Tradycja z awangardą w parze

Jak może dziś zaistnieć muzyka tradycyjna? Na pewno nie jest już możliwe jej funkcjonowanie zgodnie z przeznaczeniem – inne czasy, inne obyczaje, inny styl życia, inna wrażliwość. Szkoda jednak byłoby, gdyby tak po prostu zniknęła. Szkoda byłoby również, gdyby istniała dziś wyłącznie w oprawie tzw. folkowej, ułatwiające odbiór dzisiejszemu słuchaczowi (choć nierzadko bywają to bardzo interesujące propozycje artystyczne).

Różne sa poglądy na ten temat wśród ludzi, którym ta muzyka nie jest obojętna. Obok folkowców istnieją tzw. korzenni, którzy próbują grać tę muzykę tak, jak dawniej się ją grało. Fundacja Muzyka Kresów to jeden z takich ośrodków. Jej założyciele działali niegdyś w zespole Teatru Gardzienice, podobnie jak założyciele Teatru Wiejskiego Węgajty. Drogi już dawno się rozeszły, choć w pewnym sensie idee wciąż przyświecają podobne. Niepowtarzalną wartością, jaką wniosła Muzyka Kresów, są Letnie Szkoły Muzyki Tradycyjnej, służące jednocześnie zbliżeniu kultur z bliższego i dalszego sąsiedztwa.

Ale i „korzenni” też zapragnęli ustawić muzykę tradycyjną w innym, współczesnym kontekście. Zaczęło się parę lat temu na Warszawskiej Jesieni: Zespół Międzynarodowej Szkoły Muzyki Tradycyjnej – grupa kobiet i dziewcząt wykonała spektakl Pieśni polskie: po prostu śpiewała w zupełnej niemal ciemności cykl starych ludowych pieśni. Później dołączyła grupa improwizujących kompozytorów, do których owe pieśni, pojawiające się na początku i na końcu, stanowiły kontrapunkt i inspirację. Piękny i nastrojowy był ten wieczór w postindustrialnym wnętrzu Konesera.

Ta współpraca tak spodobała się obu stronom, że stała się inspiracją do stworzenia nowego festiwalu. Organizatorem jest nowa (istniejąca od października) lubelska instytucja: Ośrodek Międzykulturowych Inicjatyw Twórczych Rozdroża, który wyrósł z Muzyki Kresów. To, co dzieje się na tym festiwalu, jest międzykulturowe ze względu na zestawienie kultur zarówno różnych narodów, jak różnych gatunków.

Rozpoczęło się wszystko wczoraj po południu korowodem samby, który poprowadził publiczność – także przypadkową – z centrum miasta, z Placu Litewskiego, na Stare Miasto, gdzie w wirydarzu dominikańskim, na wolnym powietrzu, miały miejsce właściwe koncerty festiwalowe. Zaczęli właśnie kompozytorzy-improwizatorzy z kręgu Warszawskiej Jesieni, ale każdy z nich dobrał sobie towarzystwo, z którym w zespole dał osobny występ. Przeciągnęła się przez to całość i trochę szkoda ze względu na to, co było potem (zrobiło się wieczorem chłodno i wielu ludzi nie wytrzymało takiej dawki muzyki), ale było bardzo ciekawie. Najbardziej egzotyczny był ten występ – wykonywano pieśni irańskie. Saba i Mietek spędzili w Iranie parę miesięcy, ucząc się od miejscowych muzyków. Jerzy Kornowicz wystąpił z jedną z członkiń Szkoły Muzyki Tradycyjnej, która białym głosem śpewała pieśń z Kurpiów A w niedzielę rano, a on po prostu grał na pianinie łagodne akordy jazzawe.

Później, po tym – jak to nazwano – maratonie intuicjonistów wystąpili kolejni: duet japońsko-włoski Takumi Fukushima (skrzypce, śpiew) i Paolo Angeli (gitara sardyńska, z nóżką jak wiolonczela, na której artysta grał też smyczkiem). Zaskakujący stop kultur, w których najpierw dominowała Japonia (zaczęło się od monologu Takumi niemal jak z teatru kabuki), potem coraz częściej słodkie melodie sardyńskie, a wszystko to okraszone współczesnymi brzmieniami z niemałym udziałem elektroniki. Obie osobowości bardzo wyraziste, dały istny spektakl i otrzymały duże brawa od młodej publiczności.

Zrobiło się już tymczasem późno i ciemno, a na koniec było coś pięknego: występ chóru Aidija z Wilna pod dyrekcją Romualdasa Grażinisa. Niesamowite, transowe pieśni litewskie naznaczyły tamtejszą muzykę, która może kojarzyć się z minimalizmem, ale przecież wynika z najgłębszej istoty tej kultury. Było i religijnie (utwór Antanasa Kucinskasa oparty na litewskich kantyczkach), i żartobliwie (Śpiewający rak Broniusa Kutaviciusa), i pogańsko (Z kamienia Jaćwingów tegoż kompozytora, z udziałem instrumentów takich jak kamienie czy patyki).

Dalszy ciąg relacji tutaj. I jeszcze zdjęcia.