Zatańczyli Bacha
Zamiast oglądać debatę kandydacką czy mecz, udałam się dziś do Opery Narodowej na ostatnią w tym sezonie premierę – baletową, pt. Tańczmy Bacha. Ogólnie odczucia mam po nim bardzo pozytywne, wyjąwszy stronę muzyczną, a zwłaszcza pianistę kaleczącego Koncert d-moll, jakby dopiero czytał nuty – ze zdumieniem odkryłam potem, że był nim Maciek Grzybowski. Nie wiem, co mu się stało, ale to było straszne. Później grał jeszcze Arię z Wariacji Goldbergowskich, ale już wrócił do formy.
Cztery realizacje, każda inna, choć pewne analogie były, całość ułożyła się w dość kontrastową formę. Na początek, do muzyki wspomnianego Koncertu d-moll, liryczna impresja Emila Wesołowskiego Pocałunki – tytuł może być trochę mylący, bo prawdziwych pocałunków tam nie ma, ale jest on zrobiony z wielką czułością, zmysłowo, ale bardzo delikatnie (znakomite solo Maksima Wojtiula). Potem klasyka – Concerto barocco Balanchine’a z 1941 r.: też delikatność, ale nie zmysłowa, lecz odrealniona, abstrakcyjna jak muzyka sama (do Koncertu d-moll na dwoje skrzypiec), stawiająca na precyzję i estetykę raczej niż na wirtuozerię. Czyste piękno w krótkich białych spódniczkach – same panie plus jeden pan (Siergiej Basałajew). Trzeci element tej formy kontrastował najbardziej: w The Green holenderskiego choreografa Eda Wubbe (2006) na prostokącie zielonej murawy, do pierwszego chóru z Pasji Janowej (poszerzonego o parę powtórek) siedmiu panów z nagimi torsami męczyło się straszliwie (mojej siostrze skojarzyło się to z Walką o ogień). I na koniec przeniesiona tu holenderska realizacja Krzysztofa Pastora sprzed dziesięciu lat: In Light and Shadow, w której jest cień Balanchine’owskiej estetyki, ale i wdzięk bardziej zmysłowy, i dowcip, a wszystko jest odwzorowaniem muzyki (najpierw Aria z Goldbergowskich, potem cała III Suita orkiestrowa D-dur), czyli także radosnych tańców. Nawet różnorodne kostiumy są tu wykorzystane (świetne zabawy Dominiki Krzysztoforskiej z długą powiewną spódnicą). W Bourrée świetna zabawa światłem: od pasa w górę zacienienie, światło pada tylko na pląsające nogi. Bardzo to wszystko było przyjemne do oglądania. Żeby jeszcze także do słuchania…
Komentarze
Oj,biedny MG.Może jakaś przypadłość chorobowa,albo co?Przecie zawsze ambitny jest…
Pamiętam jeszcze z czasów studenckich,jak chodziliśmy do konsulatu amerykańskiego filmy z baletami Balanchine’a oglądać.Ależ to wtedy smakowało!
Pobutka nazbyt oczywista…
Donoszę, że w Poznaniu, w scenerii Starej Gazowni (b.piękne, industrialne budynki w czerwonym klinkierze, wykończone na sterczynach koronką ceglaną) odbyły się kolejno trzy przedstawienia „Cyganerii” w reż p. Duda – Gracz. Recenzje przedstawienia b. zróżnicowane – od euforii po b.chłodne oceny. Ciekawym pomysłem było wykorzystanie tłumu statystów – wolontariuszy w charakterze osób z półświatka albo wręcz przestępców, wprowadzających widzów na widownię. Śpiewacy zachwyceni przedstawieniem. Budynki Gazowni ma przejąć miasto w tym roku jako kolejne centrum kultury. Tak trzymać.
