Różności z dnia dzisiejszego
1. Konferencja Misteriów Paschaliów. Po raz pierwszy w Warszawie! W radyjku – bo Dwójka znów jest patronem i będzie transmitować koncerty, z wyjątkiem wtorku, czyli projektu Jerusalem Jordi Savalla, który zostanie zarejestrowany i odtworzony w późniejszym terminie. To dlatego, że podobno wykonawcy uprzedzają, że trąby jerychońskie, które zatrąbią na początek i koniec, są tak głośne, że mogą rozwalić mur! A jako że – mimo marzeń Filipa Berkowicza – koncert nie odbędzie się w kościele św. Katarzyny, tylko w krakowskiej Operze (!), jest nadzieja, że zawali się poronione dzieło p. Loeglera… Ale może tak się nie stanie i przeżyjemy, tylko stoppery trzeba mieć ze sobą… Program koncertu będzie trochę inny od tego, co Savall już nagrał i wykonał wcześniej w Paryżu i Jerozolimie. Inna szczególna atrakcja to Leçons de ténèbres Couperina, do których przygotowania specjalnie na festiwal namówiony został Vincent Dumestre z Le Poème Harmonique. No i w ogóle o festiwalu można poczytać na jego stronce.
2. Pokaz projektu nowego muzeum Chopina, które ma zostać otwarte w Pałacu Ostrogskich 1 marca 2010 r. w samo południe. Zaprezentował rzecz pan Migliore w imieniu pracowni Migliore&Servetti oraz nowa pani kustosz muzeum, Alicja Knast. Bardzo to ciekawe. Tutaj jest wizualizacja (gdzieś od połowy z dźwiękiem – demonstracja interaktywności), a tutaj wypowiedź na ten temat pani kustosz. Wygląda na to, że to rzeczywiście będzie muzeum inne. Zwiedzającego ma otaczać pejzaż dźwiękowy nie tylko muzyczny – np. w pokoju symbolizującym paryski salon Chopina z jednej strony będzie się słyszeć odgłosy lekcji gry na fortepianie (których Chopin udzielał), z drugiej – gwarek salonowy z rozmowami po francusku i po polsku. Nawet mają być wrażenia zapachowe – ulubione ponoć przez Chopina fiołki, które kazał sobie kupować. W sali Nohant – odgłosy życia wiejskiego. Wszędzie interaktywne obcowanie z muzyką. Tylko w pokoju symbolizującym śmierć będzie grobowa cisza w wytłumionych ścianach. Przewidziana jest w ramach wystawy przestrzeń dla dzieci, a w paru pomieszczeniach podziemnych nawet pojawi się na podłodze woda, by przypomnieć znaną legendę o Złotej Kaczce.
No pięknie. To w 2010. Ale mamy 2009. A, jak słyszę, na tegoroczne koncerty, w tym flagowy festiwal Chopin i jego Europa, minister Zdrojewski obciął pieniądze i nic go nie obchodzi, że jeśli festiwal ma trzymać poziom, trzeba się wywiązywać z umów (nie mówiąc o atrakcyjności programu); tymczasem trzeba je zrywać i wychodzić na niepoważnych. Już została odwołana inauguracja festiwalu, na której Minkowski z Les Musiciens du Louvre mieli wykonywać Haydna. Biedny Marc M., już drugie – po Misteriach Paschaliach – odwołanie koncertu w tym roku ma prawo interpretować jak najgorzej, choć przecież to tylko przykry przypadek. Tymczasem buduje się jakaś kolejna nikomu niepotrzebna czapa: komitet obchodów Roku Chopinowskiego, nie mający nic wspólnego z NIFC. Zdumiewający jest jego skład. Żadnych istotnych nazwisk związanych z muzyką (poza prezesem Związku Kompozytorów Polskich – z urzędu). Same jakieś urzędasy i chałturnicy; w środku tego rozsądna p. Zina Jarmoszuk z MKiDN i, jak kwiatek przy kożuchu, Anda Rottenberg, osoba wybitna, ale z innego świata… Co ci ludzie będą robić? Nikt nie wie. A miasto Warszawa – to osobny rozdział. Przynajmniej daje jakieś pieniążki na Chopina i jego Europę, ale chce ponoć wyasygnować MILION na zamówienie opery o Chopinie u… Jana A.P. Kaczmarka. Litości! Powstanie jakiś produkt rubikopodobny, zinstrumentowany np. przez Krzysztofa Herdzina (jak muzyka, za którą ten pan dostał Oscara), przypominający w najlepszym przypadku osławione Requiem dla mojego przyjaciela Preisnera. Milion byłby na samo zamówienie – a wystawienie takiego czegoś pochłonęłoby zapewne kilka kolejnych milionów… Dalej już ugryzę się w język, bo nie chcę się wyrażać.
3. Na koniec wieść pozytywna. Byłam potem na spotkaniu w firmie Gutek Film (znów mamy patronat nad festiwalem Era Nowe Horyzonty, znów się wiele ciekawych rzeczy szykuje, znów robimy dodatek festiwalowy do „Polityki”) i z ust samego p. Romana Gutka usłyszałam zapewnienie, że, wbrew wcześniejszym pogłoskom, jednak NIE ZREZYGNUJĄ Z TRANSMISJI HD Z MET W KINIE MURANÓW. Bardzo się cieszę, i wielu bywalców pewnie też się ucieszy.
Komentarze
Komentarz do punktu drugiego, drugi akapit 😥 😥 😥 Czy te cięcia musiały akurat objąć koordynatora Roku Chopinowskiego na Francję?
