O, Champs-Élysées
Jak ja lubię Herreweghe’a. Swego czasu spierałam się o niego z Piotrem Kamińskim, dla którego on jest za gładki i za anielski. Zwłaszcza przeszkadzało mu to w Bachu, bo woli Bacha, jak to barwnie ujął (o ile dobrze pamiętam), czarnoziemnego i warczącego. Mnie właśnie Bach Herreweghe’a bardzo odpowiada. Chyba najbardziej.
Mendelssohn na pewno nie jest „czarnoziemny” . Jest ciekawym skrzyżowaniem mieszczaństwa, romantyzmu i upodobania do klasyki i baroku, a więc spraw wydawałoby się sprzecznych. Tymczasem to połączenie jest u niego zupełnie naturalne. Gładkie i słodkie granie może więc do tego pasować. Ale Herreweghe wcale nie jest gładki ani słodki. Jego interpretacje mają w sobie, przynajmniej dla mnie, jakąś oczywistość: tak właśnie ma być. Jest przekonujący, ale nie narzuca się: przedstawia, opowiada. Są to opowieści głęboko ludzkie, więc nie idealne.
Koncert sobotni też idealny nie był, można by to i owo zarzucić dyrygentowi. Ja mam do niego jedną zasadniczą pretensję: że, inaczej niż było to z Orkiestrą Osiemnastego Wieku, fortepian (erard) został ustawiony z przodu, tak, że dyrygent z pianistą w ogóle na siebie nie patrzyli. Tymczasem w dziele takim jak Koncert f-moll Chopina coś takiego nie przejdzie, trzeba grać w ścisłym kontakcie, śledzić wahania tempa i precyzyjnie je zgrywać. Niestety więc rozjeżdżało się, choć ogólnie samo brzmienie orkiestry w akompaniamencie do tego koncertu bardziej mi się podobało i wydało spójniejsze niż wspomnianej Orkiestry Osiemnastego Wieku, a porównanie mieliśmy sprzed paru dni, kiedy grała ona z Aimi Kobayashi. Janusz Olejniczak wykonał ten koncert po raz bodaj trzeci na tym festiwalu (i trzeci w tegorocznej edycji, doliczając Aksa); dziś był w formie niezgorszej, choć zdarzyło mu się dawać po sąsiadach i nie dogrywać, ale jego gra miała dla mnie więcej wyrazu niż gra Aksa poprzedniego dnia. Na bis zagrał najpierw swojego ulubionego Zakochanego słowika Couperina, a potem rzucił się na Scherzo b-moll Chopina.
Orchestre des Champs-Élysées grała w Polsce po raz pierwszy (choć niejeden z muzyków bywał tu i z La Chapelle Royale, ze znakomitym oboistą Marcelem Ponseele na czele) i po raz pierwszy zagrała Chopina. Resztę programu wypełnił Mendelssohn. Wykonana na początku uwertura Hebrydy była trochę na straty, nie do końca precyzyjna. Natomiast w III Symfonii „Szkockiej” muzycy pokazali, co potrafią. Miękko i ciepło brzmiały smyczki, wyraziście i śpiewnie – dęte. Tempa były szybkie, nawet bardzo, a finał moim zdaniem trochę przesadnie, bo pewne motywy się zacierały, ale ogólna forma została zbudowana bardzo logicznie. Bisowano trzecią, wolną częścią – wolną w teorii (Adagio), w praktyce zagraną raczej andante, ale z zachowanym refleksyjnym, epickim charakterem.
Kolejnego wieczoru zespół wraca z Eliaszem. Dla przedsmaku tutaj mały reportaż z próby, z komentarzem w moim ulubionym języku niderlandzkim, o którym niektórzy mówią, że to nie język, tylko choroba gardła…
Komentarze
Tak, język niderlandzki tak właśnie brzmi. Mogę to potwierdzić, ponieważ uczyłem sie go przez rok. Zaprzyjaźnione małżeńtwo Holendrów nagrało dla mnie rozmówki z książki. Potem jednak straciłem zainteresowanie, a swoje umiejetności ograniczyłem do dziedobry i do widzenia, ponieważ ze wszystkimi w Holandii można sie doskonale porozumieć po angielsku lub francusku. Język ten najlepiej brzmi na targu, gdzie sprzedawcy po kolei głośnym krzykiem zachwalają swoje towary.
POBUTKA!
(A że wciąż piszę z oddalenia mentalnego, POBUTKA zupełnie inna, nie pasująca do Herreweghe’a, a jeśli do Chopina i jego Europy to strojami już bardziej, ale i to w kontekście polityczno-historycznym… Sam zaś Herreweghe do Mendelssohna zdecydowanie mi pasuje (choć opieram opinię na jednym nagraniu i ewentualnie wnioskach z innych). Jego oczywistość w Bachu, skądinąd, potrafi być dla mnie męcząca, ale jedynie względnie, bo bezwzględnie to bardzo dobry Bacherreweghe.)
