Pocztówki dźwiękowe
Jako człowiek dźwięku tak już mam, że zwracam uwagę na różne brzmienia i muzyczki tu i ówdzie słyszane. Potem, gdy je wspominam, są dla mnie nieodłącznym kolorytem miejsca, w którym byłam. Jak zapachy czy smaki, są bliższym zmysłowym wejściem w sytuację i miejsce…
Kilka takich sytuacji z mojej ostatniej podróży:
Na rzymskim lotnisku Fiumicino siedzi chłopak z gitarą, patrzy w okno na odlatujące samoloty i pogrywając podśpiewuje (po angielsku) jakąś balladę o melodii bliżej mi nieznanej…
W Lukce, w jednym z bocznych zaułków, koślawe dźwięki skrzypcowych gam ćwiczonych najwyraźniej przez dziecko…
W tym samym mieście, w bazylice San Frediano, parę pań staje sobie pośrodku, blisko wejścia, i zaczyna śpiewać Amazing Grace, ale w jakimś dziwnym języku (nie rozpoznałam). Do nich podchodzą stopniowo panowie i kolejne panie – wszyscy w zbliżonym wieku, gdzieś po sześćdziesiątce, najwidoczniej z tej samej wycieczki – stają w kręgu i śpiewają na głosy, coraz donośniej, ale tylko poprzez zwiększenie masy, nie poprzez siłę śpiewu… Wszyscy zwracają się w ich stronę z uśmiechem…
W Torre del Lago, przed premierą Edgara, ktoś w teatrze ćwiczy na fortepianie pierwszą etiudę Chopina (op. 10 nr 1). Następnego dnia, przed Turandot, ktoś na dzwoneczkach gra sobie Koncert skrzypcowy a-moll Bacha…
Jakoś wszystko mi się lepiej utrwala, kiedy zapamiętam dźwięki.
Też tak miewacie?
PS. A propos Fiumicino, jeszcze anegdotka z innej dziedziny: przesiadam się na samolot do Pizy, podchodzę z kartą pokładową i dowodem (przyznam się, że ogromną frajdą jest dla mnie podróżowanie bez paszportu i ostentacyjnie jeżdżę z samym dowodem). Pracownica widzi, skąd przyjechałam, i mówi po polsku (ale z włoskim akcentem): dziękuję…
Komentarze
Bede znow piewrwszy, bo jak kazdy pewnie wie, w Kanadzie u mnie dopiero wczesny wieczor. Co muzycznego utwilo mi w pamieci? Bylem kiedys na lotnisku w Minneapolis, MN w tranzycie do Waszyngtonu i tak zabijalem czas, troche czytajac i nudzac sie. Pamietam scene jak z „Homo faber” M. Frischa: dwoch ludzi gralo w szachy i sluchali na malym radyjku „Canon” J. Pachelbela. To byl poczatek mojego sluchania muzyki klasycznej i strasznie mi sie to podobalo.
Dobranoc
W zapadłej wiosce w górach w Czechach, przejeżdżamy na rowerach – otwarte okno, ktoś ćwiczy gamy na flecie poprzecznym.
@dziękuję
Wracając z Wiednia byliśmy tak zmęczeni, że jak pani na check-inie (to się jakoś nazywa po polsku?) zaczęła do nas mówić po polsku, to my jej odpowiadaliśmy po niemiecku, aż zapytała czy mówimy po polsku i dopiero zorientowaliśmy się, co jest nie tak 😉
Gdy przeczytałem tytuł, myślałem, że temat wpisu Pani Kierowniczki będzie dotyczyć zupełnie czegoś innego.
Pocztówki dźwiękowe, zupełne szaleństwo w moich młodych latach, wszystkie największe przeboje świata, ile prywatek „umuzycznionych” było dzięki pocztówkom. I „Bambino”.
Torlinie, czyżbyście na tych prywatkach szampon pili?
Ciagle mam w glowie widok czlowieka na przejsciu dla pieszych(chyba Rosjanina),ktory oprocz przewieszonego przez ramie akordeonu niosl w drugiej rece zuzyty taborecik.
Hoko!
