Czerwona, uczona, tłusta
Piękna jest Bolonia. Koloryt – wbrew temu, co wspomniała Beata – także różowy, a i ochry, ugry, czerwienie, rudości i żółci rozmaite. Po prostu urzekający. Podcienie, o których wspomniał z kolei Stanisław – podobno w sumie 34 km! Wspaniały patent zarówno na opady, jak na upał. Upału nie było, opad pod koniec pobytu się zdarzył… śniegu, ale mokrego.
Bolonia jest więc, jak się mówi o niej, la rossa – czerwona. Ma ten przydomek oczywiście nie tylko z powodu tych pięknych kolorków, ale i tradycyjnej lewicowości. Ponoć już to się zmienia, ale, jak zobaczycie, na zdjęciach są argumenty i za, i przeciw… Ta „czerwień”, również tradycyjnie, łączy się z okolicznością, że jest to miasto uniwersyteckie, skąd bierze się kolejny przydomek Bolonii – la dotta, uczona. Wszyscy wiemy, najstarszy uniwersytet w Europie, Kopernik, Oczko czy Kadłubek itp., ale przede wszystkim – Dante, Petrarka, Tasso, Malpighi (od cewki), Galvani (od galwanizowania)… no i pierwsza w Europie szkoła prawnicza.
A co do trzeciego przydomka Bolonii, la grassa, czyli tłusta – specjalnościami są tu rzeczy, które akurat dla mnie są średnio atrakcyjne. Mortadela? Dzięki. Wieprzowina? Tym bardziej. Ale Włochy w ogóle mają to do siebie, że zawsze znajdą się tu atrakcyjne potrawy i atrakcyjne produkty. Nie zaznaliśmy więc w sposób przesadny tłustości Bolonii, przede wszystkim kupowaliśmy produkty i pitrasiliśmy w mieszkanku. I było super. Na mieście – parę razy pizza, pasta, no i czekolada, raz lody. Z alkoholi pijaliśmy najwięcej lambrusca, bo to tutejsza specjalność. Białe frizzante również. No i wieczorami oczywiście, jak wspominałam, różne wersje placków ziemniaczanych…
Wrażeń muzycznych właściwie nie było, czego bardzo żałowaliśmy – wszyscy zrobili sobie przerwę świąteczną. Pozostały więc różne muzyczki w tle, muzycy uliczni, a parę razy jakieś śpiewy kościelne. W kościele San Domenico uderzyło mnie, jak ksiądz śpiewał prostą melodię w sposób bardzo naturalny i bezpretensjonalny. W Santo Stefano odprawiano mszę z prawdziwą gregorianką. Jedno szokujące dla nas: psy wchodzą do kościoła! W rzeczonym San Domenico widziałam małego pieska, który przyszedł z dzieckiem i został przez nie wzięty na ręce, gdy szło do komunii. Ale o ile mały piesek z dzieckiem to mógł być przypadek, to do Santo Stefano wszedł starszy pan z dużym wilczurem! Psisko wyrywało się trochę do przodu, panek je przytrzymał, nikomu to nie stanowiło despektu. Pieski rządzą! Kotków jakby mniej.
Teraz zapraszam do zdjęć. Tu jest Bolonia. Tu Rawenna, gdzie pojechaliśmy na jednodniową wycieczkę. Wreszcie plon z drugiej wycieczki: do Modeny i Parmy. Wreszcie nowe zdjęcia w dziale dla smakoszy – to i następne oraz w Pieseczkach, koteczkach – jak wspominałam, głównie pieseczki tym razem.
A teraz miłego i zdrowego sylwestra! Oraz szczęścia i zdrowia w Nowym Roku. I żeby nam jak najpiękniej w duszy grało.
Komentarze
Zaczęłam od działu „cos dla smakoszy”. Mój absolutny faworyt to zestaw ze zdjęcia nr 12. Zdjęcia nr 5, 7, 17, 28 – same wspaniałości. I śliczne zakończenie – Sinfonia di Gusto!
A dla wszsydtkich bywalców Dywanika…
Serdeczne, Grudniowe, Słoneczne, Magiczne i Śliczne Życzenia Spełnienia i Zadowolenia w Nowym 2009 Roku 🙂 🙂 🙂
Ja na razie tylko na tekst zerknąłem, do zdjęć jeszcze nie doszedłem, ale oczywiście wiadomo, co w tekście duszę moją uniosło na wyżyny. Żeby jeszcze ci Włosi ptactwa przelotnego tak maniacko nie tłukli!
Niemniej jednak donieśli Włosi, że na coś się zanosi… 😀
Dorotko, zdjecia swietnie oddaja atmosfere. A ta Rawenna wzbudzila we mnie brzydkie uczucie zazdrosci! Nigdy nie bylam, a jedyny raz, kiedy dawno temu z lodzka orkiestra przejezdzalam tuz obok i sugerowalam, zeby zboczyc, to zostalam zakrzyczana, ze oni sie spiesza na targ, bo tanie dzinsy sprzedaja.
Ech, Lojczyzno.
Kochani, NowoRocznie, po kobylinskiemu:
Wszystkiego Lepszego!
I nich sie spelni! A co!
❗
Życzę zdrowia w Nowym Roku, uczt duchowych i nie tylko 🙂
Czy wy musicie człowieka w środku nocy z wyrka… nie gapić się na prawo i lewo, do was mówię!!! 👿
No to idę te Bolonie i Rawenny… i zaraz mi będzie dusza łkać, bo u mnie zwyczajna kanadyjska zima i mróz siarczysty. No dobra, nie aż taki siarczysty, zaledwie -8C, ale zawsze to.
O masz… Bolonia. Diabeł mnie podkusił albo kto… i tak znajdę się w inferno, ale po nocy zaglądać w takie zakątki z perspektywy kanadyjskiego grudnia…nie radzę. No to teraz Rawenna 😉
Alicjo, dusza lepiej niech nie lka, bo przy takiej temperaturze to i lzy zamarzaja, a potem sie robia zmarszczki na duszy i trzeba laboratoria dusznokosmetyczne wspierac!
Kierowniczko,
pozwoliłam to sobie bez pozwolenia sciagnąć… no przecież to jest boskie 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1918.jpg
To zreszta wyglada mi na elegancka promocje kursow jogi!
Nigdy nie byłam we Włoszech, jakoś mi nie po drodze do Polski. Czasu brak na to, co człowiek chciałby…
Piękne zdjęcia, Kierowniczko.
joga czy nie – fajna witryna, prawda? A tak w ogóle to nawet cieplej mi sie zrobiło, oglądając Italię. Dobrze, ze ciemno (u mnie) jeszcze, bo gdybym wyjrzała za okno…
Joga dla dam 😀
Tereso, opis Sylwestra na na Szanze Lajze porywający! 😆 Aż szkoda, że nie mamy blogowego samolociku (z uszkami, rzecz jasna), żeby z wdziękiem nadlecieć!
Po zdjęciach widać, że koloryt pobytowy Kierownictwa nie opuszczał! Ach 🙂
Jeszcze jedno… Kapuściński. No ale przywyknijmy – wszędzie na świecie jest ceniony. Szkoda, że już nic nie napisze. Przypomniała mi się książka z lat 70-tych,
„Jeszcze dzień życia”. To moze ja pójdę dospać?! Bo zacznę smędzić zaraz. Uwielbiam Kapustę.
Dzień dobry 🙂 (Alicji dobranoc 😉 )
Panienki w witrynie rzeczywiście wydały mi się boskie, zwłaszcza w kontekście temperatury. Bo wcale tam tak ciepło nie było, o nie! Niewiele powyżej zera, czasem przenikliwy wiatr, aż mówiliśmy sobie, że p….i jak w Kieleckiem 😉
Pani Doroto,
Wyrazy uznania za trafne spostrzeżenia zawarte w Pani książce
o Warszawskiej Jesieni. Mam tu szczególnie na myśli rozdział pt.
„Frontem do tyłu: muzyka moralnego szantażu”, w którym
– pisząc o Pendereckim i Kilarze – trafiła Pani w samo sedno.
Kicz i zły gust trzeba piętnować! – oto dewiza prawdziwego Krytyka.
Tak trzymać!
Zyczę Szczęśliwego Nowego Roku.
Szymon
Ps. Przepraszam, że nie na temat.
