Co z tymi Niemcami
Ostatnio u siebie PAK parę wpisów – ten i ten – poświęcił Wagnerowi i Brahmsowi, wychodząc od słów Johna Eliota Gardinera (cytowanych z wywiadu dla pisma „Gramophone”), który po nagraniu płyty z Brahmsem opowiada o tym, jak to nie znosi Wagnera i dlaczego, łącząc w swych zarzutach sprawy techniki kompozytorskiej (brak równowagi między śpiewakami i orkiestrą) i kwestie własnego odczucia (Wagner to „straszne Spätlese” w porównaniu z wytwornymi burgundami, którymi artysta – w domyśle – karmi się na co dzień). Na moją uwagę, że Brahmsa i Wagnera trudno w ogóle porównywać (ich współcześni okopywali się w przeciwnych obozach), w kolejnym wpisie PAK przywołał cytat z Wilka stepowego Hessego, w którym Brahms i Wagner zostali zrównani jako ci, którzy napisali za dużo nut, a ich odmienność od siebie straciła na znaczeniu. „Z pewnego oddalenia tego rodzaju kontrasty stają się coraz bardziej do siebie podobne. Bogate instrumentowanie nie było zresztą osobistym błędem ani Wagnera, ani Brahmsa, było błędem ich epoki”.
Pytanie tylko: dlaczego bogate instrumentowanie ma być błędem? Czy taki Debussy ze swoją nader wyrafinowaną, ale też wielką orkiestrą też się mylił? Albo Bartók? Albo Strawiński?
Mam wrażenie, że nawet sami Niemcy – myślę tu właśnie o Hessem, ale nie tylko – stali się już niewolnikami stereotypu, wiążącego się z niemieckością: ciężkie, bo niemieckie. Owszem, jest coś w niemieckości bliskiego ziemi, dosadnego, stawiającego kropki nad i nawet wtedy, gdy lepszy byłby przecinek… Tak się to zwykle widzi. A nawet tak, jak zobaczyli to Francuzi w zacytowanej również przez PAK-a reklamie swego nowego modelu Citroëna (jeszcze śmieszniej, że hasło reklamowe pada po… angielsku).
A jak jest teraz? Czy Niemcy wciąż piszą „za dużo nut”? Na to pytanie może spróbujemy uzyskać odpowiedź podczas festiwalu Sacrum Profanum, na który wybieram się jutro. Będę tam do piątku; nie zostaję niestety na występ Kraftwerk, któremu w tym kontekście niektórzy z obserwatorów się dziwują, a mnie się ten pomysł podoba i żałuję, że tam nie będę, ale wzywa mnie już w tym czasie Warszawska Jesień.
Dużo będzie w radiowej Dwójce transmisji z Sacrum Profanum, praktycznie codziennie coś. Jutro o 20. – inauguracja z Ute Lemper i Minkowskim. W poniedziałek, wtorek, środę i czwartek o 22. – utwory Stockhausena, na które przypada w tym roku szczególny nacisk z powodu jego śmierci w grudniu, ale i 80. rocznicy urodzin, która, gdyby żył, byłaby przecież również fetowana. Ponadto we środę o 19. koncert utworów Heinera Goebbelsa. Ja postaram się pozostałe (ale i te) tu zrelacjonować.
PS. Jak zwykle żałuję, że nie mogę się rozdwoić – w tym samym mniej więcej czasie jest ciekawy festiwal Skrzyżowanie Kultur – pewnie bym na to i na owo zajrzała, gdybym była w Warszawie.
Komentarze
@jeszcze śmieszniej, że hasło reklamowe pada po… angielsku
Pada po angielsku, bo ktoś wrzucił na YT angielską wersję. W polskiej TV pada po polsku. I pewnie tak samo jest wszędzie indziej.
No i też śmiesznie 😀
Ja w niesmialej obronie kultury niemieckiej. Jestem Polakiem do szpiku kosci, ale fascynowala mnie kultura niemiecka, zwlaszcza muzyka i literatura. Nie powiedzialbym, aby byla to sprawa nadmiaru produkowanych nut, jak powiedzialby Amerykanin, „redundancy”. Kultura niemiecka to kultura wielodzielnicowa, bo Niemcy (kiedys 160 panstw i panstewek), Austria, kawalek Szwajcarii, w pewnym sensie- Holandia. Kiedys urzekla mnie mala ksiazka H. Hessego „Narcyz i Zlotousty”, potem Duerenmatt i M. Frisch, a juz calkiem pozniej F. Kafka, ktory tez pisal po niemiecku, chociaz zyl w czeskiej Pradze. Dla mnie Mozart i Beethoven sa tak samo niemieccy jak Brahms lub Schubert. Wagner byl moze jedynie muzycznym wybrykiem rodzacego sie niemieckiego nacjonalizmu. Chociaz, saga o Nibelungach jest rownie popularna w Holandii, jak i w Niemczech.
No wlasnie! A co z Bachem? A to co nazywa sie „ciezkoscia” ja nazwalabym raczej powaga. W porownywaniu Brahmsa z Wagnerem nie mioge dostrzec sensu. Tak jak przeciwstawianie sobie win – Spaetlese tez bywa dobre!
Dodalbym jeszcze cos w sprawie tego nadmiaru nut. Dla mnie typowym przedstawicielem tego zjawiska jest G.Ph. Telemann. Niektore kawalki sa takie, ze mozna spokojnie zapasc w drzemke podczas ich sluchania, obudzic sie i nie stracic kontekstu utworu. Co do problemu „ciezkosci”- wiecej ludzi mysli o „Mercedesie” lub BMW jako symbolu luksusu konsumpcyjnego niz o Citroenie. 🙂 Powiedzialbym, ze dla mnie Citroen kojarzy sie z nieporadnoscia technologiczna produktu, zwanego samochodem.
W poprzednim kawalku zapomnialem dodac Haendla. Czy o nim tez myslal JEG?
Ja uwielbiam niemiecką muzykę, ale niemieckich win nie znoszę 😉 No, chyba, że z podberlińskiej winnicy Wachtelberg, jako lokalna ciekawostka. Albo federweisser 🙂
Jeśli chodzi o festiwale, to u mnie też trochę Stockhausena, dużo Brucknera i jeszcze więcej Messiaena. Dokładnie za tydzień grają Gruppen Karlheinza w hangarze na Tempelhof. Zapowiada się ciekawie 🙂
@baba
„No wlasnie! A co z Bachem?”
Bach to przecież jeden z najbardziej zwiewnych i eterycznych kompozytorów wszechczasów. Etykietkę ciężarowca przykleili mu w czasach, kiedy niespecjalnie odróżniali jego muzykę od Brahmsa ;-]
Na prywatny użytek mam jeszcze inne określenie – „zasadniczość”. Ja Niemców odbieram jako szalenie zasadniczych, bez względu na podział dzielnicowy. Nawet ci, którzy się od tego odżegnują, robią to bardzo zasadniczo. 🙂 (Austriaków, przynajmniej częściowo, bym z tego wyłączył – oni w tej swojej monarchii mieli trochę inną specyfikę.)
Wiadomo, że od uogólnień zawsze będą wyjątki. Już chciałem np. napisać, że absurd się Niemców w ogóle nie ima, spływa po nich jak woda po gęsi, ale zaraz sobie pomyślałem: a Kafka? I cokolwiek takiego się napisze, zawsze będzie można znaleźć kontrprzykład. Ale klisze, jak w tej francuskiej reklamie, nie biorą się z powietrza. Ja tych wszystkich krasnali, ukwieconych domeczków, owczarków niemieckich i pseudobawarskich knajp na kopy mam w sąsiedztwie (tak samo pewnie jak baba, tylko knajpy u niej nie są pseudo 🙂 ) i tworzy dla mnie to wszystko jakiś wspólny mianownik niemieckości. Choć też przecież można by zapytać, jaki sens ma zestawianie psa z krasnalem. 🙂
To nie znaczy, że trzeba przede mną bronić niemieckiej kultury 🙂 , bo ona świetnie broni się sama. Z Wikipedii raczej wymazać się nie pozwoli. Czasem szuka się akurat czegoś zasadniczego i wtedy Niemcy są jak znalazł. To jest kwestia potrzeb i kwestia smaku. Dla mnie na przykład Spätlese zasadniczo nie jest dobre, ale to wina moich zboczonych kubków smakowych, które na słodkie reagują niechęcią. Ale wcale się nie dziwuję, jak komuś Spätlese smakuje, albo akurat ma na nie ochotę.
