Czajkowski. Andrzej!
Pokrótce i na gorąco o wybitnym wydarzeniu niedzielnego wieczoru na festiwalu Chopin i jego Europa. Nie chodzi mi tu o wykonanie Chopinowskiego Ronda a la Krakowiak przez Dinę Yoffe (choć grała bardzo sympatycznie) ani o Koncert b-moll Piotra Czajkowskiego, w którym efektownie pokazał się Rosjanin z Wielkiej Brytanii, 28-latek świetnie już tam notowany, Yevgeny Sudbin. Chodzi mi o prezentację II Koncertu fortepianowego op. 4 Andrzeja Czajkowskiego (w latach pobytu w Wielkiej Brytanii piszącego się Andre Tchaikovsky) w wykonaniu Macieja Grzybowskiego, niestrudzenie propagującego jego muzykę, i Sinfonii Varsovii pod batutą Jacka Kaspszyka (który miał jeszcze możność poznać Andrzeja Czajkowskiego w Londynie).
Wspominałam już tu kiedyś o tym artyście i o tej książce (tu jeszcze mogę dodać link do rozmowy ze współautorką tej książki i wspomnieć, że Czajkowski był bohaterem opowiadania Hamlet z książki Hanny Krall Dowody na istnienie). Ale było to w kontekście innej sprawy i innej historii. A należy mu się w końcu pochylenie nad nim samym i nad tym, co było dla niego najważniejsze – nad jego kompozycjami. Czajkowski był fantastycznym pianistą, ale wolał być kompozytorem. W tej roli nie osiągnął takiego rozgłosu – w ogóle raczej nie był chyba łatwy w robieniu kariery – bo też i jego twórczość jest trudna i wymagająca zaangażowania.
Maciej Grzybowski bardzo się zaangażował w przywracaniu – a właściwie wprowadzaniu na nasze estrady – muzyki Andrzeja Czajkowskiego. Grywa ją w różnych miejscach kraju, dopraszając kolegów-muzyków i wykonując z nimi jego utwory kameralne (byłam kiedyś na takim monograficznym koncercie w Filharmonii Olsztyńskiej). Napisał do książki programowej festiwalu esej o Andrzeju Czajkowskim – to trochę zmieniony ten tekst. Dziwię się nieco – i powiedziałam mu to kiedyś – że nazywa tę muzykę fizjologiczną. Dla mnie to muzyka spopielona, muzyka ze świata po katastrofie, co łączy ją z twórczością taką jak opisywanych tu kiedyś przeze mnie kompozytorów z Terezina. Maciej zgodził się o tyle, że – tak, jest to muzyka holokaustowa (utwory Gideona Kleina i Viktora Ullmanna też wykonywał). Ale przy fizjologiczności się upierał…
To już są sprawy subiektywne. Obiektywnie – jest to muzyka znakomita, świetnie zinstrumentowana, a przy tym, jak dla mnie, po prostu chwytająca za gardło. Można się z nią zapoznać w necie. Chciałam zaprosić na świetną stronę Andrzeja Czajkowskiego. Jest tu wiele nagrań jego jako pianisty – z koncertów i z płyt – ale także jego kompozycji: tutaj i tutaj – to właśnie ten Koncert fortepianowy. Naprawdę warto.
Komentarze
Się Pani Kierowniczka rozpisała…
Się rozpisałam, bo się dzieje…
Cieszę się, że Komisarza grad nie zasypał 😀
Sypał, ale nad komisarzem umiarkowanie…
No to dobrze – PAK też już dawał głos, więc i jego nie zasypało 😀 W Mieście Łodzi była ponoć jakaś ofiara, ale wiekowo do naszego przyjaciela nie pasuje 😉
Z zainteresowaniem przeczytałem wpis o Czajkowskim oraz wysłuchalem jego muzyki z linków – ale nie mogę tego komentować z powodu ignorancji. Lubię bardzo poznawać coś nowego – a to zapowiada się bardzo interesująco. Poza tym od lat polegam na Pani guście.
Oj, Piotr M. chyba nie zrobi kariery w polityce, jeśli uważa, że ignorancja jest przeszkodą w komentowaniu. 😀
Aaa, Bobiku, dobra psinko, do polityki się nie wybieram i do głowy by mi nie przyszło zapisywać się do jakiejś partii, jaka by ona nie była. No, dobry piesku, daj się lekko wytarmosić za uszami.
