Dzień solistów
Dwa recitale jednego dnia. Każdy zupełnie inny. A w sumie napięcie miało, że użyję terminu muzykologicznego, formę łukową: gorzej-lepiej, a potem lepiej-gorzej. Tak więc były rozczarowania, ale i satysfakcje.
Paolo Giacometti, Włoch holenderski (bo mieszkający w Holandii od dzieciństwa), zagrał recital w sali kameralnej FN na pleyelu. Pierwszą część wypełnił kolejnym na tym festiwalu cyklem Schumanna: Tańcami Związku Dawida. Nagrał je swego czasu na płytę, ale dzisiejszego wieczoru musiał się rozkręcać – pierwsze części rozczarowywały, ale im dalej, tym było lepiej. Jednak naprawdę poruszył – i rozbawił! – niewielką niestety publiczność tym, co wykonał w drugiej części (i przede wszystkim dla tych utworów został tu zaproszony): fragmentami Grzechów starości Rossiniego. Jak wiadomo, autor Cyrulika sewilskiego przestał komponować opery w 1829 r., kiedy to powstał Wilhelm Tell. Potem rzucił to, bo nie odpowiadał mu styl belcanta a la Bellini czy Donizetti. Już mu się zwyczajnie nie chciało. Ale to nie znaczy, że milczał! Przez lata (a zmarł dopiero w 1868 r.) komponował utwory kameralne, fortepianowe, pieśni – miniatury, często o wyszukanych, zabawnych tytułach, których nie powstydziłby się Erik Satie (dziś usłyszeliśmy m.in. Siekaninę romantyczną, Ach! zielony groszku, Moje poranne preludium higieniczne, Próbka bujdy melodycznej na czarnych klawiszach w prawej ręce; wśród innych znajdują się np. Suszone figi czy Olej rycynowy). Utwory pełne wdzięku, rozkosznie wesołe, dowcipne, brykające wręcz – jakby powiedział Bobik, Rossiniego cechowała wieczna szczenięcość. Giacometti specjalizuje się w tych dziełkach i widać, że ma z tego niesłychaną frajdę. Nagrywa kolejne płyty: tutaj i tutaj zapowiedzi paru z nich. Tu zagrał w sumie dziewięć utworków, z których ostatni był prześmieszną parodią Offenbacha. Zachwycona publiczność wyklaskała dwa bisy, ale już z powrotem serio: Impromptu As-dur op. posth. Schuberta i Wzlot z Utworów fantastycznych Schumanna.
Potem trzeba było obejść budynek, żeby udać się do sali koncertowej na recital Ohlssona. Co tu gadać, wiele razy go już słyszałam w różnej formie, ale zawsze w tej sali wspominam z rozrzewnieniem, jak tu właśnie na konkursie usłyszałam tę etiudę, od której rozpoczął swój występ, i już przy pierwszych nutach pomyślałam: pierwsza nagroda. Na dzisiejszym koncercie zachwycił mnie w pierwszej części: wspaniale się bawił Sonatą C-dur Hob. XVI/50 Haydna, w której są przezabawne przekomarzania – tutaj co prawda w innym wykonaniu, ale można się zorientować, o co chodzi. Potem był też Haydn, ale z całkowitą zmianą nastroju, czyli ten utwór, a na koniec pierwszej części kompozycja, który bardzo lubię: Variations serieuses Mendelssohna, prawdziwie poważne, wręcz z odcieniem tragizmu, zupełnie nie kojarzące się z tym słodkim Mendelssohnem, którego znamy. Ohlsson zagrał je po prostu pięknie.
