycznaowczarnia.pl/koncerty.htm
Ja kiedyś napisałam o tym miejscu:
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3345990
Pani Kierowniczko, ja chwilami już w ogóle tracę orientację. Jak tu leci najpierw o gotowaniu, a wkrótce potem o owcach, to przepraszam, na którym blogu ja właściwie jestem? 😆
Bo tu jest braterstwo trzech blogów 😆
To idę na Bobika… 😉
macias1515,
a miałem pójść, tylko musiałem wyjechać 🙁 Laboratorium to znakomita grupa i muszę się zakręcić za nagraniami nowszymi od swoich czarnych płyt…
P.S.
Hmm, czy nick ma coś wspólnego z pewną TV?
Macias to również nazwisko pewnego łódzkiego śpiewaka operowego, ale nie podejrzewam 😆
A ja z koncertu. Ech, Bobik ci to był, Bobik… aż palce świerzbią, żeby nowy wpisik zrobić. Ale codziennie wpisy? Czy to uchodzi? No i jak to wygląda, jest wpis, a pod spodem tylko kilkanaście komentarzy 😉 😆
Paaaaani kochana, jakże to tak? O Bobiku chce Pani nie napisać? Złociutka, no nieeeee bądźże Pani taka! 😆
A jak wpisów za mało, to ja mogę szybciutko dorobić. 😀
Hau!
Hau, hau!
Hau, hau, hau!
Wystarczy, czy robić dalej? 😀
A były dzisiaj na koncercie jakieś chórki z udziałem Pani Kierowniczki?
O, przyszła druga zmiana. 🙂
Beato, komentujmy do upadłego, żeby Kierownictwo było zadowolone ze wskaźników. Może wtedy nagrodę jaką przyzna. 🙂
Na przykład nagrodę w postaci wpisu o Bobiku McFerrinie 😉 Znaczy się idziemy na 200% normy?
Nooo… wiedziałam, że na osoby na literę B na pewno mogę liczyć 😆
Dokładnie o tej nagrodzie myślałem. Dla takiej nagrody to mogę nawet iść w procenty. Lecę po holajzę i butelkę czerwonego. 🙂
To i ja coś sobie naleję… 😉
Pani Kierowniczko, my tam nie bedziemy robić z siebie B-ohaterów Pracy. Na B dzisiaj wyczytywali, to wzielimy gumiaki i poszlimy na zakład. 🙂
Ja póki co sączę herbatę jaśminową (za to z kubka Polityki, który wciągaaaa) 🙂
Czy wolno sączyć herbatę jaśminową w godzinach pracy? 😯
Jak nie wolno, to trzeba szybko 😉
Beato, Kierownictwo pogania!
W gumiakach to rzeczywiście trzeba wysączyć szybko, tak żeby Kierownictwo nie przyuważyło, bo będzie po premii 😉
Kubeczek już znika w kieszeni drelichowych roboczych spodni 😉 Czy tutaj ktoś wspominał o jakiejś herbacie? Kiedy wszyscy tak ciężko pracują?
Zdejmij krawat, włóż reformy,
wyrób 200 procent normy!
No co jest, dopiero się przyszło do roboty i już się przerwy robi? Zadne tam na papieroska! Krzywa czeka! 🙄
😆
Pisze się… 😉
http://img232.imageshack.us/img232/2778/13mu0.jpg
Niech sie pisze, bo premia sie należy. Zaczelimy zmianę o 23.10. Było wtedy 20 komentarzy. Tera czyli na moment bieżący som 42. Jak to nie jest ponad 200 % normy, to ja jestem Owczarek Podhalański. 😀
😆 😆 😆
To już 44, zawsze do usług 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=2mK13tSH2JQ&feature=related
44? Beato, tylko nie róbmy dziadostwa! Niech już nawet będzie drożej, byle porządnie! 😀
Bobiku, słowo „tanie” to tylko chwyt reklamowy 😉