Bum bum tedeum?
Odrobinę mi Jacek Żakowski, skomentowany tutaj przez PAK-a, podebrał temat, ale nie całkiem. Dziś zresztą także Aleksander Kwaśniewski jako gość Poranka TVN24 wypowiedział się tak na temat wczorajszej uroczystości: „…nie jestem wielkim zwolennikiem gal akademijnych, a ta była trochę akademijna, ale o gustach się nie dyskutuje”. Dodał przy tym, że sam wolałby przy tej okazji muzykę klasyczną, bo: „Jest bardziej uniwersalna. Przemawia do każdego i nie wymaga tłumaczenia. Niestety nie potrafimy pokazać, że jest mnóstwo znakomitych polskich kompozytorów: Penderecki, nieżyjący już Lutosławski czy Górecki”.
Trochę mnie prawdę mówiąc były prezydent ubawił, bo pamiętam disco polo podczas jego kampanii wyborczej, ale to w końcu jakoś tam zrozumiałe: do ludu się wychodzi z tym, co podobno ten lud lubi (albo mu się wmawia, że lubi). Inny jeszcze problem poruszyła Lena Kolarska-Bobińska, która zwróciła uwagę na zadziwiający anachronizm tego, co na wczorajszej imprezie pokazano. Zabawne, że redakcyjny komentarz do wypowiedzi zawiera zdanie: „Galę wypełniły pieśni patriotyczne w nowoczesnych aranżacjach”. Co w nich było nowoczesnego, doprawdy trudno zgadnąć. Pamiętam kilka lat temu wykonanie „unowocześnionego” Mesjasza Haendla, którego nowoczesność miała polegać na dodaniu sekcji rytmicznej i śpiewaniu, a raczej podwywaniu partii solowych przez piosenkarzy. Bezguście jako nowoczesność – to doprawdy interesująca koncepcja.
Kwestia „zamówienia u Pendereckiego” przypomniała mi nieszczęsny jubileusz Krakowa, na który władze miejskie zamówiły „dzieło” u Rubika, i dyskusję nad tym wydarzeniem: że jak coś takiego z takiej okazji stać się mogło. Z drugiej strony jednak „głos ludu” obwieszczał: dosyć tego nadętego Pendereckiego, którego wypocin nikt nie rozumie, lepszy Rubik, bo do nas trafia. Śmieszne to, bo onże „lud” zafiksował się na latach sześćdziesiątych, a dziś Penderecki pisze muzykę o wiele łatwiejszą i „lud” nie miałby z nią dużo większych kłopotów niż z Rubikiem.
Ale wypowiedź prezydenta Kwaśniewskiego ciekawi mnie z jeszcze jednego powodu. Ona właściwie utrwala pewien podział społeczny, zwłaszcza jeśli widzieć ją w kontekście rzeczonego disco polo (nie chcę przez to powiedzieć, że kampanię wyborczą należy rozwijać przy akompaniamencie Lutosławskiego czy Góreckiego; raczej mam tu na myśli sprawę smaku). Wedle tego podziału muzyka poważna jest dobra na oficjałki z udziałem wyższych sfer politycznych i biznesowych. (Co to ktoś tu niedawno suponował – że jak ktoś się wzbogaci, to zwiększą się jego potrzeby kulturalne? Nuworyszostwo na nowo, salony pani Verdurin?). Niższe sfery niech słuchają disco polo? A może się czepiam?
Inna sprawa, czy jakieś duże tromtadrackie dzieło, takie – jak napisał Gałczyński w Zielonej Gęsi – bum bum tedeum jest dobrym sposobem na uczczenie takiej okazji? Czy nie mamy rzeczywiście dosyć nadymania się? W sięgnięciu na rzeczonej gali po lżejszą muzę widzę właśnie tęsknotę za pewnym poluzowaniem. Ale czy owo poluzowanie musi się obyć bez gustu? Widać tym razem musiało. Bo jeszcze ten gust trzeba mieć.
Komentarze
Smaczny temacik. Może być oświetlony z różnych stron, każdy reflektor ma inną barwę, dzięki temu i zabawa lepsza i więcej widać 🙂
…i fortepian może być czerwony bez przemalowywania. A dzieło, gdyby było, musiałoby dać radę żyć swoim niejubileuszowym życiem, choć pomysł niczego sobie.
Gali nie widziałem, więc pod prąd powszechnym nurtom idąc, nie będę się na jej temat wypowiadał.
A kolor jego jest czerwony,
Bo na nim jest pianisty krew…
Pianista kulą przestrzelony,
On wyda tu ostatni dech…
Że też rykoszet nie w tą stronę!
Miało pójść w prawo! A to pech…
Kto tam znów rusza prawą?
Lewa!
Lewa!
Lewa!
😆
Czy ktos zauwazyl jaka muzyka towarzyszyla kandydatom na prezydenta USA w kampanii przedwyborczej? 🙂
Szanowni Panstwo kopia lezacego, co jest w pewnym sensie niemoralne. 🙂
Do kart fortepian jest stworzony,
na nim brydż to jak świt na Pont-Neuf.
Zle wydobywać z niego tony,
bo mogę z tego wyjść bez lew!