W drugiej części przyszła kolej na Chopina – i tu niestety pianista zawiódł. Cykl Preludiów op. 28 zabrzmiał po raz drugi na tym festiwalu i chyba jakiś pech nad nim wisi, zwłaszcza nad Preludium Es-dur, które skopał najpierw Melnikov, a teraz niestety i Ohlsson. Te bardziej burzliwe preludia zagrał w sposób przeszarżowany, trochę jakby na odwal. Ale publiczność warszawska wciąż kocha konkursowych zwycięzców, więc natychmiast była owacja na stojąco (jak wspomniałam już, ja nie wstałam, a wstałabym po pierwszej części). A że pianista lubi bisować, zagrał jeszcze cztery utwory, wszystkie zapowiadając po polsku: Mazurka cis-moll op. 50 nr 3, Walca Es-dur op. 18 (trochę tam dziwaczył jak na mój gust), Etiudę cis-moll op. 32 nr 5 Skriabina i Preludium cis-moll Rachmaninowa (to ostatnie z tego zestawu chyba najlepiej).
Komentarze
Moim ulubionym utworem Rossiniego jest oczywiście turnedo Rossini 😀 ale jak widzę nikt go nie zagrał. Szkoda.
A tak ogólnie bardzo popieram wszelkie przejawy rozbrykania i wyrażam niniejszym podziękowanie dla Kierownictwa za robienie szczenięcości odpowiedniego piaru. 🙂
Widzę, że PK miłościwie przedłużyła życie Rossiniemu o całe 100 lat 🙂 Szkoda, że się nie odwdzięczył prawykonaniem turnedo z pieczarkami specjalnie dla Bobika
No nie, protestuję z całego serca! Porządne turnedo Rossini powinno być z truflami! 😆
Bobiku, jest kryzys. Trzeba się ograniczać.
O rany, to tak, jak się pisze wpisy po północy, już poprawiam literówkę 😳
Byłby zresztą, hehe, niezłym artychą, gdyby skończył pisać opery kilkadziesiąt lat po śmierci, jak napisałam 😆
Ale kogoś, kto się urodził 29 lutego i obchodził w związku z tym urodziny co cztery lata, stać na niejedno 😉
Rzeczywiście ten Mendelssohn Ohlssona świetny. Ale dziękuję za link do Richtera. Czyste piękno!
O tak. Zastanawiałam się zresztą przez chwilę, czy wrzucić to nagranie, czy Horowitza 🙂
Solista – solący wg listy.
Niech mi tu już nikt nie soli, i tak jest upał…
Niech – h
🙂
Hm, aż się złakomiłem na nagranie Mendelssohna w wykonaniu Richtera… swoja drogą, czy ktoś wie o nowym nagraniu preludiów op. 28 Chopina w wykonaniu Sokołowa?? Jego nagranie dla p. Skóry jest dla mnie rewelacyjne, a tu przy okazji koncertu ktoś wspomniał, że to nagranie to taka wprawka Sokołowa było… chętnie posłucham dojrzałego Sokołowa.
Jak patrzę po necie, to widzę, że w zeszłym roku płytę wydała firma Naive. Z polskich dystrybutorów znalazłam na Merlinie, niestety za ciężki pieniądz 🙁
http://merlin.pl/Chopin-Preludes-Sonate-No-2-Etudes_Grigory-Sokolov/browse/product/4,583308.html
Ale to chyba jest reedycja nagrań Opusu 111, w przypadku Preludiów z 1990 r.
basista – wielbiciel Baś (czołowi przedstawiciele: Piotr Adamczewski i Ludwik Stomma)
pianista -specjalista od bicia piany
wio!linista – popędzający konia
tubista – przeciwieństwo tambisty
oboista – osobnik o nieustalonej orientacji seksualnej
florecista – miłośnik roślin
czołgista – pełzak
karnista – sprzedawca karnetów
cywilista – człowiek cywilizowany
😀
polonista – noszący koszulki polo
arabista – hodowca papug
dekabrysta – kupujący po dekagramie
puzonista – fan Mario Puzo
mediewista – wistujący w mediach
cymbalista – nie mówi się cym, tylko czym
szablista – miłośnik pewnego rodzaju win
sandinista – miłośnik plażowania (?)