A dlaczego Pani Kierowniczka nie chce się wyrażać? Może gdyby dużo było głosów wyrażających się bardzo dosadnie, to zrobiłoby na kimś wrażenie? Bo zwykła negatywna wypowiedź chyba już na nikim wrażenia nie robi. 🙄
Wdzięcznam za wieści o trąbach. Wezmę stopery, żeby mieć szansę usłyszeć reszte koncertów na „Misteriach” 😉
Miałem dotychczas Zdrojewskiego – mimo zdarzających się – jak to każdemu człowiekowi wpadek – za rozsądnego faceta. Ale nie znaleźć pieniędzy na MM i MdL – granda, granda. A z tą operą to już kompletne oszołomstwo. Przynajmniej w tej chwili tak to widzę. Bo z drugiej strony – nie możemy tego pomijać, że poza naszą niszą, zaglądającą do blogu i do FN, słuchającą Dwójki etc. – znajomość Chopina w narodzie jest żadna. Żadna! Prędzej pójdą na operę JAPK-a bo jest trendy i cool. I może przypadkiem jednak sięgną wtedy po oryginały? Więcej pożytku z jednego nawróconego… Aczkolwiek koszt nawrócenia jednego grzesznika iście piekielny. A Gutek to jednak gość.
Czyli jednak muszę podskoczyć do Wiednia na MM i tam zrobić sobie inaugurację Chopin i jego Eu. Przed czasem (bo VI) ale na pewno nie falstart.
Z operą JAPKa to akurat minister nie ma nic wspólnego, to pomysł miastowy
A dla tych w sumie jednak dość prostych ludzi z wyższych władz liczy się to, o czym piszą tabloidy. Fakt, że płyty z tzw. czarnej serii NIFC dostały Diapazon d’Or, nikogo z nich nie interesuje, nikt nie myśli, że można się tym pochwalić…
Że wrócę do Krakowa i p. Filipa, to on te mechanizmy świetnie zna i cynicznie wykorzystuje, z naszym pożytkiem 🙂 Dzięki gołemu facetowi na plakacie Herkulesa nad Termodontem o projekcie Opera Rara mówiło się nawet w wieczornych Wiadomościach… Oczywiście w kontekście „czy wypada tak reklamować operę” – ale ilu ludzi się przy okazji dowiedziało! 😆
A z tym komitetem obchodów – widać, że partyjne myślenie kategoriami z minionej epoki nie do wytrzebienia. Bo trzeba stadu urzędników o inteligencji skromnej, dyskretnej do bólu, poprawić ego wpisaniem na listę. Chyba, że jest to pomysł p. ministra na pozyskanie środków dodatkowych pozaministerialnych na obchody Roku – i wpis uwarunkowanu jest donacją? Może. Ale w tej chwili myśl ministerialna zaczyna się robić coraz bardziej niezbadana i trudna do rozwikłania. Nie tego chciałbym po Zdrojewskim się spodziewać.
W sprawie opery – czy stoi za tym miasto, czy MKiDN – nie ma w zasadzie znaczenia. Bo to nie miasto Kozia Wólka, tylko miasto stołeczne. Chociaż w sprawach kultury (ale nie tylko) – to Pani najlepiej wie – ta Kozia Wólka zdaje sie przeważać.
Piękna nasza Polska cała. Przecież taki dobry przykład mieliśmy z prastarego Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa…
Ja już a propos tegorocznej Wratislavii pisałem, aby skopiować sobie na blat aktualny program i porównać go z końcowym. To samo wypada zrobić teraz (dzisiaj, jutro) i zobaczyć co pozostanie z tego w sierpniu. Pomyśleć, że zaczynają spływać powoli repertuary na cały sezon 2009-2010, które zostaną w całości zrealizowane!
A w kwestii przykładu krakowskiego: to jednak była tylko kantata. Stolica – jak to stolica – przebija – OPERĄ!!! Nawet buziek nie chce mi się po tym wszystkim wklejać – tylko wrzucać zdechłe koty do paru urzędów. Zdechłe po wysłuchaniu kantaty Ru… jak jemu tam? Rupiecika?
Zgadzając się z całokształtem, nie mogę przemilczeć, że Pan Praisner był przyjacielem Pana Kieślowskiego i miał prawo napisać „Requiem dla mojego przyjaciela”, jak najbardziej.
Zrobiło ono zresztą na mnie spore wrażenie.
Wypowiadając się o nim z pogardą, wyraża Pani niejsko również takie uczucie w stosunku do mnie, Pani Doroto.
To jest dosyć zniechęcające.
Bez wątpienia wie Pani wiele o muzyce, ale nie podoba mi się ten ton lekceważenia.
Ja byłam na tym wydarzeniu.
Wiem, na czym polegało. Wiem, co było pod spodem. A raczej, czego tam nie było. Wiem, kto i jak pomagał, żeby z tego było cośkolwiek. A jeszcze po tym dziele ten ponury gargantuiczny bankiet z cmentarną dekoracją… Groza. Ile wspaniałych rzeczy można byłoby ufundować za tę gigantyczną kupę szmalu, jaką wydano na ten wieczór.
Przykro mi, ale tak było. Naprawdę nie mogę tu wyrazić nic więcej niż lekceważenie. I proszę tego nie brać do siebie, bo naprawdę nie ma powodu.
Dobrej nocy tymczasem.
A ja mówię tylko o samej płycie.
Dobranoc. 🙂
…a Jerzy Waldorf po wysluchaniu Preisnera rzekl: ” To jest muzyka!!!!” pamietam dobrze;-( zdziwilem sie zdeka…..
