Koniec świata w Zgorzelcu
Pisałam – i tu, i nie tu – o kompozytorach w Terezinie, którzy w rzeczywistości hitlerowskiego obozu tworzyli i wykonywali swoje dzieła. Teraz przypomnę o rzeczywistości nieco podobnej, choć mającej miejsce w stalagu, obozie jenieckim, w styczniu roku 1941. A dotyczyła ona jednego z najwybitniejszych twórców drugiej połowy XX wieku – Oliviera Messiaena.
Na początku wojny został zmobilizowany. A raczej, jako że miał słaby wzrok, służył w wojsku jako pielęgniarz. Wzięty do niewoli w 1940 r. w drodze z Nancy do Verdun, 30-letni kompozytor został z innymi jeńcami przewieziony do Stalagu VIII A w Görlitz i traf chciał, że znalazł się tam ze swoimi kolegami z wojska – wiolonczelistą Etienne’em Pasquier i klarnecistą Henrim Akoką. Na miejscu okazało się, że w baraku na pryczy nad wiolonczelistą leży skrzypek, Jean Le Boulaire (był to jedyny z tej czwórki muzyków, który nie pozostał po wojnie w tym zawodzie; stał się aktorem i występował pod pseudonimem Jean Lanier).
Inspiracji do powstania jednego z najbardziej dziś znanych dzieł Messiaena, Quatour pour la fin du Temps (trudno powiedzieć, jak to przetłumaczyć; Kwartet na koniec czasu, czasów czy wręcz koniec świata?), było wiele. Jedna z nich – to śpiew ptaków (przez całe życie jedna z najważniejszych muzycznych inspiracji Messiaena): kompozytor zapragnął napisać utwór na klarnet dla przyjaciela, wykorzystujący ptasie motywy. Powstał solowy utwór L’abîme des oiseaux, który – co ciekawe – jest świadectwem współpracy z przebywającym w tym samym stalagu Polakiem Zdzisławem Nardellim (późniejszym reżyserem Polskiego Radia), autorem wiersza pod tym samym tytułem: Otchłań ptaków – ciekawe wspomnienie znajdziemy tu. Klarnecista miał ze sobą swój instrument. Natomiast dla pozostałej dwójki muzyków trzeba było instrumenty zdobywać. Wtedy powstało krótkie trio dla klarnetu, skrzypiec i wiolonczeli, które również weszło do Kwartetu jako Intermedium. Wreszcie powstały kolejne części z udziałem fortepianu. Prawykonanie całego utworu odbyło się 15 stycznia 1941 r. Ilu jeńców-widzów było obecnych – różne liczby podają źródła, od 400 po 5000. Wiolonczela Etienne’a Pasquiera miała tylko trzy struny, pianino, na którym grał kompozytor, było totalnie rozstrojone – ale grali i ponoć całkowicie zaczarowali publiczność.
Inspiracją religijną była Apokalipsa św. Jana, a zwłaszcza anioł wieszczący koniec czasu. „Brak pożywienia powodował kolorowe wyobrażenia: widziałem tęczę Anioła na niebie i różne zestawienia kolorów” – wspominał kompozytor. Chodzi o anioła (10.1) „zstępującego z nieba, odzianego w obłok, z tęczą wokoło głowy, którego oblicze jaśniało jak słońce, nogi zaś jego były jak słupy ognia”. Zebranym na koncercie tłumaczył, że „koniec czasu” nie jest żadną aluzją do sytuacji, w której się znaleźli. Że odnosi się do słów Apokalipsy, w których ów anioł z tęczą „poprzysiągł na tego, który żyje na wieki wieków, który stworzył niebo i to, co w nim, i ziemię, i to, co na niej, i morze, i to, co w nim, że to już długo nie potrwa”. Że dokona się tajemnica Boża…
Część tych szczegółów poznałam dzięki wypowiedzi znakomitego francuskiego klarnecisty Michela Lethieca, który znał tych muzyków osobiście. Przyjechał do Warszawy, by zagrać Kwartet z Kubą Jakowiczem, Andrzejem Bauerem i Janem Krzysztofem Broją w ramach Ogrodów muzycznych. Niestety, akustyka namiotu na dziedzińcu zamkowym nie sprzyja takim występom, ale i tak było to przeżycie – jakim jest zresztą każde chyba wykonanie tego wyjątkowego utworu.
