Beethoven w Kongo
Jak już wspominałam, wybrałam się dziś na ten film. W zeszłym roku w ramach zapowiedzi dokumentów o muzyce na Midem w Cannes widziałam również ten trailer. Wiedziałam więc już, że film jest wart obejrzenia.
Przepiękny jest początek. Słychać śpiew, afrykańską prostą piosenkę. Kamera wędruje w górę wzdłuż słupa, z którego zwisa drut układający się w jakiś przedziwny rysunek na tle nieba. Gdy oko kamery dochodzi do góry słupa, widać siedzącego na nim robotnika w pomarańczowej koszuli, który naprawia przewód elektryczny. Kamera podróżuje znów w dół, a w dole jeden wielki, biedny jarmark, jakim jest przedmieście, a może i (nie wiem, nie byłam) większa część miasta Kinszasa. Na jezdni – busik z napisem L’Orchestre Symphonique Kimbanguiste, który pcha grupa mężczyzn – ta scenka pokazuje się w trailerze o 1’07”, ale podkładem jest nie O Fortuna, lecz… Vai, pensiero, co niespodziewanie staje się bardzo mocnym akcentem. To zestawienie nie wynika jednak bynajmniej z łatwego skojarzenia czarnoskórzy-niewolnicy. Za chwilę kamera powędruje dalej, za zielone plastikowe ogrodzenie, za którym, na wolnym powietrzu, ćwiczy chór i orkiestra. (A ów elektryk okazuje się altowiolistą z orkiestry, który jednak musi ją opuścić, kiedy jest coś do naprawienia.)
Film ma schemat podobny do wielu dokumentów opowiadających o zaszczepianiu wielkiej muzyki europejskiej na gruncie społeczności, którym była ona dotąd obca. Tak jest w filmie o wenezuelskim El Sistema, tak jest w Rytm to jest to, filmie o wyjściu ze Świętem wiosny w proletariackie dzielnice Berlina, tak jest i tu: poznajemy kilkoro wybranych bohaterów, ich domy i sytuację rodzinną, ich ubóstwo i zajęcia, jakich się chwytają, by przeżyć.
Z jedną różnicą: w tym filmie nie ma fachowców, którzy uczą mniej fachowych. Tu wszyscy są amatorami, którzy się tą pasją zarazili. Dyrygent jest bezrobotnym pilotem. Jest w zespole fryzjer, elektryk, aptekarz, kobieta zarabiająca sprzedażą omletów… Żyją w skrajnej nędzy, tyle że egzotycznej, gorącej i kolorowej. Wygląda, jakby się z tym pogodzili, choć w pewnym momencie samotna matka (flecistka), szukająca mieszkania, gdy widzi, jaką norę chce jej zaproponować pośrednik, mówi wprost: to, że jesteśmy Kongijczykami, nie znaczy, że musimy tak żyć.
Kimbanguiści (zarazem społeczność religijna, od nazwiska Simona Kimbangu, zresztą dziadka dyrygenta) nie myśleli, zabierając się do grania w tej orkiestrze, o tym, że może to jest droga do lepszego życia, chyba że w sensie pięknych przeżyć. Nikt tu za bardzo grać nie umie, jakoś uczą się czytać nuty, uczą się, o co chodzi w danym utworze (przecież to muzyka z zupełnie innego świata), uczą się śpiewać po niemiecku Odę do radości… Instrumenty podczas wojny domowej uległy rozproszeniu, musieli więc zacząć budować je sami – oglądamy budowę kontrabasu. Stradivariego czy Amatiego zęby by rozbolały. Ale to wszystko wzrusza.
O orkiestrze już zrobiło się głośno. Tutaj jest strona filmu, a na YouTube jest już cała masa filmików w różnych językach. Wokół orkiestry zrobiło się głośno. Może to rzeczywiście będzie dla tych ludzi droga do lepszego życia – kto wie?
Jeszcze jest pokaz w niedzielę, o 21:30 w Kinotece 4.
Komentarze
Jak mnie cieszy ten wpis! Bo dziś pracowałam do nocy, a w niedzielę mam kilku konkurentów i nie wiedziałam z tych wahań wybrnąć, bo może jednak eksperyment nieudany….albo że będzie bezsensowna kakafonia (w końcu wiadomo, że im lepszy trailer, tym gorszy film)… No a tak: idę. Dziękuję 🙂
Można też powiedzieć, że było dziś na projekcji coś w rodzaju minizlociku: przyszedł arcadio, a pewna pani (pozdrawiam!), która czyta, ale się nie odzywa, spytała zaraz po filmie, czy coś napiszę 🙂
Pobutka!
http://www.youtube.com/watch?v=feRRVh5zQVk
Tak właśnie, jak na tej okładce, wyglądała ta pani, kiedy przyjechała do Warszawy i na kilku koncertach wykonała całego klawiszowego Bacha. Dla mnie: nie zachwyt, ale szacun.