Wczorajszy Mendelssohn był naprawdę świetny! Niech wysyłają szefów polskich orkiestr na takie koncerty, może coś by to dało… W Chopinie orkiestra niestety zduszona, za duża do starego fortepianu, nie grała swobodnie, a dyrygent, nawet nie to że nie patrzył, ale niezbyt czujnie słuchał solisty. Olejniczak zagrał koncert nieźle i tylko nieźle (w porównaniu z występem na zeszłorocznym Festiwalu). Couperina cudownie, Scherzo okropnie. Czekam na Eljasza z niecierpliwością…
Melduje sie powrotnie!
Przetkalam wulkany, jeden nawet przywiozlam na pamiatke (posykuje sobie w kacie), zdjec jeszcze nie wrzucilam, ale juz rzucam haslem: ktokolwiek widzial, ktokolwiek wie.
No i oczywiscie nie na temat, bo trudno mi sie wypowiadac na temat czegos, czego nie slyszalam (to taka wymowka).
Otoz niejaki pan Noskowski pisal koledy do slow niejakiego pana Stanislawa Rossowskiego (autora Zuzanny w kapieli 😉
Tenze pan Rossowski, zacny publicysta i autor, byl redaktorem naczelnym Gazety Lwowskiej i prawdopodobnie jego wiersze tamze tez byly publikowane.
A chodzi mi po prostu o pelne teksty takich cudeniek jak:
Cala szopa pelna chlopa, Stanelimy wej w stajence, Kto by ci dal, Jezusiczku. To chyba wszystko.
Mam tylko pierwsze zwrotki, a to konczy sie, zanim w ogole zaczelo…
Wiec gdyby ktokolwiek wiedzial, ktokolwiej znal, slyszal, widzial, mial pojecie – obiecuje szampana z Pol Elizejskich.
No i WITAM. Nawet moge sie przyznac, ze troche sie stesknilam za dywanikiem
😉
My też się stęskniliśmy za Twoim dowcipem Tereso.
Taki z innej beczki… Lubi Pani Renee Fleming ?
Widze, ze wszyscy wystraszyli sie mojego wulkanu. A przeciez czysciutki, jezeli syczy, to tylko z ukontentowania.
To ja DobraNoc i nic nie odwiedzie mnie od tego ambitnego planu.
PRZEDBUTKE zostawiam PAK-owi z bardzo czystym (jako i wulkanik) sumieniem.
A przedspaniowo – z wyczynow Gabrysiowego Antka, ktory wlasnie skonczyl lat cztery:
Antek powiedział, że jest już prawdziwym mężczyzną. Codziennie mi mówi, że już ma prawie wąsy.
Jest u mnie ktoś do pocieszenia, negociuję z Antkiem, żeby poszedł spać sam.
– Synku, idź już spać. Jak prawdziwy facet. A ja do Ciebie zajrzę i jakby co jestem na dole
– Prawdziwy facet śpi z dziewczyną (i po chwili zastanowienia)… albo bez
😆
Dobry wieczór. Ja po Eliaszu, podniesiona na duchu i na uchu, bo było podniośle (ale nie wyniośle 😉 ) i pięknie. I soliści (inni niż na płycie), i chór, w tym zwłaszcza jedna z sopranistek cudowna w roli chłopca obserwującego, czy już nadchodzi deszcz, i orkiestra. No i dyrygent, choć jedna koleżanka żaliła mi się na przerwie, że nie może na niego patrzeć, bo wygląda, jakby się rozmijał z orkiestrą. Tłumaczyłam, że to takie nawyki chórmistrza (dyrygowanie bez batuty i właśnie na włos przed) i że przecież grają równo, i radziłam, żeby po prostu na niego nie patrzyła. – Ale ja tak lubię patrzeć na dyrygenta – ona na to. Trudno.
Witam Lolo 🙂 Hmmm… czy lubię Renee Fleming? Różnie. Doceniam, ale nie jest to moja ulubiona śpiewaczka, coś mi się w jej wibracji nie podoba, męczy mnie w słuchaniu. I nie zawsze jestem pewna, czy ona wie, o czym śpiewa.
Tereniu, jak miło Cię tu znów widzieć 😀
Aha, jeszcze do czapli: dyrygenta polskiego na tych koncertach widuję tylko jednego – Michniewskiego 🙂
To też mówię DobraNoc!
Renee Fleming ma niezwykły głos – ale zdarza się jej śpiewać nie to co powinna. Na przykład: jest doskonała wręcz jako Manon Masseneta czy w Capricciu Straussa, nie wzbudzajaca szczególnego zachwytu jako Anna w Don Giovannim i jako Hrabina w Weselu Figara, przyzwoita jako Thais i zupełnie fatalna, wręcz nie do wytrzymania – w Piracie Belliniego. To oczywiście tylko moja opinia; jest to jednak śpiewaczka kontrowersyjna, jedni są zachwyceni wszystkim co płynie z jej gardła, inni tylko niektorymi jej produkcjami. Widziałem kiedyś na DVD uroczysty koncert w Petersburgu, z okazji 200 lecia (chyba nie przekręcam rocznicy?). Na tym koncercie wystąpiła Renee Fleming. Odśpiewała arię Tatiany z Oniegina – po „rosyjsku” i zeszła ze sceny w grobowej ciszy. Ani jednego oklasku (a innym artystom nie skąpiono), był to rzeczywiście fatalny występ.