Jeszcze ciekawostka: mamy w tym roku (będzie 10 grudnia) setną rocznicę urodzin Messiaena. Z tej okazji 15 stycznia na miejscu dawnego Stalagu VIII A wykonano Kwartet. To było wielkie przeżycie dla wszystkich… A przez cały rok różne akcje i atrakcje ze strony stowarzyszenia powstałego specjalnie na obchody:
http://www.messiaen.themusicpoint.net/
Nie pozostaje nam nic innego, jak posłuchać tej muzyki. Oto część pierwsza – Liturgia kryształu. Druga – Wokaliza dla Anioła, który ogłąsza koniec czasu. Potem są wymienione wcześniej utwory – Otchłań ptaków i Intermedium, po nich przychodzi istna chińska tortura cierpliwości dla wiolonczelisty i pianisty – Pochwała wieczności Jezusa. Nie mogłam znaleźć charakterystycznej kolejnej części: Danse de la fureur, pour les sept trompettes (Taniec gniewu – a może furii? – na siedem trąbek) wykonywanej unisono przez wszystkie instrumenty. Jeszcze następna, Fouillis d’arcs-en-ciel, pour l’Ange qui annonce la fin du Temps – Gmatwanina barw tęczowych (też nie ma dobrego polskiego odpowiednika) dla Anioła zwiastującego koniec Czasu, i wreszcie kolejne ćwiczenie cierpliwości, tym razem dla skrzypiec i fortepianu: Pochwała nieśmiertelności Jezusa.
Komentarze
… otóż nie chodzi o instrumenta i ich jakość (często akustyka sali i te inne okolicznosci przyrody przeszkadzają muzycznemu uchu), ale werwa, duch, i publiczność, która „współgra” z wykonawcą. I to są świetne koncerty.
Wykopuję się do wyrka – chciałam tylko napisać po przeczytaniu wpisu Kierowniczki, bo jak wiecie, ja nie z tych wyrafinowanych muzycznie, ale swoje wiem 😉
Ja też kończyłem Hoffmanową w Warszawie.
Torlinie, a co to ma do Messiaena? 🙂
Bardzo dobrze jest, gdy wie się…
Torlinie, ale czy byles prymuska?
Ktoś tu nam chce wmówić, że Torlin też była kobietą 😆
A co w tym złego? Bycie kobietą zdarza się nawet w najlepszych rodzinach 😆
Złego – nic. Ja tylko nie wiem, czy Torlinowi by się to podobało 😉
Jak się coś ustali jako fakt historyczny, to zainteresowany/a nie ma nic do gadania 😀
No to ustalmy w końcu kto tę Hoffmanową wykończył i przejdźmy do wykańczania Messiaena – przynajmniej będzie jasne kto, gdzie i kiedy 😉
Będzie jasne, jak inspektor Pak przedłoży raport ze śledztwa.
Zwracam jedynie uwagę, że Torlin „kończył” a nie „skończył” Hoffmanową. Znaczy Hoffmanowa wciąż niedokończona 😉
Niedokończona Hoffmanowa… 😆
To teraz czekamy na jej opowieści 😉 Może w śledztwie będzie rozmowna 😎
E.T.A. Hoffmann też była kobietą? 😯
E, nie sądzę, żeby coś wyśpiewał/a. Jak Torlin tyle lat ją kończył i nie dokończył, to musi twarda sztuka. 🙂
Aż przeczytałem drugi raz wpis w poszukiwaniu tej Hoffmanowej… Torlin ma chyba otwartych kilka zakładek w przeglądarce z różnymi blogami i od czasu o czasu wpisuje komentarz nie tu, gdzie trzeba… 🙂
Zaś co cierpliwości muzyków w Kwartecie, to bym powiedział, że potrzebna ona bardziej tym, którzy w danym fragmencie nie grają i muszą spokojnie usiedzieć… tym, co grają, czas chyba prędzej zleci…
Hoko, Hoffmanową zaczęto kończyć na tym blogu, wczoraj, ale o takiej porze, że spały już budziki, organa ścigania i większość potencjalnych świadków. Tylko Quake niezmordowanie udzielał porad prawnych. Z którego to niezmordowania zresztą wynika, że on nie może być mordercą. 😀
Hoko, to nie tak. Gra to jednak wysiłek fizyczny (muzycy często mawiają: robimy za fizycznych 😉 ), a w przypadku takich utworów jak ten – wysiłek emocjonalny. Zwłaszcza w tej wiolonczelowo-fortepianowej Pochwale wieczności Jezusa, w której, jak możemy powyżej usłyszeć, tempo jest maksymalnie wolne i trzeba się w nim utrzymać – to czasem też męka 🙂
Bobiku, TY wiesz najwyrazniej cos wiecej w sprawie Torlina i Hoffmanowej, widac jak na dloni! 😀
Jak na dłoni, to na pewno nie mojej. Z natury nie posiadam. 😀
Ale możemy być pewni, że Bobik z-łapie kogo trzeba…
Podejrzanego juz przeciez mamy?