Specjalnie dla Ciebie po starej przyjaźni:
http://www.chem.uw.edu.pl/people/AMyslinski/rozne/liceum/bambi.html
Pani Doroto, też tak miewamy. Rzadko wprawdzie – ale mi się zdarza usłyszeć na ulicy piękną porywającą melodię, która nie daje spokoju, bo jej nie znałem. Kiedyś w Paryżu, w parku za katedrą Notre Dame usłyszałem gitarzystę. Grał nieznaną mi melodię, piękną melodię. Usiadłem na ławce aby jej wysłuchać, miałem też nadzieję, że jak większość ulicznych grajków nie ma dużego repertuaru i powtórzy ją. Ale nie, Grał Albeniza, Granadosa, Turinę – ale do tej melodii nie wrócił. Zapłaciłem za koncert i zacząłem poszukiwać tej melodii (dobrze, że potrafiłem ją zanucić). Okazało się, że jest to anonimowy utwór hiszpański, który posłużył jako temat do filmu JEUX INTERDITS. w YOU TUBE jest masę wykonań – ale takiego ładnego jak tamto nie ma.
Zdjęcia piękne – ale Boże Święty – czy to wszystko udało się Pani zrobić za jednym zamachem?
Dzień dobry 🙂
No tak, a niby kiedy? Byłam tam tylko te parę dni. Jakby kto na mnie spojrzał, pewnie by się uśmiał, że ja jak jaki japoński turysta… ale czego się nie robi dla blogowiczów 😀 A poza tym oglądając potem zdjęcia smakuje się jeszcze…
A utwór, o którym Pan pisze, jest znany chyba wszystkim gitarzystom… a mnie kojarzy się nieodłącznie z pewnym moim niegdysiejszym przyjacielem z obozu wędrownego, który, studiując tzw. klozety na PŚ, był gitarzystą-amatorem i w ogóle duszą wrażliwą. Siadywaliśmy sobie i on zabierał się do grania, najczęściej grając m.in. właśnie ten kawałek. Próbował nawet preludia Villi-Lobosa 😀
Potem długo pisywaliśmy do siebie i wysyłaliśmy nagrania – on mi jazz, ja jemu muzykę dawną. Jakoś się niestety urwało, ale bardzo miło wspominam.
Pani Doroto:
Mamy cos wspolnego. Studiowalem, kiedys przed laty na PSl, nie Inz. Sanit., ale close enough. Poruszyla Pani mimowolnie kamien mojego sentymentu.
Duzy usmiech ode mnie. 🙂
Wzajemnie się uśmiecham 🙂
A to był obóz organizowany w ogóle przez PŚl, przewodnik Jasiu też był z tego samego wydziału i było stamtąd jeszcze parę osób (może Pana koledzy, bo chyba jesteśmy ze zbliżonego pokolenia 😉 ). No i ulubioną rozrywką przy ognisku było opowiadanie śląskich dowcipów. Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś robił to lepiej niż rzeczony Jasiu i po kilku dniach, kiedy zaczynał „Mówi Karlik do Gustlika”, to już wszyscy pękali ze śmiechu. Zapamiętałam najkrótszy:
– Zeflik, chcesz mieć fajna d…?
– Chce.
– To se umyj!
A łaziliśmy sobie po słowackiej Małej Fatrze 🙂
Mam taką pocztówkę dźwiękową związaną z tym miejscem
http://picasaweb.google.com/don.alfredo.almaviva/EspaA2006/photo#5047077742146123362
W cieniu dojrzewających i kwitnących jednocześnie pomarańczy siedział sobie facet z gitarą i grał nie wystawiwszy kapelusza na datki. Grał perfekcyjnie, niemal jak Narciso Yepes.
Grał ten kawałek
http://www.youtube.com/watch?v=RLHR8zaEsA8
Śliczna pocztówka 😀
P. Doroto:
Studiowalem chemie, ale mialem kilku kolegu z IS. Mieszkalismy we wspolnym akademiku, przynajmniej na poczatku studiow. Ja potem troche wspolpracowalem z radiem studenckim, stad rozne koneksje z ludzmi z innych wydzialow. Musze dodac, ze byla to prawie profesjonalna rozglosnia. Wychowala ona m.in. Piotra Kaczkowskiego i kilku innych dziennikarzy radiowych. Na PSl studenci poszczegolnych wydzialow mieli chatki w Beskidach i modne byly weekendy w gorach, chociaz wtedy nie bylo jeszcze wolnych sobot.