A ja nie mam nic przeciwko nuworyszom, ktorzy zaczynaja odczuwac zwiekszone potrzeby kulturalne: kupowac obrazy, otaczac sie ladnymi przedmiotami, chodzic do opery i na „wazne” koncerty., zamawiac projekt domu u architekta z nazwiskiem. Nowych pieniedzy jest wiecej niz starych i tak sie zaczyna mecenat. Nawet kiedy robia bledy, to na nich sie ucza.
Zwiekszone potrzeby kulturalne rodza sie przeciez wtedy, kiedy zaspokojone sa podstawowe potrzeby, nie trzeba walczyc o chleb, lepsza szkole dla dzieci, opieke medyczna.
Wiem ile jest w Polsce natrzasania sie z nuworyszow, ktorzy wystawiaja sobie szkaradne palace. Ale jest to najczesciej wina lokalnych wladz, ktore wydaly pozwolenie, nie ogladajac projektu. To one sa odpowiedzialne za ksztalt i wyglad publicznej przestrzeni.
Slyszalem w tym tygodniu w NPR, ze glownym klientem Sotheby’s s teraz Rosjanie. Ci nowobogaccy. Moze nawet rosyjska mafia z nawisem inflacyjnym. Dawniej byli bogaci Amerykanie, potem Japonczycy. Czasy sie zmieniaja 🙂
Nie wiem czy gloownymi, ale z pewnoscoa kupuja oni tu sporo na aukcjach.
Mysle, ze glowna klientele stanowia jednak marchandzi, ktorzy sprzedaja po aukcji z duzym narzutem. No, chyba ze chodzi o jakis wazny obraz czy rzezbe. Wtedy sa to najczesciej kolekcjonerzy i muzea kupujacy przez posrednika.
Ja już z 10 lat temu, będąc u przyjaciół w Genewie i oglądając najdroższe posiadłości na brzegu jeziora, dowiadywałem się, że co którąś tam z nich kupił ostatnio Rosjanin. Rzecz prosta za walizkę żywych pieniędzy, żadne tam przelewy! 😉
A ponoc w Nicei czy w okolicach zabroniono sprzedawac wille Rosjanom, bo robia sie enklawy, gdzie francuskiego juz nie uslyszysz.
A ja jak zwykle z mojej beczki, ale dopoki nie skoncze, taki ze mnie bedzie Diogenes.
http://www.flickr.com/photos/29981629@N07/sets/72157608956849745/
zapraszam, tym razem sklepienia Mlecznej Drogi
Terse, najwyższej cudowności te sklepienia. Tą drogą można nawet mnie przekonać do mleka. 🙂
To Bobiki mleka nie lubia? Nie wiedzialam…
Biegne na Swieto Nie-Podleglosci do ambassady. Zobaczymy, czy fortepian na czerwono przemalowali na te okolicznosc. Jedno pewne: nie bedzie spiewal chor muzykologii UJ. Reszta baaardzo niepewna. Nawet nie jestem pewna, czy bedzie dobre jedzonko.
Ide robic urode 🙂
Tereso, ja jestem tylko Honorowym Kotem, nie prawdziwym. Prawdziwym to jestem psem i lubię kości inkrustowane parówkami. 😆
Teresa Czekaj, Link ze sklepieniami mnie się wyświetlić nie chce 🙁 .
Bobiku, a ze szpikiem?
auuuuszpikiem
Tereso, to trzeba isc na strone startowa flickr.com, wstukac tag Camino Francés i kliknac na jakiekolwiek zdjecie autora petromyzoniformes. Otwotrzyc moja galerie i juz
Co? Verdurin też na tej balndze była? Może z całym kółkiem? To musiała być w dechę impreza!
Oj, jaki piękny splot tematów 🙂
Myślę, że czymś innym jest kampania, a czym innym 90. rocznica odzyskania niepodległości. Tym co pozostaje po kampanii jest wybrany polityk, a co pozostaje po rocznicy? Kac następnego dnia od serwowanych drinków?
I stąd (jak dla mnie) propozycja zamówienia czegoś, co może przetrwać. Przynajmniej ja bym czegoś takiego szukał. Może być muzeum, park, symfonia, itp. — wybór jest duży, ale oby to było coś takiego, co i w dniu 190. rocznicy będzie trwało.
„Powaga” i rozluźnienie… Muszę przyznać, że rozluźnianie patriotyczne przez artystów estradowych ma u nas dość długą tradycję, o ile pamiętam 20 lat temu wybierano ‚utwór siedemdziesięciolecia’, jak najbardziej rozrywkowo-estradowy; po 1989 roku pokazali się ‚artyści dla Rzeczpospolitej’, też niespecjalnie „poważni”.
Nie wiem, jak połączyć taką okazję z ‚rozrywką dla ludu’. Najchętniej wcale bym nie łączył, a liczył na to, że dzień wolny ludzie wykorzystają na zabawę, taka jaka ich gustom odpowiada. Zresztą dobrze, by ta oferta była różnorodna, by nie adresować jej tylko do stereotypu ‚ludu’ zasłuchanego w disco-polo, czy obecnie raczej hip-hop. Sam dzień wcześniej wybrałem się na beztroską farsę, kalkulujac, że dzięki długiemu weekendowi mam na to czas. I innym też bym tego życzył.
Powszechna oferta powinna być różnorodna. W ogóle zgadzam się w pełni z PAK-iem. Tylko co do Wielkiej Okazji, już tyle się słyszało różnych właśnie tedeumów, że wcale nie byłabym taka pewna, czy wszystkie przetrwają… Ja to bym zastrzegła: byle niebanalnie! Tylko jak to zastrzec?