Tylko że przeciwstawianie Spätlese burgundom nie jest słuszne w sensie „winnotechnicznym”, bo istnieje jak najbardziej Burgunder Spätlese. 🙂
Stanowczo protestuję przeciwko używaniu zwrotu „nieporadność technologiczna” w stosunku do Citroena! Mamy już piątego Citroena-staruszka z kolei i z przykrością myślimy o tym, że wkrótce się wykończy. Niewykluczone, że poszukamy wtedy następnego. 😆
Niemiecka „zasadniczość” w zestawieniu z „polnische Wirtschaft” miewa pewne zalety 😉
Riesling Spätlese w zestawieniu (nie przeciwstawieniu) z Vitello Tonnato albo dobrymi serami – również 😉
Coś dla naszego pieska, jeśli szuka absurdu w niemieckiej literaturze:
fortschreitende räude
him hangfang war das wort hund das wort war bei
gott hund gott war das wort hund das wort hist fleisch
geworden hund hat hunter huns gewohnt
him hanflang war das wort hund das wort war blei
flott hund flott war das wort hund das wort hist fleisch
gewlorden hund hat hunter huns gewlohnt
schim schanflang war das wort schund das wort war blei
flott schund flott war das wort schund das wort schist
fleisch gewlorden schund schat schunter schuns gewlohnt
schim schanschlang schar das wort schlund schasch wort
schar schlei schlott schund flott war das wort schund
schasch fort schist schleisch schleschlorden schund
schat schlunter schluns scheschlohnt
s———————–c——————–h
s———————–c——————–h
schllls—————–c——————–h
flottsch
To był mój ulubiony Ernst Jandl 😉
A są jeszcze Lichtenberg, Brentano, Morgenstern…
Trochę innego rodzaju absurd miałem na myśli, dlatego zresztą przywołałem Kafkę. Ale nie ma się o co spierać, bo przecież sam przyznałem, że zawsze znajdą się kontrprzykłady, a z kolei jakby się uprzeć, to i u wymienionych autorów można by się doszukać zasadniczości, np. w realizowaniu wytyczonej sobie linii 😆 I wcale nie musi to być zarzut. Ja sobie bardzo chwalę, że życie w Niemczech nauczyło mnie choćby planowania czasu, nie mówiąc już o punktualności. 🙂
No, ale że krasnal stoi w co drugim ogródku, to sprawdzalne empirycznie. 😀
To ja mam pecha, bo znam tylko te co drugie ogródki bez krasnali 🙁 Moja znajomość ogranicza się wprawdzie do okolic Stuttgartu, Dolnej Bawarii i okolic Kolonii oraz Berlina i całkiem północnych Niemiec 🙁 Jak chcę zobaczyć krasnale, to muszę pojechać 500 m wyżej do jednej wsi, gdzie jest taki ogródek 😉 W Helwecji 😯
To raczej ja mam pecha, bo zaczynam mieć podejrzenie, że okolice grzybne są bezkrasnalowe i na odwrót. A próbowałaś kiedyś robić zupę z krasnali? 😆
No ale przyznam, że je te krasnale traktuję trochę metaforycznie. Np. „górski” domek ogrodowy w środku nadreńskiej równiny albo starannie odrobiony „starożytny” Amorek jest dla mnie też podgatunkiem krasnala. 😀
Górski domek ogrodowy czyli tzw. chalet znam w okolicy Magdeburga 😯 😆 Ale bez krasnali 😉
Dzień dobry wieczór.
@miasto-maßa-maszyna
Jak można Federweisser, obojętnie w jakim kontekście, przytaczać jako dobre, lub złe wino! 🙁
Fedreweisser, tak samo jak Roter Rauscher, to nie są wina!
Spätlese (czyli prawie wszystkie mozelskie wina) jest rzeczą smaku, gustu lub nieznajomości naprawdę dobrych niemieckich win.
Polecam rizlingi z Rheinhessen lub Rheingau (np. Schloss Johannesberg) 🙂
Ja już nie chciałem tak głośno mówić, że chodzi o szalet 😆
A co z kalendarzem w domowej lazience?
Ja może trochę off topic – ale muzycznie 🙂 Z małym opóźnieniem obejrzałem film pt. „Shine a Light” (była tu już kiedyś o nim mowa). Z całego koncertu największe wrażenie zrobił na mnie ten utwór:
http://www.youtube.com/watch?v=qJriNrgSKtU
Jak się patrzy na ten filmik (zwłaszcza tak gdzieś od 4:44 do końca) warto sobie przypomnieć, że Buddy Guy urodził się w 1936r 🙂 😎
Muzycznie i absurdalnie: „Fisches Nachtgesang” – Morgenstern
A w Bawarii jest malo krasnali 😯
Ale za to faceci noszą portki i trachty jak w Tyrolu 😆
Wiedziałam, że najciekawsze rzeczy tu opowiedzą blogowicze z obszaru języka niemieckiego 😀 Dzięki!
Co do win – pijałam w Niemczech (w okolicach Stuttgartu) nadspodziewanie dobre czerwone (nie zakonotowałam nazwy). A winom mozelskim w określonych okolicznościach i zestawach nie powiem nie. Zwłaszcza w dziedzinie doprawiania potraw z koniecznością udziału białego 😉
Kafka i Ernst Jandl – to Austria 😀 passpartout, ja kiedyś zajmowałam się poezją konkretną i bardzo ciekawe są różnice między twórczością z różnych obszarów językowych 🙂
Satyra niemiecka też jest dość specyficzna.
A w muzyce najpiękniejszą stronę owej zasadniczości i powagi, o której mówimy, tego bycia ze światem na serio, ale z pokorą wobec niego, reprezentuje dla mnie – poza Bachem – właśnie Brahms. (Mozart to całkiem inna bajka.) No i częściowo Beethoven, choć i on czasem nie zna umiaru.
Quake – super film, no nie? Ja byłam pod dużym wrażeniem 🙂
Kafka to właściwie w ogóle całkiem osobna historia, bo u niego różne wpływy się nałożyły i pisarzem austriackim też by mi go było trudno nazwać. Ja go umieszczam poza klasyfikacją. 🙂
A na temat Jandla lepiej niech się wypowie jakiś mops, a nie skundlony puli 😆
Ciekawe, ze nikt nie przytoczyl Mahlera – dobrze pamietam czasy kiedy mowilo sie „ciezki, rozwlekly zinstrumentowany bez ladu i skladu itp”. A teraz? Sprobujcie podniesc reke na Gucia. Odrabiemy! A Bruckner? Nie jestem pewien czy zaszufladkowanie Mozarta, Beethovena nawet Brahmsa jako kompozytorow niemieckich jest trafne. To tak jak w tej anegdotce – Wiecie jaki jest najlepszy interes jaki zrobila Austria z Niemcami? Zamienila Hitlera na Beethovena.
Takze zaszufladkowanie pisarzy piszacych po niemiecku jako Niemcow jest grubym uogolnieniem.
Porownywanie win niemieckich i francuskich jest takze grubym nieporozumieniem – sa inne – kazde z nich ma swoje nektary i sikacze nie nadajace sie do picia. Czy Stendhal jest lepszy od Manna?
Film o RS leci u nas juz w tv na PPV. Moze zobacze go jutro, jak juz tak wszyscy go zachwalaja, chociaz za emerytami nie przepadam. 🙂
A wina niemieckie sa takie jak wina kanadyjskie lub kalifornijskie. Osobiscie wole cos z klasa, moze byc nawet jakies wino z Argentyny lub Pld. Afryki.
