Stary demiurg
Pierre Henry na spotkaniu z publicznością
Żywa historia. Człowiek, który współtworzył muzykę konkretną, zanim używano taśmy magnetofonowej. Zabawne, że historia zatoczyła koło i dzisiejsi didżeje tak samo, jak on 60 lat temu, działają na płytach winylowych. Ale muzyka konkretna była odkrywaniem świata wokół, próbą utrwalenia, systematyzowania (to już była działka drugiego z pionierów, Pierre’a Schaeffera, który tworzył katalog „przedmiotów dźwiękowych”) i z tych utrwalonych elementów – tworzeniem innego świata – muzyki.
Jak odświeżająco brzmiał wczorajszy koncert w Studiu im. Lutosławskiego! Siedzieliśmy jakby wewnątrz orkiestry głośników (oczywiście najlepiej odbierali ci, którzy siedzieli pośrodku sali), których było 52. 82-letni Henry, chociaż ma już duże trudności w poruszaniu się (do konsolety przyprowadziła go żona, po równym terenie jeździ na wózku), wciąż ma ogromną siłę wewnętrzną. Pamiętam jego występ na Warszawskiej Jesieni 26 lat temu, wtedy „wykonał” swoją Apokalipsę św. Jana; tak się złożyło, że nawet pisałam recenzję z tego koncertu do „Ruchu Muzycznego” i opisywałam jego postawę ni to dyrygenta, ni to demiurga. Dziś też jest demiurgiem – jak mówi, każdy jego ruch ręki na konsolecie zmienia trajektorię dźwięku, w związku z tym tkanka utworu wciąż jest żywa i zmienna.
W programie były tym razem trzy utwory (plus bis) i w sumie lepiej oddały obraz twórczości Henry’ego niż owa Apokalipsa, będąca w jakimś sensie muzyką ilustracyjną, z włączoną recytacją. Grande Toccata (2006), Capriccio (2009, na zamówienie Warszawskiej Jesieni) i najdłuższy Histoires naturelles ou les roues de la terre (1997), a na bis Tokio (2002) są abstrakcyjne, ale stanowią zdecydowanie pewną opowieść. Choć tylko muzyczną. Pierwszy z utworów przywoływał wspomnienia dawnych utworów konkretnych (podczas krótkiej odzywki głosu żeńskiego od razy skojarzyła mi się pamiętna Symphonie pour un homme seul z 1950 r.). Drugi brzmiał, jakbyśmy znajdowali się w głębi wielkiego fortepianu. W trzecim, zgodnie z nazwą, wiele było dźwięków przyrody i fabuła była niemal namacalna. Wspomniałam, że całość sprawiała wrażenie ogromnie odświeżające, do tego stopnia, że po koncercie czułam się, jakbym wyszła z kąpieli (dźwiękowej). Nareszcie nie jakieś martwe, czysto maszynowe brzmienia, tylko coś, co żyje, co jest nieobliczalne. No i to totalne otoczenie dźwiękiem. Prawie dwie godziny zleciały, jak z bicza trzasł.
Nie mam teraz czasu szukać, bo zaraz biegnę na dalsze koncerty, ale na YouTube jest cała masa filmików związanych z Pierre’em Henrym, z których można się też dowiedzieć, jaki wpływ ma on na dzisiejszych młodych muzyków. Od lat występuje ze swoją muzyką na dużych koncertach – niedawno na La Defense odtwarzał ją dla ok. 6 tys. ludzi. We Francji jest świętością narodową, choć jest twórcą osobnym, niesfornym. Sam o sobie mówi: „Jestem tylko satelitą wielkiej gwiazdy, którą jest muzyka. Krążę wokół niej i to jest moje zadanie”.
Komentarze
Rzeczywiście — dla nieszukających — La Defense:
http://www.youtube.com/watch?v=qV4J_qF7UP4
I Apokalipsa św. Jana z 1968:
http://www.youtube.com/watch?v=8fFevSI0xx4
(Skoro nie POBUTKA, to może WIECZORYNKA??? 8-O)
Apokalipsa na dobranoc! 😯
Zdychający jestem, bom przeziębion i pałam uczuciem do łoża.
PS. nie zmieniłam płci, tylko bom przeziębiona jakoś gorzej brzmi.
Jutro sobie już poczytam.
Kłaniam się nisko wysokiej frekwencji. 🙂
Apokalipsa tylko na dobranoc! Można przynajmniej rano wstać i odetchnąć: uff, to był tylko zły sen! A budzić się przy apokaliptycznych dźwiękach… 😯
A na POBUTKĘ apokalipsa puszczona od tyłu?? 8-o
Dzisiaj jednak znowu POBUTKA urodzinowa — 22 września 1918 roku urodził się Henryk Szeryng.
