Tzadik, dzień drugi i trzeci
Oczywiście w złą godzinę napisałam o dobrej pogodziie – natychmiast się popsuła. Ale na szczęście była do dyspozycji przestrzeń Pasażu Kultury (czasowego), więc reszta koncertów festiwalowych tam właśnie się odbyła. I nawet było lepiej, swobodniej i z nienajgorszą akustyką (choć czasem na mój gust zbyt mocnym nagłośnieniem, ale cóż, trochę jednak jestem niedzisiejsza). Podejrzewam nawet, że ten niezbyt udany pierwszy koncert, o którym wspominałam, pod dachem mógłby byc lepszy – zadaszenie powoduje lepsze skupienie, nie wiem, czemu, ale tak jest.
W każdym razie dwaj klarneciści z pierwszego dnia wzięli też udział w drugim – w występie zespołu Cukunft (w języku jidysz – przyszłość), założonym przez młodego gitarzystę Raphaela Rogińskiego – o ile pamiętam, nie wspominałam chyba o nim szerzej tu na blogu, a to bardzo ciekawa postać, więc zamierzam to nadrobić, choć przy innej okazji, bo teraz nie bardzo mam czas. Jedno, o czym wspomnę, to że Raphael (imię tak się pisze, bo urodził się w Niemczech) od pewnego czasu zaraża tematyką żydowską kolejnych swoich kolegów muzyków – innym jego projektem jest Shofar z saksofonistą Mikołajem Trzaską i perkusista i basistą Maciem Morettim. W Cukunft grają dwa klarnety – Paweł Szamburski i Michał Górzyński, oraz perkusista Paweł Szpura. Brzmienie jest więc trochę inne, bardziej klezmerskie, ale oczywiście nie jest to czysta klezmerka, choć muzycy wykorzystują autentyczne tematy klezmerskie zanotowane przez wybitnego etnografa i muzykologa Mosze Bieregowskiego. Ale nadają im kontekst raczej jazzrockowy. W sumie klimat pełen zaangażowania. Wystepujące potem trio Rashanim, nagrywające dla Tzadika, z programem kompozycji Zorna z płyty Masada Rock, mimo ostrych punkowych brzmień sprawiało wrażenie rutyny, czegoś nieautentycznego.
Ostatniego dnia rozpoczął zespół Transgress ze Stalowej Woli – duża niespodzianka, kilkoro młodych ludzi grających muzykę na swój sposób eklektyczną, ale ten eklektyzm był bardzo oryginalny, w granicach od muzyki bliskiej poważnej współczesnej do również ostrych brzmień bliskich rockowi. Dużo fantazji. Po nim amerykański zespół La Mar Enfortuna, który w zeszłym roku wystąpił na festiwalu w Krakowie i wspominałam o nim przy tej okazji – specyficzny, o trochę narkotycznym klimacie. (Ciekawe, że do tradycyjnych słów romansów sefardyjskich podkładają zupełnie inne melodie.) Dostał ogromne owacje; szczególnie podobała się solistka Jennifer Charles, śpiewająca specyficzną manierą „obok dźwięku” (choć tym razem nawet bywało juz zbyt obok). I na koniec – znów Raphael ze swym kolejnym projektem, z Wacławem Zimplem, Pawłem Szpurą i kontrabasistą Ksawerym Wójcińskim; tym razem muzyka inspirowana Wschodem bliższym i dalszym (do gamelanu włącznie) i Afryką.
W sumie było ciekawie. Rano – na północ.
Komentarze
I znowu TROMBA, choć nie mająca nic wspólnego z tym wpisem (ale z wpisem przedpoprzednim może).
Och, PAK, dzieki – wzruszylam sie, bo znam ten rog 38-ej i 5ej bardzo dobrze, codziennie kupowalam tu kanapke z pastrami idac do pracy dwie ulice dalej. Nowy Jork jest pelen muzykow ulicznych o kazdej porze roku.
I przyjemnie widziec, ze przechodnie wciaz placa za przyjemnosc i za talent.
O właśnie, naturalnie ze jest dobrze kiedy dają, a nie wybrzydzają, ze temu nie dadzą, bo pieniądze przeznacza na chlanie gorzały. Tak czy inaczej uzasadniają niektórzy, ze bezdomnemu, uciekinierowi, punkowi nie wrzucą do kapelusza. W najgorszym przypadku kupują im cos do jedzenia, bo chcą pomóc i żyć w zgodzie z sumieniem, a zarazem być pewnym, ze datki nie zamieniono w płyny odstresowujące.
Tego nie potrafię skumać.
Albo daje się kasę albo jej się nie daje. W końcu chłopina siedzi i zebrze o kasę a nie o bułkę z łososiem czy wygłego banana. Jeśli daje komuś kasę to jest mi scheissegal co ktoś z tym zrobi. W końcu jest to jego kasa i może z nią robić, co mu się rzewnie podoba.