„A wina niemieckie sa takie jak wina kanadyjskie lub kalifornijskie. Osobiscie wole cos z klasa, moze byc nawet jakies wino z Argentyny lub Pld. Afryki.”
Z calym szacunkiem – pare lat temu, na „mistrzostwach swiata :-)” wina kalifornijskie przylaly rowno wino francuskim – wina Bordeaux nie zmiescily sie nawet w pierwszej piatce! Wina kanadyjskie – to taki sam koncept jak wina francuskie – setki regionalnie roznych – w jakosci tez – win. Deserowe wina kanadyjskie – icewines – glownie z okregu czy rejonu Niagary uchodza za jedne z najlepszych win na swiecie. O cenach lepiej nie mowic. Moze dlatego sa blizej nieznane w Polsce.
PS – bardzo lubie wina argentynskie no i rzecz jasna chilijskie.
Witam Pietrka. To tak jak ja 🙂 Kanadyjskich nie piłam, ale kalifornijskie zdarzały mi się pyszne, zwłaszcza różowe 🙂
Mahler – to właśnie całkowicie Austria, a raczej Austro-Węgro-Czechy (urodził się w Kalište), osobny rozdział kulturowy.
Bobiczku, ale ten mops to musi być mops pana Otto 😉
Ale Niemcy mają też dobre wina, jak Spätburgunder
No właśnie.
A teraz jadę słuchać Niemców. Właśnie Niemców, nie Austriaków ani Helwetów 🙂
Tu jestem cytowany we wpisie akurat wtedy, gdy wybrałem się na koncert. I to (w repertuarze) w 2/3 austriacki (Haydn & Mozart)… Z częściowo niemicką widownią.
Pani Kierowniczka tu zgrabnie połączyła Gardinera, Brahmsa i Kraftwerk, a to niezupełnie tak. Bo Hesse i Gardiner mówią różne rzeczy — to co ich łączy, to postrzeganie pewnej wspólnoty Brahmsa i Wagnera — ale jest to wspólnota biegunów pewnego zjawiska jakim jest dojrzały romantyzm. Czy należy także dodać, że to romantyzm niemiecki? Czy też może jest to obojętne obu cytowanym panom?
Gardiner lubi Brahmsa, bądź co bądź będącego wytworem niemieckiej kultury (w tym entuzjastą polityki Bismarcka). Nie jest to więc opinia o ciężarze niemieckości, chyba że pośrednio, przez zdominowanie ducha ówczesnej niemieckiej muzyki przez Wagnera. Ale jeśli dominacji to takiej, w której wciąż zostaje miejsce na dobrą muzykę, którą może się Gardiner karmić. Jak burgundami i winami Côtes du Rhône 😉
To co mnie zachęciło by jadowite słowa Gardinera pod adresem Wagnera cytować, to znajomy (nie ujawniający się na blogach). Reklama „C funf” przyszła w samą porę, by połączyć Wagnera z niemieckością; ale Gardiner na pewno by zaprotestował przeciwko utożsamieniu jego złośliwości pod adresem Wagnera z krytyką niemieckiej kultury jako takiej, czy muzyki jako takiej. (No właśnie — Gardiner teraz z Brahmsem, ale też przecież z Bachem!)
Hesse… Warto pamiętać kto u Hessego to mówi — Mozart. I warto pamiętać czego chce bohater „Wilka stepowego” — a mianowicie pewnego buntu wobec oficjalnej kultury (jednak w ramach kultury i jej tradycji). Jest to więc bunt przeciwko pewnemu dominującemu stylowi; i przeciwko tym, którzy go współtworzyli.
W jakimś sensie przyznaję Hessemu rację — ta epoka łączy się z pewną manierą, przesadną (nie ona jedna). Ale czy to maniera tylko niemiecka? Nie powiedziałbym. Tak samo jak nie powiedziałbym, że przeszkadza mi w cieszeniu się muzyką Brahmsa. I Wagnera w gruncie rzeczy też (choć nie zawsze 😉 ).
Hesse też łączy się z pewna manierą, ten bunt jest manieryczny że fiu fiu… 🙂
A na dzisiejszą pogodę coś z cieplejszych krajów
http://www.youtube.com/watch?v=OCO8apblfk8&feature=related
No dobra, Jandl – Wiedeńczyk, za mało niemiecki 🙁 Za to Gerhard Polt – 100-procentowy bawarczyk, chociaż spec od skandynawistyki:
http://www.youtube.com/watch?v=gK-p_OZd24k
I super wino poleci:
http://www.youtube.com/watch?v=qekUrMOGxK8
I na Ruskich się zna:
http://www.youtube.com/watch?v=mrhnfZF4DpM
Umowa leasingowa
http://www.youtube.com/watch?v=sK6VySzddPY&feature=related
Do p. Doroty w sprawach jeszcze win kanadyjskich :). Jest kilka regionow winiarskich, glownie w Ontario i Kolumbii Brytyjskiej. Pierwszy, najbardziej znany- to okolice Niagary Falls; drugi- okolice Windsor, ON, Point Pelee, nad jez. Erie (czyli moje okolice). Czasami z patriotyzmu kupuje produkt narodowy. Jest taka mala wytwornia w St. Catharines, ktora produkuje b. dobre 2 gatunki win. Icewine nie pije, bo ma smak ulepka cukrowego. 🙂 Rozowe wina kalifornijskie widzialem w Polsce, niestety trafilem na te posledniejsze gatunki. Sa teorie o tym, ze sa onedobrym dodatkiem do dobrego grilla (zwlaszcza kurczakow) lub pizzy. Ale Kalifornia to glownie Chardonay, czyli cos dla Amerykanina, ktory dla szpanu chce sie napic wina, ale nie bardzo zna sie na sztuce winiarskiej. 🙂 Ale juz nie zanudzam.
@passpartout 2008-09-14 o godz. 13:11
Infantylne, żenujące i niesmaczne!
PAK-u, Kraftwerk połączyłam nie tyle z Gardinerem, co z zapowiedzią festiwalu Sacrum Profanum, która tak naprawdę była pretekstem tego wpisu 🙂 A z Hessem i z tym buntem to osobna sprawa, nie darmo Wilk stepowy był biblią hipisów…
Mnie tak naprawdę w tym cytacie z Hessego zainteresowało, dlaczego bogate instrumentowanie ma być grzechem? Pojęcia nie mam. Jak kompozytorowi potrzebna jest duża orkiestra, to dlaczego ma jej nie użyć? Kiedy będzie chciał kameralnych brzmień, to wykorzysta mniej instrumentów. Czemu to ma być problem natury moralnej? (Nawet jeśli to wszystko jest fantasmagorią.)
passpartout – najbardziej mi się podoba Wagner i Orff na rogach alpejskich 😆
KoJaKu – no, takie „niemieckie” 😉
Pani Dorotko,
ten artysta kabaretowy jest niesłychanie inteligentnym i wrażliwym człowiekiem podsuwającym lustro swoim bawarskim ziomkom, politykom i działaczom kulturalnym. Jeśli rozumie się język niemiecki, a jeszcze lepiej – bawarski, słyszy się całą głębię jego satyry i niejednemu zamiera śmiech na ustach…
Poza tym jest odważny. Któżby w Polsce ośmielił się przebrać za JPII i polecić np. kremówki zamiast seksu przedmałżeńskiego. Może ta odwaga w Niemczech jest tańsza… Ale Wagner na rogu też mi się spodobał 😉
KoJaKu,
dziękuję za podsumowanie mojego gustu 😉 Poszłam przejrzeć się w moim zwierciadle i… faktycznie 😯 Jednak przebywanie przez 30 lat w niewybrednym kręgu kulturowym czyni niepowetowane szkody 🙁 Idę się powstydzić do kąta. Może poklęczę za karę na tłuczonych krasnalach 😯
Pani Kierowniczko,
tak jest, to jest bardzo „niemieckie”!