P.S. W Tramwaju zwanym pożądaniem Fleming jest doskonała pod każdym względem.
POBUTKA! (A już myślałem, że nie ma kogo budzić.)
Alez jest, jest. I trzeba!
Pobutka przecudna, a Nina Ananiaszwili zachwycajaca. Pamietam jak lat temu dwiescie do Lodzi przyjechala moskiewska szkola baletowa i te male szkraby wyczynialy cudenka. Nina miala wtedy chyba 13 lat i wlasciwie wszystkie oczy wpatrzone byly w nia. Nawet jezeli tanczyla jako koryfeja, byla to koryfeja wyjatkowa.
A mnie jakos zatesknilo sie za TROMBAMI:
http://www.youtube.com/watch?v=4YZsqXMcoXI
Jak trąbki to trąbki
http://www.youtube.com/watch?v=AG5gZjKaPyw
Gdy już się wwiercą w głowę, to zostają na zawsze
Jaka wielka TROMBA 😆
Wczoraj na koncercie Mendelssohnowskim była śliczna tuba, taka wąziutka. Kiedyś takie robiono 🙂
Widzę, że PAK ma ostatnio fazę na Strawińskiego. Też miewam 😉 To jeszcze jeden Strawiński na wesoły początek dnia:
http://www.youtube.com/watch?v=O9SmovqrpwM
Łajza 😉 Moje pierwsze zdanie odnosiło się do linku Teresy oczywiście.
Dziękuję za polkę i zazdroszczę Eljasza. Renee Fleming… nie do mnie pytanie, ale jestem raczej na tak (szczęśliwie, czytam, że nie wychodzi jej to, czego i tak nie słucham, no może o Donnę Annę bym się pospierał, ale nie dziś). Co do Strawińskiego, to mnie znajomy natchnął. Ale bez obaw, to uleczalne 🙂
No wiem, ale lubi się trzymać. Mnie przynajmniej. Kiedyś maniakalnie słuchałam Strawińskiego w kółko (ale nie Ognistego Ptaka, w sumie najwięcej z neoklasycznego okresu i później) i trwało to całe miesiące. Jeszcze mi czasem wraca 😉
To moze potanczymy?
http://www.youtube.com/watch?v=hZzLG4ahynA
To polka jest taka wolna? 😯
(nie mówię o wolnej Polce w wolnej Polsce 😉 )
Zastanawiałem się, po co Teresa przywiozła sobie ten wulkan, skoro ona sama za trzy wulkany starczy, ale potem zrozumiałem. Każdy szuka swojej drugiej połówki. 🙂
Mam nadzieję, że SZPaństwo Wulkanostwo nie nazbyt zmęczeni po wakacjach. 😆
O ile wiem, nie były to po prostu wakacje, tylko wyjazd do roboty 😉
No to pół biedy. Bo wakacje np. typu wylegiwanie się na plaży, to dopiero ciężka robota! 😉
To jest robota wręcz nieznośna i szkodliwa dla zdrowia. Omijam 👿
To byl nawet wyjazd NA roboty 😆
Bobiczku, wulkan po co? A i do towarzystwa, a i zeby reki nie stracic, bo czyscic trzeba umiejetnie, poza tym tak milo posykuje na dobranoc. Troche dymi przy tym, ale ja i tak zawsze za zaslona dymna, to akurat. Musze go namowic, zeby zrobil male, takie kieszonkowe, rozdam w prezencie jak kociaki.
A wlasciwie, to moze i za piecyk bedzie robil, jak przyjda jesiennozimowe paryskie pluchy…
U mnie za wulkan robi koza. 😆
O pluchach, proszę, jeszcze nie… Wiem, że kiedyś przyjdą, ale pomyślę o tym jutro. 😉
Krótki wywiad z mężem p. Elżbiety:
http://wyborcza.pl/1,75248,6981314,Muzyczni_ambasadorowie_pokoju.html
Moje doświadczenia z WOP-istami były jak dotąd takie sobie, ale na szczęście świat się zmienia i WOP nie ten sam, ani nie taki sam. 😆
A ja na ten WOP to się wybieram 🙂
Tylko żeby paszporciku i karty przekroczenia granicy Pani Kierowniczka nie zapomniała… 😆
Ciekawe, że za czasów tradycyjnego WOP-u nie było paszportów, tylko paszporciki… 🙄
Tia, dostawalo sie paszporcik albo decyzje….. 👿
Ale to chyba nie karta przekroczenia tylko pozwolenie na przebywanie w strefie nadgranicznej najwyżej?
Mam jeszcze taką z Zakopanego z ’82…
A to sie Panstwu na historie zebralo… Nostalgia, nostalgia… I te przemycane dolary… w ilosci sztuk 10, bo na tyle bylo stac…
A w sprawie koled Niewiadomskiego nic, zupelnie nic? Nikt nic nie wie?
