Jubilatka, koledzy i kukusie
Wciąż mnie pytają, czy ja też zagram na koncercie jubileuszowym – powiedziała mi Wanda Wiłkomirska, kiedy przeprowadzałam z nią wywiad. A przecież od paru lat już nie występuje, tak postanowiła; chciała skończyć koncertowanie na 75-lecie, ale była jeszcze zobowiązana zagrać w Kaliszu na dziesięciolecie śmierci swojego brata Kazimierza. Wystąpiła więc, wciąż jednak się bała, że może jej się zdarzyć „ten jeden koncert za dużo”. Mówiąc o tej obawie użyła nawet słowa „obsesja”. Teraz już ma spokój, skrzypce bierze do ręki wtedy, gdy chce coś pokazać studentowi, a na koncertach siedzi, słucha i cieszy się, że to już nie ona gryzie palce z tremy przed występem. Bo uważa, że już się w życiu nagrała.
Podziwiałam, jak znosiła ten cały jubileuszowy zamęt. Część oficjalna na początku koncertu, przemówienia i wręcze (to żargonowe słówko, jakiego używamy w redakcji). A potem jubel i znów przemówienia, i tłumy stające w kolejce, żeby na chwilę ją uścisnąć, zamienić parę serdecznych słów. Rzadko się zdarza, żeby artysta był tu tak powszechnie kochany. Tym razem oczywiście pierwszeństwo miała rodzina (której zjechało się trochę z różnych stron), przyjaciele i studenci.
Na samym koncercie było różnie – parę szczegółów wolałabym pominąć milczeniem, zwłaszcza drugi punkt programu. Trio Mendelssohna (Kaja Danczowska, Tomasz Strahl, Waldemar Malicki) zabrzmiało jako pierwsze – byłoby przyzwoicie, ale pianista troszkę nie dogrywał (chyba mu brakowało elementów humorystycznych). W drugiej części Koncert potrójny Beethovena z orkiestrą FN pod Antonim Witem, z udziałem trojga młodych utalentowanych ludzi (Anna Maria Staśkiewicz, Rafał Kwiatkowski, Oskar Jezior), ale trochę muzykował każdy sobie. Dobrze jednak, że muzykował.
Najbardziej jednak wzruszający był moment nieartystyczny: gdy podczas owacji na salę weszło kilkadziesiąt osób: sami młodzi skrzypkowie, studenci i kursanci Wiłkomirskiej (tu prywata: moja siostrzenica wśród nich), czyli tzw. kukusie – to takie serdeczne słowo używane przez Maestrę (podczas naszego wywiadu, kiedy odpływała w fascynujące dygresje, też mi mówiła po chwili: No, kukusiu, ale to ty mi miałaś zadawać pytania). No i wszyscy zagrali Sto lat, a sala zaśpiewała. Potem brawa, które się nie mogły skończyć.
Byli nie tylko studenci z Polski, ale i cała grupa z Niemiec. Oni zresztą jej osobno zaśpiewali dużo później. Byli obaj synowie z rodzicami i wielu innych krewnych. Tak się składa, że trochę miałam kontaktów z tą rodziną niezależnie od znajomości z Wandą (której mnie pokazano, kiedy miałam kilka lat): chodziłam do klasy z wnuczką Kazimierza Wiłkomirskiego, siedziałyśmy nawet od czasu do czasu w jednej ławce (ona dużo opuszczała, parę razy też zmieniała miasta). Marta studiowała potem muzykologię i polonistykę; przez pewien czas pracowała w „Ruchu Muzycznym”, a potem zaczęła spełniać się w pedagogice; jest od wielu lat nauczycielką w słynnym liceum społecznym na Bednarskiej. Jej mąż także jest polonistą, też uczył w różnych szkołach, m.in. w SOS. Bywałam u nich na Ochocie; tam poznałam też Włodka, starszego syna Wandy. Wszyscy oczywiście przyszli, przybyło też trochę dawno niewidzianych przyjaciół, np. znakomity pianista Andrzej Ratusiński, który od ok. 30 lat wykłada w Stuttgarcie; w Polsce od lat nie występował, a bardzo szkoda. Było wielu różnych muzyków, którzy współpracowali z jubilatką w różnych okresach jej kariery. I atmosfera była po prostu wspaniała, bo wszyscy się czuli jak wielka rodzina. Prawdziwa czy artystyczna, wspólnota w muzyce – wszystko jedno. Ale razem.
Wanda Wiłkomirska przemawiając w części oficjalnej powiedziała: Cieszę się każdym dniem mojej starości. I jakoś słowo „starość” wydało się tu nie na miejscu. Ono do niej po prostu nie pasuje. To osoba, która wciąż jest młoda. Żyje teraźniejszością i przyszłością. Marzy o jakiejś nowej pasji, która by nią tak owładnęła jak od kilkunastu lat nauczanie. Jest tak, jak powiedziała w naszym wywiadzie: człowiek się nie starzeje, jeśli myśli i zachowuje się jak młody.
Komentarze
Szalenie WW szanuję. Chciałbym będąc w jej wieku zachować taką czystość umysłu i autentyczność. Zimermany, Minkowskie powinny się od Niej uczyć. Zero gwiazdorstwa, zero zadęcia. Potęga…
PS. Miś na prześcieradełku w papierowej Polityce. Miazga 😉
Oj, jak ja się cieszę, że udało się go uchwycić! 😆
Fascynująca jest też taka rzecz, o której opowiada też w filmie (13.01., godz. 23:05, TVP1) – kiedy dopadł ją artretyzm i zniekształcił jej palce, wypracowała sobie nowe sposoby gry. Z niezgorszym rezultatem 🙂 Pamiętam też, jak ileś tam lat temu zaczęła grać Bacha w sposób, w którym było pewne echo „historycznego poinformowania”…
Wanda Wiłkomirska…
Coz za wspaniala postac. A prywatnie przyznam sie, ze nie wychodze na koncert bez kota w siedmiomilowych butach, ktorego dostalam od Niej lat temu tak wiele, ze sie nie przyznam. Bo wlasnie taka jest: niech Ci sie szczesci, kukusiu.