Piękna, łagodna POBUTKA, choć przydługa, ale warto posłuchać trochę tego niebiańskiego spokoju! Szeryng to był Ktoś. Pamiętam go jeszcze na żywo… Miał zabawny greps: jak chciał dać znać, że już nie będzie bisował, wychodził w białym szalu, że już niby jest ubrany do wyjścia 😀
Trzeba wiedzieć, kiedy w szatni szal odebrać przedostatni… 😉
„… jego ruch ręki na konsolecie zmienia trajektorię dźwięku, w związku z tym tkanka utworu wciąż jest żywa i zmienna.”
A czy po tym ruchu ręki, ta trajektoria ma szansę jeszcze powrócić do pierwotnego stanu? 🙂
No fakt, jest sporo na Tubie.
co tak szumi?
a teraz?
brzęczy
🙄
Szumi mi w płucach, a brzęczy w głowie, lub na odwrót.
Nie wiem, bo odwiedziła mnie gorączka, jest bardzo absorbująca. 🙁
Można też sferycznie umieścić głośniki i kombinować do woli. W latach ’70 słuchałem dwóch płyt kwadrofonicznych – ciekawe doświadczenie, ale się nie przyjęło. Może dlatego, że nie każdy dysponował czterema kątami 😉
Przypomnę, że Pierre Henry nie uciekał od współpracy z ambitnymi rockmanami, tu przykład:
http://www.youtube.com/watch?v=9BisKI4nzws&feature=PlayList&p=8D79D777BFFF44B8&playnext=1&playnext_from=PL&index=15
I kwadrofoniczne słuchawki były niewygodne w użyciu…
Bardzo wygodne. Jedną na jedno ucho, drugą na drugie, trzecią na trzecie a czwartą na czwarte ucho. Pozostało tylko nie zaplątać się w kable…
No tak, kolega zeen Czarnobyl przeżył…
Kolega foma też nie wygląda na to, żeby nie przeżył… 🙄
Widzisz chłopa gęba sina
Zaiwania spod Połczyna
Wiszą jemu trzy jęzory
Ciągnie z tyłu ogon spory
Czworo uszu równo strzyże
Patrzysz, chłop jest coraz bliżej
Czy to jawa jest czy sen
Rany! To kolega zeen…
Już na blog się wtarabania…
No nie mogie! Trzymać drania!
Jak ozory trzy rozpuści,
usz nadstawi, wypnie biuścik,
i ogonem przyp…dzieli,
będziemy się z pyszna mieli! 😯
Będziemy się z pyszna mieli,
Bo legniemy już w pościeli 😉
POBUTKA (w urodziny Raya Charlesa).
zeen, przeżyłem, bo sobie golnąłem, co tam wtedy polewali. ale w dłuuugiej kolejce trzeba było stać po kolejkę…
Wpadłem tylko pobudzić się, ogonem pomachać na dzień dobry i lecę do zajęć. Ale jak przylecę z zajęć, to nie miałbym nic przeciwko pobudzeniu mnie jeszcze raz. 🙂
Dzień dobry. Ja wciąż z lekka półprzytomna, bo codziennie nocne koncerty, a w dzień robota. Dziś wreszcie trochę więcej luzu i czasu na życie towarzyskie, a więc czeka mnie minizlot, bo spotykam się z Tereską 😀 A potem uroczystość wręczenia nagród ZKP i recital głównej laureatki-jubilatki, naszej wspaniałej Elżbiety Chojnackiej 😀
Wieczorem tylko jeden koncert, więc wreszcie położę się spać o ludzkiej porze…
O! A tymczasem Bobiczek wpadł zamachać ogonem. Drapanko poranne! Ja się pobudziłam sama, ale za wcześnie, bom wciąż śpiąca… uaaa… 😉
Wracając do wokalnych umiejętności – z cyklu „Gdzieś się włóczył całą noc cholero jedna?!”
Zeen – taki sustain tylko Les Paul w Marshallu.