Nie tylko minister Zdrojewski firmuje ogromne cięcia w zaplanowanych budżetach, z tego co się słyszy tu i tam tak jest i u innych ministrów i ich gospodarstwach. Tylko niestety doraźny cel – oszczędności za wszelką cenę w dobie w rezultacie mogą okazać się katastrofą, bo zerwane kontrakty to odszkodowania, procesy, niekiedy wydaje się, że efekt propagandowy przesłania racjonalną ekonomię, a minister Zdrojewski nie jest tutaj wyjątkiem w swojej drużynie.
Rubik znowu wygrywa, bo się o nim pisze nawet tutaj, a Preisner…..- pozwolę sobie zacytować (z pamięci) kawałek z kolęd na 2000:
„Rodzisz się dziecino
Umierasz dziecino
Serca nam napełniasz
Nadzieją i łzą
W Kanie Galilejskiej
Zmieniasz wodę w wino
A pastuszek wierzy
Że truchleje moc…” KONIEC
Czy są pytania?
Hej!
To ja z Czarnego Ladu!
Wczoraj mielismy wieczorek imprezowy. Wszystko sprawozdam, dzisiaj jade do Joburga. Pozdrowienia dla Kierowniczki i wszystkich zagladajacych do tego blogu!
„Jerusalem” jest już na płytach, więc kto chce (wydać sporo pieniędzy i) posłuchać, ten może i bez transmisji. Nawet wyróżnienie od Gramophone’a dostali (na dniach w oczy mi się rzuciło).
Opera JAPKa — no ja przepraszam, ale zwykle takie śmieszne newsy kosztują nas więcej. A w tym przypadku nawet nie mnie osobiście, bo nie jestem z Warszawy 😛
„Czarna seria” wyraźnie nie dość wylansowana — ja już opowiadałem, gdzie indziej, że zamieszkała we Francji znajoma usłyszała fragmenty w radiu, z pochwałami, ale i z podawaniem (przez radio) adresu NICFu, by każdy mógł sobie kupić. Jesli płyt nie ma w normalnej sprzedaży za granicą (choćby w Amazonie), to trudno oczekiwać wielkiej popularności, która u nas odbiłaby się szerokim echem.
Na poranny aeroBeauBic!
😆
http://studio.wp.pl/i,Papuzka-z-poczuciem-rytmu,mid,491599,wideo.html
I sciezka dzwiekowa dla Multikina 😉
http://studio.wp.pl/i,Papuga-z-operowym-glosem,mid,172307,wideo.html
Biegne na targi.
OK
Teraz już zapraszam na KAWKę z cukrem.
Pytania, sugestie, komentarze, uwagi, przycinki, pochwały, protesty, wnioski.
Tereniu, cudne papużki! Ta Królowa Nocy już tu zresztą kiedyś się pojawiła.
No to po kawce? Niekoniecznie z Karłowiczem od rana. No, chyba że Pieśń o wszechbycie – to dodaje skrzydeł. No, może jeszcze być Koncert skrzypcowy, który też może być muzyczką śniadaniową:
http://www.youtube.com/watch?v=fXGjYdCPX9c&feature=related
PAK-u, właśnie się dopytywałam o dystrybutora czarnej serii na Zachodzie – będzie, ponoć porządny. Zobaczymy.
A o Jerusalem już napisałam wyżej, że w Krakowie będzie trochę inaczej niż na płycie.
Rozmawialam wczoraj z dyrektorem produkcji Pleyela. Czarna serie bardzo chwalil, nawet beda w Pleyelu robic live, skarzyl sie tylko, ze nie ma Francuzow. Na co oczywiscie zlosliwie odpowiedzialam, ze niewielu francuskich laureatow KCH mozna sie doliczyc.
😉
He he, no np. Giusiano 😆
(nie znoszę tego mydłka)
PAK-u
Gdy kawa z cukrem
A baby z lukrem
Nie krzywię nosem.
Się czuję radosnem.
A teraz to muszę kota aprowizować
By do stolicy się ekspulsować
Sycić swe zmysły (podszyte dziecięctwem)
Ludwigiem, Rafałem i koleżeństwem.
Dorotko, TYPOWY produkt…
No właśnie, on mi się wydał takim chłopczykiem wyciętym z żurnala. Bez pci, bez jaj. Ciociom profesoressom i wujom profesorom w jury się podobał, bo „nie wychodził z ram” 😆
Panowie Zbigniew Preisner i J.P. Kaczmarek odnieśli sukces komercyjny dzięki tzw. soundtrack-om. I tego im nikt nie odbierze i cza to uszanować.
Obaj trafili do zawodu bocznymi drzwiami tak, jak wielu przed nimi. Przypomnę, że artyści John Lennon i Paul Mc Cartney z wielkim wysiłkiem i ledwo-ledwo sklecili kilkaset melodyjek okraszonych rymowankami, które tylko dzięki George Martinowi stały się pełnoprawnymi minidziełami sztuki popularnej – to niemalże tak, jak w przypadku wspomnianych na początku…
A całkiem inną rzeczą jest, że potrzeba zaspakajania poczucia wartości NARODU istniejąca wśród braci medialnej, pomieszała ludziom w głowach i sprawiła, że umieszczono ich w kategorii muzyki poważnej – wystarczy, że temat dzieła będzie dotykał spraw ostatecznych lub patriotyzmu i będą użyte smyczki, a już na pewno polecą ochy i achy z wielu stron…
De gustibus…itd. Są zatem panowie pełnoprawnymi uczestnikami naszego życia muzycznego i cieszmy się, że sprawiają przyjemność ludziom. Z drugiej strony cieszy mnie, że są miejsca jak ten blog, gdzie można o tym otwarcie i bez znieczulenia pogadać.
