Chopin był w Cannes
Fizycznie nie był w Cannes nigdy – owszem, spędził parę miesięcy w nie tak odległej Marsylii, ale tu nie dotarł osobiście. Teraz pojawił w całej okazałości: chyba nigdy żaden kompozytor nie miał tu tak wielkiego konterfektu jak ten na Pałacu Festiwalowym. Pod spodem, tradycyjnie w Audytorium im. Debussy’ego (który zapewne w grobie się przewraca z powodu akustyki tego wnętrza), odbyła się wczoraj gala wręczania MIDEM Classical Awards. Niektórzy z Was jej słuchali i wiedzą, że rzecz odbyła się w totalnym bałaganie; słyszę też, że Sinfonietta Cracovia, którą słyszałam już w lepszej formie, i tak wyszła obronną ręką, bo bidaki tylko przyleciały, miały jedną próbę – i na głęboką wodę. A trzeba było zagrać np. piękną Rapsodię na klarnet i orkiestr autorstwa patrona Audytorium czy Chanson triste Henriego Duparca – wątpię, by dotykali tych utworów kiedyś w życiu. A jeszcze trzeba było na początek zagrać Chaconnę Pendereckiego – po co taki żałobny utwór w takim miejscu i momencie (napisany po śmierci Jana Pawła II), doprawdy nie rozumiem. Bo dlaczego, to łatwo się domyślić…
Jaś Lisiecki też nie bardzo wczoraj wypadł, potrafi lepiej. Ogólnie jednak zaprezentowaliśmy się tu wyraziście po raz kolejny – Polska od lat ma dobrą pozycję na klasycznym MIDEM. Polskie stoisko rzeczywiście po raz kolejny wyróżniało się urodą i klasą, a konferencja Roku Chopinowskiego wypadła tym razem naprawdę przyzwoicie.
Jednak mnie bardziej ciekawi, kiedy Chopin pokazuje się w innych kontekstach. Oglądałam oczywiście codziennie trochę trailerów filmów telewizyjnych z cyklu Avant-Premiere. Dużo rejestracji wydarzeń (znów dużo było Dudamela, tym razem z okazji objęcia przezeń kierownictwa Los Angeles Philharmonic), oper (od Powrotu Ulissesa Monteverdiego poprzez Legendę o grodzie Kitieżu Korsakowa po Jackie O, operę o Jacqueline Kennedy Michaela Daugherty), filmy o wielkich muzykach, ale najbardziej wzruszały mnie takie historie, jak pewnego pianisty hinduskiego, który jeździ ze swoim fortepianem po kraju (jak jaki Zimerman, tylko instrument wyglądał na wiele gorzej zabezpieczony), stawia go pośrodku wsi, zbiegają się wszystkie okoliczne dzieciaki rąbać w tego cudaka, dorośli się przyglądają, a on gra im – no, kogo? Chopina. Słuchają z rozdziawionymi buziami.
Ta sama firma (sounding images GmbH z Niemiec) pokazała też, poza kawałkiem dokumentu o Murrayu Perahii, kawałek filmu o jedynej orkiestrze symfonicznej w Czarnej Afryce – w Kinszasie (Kongo). Żaden, za przeproszeniem, białas tam ich do niczego nie namawia ani nimi nie kieruje, sami chcą grać, odkrywając przy okazji afrykańskie rytmy u Beethovena czy Carla Orffa (pokazane jest, jak grają początek Carmina burana). Ja, przyznam się, jestem zafascynowana takimi opowieściami i nieodmiennie mnie wzruszają. Tak, jak – z zupełnie innej beczki – niesamowity portret śpiewaczki włoskiej, która – pięknie! – śpiewa mając już koło osiemdziesiątki. Jak się na to patrzy, z początku ma się wrażenie jakiegoś montażu – pomarszczona staruszeczka na korytarzu hotelowym, a daje z siebie głos młodej, pięknej heroiny.
No i, wracając do Chopina, nie my (TVP Kultura pokazała dziś rano trailery filmów o Panufniku, Szymanowskim i Pawle Łukaszewskim), lecz inni – i bardzo dobrze – kręcą o nim filmy. Znów niemiecka firma – Pars Media GmbH – pokazała zapowiedź filmu, który dopiero jest kręcony: Chopin at the Opera, o miłości Chopina do bel canto i powiązaniach stylistycznych. Bardzo ciekawe i muzycznie wyłożone, np. w wykonaniu Etiudy cis-moll op. 25 nr 7 z wiolonczelą i sopranem…
Jeszcze tylko wspomnę, że obok jubileuszu Chopina, Schumanna, Mahlera, mamy w tym roku jubileusz Pergolesiego, który urodził się 300 lat temu. Włoska fundacja Pergolesi-Spontini, która reprezentuje region Marche, gdzie leży Jesi, rodzinne miasto twórcy La serva padrona, organizuje festiwale w kilku pięknych osiemnastowiecznych, wspaniale odrestaurowanych teatrach w okolicy, a także zabiera się za nagranie – przy pomocy firmy Unitel Classica, która robi filmy dla telewizji – wszystkich jego oper. Nie jest ich tak dużo, bo sześć, ale w końcu biedak żył zaledwie 26 lat. Nagrywać będą takie zespoły jak Europa Galante, Les Talents Lyriques czy Accademia Bizantina, której realizację opery Il Flaminio ma reżyserować Michał Znaniecki – takie małe polonicum. Dopiero szukają teraz kogoś, kto wyda to na DVD…
Komentarze
Oooo, jak miło przeczytać, że gdzieś nie daliśmy plamy. Co więcej, że całkiem fajnie wypadamy. Bardzo to cieszy. Pani Kierowniczko, czy jest jakakolwiek, najmniejsza choćby szansa, by dokumenty, o których Pani pisze, obejrzeć u nas, w Polsce? Przecież to muszą być prawdziwe perełki.