A ja, Heleno, z nuworyszy się nie tyle nabijam, co raczej wkurzam się z ich chęci zamykania tzw. sztuki wyższej w getcie sfer, do których aspirują, jakby miała ona być tylko tych sfer atrybutem. Kiedyś tak było, teraz jest zupełnie inaczej. A już przy spauperyzowaniu starej inteligencji, jakie dokonało się w Polsce, jest odwrotnie: wcale nierzadko ci, którzy najbardziej tę muzykę kochają, nie mają na bilety. Dla nich to luksus. Choć znam taką dziarską grupkę rencistów, która mobilizuje się na wszystkie konkursy w Dwójce, rezerwuje wszelkie zniżki w filharmonii i robi wszystko, co się da, żeby w tej kulturze być. Bardzo są w tym wzruszający.
Dochodzi więc do absurdu, którego najostrzejszym przypadkiem był dla mnie występ Gidona Kremera na Festiwalu Beethovenowskim kilka lat temu. Koncert został doczepiony do biznesowej uroczystości sponsora (a ponadto, co za horror, artysta ze swoim zespołem musiał czekać 40 minut na zakończenie wręczania jakichś nagród), nie wszyscy, co dostali bilety, przybyli, a melomani byli ciężko nieszczęśliwi, że nie mogą się dostać. A gdy już koncert się zaczynał, większość sali wyszła na zewnątrz na bankiet
Drugi taki przypadek to koncert na jubileusz jednego z zakładów w Dębicy, rodzinnym mieście Pendereckiego. Pani Elżbieta załatwiła, co mogła najlepszego: z Sinfonią Varsovią śpiewała Olga Borodina i grał Maksim Vengerov. Były to pierwsze ich występy w Polsce, tyle że nie było na sali ani jednego melomana, tylko paru zakumplowanych dziennikarzy (w tym ja), a samych dębiczan pół parteru Teatru Wielkiego…
Zodnyk transmisji nie ogladołek, ba słysołek, ze nawet takie „Przybyli ułani pod okienko” (co by nie godać – piosnka racej pogodno i radosno) została wcora zaśpiewano w sakramencko smutny sposób (nota bene w wykonaniu poni Rodowicz, przy całym sacunku dlo jej dorobku). Wychodzi na to, ze nawet kieby jakisi artysta mioł tamok zaśpiewać „Always Look on the Bright Side of Life” abo inkse „Don’t Worry, Be Happy”, to zaśpiewołby zalewając sie łzami rozpacy 🙂
No właśnie…
A może, Owcarecku, tej poni Rodowicz to ci ułani jakąś krzywdę zrobili, że tak się skarżyła? 🙂
A czy historycznie rzecz biorac inteligencja nie byla zawsze raczej biedna?
Wyskokie zarobki np lekarzy sa stosunkowo nowym zjawiskiem. Profesorowie uniwersytetow przed pierwsza wojna swiarowa nie miewali za duzo sluzby, bo nie bylo ich na to srac.Nie siadali w lozy z operze z tego samego powodu. Pieniadze, zamowienia, kupowanie dziel sztiki zawsze bylo gdzie indziej. Pierwsi Medyceusze byli bankierami ( i wymyslili takie slowa jak konto, debit, kredyt etc).
Nie wiem. Dla mnie wciaz jakos miejscem najwalsciwszym dla obrazu jest dom, bardziej niz muzeum.
I jeszcze mysle tez ze dziela kupowane do domu moga nie tylko sprawiac radosc czy budzic podziw, ale takze wyrazac jakies glebokie potrzeby i aspiracje wlasciciela, to wszystko co chcialby o sobie myslec i czym chcialby byc. To sa w nas bardzo glebokie potrzeby i choc moga, nie musza byc przejawem snobizmu (s.nob. – sine nobilitate) 🙂 🙂 🙂
Tydzien temy widzialam w sklepie calkiem spore gipsowe popersie Szeklspira. Gdyby nie fakt , ze bylo ono dosc toporne w wykonaniu, to bym je kupila, aby stalo sobie w mojej sypialni cum bibliotece i przypominalo mi o tym jak chce siebie widziec, jak o sobie mysle – o czytelniczce zakochanej od wielu lat w Hamlecie, sonetach i innych takich… To nie snobizm. Tak mysle.
Tylko prosze to trzymac dla siebie….. 🙂 🙂 🙂
Moze przybyli nie pod to okienko, co trza? 🙂
Stac, nie srac – literki mi sie wymazaly….
Przyznam, że literówka mnie powaliła 😆
Helenecko, kiebyś kupiła se popiersie pona Szekspira, to paru inksyk autorów mogłoby być zazdrosnyk. No chyba ze pon Szekspir by Cie przed ik zazdrosnymi atakami obronił 🙂
No i właśnie o to chodzi – o te głębokie potrzeby. A może je mieć przecież każdy, nie tylko ten, co ma wysokie konto.
Taaa, artystyczne potrzeby to trza mieć głęboko…
No, gdzie, fomecku, gdzie?
Wstydzę się napisać…
Komisarz żeby taki wstydliwy był 😆
No dooobrze, gwałcić nie będziemy… 😀
Ta powalająca literówka usunęła w cień drugą, też bardzo ładną – wyskokie zarobki lekarzy. Ja bym tę drugą opatentował. 😉
Wyskokowe, sądząc po pokazywanej swego czasu z lubością w TV baterii dr G. 😉
A znocie ten śpas? Przychodzi baba do lekorza i pyto:
– Do której pan doktor dziś przyjmuje?