Dlatego operę zamówiłbym u kompozytora/ki sprawdzonej w tej dziedzinie a soundtrack do filmu o Chopinie powierzyłbym też sprawdzonym 😉 🙂
60jerzy – do zobaczenia w stolycy 😀
A Gostek się wybiera?
zeenie, co do panów, o których mówimy: z nimi jest tak, że oni zrobili nazwisko, a mrówki (żeby nie powiedzieć niepoprawnie politycznie – murzyni) robią resztę. Z wymienionym Requiem też tak było – pan P rzucił parę prostych temacików i powiedział, co by chciał mieć. Pan… nie wymienię, ale dobry fachowiec… ubrał toto w orkiestrę i chóry, robiąc to sprytnie tak, żeby przypominało ów „niepowtarzalny styl” z filmów Kieślowskiego, opierający się nie tylko na podniosłości, ale i na wysokim, karkołomnym, zupełnie niewokalnym śpiewaniu. Pani Towarnicka chyba jako jedyna dawała temu radę jako solistka i stąd jej nieporównana rola. (Jakich słów używali chórzyści, tego raczej nie powtórzę). Miły nasz Lesiu Możdżer dawał się wkręcić i jednemu, i drugiemu z wymienionych panów i dodatkowo ratował sytuację. Takie są mechanizmy owej sztuki kompozycji. Nazwałabym ją chętnie innym słowem.
A z naszych dzisiejszych kompozytorów filmowych to na Oscara już prędzej od JAPKa zasługiwałby Kilar. On przynajmniej robi wszystko sam i to sprawnie. Ale filmy z jego muzyką chyba do Oscara nie kandydowały. Poza tym Kilar nie wydeptywał ścieżek w Hollywood, bo to przecież na tym także polega.
Gostek raczej się nie wybiera, bo chwilowo wykazuje brak płynności… 👿
A KAWKa jak najbardziej zawiera koncert skrzypcowy.
Już niedługo będzie następny koncert skrzypcowy i potem parę innych rzeczy do KAWKi.
A propos transmisji i retransmisji – czy tylko mi nie odpala się strona Polskiego Radia, czy czegoś nie wiem?
Ależ mnie to nie przeszkadza zupełnie!
Od lat tak pracują w Ameryce czy przy muzyce filmowej czy scenariuszach (ghostwriter) : firmuje je kto inny, kto inny wykonuje gros roboty. Taki schemat od SETEK lat obowiązuje w wielu dziedzinach… O ile w dziedzinie twórczości artystycznej to nie jest zbyt groźne, o tyle w polityce czy medycynie to zjawisko mocno niepożądane.
To co, piszemy przeboja?
Ja rzucę prymkę, Pani dopisze orkiestrę, Bobik słowa, podpisze się pod tym foma i podzieli się z nami kasą…
O, myślę, że lewymi łapami to zrobimy 😆
Mnie to też wścieka, że na „duchopisarzy” nie spływa splendor, który przecież im się należy. No, chyba że tego nie chcą, ale nie wierzę…
Aha, i żeby było dużo klaskania – to prowokuje publisię 😉
Generator kantat a la Rubik to myśmy już tu przerabiali… 😆
Żadnych tam maszynek, naszom osobistom potęgom tfurczom dzieła dokonamy…
Dziś kawka z kasom? Natychmniast sie piszem! 😀
Splendory niech sobie zgarnia foma, mnie nic po nich. Splendora do miski nie włożem.
zeen, a dlaczegom to najlepszym kandydatem do firmowania całości? 😆
Bo foma
to ma… 😉 😆
szszszszszszszszszsz….
że już niby jakieś doświadczenia mam z tym związane? 😉
😆
Niekoniecznie – ale się rymuje…
foma paroma taktoma od groma
A co z tym radiem?
Nie wziąłem pod uwagę Łajzy i nie zaznaczyłem, że mój promienny uśmiech odnosił się do wyjaśnienia Pani Kierowniczki. 🙂
A ja dopiero teraz zauważyłem, że Gostek się zaczerwienił… No, no, przywitać na pokładzie 🙂
No proszę, witamy w klubie! I faktycznie czarna KAWKa. Ale jesli z cukrem, to czemu nie…
I dwujęzycznie 😀
Dziękuję, ale co z tym Polskim Radyjem, do kurtyzany biedy?
Ale ja tu czegoś nie rozumiem – 2/13/2012? 😯
A co do radia – u mnie z netu odbiera.
Peni Redaktor:
co do wpisu 10:34
A pamięta Pani taką produkcję w Operze Śląskiej pt. „Pokój saren” – muzyka: Lech Majewski i Józef Skrzek. To były dopiero kwiatki.
Chciałem, żeby ten pierwszy ogólnologiczny był zawsze na wierzchu. Może koncepcja mi się zmieni kiedyś.
W ogólo jest sporo takich, co to z radyja nagrywają i na blogach sadzają. Widzę, że przywiązują wagę do różnych technikaliów, a mi się nie chce tego pisać za każdym razem.
Mi chodzi o stronę internetową PR, nie o słuchanie streamu.
No ale mi się otwiera. Nie weszłabym na stream przecież, gdybym nie otworzyła strony 🙂
No, to mamy fachmana, co nam to wsjo nagra 🙂
Pogratulować 😆
A dlaczego foma?