z-łapie, jak mu kto śledztwa nie ze-psu-je 😀
babo, podejrzany to za mało, trzeba jeszcze złapać jakiegoś dowoda. 🙂
Dowody mogą być w skrzynce na listy… Kto ma, niech sprawdzi. Ewentualnie pod wycieraczką 😉
Tak się właśnie zastanawiam czy można być niezmordowanym mordercą (12:11)… 😉
Brawo Bobiku, mnie się blogi nie pomyliły, Hoko nie umie szukać, to było po prostu do poprzedniego wpisu Pani Kierowniczki. A Hoffmanowa jest najstarszym liceum warszawskim.
Można mnie podejrzewać, że jestem kobietą, gdyż Hoffmanowa przez większość swojego istnienia była szkołą dla panien z dobrego domu. A mnie to nie przeszkadza.
Foma – niestety skończył, i to jeszcze za Gomułki (ja wiem, że tak długo to ludzie nie żyją, ale mnie się udało).
Znaczy się Hoffmanowa jest skończona… 😉
Pod wycieraczką leży jakiś klucz, ale nie mogę rozpoznać, czy on jest dowodem, czy kobietą 😯
Uwaga: klucz przyznał się, że nie jest Torlinem, ergo nie jest też kobietą, czyli musi być dowodem. Może to jest klucz rzucony w morze? 😯
A u mnie tylko kurz, czy to cos oznacza???
Torlinie, czy to ja nie umiem szukać, czy to Ty dodajesz komentarze ni w pięć ni w dziewięć? 🙂
Skutkiem czego, tym razem, gadamy o Hoffmanowej (kimkolwiek by ona nie była) miast o Messiaenie…
Trzeba wytrzeć kurze, bez względu na to, czy kura skończyła, czy nie. 🙂
Hoko, Messiaena się nie czepiamy, bo chwilowo nie jest podejrzany. 🙂
Czy ktoś zabrania o Messiaenie? Ja popieram 🙂
Torlin, no jak za Gomulki, to Helene D. mogles znac, i Anie Ch, i Julka B. i Danke Szcz. Ja ich akurat znam wszystkich dlatego, ze byli kolegami z klasy Helenki, a te poznalam jak miala 16 lat. I o pani Holzerowej wiele slyszalam.
To Pani Kierowniczka Messiaena jednak uważa za podejrzanego? 😯
Messiaen to chyba raczej w kategorii ofiary, bo juz nie żyje 🙁
O, Messiaen to sie sam broni 🙂 . Podsuniete przez Pania Dorote fragmenty tak mnie ustkrzydlily, ze polecialam szukac w plytotece, co tam jeszcze mam.
Pani Kierowniczko, w wirtualu to nie ma znaczenia. Bacha też możemy zacząć podejrzewać, jak bardzo zachcemy. A proszę sobie przypomnieć, kto z reguły jest podejrzany dla Komisarza? 🙂
Ja tam już wolę nie wymieniać tego nazwiska… 😆
Bach jest poza podejrzeniami. Z klucza 🙂
No kto jest z reguły podejrzany…? 😆 No…?
Pani Kierowniczko, może Pani jakiś rebus czy kalambur podesłać… Wszelkie zgłoszenia pozostaną anonimowe.
Ja już nawet wpis poświęciłam – i nic… 🙁
Ludzie, czy ŁotrPress nigdy wam nie mówi, że za szybko wpisujecie?! Bo ja nie nadążam wszystkiego czytać!!!