– Do lewej – odpowiedzioł lekorz wskazując na kieseń swojego fartucha 🙂
doktor G to miał gust!!!
preferował tylko rocznikowe z odpowiedniej półki
No, nie wiem, temat do dyskusji. Przed wojna moj dziadek byl dyrektorem gimnazjum. Babcia byla zona Pana Dyrektora. Troje dzieci, a raz w miesiacu OBOWIAZKOWO wyjezdzali do Warszawy do teatru albo opery.
Zaznaczam, ze zatrudniona byla takze sprzataczka i kobieta do wszystkiego
Prosze mi znalezc dzisiaj dyrektora liceum z czworka gab do wyzywienia i dwiema osobami sluzby, ktorego stac na…
W ambasadzie bylo – o jakze – smutno. Jedzenie w postaci maciupenkich kanapeczek (zeby tak raz na zab i sie odczepic) chodzilo nad glowami, ale do mnie nie dotarlo, pic bylo co niby, ale ogolnie smetnie. Przemowien nie bylo (i szczescie), czesci artystycznej tyz nie, ludzi w sumie malo, kazdy zalatwial sprawy.
Jedyne wesole bylo oswietlenie frontu. Dwa paski spotow. Zgadnijcie w jakich kolorach???
A wieza ajfla swieci na niebiesko teraz. Nie wiem, dlaczego
Smutno w ambasadzie – nie dziwię się…
A takie eleganckie miejsce…
Byłam tam raz – jeszcze za kadencji śp. Stefana Mellera. To był ambasador z klasą!
A co do stanu nauczycielskiego przed wojną, już tu chyba powtarzałam, jak Rafał Blechacz mi opowiadał o swoim dziadku, który był nauczycielem wiejskim i dlatego MIAŁ OBOWIĄZEK umieć grać na paru instrumentach…
Moj dziadek gral na pieciu, cos tam komponowal, a w gimnazjum byla orkiestra symfoniczna
O chorze nawet nie wspomne, bo wiadomo. A ze gimnazjum bylo meskie, wiec i chor tez.
I jakos nikt sie wtedy nie skarzyl na to, ze takich banialuk ucza w szkolach
Prawda?
Ech…
A teraz dobranoc – jutro do Krakówka 😉
Zapomnialam dodac, ze gimnazjum mialo takoz WLASNY ogrod zoologiczny dla praktycznej nauki zoologii. I nikt sie nie skarzyl, ze smierdzi. A poziom matury… etc.
Juz nie mowiac o tym, ze wielu zasluzonych profesorow uniwersyteckich zaczynalo od wykladow w gimnazjum, dopiero kiedy sie sprawdzili, szli na uniwerek.
No, to zoo to już zdumiewające 😯
A gdzież to gimnazjum było?
Gwiazdzistych snow. Jako i sobie
Unizenie
Spijcie gwiaździście,
wstańcie bez trudu –
też sobie życzę
takiego cudu. 😀
I ja sobie też 🙂
Wstalam bez trudu
Cud to niewielki
Skoro w pamieci
Mam jeszcze muszelki
Ja jakoś wstałam
Bez trudu także,
Bo do Krakowa
Jadę dziś wszakże…
Tereniu! No to gdzie to dziadkowe gimnazjum było?
Niech więc dziś raczy
P. Kierowniczka
być tam za siebie
i za Bobiczka. 🙂
W II RP było…
Lepiej nie myśleć ani nie przywolywać II RP…
A jak nie myśleć? Przecież nawet gala była ku czci…
[Q]Slyszalem w tym tygodniu w NPR, ze glownym klientem Sotheby’s s teraz Rosjanie. Ci nowobogaccy. Moze nawet rosyjska mafia z nawisem inflacyjnym. Dawniej byli bogaci Amerykanie, potem Japonczycy. Czasy sie zmieniaja [/Q] Duzo dawniej tez byli Rosjanie. Skad w Rosji tylu mistrzow wloskich, holenderskich, impresjonistow etc? Rosjanie zawsze przodowali w kupnie dziel sztuki. Nie mowie tu o „trofeach” wojennych
A w Polsce nie było mistrzów włoskich z dziedziny malarstwa czy muzyki? Nawet tu mieszkali i tworzyli 😀
Taaa, włoszczyzna rozpleniła się u nas na wszystkie strony…
Wszystko przez tę Bonę 😉
Przez bony towarowe na szynkę z kryla…
Szynkę to kolejarze wzięli do wsparcia siły protestów…
I szynkę trafił kolejowy szlag…
Gimnazjum bylo w Cze-wie swietym miescie
Milego lajkoniczenia
Oj, zastanawialam się przez dobrą chwilę zanim zgadlam co to za święte miasto 😆
Ucałowania dla Wawelskiego 🙂
Dzień dobry,
do Pani Teresy Czekaj- wieża Eiffla jest niebieska z żółtymi gwiazdkami, bo to kolory unijne, a Francja przewodniczy Unii obecnie. Tak będzie aż do końca grudnia. Wygląda to kiczowato, ale ludzie się ciesz ą, zwłaszcza jak pojawiają się co jakiś czas maleńkie białe gwiazdeczki
Pozdrowienia
B.