Dzięki i życzę wzajemnie więcej powodów do zachwytu niż do wybrzydzania. Choć to chyba mało realne 😉
Alicja odespała swoje 5 godzin i jak zwykle jest czynna w środku… no, nad ranem. Ale pójdzie dospać. U mnie w Kanadzie nieczynne sa takie ogrody na dachach i inne okolicznosci przyrody. Po prostu duje z północy i tyle 🙁
Ale chciałam tez zauwazyć, ze niby w tych Boloniach i Rawennach nie byłam, a jakbym była, po obejrzeniu zdjęć. Internet sie przydaje jak najbardziej – jak mysmy mogli kiedys bez tego zyć?! 😯
I jeszcze „dla smakoszy” ! Zaraz poleciałam do kuchni po kawałek kromuchy…
Muzycznych wzlotów, spełnienia planów, dobrego zdrowia i pomyślnosci w każdej postaci – Pani Dorocie, blogowym Melomankom i Melomanom w nadchodzącym 2009 roku życzy
Dixie
Droga Pani Doroto, choć mam czas wyliczony co do minuty, nie mogłem sie powstrzymać aby tych pięknych zdjęć nie przegrać na płytę – aby potem spokojnie obejrzeć na większym ekranie, w całej ich wspaniałości. Wpis jest wprost rozkoszny – tylko trochę sie martwię, że poświęcając się fotografii nie użyła Pani sobie jak należy. Nie mogę też doczekać się środy z wywiadem, ponieważ wiem jak doskonale się Pani spisuje jako agentka wywiadu. Od razu też składam najlepsze życzenia na Nowy Rok dla Pani i wszystkich miłych blogowiczów.
Wreszcie sobie mogłem pooglądać zdjęcia, nie bez cichej zazdrości. Ale te dla smakoszy musiałem przelecieć szybko, bo nadmierna praca ślinianek może się źle skończyć dla komputera. 😀
Kątem oka wypatrzyłem, że crema di balsamico za półdarmo tam sprzedają. U nas jest to zakup dość rujnujący. 🙁 A też lubię!
O! To Wam zaraz wrzucę….
http://img395.imageshack.us/img395/2781/zyczeniavj2.jpg
Nawiasem, zamiast iść spać, to z całym światem sie trzeba było nagadać, i to jeszcze nie koniec.
Alicjo
No, istotnie, cos w tym jest. 😆
Mnie już parę dni temu ktoś te życzenia przysłał. 😆 Nie powiem, żeby to brzmiało tak całkiem bez sensu, tylko tę benzynę zamieniłbym na parówki. 😉
O tym blogu tez nie moge zapomniec zyczac Szczesliwego Nowego Roku zarowno Gospodyni jak i Wszystkim Gosciom.
PS Pani Doroto, zazdroszcze szczerze tych wszystkich Pani wojazy. 🙂
JW
Ja też dostałam takie życzenia, które wrzuciła Alicja, ale na parówki bym tej benzyny nie zamieniła, choć i mnie niepotrzebna, bo nie mam samochodu. Muszę się zastanowić, na co bym zamieniła 😉
PA2155, nie ma co zazdrościć, tylko jak jest kawałek czasu wolnego, ruszyć się 😀 Ja nawet nie brałam urlopu, bo mieliśmy w redakcji tydzień wolnego – taki mostek tym razem wypadł 😉
Ciekawam też, co artysta chciał przez to powiedzieć (tj. Piotr M), że „nie użyłam sobie jak należy” – ale pewnie dowiem się tego z opóźnieniem…
Do Siego Roku Doroto. Po obejrzeniu zdjęć już bym tam jechał, a tu muszę czekać jeszcze prawie dwa miesiące. Ale jednego nie rozumiem – jak można nie lubić mortadeli? Najbardziej lubię tę o największym przekroju! Mogę natomiast sobie darować te włoskie słodycze.
Do zobaczenia!
A słodycze były bardzo mniam mniam! Zwłaszcza morbidi – taki ichni nugat. Myśmy zakupili pomarańczowy (z pomarańczą), jeszcze był pistacjowy i limoncello. Jedliśmy też ciasteczka typu marcepan, z pistacjami, oraz takie migdały, jak na drugim ze zdjęć. Ale najlepszy był deser poświąteczny: w markecie przecenili panettone, bo było już po Świętach, więc zakupiliśmy takie z bakaliami oraz konfiturę figową (fichi carmellati), którą smarowaliśmy kawałki ciasta. Niebo w gębie! 😀
To za dwa miesiące ja będę Tobie, Piotrze, zazdrościć 😉
Do Siego!
Ja bym tam i alkohol zmienił na miód. A benzynę na koty.
No to kociego roku! 😀
http://farm1.static.flickr.com/37/106154055_4197e1e2d9_o_d.jpg
No to kociego 😀
http://www.wiw.pl/biblioteka/koty_stromenger/pict/koty_stromenger_03-z.jpg
Ponieważ głodnemu chleb na myśli, to ja zażyczam Towarzystwu Dywanikującemu i sobie, i sobie trochę gotowizny oraz dobrych a ekscytujących wrażeń i miłego codziennego bytowania.
Dutki są potrzebne, żeby na te elizjumy do Tereni i inne takie 🙂
Dużo, dużo dobrych dni!
Ja podobnie jak Piotr z sąsiedztwa… mortadelę! Co tam słodycze, i tak Italianie mówią, że vita jest dolce!
Albo jakoś tak. U mnie tymczasem dopadało śniegu świeżego parę centymetrów i jest -14C 😯
Tez bede bronil mortadelliny, chociaz i swiatecznym slodyczom wloskim nic nie brakuje.
I jeszcze chcialem wlasnie to samo powiedziec, co p. Kierowniczka na papierze, ze kolendowania sie nie slyszy. Ja to co innego, ja nie umiem i glosu nie mam, ale wszyscy inni powinni spiewac.
Dosiego !!!
Co ja Wam będę życzył tylko jednego dobrego roku? Ja Wam wszystkim życzę siedmiu lat tłustych jak Bolonia! 😆 A czy kocich, czy psich, to kwestia uznaniowa. Ja uważam, że Do Psiego Roku brzmi ładniej, ale kłócił się nie będę. 😉
KocioPsiego lub PsioKociego Nowego Roku! *
http://pl.youtube.com/watch?v=3zVFAnCmV4E
*
Owczarek pisał, że kot zrezygnował z pierwszego miejsca, bo nie chciał, żeby pies miał ostnie słowo. 😆
Jeszcze tu są fajne kocio-psie fotki:
http://pl.youtube.com/watch?v=2wDwk_21E1U
Znikam! 🙂
Dużo, dużo szczęścia, radości, pieniędzy, spelnienia wszystkich marzeń życzę Pani Kierowniczce i bywalcom Dywanika
Użyć sobie jak należy – to znaczy robić to co się najbardziej lubi, może to więc oznaczać: oglądać fascynujące przedstwienie w teatrze, uczestniczyć we wstrząsającym koncercie, czytać grubą znakomitą powieść leżąc w łóżku, bawić się z psem lub kotem, jeść do rozpuku, uprawiać seks do upadłego, przymierzać ubrania, przebierać się, grać w brydża, doznawać ekstazy religijnej i objawienia, sprzątać piwnicę, myć samochód, sadzić kwiaty, palić trawkę, plotkować przy czymś smacznym, robić dobre uczynki lub złe, karmić ptaki – jak komu wypada.
Tak! Takie KocioPsie czy PsioKocie to mogą być!
Więc DoPsioKociego Roku! 😀
Ha, ha, Piotrze M, żadna z tych rzeczy raczej nie była w tym czasie do wykonania – poza plotkowaniem przy czymś smacznym, co uprawiałam jak najbardziej 😆
Piotrze Modzelewski,
wybrałam kilka pozycji z Twojej listy, dokładnie dwie. I zamierzam dzisiaj w czyn… a co!
Wszystkim blogowiczom składam … e tam! Ściskam Was wszystkich serdecznie i już! Wpadnę z toastem w odpowiedniej godzinie 🙂
Ja dziś w domu. Za bardzo padam na pyszczek, żeby iść między ludzi. Jak nie zasnę (a petardy pewnie nie pozwolą 🙁 ), to też odpowiednie toasty wzniosę 😀
Dzięki za zdjęcia, skończyłam je wreszcie (z przerwami oglądać). Przyjemnie się patrzy, a i nauczyć się można tego i owego. Wydaje się, że było chłodno.
A z tymi wieżami rzeczywiście zabawne. Podejrzałam, że ta bolońska nie ma żadnej linki asekuracyjnej, a nieźle jest odchylona.
Do wczesniejszych życzeń noworocznych pozwalam sobie dosłać sentymentalno – nostalgiczny i nieco swingujacy załącznik. Oby się przesłanie wyśpiewane przez Franka Sinatrę Gospodyni, wszystkim Państwu a i mnie także, ziściło.