fajny kod – aaae
polifonista – posiadacz kilku telefonów
kameralista – operator kamery
marynista – wytwórca marynat
Klinicysta – stosujący metodę „klina klinem”
metodysta – stosujący tęż metodę na mecie
autysta – samochodziarz
kulturysta – wiadomo, miłośnik kultury
castrysta – weterynarz 👿
gwardzista – człowiek nielubiący cichego towarzystwa
Ośmielę się nie zgodzić z Bobikiem:
Kulturysta to po prostu fajny, modny turysta 😛
sza!chista – żądający ciszy
walto!rnista – zwolennik mocnego uderzenia
Gostku, nie musimy się spierać, można podawać, jak to często bywa w słownikach, znaczenie 1 i znaczenie 2 😀
a zeen zaczął i znikł był
Trudno, musimy sobie na razie radzić bez zeena, nie tracąc nadziei, że się pojawi. 🙂
mandolinista -angielski mężczyzna nie lubiący gór
perkusista – zwracający się do innych per ku
bonapartysta – mający dobre parcie
futurysta – przeciwieństwo kulturysty
gaulista – piłkarz – dobry napastnik lub zły bramkarz
monogamista – ten, kto zna tylko jedną gamę
turysta – tutaj proszę rysować
trapista – wiecznie zmartwiony
orientalista – taki, co się szybko połapie
noblista – zawsze mówiący nie
islamista – wyspiarz
internista – architekt wnętrz
Mam kilka sztuk bez przydziału, a niestety muszę pracować 🙁
wopista, marksista, akwarysta, rojalista, lojalista
stylista – pozostający z tyłu
lefebrysta – mężczyzna chory na febrę
kancelista – odwoływacz
Gostku, lojalista to rojalista z wadą wymowy. Bywa też nazwany jojalistą, a stąd już tylko mały krok do jajolisty, który właściwie mógłby być odmiana jajogłowego.
Nad marksistą też już myślałem, ale żadnego sensownego przydziału nie wymyśliłem (bezsensownych nawet kilka). Za to mogę polecieć po innych ideologiach. 😉
faszysta – myjący się mydełkiem Fa
stalinista – przeciwnik siedzenia
lojalista – zwolennik macior hiszpańskich
(Tu zaczynam wkraczać na drugi poziom odlotu, więc nie wiem, czy to się mieści w regułach gry)
baptysta – podrywacz z dysortografią
kazualista – przeciwnik chodzenia w garniturach
materialista – producent tkanin
publicysta – osobnik o twarzy często widywanej w pubach
Na razie odpadam z gry. Muszę dziś wreszcie zrobić coś pożytecznego, tak dla odmiany.
Jak to „coś pożytecznego”?!
Przecież to bardzo pożyteczne, co tu robimy!
maccartysta – szkocki miłośnik gry w karty ;-);
altowiolista – oblubieniec wysokiej Hiszpanki o imieniu Wiola.
nudysta – osobnik ze wszech miar nieciekawy
Gostku, nie da się oczywiście przecenić znaczenia tego, co tu robimy. Ale czasem ważne sprawy muszą ustąpić tym pomniejszym.
karlista – preferujacy wysokich inaczej
No przecież sam mam też furę roboty na stole… 🙁
zamordysta – zwolennik wendetty
konserwatysta- producent przetworów puszkowanych
Co tam robota. Ja chwilami nawet kolację przerywam, żeby dołożyć cegiełkę, chociaż jestem zdeklarowanym kolacjonistą. 🙂
sofista – synonim kanapisty (to ja)
linotypista – typek, który linieje (to nie ja!)