A tym czasem…
Zwierciadło goes opera:
http://www.zwierciadlo.pl/
No no… chyba pierwszy raz w tym kraju gwiazda opery trafiła na okładkę 😉
Z poznańskiej Cyganerii recenzję napisał już Jacek Marczyński. Pierwsze zdanie wystarczy juz za całą resztę 😆
http://www.rp.pl/artykul/9131,500027_Polski_balagan__flamandzki_lek.html
Ale jeśli w Gazowni będzie nowe centrum kultury, to to jest świetna wiadomość. Może i jakieś lepsze rzeczy się tu zdarzą.
Uciekam, jadę zaniedługo do Katowic, na wspominany przeze mnie wcześniej dyplom. Może będzie minizlocik 🙂
KCIUKI ZA ROZYCZKE!!!!!
I wcale nie wstydze sie capsow!
Ja już za Róże trzymam kciuki od 15 minut.
dlgo jwstcze trzba trzybać? Bp nosem niewwygodmie suę piwsze. 😀
BBiku, az do szkutku
szszkutek tahi, że spżyfam jadlo jk w walce o ogń…
jak ktoś jeszcze trzyma kciuki za Różę, to już może przestać…
A może przestać z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku? 🙂
tak, ale szczegóły niech ogłosi Kierownictwo
PIATKA!!!! Szampan wychleptany, dla Bobika zostawilam w malej miseczce, dla chetnych mrozi sie butelka w lodowce, dla stesknionych i spragnionych wrazen – wrazenia zastepsze z moich muzycznych imienin.
Repertuar: Mazurki op.63 (panienka w zielonym)
Bach c-moll II WTK, Mozart KV310, Karnawal Wiedenski + Il sospiro (facet w bialej podkoszulce)
Kreisleriana i Hommages à Chopin od Wolffa po Honeggera (niby ja)
Kilka menuetow z symfonii Mozarta i Haydna na
rozgrzewke, poczem Szeherezada Rimskiego-Korsakowa, Symfonia g-moll Mozarta, utwoirki dla niemowlat (im wiecej rak, tym lepiej), jakis Beethoven (I czesc V symfonii), zakonczylismy Koriolanem z dzwoneczkami, wokalizami i kontrolowana czkawka!
Dowody zbrodni oto toto:
http://www.flickr.com/photos/29981629@N07/sets/72157624253823925/
Wygląda na to, że faktycznie chyba urodziny.
Serdecznie życzenia słodkiego, miłego życia, samych bolszych uspiechow na niwie i pod. 😀
I buźka od Jóźka! 😉
Akurat imieniny, ale buzka – jak to buzka, sie nie odmawia od Jozka.
A zyczenia jak zyczenia – do samego sa spelnienia
Wszystkiego muzycznego z okazji imienin /jakby było mało!/.A czy na poprawiny jakaś nieduża Aida ze słoniątkiem się zmieści?I uwentualnie łabędzie jeziórko?
Dla Róży szacun duży!!!
No jasne, sloniatko zza okna moze dac, labedzie jeziorko najlepiej tanczy sie na stole, po kilku glebszych i po polnocy. Zwlaszcza taniec malych labadkow. Tylko stol musi byc solidny.
Wlasciwie to nie chce nic mowic, ale nam sie nadworny poeta Bobik cosik szmpanem uchlal i wena tfurcza go odeszla, czycojedne.
Gdzie poema dla Rozy? Gdzie laurka porecitalowa? No co to ma znaczyc, nadworny Bobleto?
O kurczę, ja się znowu polityką zająłem 😳 i najpierw nie zauważyłem, że szampan stoi i z jakiej okazji 😳 a potem z rozpędu wychłeptałem całą miseczkę duszkiem i faktycznie łapki mi się nieco splątały. 😳
Spróbuję jakoś dojść do siebie i wymalować stosowne laurki. 🙂
Bobik, do piora i pazura. Merdajac ogonem, kolego, laurke wysmazysz nietega. Tu kudlem trza zatrzepotac i laur ze szczerego zlota Rozyczce na dzisiaj z slow zlozyc.
Szampan mi jednak posłużył,
szybko wróciła mi wena:
oto laurka dla Róży,
która nie grałaSzopena. 🙂
Na pierwszej stronie bukiecik
róż – tak od kantki do kantki,
tudzież słoneczko, co świeci
na jasną cześć dyplomantki.