Wszystkiego najlepszego:
http://www.youtube.com/watch?v=Oq7XUzG-2KM
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=c5IIXeR5OUI&feature=related
Wiecie, że z tymi wieżami to jest przedziwne. Zastanawiałyśmy się nad tym z moją siostrzenicą, jak to jest, że tak rzadko krzywość wychodzi na zdjęciach. Prawa perspektywy? Bo ja wiem…
Swego czasu dużo mnie nauczyło to zdjęcie:
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/Piza#5234516033811374834
Pani Kierowniczko, ja też w domu, ale nie ze zmęczenia, tylko z wyboru. Bo wszędzie dobrze, ale w domu… 😉
Oj, jak mnie rozrzewniacie 😆
Bobiczku! Jak miło! To sobie golniemy… 😉
A jeszcze wyznam Wam szczerze, że kiedyś świadomie kontestowałam sylwka: brałam sobie robotę, żeby pracowicie spędzić ten czas. Jak pracowałam w GW, to chętnie też brałam dyżury 1 stycznia i w ogóle w różne święta.
Teraz nawet nie chce mi się brać za jaką robotę… no, ale tym razem jestem usprawiedliwiona 😀
Te Włochy to bardzo muzykalny kraj, co kawałek fermata 😉 Dźwięki, które najbardziej zapamiętałam z Rzymu, to ryk skuterów 🙂
Finał filmu „Roma” Felliniego:
http://www.youtube.com/watch?v=p5p4Dva-xOk&feature=related
Też pamiętam podobną scenę z miasta Bari 🙂
„Una banda di motociclisti” brzmi cudnie, ale tylko z nazwy 🙂
Tak.ROMA Felliniego, dzięki za podpowiedź. Sylwestra spędzamy w domu – ale filmowo. Wszystko już przygotowane, ale brakowało jeszcze jednego filmu. Wybrałem na dziś: Trzeciego człowieka Orsona Wellesa, BUlwar Zachodzacego Słońca Billy Wildera, Dni radia – Woody Allena i teraz wiem, że będzie jeszcze Roma. Uwielbiam ten film i wszystkie epizody (cudowny burdel, kabaret, jadłodajnia przy torach tramwajowych czy kościelna rewia mody), tak, akurat to jest film na dziś.
A ja donoszę jeszcze, że w Poznaniu było dziś oślepiające słońce, więc dałam się oślepiać, jak długo świeciło i wróciłam do domu równo ze zmierzchem. Poza tym poczta dziś (zaskakująco szybko) dostarczyła mi bilet na „Herkulesa nad Termodontem”. Zanosi się na to, że będę mogła zajrzeć w gadło Ph. Jaroussky’ego – były bilety w 6. rzędzie 😉
Gratulacje! To już całkiem zaniedługo… 😀
„Roma” rzeczywiście jest dobrym filmem na dziś, ale nie mam go na DVD. To może jest myśl, zapuścić jakiś film. Zerknę sobie zaraz do swoich zasobów. Chociaż może przy tym zasnę… A może płytki jakieś przyjemne? Hm.
E tam, Beato, od razu ryk?
W Rzymie jest bardzo duży ruch i przedostać się gdzieś samochodem, pomimo obwodnicy, to kwadratowy koszmar. Patrzyłam z ogromną życzliwością na młodych ludzi, którzy sprawnie na skuterach przemykali międy samochodami, podziwiałam umiejętności i kulturę.
Właśnie kulturę! Gdzie ty słyszałaś gdziekolwiek na świecie ryk skuterów.
Motory specjalnie podrasowane, harley`e te owszem ryczą, ale nie skuterki, które brzęczą co najwyżej.
Ja tam przez tydzień łażenia po Rzymie i stania godzinami w korkach nie usłyszałam ryków, a głucha nie jestem.
To tyle w obronie sympatycznych młodych ludzi. 🙂
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku,
zdrowia, dużo szczęścia i radości
oraz dużo pięknej muzyki
życzą pani Kierowniczce oraz wszystkim blogowiczom
Maryla i Konrad
Dzięki Moguncjuszostwu i wzajemnie!
Jak juz o filmach na Sylwestrowy wieczor…
Mam kilka nowych remanentow na DVD
„Burn after reading” braci Coen
„Youth withouth youth” F.F. Coppoli
Moze dodam „Duel” Spielberga i „Stagecoach” Forda. Albo „M” F. Langa.
„The Third Man” to moj faworyt, zarowno w wersji ksiazkowej jak i filmowej. Lubie rowniez J. Cottena jako aktora.
Zycze milego Sylwestra wszystkim tym pozostajacym tak jak ja w domu. 🙂
Widze, ze coraz więcej takich 🙂
Domowi sylwestrowcy, łączcie się! 😆
Gdyby tak jeszcze nasze naczynia były połączone… 😆
Możemy się tylko stuknąć wirtualnie 😉 I możemy sobie przy tym wyobrazić najpiękniejszy dźwięk…
Letki… cyk?;)
I oby nam się w przyszłym!
(Alicja juz kombinuje następny wrzesień…)
PA2155
Jak to czasy (i obyczaje) się zmieniają!
W latach późnego Gomułki w Sopocie w kinie „Polonia” lub „Bałtyk” na Sylwestra odbywały się tzw. maratony filmowe czyli trzy pełnometrażowe filmy. Przeważnie w zestawie znajdowały się: jedna komedia, jeden western oraz film obyczajowy lub historyczny.
Na początku takowego maratonu obowiązkowo Kronika Filmowa i film „oświatowy”, no i niezapomniane lody „Mewa” jako słodkość sprzedawana w kinie z drewnianych pojemników chłodniczych…
Teraz mamy to samo w domu (bez lodów „Mewa”), a co ważne, indywidualnie ustalony program. 😉
Pani Doroto i Goscie,
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
Do posluchania ‚Take Five’ w wykonaniu ‚Dave Brubeck Quartet’. Na saksofonie kompozytor Paul Desmond.
Przyjemnej zabawy. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=BwNrmYRiX_o
O, bardzo lubimy! Dzięki! (I wzajemnie 😀 )
Ale teraz zapuściłam radiową Dwóję, gdzie jest transmitowany koncert noworoczny w FN, na którym – co mi się podoba – nie ma standardowych przebojów operowych czy operetkowych, w ogóle śpiewaków, lecz… tubista!
Właśnie za chwilę zagra.
Slucham teraz jazzowej wersji ‚Bolero’. ‚Pink Martini’ przemalowal na jazzowo ten osluchany utwor.
Tam i w oryginale był drobny cień jazzu (saksofon), więc nawet nie musiało się dużo przemalowywać 🙂
Wydawalo mi sie, ze juz sie wybolerowalam na zawsze az uslyszalam te wersje. nie ma na youtube. znalazlam w myspace jako jeden z kilku utworow na ‚playlist’ wlasciciela (ki)? strony.
http://profile.myspace.com/index.cfm?fuseaction=user.viewProfile&friendID=272303183
wszystkiego dobrego w Nowym Roku 🙂
Prawie Wam zazdroszcze, bedziecie sobie tu gawedzic 🙂
Chociaz powinnam sie w piersi uderzyc, bo wychodze z wlasnej woli w koncu i tez do milych przyjaciol!
Zycze Wam przemilej nocy sylwestrowej, mili moi, a nade wszystko harmonijnego Nowego Roku w tonacjach durowych, w dobrym rytmie, ale nie nadto szybkim tempie! 😀
To może coś a propos nadciągających toastów (a i w pewnym sensie nawiązanie do Bolonii, bo ten toast to akurat Rossini popełnił):
http://www.wrzuta.pl/audio/6xC7D7YDm8/rossini_toast_pour_le_nouvel_an
Jaki śliczny toaścik! 😆
a ja tunelem do opery, :-). Pozdrawiam serdecznie!
Teraz, słyszałam, szybkim tramwajem będzie tam można dojechać 😀 Wzajemnie pozdrawiam!
Hepi niu jeeer!!! Z nowym godooooom!!! A skoro Poni, Poni Dorotecko, fciało sie jesce przed końcem 2008 rocku nowy wpis wklejać, to mi od rozu tyz sie zafciało 🙂
Hepi niu jer, Owcarecku! No to czekamy 🙂
A w Dwójce Czardasz Montiego na tubie (prawdziwej) 😆
Gotowe. No to lece poźreć jak Sylwestra we wsi świętujom. Piknego Nowego Rocku syćkim! 🙂
Wzajemnie 🙂
Moguncjuszu 19:38, sorry za czekanie 😉
Kina w Sopocie? Oba już chyba zamknięte 🙁
A lody „Mewa” to bym chętnie zjadła, jakoś mnie suszy, pewnie z tego zmęczenia… w związku z tym naleję sobie kir z zimnym winkiem z lodówki 😉
KoJak M., dla mnie jest wspomnieniem kino „Relax” w Czestochowie. Chociaz, mielismy tez kino „Baltyk”, kolo neogotyckiej katedry, gdzie obejrzalem 3 razy „Rio Bravo” i raz „Witness for the Prosecution” Alfreda H. 🙂 Najlepsze byly te „oswiatowki” krotkometrazowe o chorobach W. 🙂
od tych fotek owocow morza zachcialo mi sie morskiego jedzenia, i pewnie jeszcze dzisiaj dowiedze moih chinczykow z hong kong supermarket! 🙂
a co do nowego roku, to oby nie zabraklo nam ani dzwiekow dusze pieszczacych, ani krewetek, ani wyjazdow, ani kotow. Zwlaszcza kotow!
dosiego roku.