To Noskowskiego czy Niewiadomskiego w końcu? 😯
Stanislawa Niewiadomskiego. A co, napisalam Noskowskiego??? Musialam naprawde prosto z drogi. Prosze o poprawienie, blagam o poprawienie, czolgam sie, nedzny robak, kret podziemny, slepy i zakopany…
Natomiast o Rossowskim nie ma wiele, chociaz znalazlam jego zdjecie w Narodowym Archiwum Cyfrowym. Ale nie gada, niestety…
Domyślam się, że mógłby coś o tych kolędach wiedzieć mój dawny chórowy kolega Włodek Sołtysik, który założył sobie wydawnictwo nutek m.in. chórowych. Można zamailować: stronka pod adresem http://www.triangiel.com/ Niestety nie mam aktualnych bezpośrednich namiarów na Włodka.
O, dzieki, napisze wieczorkiem, choc prawde powiedziawszy wydaje mi sie, ze do tego trzeba jednak jakichs przekopywaczy lwowskiej prasy.
Kolędy w lecie? 🙄
Bardzo goraco bylo w tej Owernii 😉
No to ja sie z Panstwem serdecznie, bo mam dosc. Chyba troche dalo mi rade. Jednak granie przed publika codziennie przez dwa tygodnie jest z lekka wyczerpujace… Zwlaszcza pokoncertowe kolacje, gdy wmuszaja w czlowieka jakies zarelko. A od rana w droge, oczywista.
Przyjaciolka Helenka padla po trzech dniach zycia wedrownego muzykanta 😉
Tereso, na przyszły raz możemy założyć spółkę. Jedziemy w trasę razem i ty zapychasz na fortepianie, a ja zasuwam to żarełko. I wszyscy mają udział… 😆
Ja też z żarełka. Pofestiwalowego. Nie będę opowiadać o żarełku (restauracja Gesslerowej pt. AleGloria), tylko wspomnę o koncercie. Nie był on potrzebny – Eliasz byłby bardzo dobrym finałem, ten był na doczepkę. Oba koncerty Chopina grał z Narodową niejaki Eldar Nebolsin – zapewne coś będzie z Witem nagrywał dla Naxosa, jak znam życie, i to dlatego. Nudy na pudy. Wygrał facet wszystkie nutki (e-moll lepiej trochę od f-molla), ale co z tego, jak duszy w tym nie było. Pojawiła się dopiero, gdy na bis zagrał Preludium G-dur Rachmaninowa. Każdy chyba pianista zza naszej wschodniej granicy, gdy bierze się za Rachmaninowa, to nawet jak innych rzeczy nie bardzo umie grać, budzi wtedy w sobie kawałek poety. Ale w sumie przykre wrażenie, zwłaszcza że po usłyszeniu akompaniamentów do koncertów Chopina w wykonaniu Orkiestry XVIII Wieku czy Orchestre des Champs-Élysées coś takiego, co demonstruje FN, przypomina przesuwanie szafy
Dobranoc!
Skoro piccolo to TROMBY, to może struny głosowe też?…
PAK-u, jezeli mamy do czynienia ze strunami, to moze jednak intrument smyczkowo-dmuchany? 😆
A tu tez TROMBA, ooo:
http://www.youtube.com/watch?v=rfLhnkme2mE
Tereso:
A jak trzeba to i perkusyjny! Człowiek okazuje się bardzo wszechstronny… Byle jeszcze FN pomagała mu w przesuwaniu szaf podczas remontu 😀
PS. Pozdrowienia dla wulkanu! 😀
Hoko:
Jakiś tydzień temu (nie jakiś, dokładnie — przypomniałem sobie!) wyskoczyłem na zakupy, a tu dwóch panów, w wieku średnim, większym niż mój, ale bez przesady większym, trzeźwych (sic!) idzie sobie i śpiewa: „Przybieżeli do Betlejem pasterze!” Szkoda, że nie miałem czym uwiecznić, bo dopiero byłyby tromby!
PAK-u, a pastereczka na horyzoncie smigala? 😆
To prawie jak moj buski pijaczek z jak latwo spasc na psy
Wulkan za pozdrowienia dziekuje. Wlasnie porannie polewa sie woda, zeby bardziej syczec. Grzeczny bardzo i nie trzeba wyprowadzac na spacer.
Pierwsza czesc zdjec z Owernii:
http://www.flickr.com/photos/29981629@N07/sets/72157622193992886/
cdn.
Dlaczego ja nie mam czasu obejrzeć tych śliczności 🙁
Może jutro…
Teraz szybko napisać parę notek i fru do Krakowa.
Bardzo mi się podoba stopniowe rozszerzanie definicji TROMBY 😉
Dorotko, bo podswiadomie czekasz na calosc. Milego fruwania. Skrzydelka jak gaska? 😯
Gąska się w ogóle z Krakowem nie rymuje! Krakowska wersja jest taka: „gdybym to ja miała skrzydełka jak krowa, poleciałabym ja zaraz do Krakowa” 😆
gdybym to ja miała skrzydełka jak gąska,
W bioderkach szeroka, w talii zaś znów wąska
nogi aż do szyi oraz kształtną głowę
poleciałabym ja nad pięknym Krakowem…
jak się pokombinuje, to się i zrymuje 😆
Gdybym to ja miała skrzydła jak u pawia,
poleciałabym ja szybko do Wrocławia.