Tia. Ona i pani Marysia J. Ale niedawno zanabyłem z tą pierwszą Goldbergowskie i to jest naprawdę natchnione wykonanie.
No, jeśli idzie o fortepianowego Bacha, to Nikołajewa, obok Tureck i Goulda, jest tym, co Hoki lubią najbardziej 🙂
A w nagraniach Marysi to wolę Mozarta 🙂
Super są też koncerty Bacha w nagraniach T. N. Gdybym miał wybrać jakiś komplet, to kto wie… 🙂
Nie da się mieć jednego chyba. To zależy od nastroju, którego chce się posłuchać. Akurat nie mam koncertów z TN.
Koncertów z TN też nie znam. U nas grała same solowe, płyt nie kupowałam.
Jak przeglądam sobie, to w ogóle nie widzę nagrań (znaczy w sklepie), bo na tubie coś tam jest.
http://www.youtube.com/watch?v=MXEfDRsrA9Q
Ja mam zgrywkę z LP, więc może na CD rzeczywiście tego nie ma 🙂
Melodija 1978, Lithuanian Chamber Orchestra, Sondeckis.
Ta duża ruska orkiestra spod linka to jednak inna jakość 😆
O, ba! Zgrywka z LP to insza inszość.
O Dżizas. Zabili mnie dźwiękiem. 👿
Kto zabił? Rozhdestvensky? 😆
Wszyscy razem, wrrr…
No, to był 1965 rok, proszę państwa, w dodatku na żywo. Nie można za wiele wymagać.
A ja dziś w ramach Nocy Muzeów wybieram się na Hacketta 😆
Koncert Bacha z TN na CD w amazonie:
http://www.amazon.com/Bach-Concertos-Concerto-Orchestra-Nikolaeva/dp/B0009I350K/ref=sr_1_12?s=music&ie=UTF8&qid=1305368525&sr=1-12
Też bym chciała (będzie jeszcze Włodek Pawlik i Randy Brecker), ale nie da rady się rozdwoić. Po południu jadę do Lublina, gdzie rozpoczynają się Kody.
http://www.kody-festiwal.pl/program/
Po koncercie natychmiast z powrotem, a jutro do Wrocławia.
http://www.musicaelectronicanova.pl/
Tam do końca tygodnia, z przerwą na Renee 🙂
Tia, dzięki, widziałem to. Tam są głównie koncerty na dwa fortepiany. Jest też BWV 1055 z Sondeckisem (ten sam, co hoka?
Na tej płycie są koncerty z lat osiemdziesiątych – mam to też i polecam 🙂
I przypomniałem sobie, skąd mam tamte zgrywki – i widzę, że jeszcze można je „nabyć” 🙂 Więc jak kto chce, to radzę szukać na wiadomych stronach. Albo wpisać się z mailem u mnie na blogu, to podrzucę namiary 🙂
Na mniej wiadomych jest jeszcze więcej, prawdopodobnie wsio jest. Widieł, no mnie nie intieriesno. 🙂
Mnie zasadniczo zgrywki nie bardzo… Wolę już wrzucić na kręcioła po bożemu.
Pani Doroto,
Zgubilem wraz z telefonem Pani numer. Czy moglaby mi Pani go lub adres mailowy przeslac na maila?
Dziekuje i pozdrawiam serdecznie,
Jurek Dybal
No to macham Wam – do poczytania trudno powiedzieć kiedy. 😀
A propos Hackett’a
za tą solówkę ma u mnie przegrane, będzie ją grał i grał i grał… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=7LB6WNzwQWU
A tak to brzmi dzis 🙂
Prawda, tylko zaleca się słuchać od 2:05. Prawdziwy wokal należy wziąć stąd
http://www.youtube.com/watch?v=fd0j5Ek_1ks&feature=related
zamiast tej żałosnej podróbki. 😛
To o linku zeena było.
Czytanie z raportu o stanie muzyki w Polszcze:
(…) gwarantujący regalia muzyki poważnej publiczności, dla której nawet Mozart jest zbyt wymagający.
Taką figurę zastosował raportujący o stanie „muzyki alternatywnej”, czymkolwiek ona jest. To ten, który przypisuje wikipedii tę samą rolę, co przeciętny rabin Talmudowi.
Mniej ważne, że żadne ze znanych znaczeń słowa „regalia” nie chce pasować do kontekstu, ale o co chodzi z nawet Mozartem?
Założę się, Wielki Wodzu, że owe „regalia” zawdzięczamy Harry’emu Potterowi…
Może chodzi o realia? A może o regały?