Ja jestem cierpliwy,…. i uparty.
Szczególnie jeżeli gdzieś się dobrze czuję, moje narzekania na poczekalnię lub redę proszę nie brać na serio, to są próby łagodnego nacisku, które nieraz są skuteczne, … ale nie takie numery z panią Kierowniczką 😉
Kino „Polonia” jeszcze istnieje, przy dawnym kinie „Bałtyk” zawsze jeszcze znajduje się tablica ku czci Z. Cybulskiego.
Wiwat Gospodyni!
Wiwat Jej Goście!
Wiwat AD MMIX!
Szczęścia, zdrowia i miłości w rozkołysanym muzyką świecie – na ten Nowy Rok!
O roku ów…
Trudno, bywaj zdrów!
Masz już z głowy
Przyjdzie Nowy…
Czym się wryjesz nam w pamięci?
Że żegnamy cię podcięci?
Nie, że Nowy poprzedzałeś
I rok życia nam zabrałeś…
Nie martw się. zrobiłeś swoje,
Kiedyś kończą się naboje
Choć Nowego my już własność,
Minie on jak z bicza trzasnął.
Więc nie jesteś tu wyjątkiem,
Niejednemu tyś początkiem
Był sukcesów czy porażek,
Żegnam. że tak się wyrażę…
Było nie było,
Prawie się skończyło.
No to okazja,
By WINO wlać w ryło…
No i – o rety –
Starsi my niestety,
Mężczyźni i KOBIETY…
No to jedzmy wety!
Niech odejdzie gniew,
Nie marszczy się brew,
Niechaj muzy zew
Wydusi z nas ŚPIEW!
Pani już senna..?
I Pana ogarnia już sen..?
Ze snu przed północą
Wytrąci Was zeen!
Najczęstszy rym do zeena:
Wena…
Najczęstszy rym do zeen:
Sen…
😆
Co się ma kończyć, co się zaczynać
od jednej zmiany daty?
Raptem o jeden dzień będą starsi
duzi i małolaty.
Tak sobie myślę realistycznie,
a coś pod spodem skrobie…
E, nie wytrzymam i jakąś banię
też chyba walnę sobie 😀
Gdy w banię wwalone
Myśli skoślawione
Kto dziś w to uwierzy?
Gdy Nowy znów bieży!
O rany!
Patrzcie na Marka K. w TVP Kultura 😆
To zeeństwo też tv ogląda 😉
Przysnęłam przy Morderstwach w Midsomer 😳
Klubik emerycki doprawdy 😆
Za łasuchów toast już wznio9słam, to przyszedł czas na na lampkę za muzykujących, śpiewających, słuchających. Za ten Nowy Rok.
Za Nowy, Jaruto! Oby pokojowy… choć tu i ówdzie jest całkiem niewesoło… ale łagodźmy tą muzyką obyczaje, może się uda 😉
Kiedy aparatem Smiena
Próbował uwiecznić zeena
Fotograf smutny jak tren,
To mu z kadru umknął zeen 😎
Z nowym rockiem wesołym krokiem! 😉
Biegne na Chanzelajze! Macie lampke szampana jak w banku szfajcarskim!!!!
O! Kielicha, dziewczyny 😀
Pewnie, że jest jeszcze wiele rymów do zeen 😆
A to na Chanzelajze dostaje się szampana? 😉
A w Mezzo przeskok z Pavarottiego do Jamesa Browna 😆
Ja na tę Z Szansą Łajzę na wszelki wypadek z własnym przychodziłem, wtedy było naprawdę jak w banku szfajcarskim. 😀
Kielicha proszę bardzo, nawet jeżeli określenie „dziewczyny” zaczyna mi nasuwać poważne pytania dotyczące mojej tożsamości. 😆
A z czego piją pieseczki?
Z miseczki…
No to miseczkę, Bobiczku 😀
co wy tak z górnej półki?! A Abba?! nie łaska! Toż trzeba zatańczyć!
http://www.youtube.com/watch?v=LwFBSY7iOPU
W końcu Sylwester!!!
I u was już za chwilę!!!
Abbę, Alicjo, to tańczy się w tym roku na Placu Konstytucji i w ogóle wszędzie 😉
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,95190,6112276,Tak_sie_bawi_Warszawa.html
A w Mezzo Brown właśnie śpiewa This is a Man’s World 😀
http://www.youtube.com/watch?v=4Fd8_gojNXc
No to jeszcze a propos Chanzelajze, niech i my tam chwilę będziemy 😉
http://www.youtube.com/watch?v=OAMuNfs89yE
Z miseczki? No to bryzg w ten głupi pysk! 😀
A teraz muszę iść umyć specjalne miseczki do szampanskowo, które, jak wynika z powyższego, używane są niezbyt często. 😉
Ja już tyle różnych frizzante wypiłam w Bolonii, z prosecco i lambrusco na czele, że nabąbelkowałam się wystarczająco i pozostanę przy kirze 😀
Zaraz się przekonamy, do ilu psy potrafią liczyć w tył. Dziesięć, dziewięć, osiem….
Czemuś się ociągał łazęgo,
Fakt, wyglądasz nietęgo…
Świat po Starym niewymyty,
Wchodzisz w życie z deficytem,
Takie cię czekają dary
Jakie ci zostawia Stary
Oto twoja jest wyprawka:
Świata finansowa czkawka…
Jak z tym radę sobie dasz,
Będziesz wtedy całkiem nasz!
Rośnij Nowy nam na schwał
By świat radość z ciebie miał,
Niech twe chwyty i fortele
Uratują nam portfele
Czego byśmy ci życzyli?
Byśmy z tobą zdrowi byli!
Tyraj dla nas niczym drwal!
By cię żegnać było żal.
Wszystkim Dosiego Roku!
Plus jedna sekunda więcej w tym roku 😆
Wszystkim teraz – przede wszystkim – BUUUZI!!!
😀 😀 😀
Jakoś przeżyłem te star wars za oknami. Przestali strzelać. To teraz buzi! 😀
To telepatia doprawdy – ja chciałam spytać, czy u pieska jest kanonada i jak to znosi…
Właśnie po kilku latach przerwy zapodziwiłam strzelanie kabackie. Na Ursynowie zawsze tego było dużo i pięknie. Byle być w tym czasie pod dachem 🙂 Patrzyłam sobie z okna kuchni, trochę mi co prawda chałupy zasłaniały, ale i tak ładne było widowisko! Jeszcze trochę strzelają…
To teraz mogę odpowiedzieć zeenowi:
Nie poradzi i Rok Nowy,
Kiedy człowiek niegotowy…
Zamiast się nie ruszać z wyra,
Niech z tym Nowym Rokiem tyra,
Niechaj się w nim nie obija,
Niechaj się w robocie zwija!
Wtedy będą pełne misy
I niestraszne nam kryzysy 😉
Ale, proszę miłych gości,
Także wiele przyjemności
Niech ten Nowy Rok przyniesie!
I człek łatwiej kryzys zniesie…
O! Znalazłam takie, co prawda z zeszłego roku, ale fajne:
http://www.youtube.com/watch?v=CtQjOkL6YlM&feature=channel
A, to nie pierwszy raz ta telepatia. 🙂 Tu też od czasu do czasu jeszcze coś pojedynczego fuknie, ale najgorsze jest pierwsze pół godziny. Ja to nawet jak na psa nieźle znoszę. Może się najmę za statystę w jakim filmie o Powstaniu Warszawskim albo innej produkcji patriotycznej? 😀
O, bo jeszcze w wiadomym muzeum usłyszą… oni są tam strasznie aktywni, nie ma dnia, żebym od nich nie dostała jakiegoś maila 😆
Czytam ja, na Ozyrysa,
że z kryzysa pusta misa 😯
No, ten problem mi nie zwisa,
ale zamiast o tym pisać
wolę cichcem kość wysysać,
miast publicznie pić kumysa. 😀
Najlepsze życzenia noworoczne z opery ! Było wesoło!