To proste: komisarz posiada wszystkie narzędzia by przekonać publiczność, że dzieło jest godne wydania kilkudziesięciu peelenów na naszą płytę, tudzież zabezpieczyć frekwencję na koncertach. O bezpieczeństwie naszej kasy nie wspomnę 🙂
60jerzy – nie byłam na Pokoju saren (zdaje się, że nie muszę żałować). W ogóle, może wstyd się przyznać, ale w życiu nie byłam w Operze Śląskiej.
Streamu można słuchać bez strony jeśli się link upchało w jakimś grajku. W domu tak mam, żeby nie klikać zbędnymi klikami.
Gostku, wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia! 😀
A ta technofilia jest jakoś uleczalna, czy to już tak zostaje? 😉
Technofilia często wynika z audiofilii. Te wirusy są podobne – zarażając się jednym, można zachorować na drugie i wajs wersa, jak mawiają Amerykanie.
Ja np. zaleczyłem u siebie audiofilię. Co jakiś czas mam nawroty, ale przebieg już nie jest tak intensywny jak kiedyś.
Ja streamu nie upchnęłam w niczym, bo go na co dzień nie używam.
Ale jak dla mnie ta KAWKa nie działa. To ma grać? 😯
No i dziękuję za miłe życzenia! 🙂
Gra, jak niedźwiedź pedałuje na dmuchawach. Jak przestaje pompować, ciśnienie spada i to nie gra… 🙄
No to gdzie do Kurtyzany Biedy (copyright by Gostek) jest ten niedźwiedź? 😯
Chmury się gromadzą nad TV Kultura 🙁
http://wyborcza.pl/1,88975,6404444,Co_dalej_z_TVP_Kultura_.html
Poszedł mejl do PK.
Na stronce podanej przez Panią Dorotę:
„w czerwcu w cyklu Opera Rara, pokaże w marcu swą rewelacyjną realizację opery „Kadmos i Harmonia” Jean-Baptiste Lully’ego w Grand Théâtre de Provence w Aix-en-Provence, Théâtre de Caen oraz w Grand Théâtre w Luksemburgu.”
Jest parę filmików z tego wydarzenia:
http://www.youtube.com/watch?v=gDuHF3rMKS0
bardzo pięknie wystawione.
To są jedne z pożytków z zaglądania na Dywanik. 🙂
Też gratuluję Przelatującemu Gostkowi, niech rozwija wątek, może dojdziemy do perfekcji w ściąganiu. 😀
Dojrzałem powoli do czytania, może spróbuje sie dopisac. W poniedziałek miałem pogrzeb w poznaniu. Do tego pare zgrzytów (mnie bezpośrednio nie dotyczyło, ale przykre wrażenie zostało). Wreszcie się dowiedziałem czegoś więcej o tym, co się ma do zarzucenia Preisnerowi i muszę przyznać, że są to zarzuty bardzo poważne.
Znam podobne pod adresem innych muzyków, którzy nie tylko sa pozbawieni talentu, ale jeszcze nie dysponują warsztatem. Dysponują natomiast dojściem do kasy i dlatego inni za nich są skłonni zrobić co trzeba, bo dzieki temu tez do tej kasy się dopchają. Pamiętam zdumienie paru profesjonalistów z Teatru Muzycznego w Gdyni (jest paru takich tutaj naprawdę), gdy okazało się, że osoba o znanym nazwisku sprawująca kierownictwo muzyczne nad ważną imprezą jest muzycznym dyletantem.
W końcu nic już nie dziwi i absolutnie nie mam podstaw, żeby powątpiewać w rewelacje ujawnione przez Panią Kierowniczkę. A życie toczy się dalej. Także w Ministerstwie Kultury, gdzie cięcia nastąpić musiały, skoro premier je nakazał. Znam już trochę życie urzędnicze i przypuszczam, że cięcia najbardziej bolesne mogły by jeszcze być odwrócone, gdyby starczyło czasu. Jak go nie ma, pech po prostu.
Niedźwiedź jest przy organach, chyba że po miód poszedł…
Jeśli muzyka (albo „muzyka”) napisana przez kogokolwiek powoduje, że choćby jedna osoba, która jej słucha czuje się szczęśliwa, to cel napisania tej muzyki został osiągnięty, czyż nie?
Jeszcze a propos duchopisarzy, Shakespeare przychodzi do głowy. Cały czas się bąbluje, czy to on napisał, czy nie on.
A bo ludziska se pobąblować lubią.
Przeczytałam mail. Ale nic tam (na blogu) nie widzę klikalnego. Chyba że chodzi o to w komentarzach?
Tak, w komentarzach! 🙂
Skopiować link, ściągnąć, rozpakować etc.
Gostek,
chodzi o stronkę http://www.megaupload.com?
Już wyczaiłam. Może być świetna, tylko za nic nie mogę odcyfrować szyfru. 🙁
Gostek podał w komentach adresy stron:
http://www.megaupload.com/?d=R7OGCDUZ
Nie trzeba wchodzić na główną stronę megaupload.
W moim komentarzu są dwa linki, o takie: http://www.megaupload.com/?d=R7OGCDUZ
Link się kopiuje do okienka, odpala się strona, trzeba wpisać pokręcone hasło (kilka literek i cyfra) w okno z prawej strony na górze, poczekać kilkadziesiąt sekund i ściągnąć plik.
Jeśli będziecie mieli z tym problemy to napiszę jakiś tutorial i roześlę mailem (przez PK lub indywidualnie), żeby nie zaśmiecać bloga niemerytorycznie.