Sie okazalo festiwal w Kolobrzegu wiecznie zywy! Tym razem obok Marylki i Szczepanika nawet Leszcze sie zalapaly.
Pietrek:
W roznych czasach byli to rozni „Rosjanie”. Pamietasz te kolorowe albumy ze zbiorow Ermitazu w czasach PRLu? Bylo tam wiecej kubistow, Picassa i impresjonistow niz w niektorych muzeach zachodnioeuropejskich. Nawet, gdy byla to sztuka „zdegenerowana klasowo”. Kupowano je nawet w czasach glodu i czystek ideologicznych. Nie zawsze z milosci do sztuki. Ot, paradoks roznych dziwnych rezimow. 🙂
Teresa Czekaj:
Czy byl to „Sienkiewicz”, to gimnazjum, oczywiscie? 🙂
Zwlokłam się wreszcie wczoraj do lekarza, biere antybiotyk i może się poprawi. Przespałam trochę w nocy, poluzowało w głowie i płucach, to mogę przemówić.
W pierwszych słowach mego wpisu pragnę pozdrowić cały zacne grono dywanikowe. 🙂
W drugich słowach nadmieniam, że obejrzawszy wszystkie teresinkowe albumy czekam z nadzieją na dalszy ciąg. 🙂
Chciałam też prosić Terenię o przygarść szczegółów dotyczących peregrynacji, a więc przygotowań, co i w czym na tyle czasu się bierze, żeby nie paść, czy były z góry ustalane noclegi i zamawiane, czy rzecz poszła na żywioł. Jedzonko w drodze, sanitariaty, etc.
Ceny! Oj, ważna sprawa. Anegdoty, porady, wskazówki, co tylko można.
Baaardzo proszę, w odcinkach, jak tylko czas pozwoli.
Takie putieszestwie to dopiero jest przygoda warta zachodu.
Pozdrówka! 😀
Hortensjo, ja też dłuuugo bym myślała nad świętym miastem, ale szybko rzuciłam w gugla i się dowiedziałam. 😀
Ja się domyśliłam od razu 😉
Witam biankę! No to wyjaśniło się, czemu Turyfel niebieski. Nie tak łatwo było po prostu zgadnąć, bo pewnie żółtych gwiazdek nie widać…
A jak oglądam zdjęcia Tereni, to widzę, że to trochę jak – excusez le mot – wielka i wspaniała gra w podchody! No i sieć miejsc, gdzie się można przechować, i różne tam takie… Bardzo ciekawe. Niestety na moim pudełku mogę tylko naklikiwać poszczególne zdjęcia, slideshow nie działa 🙁 A do przyszłego tygodnia tylko jestem z moim pudełkiem, ale za to w Krakówku!
Zlądowałam już na mojej kwaterze. Małe zakupki, małe co nieco i na koncercik.
Koncercik też mały? A po nim mały wpis?
Zapewne…
A kwaterka? 😆
Zresztą, wszystko jedno, ważne, że Krakówek! 😀
oczywiscie, ze Sienkiewicz! Jakze inaczej! Wrog odwieczny, bo ja z Traugutta. 😀
Dzieki Biance za przyblizenie mi tego – jakze istotnego – detalu paryskiego. Jakze sie ciesze, ze ominela mnie ta wiadomosc. Swoja droga, wieza bardziej przypomina teraz amerykanska choinke niz cokolwiek innego. Coz, globalizacja.
mt7demeczko – bardzo chetnie przyblize.
Bierze sie plecak, buty, getry do chodzenia – czytaj cokolwiek, byle na gumke :D, 2 pary majtek, jedna przewiewna bluzke, podkoszulke, recznik (Decathlon, specjalny, nie wazy i schnie piorunem), 2 pary porzadnych skarpetek z Decathlon a fond la forme (wszystko szybkoschnace), grube klapki pod prysznic, ktore moga posluzyc za sandaly (sa takie plastikowe, wystarczy), sode oczyszczana (przydaje sie do wszystkiego, nawet zamiast pasty do zebow), fuuure agrafek, compeedy na wszelki wypadek, plaster mikroporowy, aspiryne, ibuprom, przewodnik z mapa, zeszyt i olowek (nic cieknacego). 10 woreczkow do zamrazalnika, spiwor, kapelusz, gruby golf do naciagania na glowe (sam golf, bez swetra!), polar, kurtke z duza iloscia kieszeni, leciutki plecaczek na zwiedzanie miast, jakakolwiek peleryne przeciwdeszczowa. Jezeli o czym zapomnialam, przypomne sobie. Plecak ma miec kieszenie boczne, tak latwiej.
Szampon wystarczy do wszystkiego. I do mycia, i do prania.
Plecak ma nie przekraczac 10% wagi ciala, inaczej klapa
Na wszelki wypadek usztywniacze na kolana. Kijkow nie potrzeba, latwy teren.
Najwazniejsze sa agrafki (Nobla temu, kto wymyslil), ale jeszcze wazniejsze wkladki do butow. Szlaki sa utwardzone, drogi rzymskie po prostu twarde, wiec porzadna guma pokryta skora, najlepiej wyprofilowana ortopedycznie (chociaz troche). taka jaciebiedam.
Buty niezbyt ciezkie, lepiej zeby nie przemakaly jednak. Goretex nasiaka, niestety, ale poza tym jest swietny. No i skarpetek nie trzeba za czesto prac.