Druga to pustka i przerwa,
jak w smutnych chwilach me miski,
lecz to po prostu rezerwa
na różne miłe dopiski.
Na trzeciej szczere życzenie
grania na piątki i ochy,
a czwartą zaraz wymienię
bo tam od łap są paprochy. 😳
Lapki pod wode, mydelkiem
wyczyscic pod pazurkami
i do laurki z powrotem,
bo czwarta na razie do bani!
A dla Teresy na imieniny
(oprócz Aidy oraz słoniny)
upojne dźwięki recytatywa,
co z młodej piersi psiej się wyrywa,
aria z kurakiem, który – nieszczęsny! –
do mego śpiewu jest wkładem mięsnym,
fuga kociska po całym rondzie,
(to lepsze niźli filmy o Bondzie),
a na dokładkę (choć już z mozołem)
balet na cztery łapy pod stołem,
czyli klasyczny muzyczny zestaw,
co jest Ci darem dzisiaj od pieska. 😆
Mydłem po łapach, ogonie? 😯
Och nie, nie mogę już dłużej! 👿
Niech będzie na czwartej stronie
po prostu bania – za Różę! 😀
Czyli na koniec walczyk w Des
Zatańczy oczywiście PIES!
Kiedy walczyka ktosik gra,
zawsze poczucie mam od czapy,
bo walczyk wprawdzie na trzy pas,
lecz tańczę go na cztery łapy. 😯
Tu mam wrażenie nieodparte,
Że tańczyć będziesz na trzy czwarte…
To ja pokajac sie musze
za namydlona psia dusze
skoro mi takie zyczenia
sklada z niechcenia czy z chcenia. 😉
To wiemy, z chcenia skladane,
Wiec Aide nakarmie baranem,
slonina spasiemy kota
a psu darujmy ko-kota ;-)))))
Niech sie kokotem ucieszy
Bobik poeta nasz wieszczy!!!!
Walc wiadomo na pas jest trzy
ale to tylko teoria
w praktyce zalezy od tego, jak
tanczyl go Andrea Doria 😉
Problem tu jeden pojawia sie
historii wbijajac klina
czy w tej Genui walc jakis byl
Czy tez do dzisiaj go ni ma.
Tłusty coq
Przez cały rok!
Mniam! Kokot w walecznym sosie,
jakże podoba mi to się!
Przedkładam ja go nad świnię,
zwłaszcza jak w dobrym jest winie. 🙂
Andrea!
Nie tylko w teorii
Przeleciał go walec.
Historii.
Oj,wychodzi nam prześliczne
Snucie wielo-motywiczne…
Doria w Genui? Temat,
na który dziś nie pora,
ale że mnie tam nie ma,
to owszem, przykrość spora,
bo bella jest Italia,
od miast swych aż po wina
i wszelkie infernalia
w niej w mig się zapomina.
Lecz żebym nie padł zgoła
od troski (albo Toski?)
imieninowy toast
już wznoszę – winem włoskim. 🙂
Kokot w winie byle jakim
przecie gorszy niz mdle flaki.
Jakze coq au winie zlym!
W coqu burgund wiedzie prym!
Merlotem sie dolacze
co na lodowce tkwi,
a i w fontannie byl kupion,
by stalo na trzy dni.
Jak Kana jest moj dom,
dzis wodny ranek wstal
lecz wieczor ocknal sie,
w merlota popadl szal
Burgund w świecie przecie słynie,
pić go można na drabinie,
ale jak z drabiny zlezę?
Noo… tylko po sangiovese. 😀
Merlot? Gdy się jest na dachu,
można wypić i merlota,
ale tylko po syrahu
da się zręcznie złapać kota. 😉
A gdy wlezie się do budy,
pić najlepiej, niech ja skonam,
w trakcie, potem, jak i wprzódy
caberneta sauvignona. 🙂
Drzewiej w Polszcze
W kwestii wina
Nic nie stało
Nad węgrzyna!
A ze był to trunek boski,
Vide:Jasiek Kochanowski.