Nawet, gdy nie gra na trombie 🙁 i za otrzymana kasę nie daje nic w zamian, to nie może to oznaczać, ze dający ma prawo rozstrzygać, co chłopina ma z datkiem zrobić. Nakazywanie bądź oczekiwanie spostrzegam jako arogancje do drugiego ludzia
Dzien dobry z Gdańska Wrzeszcza 🙂 Tu mam zakwaterowanie w Domu Tancerza. Przyjechała moja siostrzenica i zaraz lecimy w trójmiasto, ale skoro jest tu zasięg, to korzystam z okazji, żeby pomachać Wam 😀
Z tym dawaniem to jest tak, że nie da się – jesli nawet się chce – dać każdemu. Do tramwaju, którym jeżdżę do firmy, zwykle wsiadają Cyganie z harmoszka i rzępolą tak, ze mam ochotę zabić, a nie dać…
A właśnie wczoraj w Poznaniu doznałam szoku: trzech bysiów, trochę juz zapijaczonych, siedzących na Placu Wolności blisko Caritasu, spytało mnie, czy nie postawiłabym im zupy 😯
Jak są fajni grajkowie, to daję. Zdarzają się tacy ze Wschodu, np. był taki kwartet akordeonów, który pod kolumną Zygmunta grywał Bacha i Vivaldiego, a ludzie słuchali jak w filharmonii. Najbardziej pamiętny był juz oczywiście ten nieżyjący już Rom-skrzypek, niewidomy i bez nóg, na wózku, z ulicy Floriańskiej w Krakowie. Już tu kiedyś wspominałam, że nawet Menihin kiedyś przyszedł go posłuchać 😉
Poza tym jest ponoć coś pociągającego w graniu na ulicy – dla samych grających. Nieraz czytałam takie wypowiedzi.
Dziś Wagner. Na szczęście ten najkrótszy 😉 Oby tylko nie lało…
Pani Kierowniczko, kochaniutka, a nie postawiłaby Pani jakiej pasztetówki? 😀
Pamiętam tego skrzypka z Floriańskiej i okolic. Dawałem mu kasę, ale przynajmniej naprawdę było za co. 🙂
Za pasztetówkę…
To kaszana była…
… a może mielony? 😆
Portret olejny tego skrzypka z Florianskiej, piora jakiegos bardzo dobrego malarza, wisi w mieszkaniu Adama Andrasza, romskiego dzialacza z Tarnowa. Jest z niego bardzo dumny i tez mi opowiadal o tym Menuhinie (sam Menuhin cieszy sie ogromnym mirem wsrod polskich Romow i kiedy zmarl, jego portret byl na okladce romskiego miesiecznika Rrom-po-drom, a w srodku wielki artykul o nim). A za ten portret skrzypka z Florioanskiej Adam zaplacil jakies ogromne pieniadze na licytacji bodaj – nie pamietam ile. Nie pamietam tez jak sie nazywal skrzypek, Adam wie.
Tym, ktorzy graja na ulicy czy w metrze ja zawsze daje, niezaleznie od jakosci i talentu. Chyba, ze graja ogluszajaco (co zdarza sie szczegolnie w podziemiach metra na Covent Garden). Lubie sam pomysl zarabiania przez artystow na ulicy, gdzie toczy sie zycie i gdzie muzyka zmusza czlowieka czasami do zwolnienia kroku, do zatrzymania sie i spojrzenia na artyste, ktory robi to, co artysci robic powinni. Nie wszyscy sa Menuhinami, trudno. Nawet jak graja gorzej, to i tak zawsze lepeij niz muzak w sklepie.
Wróciłam z Wagnera – niewątpliwie było wydarzenie. Ale chyba mi wybaczycie, że napiszę jutro, po powrocie do Warszawy, bo teraz już padam. 😀
WAGNER (może już był? w każdym razie jako POBUTKA).
Zawsze coś można było skrobnąć w locie…
W locie to skrobnę, że bardzo mi się ta animacja podoba 😆
A osobny wpis już w Warszawie 🙂
Skrobie Pani Kierowniczka
w drodze do Warszawy
Na ten tekst czeka publiczka
Blogowej enklawy
Skrobie piórem zwykłym, wiecznym,
cała się spociła,
pewnie nawet krwi serdecznej
by nie odmówiła… 😉
Na krew Pani Kierowniczki
chętnych tutaj kilku
by napełnić nią słoiczki
gotowych wampirków…
Radość wielka, że chce skrobać
teksty swe rozliczne.
Może enklawa zezować
na utwory śliczne.
Cicho wszędzie, głucho wszędzie…
Ready, steady, go wampiry!
Z Kierowniczki blood-drink będzie.
zaliż to oniry?