balista – imprezowicz
reakcjonista – ten. który reaguje
Przekonaliście mnie. No to jedziemy:
monetarysta – kolekcjoner malarstwa Moneta
keynesista – klucznik
czekista – wystawca czeków
finanasista – żeglarz klasy finn
kawalerzysta – homoseksulasta
recepcjonista – lekarz POZ
kantysta – śpiewak
populista – miłośnik prawosławnego duchowieństwa
monarchista – przebywający często w ośrodkach leczenia uzależnień
onanista – tolerujący tylko ją, nie jego
marksista – wielbiciel filmów z braćmi Marx
egoista – nikomunista
komunista – przeciwieństwo nikomunisty
dentysta – nieortograficzny trębacz
rojalista – pszczelarz
bigamista – miłośnik dużych kobiet
patrysta – zwolennik nierozstrzygniętych partii szachowych
zapatysta – j.w.
komparatysta – ratownik komputera
artysta – chłop małorolny
sadysta – posiadacz drzew owocowych, niekoniecznie małorolny
masochista – małorolny z sochą
afe!rzysta – osobnik całym sobą wyrażający niesmak
kolonista – wyperfumowany osobnik
Ja się załamię… 😆 😆 😆
Pianista – taki, co lubi kąpiel w pianie
Tubista – aktor, który nauczył się wyłącznie monologu Hamleta
arywista – obszarnik,przeciwieństwo małorolnego artysty
szopenista – taki, co spędza cały czas w szopie
😯 A dlaczego nagle Łotr szopenisty mi nie przepuścił? 😯
marksista – zwolennik markowych ciuchów
selekcjonisja – udzielający lekcji sobie samemu
redemtoprysta – ten, który sam sobie wybacza
publicysta – człowiek wystawiający pub na licytację
Ile to już cennych definicji tu powstało… To już teraz wiem, że jak mi się komp zepsuje, to będę musiała oddać go do komparatysty 😆
cysta – umyta góralka
cytrzysta – miłośnik ciszy
Test, test. Zobaczymy, czy teraz wpuszcza
legionista – wielbiciel nóg
Nie wiem, w co ten Łotr sobie pogrywa, ale przedtem mi dwa posty zatrzymał do akceptacji, a teraz znowu przepuszcza bez powodu. 😯
awalista – miłośnik wielorybów, zwłaszcza waleni
alpinista – znawca wszystkich gatunków sosny
buena vista – social club 😆
Wpuściłam Pieska 😉
dodekafonista – wielbiciel Dody przy kawie
kurdysta – mówiciel słowa kurde
lista – zwolennik Lisa w TV
szansonista – osobnik z dobrymi widokami na przyszłość
No proszę, a o mało co wcirów nie dostałem 😆
ognista – woda. Może by sobie nalać… 😉
zeenie, teraz jest chłodniej, to i myśleć, i bawić się chce 😆
rewizjonista – hydraulik atestujący rewizje
rekolekcjonista – zbierający ponownie
oportunista – pracownik portu w Tunisie
leninista – zwalczający nierobów
kuplecista – osobnik mający biegunkę gwałtownie szukający szaletu
proszę mi wybaczyć – ale połowa reklam w TV to biegunki lub zatwardzenia, więc temat nie jest już drastyczny.
Zwłaszcza jak się znajdzie szalet szwajcarski… 😉
rewizjonista – policjant z nakazem przeszukania
Kopista – pod kim dołkarz
klawesynista- ojciec, mający udanych synów
szwarcmanista – PM
Kochani – asta la vista!
maszynista – posiadacz toru kolejowego
bohemista – wielbiciel cyganerii
romanista – wielbiciel powieści
Romanistka – wielbicielka Polańskiego
afrykanista – a taki, co lubi frykasy (to chyba znowu ja)
sopranistka – wielbicielka Toniego S.
brydżystka – Pani Sekretarz (wita się mówiąc „bry!”)