Gdybym to ja miała skrzydła odrzutowca,
poleciałabym ja pewnie do Sosnowca.
Gdybym to ja miała skrzydełka ułańskie,
mogłabym się wreszcie przelecieć nad Gdańskiem.
Gdybym to ja miała skrzydełka jak motyl,
mogłabym odwiedzić migiem Kostomłoty.
A gdybym ja miała skrzydła jak wróbelek,
mogłabym miejsc innych jeszcze zwiedzić wiele.
Skrzydełka przeróżne, lata jak głowica
Ludzie o niej mówią: ale latawica…
Polata, polata, potem jej się znudzi,
lecz już przechlapane będzie mieć u ludzi… 🙄
zeenieeee, w talii waska? gaska? 😯 ?
A gdzie miejsce na watrobke?????
Bobiku
No i jeszcze obowiazkowe:
Gdybym to ja miala skrzydelka jezowe
polecialabym ja aze nad Wloszczowe.
Gdybym to ja miala skrzydelka kosmate
Latalabym ci ja nad calutkim swiatem
A gdybym ja miala skrzydla wieloryba
polecialabym ja do samego niéba
chyba…
Ludwiku do rondla,
Alicjo, do kompa!!!!
Wiadomo, że PK nie jest zainteresowana podrobami, to gęś se lata bez wątróbki, w końcu prezencja ważna rzecz…
Gdybym to ja miała skrzydełka jak sokół,
już bym pewnie dawno była w Białymstoku.
Gdybym to ja miała skrzydełka rekina,
bym nie omieszkała lecieć do Szczecina.
Gdybym to ja miała skrzydeł dwa zestawy,
na czas bym zdążyła zawsze do Warszawy.
A gdybym ja miala skrzydelka zolwiowe
Zahaczylabym ja i o Czestochowe?
Gdybym miała skrzyda niczym filareci
Poszłabym do Jana, niech mnie Jan przeleci 😯
😯
Gdybym ci na skrzydlach ziemie obleciala
ubyloby wreszcie kochanego ciala…
Gdybym ja miał skrzydła przedtem a nie potem,
nie buliłbym tyle, żeby lecieć LOT-em. 👿
Spółka koncertująca Teresa&Bobik zainspirowała mnie do napisania wierszyka:
Czy szacowna brać pamięta czas zamierzchły
sprzed lat dziestu przeszło dwóch?
Komu już wspomnienia pierzchły
Niech wytęrzy wzrok i słuch:
Patrol trzech co niekoniecznie
Najbystrzejszych bywał lotów
Gdy ulicą szedł statecznie
Był powodem do chichotów
bowiem wywrotowe elementy
Uderzały zaraz w śmiech
Że przez drogi i zakręty
Dumnie kroczy mędrców trzech
„Jeden umie po sylabie
Słowo ładnie odcyfrować
Drugi zna się na zegarku
Trzeci umie zaś rachować
Cały team był malowniczy
Elegancki i w kolorze blue
Urok iście miał zwodniczy
Ale było to programu clue
Zbrojny w pałki, suplemena
Wdzięk. I prerogatywy.
Razem tworzył Supermana
Jeno był mniej urodziwy
Ten teamworku przykład światły
Dziś nam przyszło naśladować
Czym kto może w różnych spółkach
Musi/chce partycypować
Ktoś muzyczną zna notację
Dłonie sprawne ma i słuch
Ktoś apetyt na kolację
Oraz zdrowy duch i brzuch
Muzyk więc zapycha w klawisz
Gra co wieczór tydzień, dwa
Wspólnik chyłkiem myk na afisz
Mówiąc – każdy z tego ma
Ale wstyd, ort już w pierwszej strofie. Chyba się pod ziemię zapadnę.
Ort od razu zauważony się nie liczy. 🙂
Gdybym skrzydła skradła jerzykom
Obleciałabym miasto Bytom.
Boszszsz… jęknęła ziemia,
bolą kręgi szyjne,
dopada afemia,
takiej to nie przyjmę…
PAK-u, kradzione – wiadomo – nie tuczy, ale czy aby lata na pewno? Moze nie ryzykowac…
Gdybym ja kocich skrzydel mial pare,
To bym polecial az za Buchare?
Z tego co wiem, obywatel Bobik bardziej niz afisz ceni sobie kaszanke. W porywach moga byc gesie watrobki. Chociaz kto wie, moze i afiszem nie pogardzi.
A tak a propos, vesprze, jednostna niczym, jednostka bzdura?
Nie wiem, Tereso, czy vesper wesprze przerobienie jej na mężczyznę. 😉
Gdybym ja miał skrzydła od piątku do wtorku,
mógłbym się w tym czasie udać do New Yorku.
Aha, zapomniałem. Zamienię każdy afisz na plasterek salcesonu. Może być gruby.