Milo powspominac. 🙂
Ja jeszcze wrzucę muzyczną pocztówkę z pobytu przed laty w Pradze.
Chodził wtedy za mną Mozart, tzn. nie dlatego (nie tylko dlatego), że o nim myślałam, tylko dlatego, że go wszędzie słyszałam (a były to czasy daleko przed obecnym turystycznym boomem). Zajrzałam do jednego z kościołów na Starym Mieście – nagle spada na mnie Credo z Mszy Koronacyjnej:
http://www.youtube.com/watch?v=VrOybGJPXeg
Potem pojechałam na Smichov zwiedzić Bertramkę, willę Duszków, gdzie gościł Mozart. I tu – oczywiście – Don Giovanni i te akordy Komandora na początku uwertury, akordy, od których ciarki mi chodzą po krzyżu:
http://www.youtube.com/watch?v=nemAKvtXL8w
Moze dokonam mojej kontrybucji z mojej wizyty w Wenecji, dawno, dawno temu. Z. T. Albinonim.
http://www.youtube.com/watch?v=sI5nnGwcuTA
Miewam tak. Pamiętam choćby Rosjan grających Bacha (i nie tylko) na instrumentach dętych pod drezdeńskim Zwingerem. A z bliższego otoczenia — Ukrainkę ćwiczącą (też) Bacha w przejściu na dworcu w Gliwicach; czy też Piazzollę ostatnio na rynku w Krakowie. Za to Planty witały mnie Claptonem.
PA2155,
Jak Ty te godziny masz? Bo u mnie wczesne popołudnie, czternasta z minitami 😉
Też tak mam, zdecydowanie.
…minutami!
A moje skojarzenie z muzyczna pocztówką dotyczą bardziej zachowania, reakcji bądź sposobu na życie. A było to podczas przeprawy wodnej z Dakaru na wyspę na której kręcono między innymi działa na Warony. No może nie cały film lecz jedną ze scen. Wyspa ta ma smutną historie, a to z tej prostej przyczyny ze była miejscem przerzutu ludności afrykańskiej na tereny podobno bardziej cywilizowane. Znałem tę historie zanim tam dotarłem. Mało tego, pochmurny dzień towarzyszył tej przeprawie ale na całe szczęście tylko do momentu kiedy to jeden z Senegalczyków uruchomił casetowy magnetofon. A z jego rozklekotanych głośników wychodzące dźwięki spowodowały, ze pomimo zerowego stanu fali na oceanie, pasażerowie poruszając się w rytm dźwięków wprowadzili łódkę / nie bols /w kołysanie prawie sztormowe.
Wystarczyło jedynie parę prostych, tak mi się wydaje, uderzeń w bębenki i życie nabrało zupełnie innego wymiaru. 😀
Arkadiusu,
ten film miał tytuł „Działa na wrony” 😉
A tu pocztówka dźwiękowa: http://www.youtube.com/watch?v=Wq7GBwWom5s
Eh, mój uwielbiany Grzegorz Peckowski 🙄
Ja pamietam „Dziala Nawarony” z G. Peckiem i A. Quinnem oraz I. Papas. W Grecji, w czasie wojny. Grupa dzielnych Anglikow postanawia wysadzic niemieckie dziala. 🙂
Oh, really 😯
Passpartout:
To moze byc w wolnym tlumaczeniu Greg Dziobdziusiowski. Albo jeszcze cos gorszego. Wiesz co znaczy „pecker”? 🙂
Passpartoutu są różne rzeczy które działa_ją i nie działa_ją . Jedne tu drugie tam. Ale tu:
http://picasaweb.google.com/don.alfredo.almaviva/EspaA2006/photo#5047090669997684690
prezentujesz to ukrytą reklama. W Spain reklama alkoholu jest całkowicie zabroniona. Grupa osborne 103 wpadła na pomysł dość dawno temu na wykorzystaniu istniejącego już ichniejszego logo. Bez podpisu pokazywanie byka nie jest żadnym werbungiem. I tym sposobem można było wpłynąć na ludzi do drugiej po sexsie komercyjnej przyjemności. Szkoda ze nie spotkamy się nad Narwią. 🙁
PA2155,
Ty chyba nie pamiętasz pewnego primaaprylisowego żartu w PRL-u, kiedy radio ujawniło polskie pochodzenie i prawdziwe nazwisko aktora Grzegorza Peckowskiego i piosenkarza Bronisława Białego 😉
Wiem, jak jest dzięcioł po angielsku, więc domyślam się Twoich skojarzeń 🙄
Arkadiusu,
ja też ubolewam 🙁
Arkadiusu,
ten byk stał się już symbolem i logo całego kraju i jest pod ochroną, a ludzie nalepiają sobie jego sylwetkę na samochody, jak łosia w Skandynawii 😉
A to podwójna szkoda Passpartoutu, bo …
http://www.youtube.com/watch?v=wDA_6oQwcKA
🙁
A co symbolizuje loś w Aszyszalandzie? 😯
Nie wiem, co symbolizuje łoś w samej Szwecji, ale jak kto w reszcie Europy chce zasygnalizować, że był na dalekiej Północy, to sobie nakleja 😉 A dawniej, to jeszcze na dachu przywiązywał sobie poroże renifera na znak, że był na Nordkapie 😉
Sobie nakleja – na samochodzie, rzecz jasna 😎
Arkadiusu,
dzięki za tango 🙂 Ilustracja – zabójcza 😯
A to dobre sobie.