Piotrze, psi nos jednak się nie myli. Od początku mi dobrze pachniałeś! 😀
Tarmoszenie z najwyższą przyjemnością. Szkoda że nie ma emotikonu oddającego wyraz twarzy tarmoszonego za uszami psa. 😆
Uwielbiam psy – ale od lat nie mogę sobie na nie pozwolić, ponieważ często w domu nikogo nie ma. I co by biedna psina robiła sama. A kot daje sobie radę, tym bardziej, że 3/4 dnia przesypia. Psy mnie też lubią, nawet te groźne.
To podobnie jak ze mną, tylko że ja nawet na kota się nie zdecydowałam…
Pani Kierowniczko, to może chociaż złotą rybkę? Trzy życzenia jakoś byśmy wspólnymi siłami wykombinowali, żeby się nie nudziła. 🙂
Niektore zlote rybki tez lubia byc tarmoszone. Zwlaszcza jak nikogo innego procz nas nie ma w pokoju.
Znalismy z Bratem takie. Nie pamietam jednego slowa skargi.
Bardzo smutna muzyka. Nie na poniedziałkowy poranek , ani nawet nie na południe.
Pickwick,
tarmosiłeś złote rybki?! 😯
Tarmosilem. Jak nikogo w domu nie bylo.
Kiedys tez potarmosilem troche u sasiada w oczku wodnym, ale Nasza sie wszystkiego wyparla w zywe oczy.
Potem sie nadela na mnie, ze to nie ona byla tarmoszona.
But a cat has to do what a cat has to do.
Oj, Pani Doroto, czy koniecznie światłe Kierownictwo musi nam fundować nastroje depresyjne w takim zagęszczeniu? Mroczno na duszy, zmierzch za oknem, pełne zachmurzenie. Nawet pies z kotem poczułby się smutny, samotny i bezradny; nawet akwarium ze złotymi rybkami nie pomogło by.
Nie wiem, czy mi się podoba (to nieadekwatne określenie) , to jest obcość Otchłani. Nie umiem nazwać tego inaczej.
Slyszale,. ze na Otchlan najlepsza jest belgijska czekolada.
Bobik przrzadza paelle, troche oszukancza, a mimo to nastroj mu sie znaczaco poprawil.
Jak sa watpliwosci, bole egzystencjalne czy pochmuro za oknem, zawsze warto przeszukac lodowke, a zwlaszcza zamrazalnik i sprawdzic czy do tylnej obrosnietej lodem scianki nie przywarl jaki bazant.
E tam depresyjne. To był skrzący się wir. Idąc na koncert spodziewałem się, że będę się zmagał z czymś mało zrozumiałym – a tu od pierwszych taktów wciągnęło i nie puszczało. Kawał wspaniałej muzyki.
Nie przywarł. W ogóle, Pickwicku, na to danie muszę sie do Ciebie kiedys wprosić (rodziny w Londynie mam do odwiedzenia, siostrzeńca, bratanka i jeszcze jednego takiego, co sie podszywa pod rodzinę, ale niech mu będzie). U mnie w zamrażalniku przywarł schab oraz troche ryb, ale tego przed wyjazdem sie pozbędziemy.
Poza tym zamrażam przed wyjazdem bazylie, tymianki i takie tam.
Co sobie potarmosiłeś, to Twoje 😉
Witam Goldie – no proszę, jak różnie można odbierać tę samą muzykę. Koncert fortepianowy jest dla mnie nie tyle depresyjny, co spętlony, i rzeczywiście trzyma i nie puszcza, i rzeczywiście kawał wspaniałej muzyki – pełna zgoda 🙂
Depresyjne to są np. Inwencje, zwłaszcza ostatnie – ale to też wielka muzyka.
Jaruto, może mnie łatwiej dziś, bo u nas świeciło słońce? Ale i do Pyrlandii przyjdzie, mam nadzieję 🙂
A teraz mam dla Was wszystkich wiadomość esemesową:
„Pani Kierowniczko, proszę przekazać moje słowackie pozdrowienia dla całego Dywanowego Towarzystwa! Piję właśnie Państwa zdrowie swoim pierwszym w życiu smadnym mnichem 🙂 „.
Zachodziłam w głowę, któż by to mógł być 😉 – ale zaraz przyszedł drugi esemes:
„Tego poprzedniego smsa pisałem ja, Quake. Zdaje się, że się nie podpisałem 🙂 „.