@passpartout,
nie zauważyłaś tego, że to jest wyrachowanie, że to jest odwaga komercyjna?
W Niemczech są i działają na szczęście inni satyrycy, któży w sposób inteligentny i wrażliwy przedstawiają swoje krytyczne zdanie o, między innymi, Kościele Katolickim przy pomocy logicznych przemyśleń i analiz istniejącej sytuacji.
Proszę bardzo, ale nie w taki „tani” sposób, który przez wiele osób odbierany jest jako dowód wielkiej inteligencji, wrażliwości i odwagi!
Witam p. Dorote,
Zawsze czytam Pani felietony z duzym zainteresowaniem. Na stale mieszkam w Kanadzie, ale ostatnie trzy lata urzeduje w Seulu. Niestety rzadko to ktokolwiek zaglada.
Tak, oczywiscie ze Mahler to Austriak (niezaleznie od czesko brzmiacego miejsca urodzenia) mowiacy po niemiecku. Wlasnie to mialem na mysli – nie wszyscy mowiacy po niemiecku kompozytorzy powinni czy moga byc zaliczani do Niemcow. W Pradze poza Kafka urodzil sie Rilke, w Pradze mieszkal i pisal po niemiecku o Pradze Meyrink i tak mozna jeszcze dlugo. Hesse byl – tak jak Durrenmatt – Szwajcarem (nie takim w hotelu ani w gwardii papieskiej :-))
Byc moze za bardzo przyzwyczailem sie do starych wykonan – Brahms z Gardinerem jest malo przekonywujacy – tak jak Brahms Norringtona.
Slodkich win (Tokaj, d’yquem, icewines) mozna nie lubic ale nie oznacza to ze sa zle. Jezeli idzie o sztuke wyrabiania win, Francja modyfikuje swoj skostnialy przemysl winiarski na wzor – jasne – przemyslu kalifornijskiego. Czasy kiedy w Kaliforni robilo sie tanie sikacze (do lat piecdziesiatych) minely bezpowrotnie.
Pietrek:
Wydaje mi sie, ze Hesse byl Niemcem. Ta jego szwajcarskosc byla wtorna, wymuszona bardziej przez zmiane rezimu w Niemczech niz przez poczucie przynaleznosci. Szwajcarem z krwi i kosci dla mnie jest Gottfried Keller. 🙂
O wina mozemy sie spierac bez konca. Icewine jest na specjalna okazje, tak jak porto lub madera. Zreszta, Kanada produkuje ok. 10, 000 butelek icewine rocznie. To kosztuje w Kanadzie ok. 50-60 dolarow za butelke. Prawdziwy winiarz powiedzialby, ze prawdziwe klasowe wina to mniej niz 10% produkcji, niezaleznie od miejsca wytwarzania.
passpartout:
Prosze, tylko zadnych dramatycznych samookaleczen z powodu zranionego ego. Kto bedzie poprawial mnie w sprawach filmowych? 🙂
Czesc PA2155,
Gdzie mozna dostac icewine (jak to nazywa sie po polsku?) po $50/$60 butelke [nawiasem mowiac 187 mL :-)]? Zazwyczaj to jest blizej stowki. Jasne, ze to jest plyn na specjalne okazje. Na codzien zazywamy czerwone. 10% produkcji czy nie – tego nie wiem. Ale niestety masowka zaczyna wypierac rekodzielo i coraz trudniej o wino o indywidualnych cechach. To tak jak z muzycznymi wykonaniami. Kiedys orkiestry, pianistow i skrzypkow mozna bylo rozroznic po dzwieku, po wykonaniu. Teraz coraz bardziej wszyscy brzmia tak samo.
Jezeli ktos, pomimo urodzenia w Niemczech, wynosi sie z owego kraju, to chyba nie poto aby odgrywac role zbolalego wygnanca. Hesse po wojnie do Niemiec nie wrocil.
Czy P. passpartout piszac „ten artysta kabaretowy” ma na mysli pania Ute Lemper? Chyba, ze ostatnio zmienila plec, o czym nie wiem.
Pietrek,
a gdzie w zacytowanych skeczach G. Polta wystąpiła Ute L.? 😯 Tych dwu osób nie mylę, Ute ma ładniejsze nogi i jest szansonistką
http://www.youtube.com/watch?v=4Y_-8zaTKCs
Szwajcarem z krwi i kości jest również Duerrenmatt. Durch und durch. Frisch również. I Jeremias Gotthelf, i Adolf Muschg.
PA2155,
dzięki za troskę 🙂 Już wstałam, otrzepałam okruchy (z braku krasnali użyłam butelki po rieslingu), a teraz jeszcze nakleję plaster na zbolałą duszę (ciasto śliwkowe i gorąca herbata) i będzie dobrze 😎
@Pietrek:
No nie. $50-60 (kanadyjskich) jest za 500 ml. (to jest pakowane w specjalna butelke). Sa rowniez „screwdrivery” (polskie „szczeniaczki”) po $15-20 w „Wine Corner”, w popularnych supermarketach (alkoholu, poza prowincja Quebec nie wolno sprzedawac w normalnych supermarketach, tylko w wydzielonych sklepach). Czesto sa przeceny, zwlaszcza po sezonie. Nazwy polskiej nie znam. Technologie przyniesli do Kanady Niemcy. Wino jest produkowane w winnicach, ktore sa polozone blisko jezior. Winogrona zbiera sie w styczniu lub lutym (kiedys w moich pionierskich dniach kanadyjskich chalturzylem w roli zbieracza), kiedy jest naprawde zimno, co pozwala winogronom osiagnac wysoki poziom cukru.
Nie polecam natomiast win australijskich, bo to prawdziwy chlam.
Odpowiedzi na dylematy narodowe Hessego latwo znalezc w esejach „Dziecinstwo czarodzieja”. On zakochal sie w Ticino, gdzie mieszkal do konca swojego zycia.
paspartout:
Czy nie warto zanucic „Someone saved my life tonight”
http://www.youtube.com/watch?v=ia-s7rY175k 🙂
Nie wiem, co Moguncjusz zbroił, że wciąż u mnie zostaje w poczekalni i musi czekać, aż ja go uwolnię 🙁 Nie znam się na satyrykach niemieckich, a polskich też omijam szerokim łukiem, nie wiem, może w ogóle już nie kontaktuję z satyrą, bo moje poczucie humoru jest jakieś z innej planety?
Widzę, że się rozgadaliście o winach 🙂 Pietrek – a co się pija w Seulu?
Pani Kierowniczko:
Mimo, że notkę czytałem pospiesznie próbując zdążyć przed stygnącym obiadem, ale zrozumiałem co jest pretekstem do czego 😉
Co do marnowania nut i grzechu — zbyt obfita orkiestracja oznacza zbyt wiele partytur i zbyt wiele instrumentów, czyli nadmierne wycinanie drzew, tymczasem w Biblii jest nakaz, by czynić sobie ziemię poddaną, co oznacza także dbałość o środowisko naturalne; w skrócie: przesadna orkiestracja jest nieekologiczna, a wiec jest grzechem. Q.E.D. 😆
A tak poważnie — nadmiar, przesada, z jednej strony, a marnotrastwo (choćby pozorne) z drugiej, mają pewne znamiona czegoś wątpliwego etycznie. O ile więc Hesse i jego bohater uznają nie tylko, że bogata instrumentacja była cechą pewnego stylu, ale też że była większa niż to było konieczne (a postawienie takiego zarzutu ustami Mozarta w jakiś sposób uzasadnia to zdanie), mogą uznać, że jest przewiną, a skoro nią jest, to i można za nią pokutować.
Pietrek:
Nie zauwazylem, ze jestesmy „rodakami” :). Natepnym razem bede czytac uwazniej :). Pozdrawiam.