Tylko z dźwiękiem:
http://www.youtube.com/watch?v=jbEXr9-5UjI
Ruszyła machina rocznicowo-szopenistyczna:
http://kulturalnysklep.pl/FC/prcl/kolekcja–chopin—dziela-wszystkie-.html
I tu: http://sklep.rp.pl/product_info.php?products_id=458
W Rzepie od razu powiem lekka chamówa, bo komplet Chopina z Idil Biret na Naxos zajmuje 15 plyt, a tu rozwodnili do 30. Dzisiejszy I tom np. op. 10 na jednym CD, a op. 25 na drugim…
Za to Wyborcza wyłożyła dużo większy kesz – DGG i Decca – Zimerman, Pollini, Pogorelich. Jak ktoś ma luki, może się obłowić…
Jak nagrania Biret są „rewelacyjne”, to ja jestem Sułtan Omanu 🙄
Ludziski w naszym kraju kochają Chopina w każdym wykonaniu 🙂
Niedawno byłam na recitalu, na którym biednego Fryderyka masakrowano okrutnie, ale audytorium kiwało główkami w takt, a potem zażyczyło sobie jeszcze bisu. Potem jeszcze jednego bisu i jeszcze jednego. Myślałam, że ta tortura nigdy się nie skończy.
„I wie Pan co wtedy robię? Wychodzę.”
Nic więcej nie trzeba. Można ew. wyjść z zatroskaną miną. Jak ofukną powiedzieć, ze właśnie sobie przypomnieliśmy, że kota zatrzasnęliśmy w pralce.
Koty mają różne hobby:
http://www.youtube.com/watch?v=41OhRll8_lc
Ja z tej szkoły, co zasadniczo nie wychodzi w trakcie 🙂 Ale muszę pomyśleć o takim hipotetycznym kocie, który ma zwyczaj wchodzić do zmywarki. Może byłoby mi wtedy łatwiej – w końcu spieszyć na ratunek żyjątku to szlachetny odruch. Choćby żyjątko było wyimaginowane.
Ach, te koty!
Wpadnę do Hoko pogłaskać kota. 🙂
Mhm, ja też nie lubię wychodzić w trakcie (vide Pasja Mykietyna!!!).
Ale w końcu na koncert przychodzi się dla przyjemności, a nie w celu sprawdzenia granic cierpliwości.
Ja rozumiem, ze czasami wykonawca ma zły dzień, wtedy mu współczuję, ale jeśli ktoś w pełni z siebie zadowolony sadzi gniota za gniotem to nie zasługuje na moją obecność na sali.
Kot pogłaskany 🙂
Gostek,
to ta Pasja taka straszna? Słyszałem w radio fragment i dało się słuchać 🙂
Hoko, bo to był, według zeznań, ten kawałek, który się dał, inne nie były takie chętne.
Idę dalej chorować. 🙂
Tak czekam i czekam, czy nie będzie dziś drugiej POBUTKI, ale widzę, że nic z tego. 🙁 A tak by się przydała, bo mam dziś tendencję do zasypiania w biegu. 🙄
Tu była dyskusja o Pasji przy okazji poprzedniego wpisu, więc zapraszam tam w imieniu PK.
Powiem tylko (ponownie), że Pasja jest niesamowicie męcząca – ponad półtorej godziny bez przerwy ciężkiej muzyki (nie trudnej tylko właśnie ciężkiej).
Mam zresztą zarchiwizowane nagranie z Krakowa, tylko muszę je jakoś obrobić.
Czy „suszniak” to po rosyjsku „kac”? 😆
A skoro o kacu mowa… Poni Dorotecko! Momy juz 24 września, a zatem Poni zdrowie z okazji tego, ze dzisiok sie Poni urodziła! „Z pąwiąsząwaniem urorurodziurodzin” – jak to roz pewno sowa napisała 😀
Ojejku! Owcarecku, dziękuję za pamięć 😀 No proszę, dziś wróciłam niby wcześniej, ledwie się obejrzałam, a tu już po północy się zrobiło…
W takim rozie zaśpiewom dwie piosnki jednoceśnie: „Happy birthday to You” (z okazji urodzin), i „A-a-a, kotki dwa” (z okazji, ze mamy godzine, jakom momy) 😀
Interesujący kontrapunkt, i to jeszcze zaśpiewany przez jednego pieska 😀 😀 😀
O, to od drugiego psa też – stu lat i najlepszch koś… no, marchewek. 😆
Drugiemu pieskowi dzięki za cymesik 😉
A, to jak już życzenia składam, to od razu i dobrej nocy mogę życzyć. 🙂
No to dobrej nocy 🙂
wszystkiego naj naj naj!!!
a co do psów, to jeden taki zaczął biegac sobei beztrosko po ”ogrodzie marty’. (dwuznacznosc zamierzona)
to, ze moja aktywnośc na Pani blogu jest mierna, nie znaczy, ze nie zagladam
ps.
zlinkowałam Pani bloga na facebooku w grupie Warszawska Jesień, którą tamże, wraz z Maess, założyłam 🙂
O! 😀
Dzięki!
Jakoś na facebooka nie chciało mi się dotąd załapać 😉