Niezły musi być ten smadny… 😆
Zdrowie Quake’owych wakacji!
Alicjo, ca;a ropzdina powita Cie z (kocia) orkiestra. Bazanta masz jak w banku.
O matko! To nie tylko Owczarek popija Smadnego?! 😯
Czy ja juz sie chwaliłam, ze będę pomieszkiwała na rogu (mniej wiecej) Chmielnej x Nowy Świat przez całe dwa dni we wrześniu?! Jak nie, to się chwalę. Namierzyłam za pomocą googleEarth, toż to rzut beretem od Pałacu, w cieniu, można powiedzieć. W ogóle nie znam Warszawy, a tu nagle dwa dni – i samo centrum 🙂
Przyznam sie bez bicia – muzykę wyłączyłam, bo duchowo nastraja mnie dołowo, a ja nastawiona pozytywnie i na walizce prawie.
Co nie znaczy, ze nie zanotowałam tego innego Czajkowskiego! To muzyka na listopad 🙁
Wybaczcie, wrzuciłam, bo mnie wzięło i chciałam się podzielić…
To w takim ścisłym centrum ta meta? No rzeczywiście 😉
Od lat gościny udzielam takiemu jednemu zwariowanemu informatykowi z Ottawy (korzenie – polska szkoła informatycznych orłów z Warszawskiej politechniki), przyjeżdża tu na dechę z żaglem do nas – jak usłyszał, ze będziemy na Kurpiach, to natychmiast zadzwonił do rodziców i „załatwił” to mieszkanie, bo jak to – bedziemy w poblizu i Warszawy nie obejrzeć?! Kawalerka w centrum stoi pusta, bo rodzice boją się wynajmować. W takim miejscu?! Toż to aż się prosi!!!
To jest piękna muzyka, tylko okropnie „listopadowa” dla mnie. To ciekawe, że w listopadzie jakoś tak „samo” mi się skręca do przygnębiających dzwięków – jakby pogoda nie była wystarczajaco przygnębiająca!
No to zawsze można wrócić do tego w listopadzie. Muszę wymyślić jakiś letni temat… 😉
Nie wiem, co Wy z tym listopadem 😯 Dla mnie ten koncert jest co najwyżej wrześniowy, a sonata na klarnet – taka bartokowata, że aż sierpniowa, bardzo przyjemna w słuchaniu 😉
Facet był niezłym pianistą, właśnie słucham, jak grał Prokofiewa. Super 😎
No właśnie, popieram, posłuchajcie go jako pianisty – jest też np. Mozart… 🙂
passpartouto,
ja własnie trafiłam na te smętki spopielone, listopadowe, dlatego tak napisałam. Posłucham jutro innych, tutaj było takie zderzenie z pogodą, porą roku (słońce) i tak dalej. Juz nawet nie pamietam, czego słuchałam, chyba ostatni sznureczek, który Kierowniczka nadała.
Słucham właśnie, jak się perli Mozart, a na dworze piękny wieczór po dniu bez jednej chmurki…
To tak jak w stolycy 🙂
A u mnie prawie 18-ta i ciemno jak w nocy, i burza 🙁
To tym razem myśmy przysłali… 😉
A ja, słowo daję, przedwczoraj pomyślałam: to chyba Alicja nam te burze przysłała 😆
Złośliwa bywam, ale nie aż na tyle 🙂 Te burze się po prostu na nasze tereny uparły 🙁
Idę do wyrka czytać i starać się nie zauważac burzy!
http://www.accuweather.com/radar-state.asp?partner=accuweather&traveler=0&zipcode=&level=state&type=SIR&anim=0&site=NY_
Dobranoc 🙂
Ktoś się tu dopominał o bardziej sierpniową muzykę…
http://www.youtube.com/watch?v=tu0D8ZnhLbg&feature=related
Rzeczywiście, Czajkowski uderza kontrastem do pogody za oknem. Ale przecież piątek i sobota to też był sierpień 😉 A to chwilami bardzo gradowa muzyka 😀
Iva Bittova bardzo fajna, ale czy ona sierpniowa? Bo ja wiem… też się można jakiejsi melancholii dopatrzyć… może sierpniowej właśnie 😉
Jak najbardziej sierpniowa. Podobnie jak ta…
http://www.youtube.com/watch?v=ZQnMTxeHjcA
Bardzo lubię Iren Lovasz, a zwłaszcza jak śpiewa solo stare węgierskie ballady. Nie ma tego niestety na tubie. Byłam na jej koncercie kilka lat temu na Nowej Tradycji.