Takie objazdowe koncerty podobno też Richter dawał w Rosji, w rozmaitych miejscach na końcu świata – fortepianu chyba nie woził, ale w ZSRR pianina były pewnie na wyposażeniu świetlic, więc nie musiał 🙂
Cześć Dorota,
Ja nie na temat, albo tylko częściowo: czy czytałaś w dzisiejszym „Stołku” informację o urodzinowym maratonie chopinowskim który chce zorganizować stow. Mieszkańców Smolnej + Wspólnota Polska i Senat RP (!) ? Co Ty na to? Czy naprawdę każdy musi tego nieszczęsnego Chopina maltretować?
Nawet spiewac nie kazdy moze, a co dopiero grać Chopina.
Pozdrawiam Cię, Ewa
Richterowi było absolutnie wszystko jedno na czym i gdzie gra. Fortepianu nie woził bynajmniej.
Po tak optymistycznym wpisie to ja nawet jestem skłonna polubić tego Roka Chopinowskiego (choć bardzo podpadł mi traktowaniem Wierzby Płaczącej) 🙂
A tak z rocznicowej przekory to pozwolę sobie przypomnieć, że dzisiaj, czyli 27 stycznia przypada rocznica urodzin W.A. Mozarta i rocznica śmierci G. Verdiego. Tako rzecze mój kalendarz wydany przez Niemiecki Związek Kompozytorów. Z tej okazji kawałek elektryzującego Mozarta: http://www.youtube.com/watch?v=7HG5NEHP8e8
A dlaczego mieszkańcy nie mogą grać i cieszyć się muzyką?
Tyle się gada o upowszechnianiu kultury, a jak przychodzi co do czego profan niegodny
cd.
, zarezerwowane dla elity.
Kliknęłam ze złości nie w porę. 🙁
Chyba Ewie nie chodziło o to, że nie mogą, a przeciwnie – niech grają i słuchają jak który umie, a nie urządzają zamiast tego maratony i pokropki. Jak przebiegają obchody Roku Chopinowskiego w waszej wsi, sołtysie? 👿
To Łabądek się martwi, żeby Chopka czasem grypą nie zarazić, a tymczasem ktoś go wysyła na maraton? 😯
Chodzi o granie przez amatorów:
http://wyborcza.pl/1,94898,7497954,Beda_grac_Chopina_przez_tydzien_bez_przerwy___24h_dobe.htm
Maraton oznacza długotwałą imprezę muzyczną.
Zabrakło l.
http://wyborcza.pl/1,94898,7497954,Beda_grac_Chopina_przez_tydzien_bez_przerwy___24h_dobe.html
Ludzi łatwiej zmobilizować do akcji, która ma cechy zabawy, niż do nadętych obchodów.
Chopek i Chopek, a ja cieszę z tego Pergolesiego. Było o nim opowiadanie Raya Bradbury („Gianni”), w którym przywrócony do życia kompozytor zapoznawał się z całą muzyka, która była po nim. Mam nadzieję, że opery wydawcę znajdą. Swoja drogą Pergolesiemu przez wieki przypisywano dużo utworów ,których nie napisał, pod tym względem chyba był rekordzistą.
Niedawno Bobik u siebie na blogu pokazał filmik, gdzie zachęca się ludzi do chodzenia po schodach w metrze, czy gdzieś, w taki sposób, że każdy stopień to klawisz i stąpnięcie nań powoduje wydanie dźwięku.
Cieszyły się dużym powodzeniem.
Już widzę te protesty, gdy w Polsce grały te schody muzykę Chopina.
Szarganie znakomitości, wyrzucone pieniądze, a kultura cierpi biedę.
Nie chodzi mi o obronę, tej, czy innej inicjatywy, bardziej czy mniej udatnej, ale tego, że ludziom się jeszcze chce, że się starają.
Można występować z własnymi, lepszymi pomysłami.