Ale poczucie nadmiaru jest sprawą subiektywną – dla pana W. czy B. wielka orkiestra była w sam raz, żeby wypowiedzieć to, co chcieli 🙂 Kiedyś grywałyśmy z siostrą wyciągi fortepianowe symfonii Beethovena i tylko dla nas to mogła być przyjemność, dla cudzych uszu – najpewniej tortura nie mająca nic z wysłuchiwaniem symfonii Beethovena 😆
Pani Kierowniczko, myślę, że orkiestracja wcale by tym symfoniom Beethovena nie pomogła. A tak, przynajmniej mniejszy uszczerbek dla środowiska (mniej partytur i mniej instrumentów, czyli ograniczone prawie do wycinanie drzew…)
passpartout: 😀
Niemiecka satyra polityczna (z angielskimi podpisami):
http://www.youtube.com/watch?v=n4H_E8b-qmo
Uderz w stół, nożyce się odezwą. Wspomnij o Beethovenie, odezwie się foma 😆
passpartout – mnie to jakoś mało śmieszy, a już żartowanie z 11 września…
Ja po koncercie Ute Lemper&Minkowski&kilku solistów&Sinfonietta Cracovia. Weill – to temat na osobny wpis. Zastanowię się. A tymczasem mam tu w Krakowie miniminizlot – przyjechała Beata, spotkałyśmy się na koncercie i widzimy, mam nadzieję, jutro 😀
To i tak dobrze, ze coby Fomecek sie odezwoł, nie trza w pona Betowena uderzać, ino wystarcy wspomnieć, bo inacej to bidny pon Betowen chodziłby cały posiniacony krucafuks 🙂
Dobrej nocki 🙂
Dobrej nocki 🙂
…a fomeckowi niech się Becio przyśni… taki śliczny, na chmurce… i niech gra tak:
http://www.youtube.com/watch?v=hN3HzEWQl0c
Pani Dorotko,
sorry, ale to nie ma śmieszyć, to jest gorzkie, to ma dać do myślenia. To nie jest comedy 🙁 I mam nadzieję, że nie jest infantylne.
P. Dorota pisze: „Kiedyś grywałyśmy z siostrą wyciągi fortepianowe symfonii Beethovena i tylko dla nas to mogła być przyjemność, dla cudzych uszu – najpewniej tortura nie mająca nic z wysłuchiwaniem symfonii Beethovena ”
Pani Doroto, moj ojciec skonczyl Konserwatorium Warszawskie przed WWII. Do konca zycia przjaznil sie z Lutoslawskim, Swolkieniem, Panufnikem, Kisielewskim i innymi – to byli koledzy z jego rocznika. Tak czy inaczej nasz dom byl zawalony wyciagami na cztery rece – WSZYSTKIEGO – symfonie i kwartety Beethovena, wyciagi operowe – pamietam Wesele Figara itd. – cala kupa rzeczy. Nigdy potem nie nauczylem sie tyle o muzyce niz wtedy, kiedy siadalem z ojcem z do „malego muzykowania” . Moje talenta pianistyczne byly ZADNE, a jednak dzieki nieograniczonej cierpliwosci ojca (Pietrek, na litosc Boska cis!) nigdy potem nie nauczylem sie kochac muzyke i o muzyce wiecej niz wtedy.
W Korei niestety kroloje Szkocka whisky po absurdalnych cenach. Wina mozna dostac tez w cenie ktora zrobila ze mnie abstyneta. Ktos napisal „australijski chlam”. Zadna generalizacja – niemieccy kompozytorzy, austalijskie wina – nie ma sensu. Niektore australijskie wina sa po prostu rewlacyjne
Cos mi sie nacisnelo – to jest dokonczenie do poprzedniego – nie zdolalem poprawic paru literowek i powtorzen.
Oczywiscie sa australijskie posledniejsze wina, ktore NB w ich narzeczu nazywaja sie „plonk”. Koreanskie ryzowe specjaly nie leza mi zupelnie – pijam je jedynie z grzecznosci z koreanskimi przyjaciolmi. Odmowic tutaj komus wypicia to wieksza obraza niz w Polsce – no stary nie napijesz sie ze MNA? Pije sie jak kiedys u nas na kolejki – nie ma mowy aby odmowic.
Od psa, który w trakcie czytania kompletnie się zdążył pogubić komu o co i dlaczego chodzi, serdecznych machnięć ogonem dla mnizlotu bądź ile! 😆
Jutro też będzie jutro, najprawdpodobniej. I nawet jak nie wiem,gdzie zakopałem kość, to ja ją, kurczę, odkopię 😆
A poza tym chcę podziękować wszystkim, którzy aktywnie wspierali obecność słoni na Dywaniku. Dzisiaj niespodziewanie pokazał się u nas słoń ce. W związku z czym do zoobaczenia, bo ruszam w teren! 😀
To ja tylko o winach pozwolę sobie: Pan(i) PA2155 wspomniał(a) coś o kalifornijskich Chardonnays. Pozwolę sobie zauważyć, że ogólnie Chardonneyami to Kalifornia nie słynie! Dumą Kalifornii jest Cabernet Sauvignon i dzięki niemu właśnie na owym konkursie paryskim dawno temu kalifornijskie wina czerwone aż tak wysoką ocenę dostały. Na drugim miejscu co do szacunku stoi Zinfandel, niejako pochodzący z Kalifornii, trochę ze zdziczałego wyhodowany w Nowym Świecie ( a w ogóle to przyplątał się gdzieś z Wloch). A w ogóle jako, że Kalifornia to moja druga ojczyzna, to bardzo polecam wiele kalifornijskich win. Wiele jest świetnych. No a kanadyjskie icewines to oddzielna zupełnie historia: dla mnie to właściwie nie wina, a świetne desery!
O muzyce następnym razem.
Dorota (Kalifornia)
Pani Kierowniczko,
Becio odsłuchany z rana. I powiem – nawet, nawet… 😉
Pani Kierowniczko:
Ręce mi marzną i ciężko pisać, bo sobie postanowiłem pokój z komputerem przewietrzyć… W każdym razie — czy granie symfonii Beethovena w transkrypcjach Liszta nie był aby dobrym rozwiązaniem 😉
Dzień dobry 🙂
No… to jeszcze nawrócimy fomę na Becia 😆
Pietrek, PAK – granie wyciągów jest właśnie po to, żeby się czegoś nauczyć, ale to oczywiście erzac. Rzadko się trafia – nawet transkrypcje Liszta – żeby miały one taką wartość muzyczną jak oryginał…
Pietrek – to ja już zaczynam rozumieć, dlaczego wielu polskich kolegów ze środowiska muzycznego tak polubiło wyjazdy do Korei… przez te „nie napijesz się ze mną?” To takie swojskie 😆 Oczywiście żartuję, ale to fakt, wielu muzyków tam jeździ uczyć, nawet wspominałam o tym kiedyś:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=74
a raz tu się nawet odezwał polski muzyk, który gra w filharmonii w Seulu!
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=96#comment-12320
A teraz idę na miniminizlocik 😀
PAK. Czy przypomnisz jak H.Hesse pisał o muzyce w „Grze szklanych paciorków”? To trudna rzecz. Wzruszająca w podobny sposób jak u Doktora Faustusa.
Co z tego, ze erzac, ale ile przyjemnosci! Na studiach grywalismy te symfonie Beethovena z taka pasja 🙂 Teraz, niestety nie mam z kim pograc, moze i lepiej (dla sasiadow).
A co wlasciwie macie przeciwko chardonnay? Nie pozwole nic zlego o nim powiedziec 🙂 Od lat kupujemy w pewnej winnicy w Palatynacie, produkuja w niej m.in chardonnay barique, ktory przed kilku laty uzyskal tytul Mundus Vini.
Nie ma obawy, ja tam taki nawrotliwy nie jestem… 😉
Zastanawiam się o co może chodzić w stwierdzeniu: „brak równowagi między śpiewakami i orkiestrą”
Czy jest jakiś wzorzec wyznaczający taką równowagę?