No, trudno, jezeli sie uzywa transcendencyjnych nickow, trzeba przygotowac sie na rozne okolicznosci.
Bobiku, to genialny pomysl. Afisz z salcesonu. Tylko czy w upale nie zzielenieje?
A moze byc z kawalkow kielbasy dobrze obsuszonej (jak w Dzieciach z Bullerbyn, o ile dobrze pamietam)? Najwyzej sie skurczy.
Wieczur jurz zapad, psy się pośpiły
I coś tam klaszcze za borem
Skrzydła odpadły a wcześniej zgniły
Tera zapycham motorem…
ps wcześniej się dogadałem z ziemią 😉
zeenie
Ziemia przyjazna, piachem pokryta,
Gdy w nia zaryje mym ryjem
najwyzej skrece sobie z kopyta
a kto nie skreci niech ryje?
zeen zachorzał na afemię,
skrzydła mu opadły,
wkrótce będzie już gryźć ziemię,
bo strasznie pobladły.
Gdyby nogi miał pod ręką,
co się czasem zdarza,
może mógłby jeszcze prędko
skoczyć do lekarza.
Lecz afemia – co za żałość –
zżarła mu kończyny
i już wkrótce zeena ciało
skryją oziminy.
Nie pomoże żaden motor,
ani inny środek,
więc nad zeenem płacz, hołoto,
wylewaj z ócz wodę!
Bo jak ktoś się nie popłacze,
informacji nie wart,
że zeen zawsze żyw – inaczej,
choć spod spodu śpiewa.
Tereso, tu masz dowód na istnienie telepatii: 😆
http://www.blog-bobika.eu/?p=238#comment-29388
Bobiku, faktycznie 😯
To jakas wyjatkowa komunia dusz, trzeba sie nad tym pochylic, ale na pochyle drzewo kazdy Bobik skacze, to moze ktos inny sie poswieci.
Pochylenia to ja się trochę obawiam, bo a nuż zeen zerwałby się z łoża boleści i zagrał w salonowca? 😉 Ale wyjątkowe zdarzenia, takie jak komunia dusz, zawsze można oblać. 🙂
Przy okazji, czy nie mógłby ktoś wpłynąć na to, żebym ja się poświęcił pracy? 🙄
Przy okazji, czy nie mógłby ktoś wpłynąć na to, żebym ja się poświęciła pracy?
Czyżby udało mi się stworzyć Zdanie, które będzie cytowane wszem, wobec i przez pokolenia? 😯
Jak to nigdy nie wiadomo, z której strony przyjdzie popularność… 🙄
Bo to skrzydlate slowa sa, Bobiku
No to lecę… 😆
Nie pracuj więc, Bobiku, tylko kleć bon moty.
Vesper co do zasady nie wspiera przerabiania jej na mężczyznę, ale dostrzega w tym pewne nowe możliwości.
Tak jak latał, nikt nie latał
Śpiewał tak, że każdy słyszał
Leży teraz skryty w kwiatach
Uff… nareszcie błoga cisza….
Oczu blaskiem wręcz porażał
Aurę siał nie wiedzieć skąd
Wezmę z sobą – się odgrażał
Nie wziął. Został po nim swąd…
Przechodniu, nie schylaj głowy
Odruch wymiotny gotowy…
Przy okazji, czy nie mógłby ktoś wpłynąć na to, żebym ja się poświęcił pracy?
Że też się podpiszę pod owym zdaniem, choć od poświęcenia wolałbym skuteczne zajęcie. Ale, na Dzeusa, skrzydlatych słów się nie poprawia!
No to zapraszam do Owernii – czesc druga (i nie ostatnia)
http://www.flickr.com/photos/29981629@N07/sets/72157622079662863/
I na ten czas (ale nie na przyszly) usuwam sie do dzialalnosci, bo jakos tak Bobik na mnie wplynal (choc powinnam napisac wzlecial)
ale jak mnie znam, wpadne za chwile 😉 Tylko Pani Kierowniczka taka obowiazkowa…
Jaki piękny będę miał nagrobek…
Pod roboty padł naporem,
cytowany był obficie,
w sercach ludzkich, zeena wzorem,
żyje, chociaż stracił życie.
Weź, przechodniu, otrzyj oko,
nad Bobika pieską zwłoką.
Zwłoka jest proszona o powstanie. 30 w cieniu. Świeża kaszanka + salceson (biały) truchcikiem doniesione 🙂
Jeśli 30 w cieniu, to kaszanka i salceson za chwilę same przybiegną
Chciałby człowiek do raju, ale grzechy nie puszczają. Może nie grzechy lecz robota pilna nie puszca na blog ani też do Wilna.
Miło powitać Teresę.
Nic o niczym jeno o muzyce. Pani Kierowniczka wydziwiała troche na temat Orkiestry XVIII wieku i na pewno miała rację. Jeśli zaczęła Sen Nocy Letniej w dwóch różnych tempach to duży błąd. Ale słuchało się laikowi przyjemnie. A przede wszystkim była to muzyka. Z rok temu słuchałem tej samej muzyki w katedrze gdańskiej i chyba nie była to muzyka.