BEETHOVEN ! There! 😉
Eee… wyważyła otwarte drzwi 😛
Ja a propos Messiaena. To zdumiewające jak ograniczenie środków nie wpłynęło na jakość dzieła, a może nawet przeciwnie: ograniczenie miało wpływ na ideę utworu. W każdym razie wykonał to prawdziwy artysta; dzięki temu utwór pozostał świeży. Jednym z przykładów takiego ograniczenia jest koncert fortepianowy na jedną rękę Ravela, napisany dla jednorękiego pianisty. I też powstał świetny utwór.
A teraz Bobiku, Fomo, Babo, Heleno gawędźcie dalej – doskonale sie to czyta.
Ale jak już się zaczęło tak ładnie o Messiaenie, to może dalej… tylko przez parę najbliższych godzin beze mnie 🙂
Kierowniczki nie ma, myszy tańcują?
Drzwi wyważone! 😉
kierowniczka to chyba żyje już tylko wirtualnie! A może by mnie tak w realu odwiedziła
Alicjo, wywazylas te drzwi i co? Wszyscy wyszli? 😯
Co ja narobilam???
Ufff 😀
Natłuściłaś, babo 🙂
Ale i pięknie odchudziłaś. Durnam, aż sinam, nie należało wyważać drzwi, bo wszyscy poszli słuchać Beethovena, zamiast się – czasami choćby, udzielać na blogu 😉
Jeżeli wszyscy wraz poszli słuchać B., to Komisarz będzie miał ułatwione zadanie. Aresztuje za jednym zamachem cały Układ. 😀
Dzień dobry wieczór.
Okazało się, że za prędko wyjechałem z Sopotu.
Kto ma możliwość pójścia na następujący konzert (mojego szkolnego kolegi), tego gorąco zachęcam:
SOPOT MOLO JAZZ FESTIVAL
Koncert – Wojciech Staroniewicz African Sound & Visual Project
Sobota 2 sierpnia godz 20.00
„African Sound Visual Project – Połączenie żywej muzyki, wystawy prac i projekcji multimedialnej. Koncert muzyki inspirowanej pracami Agnieszki Ledóchowskiej ktore powstały przy współpracy Kate Chmela-Jones , Polki na stałe mieszkającej w Afryce Południowej, wykładowcy na wydziale Grafiki i Sztuk Wizualnych w Vaal University of Technology.
Pokaz wzbogacony będzie vizualizacjami mulitimedialnymi Rafała Chomika i Adama Przybysza.
Do wspólnego grania utworów zawierajacych się stylistycznie w szeroko pojętym idiomie muzyki jazzowej i etnicznej, Wojciech Staroniewicz zaprosił muzyków ze środowiska trójmiejskiego:
Janusza Mackiewicza (gitara basowa), Michała Gosa (perkusja), Dominika Bukowskiego (vibrafon, marimba), Kubę Pogorzelskiego (afrykańskie instrumenty perkusyjne) oraz saksofonistów: Przemka Dyakowskiego, Darka Herbasza i Irka Wojtczaka.”
Wklejony tekst: autor Mysza (też szkolny kolega).
W tajemnicy mówię, że Układ – to ja, bo kto rządzi, jak nie sekretarz?! Tylko o tym cicho-sza! 😉
Cholerka, kotlety się palą, lecę do kuchni!
Dobry wieczór, wszystko się wydało 😆
Moguncjuszu, jak tam Sopot? Stonka pewnie taka, że przejść nie można…
Hej, łabądku! Kim jesteś, bo nie rozpoznaję? 😀
Pani Kierowniczko,
sam byłem zdziwiony, ale stonka w tym roku nie obrodziła (conajmniej w Sopocie)!
Co był przyczyną tego, dla mnie idealnego, „luzu” w Sopocie nie wiem, może pogoda? (nam odpowiadała), ceny? (nam też nie odpowiadają!), afera „sopocka” (wątpię).