Krążąc wokół tego sfomułowania, można snuć przypuszczenia:
1. równowaga ilościowa – ilu muzyków, tylu śpiewaków
2. równowaga wagowa: tyle kilogramów śpiewaków ile waży orkiestra
3. rónowaga nut: na każdą całą nutę orkiestry przypadają cztery ćwierćnuty śpiewaków
4. równowaga wzrostu: suma długości śpiewaków równa sumie długości orkiestry (bez kontabasów) – dyrygent w roli arbitra…
5. równowaga idealna: połowę śpiewają śpiewacy, połowę orkiestra…
A tutaj można nawet część przypuszczeń obejrzeć…
jasny gwincie:
Pamiętam. Do tego Hessego nawet w tym roku wracałem.
zeen:
6. równowaga szerokości (jak 4, ale mierzymy inny wymiar),
7. równowaga wieku (suma lat śpiewaków = sumie lat muzyków orkiestry),
8. równowaga posiłków — wszyscy jedzą taki sam posiłek przed koncertem;
…
Ciekawe kiedy dojdziesz do równowagi decybeli. Oczywiście silników samochodów, którymi przyjechali na koncert 😉
PAK:
bez Ciebie nie dojdę…
A jak liczyć decybele, gdy kilku śpiewaków/instrumentalistów przyjedzie na koncert tym samym autobusem?
Przedrostek decy- to dziesiąta część beli. Cała bela składa się z dziesięciu takich decybeli. Ważymy belę każdego z muzyków i mamy…
Korea – „wielu muzyków tam jeździ uczyć”
Rzeczywiscie, kiedys w Ambasadzie Polskiej spotkalem p. Marka Szwarca – bylego koncertmistrza u Ochlewskigo, a pozniej zreszta prowadzacego ten zespol {Con moto}. Nie mogl uwierzyc ze go poznalem po z gora trzydziestu latach. Jest tez p. Jerzy Maciejewski pianista. Obaj sa (byli) wykladowcami na jakims Uniwersytecie pod Seulem. http://www.chopin.edu.pl/angielskie/osobowe/szwarc.html
Na tymze Uniwersytecie jest tez duzy wydzial Polonistyki (sic).
Zaraz sprawdze Pani blog.
„granie wyciągów jest właśnie po to, żeby się czegoś nauczyć, ale to oczywiście erzac”.
jasne ze ersatz ale MOJ ersatz – moja patykiem pisana symfonia nie Burgund p. Kleibera albo chociazby Merlot p. Gardinera 😀
Jeszcze o instrumentacji. Aczkolwiek dyskusja jakos calkowicie zeszla na manowce o wyzszosci win … itd, to chcialbym zauwazyc, ze historycznie wiekszosc kompozytorow gdyby tylko miala mozliwosci, to powiekszalaby orkiestry ad infinitum. I wcale nie przodowali w tym Niemcy. Berlioz nie tylko powiekszal orkiestre, ale jeszcze projektowal rozne instrumenty – takie jak kontrabas dziwolag ktory mial byc obslugiwany przez dwoch muzkow. Ravel zinstrumentowal Musorgskiego, Arbos zinstrumentowal Albeniza i liste mozna ciagnac. Dalej – Smierc i dziewczyna i Mahler. Na koniec moje na prawde ulubione instrumentacje: Schonberg i Webern walce Straussa i kwartet fortepianowy Brahmsa.
W miejsce mało znanych: Heiner Goebbels, Karlheinz Stockhausen, Wolfgang Rihm, należało raczej zaprosić artystów znanych i cenionych takich jak:
Dieter Bohlen i Thomas Anders, Frank Farian, Trio – przypomnienie tylko tej skromnej reprezentacji artystów niemieckich pominiętych przez organizatorów Sacrum Profanum może coś da, da, da…
Uwaga, uzależnia!
http://www.youtube.com/watch?v=9ql7-kIgwpE
Autor! Autor!
zeen, 😆 😎
Mój ulubiony wilk stepowy:
http://www.youtube.com/watch?v=rMbATaj7Il8
ten, co śpiewa, urodził się w Niemczech
Czy powiększaliby orkiestry? Bo ja wiem? Mahler sobie pozwalał na tak wiele, że przy okazji Szóstej żartowano iż zobaczywszy orkiestrę gotową do wykonania swojego dzieła złapał się za głowę:
— Zapomniałem o klaksonie!
A jednak pewne symfonie u niego wymagają większej orkiestry, a inne mniejszej. Po Trzeciej przychodzi Czwarta.
Mozart dostosowywał własne utwory (z tego co pamiętam) do wymagań sali. Myślę, że z tymi orkiestrami to trochę podobnie. Ludzie mają pociąg do gigantomanii — może nie wszyscy, ale takie zjawisko istnieje. Ale istnieją też granice, związane choćby z akustyką sal koncertowych. Zresztą, nie wszystko słychać lepiej przy dużej orkiestrze — czasem Mahler (na przykład) musi z niej zostawić parę solowych instrumentów, by było słychać to, czego pragnie…
juz od 26 wrzesnia beda materialy video z sacrum profanum ,na you tube ,oraz stronach krakowskiego biura festiwalowego.serdecznie pozdrawiam
Jeszcze w sprawie win, bo wino jest jak muzyka, niezbedne dla zycia.
Pietrek:
Moja niska opinia jakosci win australijskich bierze sie z tego, ze Australia jest w sumie od niedawna producentem wina. Tajemnica jakosci wina jest jego lezakowanie, zwykle w debowych beczkach. Australijczyce, jak wiem, stosuja stalowe kontenery, stad ich wino jest duzo tansze w produkcji. Byc moze Twoja znajomosc gatunkow win australijskich jest wieksza niz moja, w co nie watpie i doceniam. Osobiscie, nie dotarlem do takiego. Dla mnie wino australijskie to synonim przecietnego wina stolowego o przystepnej cenie. Lubie natomiast ich piwo 🙂
Dorota:
Podobna sprawa. To, co dociera z Kalifornii na stoly kanadyjskie, wierze, jest ulamkiem prawdziwej oferty winiarskiej. Wierze, ze trzeba byc na miejscu, aby to docenic. Jestem fanem Zinfandelow 🙂 Co do Ice wine- zgadzam sie w pelni. To pasuje do kategorii likierow i win deserowych.
Do Pani Doroty: prosze o wybaczenie o wtrety nie na temat do waznej dyskusji o muzyce. 🙂
W ferworze przejezyczylem sie. Powinno byc- Australijczycy.
PAK
Australia produkuje wina moze nie tak dawno jak Chile – gdzies od polowy XIX wieku – ale wystarczajaco dlugo aby rozwinac i przemysl i tradycje. Wszystko sprowadza sie do importerow – od kogo i jakie wina sprowadzaja. Do Korei jest blizej i mozna tu dostac wina rewelacyjne i wina na duze parties gdzie pije sie – powiedzmy dla animuszu. Do Polski niestety czesto sprowadza sie wina tanie (spojrz jakie sa srednie zarobki!). Ktos napisal ze nie ma porzadnych win kalifornijskich w Polsce. Zgoda to prawda ale to nie oznacza ze nie ma porzadnych win w Australii czy Kaliforni.
Jezeli idzie o reforme zasad produkcji win we Francji – jedna z podstawowych zmian byloby wlasnie wprowadzenie stalowych beczek!
A w ogole – okolo dziesieciu lat temu Chiny zaczely zakladac winnice. Srednio trzeba 25 aby winnica zaczela rodzic owoce zdatne na wino. Prognozy sa takie ze za 10-15 lat Chiny zaleja swiat w miare przyzwoitym, tanim winem. Zegnaj Brunello Mont’alcino, Sassicaia, Barolo, Bordeaux ………
Kierowniczko!
Tu Sekretarz. Cholera z tym Wrocławiem, gwizdzi, jak na dworcu w Kielcach (nie obrażając Kielc). Muzycznie sie nie wypowiadam jak zwykle prawie, tyle tylko, ze myślałam, że to Centrum Muzyczne za Operą juz będzie takie – mury do góry, a tam nie tak wiele.