Węgrzyn, tokaj, to jest nieco
staroświecki szyk,
lecz jak pięknie podeń lecą
słowa: no to csik! 🙂
I szampan rozyczkowy
z lodowki sie wychylil,
zabulgotal radosnie,
nie zwlekajac ni chwili 😉
Dla Bobika starczylo
na miseczce szerokiej,
i dla Rozyczki starczy
w szampance krysztalowej!
Zacukalam sie nieco,
marzac o Alox Corton
lezka sie zakrecila,
ale to byl vieux con
To ja zaproponuje
z Morfejem popasc w tan
a do Morfeja jeno
chartreuse, dalipan!
Ma dola też ponura,
Dać muszę nura w pióra.
Na koniec:no to csik!
Za polsko-paryski szyk!
Taniec z Morfejem?
Pijem i wiejem! 😉
A wiatr historii drzy…
A z ócz mych ciekną łzy… 😆
Poetycko tu było, że nie wiem 😀
Ja miałam przenocować w Katowicach, ale okazało się, że koleżanka wraca samochodem, więc się zabrałam i jużem w domciu.
Róża zagrała najpierw I część Koncertu G-dur Mozarta, w którym jeszcze z leka ujawniły się nerwy, ale nie w jakiś przeszkadzający bardzo sposób. Później był Narcyz z Mitów – pięknie zagrany, ona czuje tego Szymanowskiego. Dobrze się w ogóle czuje w XX w., potem grała pierwszą część Koncertu Chaczaturiana – nie przepadam za tym dziełem, ale ona zagrała dobrze, z nerwem.
Przyszedł foma i Miko, ten ostatni długo nie wytrzymał i musieli wyjść jeszcze w środku Mozarta, ale wcale sobie nie poszli, tylko zwiedzili akademię (bardzo im się spodobała), a największą atrakcją okazało się zrzucanie małej gumowej piłeczki po schodach, do której to zabawy z przyjemnością się później przyłączyłam.
Teresko, a co to za sympatyczni młodzi ludzie Cię nawiedzili? 😀
Pobutka.
:-O Jak mogłem zapomnieć o nawiedzeniu przez Panią Kierowniczkę Katowic?
A studenteria bywsza i aktualna mnie nawiedzila i impreze sobie zrobilismy na rak multum i nogi w porywach dwie. Tudziez na fortepian, kieliszek, budzik i odglosy wszelakie.
Pani Kierowniczko,
moje dziecko z lekka spóźniwszy się, wysłuchało część recitalu zza drzwi, weszło dopiero na I część koncertu Chaczaturiana.
Wydzwoniło mnie zaraz po recitalu i całe było w zachwytach!
Gratuluję siostrzenicy!!!!
Roza! 😈 😈 😈 😈 😈 😈
Well done!
Dzień dobry (po odespaniu),
Mar-Jo – to już się domyślam, które to „dziecko” 😉 Było z kwiatem koloru ciemny róż we włosach 🙂
PAK-u, każdemu się zdarza 😉
Wszystkim, którzy kibicowali, trzymali kciuki, nawiedzili, pisali wierszyki – jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję 😀
Aha – bardzo przyjemne miejsce do oblewania zastosowaliśmy wczoraj, tym bardziej, że blisko Akademii. To lokalik pt. Dobra Karma. Co prawda wegetariański, ale jedzonko dobre i w dużych porcjach, a winko i piwko (także czeskie z beczki) równiez być może. Tyle że na winie się nie znają, jakby co, więc trzeba sprawdzać, co mają na stanie.
Sprostuję tylko, że rzucanie piłeczką było jedną z głównych atrakcji, bo równie ciekawy był berek na przewiązkach…
A tego to już nie byłam świadkiem, więc nie mogę się wypowiadać 😉
Gratulacje dla Pani Róży! 🙂
Dzisiaj są imieniny naszych kochanych, mądrych, niezastąpionych Piotrów. 😀
Wznoszę toast za ich pomyślność!