Prac mozna niby codziennie, suszyc na sloneczku, albo na plecaku. A jak mokro, to i tak nic nie pomoze. Jednak czesto pierze sie w zimnej wodzie, a to baaardzo nieprzyjemne.
Karte bankowa, paszport i kredencjal. No i aparat fotograficzny.
Ksiazek nie radze, bo i tak nie ma na nie zbytnio czasu. lepiej polozyc sie bykiem na polu i pokonwersowac z zuczkami.
Rezerwacja? A skad. Byli tacy, co rezerwowali (to mozliwe tylko w niektorych schroniskach prywatnych), ale nigdy nie mialam problemu z noclegiem, nawet jezeli przychodzilam wieczorem. Poza tym na podlodze tez przeciez mozna sie przespac. Nawet wygodniej niekiedy.
Najwazniejszy optymizm i brak uprzedzen.
Sanitariaty z reguly sterylne, w razie czego zawsze przeciez…
Na cale szczescie po drodze slawojek nie poustawiali.
Ceny? Zdarza sie jeszcze donativo (czyli co laska), ale powoli sie z tego wycofuja, bo ludziska nie placili. Albergue miejskie – 3 euro, parafialne – donativo albo tak 5-6, prywatne 7-10. Mozliwe, ze podrozeja.
Jedzonko? Mozna sie katowac gotowaniem, ale po co. I jeszcze nosic to wszystko. Ja sie odzywialam kawa z mlekiem od rana, a potem albo moja ukochana ensalada mixta w kazdej knajpie inna, albo – czasami – menu pelegrino 7-10 euro. Pelny posilek z winem do woli niemal. Na zab moze byc jeszcze salatka z puszki z supermercado.
Poza tym sa tapas, no i tortilla, ktora mozna dostac w kazdej knajpce. Nie wspomne o tym wszystkim, co jesienia rosnie – od jezyn po migdaly.
Czyli trzeba liczyc ok 20 e na dzien od osoby, co zostanie – przehulac. Najwiecej wyciagaja miasta. Oczywiscie.
No, przygoda warta zachodu, warta, choc gros energii zuzywalam (zwlaszcza na poczatku) na wyindywidualizowanie sie z rozentuzjazmowanego tlumu. Ale jak juz sie czlowiek przegryzie, jakos sie to udaje.
A czy ja w koncu wrzucilam linke do sklepien? Bo nie pamietam w tym zawirowaniu.
PA
ja pamietam te radzieckie albumy a nawet mam do dzisiaj to nieliczne z
ksiegozboru zabrane do berlina
ten papier
te kolory
cudo
i obrazy kupione i zrabowane w europie(?)
teresa czekaj
zbiory zdjec IMPONUJACE
pozdrawiam
Och, rysberlinie, to bardzo mi milo. W nastepnej kolejnosci pojda portale, ale to troche potrwa. Ale juz zapowiadam, glupio bedzie mi sie wycofac.
Droga Pani Kierowniczko Krakowska, podchody jak podchody, po prostu szlak, a ze od lat z tego zyja, to i strzalki nabraly osobowosci. Wybujaly.
Teresa Czekaj:
Ja z Traugutta tez, rocznik ’73. Pozdrawiam, a jakze. 🙂
rysberlin:
Z niemieckich zbiorow to bylo tylko 2mln eksponatow, moze wiecej; z Polski rowniez, Austrii, etc.
To sie moze znamy, choc ja 76. Moja wychowawczynia byla Beresniewiczowa.
teresa czekaj
dolaczam adres zdjec do zakladki/bezczelnie bez pytania o zgode !
Tak, są sklepienia.
Dzięki! 🙂
A czy te albergue są tylko w konkretnych miejscach konkretnej trasy, bo pisałaś, że zboczyłaś 500 km po drodze.
Nie znam zupełnie realiów, trzeba będzie się dokształcić.
Wszelkie Twoje uwagi, wspomnienia i komentarze, zaostrzają mój apetyt. 🙂
PA
tylko????????
co h.göring i jego ludzie ukradli radziecki panstwo prawa wzielo w opike na zawsze!!!!
silny wygrywa
Moim wychowawca byl poczatkowo prof. Herman, od geografii, potem- prof. Bielowa, ktorej serdecznie nie znosilismy. Napewno spotykalismy sie gdzies w korytarzach, ktore snia mi sie czasami po nocach. Pani Beresniewiczowa probowala uczyc nas fizyki, ale z miernym skutkiem. Dobrze wspominam prof. Zygule, od matematyki. On niedawno umarl. Musze przyznac, ze nauczyl mnie matematyki. 🙂
A skąd się bierze kredencjal? Każdy sobie sam rychtuje?
Chciałabym tak poszwendać się po Izraelu. Przejść niespiesznie to tu, to tam.
Trzeba trochę (he, he, he) kondycję poprawić i sporo (ho, ho, ho) ciała zrzucić. 🙂
Wygląda na to, że kilka szlaków ‚Drogi św. Jakuba’ jest odtworzonych również w Polsce, to można przejść całą Europę na piechtę. 😆
Rys, staram sie byc wstrzemiezliwy w tych szacunkach, bo ktos posadzi mnie o szerzenie wrogiej propagandy. Nie wiem rowmiez, czy nasi przyjaciele ukrainscy zwrocili nam do konca Biblioteke Narodowa. Rosjanie zwrocili cos tam Niemcom, bodajze w 1989 r., w zamian za kredyty.