A, takie rzeczy. No to niech się bawią, nic przeciw nie mam. 8)
Mi też się pomysł podoba. U nas się w ogóle tak mało muzykuje po amatorsku, po domach. Nawet jeśli ktoś potrafi, to przeważnie nie ma kto go posłuchać, kto z nim pograć. A przecież większość muzyki fortepianowej, smyczkowej, była pisana właśnie pod kątem domowej kameralistyki. Szkoda, że to zginęło. Fajnie by było, gdyby idea amatorskiego muzykowania jakimś cudem odżyła.
ad vesper:
No przecież mamy Szansę na Sukces, Idola, Śpiewające Fortepiany…
Mt7, dzięki za linka. I mnie się podoba ten pomysł „najdłuższych urodzin”. Zupełnie nie rozumiem, co takiego zdrożnego miałoby być w pomyśle pogrania Chopina w warunkach kameralnych… Przecież nikt nikogo tu do niczego nie zmusza, do słuchania również. Gdybym była w tym czasie w Warszawie, z pewnością bym wstąpiła, choćby z czystej ciekawości.
Pergolesi jest rekordzistą, bo miał pecha – napisał Stabat Mater katowane na wszystkie sposoby po kościołach i z tego powodu nie został zapomniany. Ile razy jakiś muzykolog potem znajdował rękopis z tego okresu, przypisywał to do jedynego nazwiska jakie znał. Trochę przesadzam, wiem, ale taka jest moja opinia o czcigodnych muzykologach z okresu minionego.
Pergolesi to napisał Psalm 51 Bacha (BWV 1083) i z tego słynie 😛
Gostku 😆 Ale ja miałam na myśli muzykowanie 🙂
Podpisuję się pod wszelkimi głosami popierającymi bawienie się! 😀
A oprócz tego dorzucę coś o tej kinszaskiej Orchestre Symphonique Kimbanguiste, o której pisała PK. Jej założycielem i dyrygentem jest Armand Diangienda, z zawodu pilot (!), a oprócz tego wnuk Simona Kimbangu, „Czarnego Mesjasza”, twórcy Kościoła Kimbangistów, jak również bohatera i męczennika narodowego (był skazany przez Belgów na karę śmierci, co potem zamieniono na dożywocie). Członkowie orkiestry są amatorami i samoukami, ale ćwiczą praktycznie codziennie i to do upadu. Na początku mieli tak mało instrumentów, że próby były zmianowe, żeby każdy się dopchał do grania, ale jak inicjatywa się rozwinęła, to i sponsorzy się znaleźli. 😉 No i strasznie fajne jest, że oni dosłownie wychodzą z muzyką symfoniczną na ulicę, dają koncerty open air, bez biletów wstępu i obowiązku galowych strojów.
A tu filmik, w którym członkowie orkiestry opowiadają sami o sobie:
http://www.youtube.com/watch?v=rAL8Mwedjs4&feature=related
Już marznę tu z Wami 🙂 Ale nie jest tak źle, choć tam było dziś z 15 stopni…
Bobiczku, dzięki za rozwinięcie tematu i kawałek filmu – to na pewno ten sam, co widziałam, tyle że inny fragment, ale ta sama firma kręciła i też był kawałek tego Orffa, nawet pamiętam ujęcie perkusisty 🙂
No więc nie zgadzam się z Ewą. Przeczytałam właśnie w samolocie o tych Chopkowych urodzinach – muszę powiedzieć, że z dużą sympatią. Akcja jest oddolna, ludzie sami chcą, a nawet ja sobie pomyślałam, może by tam pójść którego dnia i też dać głos (fortepianowy) 😉
Są tak różni ludzie, co kochają muzykę i nawet sami się jej uczą. Mam znajomego profesora matematyki, który właśnie jest fortepianowym samoukiem i tłucze głównie Chopina, bo go kocha (kilka lat temu pojechaliśmy razem na Majorkę, żeby przejechać się do Valldemossy). Na swoim wydziale urządza regularne koncerty, gdzie grają studenci Akademii Muzycznej – koncerty mają naprawdę entuzjastyczną publiczność. Ja uważam, że takie historie są wspaniałe. Jak i ta orkiestra w Kinszasie (ich stosunek do muzyki przypomina mi dzieciaki z El Sistema) 🙂
Co zaś do Pergolesiego, to Strawiński pisząc mojego ukochanego Pulcinellę wziął jakiś zbiór, gdzie Pergolesiemu przypisano dużo muzyki innych autorów 🙂
A to o tym hinduskim pianiście:
http://www.indiantelevision.com/headlines/y2k7/july/july314.php
„może by tam pójść którego dnia i też dać głos (fortepianowy)”
Gorąco popieram obywatelską inicjatywę Kierownictwa! 😆
Będę z entuzjazmem aplauzować. 😀
Witam na rodzinnej ziemii.
Ma Kierownictwo szczęście, właśnie tęgie mrozy odpuściły na czas jakiś.