I dziękuję za obecność i życzliwość. 😀
Wegetariańska dobra karma? Toż to sprzeczność sama w sobie! 😯
Dobra Karma to się może nazywać jakiś steakhouse, albo co… 🙄
Szkoda, że przy berku i rzucaniu piłeczką nas z Mordechajem nie było, bo i my byśmy mieli frajdę, i Miko z naszej kocio-psiej obecności zapewne też. 😈
A ja mógłbym sobie wtedy spokojnie posłuchać… 🙄
Piłeczki? Berek?! W tych świętych korytarzach??? Ah, ah, ah słów mi brak i tchu.
😛
No… 😉
Rzeczywiście, dziś Piotra i Pawła, a mamy tu i Piotrów, i Pawłów. Nie wszyscy obchodzą imieniny dziś, ale wszystkich tu bardzo sobie cenimy i wszystkim życzymy wszystkiego najlepszego! 😀
Tez mam watpliwosi co do „dobrej” karmy wegetarianskiej. Chyba, ze rozmawiay o kociej miecie w sosoe z walerianki. Etedy juz nie tylko karma, ale i libido, za przeproszeniem ja kogo.
A pileczki i owszem, z pewnoscia musialy rozweselic tego Chaczaturiana. Recital jak widac udal sie lepiej niz sie spodziewalem! 😈
Ach i Pawłów też! 😀
Akurat nie mam okolicy, więc zabywszy.
Niech żyją!
Ma się rozumieć, że kochamy i Piotrów, i Pawłów!
Wasze zdrowie Chłopcy! 😆 (w końcu niech coś mam z podeszłego wieku)
wszak AM jest dla ludzi 😉
ktoś mówił coś o piłeczkach…
http://www.youtube.com/watch?v=-zOrV-5vh1A&feature=related
W imieniu tej części Piotrów, która dziś imieniny obchodzi, serdecznie dziekuję za miłe życzenia
Miko 😀
Grazie mille wszystkim, jako i ja nawzajem najlepszego wszystkiego życzę!
Blogowe kciukotrzymanie to potęga 😎
Piotrom i Pawłom, uśmiechnięte życzenia klucza do wszystkiego i walecznego miecza (na wszelki wypadek) 😀
Gratulacje dla Róży, serdeczności dla Piotrów i Pawłów 🙂
Kierowniczko, czy uprawianie muzyki dawnej nie ograniczy siostrzenicy rozwoju w bardziej współczesnym kierunku? Skoro dobrze się czuje w Szymanowskim, to szkoda by było, gdyby go nie grała. Nie wiem jak to jest w profesjonalnym muzycznym światku. Mam nadzieję, że nie tak jak poza nim – że jak dermatologia, to już nie okulistyka, jak psychologia, to już nie filologia klasyczna 🙄
No właśnie wczoraj o tym rozmawiałyśmy z siostrą. Co Róża zrobi, to trochę i od niej zależy…
Własnym talentem i dobrą, mądrą radą najbliższych można daleko zajechać.
Gratulacje dla siostrzenicy! 🙂
Wszystkiego najlepszego wszystkim dzisiejszym Solenizantom, zdrowia i szczęścia! 🙂
Trzeba kochać muzykę, którą się gra. Inaczej to nie ma sensu. Niezależnie od nacisków otoczenia.
O, widzę, że na Dywanie dziś Piotropawłowsk. 😀 To i ode mnie wszystkiego ogoniastego! 🙂
Życzyłbym Szanownym Solenizantom również kości na każdy posiłek, ale nie jestem pewien, czy w kręgach zbliżonych do ludzkich takie życzenia uważane są za wyraz niekłamanej sympatii i jak najlepszej woli. 😆
A wczorajszym solenizantom to ani nic… 🙄
Jak to nic? Jak Teresa się przyznała, że była solenizantką, to zaraz słoniowy wór prezentów dostała, z balecikiem włącznie. 🙂
Teresa to była solenizantką już 24 czerwca, bo obchodzi na Janiny 😉
A kto był wczoraj solenizantem?
No tak,Piotry to zdolne bestie są.A to kościół założyć,a to stolicę z Moskwy wyprowadzić,a to w jeziórku zabełtać,a to Szymanowskim poczarować.Syćko te bestyje potrafiom!