Na Tubie nie ma, ale u samej Ireny jest sporo [zakładka Demo]
http://www.lovasziren.hu/eng/index.html
To do kompletu Marta:
http://www.youtube.com/watch?v=9WYVr-qdAXU
I jeszcze taka melancholia ze wschodu
http://www.youtube.com/watch?v=NJiaqsK9KfM&feature=related
To teraz regiony wakacyjne Pana Radcy 😀
http://www.youtube.com/watch?v=V7D6-6I7p3g&feature=related
I zdecydowanie bliżej
http://www.youtube.com/watch?v=QvyDUVqLzd4
E tam, dużo dalej, bo muzyka do „Skrzypka na dachu” powstała w USA 😆
Teraz specjalnie dla PAK’a – Hildegarda B. z Północy
http://www.youtube.com/watch?v=vIC_SNtYpxQ
😀
http://www.youtube.com/watch?v=P90oqF19NuY&feature=related
foma:
Ja (wbrew pozorom) pracuję 😉 A tak załatwiłeś mi rozważanie dlaczego Hildegarda ma na imię Emma. (No wiem, wiem, zwłaszcza że odpowiedź też widziałem.)
Aż musiałem zerknąć do tłumaczeń Barańczaka:
Do studni z pitną wodą
Wpadła nam ciocia Emma.
Podwójny pech: zmarła młodo
I filtrów w sprzedaży nie mma.
Harry Graham „Podwójny pech”
O rany, wszyscy pracujemy, ale co to, rozerwać się czasem nie można? 😆
PAK,
podobno na Północy Emma to popularne zdrobnienie na Hildegardę.
A swoją drogę, to lekką niewdzięczność wyczuwam 😉 Ale wielkodusznie nadstawię drugi link, w którym Hildegardy noszą imiona Sanna i Tellu…
http://www.youtube.com/watch?v=kz9GynOZYFE
foma:
Ja ślicznie dziękuję, tyle, że gdy już włączyłem YouTuba, to poszedłem tropem Gilberto Gila:
http://www.youtube.com/watch?v=PSNlwlfw6DY
I liczyłem aktorki w reklamie z tangiem:
http://www.youtube.com/watch?v=yQiQDyRddzk
Zaskoczyło mnie, że w roli tancerza nie wystąpiła Monica B.
foma:
No to jesteś następny 😀
Pobuuudka!!!
Hoko! Czego wrzeszczysz! Daj ludziom spać!
No przecież śpią 😉
Chodzi za mna od kilku dni inny smutas: „Fratres” A. Paerta. Tym razem z linkiem na urozmaicenie.
http://www.youtube.com/watch?v=-xYGKayA8l8&feature=related
O tak, Pärt potrafi chodzić za człowiekiem. Dlatego pewnie tylu filmowców go wykorzystuje 😛
Ja rozumiem, że Hoko wrzeszczy, bo chce z kimś pogadać, ale żeby Torlin spał czytając mój blog… nie wiem, jak mam to rozumieć… 🙁
Jak to – jak rozumieć? Zwyczajny suseł 😉
Z uwag PA i PK wnoszę, że Pärt to tajny agent o bardzo wysokich kwalifikacjach 😀
Czy Hoko nie mógłby wrzasnąć jutro o 7 rano? I jeszcze potrząsnąć? Nie wiem czy bez tego jestem w stanie wstać o takiej porze? 🙄
Nie ma takiej godziny 🙁
No toż właśnie się zmagam z pytaniem, jak można wstać o godzinie, której nie ma? 🙁
Na to nawet Blogowy Budzik nie pomoże… 😆
Może pomoże.
Z siostrą miałam umowę, że jak musiała wstać wcześnie rano, to ja do niej dzwoniłam w charakterze budzika, będąc 6 godzin do tyłu. Baśka jest psiara i często ze swoją Figą (labrador) jezdzi na zawody sportowe dla piesów, czasami musiała wstawać o 4-tej rano, żeby tam gdzieś dojechać.
To co – dryndnąć o mojej pierwszej? 😉
I tak mam coś do czytania.