Znowu ta lajza. 🙂
Literki są zakręcone faktycznie. Są inne serwisy, może tam będzie prościej.
Zaletą Mega… jest to, że pozwala na ładowanie dużych plików. Pozostałe przeważnie mają ograniczenia do 100 MB i trzeba się rozdrabniać na kilka plików.
Rzecz nie w tym, czy ktoś jest szczęśliwy słuchając Preisnera. Myslę, że chodzi o pewien fałsz. Jedna strona fałszu, to udawanie, że ta muzyka jest czymś innym niż jest w istocie. Dla mnie efekt ostateczny u Rubika jest zdecydowanie gorszy, bo gołym uchem słyszę, że jest to byle co. U Preisnera wydawało mi się to mimo wszystko na wyzszym poziomie i pewnie jest. Tylko teraz dowiaduję się, że ten wyższy poziom jest zasługą zupełnie innych osób, nie kompozytora, a to druga strona tego fałszu, znacznie gorsza. Wraca aktualność pytania, kto robił „aranż”, jak to Panie Kierowniczka podała ostatnio jako anegdotę dotyczącą kogoś, kto nie miał wczesniej kontaktu z muzyką klasyczną.
Nie mam okazji jechac do Krakowa, gdzie nie tylko wydarzenia muzyczne ale i restauracje na najwyższym poziomie. Ale pojutrze jedziemy do Bydgoszcy na Anderszewskiego i szkockich kameralistów. Myślę, że też wrażenia będą.
Za tydzień w Gdańsku Pasja wg św. Jana Bacha. Pod patronatem naszego arcybiskupa, co mnie trochę zniechęca. Przyzwyczaiłem się do poprzedniego i nowy trochę mnie uwiera.
Do tych wątpliwości szekspirowskich podchodze bardzo sceptycznie. A kto by to wszystko napisał. Jednym z pretendentów Marlowe. Znane są jego utwory i nie wierzę, że to on napisał Hamleta czy Leara. Shakespeare był geniuszem. W ogóle dla mnie nie ma dyskusji. A uczeni lubią czasem coś wymyśleć dla robienia szumu wokół siebie. Na marginesie – Nie wiemy, czy Homer istniał, ale wiemy że był niewidomy. Ale 2 epopeje zostały i co nam przyjdzie z informacji, że ich autor naprawdę nosił inne imię, a Homerem został nazwany potem. To samo z Szekspirem. Jezeli w istocie nazywał się inaczej, nic z tego nie wynika. Bo dla nas Szekspirem jest autor dramatów i sonetów.
Pierwsze koty za płoty (co za koszmarne powiedzenie).
Już mi się udało. Pierwszy był jakiś nieczytelny.
Pliki są duże, fakt.
Nagrałam dźwięk „Cyganerii” ponad 1 GB (Wielką Brytanię?)
Pierwsze koty… – przecież to nic innego jak klasyczny „rzut sierściuchem”.
Ja dzisiaj podrzucam linki.
Teraz na stronie classicaltv wiele do glądania i słuchania:
http://www.classicaltv.com/search-tag/classical_music/5/newest/24
Nie było mnie przez chwilę i znowu o kotach 😆
Ja w końcu na Anderszewskiego nie jadę. Nie przepadam zresztą za tym, jak on gra koncerty Mozarta.
Karłowicz się już ściągnął…
Dziękuję 🙂
I nawet kawiarenka już jest 😀 Pusta co prawda, ale już my ją zapełnimy 😉
Kawiarenka może zapełniona, ale dywan opustoszał…
Komisarzu, Dywan piszemy używając dużej litery D 😉
I duże D wymiotło…
He, he, he!
Każdy pisze, jak chce.
Co mu się tak dowcip wyostrzył? 😉
Nie mam z tym nic wspólnego. Ja dziś zabrałem do siebie tylko małe i duże S. Potrzebne mi były na Nowruz. 😉
Jak na pusty Dywan to dość mocno on zaludniony (włączając Bobika!) jest 😎
Pusto, bo Zeen pół dnia ściągał Karłowicza, a teraz słucha, na co zmarnował tyle czasu. 😉
No tak, Pan Radca dołączył mnie do ludzi, bo mu nie wypadało powiedzieć, że Dywan zapsiony. Jeszcze by kto nie doczytał i pomyślał, że zepsiony. 😉
Hej!
Melduje sie. Psiakosc (z przeproszeniem Bobika) minelo jak z bicza trzasnal, jutro bye-bye i do domu via Londyn, w sumie 22 godziny lotu. Momenty muzyczne byly dzisiaj w Jo’burgu… o czym po powrocie.
Pozdrawiam wszystkich, ktorym w duszy gra,
wasz Sekretarz (pijemy wino ze Stellenbosch Estate, cabernet, 2002)
Bobiku, jeden pies nie powoduje, że Dywan jest zapsiony. Potrzebny byłby jeszcze Owczarek żeby zapsić Dywan 😉
Szczęśliwcy, bez internetowych ograniczeń…
Bywalcy niech zaludnią Dywan w pierwszym rzędzie,
my z Owczarkiem zapsimy i jakoś to będzie 😀
Do p. Stanisława: zapewniam Pana, że faceci, którzy w roku 1623 wydali tzw. Pierwsze Folio, tj. John Heminges i Henry Condell, i którzy znali Willa osobiście, nie mieli żadnych wątpliwości, kto to wszystko napisał. Nie miał ich żaden współczesny, ani nikt z następnego pokolenia, ani nikt przez 200 lat po jego śmierci. W rejestrze sztuk granych przed Jakubem I w latach 1604-5, czyli za życia Willa, jego nazwisko jako autora pada siedmiokrotnie. I tak dalej.