Poznałam pewnego szwajcarskiego pediatrę,który na emeryturze wziął się na serio do ćwiczenia i teraz jest w Bazylei wziętym kameralistą.Do Polski przyjeżdża do mistrza dużo od siebie młodszego,który nazywa ucznia swoim największym sukcesem pedagogicznym.Słyszałam,jak wymiatał Chopina.Naprawdę nieźle!!!Podobno uprawianie muzyki rewelacyjnie odmładza mózg.
A jeżeli chodzi o PK,to pomnę,jak w Nałęczowie akompaniowała „z kapelusza”.Pewien młody pianista do dziś nie może wyjść z podziwu.
He he, nie taki młody, jeśli mówimy o Marku D. … 😉
Moja koleżanka Szwajcarka zaczęła studia muzyki dawnej / fletu prostego w Bazylei (Schola Cantorum) w momencie przejścia na nauczycielską emeryturę. Ukończyła je z powodzeniem i bez taryfy ulgowej. Całkiem nieźle też zasuwa na klawesynie (a jaką radochą było do akompaniamentu tego klawesynu pośpiewać!). Poza tym śpiewa w chórze.
To też,ale myślę o Danielu E,jeszcze niedawno mi o tym mówił.Ma ci on do PK niejakie nabożeństwo za profesjonalizm.
Pisująca tu czasem passpartout też gra na dęciaku w zespole muzyki dawnej 🙂 A zawodową specjalność ma zupełnie inną…
O! łabądku, a co słychać u Daniela E.?
Niech ja tylko po remoncie odwinę folię z pianina!Sąsiedzi z okolicznych domów się wyniosą!
Daniel E wraz z Michałem D grają na wiosnę w Narodowej.Co polecam uwadze PK!Daniel ostatnio pomógł wybrać zgrabnego Bechsteina do dworu w Komborni,gdzie robiłam wnętrza i zainaugurował naprawdę dobrym koncertem /sonaty Beethovena/.Koncertował też na naszym pleyelu.Nie poddaje się chłopak /żona,dziecko i szkolna orka też/.Siedzi w Krośnie,ale nie odpuszcza.Za to go doceniamy.
No,a jak Marek D przeczyta powyższe,to ma PK przechlapane…
Zgłaszam zażalenie – jest 22, włączyłem radio, a tam nie ma nic o żadnych klawesynistkach, szczególnie o Alinie Ratkowskiej. Dają dżezu. 😕
No bo ostatnio zwykle w Dwójce o 22 jest jazz. Nie wiem, skąd Piotr K. powziął tę wiadomość o klawesynistce 😯
Klawesynistka była, mówiła – w przerwie Filharmonii Dwójki ok. 20.00
Ten Award dla Dinu na zdjęciu z Cannes przypomina jednakowoż niejakiego N. – symfonią grozy poleciało. Czyli zostajemy w temacie.
To ja już wolę wobec powyższego instalacje ze sznurków i klawiszy nanizanych na nie.
Pozdrowienia na ojczystej skutej.
Też pozdrawiam 🙂
A nie mogła Pani Kierowniczka dłużej pobyć w tych 15?
Jak tak dalej będzie walić, to jutro będę uziemiona 🙁
Z dobrego serca nie radziłbym Jerzemu wygłaszać tekstu „wolę instalacje ze sznurków i klawiszy nanizanych na nie” w obecności dyrektora więzienia. 🙄
A Panią Kierowniczkę powituję bez żadnego związku z poprzednim zdaniem. 😆
Ach ten Bobik! Gdyby tak zupełnie bez związku, to by przecież od razu nie zamieszczał dementi, prawda? 🙄
Ze związkiem czy bez, i tak mi miło 😀
Dobranoc Państwu – muszę wreszcie przybrać pozycję horyzontalną. Bardzo za tym tęsknię 😉
Dobranoc! 🙂
To bardzo sensowna pozycja, tez się skłaniam 🙂
Ja przeciwko horyzontom też nic nie mam. I perspektywom. 🙂
To przyjemnego pozycjonowania, Pani Kierowniczko. 🙂
Award dla Dinu przypomina okrutnie cierpiącego Ducha Chopina wespół z Wierzbą Nadwiślańską.
Możliwe, że jeszcze Rokita jest tam w środku. 🙂
Na pewno jest. Rokita jak chce wszędzie potrafi się wkręcić. 😉
Późna pora sprzyja rozmyślaniom, a zawsze coś do przemyślenia jest…
a że Chopin na rozkładzie, to i pod Chopina sobie rozmyślam, a znalazłem takiego:
http://www.youtube.com/watch?v=uLSwnKFWZ0w&feature=related
Pobutka. (Niestety, bez gitary…)
Ach, jak pięknie i melancholijnie w nocy i z rana… 😀
Szarobiało. Trudno się przestawić po palmach… Ha! Co tam. Trzeba zaraz iść w tę szarość i biel 😀
Niech Kierownictwo nie przesadza, bo co jak co, ale o palmę w stolycy może się nawet oprzeć…
No mogę, ale tak się składa, że nie będę dziś tamtędy jechać 😆
A propos nagród MIDEMowych jeszcze — koleżanka dzisiaj mi oddała Jerusalem Savalla z komentarzem, że przeprasza, że tak długo, ale mogła słuchać tylko pod nieobecność mężą. „Bo twierdził, że ta muzyka wywołuje w nim agresję.” No, ale nie będę tego łączył z genezą terroryzmu na Bliskim Wschodzie, bo to chyba wniosek blogowo niepoprawny, nieprawdaż? 😉
Za to dzisiejsza pobutka wywiera dobroczynny wpływ (przynajmniej na mój) system nerwowy 🙂
Czyżby foma miał dość zimy i proponował zorganizowanie jakiegoś ruchu oporu o palmę?