Dziękuję, Alicjo, ale w międzyczasie już sobie załatwiłem innego Budzika. Ponieważ ma realne możliwości potrząśnięcia, to powinien być skuteczny. 🙂 Ale nie obiecuję, że nie skorzystam z propozycji przy innej okazji. 😎
A może bym tak spróbował pójść teraz spać? Czy to mogłoby pozytywnie wpłynąć na jutrzejsze wstawanie?
Nigdy się nie dowiesz, Bobiczku, jeśli nie spróbujesz… 😀
No to – ryzyk-fizyk. Dobranoc! 😀
Luli luli luli,
Śpij, kudłaty stworze,
Zbudź się, kiedy będzie
Jasno już na dworze 😀
(wiem, wiem, powinno być „na polu” 😆 )
Dobranoc!
😆 i za na „polu” 😆 😆 😆
Dzień dobry Pani aadorotce iwszystkim Blogowiczom 😀
ojej, żeby tak kto mi zaśpiewal ladną kolysankę 😆 😆 😆
mialo być Pani Dorotce – przepraszam .
Widać jeszcze się nie obudzilam, ale to nie dziwota, te upaly dają mi mocno w kość. 🙁
Siódma rano istnieje jak najbardziej…
Ja powiem więcej: eksperymenty wskazują, że istnieje też 6 i 5 rano. A Alicja już doniosła o istnieniu 4 rano.
Dla Alicji to 10 wieczorem, a więc to nie żaden dowód…
Dzień dobry o godzinie znośnej 😀
A hortensji też mogę coś wymyślić… tylko że to pewnie musi być dużo wcześniej niż dla Bobika 😉
Summertime? Wiem, że to zbyt oczywiste, jako kołysanka na upały, ale co by tu innego?
(Nie mogę się zdecydować na wykonanie… http://www.youtube.com/watch?v=1yKgAEkCKxY&feature=related)
Dla niedowiarków – istnieje świat nim wstanie dzień…
Nie sposób nadrobić zaległości, ale o A. Czajkowskim czytałem niedawno, to i trzeba będzie znaleźć czas na posłuchanie, bo zaciekawia.
A tu towarzystwo się rozlinkowało, niemalże biegunka linkowa….
Najgorsze, że kolejne dwa dni znów będę odkompiony i nie z wyboru a konieczności. Trzeba się pogodzić z tym, że nie da się być wszędzie 🙂
zeenie, myślałam, że jakieś wakacje nastąpiły i już chciałam zazdrościć 😉
A o tym, że nie da się być wszędzie, właśnie smażę nowy wpis i wychodzi taaaki długi… 😆
Pani Kierowniczko, to zmiast smażyć jeden dłuuugi wpis dla siebie, to może krócej, a nadwyżkami obdzielić innych, którzy nie mają czasu samemu siedzieć w kuchni?
A kolega zeen to gdzie się podziewa? W domu z obiadem czekają, a on się włóczy…
Ja nie piszę wpisów dla siebie 😐
Już spieszę z dookreśleniem: dla własnego zastosowania… 🙂
Pani Dorotko,
dla mnie to godzina 10 wieczór, dlużej nie wytrzymuję. 😆
Ja o tej porze to z koncertu wracam…
Może być o 7-mej albo o 9-tej rano. Ja wstaję wczesniej, bo muszę wypuścić kociaki na dwór 😉
No to wtedy mruczanka na dzień dobry 😀
Aż dziwne, że komputer mi dzisiaj nie odmawia posluszeństwa. Przy tych upalach czasami nie można bylo się dostać do Internetu.
Pani Dorotko,
może być mruczanka na dzień dobry, na dobry początek dnia. Chociaż ja bardzo lubię kolysanki. 😀
To jak kiedyś będę przed 22. w domu, to będzie i kołysanka 🙂
Dziękuję. 😀
Wprawdzie od ostatnie wpisu minął tydzień, to mimo wszystko napiszę to tutaj żeby nie zaśmiecać tematów innych. Oczywiście byle zachwycony A. Czajkowskim w wykonaniu Grzybowskiego do tego stopnia że zdzierałem gardło (notabene ku oburzeniu towarzystwa siedzącego obok). Ale ja jestem ciekaw opinii na temat Jewgienija Sudbina. Zostało tylko wspomniane, że bardzo efektownie wykonał koncert Czajkowskiego (który jest zresztą koszmarnie ograny). Jestem ciekaw dalszych opinii. Jak dla mnie jego interpretacja koncertu była bardzo interesująca, podparta świetną techniką. Recenzje zagraniczne są faktycznie bardzo entuzjastyczne, a płyta ze Scriabinem świetna. Dlatego tym bardziej jestem ciekaw opinii osób które były na koncercie….