Póki co, to w tej chudobie
Krew słodką pijemy
Zanim Dora coś wyskrobie
Sami napiszemy…
Nora entuzjastycznie oklaskiwana w Klajpedzie:
http://bartoszweglarczyk.blox.pl/2009/07/Catcerto.html
napiszemy:
Tu leży Pani Kierowniczka
padnięta po Wagnerze 😆
… nad miejscem jej spoczynku
kudłate szlocha zwierzę,
bo zanim się podniesie
i rąbnie wpis bezkrwawy,
to zdążą już wampiry
nas wyssać – dla zabawy. 😥
Ja mogę ostatecznie
Coś possać dla zabawy
Dopóki mi nie stęchnie
Może byc nawet żwawy
Nie szkoda jest mi dnia
Póki zabawa trwa
No dobra, ale psa? 😯
Że psa? W czym niby psia krew
jest gorsza od ludziny?
Gdy ludź ją postponuje,
to są po prostu kpiny!
Wszak słyszę nieustannie,
jak jakaś tam łamaga
upuści byle młotek
i psiej krwi się domaga…
Ja psa bardzo przepraszam
Lecz nie tknę ni cholery
Ja sobie tu wypraszam,
Bo będę bardzo szczery:
Ja ssię tylko etycznie
W tradycji Ogińskiego
Jam wampir patriotyczny
Nie ruszę nic chińskiego…
Jam nie jest chiński grzywacz,
ni terrier tybetański,
więc, panie zeen, dlaczego
w patriotyzm godzę pański? 🙁
Podstawiam się jak mogę
i szyję swą odsłaniam,
bo chciałbym mieć charakter –
choćby jednego dania.
Kochani, widze, że na Was naprawdę się nie zawiodę… 😆
Na nas można się tylko przewrócić i paść…
E tam. Jak ktoś się za zawalidrogę uważa, to jego problem, nie mój 😉
Nora, kotka-pianistka, wrzucona przez Kota Mordechaja, gościła tu nie raz. Ostatnio, kiedy podrzucałam parę dni temu linki na prośbę Alicji…
Teraz się mówi „leżący policjant”… 😉
Da liegt der Hund begraben
A rasy był nieznanej
On wznosił prośby łzawe
I został wysłuchany
Do cna ze krwi wyssany…
Bobiku, na ssanie możesz wpaść do mnie – takie komary, że piesów wieczorami spod nich nie widać 🙂
Komary lubią psiąkrew? 😯
Dyskusja wydaje się bezprzedmiotowa, prosimy o chwilę zadumy…
Ha! Czyżby ktoś tu zapomniał, że ukąszony przez wampira sam staje się wampirem?
No to lecę… 😆
E, piesy żyją 😆 Więc nie wiem, czy komary je lubią, ale fakt, że nad psami brzęczą.
Duch Bobika przemówił…
Ty Bobik nie zostałeś ukąszony, ja nie Hegel, Ty zostałeś wyssany do suchej żyłki…
Przed laty mnie ukąsił Hegel,
lecz był to pryszcz niewielki
przy tym, co mnie spotkało dzisiaj.
Dziś lata duch mój wszelki
ponad wodami, bo do sucha
wyssany jest przez zeena,
więc patrzy, gdzie by się tu napić.
Lecz mała to jest cena
za tę przyjemność, którą teraz
odczuwam w dusznym locie.
dałbym się wyssać jeszcze nieraz,
no, mówię wam – sto pociech.
Huuuuu…..
Toz wiem, ze kolezanka Nora tu nieraz goscila i pamietam nawet, ze poznalem ja .dzieki Szasnownej Pani Kierownik. To co sie zmienilo, to to., ze odnosi teraz miedzynarowe sukcesy. Dzis Klajpeda, jutro Carnegie Hall, a moze nawet Last Night at the Proms.
Ja nic do piesów nie mam, ale wolę ponętną kobiecą szyję, wygiętą zachęcająco w łuk…
W łuk? To chyba nie kobieta, ale żyrafa 😯
Ojej, co się tutaj dzieje 😯 Po Dywanie hulają dziś wampiry, duchy i żyrafy z powyginanymi szyjami.
Dzień Wampirka od czasu do czasu nie zaszkodzi 😉 A żyrafy to takie piękne zwierzęta…
Co tam wampiry, co żyrafy,
to drobiazg, mówiąc między nami.
Gorzej, jak zaczną hulać szafy,
lub stół z powyłamywanymi nogami… 😯
Huuuuuu…….
Huuu… (1’36”-1’42”) 😉
http://www.youtube.com/watch?v=XDJdkn-FJOI&feature=related
Huuuuuu……. Widzę, że Kierownictwo coś nowego napisało, a ja tylko w tym wpisie straszę. 🙁 Długo sobie nie poużywałem. 🙁
Tylko się nie dziwcie, jak nagle wszyscy stracicie ducha! 👿
Huuuu……huu…..u……
Bobiku, pod kolejnym wpisem mógłbyś się ewentualnie zamienić na jakiś czas w węża albo żabę, wpisałbyś się tym doskonale w konwencję „Złota Renu” 😉
Bobiku, Bobiku… A skąd pewność, że duch Bobika ma po uduchowieniu coś wspólnego z Bobikem? 🙄
Duch już nie jest uduchowiony, bo sam jest duchem 😆