Jak będzie bitwa na śnieżki przeciw orzechom kokosowym, to chętnie poobserwuję. Z nie bardzo bliska. 😆
Jeśli foma ma dość zimy, to do niego się przylączam. Też mam serdecznie dość tego bialego za oknem! No a poza tym, dzisiaj w nocy byla zawieja i dalej sypie i wieje!!! 😀
białe za oknem jest piękne, niepiękne jest szarobiałe pod butami i na na głowie
Foma, a co Ty masz szarobiałego na głowie, co by było równie niefajne, co to pod butami i jak to sie tam znalazło? 😯
vesper, zakładam optymistycznie, że to śnieg z dymem z nocy. może spaść z drzewa, z parapetu, z ciężarówki… możliwości sporo
To wnocy był jakiś dym? Foma, Ty sie wykończysz 😉
czad jest, nie przeczę… 😉
Ożeż Wy…Idę do roboty!
pięknie będzie wtedy, jak się ociepli. znaczy, jak się białe zacznie rozpuszczać 🙂
Wiecie, że po namyśle wizja antyzimowego ruchu oporu o palmę zaczęła mi się nawet podobać. Mogę się zapisać i zobowiązać do noszenia bibuły w zębach, pod warunkiem, że obóz szkoleniowy zostanie zorganizowany na Seszelach. Ostatecznie mogą być Malediwy. 🙂
Też bym się chętnie antyzimowo oparła o palmę, niekoniecznie w Warszawie 😉
Jak białe zacznie się rozpuszczać, to pewnie będzie powódź,
Jestem za oporem.
Czy mamy szanse na trwałe zwycięstwo? 🙂
Sciągam „Home” Yann Arthus-Bertranda w wersji HD. Jeszcze tylko sześć godzin.
Muszę rozejrzeć się za szybszym łączem, ale rzecz głównie chyba w przepustowości serwerów, z których się korzysta.
Do WP
Jak mi jeszcze raz zeżresz, to cię pogryzę.
Ciekawam, EmTeSiódemecko, w jaki sposób to się odbędzie 😆
Chopin byl rowniez w Hotelu Lambert
Jak widac Pan Szejk nie gardzi dziennikarzami. To chyba pierwsze zdjecia wnetrz Hotelu Lambert od baaaardzo wielu lat:
http://www.leparisien.fr/diaporama-photos/index.php?id=793804&photo=4&pub=16806&rub=par:www:une&chaine=par:www:diaporama
No właśnie, kurde blade, a jak Ujazdowskiemu proponowano, to nie chciał… Niechby nawet zrobiono zrzutkę narodową…
Tereniu, jutro Ci pomacham z CDG. W poniedziałek też mogę 😉 Ja się Wam jeszcze nie przyznałam, ale lecę jutro na końcówkę La Folle Journee do Nantes. Tak lubię ten festiwal, że jak mi zaproponowano to parę dni temu, to mimo zajętości natychmiast się zgodziłam. Zwłaszcza, że to tylko weekend (ale za to jaki intensywny!). No, a robota, jak zwykle ostatnio, pojedzie ze mną w maluszku. Bardzo dobrze mi się redagowało wywiad wieczorami w hotelu; dziś już właśnie przeprowadziłam kolejny, zaraz idę do domu spisywać i powtórka z rozrywki 🙂
Dorotko, nie zapomnij o husteczce haftowanej wszystkie cztery rogi. Dalej widac. Ja juz moja wyprasowalam, zeby dalej machala.
A na zrzutke narodowa to sie pisze natychmiast, tyle ze teraz musialoby byc w barylkach. Ale ponoc jakies zloza mamy. Gazeta mowila.
Jest program zamieniający mowę na tekst:
http://www.youtube.com/watch?v=xHg5txXOOkY
Mam wyjście awaryjne w kwestii Hotel Lambert.Ożenimy szejka z Czartoryską,tylko żeby była nr.1,a szejk przyjmie nazwisko żony.
Pytanie:czy szanowny organizm PK toleruje te ciągłe wahania między krajem sosny a krajem palmy?
Organizm PK jest silny jak dąb…
Ale rokita w nim nie siedzi?
No, chyba nie, rokita sie uzera.
A co do Czarto-, znam taka jedna, przed ktora czmychalby szejk, och, czmychal. Iscie mickiewiczowsko.