Właśnie słucham jej ukochanego I Koncertu skrzypcowego odtwarzanego w radiowej Dwójce 😀
Przed wywiadem przekopałam się przez Dzienniki Rakowskiego, żeby zobaczyć, co o niej napisał. Zawsze pisał o niej z wielkim podziwem, i to niezależnie od tego, na jakim etapie było ich życie rodzinne:
1961: „(…) istnieją idealne warunki ku temu, by być oportunistą i karierowiczem. Czy spełniam oba? Myślę, że nie. Oportunizm? W jakimś stopniu na pewno tak. Oportunizmem jest na przykład już to, że rezygnuję z podjęcia takiego czy innego tematu, bowiem wywołałby burzę, niezadowolenie władców itd. Nie jestem natomiast karierowiczem. Chyba m.in. dlatego, że moją żoną jest Wanda, kobieta o dużej wrażliwości i szlachetnej postawie, Gdyby nie ona, mógłbym stać się podobny do innych. Więcej nawet: dzięki Niej moje apetyty na karierę polityczną gwałtownie zmalały”.
1968 (koniec marca): „Gen. Berling (…) oddał legitymację partyjną. Przynajmniej on się znalazł. (…) Gdyby Wanda była w Polsce, na pewno zrobiłaby to samo”. [zrobiła to kilka lat później, bo, jak mówiła, „nie mogła tego zrobić Mietkowi”]
1976 (po podpisaniu przez nią listu przeciwko poprawkom w konstytucji): „Dobrze, że Wanda tak właśnie myśli i że stać ją na taki krok. Nic to nie pomoże, ale przynajmniej zachowa swoją godność i ocali godność innych”.
Zeen przegania wszystkich do nowego wpisu, a sam dalej się dekuje pod starym. 🙄
Kukusie… dobre, powinno się przyjąć 😀
Ale copyright Artystki! 😆
Zeen, ten trzeci jest tutaj. Nie wiadomo, gdzie ten pierwszy. 😀
Co Wy się od rana w chowanego bawicie? 😯
My się bawimy? To kierownictwo pojawia się i znika…
Ale coby się pochwalić, to powiem, że wczoraj Miko zaliczył swój pierwszy koncert na żywo. Co prawda orkiestra była mini i młodzieżowa, a repertuar kolendowy, ale przecież nie zaczniemy od serializmu helokopterowego (choć kto wie, to mogłoby być pasjonujące…).
Należy podkreślić, że Miko zniósł koncert dzielnie i w skupieniu. I nie miał zamiaru wychodzić w trakcie…
A chciał się dołączyć? 🙂
Przecież napisałem, że w skupieniu… 😉
Jestem pod wrazeniem relacji, Pani Dorotko, musiala to byc wspaniala uroczystosc. Pozostaje zyczyc wielu pieknych lat i pasji dla pani Wandy Wilkomirskiej!
foma – no to rasowy słuchacz rośnie 😀
baba – wspaniała to była (jest) bohaterka tej imprezy!
A skupienie było w pampersie czy w tetrze?
😆
W pampersie. Dopasowanym, by nie zakłócać skupienia…
Się nie śmiejcie. Miko jak słyszy z jakiejś płyty skrzypce to mówi: „skrzypeczki grają”.
Chcę tu oddać sprawiedliwość komisarzowi. On to bowiem wymyślił swego czasu blogzapping.
No i co? Można juz w tym wieku rozpoznawac instrumenty 😀
A czy blogzapping ma coś wspólnego z Frankiem Zappą? 😉
A co to jest to co wymyśliłem…?
Bardzo ścisły związek 😉 Wielki Frank skakał po stylistykach lepiej od pcheł bobikowych 🙂
Niektóre pewnie się da. A na pewno się da rozpoznawać melodie wygrywane na jakimś instrumencie.
Piasłem już u p. Passenta o wywiadzie, jakiego W. Wiłkomirska udzieliła T. Torańskiej. Pani Wiłkomirska jest urocza a wywiad wzruszający. Zresztą podobnie jak inne zamieszczone w „Są”. Polecam:))
Czy te wywiady beda moze tez dostepne w wersji inernetowej?
Nie mam pojęcia, ale warto poszukać. Dotychczas znałem p. Torańską z wywiadów z politykami, te nowe są bardzo osobiste i wzruszające.
Wywiad Torańskiej ukazał się najpierw w „Wysokich Obcasach”:
http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53662,3498898.html
O, przepraszam, moje pchły też uprawiają blogzapping i nie ustają w zdobywaniu nowych doświadczeń.
Hyc! 😆
Moi mili, przenoszę niniejszym rozmowę o koncertach KZ pod ten wpis, żeby się już nie gubić. Otóż wiadomości z zasięgnięcia języka: tak, KZ dopuszcza „poprawianie” akustyki (na UJ najpewniej tak będzie); zastosowane zostało zresztą 10 lat temu, podczas Chopina w gdańskiej hali targowej. Faktycznie byłam tam wtedy i nawet dało się słuchać. Co będzie tu – zobaczymy.
Sam ponoć powiedział: „Nie ma złych akustyk, tylko źli wykonawcy”. Czy ma rację? Hmmm… też zobaczymy, a raczej usłyszymy 😆 No, chyba że ktoś woli nie sprawdzać…
Dziekuje za sznureczek 🙂 .Pani Doroto, a Pani wywiad bedzie mozna przeczytac?
Myślę, że od środy, kiedy na rynku ukaże się kolejny numer „Polityki”. Jak będzie, nie omieszkam podesłać sznureczka.
Będzie sznureczek 🙂
To ja lecę pranie robić 😆
Sliczny wywiad, zaczelam tylko, doczytam pozniej, teraz musze jeszcze popracowac.