PA
bardzo goracy temat kazdy ma swoje racj za i przeciw
kazdy cos tam ukrywa w lochach
Rys, jak najbardziej sie zgadzam. Dodalbym tylko, ze te lochy sa nie tylko w Europie, ale i w Ameryce Pln. Z pewnymi rzeczami trudno sie rozstac. 🙂
Wielkie święto narodowe,
Zamówiono? trzeba tworzyć,
Kompozytor łamie głowę:
Co ja mam skompozytorzyć…
Coś wielkiego, podniosłego,
Dzieło życia, kraju duma,
Nie mam pojęcia bladego,
Wiem! Napiszę tedeuma…
Laudamusa! Uroczyście!
Chwała memu narodowi!
Pan prezydent oczywiście
Pierwszy się o dziele dowi…
Gdy zaniosę zmęczon setnie,
Dzieło pełne męki śladów,
Pan prezydent tak dyskretnie
Spieprzaj – powie mi – ty dziadu…
Oj, Bielowej to ja nienawidzilam calym sercem. Zreszta utalentowana byla, skoro znianawidzilam dzieki niej moja ukochana geografie.
Beresniewiczowa fizyki nie nauczyla, za to Czerniakowa francuskiego, a Kolman rosyjskiego.
A propos Kolman ma sie SWIETNIE. Zakozyl sobie podobno ostatnio profil na naszej klasie
Kredencjal? Ja mialam z Paryza, ale w St Jean Pied de Port tez mozna kupic. Chyba 1euro, nie wiem.
Trochę sobie poczytałam, Tereniu, dzięki Tobie.
Znalazłam w Wiki polskie ‚Camino de Santiago’ z rejestrami tych co byli, co się wybierają, poradami itp.
To jest naprawdę fantastyczny pomysł.
Muszę sobie wyznaczyć godzinę i codziennie obowiązkowo dreptać, zwiększając wysiłek.
Pycha! 🙂
To rzeczywiscie musze napisac ten przewodnik po Camino…
Dobra, miedzy 5 a 8 codziennie rano. Moze za rok bedzie gotowy, tylko kto mi to wyda…
Teresa Czekaj: Lza sie w oku kreci… 🙂 Pani Bielowa przesladowala mnie nawet pozniej, gdy jako dorosly musialem odwiedzic raz Traugutta. Cos w niej bylo nie tak. Z Kolmanem mialem rosyjski, przez 1 rok. Nawet pamietam jego niektore zarty. :). Bylem w klasie niemieckiej, ale tez sie nauczylem tego jezyka, dopiero duzo pozniej z samouczkow. A pania od francuskiego pamietam, a jakze 🙂
Można w necie umieścić. 😀
Ja w liceum miałam ‚panią od geografii’, która mnie szczerze nie znosiła i kiedyś wzięła mój zeszyt do sprawdzenia i w całym 100 kartkowym zeszycie na każdej wolnej lewej stronie, czyli na 100 kartkach nagryzmoliła wielki znak zapytania.
Było to wyjątkowo perfidne działanie, bo uczyć mi się nie chciało, ale dużo pasji wkładałam w zeszyty do geografii i historii. Rysowałam mapki, kopiowałam różne ciekawostki, pozostawiając wolne spody kartek, bo rysunki odciskały się na odwrocie i zeszyt nie był dostatecznie ładny.
Czasami zastanawiam się, jaką to może dać satysfakcję, zniszczyć czyjś wysiłek.
Zaznaczę na usprawiedliwienie tej pani, że chyba nie byłam łatwym dzieckiem.
A dyrektor, przez ktorego nie miala prawa najmniejsza drzazga wejsc w palec???
No, ale mt7demeczko, chyba nie bedziesz dzwigac kompa na Camino!!!
(…)
Chciałeś mnie tym tedeumem
poobrażać jak ten z wąsem!
Lecz ruszyłem ja rozumem
i nie spłynę przez cię pąsem.
Rozum sprawił się wspaniale,
choć oszczędzam mu wysiłku.
Ja mam być na piedestale,
z publicznością całą w tyłku.
A jeszcze wracajac do Traugutta, najbardziej udali sie nam tam historycy. Jeden czytal gazete godzinami, a zapedzanie w kozi rog drugiej bylo sportem narodowym.
Slynne:
W ktorym roku byla Bitwa pod Grunwaldem?
W tysiacpiecstelzuqbvrhldvlùqs
Siadaj, czworka
Moj entuzjazm do historii probowal zniszczyc ten nauczyciel, ktory na lekcjach historii czytal gazete. Na szczescie, nie bardzo mu sie to udalo. Wygralem prawie wszystkie konkursy o historii w szkole. I entuzjazm do historii wciaz we mnie siedzi. 🙂
No, ale Jasiu to byl kawal HISTORYKA. Prawdziwego historyka pelna geba. A ze mu sie nie chcialo, to inna bajka.
Nic sie nie zmienil, on juz chyba taki jasiowy sie urodzil. Widzialam go ze 2 lata temu
Tereniu, to tylko w ramach pokuty zamiast kamienia, za to, że za dużo siedzę w necie. 🙁
Może nawet powinnam zarzucić jakąś starą „Odrę” typu szafa w ramach ekspiacji.