Może nie przesuwanie szafy, jakieś tam instrumenty było słychać, a muzyką nawet się wtedy wydawało. Jednak po wysłuchaniu Orkiestry XVIII w, pomimo fatalnej akustyki sceny zakrytej spuszczoną kurtyną, było wiadomo, że się słucha muzyki, a przed rokiem to muzyka chyba nie była. W każdym razie czuło się, że lepsza obecnie ocena twórczości Mendelssohna niż jeszcze kilkanaście lat temu, ma swoje uzasadnienie.
Teraz sobie wyobraźcie, czym jest granie orkiestry Filharmonii Bałtyckiej, jeżeli w FN jest to przesuwanie szafy.
Salceson rozumiem. Ale kiełbasa podsuszona może wytrzyma.
Bobiku, to znaczy sie ono, to oko, gdzies sie potoczylo i trzeba je podniesc i wytrzec, ze tak sie wyraze? 😆
Bobitafium
Zarta byla psina i do zartow skora
Talent poetycki, co umila zycie,
wszem tez rozdawala z rana do wieczora
nie szczycac sie wcale. Zas wieczorem skrycie
po niebie latala, by slowem skrzydlatym
pyl zloty rozsiewac nad tym niskim swiatem.
Drugiej takiej psiny prozno juz dzis szukac
tak cudnej, kudlatej, sprytnej i powabnej.
Milej tak w obejsciu. Zacnego hajduka
Szczatki tu doczesne zlozono paradnie.
Wejrzyj, czleku marny dzis na miejsce owo
I wspomnijze Bobika kazde wielkie slowo!
Nie po to truchtałam, żeby samo biegało 😉
Tereso, bo ryknę ślozami 🙁
Stanisławie, czy z orkiestrą FB jest aż tak źle? Pytam, bo się wkrótce przeprowadzam do Trójmiasta i będę na nich skazana.
To tak mnie zachęcacie do pracy? Wabiąc na blog kaszanką, salcesonem, głaskaniem i epitafiami? 😆
Jak nie zrobię tego, co mam zrobić, wszystko zwalę na Was! 😉
Koniec przerwy, zanurzam się. 🙄
To nie jest epitafium, tylko Bobitafium! Nowa forma literacka (jako i blogopeja)!
A tak a propos!
Kolo ratunkowe dla Bobika! Bo Bobitafium stanie sie rzeczywistoscia, a mamy za malo skrzydlatych slow!
Teresafium
Miała znajomości wśród wielu klawiszy
Nic to nie pomogło, teraz leży w ciszy…
Zamyśl się przechodniu nad tym grobem smutnym,
ciesz się, żeś nie słyszał Jej fałszów okrutnych…
Tylko te dwa metry dzielą Ją od świata,
I niech tak zostanie, chociaż….
… jeszcze krata?
No niee…! Aż się musiałem wynurzyć! Nagrobek Teresy będzie całkiem inny:
Tu nadobna Teresa leży pod wulkanem.
Cóż, wieczne wybuchanie nie było jej dane,
lecz wieczny odpoczynek…? Może w nim wytrzyma,
jeżeli tylko w niebie fortepianu ni ma.
Przechodniu, jeśli tędy przechodzisz przypadkiem,
nie czekaj i na grobie postaw jej sałatkę.
zeenotafium
zeena tutaj lezy zewlok najprawdzwszy
i choc najwyrazniej odpoczywa w ciszy
strzez sie go przechodniu, albowiem nikt nie wie
czy sie nie wynurzy z glebi, widzac ciebie.
Bobiku, dzieki za poratowanie, wlasnie ostrzylam pile do okropnie zgrzytliwego pilowania zafundowanych mi przez zeena krat wieczystych. A to by dopiero byla afemia. 😆
Mam przez Was to na a 🙄
A co, Haneczko? 😆
No to chyba nie może tak być, żeby nie było Dorotafium? 🙂
Tu leży Kierowniczka, co na pewnym blogu
była pierwsza przed Bogiem, nie pierwsza po Bogu.
Jej zarządzeń przestrzegał człek, pies i roślina,
nikt rzec się nie ośmielił „o, tu mi się zgina”,
wampir nawet, co krwawym zębem lubił szastać,
nie skoczył Kierowniczce, wolał się pochlastać.
Muzykę sfer nosiła w bagażu podręcznym,
by wrzucać jej okruchy do łepetyn wdzięcznych.
Przechodniu, jeśli dziś już grali ci POBUTKĘ,
przyjdź na grób Kierowniczki i złóż na nim nutkę!
Brzęk naczyń naspełnianych, gwar i poruszenie
Śmiech radosny wokół i śpiewy dookoła
Tak bawią się rodacy na stypie po zeenie
Jednak z dozą obawy, czy on wyjść nie zdoła…
Już grabarze mówili, że niełatwo kopać
Matka ziemia rozstąpić się nie chciała przed nim
Musieli się kopacze Red Bulla nażłopać
Ksiądz do grobu nie przyszedł, to co czuli krewni?