No to, jakby kto tu jeszcze zajrzał, pierwsze dobranoc w Nowym Roku. Smarkata godzina niby jak na tę noc, ale czuję, że dla mnie najwyższy czas na zwałkę.
Pa! 😀
O! Jeszcze JoSe! Cieszę się, że było wesoło. Wesołego Nowego Roku!
W Boloni weszłam na krzywą wieżę, a potem nie mogłam zejść.Dostalam ataku paniki, bo wino pod górkę wyparowalo. W Boloni najlepszy bankiet, w Modenie najslodszy lunch. Same miody mi Pani tymi obrazkami przypomina!pozdrawiam dobrych snow, zamykam drzwi.
No to wesołej zwałki! Coś zabawnego chciałem jeszcze Kierowniczce posłać, ale jak się odwlecze, to może nie będzie przez to mniej zabawne. 🙂
Czanze Lajze wrocily
Lampke wychylily
Smietnik widzialy
Policjantow fure
i takich opancerzonych pancernikow, ale nie fotografowalam, bo jeszcze by mnie przymkneli
Usciski i Wielkie Noworoczne Buzi!!!
Pancernik… Ciekawe zwierzę…
Ale jak nie dotknę, to za cholerę nie uwierzę 😆
Ja dotknelam, nawet poklepalam, bo chcialam sprawdzic, co pod ta zbroja.
Slowo honoru, sredniowieczny rycerz wysiada! Jeno zbroje z kauczuku. Musi zbrojonego.
http://www.flickr.com/photos/29981629@N07/sets/72157611690092165/
Swiateczne klimaty
i Szanze Lajze Mineli!
To mamy rok 2009. Znowu trzeba sie uczyc!!!
No, moge ze spokojem serca zyczyc wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, bo wlasnie dotarl do NYC i do nas, prowincjuszy z Ontario. 🙂
Ostatecznie, obejrzelismy z zona „After the wedding”, film dunski S. Bier, nominowany kiedys do Oskara, ktory polecam, razem z winem Vidal, 2-letnim (cos w rodzaju naszego miejscowego ice wine, o ktorym kiedys to dyskutowalismy zazarcie). I film i wino byly niezle. Do uslyszenia w Nowym Roku. 🙂 Reszte filmow musi poczekac do jutra.
Witam w Nowym Roku!
Jakaz blogoslawiona cisza, jeno ptaszyna jakas za oknem rozspiewala sie wiosennie.
No bo nawet fijolecki alpejskie wczoraj na av. Matignon widzialam, czyli musi wiosna tuz tuz.
Pobudka 😆
Tereniu, Twoje zdjęcia to – powiem po raz kolejny – czysta poezja 😀
Tu też błoga cisza 🙂
Dzień dobry w nowiutkim jeszcze roku 😀 U nas tylko pani z administracji dzielnie i cichutko sprząta zalegające wszędzie petardy.
Dorotko
witaj prawie porannie, dzieki. Bo cos ostatnio mam problemy ze slowami, to jakos sie musze wyeksprymowac. Jak nie tak, to inaczej.
Na Polach byl tlok okropnie wielojezyczny. Podobno 550 tys. To i tak o 200 mniej niz dwa lata temu (tez bylam, cieplo bylo jak w sierpniowa noc). Szampan sie lal. Duzo mlodziezy, zwlaszcza przedmiescia, bo transport za darmo. Afryka Polnocna zdecydowanie dominowala.
Policji, CRS, Strazy Miejskiej bylo od metra. Ciekawe, ze mlodzi bardzo spieci, ze strarczymi mozna bylo nawet pozartowac. Widac, ze mlodzi sie bojo, po prostu boja. Opancerzenie rzeczywiscie jak sredniowieczni rycerze – od nagolennikow po przylbice. Nie zartuje.
Ale bylo spokojnie i sympatycznie, choc to juz nie te czasy, kiedy na Polach zawieralo sie znajomosci. Znalam nawet jedna pare, ktora poznala sie na Polach w sylwestrowa noc.
Oj, chyba w ramach postanowien noworocznych musze zaczac staranniej pisac, bo tych literowek cos za duzo.
😆
To smutne, co piszesz. Dlaczego młodzi policjanci się boją, a starsi nie? Dlaczego już nie zawiera się znajomości? Co się z ludźmi porobiło? Ech…
Dorotko, ludzie sie wzajemnie siebie boja. Malo kto rzuca sie w objecia nieznajomego. Mlodziez przychodzi z reguly grupkami i tych grup trzyma sie jak klanu. I tu musze przyznac, ze sytuacje ratuja wlasnie ta Polnocna Afryka. Najbardziej spontaniczna, my powiedzielibysmy ze bezczelna, ale rzeczywiscie daje troche zycia.
Przyklad: mielismy butelke szampana i jednorazowki. Dwoch marokanczykow wprosilo sie na drinka. Pogadalismy sympatycznie, szampana skonczylismy, butelke pod MacDonalda, etc…
Szla sobie jakowas wycieczka europejska. No to ja do nich Bonne Année. Panika totalna, poploch, czego ta baba od nas chce.
Zreszta podobnie i inni, ci w rodzinach, etc…
A mlodzi policjanci boja sie, bo sa na pierwszej linii zaczepek (to taki sport na przedmiesciach), a nie maja wystarczajaco duzo dystansu, zeby przyjac to z usmiechem. Starsi wiedza, znaja granice i maja wieksze wyczucie.
Coz, cywilizacja telewizyjna. Ja i ekran, ja wobec ekranu, ekran wobec mnie. Latwiej wyrazic siebie w wirtualu niz w realu. A obcy znaczy OBCY!
Zgadzam sie, smutne.
To chyba też zależy od kraju. Polacy lubią się bratać – czasem może nawet za bardzo (jak pisał Gombrowicz: bra…tać się). I to nie zawsze tacy, z którymi akurat mamy ochotę się bratać 😉
Bry!
W Nowym!!! O, i jeszcze bąbelki zaposiadowywam! Wznoszę i pójdę dospać – nie gapić się tak, u mnie jeszcze ciemno!!!
Wasze! (nasze też)
Moze rzeczywiscie, ale przeciez to chwilowe i wlasciwie dla zabawy.
🙂
Pani Kierowniczce i Gościom – zdrowia życzę 🙂
Jestem właśnie „na koncercie” Wiedeńskich Filharmoników – dekoracje kwiatowe bardzo wykwitne ale źle znoszą te różowo – brunatne tonacje transpozycję telewizyjną, Do rozpaczy doprowadza mnie p.Kaczyński – Bogusław oczywiście, czy On musi? Musi zagadywać Strausów?
Tereso S – wzajemnie!
Jaruto – dobrze, że mi przypomniałaś, bo nie wiedzieć czemu wydawało mi się, że to o 13! Ale pantomimę ten Barenboim odstawia…
Dla mnie Sylwester to najnudniejszy dzień w roku.
Szymonie – to tylko od nas zależy, czy jakikolwiek dzień jest nudny, czy nie!
O, Haydn po raz pierwszy na Koncercie Noworocznym! Mamy już w końcu Rok Haydna!
No to tez do Wiednia, a co!
No, Haydn, faktycznie!
Szymonie a co to znaczy nudny dzien?
😯
Po prostu nie bawi mnie to wszystko.
Taka już moja natura.
Szymonie – to pozostaje bawic sie innymi klockami i po nudzie.
🙂
No tak. Natura…
A co bawi? Jest coś takiego?
O, muzycy schodzą ze sceny po jednym, bo to Symfonia Pożegnalna! 😉
Sala pęka ze śmiechu, a to przecież był po prostu strajk 😆
No bawic, to nie bawi nic, jezeli sie sam czlowiek nie zabawi. Nie ma lekko zyc!
🙂
Ja miałam na myśli, co Szymona bawi?
Szok! Boguś K. powiedział, że nigdy nie widział takiego wykonania Pożegnalnej. Co to, w ogóle nie słyszał tego utworu na żywo? 😯
O Boziu, Boziu; jak ja nie lubię kiedy mi udowadniają, że jestem niedorozwinięta,,,! Bo może to i prawda, ale żeby tak zaraz? Publicznie? Ten Boguś w piekle będzie na pewno w innym kotle, niż ja!
Nie sadze, zeby komentarz we francuskiej TV byl bardziej blyskotliwy, niz w Lojczyznie.
Ubawilam sie setnie, jak komentator opisywal po kolei, co dzieje sie na scenie. Chyba ze to wersja dla niewidomych, to chapeaux bas i zwracam honor, ale nie sadze. Zapychanie dziury, jak nie wiadomo, co powiedziec.