Niech sie Kierowniczka wypowie w sprawie tego kretyńskiego (moim zdaniem) budynku Solorza miedzy Monopolem (dawnym) i kamienicami na Swidnickiej. Tego faceta należałoby odstrzelic, uważam, za tak parszywy wtręt architektoniczny.
Pietrek:
Ja mieszkam na stale w Kanadzie i moj nick jest PA2155 🙂
Jezeli o beczkach mowa. Role beczki z okreslonego drzewa jest taka, ze woda i alkohol w moszczu ekstrahuja w procesie dojrzewania garbniki, ktore daja te wszystkie niuanse, o ktore spieraja sie zawodowi kiperzy. To samo dzieje sie w przypadku dobrego koniaku lub whisky. To widac naocznie np., gdy zrobisz gaz-chromatogram probki dobrego alkoholu. Ze stalowej beczki nic sie ekstrahuje.
Nigdy nie twierdzilem, ze Australia, a tym bardziej Kalifornia nie produkuja dobrych win. Dobre wina produkuje rowniez Kanada, co nie znaczy, ze wiekszosc win kanadyjskich moze konkurowac z winami francuskimi, lub chocby- argentyjskimi. Wydaje mi sie jedynie, ze produkcja masowa i komercyjna niszczy jakosc. To samo jest rowniez z piwem, szynka, pizza, etc. Nawet z muzyka klasyczna. 🙂
Chetnie skorzystam z Twoich rad w sprawie win, na powaznie.
Pozdrowienia
Obserwuję to z naszej krajowej perspektywy i przyznaję rację opinii, że sprowadzamy wina tanie i co najwyżej średnie. Piszę o Chile, Argentynie, Australii, Południowej Afryce, Kaliforni ale także o Meksyku, z którego pochodzi tanie a smaczne wino. O ile Cabernet Sauvignion jest znanym szczepem i popularnym, o tyle dzięki krajom Nowego Świata – jak u nas zwani są producenci inni niż europejscy – popularność zdobywają wspomniany Zinfandel z Kaliforni, Merlot, Malbec, Shiraz (nie trafiłem jeszcze na taniego do picia), także kombinacje jak bardzo udana Shiraz-Malbec. W gronie tych win australijskie wypadają niestety najgorzej. Polacy coraz częściej sięgają po alkohole lżejsze niż wódka i najczęściej jest to piwo a zaraz po nim wino. Takie „wynalazki” jak Porto czy Sherry są wciąż nieznane. Wino stało się modne, co nie zaskakuje, bo o ile pamiętam swoją młodość, to było już wtedy modne….a że ze szczepów głównie jabłkowych – komu to przeszkadzało….
Zamożniejsi kupują francuskie i włoskie zaś w Tesco półki wypełniają wina chilijskie, argentyńskie, hiszpańskie, południowoafrykańskie i australijskie.
Wino piją raczej duże miasta i ich zaplecza, jabłkowe wciąż się jeszcze trzyma dzielnie wszędzie tam gdzie niedostatek a pić się chce…
Im wyższe wykształcenie, tym częściej spotkasz amatora win. Win z winogron oczywiście. Gorzałka trzyma się mocno, ale z lekka chwieje się na nogach. Zmiany zachodzące na rynku poważnie osłabiły ją i przysporzyły konkurencji w postaci zagranicznych Absolutów i Finlandii, no i dyscyplina w pracy większa, mało kto w pracy pije. Czas wina nadszedł i coraz więcej będziemy go pić, chodzi tylko o to, by stać było wszystkich chętnych na gatunki lepsze, co oznacza niestety droższe…
A przy dobrej muzyce wino smakuje szczególnie 🙂
Na kaceptacje czeka, jak wpisałam sie jako Alicja (tak jest, Sekretarz), no to kopiuje, a co:
Kierowniczko!
Tu Sekretarz. Cholera z tym Wrocławiem, gwizdzi, jak na dworcu w Kielcach (nie obrażając Kielc). Muzycznie sie nie wypowiadam jak zwykle prawie, tyle tylko, ze myślałam, że to Centrum Muzyczne za Operą juz będzie takie – mury do góry, a tam nie tak wiele.
Niech sie Kierowniczka wypowie w sprawie tego kretyńskiego (moim zdaniem) budynku Solorza miedzy Monopolem (dawnym) i kamienicami na Swidnickiej. Tego faceta należałoby odstrzelic, uważam, za tak parszywy wtręt architektoniczny.
Też czeka 🙁
Wyobrażacie sobie?! Sekretarz czeka na akceptację!!!
🙂
Hehe, Sekretarz poczekała na akceptację, bo napisała z nieznanego temu blogowi adresu (Alsy) 😆
Te koszmarki Solorza (bo są dwa, drugi naprzeciwko pierwszego) straszą już od dobrych kilku lat, aż zęby bolą faktycznie – to nie wtręt, to WSTRĘT architektoniczny
„Wino jest jak muzyka, niezbędne do życia” – zgadzam się, ale enologicznego blogu nie założę, za małe kwalifikacje 🙁
W Krakówku nie tylko gwiździ (jak barwnie przerobiła Pani Sekretarz słynne powiedzonko o Kielcach – ciekawe, skąd to się wzięło?), ale i leje. Przesiedziałyśmy z Beatą pół miniminizlotu w „Camelocie”, potem krótki spacerek turystyczno-krajoznawczy, wreszcie kolejne posiady na zasłużonym obiadku w sympatycznym barze wegetariańskim „Momo” na Dietla. Po czym Beata udała się w drogę powrotną (jedzie do Poznania w sumie 7 godz. 🙁 ), a ja po powrocie na kwaterę jak się nie rąbnęłam spać, tak wstałam dopiero teraz. I dobrze, bo nocka będzie zarwana – drugi z koncertów zaczyna się o 22. 🙂
zeen:
Wydaje mi sie, po mojej ostatniej wizycie w kraju, ze macie absolutnie najlepszy wybor alkoholow w swiecie, oczywiscie w sklepach. I to tylko wnioski z perspektywy prowincji polskiej. Niestety, nie bylem w Warszawie. Przez interpolacje- to musi byc prawdziwy sezam. Nie jestem milosnikiem alkoholu, ale same kolorowe etykietki i ksztalty butelek oczy ciesza. 🙂
Do stalowej beczki dorzuca się wióry dębowe i uzyskuje efekt jak z dębowej beczki 😎
Aha – jeszcze o wrocławskiej dziurze w ziemi pt. Narodowe Centrum Muzyki 😉 Podobno rzecz jest w tej chwili na etapie badań archeologicznych – to obowiązek. Takie rzeczy zwykle trwają.
passpartout:
mozemy to opatentowac 🙂
Nie możemy 🙁 To już jest opatentowane. Serio.
Tu można nabyć pasujące chipsy:
http://www.keller-mannheim.de/251.html
passpartout:
przemyslnosc niemiecka. W Nowym Swiecie cliche uwaza ich za absolutnych inzynierow. 🙂
ABC=Anything But Chardonnay 😉
„A vast majority of California chard, probably 90%, sells for less than $10 per bottle and, for the most part, pretty inferior stuff it is, too. Much of it is over-oaked and almost sweet, designed to be drunk as cocktail wine. It is often derided as „oak juice” because it’s easy for winemakers to beef up thin, light Chardonnay by temporarily adding oak chips to the maturing wine, as the oaky flavor they impart gives the wine the appearance of substance.”
„Not that there isn’t an awful lot of inferior Chardonnay from Burgundy, too, it’s just inferior in a different way: thin, light and expensive as opposed to big, sweet and cheap. Take your pick.”