Cos mi nie daja spokoju te „kukusie”, przypominja mi zamierzchlosc – w szkole podstawowej muzycznej mialam zajecia z pania Szeligowska, cudowna, przeurocza starsza dama. Ona tez do nas zwracala sie jakims takim slowkiem, nie jestem pewna, „dziubdzius”? Czekajac na odpowiedz na zadane pytanie mowila: „no, dziubdziusiu, Europa na ciebie patrzy!” A my, maluchy 10, 11-letnie czulismy sie ogromnie wazni przez te wgapiona w nas Europe.
Dobre odpowiedzi miala zwyczaj (pani Szeligowska, nie Europa!) nagradzac slodyczami, co nas oczywiscie dodatkowo dopingowalo. Ach, te szczeniece lata 🙂
Zeenie, tylko nie nawieszaj za duzo, tez chce sie zalapac!
W latach 80. słyszałem, chyba w audycji polskiej sekcji BBC, wywiad z panią Wiłkomirską, w którym mówiła o wicepremierze Rakowskim niezbyt pochlebnie .
Pozdrawiam dla odmiany z Lodzi 🙂 Dzisiaj „Kunst der Fuge” i Camerata Florea.
W pociagu spotkalam jednego ze spiewakow „Affabre concinui”, kolege jeszcze z czasow liceum. Zespol ma juz dzis przymiarka strojow na jutrzejsza gale „Paszportow polityki” 😉
No. Jutro mam dzień wyjęty z życiorysu 👿
Czy te paszporty już biometryczne są? Bo za samo czytanie od czterdziestu lat to taki powinienem dostać. Ach, czegom się nie naczytał 😆
Ale pamiętliwy nie jestem 😉
Czago się zeen nie naczytał, tego sercu nie żal 😆
Paszport biometryczny za czytelnictwo 😯 Trzeba to rozważyć…
A za obecność na Dywanie? To byłby dopiero powód 😆
Byle tylko jakieś nieprzyjazne języki nie zaczęły kłapać, że taki paszport Dywanowy dostaje się za nic(k)… 😉
Sam ponoć powiedział: “Nie ma złych akustyk, tylko źli wykonawcy”.
Tę kwestię można by złośliwie strawestować na: nie ma złych fortepianów – są źli pianiści. I zapytać o te wszystkie męki z transportem własnego instrumentu. W końcu w salach, w których gra KZ, nie stoją rozstrojone Calisie. Na przykład Sokołow ma taką zasadę, że przyjeżdża dzień przed koncertem, rano po śniadaniu idzie do sali i rozgrywa (oraz „rozrywa” na kawałeczki) instrument przez cały dzionek, kompatybilizują się. Fraternizację tę kontynuują w dniu następnym. Resztę wszyscy znamy. To tak na marginesie – jako rodzaj zdziwienia. Zapewne można się po pewnym czasie na takim koncercie przyzwyczaić do pośrednika elektroakustycznego – ale jest to prawda już przepuszczona przez filtr. Ale coż, błogosławieni ci którzy nie widzieli a uwierzyli…
Natomiast póki co nie przeszedłem pozytywnej weryfikacji (tzn. mimo moich próśb mailowych w tej sprawie nikt z agencji nie odpowiada na pytania – a katowicki koncert już wyprzedany).
Właśnie też dokonałam przelewu i system mi go nie potwierdził (choć bank tak) 🙁 Napisałam mail i czekam na jakąkolwiek odpowiedź…
Wątek o Krystku.
Patrząc jak sprzedaż biletów idzie jak krew z nosa dochodzę do wniosku, że tickety nie pójdą. Auditorium Maximum (największe) będzie świeciło pustkami. Dlaczego?
Otóż, z pewnością problemem nie jest cena. Bo ludzie płacą duże pieniądze za duże nazwiska. To gdzie problem? Wydaje się, że:
1) Krystek źle dobrał sale koncertowe a wydarzeniu nie towarzyszy akcja promocyjna
2) Krystek przestrzelił się z miłością rodaków do katalogu dzieł Bacewiczówny
3) Krystek nie jest już atrakcyjny dla polskiej publiczności, która w ostatnich latach przyzwyczaiła się do gości z największych estrad koncertowych na świecie
4) Krystek podpadł antypolskimi hasłami (w tym, że nie ma gdzie grać w kraju Mieszka; fortek źle znosi podróż polskimi drogami etc.)
Wnioski:
Krystek dotkliwie przekona się, że dawniej noszony na rękach – dziś nie może liczyć na komplet publiczności. Gwiazda przez swoje kombinatorstwo zgasła.
PS. Założę się, że na Blechacza w takim staffie (Danczowska, Szymczewska…) byłby full 😉
On nie kombinuje. On jest szczery. Nie znosi systemów i chce być od nich niezależny, dlatego nie chce wskakiwać w filharmonie (Łódź została wynajęta). Że bilety nie idą? U nas zawsze czeka się z czymś takim na ostatnią chwilę. Zwłaszcza w tym przypadku, kiedy to do końca niemal nie wiadomo, czy pianista wystąpi. A zdanie, że „nie jest atrakcyjny, bo są inni”, moim zdaniem jest błędne. Co ma piernik do wiatraka? Zimerman to Zimerman.
A co to znaczy „przestrzelił się z miłością rodaków do Bacewiczówny”? Właśnie chce tę miłość dopiero wzbudzić. Czy mu się uda? O, to już inna sprawa.
Szanowny Crebsie:
gdyby miarą wartości artysty było tempo sprzedaży biletów na koncert, to – jak jesteś łaskaw pisać – „Krystek” powinien brać korepetycje np. u p. Malickiego – i trafia z repertuarem i szybko wypełnia sale magią swego nazwiska. Nie mam nic przeciwko p. Malickiemu, natomiast to i owo przeciw temu co piszesz w związku z KZ – ale bez zapiekłości.
Malicki to inny sort.
Tysiące ludzi przychodzi na Dodę, Ich Troje, Gosię Andrzejewicz…, a żeby „liznąć” wielkiego świata wybiera właśnie Malickiego i oratoria Rubika 😉
Krystek do popkultury nie należy.