Ja optuję za tym drugim 🙁
Coraz mniej ludzi stać…
A ci których stać, wolą się nie afiszować z wydatkami, bo mogą pójść siedzieć…
Tzn. stać ich na to, żeby móc siedzieć? 😯
Chyba za bardzo skróciłem. Bo boją się, że mogą pójść siedzieć. 🙂
E, to już nie ma takiej ładnej gry słów 😆
Mogą posiedzieć na koncercie? Mogą. A obfitości stonki w Sopocie nie posłużyła propaganda żurnalistów (plaże za specjalną opłatą, molo, ceny horrendalne, Egipt tańszy a słońce pewniejsze)
Ale czy to nie jest prawda? 😀
Witojcie! Ten wpis Poni Dorotecki jest kolejnym dowodem na to, ze ptoki som znakomitymi muzykami, ftórzy piknie inspirujom muzyków ludzkik. Ciekawe ino, cy takie boćki, co ino kle-kle ryktujom, tyz mogom ludzkik muzyków zainspirować? Moze perkusistów? 🙂
O, to na pewno 🙂
Przed laty slyszalam w radio utwor? kompozycje? australijskiej bodajze kompozytorki, ktora umiescila kilka wron w kontenerze na smieci i wydawane przez ptaki odglosy utrwalila na tasmie!
Ostatni album portugalski: Leiria, Batalha, Tomar 😀
Warto było jeszcze trochę poczekać ze snem aby obejrzeć te świetne zdjęcia. Wielkie dzięki. A co do Sopotu – to już od paru lat w lecie u nas (tj. w Trójmieście) jest całkiem przewiewnie i o żadnej stonce nie słychać. Kto już był w Sopocie – za mniejsze pieniądze (o wiele mniejsze) woli spędzić 2 tygodnie na Wyspach Kanaryjskich, w Maroku czy Egipcie. Okropna drożyzna wymuszona jest podatkami, którą sezonowi przedsiębiorcy muszą płacić przez rok cały. A kto nie był – tym bardziej woli pojechać dalej i taniej.
No, ładne rzeczy się w tej Portugalii działy. Pani Kierowniczka w delirii jakąś batalię prowadziła i to marnie na dodatek. Aż dziw, że mimo tych ekscesów zdjęcia takie ładne wyszły. 😆
Dlaczego mój oleander nie pachnie? 😯
O, jeszcze ktoś nie śpi? 😯 Jak miło 🙂
Oleander, Bobiczku, pewnie nie pachnie, bo nie jest u siebie (?)
Jak nimo fto nom zaśpiewać „A-a-a kotki dwa”, to skutki som takie, ze nie śpimy 🙂
Wiadomo, po co ktoś nie śpi. Zeby komuś drugiemu też nie dać spać. 😀
A tego oleandra ja podejrzewam raczej o mutanctwo, czyli należenie do jakiejś odmiany „ulepszonej” i zapachu pozbawionej. 🙁
Owcarku, ale moglibyśmy zaśpiewać w duecie „a-a-a pieski dwa” 😀
Luli-luli-luli,
Śpią już pieski dwa,
a za chwilę także
przysnę sobie ja 😀
Ino dalej sło: „saro-bure obydwa”, a tutok ani ty, Bobicku, ani jo takiego koloru nimom 🙂
Owcarku, ale gdyby nasze kolory zmieszać, to mogłoby wyjść coś zbliżonego 🙂
Zastanowiłem się jeszcze nad Pani Kierowniczki interpretacją niepachnienia oleandra i stwierdziłem, że przeczy ona całemu mojemu krótkiemu doświadczeniu życiowemu. Ja pachnę psem również jak nie jestem u siebie. 😀
Ale pies to nie roślinka 🙂
To idę śnić o tych szaroburych 😀
Dobranoc!