Niektorzy producenci wloscy i francuzcy dodawali do wina glikol ethylenowy (jego roztwor wodny jest uzywany rowniez jako plyn chlodzacy w samochodach), ktory rowniez przyspieszal dojrzewanie wina. Jest to rowniez znana toksyna, powodujaca nekroze watroby. Moze blog p. Doroty to nie miejsce do dyskusji takich rzeczy, ale warto zastanowic sie, gdy siegamy w sklepie po atrakcyjnie cenowo wino. Ale to tylko moja mala dygresja na temat. 🙂
PA2155,
pewne stereotypy trzymają się mocno, nie bez powodu 😉
Właśnie przed chwilą obejrzałam odcinek Simpsonów, w którym Bart trafił do Francji do producentów wina (z glikolem), a Simpsonowie gościli małego albańskiego szpiega 😉
PS. Stereotypy dotyczyły wpisu o inżynierach, nie o glikolu 😉
No i z tego wszystkiego wpisałem się nie pod tym wpisem, pod którym chciałem. Ale OK, nie będę się powtarzał 🙂
Dzień dobry wieczór.
@PA2155 18:23
Prawie wszysto prawda, ale tylko prawie. Włosi i Francuzi nie byli odkrywcami tej metody „uszlachetniania” win, lecz Austyjacy i Niemcy.
Skandal glikolowy („Glykolwein-Skandal”) miał miejsce w 1985r.
Niektórzy austryjaccy produceńci wina „wzmocnili” swoje wina glikolem ethylenowym.
Skandal wyszedł na jaw, po tym, jak jeden z producentów wina wpadł na pomysł, żeby wydatki na zakup podejrzanie wielkiej ilości płynu do chłodnicy, odpisać od podatku. Urzędnicy fiskusa zaczęli sprawdzać oraz podejrzliwie węszyć, ponieważ nie chcieli zwrócić podatku.
Odkryto takie samo „nadużycie” w Niemczech … a potem to już była reakcja łańcuchowa.
Zmarł Richard Wright – klawiszowiec Pink Floyd. Był autorem kilku pięknych kompozycji. Co by nie mówić: Pink Floyd to był kawał muzyki – przynajmniej dla mnie…
Dla mnie tez, zwlaszcza „Dark Side of the Moon”.
@zeen i PAPA2155: no właśnie o tym pisałem! (19:40) Tylko z rozpędu wrzuciłem komentarz nie pod aktualny wpis 😳
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=201#comment-26076
Po minizlocie, już z Poznania: Z Panią Kierowniczką jest fajnie nawet deszczu (pewnie Bobik wie coś o tym). P. Kierowniczka wie, gdzie dobre jedzonko, ukryte witraże, dom z nutami i śpiewającą żabą na fasadzie 🙂 P. Kierowniczko: Dziękuję za wspólnie spędzone godziny i ciepło pozdrawiam z Poznania 🙂
Tośmy prawie równocześnie wróciły do domu – ja z koncertu 🙂
Ciepło – oj, przyda się, przyda… a w Poznaniu też leje i wieje? W każdym razie ja też ciepło pozdrawiam 😀
Właśnie ok. 22 jeszcze w pociągu sobie pomyślałam, że zmierza Pani pewnie na koncert. Mam nadzieję, że atmosfera festiwalu nadal gorąca, choć już dziś bez p. Ute L. 😉 W Poznaniu chłodno, ale chociaż nie pada 🙂
Tu niestety leje coraz bardziej. Ale szczęśliwie wciąż trafiam na podwodę 😉 Kupiłam buty i na razie nie przemakają 😉
Oba koncerty były baaardzo ciekawe. Coś napiszę.
Szkoda Richarda Wrighta 🙁
Cieszę się, że zakupy udane 😉 Miałam nadzieję, że może już się wypadało… Pozostaje liczyć na buty i podwody.
Na onecie mówią, że tu do czwartku ma lać, temperatura poniżej dziesięciu 🙁 Psiakrew, nie wychodzę jutro z chałupy, dokupię tylko alkoholu na rozgrzewkę 😆
No zdecydowanie nie tak miało być z tą pogodą. Ja pierwszy wstrząs przeżyłam w piątek wieczorem, kiedy zaczęło mi padać na głowę podczas pięknego występu Cracovia Danza. I było mi zimno, bo paskudnie wiało. W końcu po godzinie nawiałam do hostelu. Wszystko żeby się nie przeziębić i nie kichać w niedzielę na koncercie, tego się nie robi ulubionym dyrygentom doświadczonym niedawno ciężko przez publiczność… Mam nadzieję, że do sklepiku blisko 😉
Są dwa niemal brama w bramę 😉
A w Zakopanem śnieg!
…Niespodziewany koniec lata
wytrącił z rąk mi wiosło.
Już nie popłynę nigdzie, a tam
podobno palmy rosną.
Jeremi P.
Palmy to rosną i w Warszawie 😉
http://www.rajkowska.com/pl/greetings_about.php
Dorzucę kilka swoich wiór co do beczek:
Tradycyjnie winka trzyma się w tzw. French oak lub American Oak (u nas w Kalifornii i w jednych i w drugich). French Oak ponoć świetniejszy, ale mimo usilnych zapytań nikt jeszcze mi nie wytłumaczył dlaczego. Natomiast dowiedziałam się, że wiele beczek robionych z French oak to są właściwie beczki z dębów …..polskich i węgierskich! No i jeszcze raz polska świetność ukrywana jest pod czyjąś inną nazwą. Czy do diaska nie możnaby robić kokosów na beczkach z polskich dąbków i chwalić się tym głośno?
Dorota z Kalifornii (muszę tak pisać, aby odróżniać się od pani Kierowniczki, jak to Państwo mają w zwyczaju panią Dorotę nazywać.)
Ja widziałam tę palmę w W-wie w ubiegłym roku i zupełnie mi nie przeszkadzała. Od razu skojarzyłam ją z Izraelem (Aleje Jerozolimskie) i uznałam, że jest zupełnie na miejscu. Widziałam też podobne palmy w innych miejscach w Polsce. Tak już jest, że czasem lubi się to czego się nie ma. Ja tu w Kalifornii na siłę staram się utrzymać przy życiu bzy, ale one lubią nieco chłodniejszy klimat. Jabłonki zresztą też! A i tak polskie ogrody są prześliczne i romantyczne!
Dorota z Kalifornii
Ja jak zwykle nad ranem pobudka. No właśnie, Jerzor twierdzi, że to zupelnie „w porzo”, a ja nie mogę obok tego potworka Solorza przejsc bez odruchu wymiotnego.
Czy ja już pisałam hymny pochwalne pod adresem Kierowniczki, jak to nas do Warsiawy pokierowała samochodowo? Jak nie pisałam, to dopisuję . Reszta będzie w zdjęciach.
O…. 🙁
o Pink mi nie mówcie, bo wiadomo, że ja jestem najzagorzalsza fanka tychże. Wszystko przemija i tak ma być.
Późne dzień dobry 😀
Doroto z Kalifornii, ja tu się wpisuję imieniem i nazwiskiem (nawet nie świadomie, to automat), więc raczej nie jesteśmy do pomylenia 😀
A na zdjęcia Alicjowe już się nie mogę doczekać 😀
Tu zimno, mokro, buro… gdzie to słoneczko zjazdowe 🙁
Jestem wielkim zwolennikiem palmy w Warszawie i Pink Floydów.
Poranny Becio specjalnie dla fomy – motywiki się ganiają jak myszy:
http://www.youtube.com/watch?v=MYbu_ZdbseE&feature=related
A co tu tak cicho, hę?
http://www.youtube.com/watch?v=1aKAH_t0aXA
Kill the Wabbit!!! 😆
(Alicja tutaj)
Kierowniczko, zaraz zaprzęgnę Jerzora do wrzucenia zdjęć na Alsy komputr i moze cos wystawie na picassę. Za kilka godzin mam sie spotkać ze starymi (ale młodszymi ode mnie) znajomymi, których nie widziałam mniej wiecej 30 lat 😯
I to chłopaki! Mam nadzieję, ze będą pobłazliwi, a poza tym ja chyba nie sprawiam wrażenia statecznej starszej pani 😉
No zupełnie nie, Pani Sekretarz 🙂 Kurcze, taką figurkę to chciałabym mieć, ale to se ne vrati 😆