Trudno mu jednak zaufać – zgadzam się z Kierowniczką, że powodem może być obawa, czy wogóle wystąpi (ale na taką opinię zapracował sam). Męczy mnie jednak te 900 wolnych miejsc w Auditorium Maximum w Krakowie – mieście konserwatywnym, ale w którym fałszująca Norman czy rozwibrowana Hendricks są boginiami i prawdą objawioną. To właśnie TA publiczość (Krakóffek, który zatrzymał się na Karajanie, Rillingu i Harnoncourcie), która już teraz winna obnosić się nabytymi biletami po Plantach od Kościoła OO. Dominikanów po Teatr im. Słowackiego, a w Masce czy Loży przyjazd Krystka winien być głównym tematem konwersacji. A tu wszędzie cicho… co się stało?
Niezbadana jest dusza krakauera 😆
Rany boskie, już kiedyś skompromitowałem się nieznajomością Rubika, a teraz znowu nie wiem, kto to Malicki. 😯 Czy to też Rubik tylko nietleniony?
No nie, to dużo bardziej pozytywna postać. Sprawny pianista, który ma misję edukowania muzycznego narodu poprzez dowcipy.
http://www.waldemarmalicki.com/
http://www.tvp.pl/rozrywka/programy-satyryczne/co-tu-jest-grane
A, to pan Jourdain mi się kłania, albo pan Alzheimer. Znam gościa, ale za Chiny bym nie skojarzył, że on się nazywa Malicki. 😳
Że Malicki to inny „sort” – oczywistość. Znajomym czasami puszczam dwa nagrania Totentanz – jedno w wykonaniu KZ i drugie – kolportowane niegdyś przez GW – w wykonaniu właśnie Malickiego. Ale dziękuję za przypomnienie mi tej prawdy. A powody kapiącej sprzedaży biletów…cóż, w Krakowie sala na Sokołowie była wypełniona w 2/3. To tak dla przykładu.
Sokołow to w Krakoffie „musica moderna” przy Krystku, który stoi w rzędzie postaci pomnikowych – np. z Jessye Norman 😉
Poza klasyfikacją znajdują się oszołomy i szarpidruty z Misteriów Paschaliów, Audio Artu czy Sacrum Profanum – prawdziwy Krakoffski meloman wzgardzi Biondim, Dantonem, Kalitzke czy Volkovem, wzdrygnie się przy Savallu i Sokołowie, ale… powinien już mieć bilet na Krystka!!!
I tu pojawia się pytanie: dlaczego wciąż jest 956 wolnych miejsc???!!!
człowiek się nie starzeje, jeśli myśli i zachowuje się jak młody
Zupełnie jak pies, Poni Dorotecko! 🙂
Pies, najlepszy przyjaciel człowieka, upodobnia się do niego 😀
To jo ide poźreć w lustro sprawdzić, cy mojo kufa nie upodabnio sie do kufy mojego bacy 🙂
Naprawdę, wcale nierzadko się zdarza podobieństwo między pankiem (lub pańcią) a psem… 😉
Byle by mi kurzenie fajki w nawyk nie wesło. Bo mój baca straśnie kurzy, a jaz tak to jo sie do niego upodabniać nie fce 🙂
Do tego stopnia, ze pies mojej przyjaciolki cierpi na takie same choroby, jak ona 🙁
To życzę jej zdrowia 😉
Dziekuje w imieniu piesa i jego panci 🙂
A jo tradycyjnie zyce NIEzdrowia wirusom, co to psa i pancie atakujom 🙂
Tak jest! 🙂
W „Zakochanym kundlu” była taka śliczna scena, jak ulicami miasteczka przechadzają się psy podobne do swoich państwa jak dwie krople wody. 🙂
Chyba nawet się to tu przewinęło na jakimś jutiubie 😉
Psy na jutiubie –
to lubię. 😀
Psy na jutiubie,
Gdy ktoś je skubie,
Ja także lubię.
Witamy w klubie! 😉
Pani Doroto, gratuluję energii i życia na Pani blogu! A skoro system nie przyjąl przelewu od Pani, to chętnie podam nr mojego rachunku, może wtedy zadziała…
Pani Kierowniczka to ma fart w życiu. Też bym chętnie płacił swoje rachunki z czyjegoś konta. 😆
Panie Danielu, pozdrawiam! Może jutro się doczekam jakiejś odpowiedzi, w razie czego będę się odzywać do impresariatu. A czyżby Pan już zarezerwował i operacja przebiegła pomyślnie?
A Arte daje wlasnie Oniegina. Dymitr Czerniakow i Bolszoj, nagranie z wrzesnia z Paryza. Ale nagranie technicznie niestety nie najlepsze.
Tatiana spiewa swoja arie bardzo pieknie. Tylko dlaczego musiala wejsc na stol 😯 ?
Czytam wlasnie tu: http://www.rfi.fr/actupl/articles/102/article_4919.asp , ze ten paryski Oniegin to jakies skandaliczne przedstawienie podobno. Na razie sie nie zanosi. I nie wiem czy dotrwam, bo cos mnie juz ciagnie do spania.
Moze byla za niska i kamera nie widziala wystarczajaco
Zegnam czule po meczacym i pracowitym dniu. 🙂
Moze i za niska, ale jaka ladna!
Ja tez juz dobranoc 🙂
Dobranoc miłym paniom 🙂
Nie żebym wzięła to do siebie, ale dobranoc 😉
A dlaczego nie? 😆 Dobranoc! 🙂
Ja wprawdzie nie mam na razie zamiaru brać tego do siebie, ale dobranoc mogę powiedzieć, a co mi szkodzi? 😀
Bobiku, kukusiu kudłaty 😆 No to dobranoc! 😀
A kuku! 😉
A może jednak dobranoc… 😀
Crebs:
Rozmawiałem z paru bywalcami koncertów w Katowicach. I rzeczywiście, zainteresowanie przyjadzem Krystiana Zimermana spada, gdy okazuje się, że zagra Bacewiczównę. Spada też, gdy okazuje się, że koncert koliduje czasowo z koncertem NOSPRu. Do tego dochodzą wysokie ceny biletów. Ile osób będzie — nie wiem. Życzę pełnej sali 😉
Czy ktos ma sennik?