No to może go poszczujemy,a póżniej ściepka narodowa?
Organizm z kraju sosny, od najmłodszych lat przyzwyczajony do rozdarcia, na taki drobiazg jak wahania może tylko lekceważąco wzruszyć ramionami. 😎
Ja po prostu chytrze uciekam przed mrozami – w weekend znowu mają wrócić… 😎
I protestuję niniejszym przeciwko imputowaniu mi jakiejś rokity 😯
Cofam rokitę!
😀 😆
„Nantes uchodzi za najprzyjemniejsze do życia miasto we Francji”
http://turystyka.gazeta.pl/Turystyka/1,81923,3780808.html
Żeby tylko nam Pani Kierowniczka tam nie wsiąkła…
Bo wyślemy po PK rokitę…
Hehe…
Bardzo przyjemne rzeczywiście jest Nantes. Jak byłam tam kilka lat temu, byłam na całym festiwalu i miałam odrobinę więcej czasu, więc trochę pochodziłam po tym miłym mieście. W tym artykule w GW nie piszą nic nie tylko o tym, że jest tam taki wspaniały festiwal 😉 , ale też o pewnej fabryce, której produkty znamy wszyscy. Tzw. „bure petity”, czyli les petits beurres, to właśnie tamtejszy wynalazek. Nazwa fabryki LU pochodzi od nazwisk Lefèvre-Utile: pewien młody cukiernik, pan Lefèvre, ożenił się z panną Utile, która okazała się bardzo utile (użyteczna), bo miała świetną głowę do interesów.
http://fr.wikipedia.org/wiki/Lef%C3%A8vre-Utile
Fabryka jest nadal, ale w innym budynku. Stary, charakterystyczny, został zaadaptowany na centrum artystyczne, funkcjonujące pod nazwą Le Lieu Unique (wyjątkowe miejsce), żeby inicjały się zgadzały 🙂
http://www.lelieuunique.com/
Ale festiwal jest nie tam, tylko w Centrum Kongresowym. Więcej opowiem będąc już na miejscu, po to zresztą lecę 🙂 , tylko jeszcze wspomnę, że podczas tej jednej przechadzki po starszej części miasta wpadłam do knajpki i wtedy to właśnie nabrałam upodobania do bretońskich galetek popijanych cydrem 🙂
Czyli gofry z jabcokiem. 😀
Zakończyłam obiad czwartkowy, muszę jeszcze popracować i zrobić parę przelewów. 🙁
Galetki to nie gofry! To takie grube naleśniki z mąki razowej. Z różnymi dodatkami mogą być. Mniam 😀
Razowej czy kukurydzianej?
Razowej raczej 🙂
http://en.wikipedia.org/wiki/Galette
Dziwne,bo w ogródku naprzeciwko Starego Teatru były takie pyszne,ze szpinakiem,czosnkiem i innymi czarami,ale z kukurydzianej i też twierdzili,że bretońskie.Ale to może krakowskie oszczędności?
Wyglądały dokładnie jak w Wikipedii.Jeszcze chwila i zaczniemy wyżerać z lodówki.
Tak, były, w nieistniejącej już niestety 🙁 „Piwnicy pod Ogródkiem”. Także w takiej małej dziurce na Szewskiej. Niestety, dziś już chyba nigdzie w Krakówku nie ma… Za to można je znaleźć w paru miejscach we Wrocławiu. Kiedyś tam nawet zaprowadziłam Beatę 🙂 To była „Iguana”. Nawet cydr tam mają 😉
Czy Pani Kierowniczka pamięta o parasolce?
No tak,teraz Europa to już tylko po lewej stronie Wisły.
O, dzięki, haneczko! Już dopakowywuję 🙂 Do Cannes zapomniałam i trochę zmokłam…
A czy PK pamięta hasło Andrzeja B:buty,nuty,wiolonczela?A później okazuje się,że bilety lotnicze zostały w hotelu!
W chórze mieliśmy inne: buty, nuty, suknia, strój (w sensie: muzyczny) 🙂
My to śpiewaliśmy: bu-ty, nu-ty, stróóój… na melodię sol-mi-fa-re-do 😆
NIEEEEE…. Nie parasolka, para-pluie!!!
To NIE to samo. A i pora roku nie ta!
Miło na coś się przydać 😀
Właśnie powiedzieli, że zima będzie do połowy marca 😥
Dorotko, Nantes prosze ode mnie sczegolnie…
Tam byl nawest sklep z plytami, ktory dla mnie byl niejako…
w prezencie. Niezle sobie radzil przez lata…
Zzarl go pozniej fnac i Virgin. Nie wiem, co pierwsze…
Ech, wspomnienia!
PK, to moze jednak para-neige???????????
Ja tam w jakimś sklepiku płytowym – może tym? – kupiłam kilka bardzo ciekawych rzeczy. M.in. płyty z muzyką kompozytorów z Terezina 😯
U nich, kimkolwiek by nie byli, może być. Zgłaszam votum separatum 👿
O cholera!Gazownia z elektrownią puszczą mnie z torbami.chyba zostanę kangurem.