Bez potrzeby przyprawiać samemu sobie rogi.
😆
passpartout:
Troche sie zgubilem w tych Twoich aluzjach. No wiesz, jaz juz troche dlugo poza krajam. Przypomnij mi sylwetki obu artystow. Z Bronislawow znam tylko Pawlika i Wildsteina. 🙂
PA2155, poza krajem z polskich Bronisławów na ogół najbardziej znany jest Malinowski. 🙂
No i jeszcze „Bronislau Kaper”, zdobywca Oscara 😀
Das ist richtig, Pani Kierowniczko 😆
Bobik:
Tylko, ktory Malinowski: ten od „Zycia seksualnego dzikich” czy przeszkodowiec, mistrz olimpijski z Moskwy? Oboje nie zyja. 🙂
PA2155 – chyba miało być nie 🙂 , tylko 🙁 ?
Ten od dzikich 🙂 W naukach, powiedzmy ogólnie, humanistycznych to jest naprawdę duuuże nazwisko, co w Polsce nie zawsze jest znane i doceniane. No bo jak prorok mże być z Krakówka? 😀
Nawiasem mówiąc, wyszperałem kiedyś, że Malinowski był w Oksfordzie promotorem Jomo Kenyatty. Tak że mamy zapewne swój udział w myśli dekolonizacyjnej. 🙂
Hey Bobik. Ja to wiedzialem juz w Polsce przy okazji wydania jego dziel zbiorowych po Polsku. 🙂
Yomo Kenyatta byl jago asystentem. To nawet bylo kiedys w cyklu audycji telewizyjnych w TVP. Bylo dwoch dziennikarzy polskich, nazwisk nie pamietam, ktorzy pojechali kiedys na Triobriandy sladami BM.
Oczywiscie „jego”. Jago byl w „Othellu”.
PA2155,
czy mam rozumieć, że wyemigrowałeś wraz z Kościuszką i Pułaskim, czy może dopiero po powstaniu styczniowym?
😉 Ja mieszkam za granicą dopiero od 28 lat, dlatego jeszcze kojarzę, że Bronek Biały to prawdziwe nazwisko Barry White’a, a Peckowski to przecież Peck 🙄 Wydało mi się, że wzdychanie do aktora po klipie z filmu „Guns of Navarone” nie potrzebuje wyjaśnień 🙁 Ale zawsze do usług 😎
Nawiasem mówiąc, mam 6-tomowe wydanie dzieł Malinowskiego i jeden helwecki etnolog był zaskoczony, że je znam 😯 Wszyscy czytają tylko ten tom o życiu seksualnym dzikich 😎 A wyspy nazywają się Trobriandzkie 😉
passpartout:
Po pierwsze- wyemigrowalem w 1988 r.
Po drugie- to jest Ameryka i wszystko z kraju dociera z opoznieniem. Naprawde zazdroszcze wszystkim tym, ktorzy mieszkaja w Europie i moga sobie pojechac na weekend do Polski lub Paryza.