W kalendarzu mi stoi Wincentego i Ireneusza.
To fomie Wincenty, czy co? 😯
Ja jeszcze mam Leona.
Łabądku, nie należy pomijać również Solenizanta z sąsiedzkiego blogu, czyli Piotra Od Potraw. 🙂
Yes,yes,yes!!!
A czy i Owczarkowi na drugie przypadkiem nie Piotr? 😉
Piotr z Sąsiedztwa nie jest Piotrem dzisiejszym, ale Owcareckowy baca i owszem 😉
Najlepszego! 😀
Upał ściął był mnie. Godzina 18.00 , a w cieniu 30 stopni.
PK,
to „dziecko” , które wczoraj w Katowicach prezentowało się z kwiatem we włosach jest moje. Oba recitale dyplomowe ma jeszcze przed sobą.
Pozdrawiam.
No,no…PIS robi za hipis,pokazują się dzieci-kwiaty,pora sprawdzić,co tam w Wietnamie…Żeby nie było za późno.
To u nas PIS występuje jako Mar-Jo? 😯
Jako matka dyplomantki serdecznie dziekuje za zyczliwe slowa i mysli. CHhialabym jednak odpowiedziec Kotu Mordechajowi: pileczki nie ubarwily Chaczaturiana, bowiem na szczescie mlodziez opuscila recial po Mozarcie, co bardzo dodatnio wplynelo na ciag dalszy. Sama nie tak dawno:), szybko to zlecialo, bylam mama malego dziecka i wiem, jak bardzo to zaburza perspektywe. Szepty i rozmowy w czasie koncertu Mozarta utrudnily wystep mlodocianej artystki; to nie byly nerwy, droga siostro, tylko „dystrakcja”.
Apeluje o to, aby na kolejne dyplomy debiutantek nie dopuszczac malych dzieci, na koncertach mile skadinad widziane.
Nie,PIS robił za hipis w tv,a dziecko za kwiat w Katowicach,ale w sumie to już robi TRYND.
Pobutka dwudniowa…
Choć tematy w dyskusji jakby inne…
Jak można podejrzewać , że na blogu PiS występuje jako Mar-Jo?!!!!!
Bo wezmę i zejdę na zawał!!!!
To ja chodzę na wiece wyborcze B.K., od lat nie oglądam publicznej telewizji – jednym słowem prawie kombatantka…..
A dziecko ma poglądy „po mamusi”, choć twierdzi, że są jej własne.
😀
Witam siostrzycę 😉
Dyplomy juz szczęśliwie z głowy, tak że można już spokojnie teraz zapraszać na ewentualne koncerty 😀
Chyba zostałem wywołany do tablicy…
Mogę się zgodzić z tym, że widok małego dziecka może działać bardziej stresująco niż standardowej publiczności, ale poza niefortunnym, acz cichym wyjściem w środku utworu, a nie pomiędzy punktami programu (nad czym ubolewam), Miko swoim zachowaniem nie odstawał od zwykłego słuchacza. Ani się wiercił, ani rozmawiał. Że chce wyjść, dał znać kiwaniem głowy i cichutkim szeptem [jedna rodzicielska perspektywa vs druga rodzicielska perspektywa. przydałby się głos mniej emocjonalnie zaangażowany…].
Oczywiście małe dziecko to jest niewiadoma i można myśleć, czy nagle z czymś nie wyskoczy, ale z drugiej strony absolwent AM w założeniu jest na tyle ukształtowanym wykonawcą, że powinien zostawić ten fakt za sobą już po pierwszych kilku taktach, o czym chyba podobnie myśleli egzaminatorzy.
Fakt, na początku było spokojniutko. Z drugiej strony salka była mała, niewieka odległość od pierwszego rzędu do sceny, no i chwilkę jeszcze pokonwersowaliście przed wyjściem… Egzamin to jednak egzamin i napięcie jest większe niż na zwykłym koncercie. Choć i na koncercie można się rozproszyć. Absolwent AM jednak nie jest jeszcze bardzo doświadczonym wykonawcą solowym. Ukształtowanie to trochę jednak co innego. Może być ukształtowany artystycznie i mniej doświadczony koncertowo. A jeśli nawet jest, to sytuacja egzaminu zawsze jest dodatkowym stresem.