Jak PK się pakuje,waląc jednocześnie w klawiaturę?Podzielność uwagi jak u Napoleona.To może jakiś kodeksik w biegu jeszcze napisać?
Moze tym… Bo to bylo baaardzo profesjonalnie rozbuchane, tak jak ksiegarnia historyczna w Nancy. Po jednym egzemplarzu, ale za to wszystko. Uzupelnienie nazajutrz.
No ale przyszla komercha i wyrownala…
Ja się nie pakuję, już jestem spakowana 🙂 Wrzuciłam do malutkiej walizeczki parę bluzek na zmianę, bieliznę i to wszystko (no, teraz jeszcze parasolka 😉 ). Kosmetyki rano, a wychodzę z domu stosunkowo późno, bo po wpół do jedenastej. A teraz zajmuję się spisywaniem wywiadu.
labadku, pragne zauwazyc, ze u PK wiecej inteligencyji niz u Napoleona…
Jak już para to może paradise?A co?
Dorotko, jak Ty to robisz, ze jestes spakowana PRZED wyjazdem? Ja to po PRZYJEZDZIE rachuje straty (czytaj: zapomnienia). Ostatnio buty koncertowe, gralam w kozakach (pod spodnie, na szczescie).
Ale nuty byli w komplecie!
Oczywiście,no i kobiety mają bardziej podzielną uwagę przez te łącza w półkulach,czy cóś…
Co tam kozaki,pamiętam Waldemara M grającego w Sanoku w skarpetkach.
Ale to była moja wina,bo spuchł po zwiedzaniu skansenu.
Parasolka od desczu nazywa się paraplujka. 🙂
…paraplui?
Miało być „paraplłi” 😉
Albo paraplułi 😆
Hej, Alicjo 😀
Pluje jak nieszczęścia, chodzą parami. 😉
No bo z plujami nigdy nie wie, ach, nie wie się… 😉
Skonczyłam spisywanie i z czystym sumieniem mówię dobranoc 😀
Dzięki za poprwaki, , Ja dzisiaj jestem taka poskręcana, że z przeproszeniem, doopa boli, ale dam radę, no co wy…
http://www.youtube.com/watch?v=Cb5iVFq7qlQ
Oj, Alicjo, co by Ci tu na odkręcenie…?
Może odkręcę takie białe chilijskie? Zakręcane, nie korkowane, ale naprawdę bardzo smaczne.
Twoje proste! 😆
Pobutka.
Paraplujka musowo, leje. Ale moze sie wyleje.
A tu słoneczko 🙂 W prognozach piszą, że w Nantes też leje, ale do 18 przestanie, a ja akurat o 18 przylatuję 😉 Potem do końca mojego pobytu ma już nie padać. Dziś w Paryżewie krótko będę machać łapą, ale za powrotem, w poniedziałek, to ze trzy godziny… Łapa mi chyba odpadnie 😯
O… 1571, urodzil sie Praetorius.
Dorotko, a w poniedzialek bedziesz machac z degola? Moze cos mozna by wykombinowac? O ktorej?
Bon voyage, Madame Le Gestionnaire! 🙂
Kierowniczka włajażuje znowu,
bo lotnego ona strasznie chowu.
Nie ociąga się jak jakaś sójka,
tylko – buty, nuty, paraplujka,
aparato, żeby robić fotki
i już Kierowniczka stroszy lotki,
po czym w drogę. Obowiązek wzywa –
Francja wszak nie może być szczęśliwa,
jeśli jej się nie udaje widzieć
Kierowniczki dwa razy na tydzień. 😆
Pani Kierowniczko,
dobrej podróży i wielu wrażeń. 🙂
Machala, machala
az wieza Ajfla drzala!
dobrze ze Ajfla tylko drzala,gdyby padla dostalaby Pani Kierowniczka szlaban na
Paris i co wtedy, Tereso? 😉
No, pasc nie moze, za duze straty finansowe… Ona jak Wielcy Wodzowie. Na baterie, ale do przodu!
Ja nie jestem na baterie, więc jeszcze nie padłam 😉
Jestem już w tym cudnym domu wariatów. Wysłuchałam – w wielkim hallu – Walca Mefisto Liszta i Poloneza As-dur na metalowych bębnach z Trynidadu, II części Koncertu e-moll na fortepian i orkiestrę dętą (a doleciał mnie ten kawałek, gdy byłam na III piętrze i czekałam na windę, więc dźwięku fortepianu mogłam się tylko domyślać 😉 A teraz zajrzałam sprawdzić, czy i w Chopinie (e-mollu) mi się Boris Berezowski nie podoba, bo zrozumieć nie mogę tego fenomenu, który zaobserwowałam przed pięciu laty – tu go uwielbiają, a on gra topornie jak cholera. No i niestety się sprawdziło – było sztywno i obojętnie. A ludziska tak się cieszyli, że wyklaskali mu bis – ekspresowo zagranego Mazurka B-dur 😯
Teraz czekam na pogrzeb Chopina. A tak! – programowa replika tego, co zagrano wówczas w La Madeleine. Czyli Requiem Mozarta i jeszcze kilka kawałków Chopina. Gra nasza Sinfonia Varsovia, chór z Lozanny, dyryguje Corboz.