Co to znaczy, kiedy snie sie Wanda Wilkomirska?
Tez mi sie WW snila i to kilka razy 🙂 Zawsze wtedy budzilam sie w dobrym humorze 😉
No, fakt, obudzilam sie w dobrym humorze, tylko z zapuchnietym okiem. Ale jedno z drugim chyba niewiele ma wspolnego, a juz oko z WW najmniej 🙂
Tereniu, pewnie będziesz miała jakis dobry koncert 😆
Mnie się jeszcze Wanda nigdy nie śniła, a to pewnie byłby przemiły sen 😉
Nie spać! Działać!
Witaj, Dorotko. A, jezeli dobry koncert, to bardzo chetnie… Akurat przyda sie na piatek 😆
Sen byl istotnie przemily. No i rzecz rzadka, bo z reguly nie pamietam.
Wlasciwie mozna by ulozyc sennik muzyczny. Na przyklad Pogorelic snic sie – twoj pies bedzie cie lizal po twarzy, Richter snic sie – daleka podniebna podroz, etc…
😆
A jak komu przyśni się Pogorelich, a ten ktoś nie ma psa? 😯
Dorotko, na tym właśnie sen polega. To znaczy, ze będzie miał psa i tenże ów będzie go lizał po twarzy.
Zimerman śnić się – zreperujesz wreszcie cieknący kran 😆
A propos „nie spać! działać!” przytoczę anegdotę, którą mi opowiadał kiedyś jeden z naszych fotografów, a któremuś z jego znajomych opowiadał ją Jacek Kleyff. Siedział on sobie na wsi na śniadanku na tarasie, kiedy zobaczył na drodze trójkę napitych, najwidoczniej jeszcze z nocy, wędrujących dziarskim zygzaczkiem, ale ogólnie do przodu. Wtem jeden z nich oderwał się od nich, odbił w bok, podszedł do chałupy i zaczął załatwiać potrzebę naturalną, a jak już ją załatwił, osunął się na ziemię w nagłej senności. Wtedy jeden z kolegów zakrzyknął: „Stasiek! Nie spaj! Zwiedzaj!”
To przecież oczywiste , jak sie śni WW to na blogu bedzie Wiele Wesołości bez dwóch zdan 😆 😆
O! 😀
No, dostałam właśnie potwierdzenie przyjęcia przelewu na bilet na Zimermana. Mam nadzieję, że ci sprzed niedzieli (myślę np. o Gostku) też już w końcu dostali potwierdzenie…
A jak Wam zazdroszcze tego Zimermana z Bacewiczowna. Podobno brzydko zazdroscic, ale nawet sie nie wstydze.
Zimerman snic sie nad ranem – zazdroscic bedziesz koncertu, na ktorym byc nie mozesz.
A tak a propos snów, dawno, dawno temu snilo mi sie, ze mialam lekcje z Rubinsteinem. E-moll Chopina. I rzeczywiscie nazajutrz jakos tak o wiele lepiej bylo. 😆
Rubinsteinowej czytanie śnić – wstaniesz głodny jak Lew Nadreński.
Chyba muszę coś przekąsić. 🙄
A tek, w sam raz pora na małe Conieco… 😉
Nigdy nie rozumiałem, dlaczego to Conieco koniecznie musi być małe 😯
Bobiczku, a może dlatego, żeby było częściej?
Krakowskim targiem: może być małe, ale na tyle częściej, żeby w sumie wychodziło jedno wielkie Conieco. 😀
Conieco jest małe ex definitione – nieco, czyli nie za dużo. Znam się na tym 🙄
Bobiku, Ty sie nie martw, tylko sam sobie zdefiniuj, co dla Ciebie jest male i gdzie sie zaczyna duze 🙂
Babo, kupuję! W ten sposób nawet samego siebie mogę zdefiniować jako Bardzo Dużego Psa 😆
Szanowna Pani Doroto,
Mam do Pani serdeczna prośbę, aby zechciała Pani zając sie edukacja muzyczną swoich kolegów z redakcji Polityki, ze szczególnym uwzględnieniem redaktor Krystyny Lubelskiej. Ta ceniona i zasłużona dziennikarka napisała bowiem w artykule poświęconym dokonaniom RMF FM na polu muzycznym iż „jak powszechnie wiadomo w czasie trwania Bolero Ravela muzycy kolejno wychodzą z sali.” koniec cytatu.
Jak powszechnie wiadomo jest dokładnie odwrotnie. Bolero zaczyna solista, bodajże na oboju lub klarnecie, a potem, stopniowo włącza się cała orkiestra. Walnąc takiego byka może tylko ktoś,kto w ZYCIU NIE SŁYSZAŁ ANI NIE WIDZIAŁ tego utworu. Poniewaz przeciętny Polak w sile wieku słyszał ten utwór kilkadziesiat lub nawet KILKASET razy, a jego melodii nie da się pomylić z ZADNA inną, mysle że redaktor KL raczej nie powinna już wiecej pisac na tematy muzyczne, bo możemy sie od niej dowiedzieć że ” jak powszechnie wiadomo, nieoficjalnym hymnem Unii Europejskiej jest walc Krzysztofa Pendereckiego „Nad pięknym modrym Dunajem.”
Ale ktoś ten artykuł ( opublikowany w nr2/2009 z 10 stycznia) musiał chyba czytac przed puszczeniem na kolumny ? Czy moglibyśmy sie dowiedzieć kto ?
No i wszystko w porzadku. Jak wiadomo Bardzo Duzy Pies potrzebuje odpowiednio duzego malego Conieco! 😀
Uwaga!
Odsunąć się od głośników!
Oooo…….oooooo soleeeee miiiiioooooo!
Ja w przyszłym roku biorę paszporta od Pani Kierowniczki!
A w tym roku proszę porto…
Szalenie ciekawe i inteligentne te dyskusje miedzy Bobikiem i Babą. A co z Bolerem Ravela ?