Ale i tak Was lubimy 😀
Mar-Jo,
nie podejrzewałam Ciebie żeś PiS w przebraniu, tylko nie rozumiałam, osochodzi Łabądkowi.
Telewizji nie oglądam od lat, więc nie wiem, kto i jak się prezentuje.
W sprawie dziecków na koncertach mogę powiedzieć odkrywczo, że są pewnie różne dziecka.
Tych cichych nie zauważa się, a wiercipięty i owszem, a nawet bardzo owszem.
W ubiegły piątek w WOK miałam bardzo nieprzyjazne uczucia do rodziny z dwójką dzieci w wieku późno przedszkonym – wczesno szkolnym.
Łomot niespokojnych nóg w drewnianą podłogę, szamotania i wychodzenie z sali w trakcie przedstawienia skutecznie odebrały mi całą przyjemność odbioru.
To nie znaczy, że jestem przeciwna obecności dzieci, ale niektórych dzieci – tak.
A Mikołaj jest uroczy. 🙂
fajnego kota znalazłem 🙄
http://images.cheezburger.com/imagestore/2010/6/18/fd33a65f-dd64-4310-986c-90fb72cb3fdf.jpg
Tak. Chcę zaznaczyć, że układ mięśniowo-kostny kota pozwala mu na osiągnięcie takich pozycji bez żadnego wysiłku.
Niektóre dzieci zachowują się lepiej od dorosłych, to raz.
Truizm # 849: Odpowiedzialność za wiercenie piętą ponoszą rodzice.
A dwa, jeśli rodzice chcą chodzić z dziećmi na koncerty, muszą niestety dobierać repertuar do dzieci, a nie do siebie. Stąd nie wzięliśmy Gostkówny na Beethovena, bo doszedłem do wniosku, że Eroica (nawet grana w tempie MM 👿 ) byłaby zbyt długa i męcząca.
Z drugiej strony widziałem kilkoro małych dzieci na VIII Brucknera (może były za karę?).
Świetne do zabierania dzieci są koncerty WJ, bo utwory w większości nie trwają więcej niż 15 minut, często na scenie śmieszne rzeczy pan albo pani robi, a dzieci są cudowne bo dla nich to i tak muzyka. Nie zostały jeszcze skażone hegemonią skocznych/ śpiewnych melodii.
Tzw. drugie koty za płoty:
http://picasaweb.google.com/lh/photo/s9Y6A-B0_2lWpCgFX2QStd5Rpy00hd_NCjN0fDMCTu4?feat=directlink
Upubliczniam Kicię Tosię w jej całej asymetrycznej krasie (w tym różnej długości „łezki” po wewnętrznej stronie oczu).
Kicia prześliczna 😀
To teraz prosimy czarnulkę… 😉
Tak, tak. Mam już kilka filmów akcji z obiema panienkami w rolach głównych.
Zadam takiego samego pietrowego koszyka z poduszkami jak ten na zdjeciu Hoko! O takim wlasnie zawsze marzylem! Rachunek poslac Starej. Money no object!
Bube J. – toz ja jestem jak najbardziej za pileczkami na konecrtach. Co by komu szkodzilo, zeby na pierwsze machniecie paleczka dyrygenta, na widownie wypuszczano odpowiednia ilosc pileczek i kto che ganiac, ten gania, a kto chce spac, ten spi.
http://files.alfaomega.webnode.com/200002457-f2cfbf3cad/Krakowskie%20Blonia%20-%202012.jpg
jasny gwincie, a to a propos czego? 😯
Coś się zacięło? 😯
Ja też chcę taki hokowy koszyk z poduszkami. 🙂
Może podeślę zdjęcie komuś, kto robi wiklinowe kosze.
Gratulacje dla Pani Róży! Może własny kanał na youtubie? Na dobry początek z koncertem dyplomowym?