kopystka – właścicielka praw autorskich
czystka – zwolenniczka przesadnej higieny
polemista – dworzanin po krakowsku 😀
feminista – wróg krótkich spódniczek
Dla mnie polemista to autor podsumowania twórczości Lema 😉
ekstremista – aktor, który pozbył się tremy
Coś tak czułem, że polemisty Warszawiacy całkiem gładko nie przełkną. 😆
daltonista – wypływający w celach samobójczych
😆 ale moje tłumaczenie też poniekąd z Krakowem związane 😉
fatalista – osobnik siedzący na pustyni i cierpliwie czekający na morganę
żurnalista – konsument żuru
formalista – przechowujący preparaty w formalinie
organista – lekarz od chorób wewnętrznych
paternalista – układający ciastka na paterach
maternalista – zwolenik raczej Materny niż Manna
protagonista – ktoś goniący Prota
Optymista – Leonid Teliga
kameralista – filmowiec
Dobranoc! 🙂
antagonista – tępiciel mrówek
Dobrano „c” zatem: chokeista… – bywalec pewnego kociego…
No to ja jeszcze wrzucę parnasistę, czyli kocioł parowy i też się udam na spoczynek, bo jutro mam sprawę do załatwienia o godzinie, której nawet nie wymienię, bo gdybym mógł wymienić, to na pewno bym wziął późniejszą. 🙂
Dobranoc, tym razem na serio. To zaczyna urastać do jakiegoś natrętcwa, Futbolista, anarchista, socjalista, liberalista, rewolucjonista, fetyszysta, deista … Aaaaa, już nie mogę, raaaaatuuuunkuuuuu !!!! Lampka wina, żeby się zreseteować i idę spać. Szkoda, że został mi tylko biały australijski antypodysta Penfolds, o smaku oleju napędowego 🙁
żurnalglista – dziennikarz z prasy brukowej
Dobranoc
papista – wąsko wyspecjalizowany dekarz
Dobranoc
Dzień dobry.
Schopenhauerysta – pianista „odwalający” dzieła Chopina
(©: autorstwo nieustalone, z repertuaru K. Krukowskiego, „Filharmoniek”)
Filmowiec pewien poszedł do pracy
paść swe owieczki widne inaczej.
Optyk sąsiadujący z filmowcem
wypełniał szpary mchem i porostem.
Organicysto marksista potem
w sklepie M&S znalazł robotę.
Redaktor słynny w całej stolicy
grał indian zwykle rumianolicych.
Kierowca miała zaś złe maniery,
miast dawać wełnę i owcze sery,
na hali w brydża grała uparcie
i nie zwarzając, co miała w karcie,
czerwień głosiła za każdym razem,
aż partner myślał, że jest pod gazem.
Dla odmiany:
ekscelencja – użytkownik arkuszy kalkulacyjnych
PAK zaspał czy wyjechał? Nie było tromb ani pobutki. Przy okazji – pobudki – odciski u niechlujnie wymawiającego.
Niestety (dla mnie), zajentyk i prążkowany i kraciasty mnie dopadł, więc w najbliższych dniach raczej z doskoku. Ale Pani Kierowniczce muszę podziękować za okazaną łaskawość i czas poświęcony w antraktach. Zaskoczenie było wielkie, bowiem zdjęcia zamieszczane czasem na blogu jakoś zupełnie PK nie oddają.
A co Państwo (kto byl) sądzą o wczoraj szym koncercie pieśni w wykonaniu A. Rucińskiego i I. Sobotki? Ruciński był fajny, na luze, interpretacje przemyślane, moze nadal zbyt operowe ale ogólnie dobre, warte uwiecznienia na plycie. Za to Sobotka… co się z tą śpiewazką stało? Jakieś przydechy, jakieś jeki i zawodzenia… Nawet nie wiem jak to nazwać, żal, zawód, przykrość.