Wychodzi na to, że dobrze strzelałem swego czasu że Maria Peszek może dostać paszport. Jak rozumiem Kierownictwo nie jest tym wyborem zachwycone 🙂 Problem w tym, że nadal nie słyszałem tej jej najnowszej płyty 😐
p.s. Możdżer w oryginale też tak krótko grał czy tylko telewizja skróciła relację?
Z zupełną prywatą off topic piszę.
Słyszałem dziś w Dwójce fragmencik sonaty fletowej Bacha w wykonaniu Jarrett/Petri. Powalające! Czy ktoś dysponuje może tą płytą i może się jakoś podzielić? Rzecz z 1992 r. Normalnie niedostępna 🙁
Zeenecku, na pierwse Twoje pytanie mojo odpowiedź brzmi: NIE, jo nie dysponuje tom płytom.
Na drugie Twoje pytanie mojo odpowiedź brzmi: TAK, moge sie niom z Tobom podzielić 🙂
ERRATA
Jest: Zeenecku.
Powinno być: Fomecku.
Pani Doroto, piękna laudacja podczas wręczania Paszportów!
Przez PIĘĆ godzin mój post w sprawie Bolera Ravela czeka na akceptację. W miedzyczasie zaakceptowano OSIEM innych postów na niesłychanie kontrowersyjne tematy np „Zeenecku czy Fomecku !!!!!”.
Czy odbywa się w tym celu Specjalne Kolegium Redakcyjne z udziałem Nadredaktora Baczyńskiego ?
I czy to możliwe, że Pani Dorota Szwarcman jednak czytała artykuł Pani Krystyny Lubelskiej przed publikacją ?????????
Panie Komisarzu, proszę sprawdzić swoją pocztę elektroniczną 🙂
Może lepiej byłoby sprawę Bolera Ravela wyjaśnić we własnym zakresie, zanim ośmieszą redakcję Polityki Wprost czy Newsweek, oraz inne gazety jeszcze mniej przyjazne, w których znajdzie się złośliwy facet, który kiedyś w życiu był w Filharmonii ?????
Panie Radco, rozpływam się…
Mimo wszystko wolę Komisarza w stanie stałym a nie ciekłym… 😉
To w Polsce też roztopy? Ja myślałem, że to tylko u nas…
foma: tez ja posiadam, plyte oczywiscie. Jeden z moich pierwszych zakupow K. Jaretta. Chyba mozna kupic ja na Amazon w Stanach. Jak bardzo zalezy moge to uczynic. W najgorszym przypadku spirace na moim komputerze. 🙂
Najpierw Komisarz namawia do działalności przestępczej, potem Komisarza namawiają. 😯 Aż chciałoby się zapytać: a co na to Policja? 😉
Bobiku, to jest przestepstwo w USA, ale w Kanadzie juz nie. Warto zrozumiec subtelnosci prawa miedzynarodowego. 🙂
Dobry wieczór, jeśli ktoś tu jeszcze zagląda 😉
Jean Paul, witam. Nikt Pana nie wpuścił, bo wpisał się Pan pierwszy raz, a w takim przypadku posty czekają na akceptację. Bywalcy już nie czekają. Adminem tego blogu jestem ja sama, a, jak może się Pan domyśla, miałam po południu i przez cały wieczór całkiem inne zajęcia.
Tak, ja też się wściekłam, jak zobaczyłam ten artykuł. Wspominałam już tu zresztą o tym. Zdumiewające jest dla mnie, że koleżanka, która najwidoczniej tego utworu w życiu nie słyszała, nie spytała przynajmniej mnie (albo kogokolwiek, kto słyszał), czy jest tak, jak jej się wydaje.
Czyżby Quake miał wymienioną płytę? 😉 Nie znam jej, ale znając każde z osobna domyślam się, że zaiste jest genialna 😀
Ja tu oczywiście jeszcze jestem, tylko musiałem się przedrzeć przez PIĘĆ, a może OSIEM komentarzy w sprawie Bolera Ravela, żeby dojść do zameldowania się. 😉
Hej, Bobiczku 😀
Nogi mi odpadają – stałam przez 4 godziny 🙁
Współczuję, Pani Kierowniczko. 🙁 Na pocieszenie mogę tylko powiedzieć, że mimo wszystko lepiej postać cztery godziny niż posiedzieć cztery lata. 😉
No, prawda to.
A następny raz taka udręka dopiero za rok! 😀
No to chyba jednak ma Pani lepiej niż ja. Do mnie dziś przyszła jedna zaraza, nieproszona i niezapowiedziana, rzekomo na pół godziny, a siedziała trzy i pół, bredząc nieprzytomnie. A następna taka udręka już w piątek, bo ma mi coś przynieść i z góry wiem, że na podaniu w drzwiach się nie skończy. 🙁
No nareszcie, przepraszam za niesłusznie posądzenia że mogła Pani puścić taką bzdurę o Bolerze. Ale chętnie bym się dowiedział ( bo niestety nie mam tej płyty pod dyrekcją np Zubina Mehty) widziałem go tylko w TV, czy zaczyna obój czy klarnet ? A to wychodzenie z orkiestry, to jest chyba u Haydna ?
Pozdrowienia
PS Myślę że Marii Peszek paszport się należał.
Bobiczku, poloz na stole noz. Ostrzem w goscia. Moze sie wystraszy. 🙂
Dorotko, serdecznie wspolczuje postojowki. Moze wlasnie do takich celow przydalby sie wlasnie ten skuter? Jako podreczne siedzacko.
Cudownego dnia bez zadnej gali zycze. 😉
Dzień dobry 🙂 Ze skuterem na gali to średnio by się udało 😉 Dzień dzisiejszy będzie szczęśliwie bez gali, ale za to zapełniony upiorną robotą, podobnie jak dwa kolejne 🙁
Jean Paul – tak, wychodzenie z sali jest w Symfonii pożegnalnej Haydna. A na początku Bolera jest rożek angielski:
http://www.youtube.com/watch?v=3-4J5j74VPw
Paszportem dla Marii Peszek akurat za ostatnią płytę nie jestem zachwycona; poprzednia, Miastomania, nawet mi się dość podobała, ta była dla mnie dość prymitywną eksploracją jednego dziecinnego pomysłu. Z tegorocznej trójki najbardziej pozytywne wrażenia wzbudziły we mnie Pustki.