Dobranoc bez dodatków. Przeprowadzali mi dziś odpchlanie, więc nie mam nawet czego na noc życzyć. 🙁
No i pospali się… a tu człowiek jeszcze na nogach 😯
Podobno taka godzina nie istnieje, więc po cichutku, na palcach….branoc, pchły na noc 😉
Haloooo, pobudka na Dywanie! 🙂
No dzień dobry 🙂
Dziś zaćmienie słońca – może choć na chwilę przestanie być tak gorąco? 😉
E, na to bym nie liczyła… 😆
Deszcze i ochłodzenie zapowiadają natomiast na weekend 🙁
Czyli tradycyjnie 🙂
No tak, żeby tylko nam za dobrze nie było 🙁 😉
Pogubiłem się i nie rozumiem, co się w Firmie dzieje. Czy Hoko przestał być budzikiem i Quake awansował na jego miejsce, czy może mamy teraz budzików dwóch, czy też jest to jakieś zastępstwo urlopowe? 🙂
Ja myślę, że Hoko z wrodzonej przekory przestał być Budzikiem w momencie, kiedy został nim nazwany… 😆
Ale nie szkodzi, i tak go lubimy 😀
A jak Quake też lubi tę rolę, to why not? Przecież bronić nie będę 😀
Jak to, tak wszystko na żywioł? 😯 A gdzie decyzja o awansie, podpis, pieczącha, podwyżka? Quake, podwyżkę dostałeś? 😀
Bobik, ja to pro publico bono robię 🙂 Żeby Towarzystwo dnia nie przespało 😉
Tu raczej klapa, rąsia, buźka, goździk, żeby zacytować dzieło jednego z Szanownych Tutejszych Sąsiadów… 😆
Quake, jak dzień do duszy, to czasem lepiej go i przespać. 😉
Pani Kierowniczko, to znaczy że psy tu nie mają szans na awanse. Ani klapy, ani rąsi, ani buzi. 🙁 Pro publico owszem, posiadają, ale jak do tego przypiąć goździk? 😯
Ale mają pyszczki! I łapy! I kudełki… 😀 Goździk można zatknąć za obrożę, jeśli się nosi, albo w dredy wpleść 😉
Tak, tak… Wplecenie goździka w dredy jest najlepszą metodą, żeby biednego psa moralnie zobowiązać do nieodpłatnego tańczenia flamenco… Firma oszczędza, ale czyim kosztem? 🙄
Dlaczego zaraz nieodpłatnie? Jakaś kość się na pewno znajdzie… zresztą flamenco z kością w zębach, to dopiero byłaby atrakcja 😆
No, dobra, uznaję umowę za podpisaną i zaczynam ćwiczyć kroki 😆
No to trochę stosownego podkładu 😉
http://www.youtube.com/watch?v=RYkz30RL_GU&feature=related
Bobiku,
jak pies pociągnie ugrzęźnięty wątek, albo co innego, to może dostanie jakiś medal. Do obroży się przypnie…
Ależ dźwięki te piesy wydają 🙂
O, widzę, że moja kariera pięknie się rozwija. Dostałem awans na Młodszego Pociągowego. To ile kości będę zarabiał? 😀
Nooo… trzeba by jakąś siatkę płac ustalić… Ech, tyle roboty w ten upał 🙁
Bobiczku, pocztę wysłałam 🙂
Upojne flamenco 🙂
Jędrzeju, to nie ja, to mój kuzyn Don Perro. Ja jestem czarny. 😆
😆
Amores Perros 😆
Pani Kierowniczko, bardzo dziękuję za pocztę! 🙂
Hej, Bobiczku, ale coś dziwnego się stało, dostałam jakąś odpowiedź, ale od razu wykreśloną i z komunikatem, że już jej nie ma na serwerze 🙁 😯
No, technika uwielbia się nad nami pastwić. 🙂 Posłałem jeszcze raz, może tym razem serwer będzie łaskawszy.
Kto na drugą zmianę – Pobuuudka!!!!!
A Quake to budzikowy uzurpator! O!
😆
Hoko-budzik stwierdził, że siadać do komputera zaraz z rana to trochę niezdrowo, nogi potem bolą…
Olivier Messiaen osadzon w Görlitz
Pod prysznicem ornitolog i widz
Poprzyglądał się ptakom
„Quatour pour la fin du Temps”
Skomponował i nie był to mój witz…
Tego się właśnie obawiałem – bez podpisu i piecząchy zaraz się zaczynają kadrowe przepychanki. 🙄
Hoko – na komputerze się biega? 😯 😆
Bobiku, przyszłam do firmy i otworzyłam oba listy 🙂
zeenie, dlaczego pod prysznicem?
Jak sobie pobiegam, to dopiero czuję, że żyję. Od siedzenia nogi bolą 🙂
Może doktor Prieschnitz, któremu to cudo techniki zawdzięczamy, pochodził z okolic Zgorzelca? 🙂
Sorry, miał być Priessnitz.