Dzień dobry. Ciekawam, Stanisławie, czego te zdjęcia nie oddają – myślałam, że to „cała ja” 😉
Ja natomiast muszę również powiedzieć, że Stanisławowstwo jest po prostu urocze i tych kilka chwil z nimi spędzonych było dla mnie prawdziwą przyjemnością 😀
PAK jeszcze pod poprzednim wpisem odmeldowywał się do weekendu (nie zrozumiałam tylko, czy do, czy włącznie), nawet ogłaszał, że zwija internet w kłębek:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=375#comment-49183
A powinien chyba zwinąć w TROMBKĘ…
Co zaś do schopenhauerzysty, to moim zdaniem jest to wykonawca mający w repertuarze wyłącznie utwory Chopina oraz niejakiego Josefa Matthiasa Hauera, wynalazcy dodekafonii:
http://en.wikipedia.org/wiki/Josef_Matthias_Hauer
gamzatti – ja nawet wczoraj chciałam nadmienić o tym koncercie, ale jakoś nie pasowało do kontekstu 🙂 To teraz powiem, że zgadzam się. Ruciński, jak go lubię, też mi chwilami z leciutka operetą zajeżdżał, natomiast Sobotka… ktoś chyba musiał jej powiedzieć, że jak zaszumi w stylu Anny Marii Jopek (albo, jak powiedział mój kolega, Kaliny Jędrusik), to to takie seksowne będzie. Nestety, był kicz. Parę pieśni, tych poważniejszych, było nieco lepszych, bo już nie udawała „seksowności”. Ruciński zaczął koncert od solowego wykonania jakiejś pieśni ludowej, chyba wziętej z Kolberga (odezwały się geny rodzinne, czyli rodzice z „Mazowsza”), ale zbyt operowo. Natomiast bardzo mi się podobała jego choreografia 😉 podczas śpiewania przez Sobotkę Ślicznego chłopca. No i jak zatańczyli walczyka w bisie.
Na zdjęciach PK wygląda bardzo surowo, adekwatnie do stanowczo wyrażanych na blogu opinii. Nie widać na nich słonecznych oczu i promiennego, przyjaznego wyrazu twarzy.
Zresztą Jerzego60 też zupełnie inaczej sobie wyobrażałem, jako osobę bardzo spokojną i raczej małomówną, a jeśli mówną to niezbyt emocjonalnie. Czyli czyste przeciwieństwo.
Przeczytałem wierszyk i znów zaniemówiłem 😳
Owieczka warzyła bundz nie zważając na nic. I jakoś sie wymieszało.
jeszcze drobiazg: rycyna – sepleniąca płaksa. Pomarańcza – ferma ziemniaczana. Żąd-ło – mój okrzyk po wyjściu z Parku Łazienkowskiego na Aleje Ujazdowskie.
Surowo? Ja? 😯 Na przykład tutaj?
Albo tutaj?
Czy może tutaj?
Przyznaję PK rację: na pierwszym zdjęciu w żadnym wypadku nie jest surowa, to wręcz kanoniczna wersja ugotowanej PK 😆
Pobudka – w przeciwieństwie do przedbudki, następuje po budce….
Patrzę na twoją fotografię,
zrobioną gdzieś w Ogrodach Kew
i się rozeznać nie potrafię,
w jakimże stanie jesteś tu.
Czyś gotowana czyś surowa,
gorąca, chłodna, w tę czy w tę.
Z rozpaczy już mnie boli głowa
i nieprzytomnie męczę się.
Wiem tylko jedno w tym przejęciu,
w zaambarasowaniu swym,
że to, co widać tu na zdjęciu,
chętnie w realu ujrzałbym. 😆
Musisz się wstrzymać z ujrzewaniem
Szans na to nie masz już, ot co
Bo Kierowniczka z zakupami
Odwiedza już tylko Tesco…
Chyba sie zgodzę z Zeenem. Tylko w Taorminie jest PK taka, jaką widzieliśmy na żywo. W śniadaniu na trawie nieźle, ale jeszcze nie to.
Ciekawym za to, czy śniadanie rzeczywiście w Kew Gardens, czy też to licentia Bobica.