Po trzecie- jestes erudyta filmowym w stosunku do mnie, ktory kultura zajmuje sie amatorsko, z doskoku. Wiesz, ja musze coddzienie spedzac 8 godzin na rzeczach, ktore sa dalekie od moich prywatnych zainteresowan. 🙂
passpartout:
Jak to mowia Amerykanie- close enough. Tez to mialem. Poniewaz, przy kazdym pobycie w kraju probuje przywiezc troche ksiazek z mojego dawnego ksiegozbioru (mialem tego prawie 2, 500), musze sie kazdorazowo dokonywac ciezkich wyborow. Ostatnio natrafilem na te dziela zbiorowe BM. Masz racje, tylko ten jeden tom przetrwal, takze w obiegu anglojezycznym.
OK, rozumiem, przepraszam za złośliwostki 😉
Dowcip o „prawdziwych nazwiskach” był aktualny w latach 70-ych 🙂
PA2155, nie przejmuj się. Każdy na blogu pełni – chcąc nie chcąc – jakąś funkcję, a passpartout jest akurat Naczelnym Poprawiaczem 🙂 (Już chciałem napisać nemo i znowu byłbym poprawiony). Ale to jest bardzo praktyczne, bo już nie trzeba guglać po próżnicy. 😀
Ja też mam luki, bo nie oglądam TVP 🙂 Już miałem nadzieję, że związki Malinowskiego z Kenyttą są moim odkryciem. Ale cóż, pies uczy się do końca życia 😀
A tak naprawde, nie otworzylem tego linka. 🙂 Narzucasz mordercze tempo, tak ze trudno catch up. 🙂
Bobik: take it easy.
Mysle, ze to zabawne, troche sobie niewinnie podokuczac 🙂
No widzisz? A jakbyś otworzył, nie byłoby tego całego qui pro quo 😀
Trudno, nastepnym razem bede bardziej uwazny 🙂 Too much challenge.
Czy ja dziś sprawiam wrażenie, że nie biorę easy? Może się przez przypadek przepracowałem? 😯
No dobra, niczego nie brałem, poza winem czerwonym dobrym. Ale to jeszcze nie powód, żeby zarzucać mi, że nie jestem łatwy. 😀
PA2155, najpierw napisałem, potem pomyślałem. Moje poczucie humoru bywa absurdalne. Take it easy! 😀
Bobik:
Gdybys byl dziewczyna, zacytowalbym Asnyka, na te okazje 🙂
To może take ecstasy? Będziesz łatwiejszy 😉
PA2155, skąd to można wiedzieć, kto jest kim w realu? 😀
passparout, postanowiłem najpierw wypróbować staropolską receptę na bycie łatwiejszym 😀
Bobiku, jakieś szczegóły?
W szczegółach: pij, pij! 😀
I see 😆
Bobik: Moja praca jest poniekad stawianie hipotez, stad weszlo mi to w krew. Zreszta, rzadko sie myle w antycypacjach. 🙂
PA (można skrócić, bo pisanie tych cyferek jest umolne?), najważniejsze, żebyś się nie mylił w antykoncepcjach. Skutki mogą być nie całkiem hipotetyczne. 😀
Cyferki zostaly dodane, bo ktorys serwer nie chcial mnie kiedys zarejestrowac.
W sprawach antykoncepcyjnych, jestem, raczej OK.
PA, no, kurczę, gdybym był młodszy… 😀
Ale żeby nie było wątpliwości – jestem psem, więc kwestia antykoncepcji i tak nie gra roli wobec bariery gatunkowej 🙁 Ja tak tylko po Asnyku poleciałem… 😀
Ale ciekawe Polaków rozmowy…
Ciekawe klimaty i dziwne zbiegi okoliczności. Świat dźwięków, gitara klasyczna, w tym oczywiście wykonania Narciso Yepesa, utwory na gitarę pisane przez Paganiniego no i trochę z pogranicza nauki i muzyki czyli słynne skrzypce prof Skalmierskiego, budową i brzmieniem zbliżone do skrzypiec Stradivariusa, wędrówki po górach i górskie klimaty muzyczne, to też moje światy. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Leonardo – witam i pozdrawiam wzajemnie, miło, że ktoś jeszcze zagląda do starych wpisów 🙂 Ale przecież niektóre tematy zawsze aktualne.