PA,
wielkie dzięki za odzew i chęć pomocy.
Ja tam ortodoksyjny nie jestem i na indywidualne piractwo nosem nie kręcę. Zresztą, o jakim piractwie mowa, co najwyżej lekko zbliżamy się do nieoryginalności bez naruszania prawa…
Myślę, że najprostsze ze wszystkich rozwiązań jest przekonwertowanie płyty do 320 kbs mp3 i przesłanie kawałek po kawałku na techniczną, komisarską skrzynkę:
komisarz.foma(at)gmail.com
Pani Kierowniczko, genialna. To właściwe słowo 🙂
Hehe, dobry żart Pani Kierowniczki z tym rożkiem angielskim!
(dla tych, co jeszcze nie złapali o co chodzi:
http://www.youtube.com/watch?v=S2q-gWMAGjw&feature=related)
😉
Sorry, nie oparłam się drobnemu jajcu. Ale przecież jest na tubie tyle nagrań Bolera, że jak ktoś chce wiedzieć, to może sprawdzić i to wielokrotnie…
Trochę bardziej serio. Słyszałam raz opinię, że fakt, że Bolero jest takie, jakie jest, to zapowiedź dziwnej i przykrej choroby, jaka przydarzyła się Ravelowi pod koniec życia. Ale ja w to nie wierzę. W końcu jeszcze parę utworów potem powstało, zupełnie innych w charakterze, np. oba bardzo melodyjne i niemonotonne koncerty fortepianowe.
Ale coś niedouczone te orkiestry. Nikt nie wychodzi…
No jasne, że rożek angielski to taki żart. Wiadomo, że Angielki nie są zbyt urodziwe a Anglicy mają dużą tradycję w kultywowaniu miłości w duchu kultury antycznej. No to o prawdziwych rogach mowy być nie może, zostaje rożek….
foma,
ten Bach to taki średnio genialny w tej interpretacji 🙄 Jarrett plumka…
Ale Michala na pewno genialna 😉
Z tym rożkiem angielskim to zresztą jest nieporozumienie językowe, wynikłe z pomylenia wymawianych podobnie słów anglé (wygięty) i anglais (angielski) 🙂
Że nikt nie wychodzi to jeszcze mały pikuś. Gorzej, jak nikomu nie wychodzi. Ale wtedy zawsze jeszcze może wyjść publiczność. 🙄
A zwracają za bilety? Właśnie, dlaczego nie zwracają za bilety, jak publiczność wychodzi?
Hoko,
słyszałem małe fragmenty, a te mnie bardzo zachęciły.
Tereso,
bo publiczność wychodzi kiedy zaczynają zwracać…
To akurat proste. Gdyby zwracali, publiczność mogłaby się częściej uciekać do tego środka. A jak nie zwracają, to jeden z drugim myśli: zapłaciłem, to już odsiedzę. 😉
E tam, właściwie powinno się kupować bilety na I cześć. II część tylko dla wytrwałych, zachwyconych, zafascynowanych, ciekawych i… krytyków. 😉
No i fakt, publiczność wychodzi przy zawrotnych zwrotach 🙂
Łoj ludziska, ludziska….
Publiczność zaczyna zwracać i wychodzi!
foma, z kim my musiem pracować…
Łoj, ludziska, ludziska,
rżną bolero w sali,
a publika im pryska,
zamiast hurmą walić.
Łoj, ludziska, ludziska,
coś se źle wybrali:
byłaby Lodoiska,
wszyscy by zostali! 😆
Ale Michala na pewno genialna
Michala zasuwa jak mały samochodzik 😀 To robi wrażenie przy pierwszym kontakcie, ale na dłuższą metę wydaje mi się trochę monotonne. Wolę np duet Preston – Pinnock, tam nie ma może takiej energii, za to jest więcej subtelności, więcej „kołysania” i jakby w ogóle więcej Bacha 🙂
Rozumiem te argumenty 🙂
Hoko, mam wykonanie Preston – Pinnock. U Jarretta/Petri olśnił mnie właśnie ten tańczący klawesyn i bardzo jasny flet prosty, momentami rzeczywiście zbyt przykuwający uwagę, ale, właśnie przez taką inność w stosunku do PP, dostrzegłem inną, masz całkowitą rację, niebachowską, stronę utworu.
Właśnie zostałem zweryfikowany – jak chodzi o bilety na KZ. I opadły mi rączki – troszkę ze śmiechu, a troszkę z wrażenia. Zamówiłem (i zapłaciłem w piętnastej minucie) za dwa bilety w środku rzędu trzeciego w Katowicach. I już – po prawie tygodniu – zostałem poproszony o potwierdzenie wyboru spośród: 1 biletu w W-wie, 4 w Poznaniu, 1 w Katowicach oraz 4 w Krakowie. Krótko mówiąc – kup Pan cegłę, a nawet wybierz pan sobie spośród dachówek. Chociaż, nie. W końcu zaoferowano mi tylko inne lokalizacje tych samych koncertów. Przecież mogłem dostać do wyboru bilety na „Hrabinę Maricę”, „Ptasznika z Tyrolu” lub „Caravan Palace”. Ale patrząc na to, że ww. mail z prośbą o weryfikację został wysłany do w sumie sześciu osób – ubaw (?) ma więcej osób.
Mogły to być też bilety na Metallikę… 🙄
Ja natomiast dostałam potwierdzenie otrzymania przelewu, natomiast nic o miejscu na koncercie 😯
A to dostała Pani chyba tylko od firmy DotPay potwierdzenie realizcji przelewu. To ja tez dostałem od razu. Ale to nie ma nic wspólnego z weryfikacją miejsca – o czym świadczy mój przykład. Chyba. Myślę, że dane nam będzie jeszcze przeżyć to i owo na okoliczność tego koncertu.