A teraz modry Dunaj-ec. O, dowiedzialam sie, ze Haydn wielkim kompozytorem byl!
sylwester bez zapowiadanej wielokrotnie Aleksandry Kurzak, za to z AndrzejEm Dobberem. Arie z Traviaty, Rigoletta, Fausta i Romeo i Julii. W drugiej części wiedensko. (Już czuję dreszcze gdy pomyślę o sezonie karnawałowym . W zeszłym roku oddetchnelam z ulga jak zaczął sie post. Nikt sie nie bratal, w przerwie pani grała na fortepianie, a i czasu było niedużo. Fajna impreza.
A właśnie! 2009 to rocznice Haydna, Haendla i Purcella (pewnie jeszcze kogoś pominęłam). Będzie się trzeba nieźle uwijać, żeby to wszystko godnie wyświętować! 🙂
Zanim napisalam relacje z sylwestra to panstwo obejrzelu pol koncertu! Co za tempo !z wyżej wymienionych powodów nie mam Tv!jakos z radia mnie tak bezpośrednio nie obrażają , pozdro.
Ola Kurzak tymczasem we Wrocku 😀
W sobotę jadę ją zapodziwić w Weselu Figara!
Beato – a jeszcze w Polsce Bacewicz, Karłowicz…
Barenboim nie byłby sobą, gdyby nie wtrącił o pokoju na Bliskim Wschodzie… A Boguś wyraźnie się zmienił po tym wylewie. Już aż tak nie tokuje, mówi wolniej, takie emeryckie gadanie, kompletnie niepotrzebne, ale mnie trochę mniej jednak wnerwiające niż to, co uprawiał kiedyś.
Jak kogoś nic nie bawi to znaczy, że miał nieszczęście urodzić się bez ogona. Psom w ostateczności zawsze jeszcze zostaje własny ogon do zabawy! 🙂
No, tanczace dziewczyny o malo nie zakrztusily sie ze smiechu w modrym Dunaju. To lubie!!!
😆
Jeśli wyzdrowieje bo jak podano chora. Zazdroszczę pani Wroclawia! Opera we wrocławiu to jeden z brakujących elementów w rankingu” pouzywac sobie”.
A mnie się jeszcze spodobało, że na początku Marsza Radetzky’ego kiedy Barenboim tradycyjnie odwrócił się do publiki, żeby pokierować oklaskami, orkiestra mu sfałszowała, żeby się do nich odwrócił 😉
W sumie bardzo teatralny koncert. Z Barenboima kawał aktorzyska. Kiedyś przezwałam go „kochankiem publiczności” – po tym, jak byłam na jego fortepianowym recitalu w FN; grał jak dla mnie poniżej krytyki, ale tak się wdzięczył, że dostał aplauz na paręnaście bisów 😯
Mam nadzieję, że do soboty wyzdrowieje! Ale i tak muszę jechać 😉
Przezwisko celne nad miare! Podpisuje sie kopytkiem.
Lubie takie koncerty (od czasu do czasu).
😆
Doro , Kierowniczko
w takim razie zdrówka w tym Nowym Roku życzę razem z Moją ino do Owczarka już nie zaglądaj skoro na sobote masz być na glanc i do koszyczka Bobiczkowego zagladaj częściej . śliczne tam dziś „jezioro labęzi „oj śliczne 😆
Nie bawi mnie cała ta świąteczno-sylwestrowa chałtura.
A co bawi?
Może nie tyle bawi, co sprawia ogromną radość i duchową
(intelektualną) satysfakcję – oryginalna, wyrafinowana
muzyka twórców tej miary co Lutosławski, Bartók, Boulez
czy Lachenmann (by wymienić tylko Niektórych).
Niestety hałaśliwy Sylwester nie jest dobrym czasem
na jej słuchanie – toteż spędzam go w internecie.
Zdrówko dla Niuni i jej Pańci nietoperzycy 😉
No tak, Szymonie, to i we mnie budzi podobne odczucia. Chałtury też nie lubię. Ale można i bez chałtury 😀
A czemu zaglądanie do Owczarka ma przeszkadzać w glancu? 😯 Mnie się wydaje, że na odwrót, otarciem się o taką ilość futra, jaką ma Owczarek, można się do wysokiego połysku doprowadzić. 😆
🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_6606.jpg
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=n9w36uqQFBw&feature=related
Przed chwila zrobiłam (czyli mniej więcej o 12:40 mojego czasu, Nowy Rok, Collins Bay zamarznięta) :
http://alicja.homelinux.com/news/img_6609.jpg
Alicjo, zaczynam Ci zazdroscic. Ale tylko tak troche. W gruncie rzeczy lubie, jak zamarzniete, ale tylko wtedy, kiedy ja chce, a nie wtedy, kiedy zamarzniete chce.
😆
Raz-dwa-trzy za siebie…!
http://www.youtube.com/watch?v=QmUmhFyic9A&feature=related
komisarzu…
za wszystkich i wszystko, oraz wszystkiego! NAJLEPSZEGO!
w filharmoni ten sam repertuar co wczoraj tylko od końca. Ciekawe doświadczenie tak porównać jak można zle jak można dobrze. Zle to chałtura. Reality bites. Dobranoc
A propos Daniela Barenboima. W swojej, pełnej uroku, książce Du coeur au ventre, Marina Vlady poświęca jedną z 80. opowieści, związanych z jedzeniem, Danielowi Barenboimowi. Zaprzyjaźniona z nim i jego rodziną opisuje fetę w berlińskim domu Barenboima, z okazji jego urodzin. W czasie tych urodzin, odbywało się kilka koncertów naraz, każdy w innym pokoju. Znakomitości było sporo – a rolę wodzireja spełniał wspaniale Zubin Mehta. W jednym pokoju Elena Barenboim grała Skriabina, w drugim Mehta dyrygował chórem, w innych pokojach muzykowali Pierre Boulez i Brigitte Engerer. Wreszcie wrzawa ucichła i wszyscy zgromadzili się w salonie, gdzie Barenboim zasiadł przy fortepianie, Itzhak Perlman wziął skrzypce i zagrali siódmą sonatę c-moll Beethovena. Pijąc jeden za drugim kieliszek wybornego verdeleta, aktorka nie zauważyła kiedy wszyscy się rozszlochali. Ale nie na darmo była aktorką (zresztą grali doskonale) i również się rozpłakała. Ale choć płakanie na zawołanie nigdy nie sprawiało jej trudności – tym razem wzięła za wysoko i zamiast łez, płynących bezgłośnie po policzkach, cichy płacz przeszedł w ryk i niemal spazmy.
Płakać przy Sonacie c-moll? 😯
Zaiste piękna ona ci jest (zdarzyło mi się ją podgrywać), ale czemu szlochać, a nie słuchać. Ja myślę, że wszyscy tam zabawili się w aktorów, snoby jedne 😉
Ja, a propos artystów brylujących w różnych pokojach, wiele lat temu byłam na jublu u mojego nieżyjącego już od lat przyjaciela, malarza Jerzego Stajudy, a było to po premierze spektaklu Tankreda Dorsta Ja, Feuerbach z wielką rolą Tadeusza Łomnickiego. Był więc tam Łomnicki, jak również Zapasiewicz; obaj musieli królować, więc każdy zebrał swój krąg w innym pokoju. Potem wspominając to wydarzenie mawialiśmy, że był pokój Łoma i pokój Zapasa 🙂
foma @20:12
za siebie – co? Piję? Jeśli tak, to dlaczego tylko za siebie? 😯
A propos ryczącej pani Mariny: Jak to mawia Magda Umer, czasem warto powściągnąć środki wyrazu 😆
Eee, w chowanego żeście nie grali? 😯
My się tu nie chowamy, my się tu pokazujemy! 😉 😀
Komisarzu, a jak zdrówko?
No bo pod Dywanik trudno tak się schować, żeby nikt nie zauważył, o ile się nie jest kartką papieru. 😀
Pieseczki to czasem i pod Dywanik się wślizgują… 😀
A ja idę wśliznąć się pod kordełkę. Dobranoc! 😀
il piano forte…
O masz, wszyscy śpią! 😯
A gdzie powtórka z rozrywki?!
I ja się dołączam z życzeniami. Taki mój los, budzić się, gdy wszyscy zasnęli…
Pani Doroto,zdjecia ba…….rdzooo smaczne
te wloskie smakolyki
😀
Pobudka! 😆
I wielkie podziekowanie dla Hoko za hukanie. Wiertarka zahukana. Mam nadzieje, ze definitywnie!!!
A u nas pada SNIEG, aha
🙂
A u nas spadł pod wieczór. Niedługo padał, ale tym razem jest mrozik (nieduży, przyjemny – nie wiem jeszcze, jak dziś rano), więc napadało na biało 🙂
Witam drugostyczniowo!