No, jezeli tak, to co innego. Tylko trzeba te pokute po drodze zostawic
…
Obok luba ma malutka
Wdzięcznie szyjkę wyginając,
Schowa lica w tulipanie
Ciepła trochę mi przydając
Co po obcym tedeumie
w prezydenckim otoczeniu?
siedzieć cicho to nie umie,
wciąż bumbumi po swojemu.
Takie więc, kompozytorzy,
tedeumy piszcie zatem,
co powtórzą prezydencki
refren, jak za panem bratem.
Jedni rymem zachwyceni
Piszą wiersze o tedeum,
Drudzy mile rozrzewnieni
Wspominają swe liceum,
Inni jeszcze marzą sobie
Santiagowskie wędrowanie –
Jednym słowem każdy sobie,
Jak to zwykle na Dywanie! 😀
Każdy sobie rzepkę skrobie,
gdy zabraknie silnej ręki,
która by we wspólny obieg
twórcze skierowała męki. 😉
Silna ręka nie pomogła
I logikę diabli wzięli,
Gdy za tego kogla-mogla
Wzięła się – Łajza Minęli! 😉
Łajza nasza dyżur ma,
jednym weźmie, innym da
tu zatrzyma, tam zaś pcha,
i tak gra, i tak gra…
Znaczy się cały problem sprowadza się do tego jak tu muzykę gustownie poluzować 😎
Tylko jak tu cokolwiek poluzować skoro wszyscy chodzą spięci, napięci i skupieni żeby tylko było godnie, wzniośle i podniośle? 😉
Jasiu, leć no po holajzę*,
trzepnąć trzeba czymś tę Łajzę,
bo tu rządzi twardą ręką,
jakby była prezydętką! 😯
* http://www.miejski.pl/tag-Holajza
Quake, sameś powiedział, jaką muzę luźno puścić. Dla spiętych-zapiętych pod szyję…
Aaauuuu!!! Znowu mnie wygryźli od tego kompa, co ma głośniki i posadzili przy tym bez. 🙁
mt7 18:10
w sredniej klasie sredniej szkoly w wieku oslim
mialem jeden zestyt do czterech przedmiotow
z przodz
z tylu
i od srodka w obie strony
bylo lekko w torbie szkolnej
Uuu, Komisarzu…
„…po co ta piosenka, po co ta udręka…” 😆
Luzik, luzik
zapiety na ostatni guzik
Guzik, guzik
zgubiony z klapy bluzik
Bluzik, bluzik
zapchniety w kanal ludzik
Ludzik, ludzik
nastawia wlasnie budzik
No to w ramach dalszego rozluźniania atmosfery:
http://www.youtube.com/watch?v=FU3pRjHR95U 😉
rysberlin 🙂
bywało i tak, bywało.
A mojemu synowi jeden zeszyt wystarczał do wszystkich przedmiotów (nie wiem jaką minę zrobić, jak to mamuśka).
A teraz:
http://pl.youtube.com/watch?v=XQXfUz0vTgI
mt7
dumna
ten to mial lekki tornister !!!!!
Nie moglibyście opowiadać własnymi słowami, co wpuszczacie w tych jutubach? 😀
Bobik: ogólnie są to bardzo optymistyczne kawałki 😉
mt7 @22:41 – ja w liceum też tak robiłam! Jeden brulion od wszystkiego. Po co się rozdrabniać? 🙂
Nie będzie chyba łatwo znaleźć tych, którzy tak nie robili… 😀
Quake, to za ten nadmiar optymizmu wyrzucili kabaret z tv.
Coś mi się zdaje, że Pani Kierowniczka nocne życie wczoraj prowadziła i poranne dziś jej z trudem przychodzi. 😉
Tylko mnie…? 🙂
A już jest nowy wpis przecież…
Eee, u mnie to żadna tajemnica, że życie poranne uważam za wynalazek straszniejszy nawet od disco polo. 😯 W związku z tym nic dziwnego, że rano to i nowy wpis przegapię… 😉
Trochę skomplikowana ta Pani wypowiedź. O gustach rzeczywiście się nie dyskutuje. Gust się ma, albo nie. Z żalem stwierdzam, że to, co zaproponował Prezydent na gali okrutnie mnie zażenowało. Nie wiem sam, czego bym sobie życzył na takiej imprezie ale napewno nie kosmarnie ubranej Rodowicz – emblematu PRL-u, ani znanej z tarzania się po pościeli artystki Cerekwickiej. Do tego ten długowłosy sznaps-tenor i nijakie plumpanie p. Malickiego (artysty wybitnego przecie!). Wstyd.
Też mi było nieco przykro,że piosenki, które spiewała mi Babcia, Mama, a znała je cała rodzina, tak straciły na tej ” nowej interpretacji”.Nie bardzo rozumiem artystów , jakby tradycyjny rytm był czymś nagannym ?( „przybyli ułani”- ileż w niej było skoczności).Czy ktoś za parę lat, będzie jeszcze te skoczność i brmienie pamiętał?
Pozdrawiam Doro, a przy okazji pozdrów Kraków miejsce moich studenckich czasów, „Piwnicy pod Baranami”,’Krzysztoforów” itd.
Hej, witam, Babko z Gdyni! Też serdecznie pozdrawiam. A Kraków od wszystkich i samej siebie pozdrawiam nieustająco 😀