Jest tu kącik dla prasy z WiFi. Jak będę miała chwilę, to będę wpadać i do Was gadać. W hotelu 3 kwadranse za 5 eurasów, a zresztą czy ja w ogóle poza spaniem będę w hotelu? 😀
Buźka!
Tereńku, no co by się dało? Przylatuję do Paryża w poniedziałek o 12.30, wylot mam o 15:45 (odprawa do 15:15). Przecież do miasta za daleko…
Baterie i do przodu? 😕 😐
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,7510942,Centrum_Chopinowskie_zalala_woda__A_za_miesiac_otwarcie.html
🙁
A czy PK nie moglaby zmienic planow i 1 lutego wpaść do Lyonu albo 2 lutego do Grenoble, żeby wysłuchać koncertowego wykonania Idomeneo z MM i z ( tym razem) Olgą Pasiecznik w roli Ilii? Wszystkie tre donne byłyby zachwycone…:)
Bilet zawsze można przebukować, a warto, slowo daję!
Pobutka. (Firma dostarczająca pobutek przeprasza za spóźnienie zimowe…)
No, moze by sie cosik jednak dalo… jak nie Pani Kierowniczka do Paryza, to Paryz do Pani Kierowniczki. Mahomet madry byl jednako.
PAK-u To poBUTki jak niedzwiedzie?
Dzień dobry. O katastrofie w Centrum tu jest więcej:
http://www.zw.com.pl/artykul/13,443008.html
Ja wiem o tym od momentu wyjazdu do Cannes – miał tam być Dąbrowski i z tego właśnie powodu nie pojechał. Tak to jest, jak zatrudnia się firmę, która nie wyszła jeszcze z komuny… więcej mówić nie będę
Tu prawdziwe szaleństwo. Już jestem po dwóch koncertach. Będę o wszystkim opowiadać we wpisie, ale kiedy on będzie – trudno przewidzieć. Teraz mam pół godzinki…
Zdjęcia wciąż robię. Pewnie wrzucę je na kompa wieczorem w hotelu i jutro dam na picasę. Oj, dzieje się, dzieje.
Tereso:
Jak niedźwiedzie to dopiero coś będzie, bo stwierdziłem, że ostatnio coś mało budzące są pobutki…
(Swoją drogą, Chopin na tym plakacie z dresem w nutki, jakoś Kubicę przypomina… Może dlatego, że kierowcą rezerwowym został w Renault Ho-Pin?)
Sączyć dziś kulturę starą
pośród zamków pięknych wielu
choćby i Nantes nad Loarą
nie chciałbyś, mój przyjacielu?
Potem Paryż, cóż za miasto!
O nim pieśni znanych wiele,
człek tu siedzi i ma ciasno
całą najbliższą niedzielę…
My co prawda tysz Europa
spod ogona nie wypadli
lecz od wieków wciąż w kłopotach,
wiatru dużo, mało żagli…
Niech tam choć przedstawiciele
jeżdżą za nas, sprawozdają,
bo nas słowem na niedzielę
w TVP wciąż pocieszają…
Myślmy o tych, co daleko
mkną ku światu szerokiemu,
lecz niech błyśnie pod powieką:
ale jakby tak samemu…?
Czemu nie samemu. A tymczasem, jak słusznie mówi Teresa, ten Mahomet był mądry niejako 😉 Trochę z tego wariactwa, które tu oglądam, przyjedzie do Warsiawy 10-13 czerwca. Nie spodziewam się na początku takich tłumów, jakie są tu, ale może plamy nie będzie… No i początek – wiadomo, początek.
PAK-u – a z tym Ho-Pinem to prawda? 😯
PAK Kierownictwu nie skłamie, chociaż nie wszystko mu powie… 😉
http://www.hopintung.com/content/hopin.php?taal=1
Piękne! 😀
Dobry wieczór,
czy Bywalcy Dywanu już czytali, że w jednej z gdańskich galerii handlowych niejaki pan Romuald Koperski postanowil pobić rekord gry na pianinie. Gra od środy bez przerwy. Zeby uznali mu rekord musi grać do niedzieli. 😯
Wiadomość jest w TVN24.
Redaktor JM ma kłopoty z ułamkami i datami:
http://www.rp.pl/artykul/9131,441088_Elektroniczny_bilet_do_swiata_Chopina.html
Haus der Musik obchodzi włąśnie 10-lecie powstania (w 2006 roku we Wiedniu otwarto Mozarthaus). PK jak wypadła ta próba akustyczna sali kameralnej?