Pewnie wzorowali się na systemie lotniczym. Poszło więcej biletów niż miejsc. A nuż ktoś nie przyjedzie do Poznania czy innych Katowic…? 🙄
Dzien dobry
Foma, jesk kilka mozliwosci.
Pierwsza- zamowienie na Amazon. Plyta , brand new kosztuje $7.78 plus S&H do Polski $6.69. Caiman, bo on to czyni wysyla do Polski i jest OK.
Opcja druga- zrobienie kopii, zaden problem. Potrzebuje jedynie Twojego adresu, moj e-mail wojciech@karmanos.org. No problems, wysyla sie jako list, trwa ok. 2 tygodnii.
Opchja trzecia- jest czeska firma Musica Bona, ma ceny na poziomie Amazon, wysyla do Polski. Wystarczy miec karte kredytowa.
Opcja czwarta, mp3. moge zrobic dzisiaj.
To na razie tyle.
Pozdrawiam
PA,
i tak słucham głównie w drodze, empetrojkowo, więc opcja nr. 4 wystarczy. Jak poczuję potrzebę oryginału, skorzystam z rekomendowanych braci Czechów. Dzięki.
A żeby było jasne, dlaczego nie mogę sobie niczego puścić w domu…
Miś z Margolcią mają najwyższy priorytet… 😆
Yes ,Sir, I will. right after my work. 🙂
60jerzy – zechce Pan kupić 800 biletów do Krakowa? 😉
Oglądałam wczoraj w nocy film o WW na misyjnej jedynce. Pobudka dzisiaj 6.00. Nie wiem czy to, na co patrzę to oczy, ale nie żałuję.
No to świetnie! Bardzo ciekawy film 😀
Ja też oglądałam i mimo pory przeszło mi całe zmęczenie 🙂 Dobrze, że udało się włączyć migawki z podróży i występów. Piękna scena jak kukusie (kursanci) wybiegają na powitanie Maestry 😉
Oj, reżyserowane to było. Coś tam opowiadała moja siostrzenica, która się tam przez sekundkę nawet pokazuje (ale nie jako mówiąca, tylko jako ściskająca się z Maestrą) 🙂
Ale wzajemnej serdeczności tam nie brakuje, nawet w reżyserowanych uściskach 🙂
No bo wszystkie kukusie kochają swoją Panią 😆
Świetny był fragment filmu Zanussiego z musztrowanym Pendereckim. Wyglądał jak nabrojony uczniak na dywaniku u dyrektora 😉
Pani Doroto, na poważnie i proszę o wyrozumienie dla ćwoka. Ten pierwszy koncert Filharmonii Narodowej w Nowym Jorku. Na ile Amerykanie znali wtedy Szymanowskiego? To była nowość, czy „znacie to posłuchajcie”?
Podejrzewam, że nowość. Sam Szymanowski za życia odbył podróż do Stanów, ale furory tam nie zrobił…
A WW nigdy się nie bała mówić, co myśli. Świadczą o tym historie z Barbirollim i Bernsteinem. Jak Bernstein dał jakieś strasznie szybkie tempo w Czajkowskim, powiedziała mu potem, że było za szybko. „Za szybko dla pani?” – spytał Lenny. „Za szybko dla Czajkowskiego” – odpowiedziała. No i więcej razem nie zagrali 😉 Ale Barbirolli za to dał się przekonać do jej zdania.
A kuku, ale niezbyt energiczne, bom trochę zmęczony po obchodach. 😉
A kuku, teżem zmęczona po ciężkiej pracy, ale coś tam zaraz sklecę…
A ja idę sklecić spanko 😉 dobranoc 🙂
Ja też oglądałem wczoraj „Ja wam to zagram” i wrażenia mam podobne. Jestem jednak stale pelen podziwu, że w swoim wywiadzie – na dwóch kartkach zmieściła pani Doroto – to wszystko co było w półtoragodzinnym filmie. No, może poza dzialalnością pedagogczną. A teraz co a propos recenzjo Wesela Figara. Moje uwielbienie dla tej opery graniczy z wariactwem (co zresztą staram się maskować), stąd mam chyba wszystkie możliwe nagrania tej opery na DVD, na CD i staroświeckichl longplayach. W recenzji uderzyła mnie uwaga, że dyrygent utrzymywał zbyt szybkie tempo. W latach 70-tych CVolin Davis pierwszy przyspieszył tempa – ale miał wtedy śpiewaków, ktorzy podołali zadaniu. Potem było coraz szybciej. Wreszcie w latach dziewięćdziesiątych Nicolas Harnoncourt przywrocił operze wlaściwe tempa. Nagrał tę operę trzykrotnie, Pierwsze z nich dopiero zapowiada to co nastąpi w toku 1996 – mianowicie słynna inscenizację opery w Zurichu. Jest DVD z tego wspanialego przedstawienia – wg mnie jest to ideał. Szczególnie to widać w II akcie, który rozpoczyna sie smętna arią Porgi amor – a potem stopniowo tempo zaczyna przyspieszać, aż do finału w tempie prestissimo. Pod jego dyrekcją szczególnie nabiera blasku duet hrabiny i hrabiego Esci omai garzon malnato. Inni dyrygenci gnają jak szaleni, przez co rzecz staje się monotonna. Dopiero w nagraniu Harnoncourta – i w wykonaniu Evy Mei i Rodneya Gilfry, doskonałych wokalnie, aktorsko i wspaniale wyglądającym – mozna wlaściwie ocenic ten klejnot. Śpiewacy mają tu przestrzeń, głosy mogą wybrzmieć, poza tym okazuje sie,jaka cudowna to muzyka. W trzecim nagraniu (z Anną Netrebko jako Zuzanną) Harnoncourt przekombinował: tempa zwolnił jeszcze bardziej – i klops, już tak sie nie udało. Wszystkim zyczę zdobycia tego DVD i rozkoszowania sie nim.
No bo trzeba przecież tę muzykę wygrać, wyśpiewać, a nie pędzić na złamanie karku…
Dobranoc! 🙂
Zapraszam też pod nowy wpis…