Caly centymetr napadal! I jeszcze nie stopnial. Co sie dzieje na tym swiecie? Chyba rzeczywiscie Golfstrom nam chlodnieje!
🙂
Zwykle mrozik tu przychodzi koło 1 stycznia 🙂
Ale tym razem naprawdę nieduży, choć w weekend ma się ochłodzić. A ja jutro pięć godzin pociągiem…
Jak chcecie jeszcze o Włoszech, tylko zupełnie inaczej, to poczytajcie u Cronwoodów powróconych z Sycylii! 😀
A tak a propos miasteczka, w którym kręcono Ojca chrzestnego, to niejedno się do tego przyznaje 😉
Dorotko, powiedzmy szczerze, nie piec godzin pociagiem, a piec godzin PKP. To jednak wielka roznica. Pieknych widokow zycze i niegadatliwych wspolpasazerow. No, chyba ze ciekawie gadaja…
🙂
To co, może huknę jeszcze ze dwa razy – tak dla rozgrzewki 😀
A tutaj znów:
Im bardziej pada śnieg –
Bim bom…
😀
U nas też był drobny bim bom, nawet musieliśmy sobie przypomnieć, że obowiązkiem właściciela posesji jest odśnieżenie kawałka ulicy przylegającego do posesji. 🙄
http://www.wrzuta.pl/audio/i8DI79OdVg/na_calej_polaci_snieg
Kawałka ulicy?? To juz nie starczy chodnik, ale i ulicę trzeba samemu odśnieżać? No co to się porobiło z tego kryzysu 😆
O, właśnie, Beato. A ja nawet wiem, jak było dalej 😆
Na całej posesji
śnieg,
w Nadrenii czy w Hesji
śnieg,
na ogon Bobika,
na pchłę, na królika,
śnieg…
Hoko, tu się pewnie dlatego tak porobiło, że nie ma kto huknąć 😀
I już znów przestało prószyć…
Witam Wszystkich w Nowym Roku 😀 Melduję powrót na Dywan 😎
Dzięki Bobiku 😀
cudna zwrotka, tylko ta pchła dosyć trudna do wyśpiewania, ale jak poćwiczę, to będzie dobrze 😆
Beato, to jest przeznaczone do śpiewania z ł przedniojęzykowozębowym, wtedy pchła nabiera staroświeckiego uroku 😆
-6C tutaj….
Już jest 😆
http://www.youtube.com/watch?v=jcyTOrWwuMk
http://www.youtube.com/watch?v=kqd5jH0si4g
http://www.youtube.com/watch?v=y_gccDwTiXA
Hej, witamy noworocznie Pana Radcę! Mamy nadzieję, że miło odpoczął 🙂
zeenie, na szczęście właśnie dopadłam do kompa, ale redakcyjnego, więc od razu nie obejrzę, w każdym razie dzięki 😀
Hoko, chyba huknąłeś nie w tę stronę, co trzeba. Ta wiertarka od Teresy przeniosła się do mnie. 😯
Ale za to będę miał nowe drzwi wejściowe. 😀
Jak to milo poczuć się zempatiowanym, zempatiowana!
Bobiku, a czy drzwi wejściowe będą miały klamkę na wysokości pozwalającej bobikom na samostanowienie???
O… załadowała mi się jakaś nowa funkcja do sprawdzania pisowni, wersja polska. Ciekawe…
Może uda mi się pisać z ogonkami na stronach. W Wordzie bez problemu, a skakanie po klawiaturach mi się nie uśmiecha, to domena Bobików.
Ozez, ci cholerni makaroniarze! Co oni wyprawiaja z tym jedzeniem, lobuzy! A do Tesco pojsc, to nie laska?
Wszystkim, z Pania Szanowna Kierownik na czele, sdkladam najserdeczniejsze , najserdeczniejsze zyczenia noworoczne. I zeby sie nam wszystkim udalo dotrzec w tym roku do Rawenny chociazby!
Tak, tak, tak!!! Popieram Helenę całą klawiaturą, wszystkimi klawiszami!!! Tegoroczny Zlot powinien sie odbyc w Rawennie!!!! 😆
Kto jeszcze za?!
Rawenna! Rawenna! – jak wzdychano w Trzech Siostrach! Chyba – Rawenna?
Wzdychającym chcę dyskretnie przypomnieć, że najlepsze kasztany są na placu Pigalle, a największe homary na Karaibach… 🙄
Na placu Pigalle zwykle nie ma kasztanów (Teresa potwierdzi?)…
Ale jakieś ładne miejsce na zlot by się przydało! 😉
A kasztany w Bolonii były. Niestety, 15 sztuk aż za 5 euro (na innej ulicy trochę taniej – za 3,50 bodajże). Ale trafiły się nam raz darmowe! Otóż przed świętami miejscowa firma podróżnicza rozstawiła przed swoją siedzibą namiot, gdzie rozdawała publice torebki z kasztanami świeżo upieczonymi, czekoladę na gorąco, wino, czekoladki firmowe. Rozdawał je św. Mikołaj, przezwany przez nas Pedofilem – okazało się, że to moja siostrzenica jest autorką tego porównania (że ta postać ze swoim obleśnym „ho, ho, ho” i pytaniem „czy byłeś grzeczny” pedofilski styl przypomina) 😉
Cholera, nie pamiętam Czechowa, a na półce nie stoi, żeby sprawdzić 😳
W każdym razie, Heleno, wzajemnie! 😀
U Czechowa ta Rawenna do Modeny bardziej podobna była. W każdym razie też coś na Mo… 😀
E tam, Moskwa to już przestarzałe 😆
Może Monachium? 😉
Drzwi już wstawione, ale nie ma tak dobrze, żebym dzięki nim stał się samorządny i niezależny. Dalej będę musiał żebrać o otwieranie. 🙁
Taka uroda drzwi, że te wypasione dostają żebraków jako bonus…
Czyli beze mnie drzwi wcale by nie były wypasione?
Odwrotnie! 😆
Ja tam lubię rzeczy, które działają w obie strony… 😀
Ha, ha, a ja właśnie obejrzałam linki od zeena 🙂
I stwierdziłam, że w noc sylwestrową zastosowałam się dokładnie do rady p. Kondrata z odcinka pierwszego. Mianowicie mój pseudokir polega na wlaniu na dno kielicha niewielkiej ilości syropu z czarnej porzeczki i zalaniu jej białym winem 😀
I zalała się porzeczka…
Ja stosuje zalewanie bialym winem jezyny – niesamowity aromacik. Tylko trudno zdobyc dobry syrop jezynowy, niestety. 🙁
Kirasjerzy, kirasjerzy,
zalewali jak należy…
Glowe bym dala, ze byla to Rawenna raczej niz Monachium. Monachium to brzmi jakos tak militarystycznie, nie wiem dlaczego.
😀 😀 😀
A porzeczce i jeżynie też się coś od życia należy 😀
A dlaczego od razu Monachium? Moluki na przykład, bardzo przyjemne miejse. 😀
Na szczęście jeszcze nie powróconych, Zacna Gospodyni. Ale nasze dni na Sycylii są niestety policzone. Obejrzeliśmy sobie z dużą przyjemnością zdjęcia, ze szczególnym uwzględnieniem tych kulinarnych. Dla nas gastronomiczna Bolonia to przede wszystkim „bagna caoda” – coś w rodzaju pikantnego sosu z oliwy czosnku i anchovis, który umieszcza się na podgrzewaczu i podaje z surowymi warzywami i grissini do maczania. Nadto jeszcze Bolonia to serce krainy, w której trufla dojrzewa – a teraz akurat szczyt sezonu. Takie spaghetti tartufato – palce lizać i obgryzać! Najlepiej makaron ugotowany i podany tylko z masełkiem, żeby żadne „sapori” nie kolidowały, zaczem przychodzi pan restaurator, otwiera puzderko z truflą i delikatnie na takiej specjalnej strugaczce nad talerzem piórkuje. Gdyby kupować truflowe przetwory (aromatyzowne masło, sery, sosy, oliwa) to polecenia godna jest firma Nicci. My mamy „swojego” pana truflarza, ale to pomiędzy Arezzo a Sansepolcro. Widzę, że Gospodyni odkryła „crema di balsamico”, godne to i sprawiedliwe, smaczne i zbawienne. Dawniej firma Manicardi fortunę zbijała na aceto balsamico z coraz wyższymi numerami (oznaczającymi liczbę lat w dębowych beczkach) za coraz wyższą cenę; teraz wymyślono postarzanie balsamica karmelem (i kolor i konsystencja i smak). Z rzeczy smacznych, możliwych do przywiezienia do Polski (a niedostępnych jeszcze w kraju pomimo postępującej globalizacji) poleca się „zampone” (faszerowana świnska nóżka), podawana najczęściej z lenticchie (soczewicą), w niektórych rejonach Włoch jedzona jako ostatnie danie w starym roku (cenone di capodanno), ze względów symbolicznych. Najlepsze „zampone” robi firma Fini… Pozdrawiamy Gospodynię oraz wszystkich piszących i czytających!