Sprawdziłem w Wikipedii. Priessnitz był skądinąd. Teraz to i ja nic już nie rozumiem. 😯
Raczej z Görlitz…
Görlitz to przecież jak najbardziej okolice Zgorzelca 😀
A w Weimarze był pan zwany Nietzsche
Zajmowały go także prysznice
I to wyłącznie męskie
Wiodło go to do klęski
Bowiem chwalić się on nie miał ci czem…
http://pl.wikipedia.org/wiki/Vincent_Priessnitz
Priessnitze się minelli, a łajza to ja. 🙁
Wziął prysznic i tyż nic 🙁
Eee, a ja własnie ślęczałam nad limerykiem z tym rymem… 🙁
Raz pewien zeen z Miasta Łodzi
Prysznicem sobie dogodził,
Potem po blogach z krzykiem
Limeryk za limerykiem
Na każdy temat wywodził 😉
Kierowniczka wprost z miasta Warszawy
Limeryk napisała chropawy
A w tym czasie zeen prysznic
Wziął jak gdyby nigdy nic
Wymyślając wciąz z mydłem zabawy…
Kierowniczka z ulicy Słupeckiej –
Nie ma ona dziś miny zbójeckiej.
Prysznic wciąż jej się marzy,
Pot jej spływa po twarzy,
Bo dopada gorąco zdradzieckie… 🙁
Powyższe to oczywiście nieprawda, bo w redakcji jest klima i bardzo przyjemnie, ale coś trzeba było wymyślić dla zwiększenia efektu dramatycznego 😆
Raz Dorota nadobna w Warszawie
rozmyslala przy torcie i kawie,
czy wziac prysznic czy czekac,
bo goraco dopieka,
wiec sie ruszac jej nie chce juz prawie
Z dawien dawna wiedzą ludzie w Zgorzelcu,
gdzie najłatwiej jest szukać topielców.
Nie, nie w fali powodziowej,
lecz w kabinie prysznicowej
ma się ich już prawie na widelcu. 🙂
Znowu robota się szykuje, widzę. Rozlimerykowali się!
Cisza przed burzą czy jaki Bobik? 😉
Wszyscy pod prysznicem?
Babo,
wszyscy w muzeum 😉
Łabądek niestety wyciągnął kopyta. Zostały tylko te małe, co wiesz, ale to niepolitycznie napisać. I nikt mi w tym roku nie zagrał na źdźble…
To łabądki słuchają grania na zdzble?! :shock
A gdzie się chrząszcze podziały?! Jak nie brzmią w trzcinie, to niech pograja na zdzbłach 😉
No nieee!!! łabądek się zinternetował! 😀 😀 😀
Strasznie się stęskniłam! 😀
Alicjo, dla wyjaśnienia: łabądki słuchają grania na źdźble wyłącznie w parku w Łańcucie…
Uwaga,zdradzam tajemnicę! Pani Kierowniczka jest Horowitzem gry na żdżble. W dodatku śpiewa z kosami w stylu noir oczywiście.Ogólnie bardzo zdolna ona jest.Koniec wazeliny na dzisiaj.
Buzi 😀
Poza źdźbłami używa się jeszcze łodyg dmuchawców, dmąc jak w piszczałkę 😆
Ale z tymi kosami to jednak nie całkiem prawda 😉
O diabli! Horowitz gry na zdzble?! 😯
Lepsze od łodyg dmuchawców były chyba łodygi sitowia? Takie grubsze, sporsze, starsze jednym słowem 😉
No to co z tymi kosami?! I czy usłyszymy nagranie Kierowniczki? Łabądek wyśpiewał, pora na corpus delicti 😉
P.S.Wiecie co, zaczynają mi palce wysiadać, jak nie walnę w tę klawiaturę z impetem, to mi nie wychodzą polskie diakrytyki. Co ja sie napracuję…
Sprzątam półki i znalazłam, tylko nie donoście Autorowi, bo ja nie dla zysku przecież…
http://alicja.homelinux.com/news/Mleko/M-2.jpg
Pikne, znałam, ale zapomniałam 🙂
Do piszczałkowania nadają się takie łodygi, które są puste w środku, a już zwłaszcza takie szersze, więc duży dmuchawiec jest idealny. Oczywiście musi taka łodyga mieć formę rurki, jeden jej koniec trzeba nieco przygryźć, żeby uzyskać rodzaj ustnika 😉 I dmuchać z całej siły! Wyjdą takie głębokie buczące dźwięki, ni to niskie obojowe, ni to rożka angielskiego 🙂
Łodygologia stosowana 😆
A fujarki z bzu robiliście? 🙂
Myślałem, że to tylko ja mam z klawiaturą. No, ale jeśli Pani Sekretarz też, to dobrze. W kupie raźniej! 🙂