Podobno wszystko zmyśliła w połowie XIX wieku niejaka Delia Bacon, Amerykanka, która wkrótce potem skończyła w domu wariatów. Ale ponieważ teoryjka była zabawna, narobiła dużo dzieci i nawet poważni ludzie wierzą w teorię „baconowską”, albo „oxfordzką”, albo, że Szekspira otruł Salieri na zamówienie Żydów i Masonów.
A Elvis wiecznie żywy.
Pa
PK
Ja tam bacon popieram. Może być nawet z and eggsami.
A pan Piotr zapomniał o cyklistach. Im się też coś od życia należy 😉
A Foma jest ograniczony? 😯
Foma wygląda raczej na to, że jest organiczny 🙂
Ooo tak! Cykliści to poważna, wraża siła.
Też przynależę. 🙂
A kto/co Go ogranicza, czy też czyni organicznym?
Komisarz powinien umieć radzić sobie z przeciwnościami, że zapodam odkrywczo-dydaktycznie.
Mogę już sobie pozwolić, he,he.
Zaczynam pomału odkrywać uroki wieku. 😆
Drogi mt7: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Odkąd jeżdżę po Paryżu na rowerze, znienawidziłem pieszych.
PK
No jestem, jestem. Po koncercie i minizlocie 😉
Quake’owi dziękuję za pocztę 😀
Cyklistką nie jestem, bo to już by było za wiele 😆
A Elvis zaiste wiecznie żywy! 😐
Drogi Piotrze Kaminski,
mt7 to nasza Marysienka 😉
Niechby tak moj Jerzor znienawidzil pieszych… w Kanadzie nienawidzi tych, ktorzy za kolkiem 😉
Drogi PK! 😀
Ja jestem starsza panią, też cyklistką, ale i pieszą.
Myślę, że w Paryżewie bardziej sprzyjają dwukołowym.
Masz rację z tym siedzeniem.
Jakem spieszona, złoszczę się w duchu na wypadających znienacka, jakem ukołowiona, pomstuję na bezmyślność pieszych.
Nawet barierki nie rozwiązują problemu, bo zawsze się znajdzie ktoś nie na swojej ścieżce.
A tu ścieżek, co kot napłakał.
Pozdrawiam i życzę dobrej nocy. 🙂
No, to niecierpliwie oczekuję opowieści Pani Sekretarz 😀
Komisarz sobie radzi jak może, ale 1GB to kupa danych, która mocno zmniejsza pozostałą do zużycia kupę…
Komisarzu, to trzeba zmienić dostawcę internetu. A nie tylko mobilny i mobilny… 😉
Ostatnio zmieniłem, z mobilnego z małą limitową kupą i przepustowością, na mobilnego ze sporą limitową kupą i przepustowością. Ale tak 1 GB dziennie szybko by mnie wykończyło 😉
To może trza oprócz mobilnego zaserwować sobie także taki nielimitowany?
Kierowniczko ,
sprawozdam, jak wroce, jasne! Nie mam czasu na podgladanie blogow i czytanie wpisow, tylko z doskoku, a tutaj nie wszedzie internet za* (Kurpie? 🙂 ) i hasz maluch rzadko, ale czasem sie przydal.
Właśnie też sobie sprawiłam maluszka 🙂
Czerwoniutki? 🙂
Nie, biały. Stwierdziłam, że bez sensu jest dopłacać prawie dwie stówy za kolor, jak se mogę za to pojechać np. do Krakowa… Udało się za te 1.300 (U100-257PL) 🙂
No to skończyły się męki Kierownictwa związane z dźwiganiem 😎
Quake, chciałem, ale UPC mnie olało 🙁
Czasem, jak będzie mi się chciało, to oczywiście będę ten większy zabierała – więcej możliwości, np. płytę można odsłuchać… Ale myślę, że maleństwo mi się przyda.
Ma przyjść w poniedziałek. No i zobaczymy.
UPC olało? Jak to? Nakrzyczę na nich chyba… (jestem abonentką 😆 )
Komisarzu, nie poddawajcie się 🙂 Na UPC świat się nie kończy…
To od poniedziałku będzie miała Pani Kierowniczka do dyspozycji o wiele lżejsze okno na wirtualny świat. A białe okno to nawet nieźle 😉
U Pani Kierowniczki remont? Okna na biało zachlapali? 😯
Raczej wymiana okna 🙂 Ale taka nietypowa: będzie nowe, ale stare też zostaje
Ten czerwony też jest przecież w środku biały 🙂 Ciekawe, co moje oczki powiedzą na takiej wielkości obrazek…
Właśnie, to tylko czerwień pozorna, taka na pokaz. A de facto człowiek pracuje na białym. Czyli buli się te 200 PLN za pozory! Ja na razie nie narzekam na wielkość ekranu, ale pracuję na nim w kreatywnych pozycjach (nie przy biurku) i ekran mam wtedy bliżej oczu 😉
Jestem spóźniony, bo dopiero teraz mogłem zareagować na doskonałe wpisy 60 Jerzego, Beaty, Piotra Kamińskiego i naszej wlaścicielki, na temat mszy h-moll Bacha – pod dyrekcją Minkowskiego, Klemperera i porównać te nagrania z mszą w interpretacji Herreweghe’a. Na ten temat nic nie powiem ponieważ 60 Jerzy wszystko błyskotliwie i pięknie skomentował. Słuchając tych mszy czytałem jednocześnie książkę o seksbombie z lat 30. – Mae West, bardzo ciekawą i zabawną, co wydało mi się perwersją ( a nawet bluźnierstwem), jak majtki rzucone na biblię. Ale cóż.. Mae West była niezwykle dowcipna, zawsze sama pisała sobie dialogi do filmów – a jeśli cenzura nie pozwalala na niektóre błyskotliwe dwuznaczniki – umieszczała je potem w sztukach, które pisala. Oto niektóre jej powiedzonka:
Co za typ, nie pozwoliłabym mu się tknąć nawet 10 metrowym kijem (I wouldn’t let him touch me with a ten foot pole).