O, jak im dobrze na tej Sycylii 😀
Ciekawam, czy tam troszeczkę cieplej?
Aha! Świńską nóżkę spotykaliśmy, a jakże, i jest to ponoć właśnie specjalność Modeny. Niestety ten rodzaj jedzenia nas nie rajcuje…
Gdzie nie zajrzeć, rozprawiają o jedzeniu 🙄 albo piciu…
Tak to jest po świętach 😆
A już włoskie tematy wręcz do tego zmuszają. Właśnie siostra – która w końcu też już dziś wróciła z Bolonii – opowiadała, jak spotkali Polkę, która pracuje we Włoszech od siedmiu lat i mówi, że ma już dość, bo Włosi nic tylko o żarciu, albo o tym, jak to będą przygotowywać, albo jak smakowało…
To chyba wciaz lepiej niz amerykanskie pogaduchy o beef on rye, albo innych pospolitosciach z fast foodu. Wyrafinowani oni, czyli Amerykanie, w jedzeniu to specjalnie nie sa. 🙂
Mam pytanie do przepisu Marka K. Czy ta mieszanka soku porzeczkowego z bialym winem miala imitowac zinfandela? Czuc inspiracje z epoki „malej stabilizacji”. 🙂
Dorotko, bo Włosi to zdegenerowani Francuzi. A Francuzi to tylko o żarciu po pierwsze, drugie, trzecie primo. Albo z kawaleryjską fantazją: o polityce. To znad Wisły im zostało!
No a gdzie seks?! Też ważny temat życiowy!
PA2155 – ale Amerykanie mają jeden plus: jak jechałam 1 stycznia przez miasto, to otwarty był tylko McDonald’s i KFC. Ja oczywiście nie korzystam, ale dzięki nim jak ktoś przypadkiem obudził się z pustą lodówką, to mogło mu to uratować życie 🙂
O, przepraszam, syrop z czarnej porzeczki+biale wytrawne daje bardzo sympatyczny kir. Nie trzeba od razu do komnat krolewskich i kir royal z szampanem zamawiac!!!
Alicjo, Francuzi na ten temat, o ile pamiętam, mówią: Cela ne se dit pas mais ça se fait (czy coś w tym rodzaju) 😉
Alicjo – o seksie się nie dyskutuje! Seks się praktykuje!!! Inaczej to nie seks, tylko Pałac Elizejski z poprzedniej kadencji!
Tereniu, tak, i dlatego go tak chętnie sobie wykonuję. Mam tylko wątpliwości, czy w oryginale jest to sirope de cassis, czy też crème de cassis (z procentami)?
Mysle, ze tylko tymczasowo, bo long term to bylby „spider kiss”. Jestem za idea sklepow otwartych cala dobe 7 dni w tygodniu. Dodam, ze obie wymienione firmy, McD i Pepsico, razem z Coca-cola to jasniejsze punkty na gieldzie nowojorskiej w tych ciezkich czasach. Teraz wiemy, dlaczego. 🙂
Alicjo,
pod porzeczką…
Dorotko, z ust mi to Waszmosc wyjelas!!! Chyba zrezygnuje z ogonkow, strasznie dlugo trwa!
crème de cassis z %
Poszedł foma pod porzeczkę
Poświntuszyć se troszeczkę…
Dlatego glowka moze bolec, to te sekretne sklocenia.
No właśnie, wiedziałam, że mój jest fałszywy! Ale też smaczny 😀
I główka mnie wczoraj nie bolała!!!
Chyba se znów naleję…
My tego nie mozemy, bo hodowla czarnej porzeczki jest zabroniona w Pln. Ameryce. Sytuacje ratuje tylko Hortex, od czasu do czasu.
Strasznie Wam współczuję. A właściwie dlaczego? 😯
HODOWLA CZARNEJ PORZECZKI ZABRONIONA???????????????????????
Az mi się capsy włączyły!
Ja zawsze wiedziałam, ze w tej Hameryce coś nie gra, ale nie wiedziałam, ze aż tak!!!
Kilkadziesiat lat temu byly jakies problemy z insektami, ktore pasozytuja na czarnej porzeczce i przenosza sie na inne rosliny. Stad radykalnie zabroniono.
Hodowane sa natomiast polskie borowki, jezeli cranberries to one. To imituje dobrze porzeczke.
Mamy tez polskie sklepy, przynajmniej w polskich skupiskach. 🙂
Hercule Poirot nie przeżyłby tam, bo jego ukochanym napojem był sirope de cassis 😉
Cranberries to moim zdaniem żurawiny. Zaraz sprawdzę.
Tak, zgadza się, żurawina.
Nie ma tez cienkich rosyjskich papierosow, ktore palil od czasu do czasu. 🙂
Jak można żyć bez czarnej porzeczki, ja po prostu nie mogę otrząsnąć się z szoku. Przecie to nie marycha, ani inny mak (zabroniony namiętnie we Francji, stad brak makowców, tez skandal)
Alez, Dorotko, wszak Hercule Poirot doskonale wiedzial, co robi, wybierajac autorke…
No, nie da się mu odmówić sprytu życiowego…
Czarna porzeczka była w Stanach niepożądana, gdy lobby producentów drewna uznało ją za rozsadnik rdzy (choroby grzybiczej) jodłowej i przekonało rząd do jej tępienia 100 lat temu. W niektórych stanach ten zakaz uprawy obowiązuje do dziś. W mojej okolicy z podobnego powodu zwalcza się Cotoneaster, który rozprzestrzenia rdzę gruszową 🙁
Co to jest Cotoneaster? 😯
Irga
Irga płożąca była chętnie używana do okrywania zboczy, bo ładna, nie wymagająca pielęgnacji i blokująca chwasty.
A tak. Ładna roślinka, rośnie i u mnie na osiedlu.
Ja praktykuję, Tereso, ale wymienić opinie nie zawadzi, a nuż się człowiek czegoś nowego dowie 😉
Tymczasem ide na nastepna imprezę… moze od poniedziałku wszystko wreszcie wróci do normy?! Świetujemy od tygodni…
Miłego wieczoru wszystkim!
Miłej imprezy!
A tymczasem tylko Beata zauważyła, że jest nowy wpis… 😆
Od 2002 roku nie wolno wwozić, sprzedawać ani uprawiać irgi ze względu na zagrożenie sadów owocowych bakterią powodującą więdnięcie i gnicie liści i owoców. Irga jest spokrewniona z jabłonią i innymi różowatymi i ta bakteria na niej może przezimować 🙁
Gospodyni: ciepło, znaczy bez rewelacji (12-15C), ale przeważnie słonecznie, niekiedy pada.
passpartout: (będzie zupełnie niemuzycznie, ale odkupię się poniżej): rdza wejmutkowo – porzeczkowa (Cronatrium ribicola) atakuje porzeczki i sosny piecioigielne (w tym kluczową dla amerykanskiego leśnictwa sosnę wejmutkę). Nie atakuje jodeł. Cotoneaster to po polsku irga, chodzi zapewne o parcha, choć grusze choruja na wspólną (tzw. dwudomową) chorobę z jałowcami – rdzę gruszowo-jałowcową. Przepraszam, że się wymądrzam, ale akurat temat z mojej działki.
Teraz pytanie muzyczno – sycylijskie, żeby w tematyce blogu się utrzymać. Myślimy właśnie nad operami, które są „lokalizowane” na Sycylii. Oczywisty jest „Król Roger”, dość oczywiste „Nieszpory sycylijskie” Verdiego, wpadliśmy łatwo na „Cavalerię Rusticanę” i po pewnym zastanowieniu na ‚Tankreda”. Co jeszcze? Autorzy trafnych propozycji mogą liczyć na wzmiankę na naszym blogu, ewentualnie uścisk ręki prezesa, ewentualnie inne fanty…
Pozdrawiamy!
U mnie na osiedlu nie ma sadów owocowych 😀
Za to dusza boli, jak się patrzy na to, co się dzieje w całym kraju z kasztanowcami. Nie leczy się ich, a one co roku takie biedne chore… 🙁
Cronwood,
dzięki za fachowe wyjaśnienia. Myślałam, że na blogu muzycznym wystarczy nazwać white pine jodłą, bo wejmutka to już wymądrzanie 😉 Ale masz rację.
Pani Dorotko,
kasztanowcom przejdzie samo albo padną 🙁 Trzeba niszczyć opadłe liście.