Już po uroczystości, niech zapadnie cisza
O tym typie już więcej oby nikt nie słyszał…
To jeszcze jedno zeenotafium. Będzie w czym wybierać. 😆
Z wdziękiem na własny nabździć potrafił nagrobek,
hamulcom niby kulom nigdy się nie kłaniał,
został po nim pokaźny blogowy urobek
i choć martwy, wciąż jeszcze ma coś do gadania.
Przechodniu, czyś jest głupek, czy też sztuka chytra,
nie zbliżaj się do tego grobu bez pół litra!
zeenie
Az tak zle jeszcze nie jest i uczciwszy uszy
do ziemi je przycisnij, niech nikt nie zagluszy
ciszy wen tak dzwoniacej, ze watpienia nie ma:
za chwile z glebi ziemi wyplynie glos zeena.
Czekam na PAKAFIUM (choc to brzmi troche jak patafian), opuszczam zgromadzenie, obowiazki koncertowe wzywaja mnie na posterunek!
Bacznosc, spocznij, naprzod marsz. Lewa.
Widze… Przed oczyma duszy mojej… Panie Kierowniczke bobikujaca sie ze smiechu 😆
No tak, kota nie ma, myszy harcuja.
Lece
A wracając do Renee :P:P Ja nie mogłem wytrzymać, tak pięknie śpiewała Tatianę w Met 🙂 Hrabina z Met 1998 i Donna Anna z Terflem była świetna!
A czy ktoś ma pomysł… CO trzeba zrobić, żeby do Polski przyjeżdżały na recitale Gwiazdy pokoroju Renee, a nie z całym szacunkiem do wieku i sławy, pozycji, ale juz… emerytowane gwiazdy?
A niech sobie poharcują myszki, bo to urocze bestyjki…
PAKafium? Proszę bardzo 🙂
PAKował co dzień tromby w porze, której nie ma,
by przerwać nocnym Markom senne majaczenia
i wypowiadał zwykle się całkiem na temat,
w odróżnieniu od… spuśćmy zasłonę milczenia. 😉
O, zacny człecze, czemuś żywot miał tak krótki
i nie wrzucisz nam jutro kolejnej POBUTKI?
Chyba że powtarzalność znudziła cię taka
i przed nami w objęcia śmierci-ś dał draPAKa? 😯
Lubię wygłupy, ale przebraliscie wszelką miarę. Zostawcie nagrobki w spokoju.
Nagrobki od wieków spoczywają w spokoju, więc dokładanie im spokoju jeszcze więcej to rozpusta, czyli nieprzyzwoitość, a nieprzyzwoitość w afiach nie uchodzi, a jak nie uchodzi, to spoczywa, a jak spoczywa to… (to tak a propos zapętleń tu i ówdzie analizowanych).
Ze spraw doczesnych, nowy rok przedszkolny się zaczął, maluchy rulez!
Stanisławie, żartobliwe epitafia to nienowa, wręcz uświęcona tradycją zabawa literacka. Ponieważ bawili się w to różni wielcy, to może i nam, maluczkim zostanie wybaczone. 🙂
Warto żyć dla takich nagrobków 😀 Spod ziemi bym chichotała, nie bacząc na wymuszoną okolicznościami a 😉
wychodzę na psucza zabay. ale gra epitafiami trafia mi do przekonania, natomiast zabawa ze słowem nagrobek już mniej. Tu leży Wicherek, umarł, jaka szkoda, a tak pięknie opowiadał, jaka była pogoda
Stanisławie, nie wychodzisz na psucza, tylko na siebie 🙂 Strasznie się cieszę, że choć na chwilę będziesz na Łasuchach 😀
Aleście tu naprodukowali… 😯
Nagrobek kotowi
Pókiś ty, bury kocie, na myszach przestawał,
A w insześ się myślistwo z jastrząby nie wdawał,
Byłeś w łasce u ludzi i głaskanoć skórę,
A tyś mrucząc podnosił twardy ogon wzgórę.
Teraz, jakoś ku myszom chciał mieć i półmiski,
I łaziłeś po ptaki w gołębiniec bliski,
Dałeś gardło, niebożę, i wisisz na dębie;
A twej śmierci i myszy rady, i gołębie.
Jan Kochanowski
😉
Morsztyna to już cytować nie będę… 😳
Corpus delicti na potwierdzenie slow:
Tu leży staroświecka jak przecinek
autorka paru wierszy. Weczny odpoczynek
raczyła dać jej ziemia, pomimo że trup
nie należał do żadnej z literackich grup.
Ale tez nic lepszego nie ma na mogile
oprócz tej rymowanki, łopianu i sowy.
Przechodniu, wyjmij z teczki mózg elektronowy
i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę.
Wislawa Szymborska, Nagrobek
Dobranoc harcującym myszom 😉
To i ja tez Gute Nacht
PAK-u, czy wyjatkowo POBUTKA moze byc CICHUTKA?
Spóźniłem się, to już tylko pozostaje mi zgasić.
Jak w Paryżewie mówią Gute Nacht, to ja wobec tego – bonne nuit. 🙂