Zgadzam się z Zeenem odnośnie pierwszego zdjęcia. Wierszyk się łajzną.
Śniadanie rzeczywiście było w Kew Gardens, i to z Heleną 😉
W Tesco, w Biedronce czy w Realu
nie ma śniadanek takich, nie,
więc niech ci będzie żal, góralu,
żeś w porę nie podłączył się.
I jeszcze dodam, że nie bardzo wiem, jak można było 60jerzego wyobrażać sobie jako osobę spokojną, małomówną i mało emocjonalną 😯 Toż rozbuchaną duszę artystyczną można było dostrzec od pierwszego pojawienia się na blogu… 😉
No, fakt, 60jerzy ma te wibracje… 😆
Normalni ludzie to zostają wpuszczeni do restauracji na śniadanie…
A jak kto w niesławie
To jada na trawie 😉
Śniadanie w restauracji?
A cóż ma z tego pies?
Poddają go frustracji,
sadzają go na krzes-
łach i do łapy sztuciec
wkładają siłą mu.
Nie można nigdzie uciec,
zaradzić jakoś złu,
bo zewsząd zerka kelner,
a w okolicach drzwi
kordony stołów szczelne
tkwią. I pies także tkwi,
widelcem je i nożem,
serwetką otrze pysk,
i z każdym łykiem gorzej,
i żaden z tego zysk,
bo nic mu nie smakuje,
stać tylko go na grym-
as: czemuż karmią szuje
mnie w miejscu strasznym tym?!
A gdyby tak na trawie,
bez wszystkich tych fiu-fiu,
niebiańsko wszystko prawie
by smakowało mu,
ptak by mu śpiewał rzewnie,
kret pod nim dołek rył,
no i rachunek pewnie
by znacznie niższy był. 😉
Promienne oczy
słoneczny uśmiech
nas nie zaskoczy
lecz świeci nam niech
Gdy pies je w restauracji
Do tego jako gość
Można dostać fiksacji
Widok niezwykły dość
Kelner dania serwuje
Uprzejmy jak to on
Pies nań wciąż poszczekuje
Bo znów za niski skłon
W tym czasie zaś pod drzewem
Na trawie w parku gdzieś
Właściciel psa ma biedę
Bo chciałby wreszcie zjeść.
Obsługi nie ma żadnej
I brak wyboru zup
Jest za to dużo ładniej
Pośród psich licznych kup
Najlepiej kiedy każdy
Na swoim miejscu tkwi
W lokalu człowiek ważny
A na trawnikach psy
Lecz gdy pod pieskiem dołki
W plenerze ryje kret,
To gruntu pozbawiony
Pies pozostaje wnet.
Gdy ziemia się usuwa
I się zapada gdzieś,
Jak pies kość może wsuwać
Lub – eleganciej – jeść?
Toż trudne dla każdego
Zadanie to, że ha!
Dla pieska więc miłego
Miseczka czeka psia.
Miseczka w domu własnym.
A nawet miski dwie,
Bo w jednej woda, w drugiej
Potrawa, którą zje.
Konsument bywały
Zębów całe sześć
Wziął dobytek cały
I do knajpy – zjeść
Kelner już jest mały
Wszystko musi znieść
Zęby zapachniały
I żołądka treść
Gość nie w ciemię bity
Swoje prawa zna
I co, że upity,
On apetyt ma
Kelner ze spokojem
Choć gość go poniża:
Spożywaj w pokoju,
Pies ci mordę lizał…
Rozczaruję tu kelnera
oraz jego muszkę –
pies by wcale nie polizał,
tylko podniósł nóżkę.
A to się Kierownictwo włóczy! Nawet dobranoc nie powie… 😯
Powie, powie. Nawet popełniło nowy wpis 😀
No to dobranoc, Bobiczku 😀
Dobranoc Kierownictwu. 🙂 Chyba nawet naprawdę się już położę i zostawię sobie nowy wpis na śniadanie. 🙂