– Kiedy jestem dobra – to jestem bardzo dobra, kiedy jestem zła, to jestem jeszcze lepsza,
fragment dialogu ze sztuki, w trakcie tańca:
– Czy masz w kieszeni rewolwer, czy to ja tak ci się podobam?
_Kiedy mam wybrać mniejsze zło – wybieram zawsze to, którego jeszcze nie próbowałam.
I przy tym słuchać Bacha! Ale ani Bach nie ucierpiał (jemu nic nie zaszkodzi) ani książka.
Bach dużo zniesie… Jeden słucha go w szczerym polu lub galerii handlowej, inny czytając o Mae West – ale Bach nadal jest Bachem 😀
Tak jak Szekspir, o ktorym była tu mopwa.
Witam i melduję się po powrocie z Warszawy cały, zdrowy, do wpisów gotowy (kot ma jednakowóż inne zdanie: po [ierwsze, drugie i trzecie: KOT).
Piotrowi Modzelewskiemu – dzięi za miłe słowa.
Pani Redaktor: w galerii słucham Bacha, by bliźnich – pomimo wszystko – dalej kochać. Nic tak nie polepsza naszego stosunku do tego co porusza się po tym padole – jak własnie Bach. A galerii staram się unikać jak diabeł święconej wody lub – jak powiedziałby p. Piotr Kamiński – jak chóru u Klemperera w mszy h-moll.
A gdzie Pani resume wieczoru w FN?
Właśnie wrzuciłam 😀
Cóż za tempo amerykańskie! 😆
A kolejny kot w poczcie 😀
Dziękuje za kota w poczcie i poświęcone chwile.
Pozdrawiam, wpis już przeczytałem – samo sedno. Gdybym coś dodał, to biłbym już tylko pianę.
Ale też można by powiedzieć, że uzgodniliśmy zeznania 😆
Generalnie i owszem – uzgodnione. Z wyjątkiem opisu recydywy, w warunkach której grała orkiestra FN – dla mnie recydywa i wyrok bez zawiasów 🙂
10 foot pole = 3 metrowy kij, czyż nie? [zboczenie zawodowe moje]
Z Mae West jeszcze jeden cytat, ale nie wiem, czy autentyczny (co za różnica): rosly sportowiec sie jej chwali, ze mierzy „sześć stóp, sześć cali”, na co ona „co tam sześć stóp, porozmawiajmy o sześciu calach”.
Pa
PK
Panie Piotrze,
po rannej lekturze Pana wpisu dot. Mae West omal nie udusiłem się ze śmichu biszkoptem (dwucalowym).
Śliczne.
Panie Piotrze – cytat jest autentyczny, to fragment dialogu z jej sztuki:
How tall are you son?
– Ma’am, I,m the six feet seven inches.
– Let’s forget about the six feet and talk about the seven inches.
Kiedy miala siedemdziesiątkę została zaproszona na wywiad do telewizji. Prowadzący talk show przywitał ją: O, Miss West, tyle słyszałem o pani! Na co ona: Ale i tak mi niczego pan nie udowodni!
dialog z filmu:
– Boże, jakie piękne diamenty! (kelnerka)
– Bóg nie ma z tym nic wspólnego, kochanie (M.W.)
– Dla tego faceta nawet bym nie zadarła woalki.
Kiedy pojawiła się w klubie atletów i była przez nich gorąco powitana, powiedziała: Ach, dziś trochę boli mnie głowa, jeden z tych chłopców będzie musiał iść do domu.
Niestety, wiele z tych powiedzonek nie da się dobrze przełożyć na polski.
Panie Piotrze, bardzo się cieszę, że cytat autentyczny (i do tego o cal dłuższy…), bo ja go znam z trzeciej ręki.
Ad 1. Wielka szkoda, że nie w Katarzynie! Do końca liczyłem, że się uda. Niestety będę musiał odwiedzić ten odrażający przykład myśli architektonicznej i megalomanii pana Lego, który ostatnio stweirdził, że (cytuję z pamięci) „ludzie mówili w pociagu którym jechałem, że prócz Wawelu i Kościoła Mariackiego, mamy w Krakowie Operę!”. Panie Piotrze, proszę przejechać rowerem jesli Pan kiedyś w Paryżu spotka 🙂
Ad perpetuam rei memoriam. Nakładem wydawnictwa Ambronay ukazała się płyta Katariny Livljanic i Dialogosu, zatytułowana Abbo Abbas i poświęcona pamięci jednego z największych reżyserów dźwięku wszechczasów Micheal’a Bernsteina, który zmarł trzy lata temu podczas …ustawiania mikrofonów do nagrania tejże płyty. Repertuar dla Livljanic charakterystyczny (wczesna polifonia francuska i anglielska), sporo rekonstrukcji, ale tu moża mieć stuprocentowe zaufanie. Płyta wybitna, wsyztskim polecam, tym bardziej, że w Polsce do kupienia wcześniej niż we Francji 🙂 – oficjalna premiera 26 marca.