Witam miltona,
no faktycznie Sudbin nie miał szczęścia, bo po Czajkowskim Andrzeju mało kto już miał serce do Czajkowskiego Piotra. Także ja oczywiście, zwłaszcza że tego koncertu nie lubię, wychodzi mi uszami po prostu. Ale chłopak jest bardzo sprawny, nie ma się do czego przyczepić. Płyty ze Skriabinem nie znam niestety. Mam więc nadzieję, że kiedyś posłucham Sudbina w bardziej mnie interesującym repertuarze i wtedy będę wiedzieć coś więcej 🙂
Dlatego dzięki bogu była przerwa;) Ja zawsze będę miał serce do koncertów Czajkowskiego Piotra, tak jak do mojego kochanego Rachmaninowa, nawet tych najbardziej ogranych (jak 1 Czajkowskiego i 2 Rachmaninowa). Mimo że obsoluutnie fascynują mnie brzmienia od Scriabina począwszy, przez Strawińskiego Bartoka, Prokofiewa i Szostakowicza, potem Schoenberga, kończąc na bardziej współczesnej muzyce. To jednak mimo wszysctko łzy cisną się właśnie przy tym późnym rosyjskim romantyzmem, choć oczywiście nie wszyscy za nim przepadają). Myślę, że na mnie spory wpływ w postrzeganiu tej muzyki mają spektakle Borisa Ejfmana. Ponieważ obecnie sztuka tańca est najbliższa mojemu sercu (i poświecenie się jej) chociaż od szkoły muzycznej zaczynałem.
A co do Sudbina….. wydaje mi się że jego Scriabin jest najbardziej interesującą płytą jaką wydał. Na zachodzie te interpretacje są porównywane z Horowitzem (choć to już bardzo śmiała teza). Zresztą….może mój entuzjazm jest związany z młodym wiekiem, i brdzo emocjonalnym odbiorem muzyki.
I z kompletnym wynudzeniem się dziś na Giusiano….
O Jezu, co za nudziarz. Jak był bezbarwny na konkursie, tak bezbarwny pozostał. Tylko tym profesorkom z jury mógł się podobać, bo wygrywał wszystkie nutki. Ale między tymi nutkami nie ma nic…
No niestety. Przykre to było….
A tak na marginesie….gratulacje świetnego i niestety bardzo prawdziwego artykułu w Polityce „teatr żenady narodowej” Jestem prawie na co dzień i to co się tam aktualnie dzieje jest przerażające….
Dzięki za gratulacje, ale nie ma się czym cieszyć 🙁
Teraz Michał Znaniecki coś próbuje kombinować z sezonem, ciekawe, na ile mu cierpliwości i możliwości starczy…
I ile pietkiewicz pozwoli…..Pociesz spadek z afisza strasznego dworu i zabobonu (mimo że mamy „narodowego” dyrektora”). Za to bardzo smuci brak Wozzka. Miejmy nadzieję że powrót do teatru Trelińskiego i Warlikowskiego, oraz debiut Kleczewskiej przyniesie coś świerzego, ponieważ neobrutaliści to najlepsze rozwiązanie na pobudzenie tej prowincjonalnej archaicznej i skostniałej instytucji. Z baletem jest dramat…..repertuar współczesny już w ogóle nie istnieje. Nawet nie przywrócona Czajkowskiego. Ale również likwiduje się żelazną klasykę. Bajadery niestety już nie będzie. Strach pomyśleć co będzie dalej…..
Thank you Ms. Dorothy Szwarcman for your Music Blog and your excellent description of the recent performance of the Andrzej Czajkowski Opus 4 Piano Concerto. And thank you for including the Internet links to the Andrzej Czajkowski (Andre Tchaikowsky) website at: http://andretchaikowsky.com. If anyone reading this has recollections about Andrzej, please pass them along to Dave Ferre using: dave@andretchaikowsky. I can hardly find sufficient praise for Mr. Grzybowski and his performance, not only of this concerto but everything for piano that Andrzej Czajkowski put to manuscript paper. I hear there is a rumor of a Piano Sonata by Andrzej Czajkowski that has never been performed in public as a Czajkowski composition, and that Mr. Grzybowski might play it some day.
Best wishes all,
Dave Ferre