Moze w znaczeniu „krolewski przywilej” (sluchania muzyki powaznej).. ?
SJP PWN:
2. (hist.) prawa i przywileje przysługujące wyłącznie panującemu; regale
A ja byłem na trasmisji z MET, ostatniej w tym sezonie…
Walkiria… zaczęło się 15 min później niż było w planie, gdyż zawiódł system komputerowy obsługujący całą machinę, która jest scenografią.
Jeśli idzie o scenografię własnie, to bardzo było ciekawe i stosunkowo prosto rozwiązane.Cała konstrukcja zbudowana była z długich metalowych elementów, które układały się w zalezności od potrzeby: góry, las, dom, skały Walhalli, oczywiście rzucony był na to odpowiedni efekt multimedialny.
Jeśli idzie o śpiewanie.
To było 5 godzin i 10 minut, wspaniałego, genialnego śpiewania.
Ani przez minutę wraz ze znajomymi śpiewakami nie byliśmy z nudzeni, a przed 3 aktem nieliczni uciekli z sali FŁ.
Był to spektakl, który był niezwykle mocno i równo obsadzony.
Hunding – Hans Peter Koenig – stosunkowo mało śpiewał, w porównaniu z innymi, ale był to bogaty wspaniały bas.
Fricka – Stephane Blythe – jak sama powiedziała do prowadzącej wieczór Joyce DiDonato, że to niezwykle trudne 18 minut śpiewania. Niezwykle wyrazista postać, charyzmatyczna, jeździła na fotelu, którego poręcze były ozodobione głowami baranów. Wokalnie wspaniała umiejętność mieszania rejestrów. Góry piękne okrągłe, a doły mocne brzmiące. Wspaniała postać.
Siglinde – Eva Maria Westbroek – debiut w Met i głosowo bomba. Koleżnka Kaufmana, gdzyż nagrali razem duet na jego płycie Verismo, z Andrea Chenier – Vicino a te! Głos przepięknej urody, wokalnie bez zarzutu. Stworzyła piękną postać nieszczęśliwej kobiety, która wraz z kazirodzczą miłością rozkwitła do życia!
Sigmund – Jonas Kaufmann – na pewnym spotkaniu z p.P.Kamiński powiedział, że Jonas Kaufmann jest śpiewakiem, który może w świecie operowym wszytsko! Nie dziwie się, gdzyż śpiewa on tak, że gdy się go słucha jest się w innym wymiarze. Raz z Westboeck tworzyli w duetach jedność nie do opisania. O głosie Joanasa nie nalezy sie wypowiadać źle bo jest to jednen z najpiękniejszych głosów, który istnieje na świecie. (choć pani B.Jakubowska w muzyce 21 napisała, że brzmi za bardzo barytonowo i w duetach z baryton w Tosce jak i w Carmen brzmią jak 2 barytony…) I jeszcze… kultura śpiewania tego człowieka o tak wielkim głosie jest niebywała i godna podziwu. Nic siłowego. Tam gdzie forte tam forte, żadnego zabijania głosem… niebiańskie piana!!! Ach!
Wotan – Bryn Terfel – dla mnie jest to synonim luzu w śpiewie… I tak też było, tylko że jego głos był mocny, nośny i bardzo poruszający. W każym momencie miał świadomość tego o czym śpiewa i jak ma to zaśpiewać.
Brunhilde – Deborah Voigt- tym głosem którym teraz śpiewa śpiewa przepięknie, z niewykłą pasją i zrozumieniem! Ale słuchałem jej Dich teure halle jak była gruba…i trochę tęsknie za tym jej głosem, teraz nie dziwota jest tego głosu mniej. Nie mniej jednak w wczorajszym Wagnerze przezentował się wspaniale…
http://www.youtube.com/watch?v=-sSjRvaty0U
Pozdrawiam.
Wielki Wódz jakiś okres pokutniczy ma, czy jak… bo taki bełkot to jakoś nawet zabawny nie jest. A oni o takich typach muzyki nie piszą w ten sposób zwykle? bo co czytam jakąś recenzję modnej płyty, to czymś takim częstują.
regale (singular); regalia (plural)
Widziałem i ja tę transmisję i podzielam zachwyt Lola w odniesieniu do śpiewaków, w podobnych proporcjach i sformułowaniach. Też mi żal głosu Debbie Voigt z czasów, gdy była „za gruba”, a może jeszcze bardziej niezwykłej barwy Terfela z pierwszych lat, ale kiedy się rozgrzali oboje, było wspaniale, podobnie jak Westbroek i Blythe, i jeszcze olśniewający Levine, który prowadził to jak w transie.
Kaufmann jest po prostu z innej bajki : to wymarzony Zygmunt, najlepszy od czasów Vickersa, jedyny w tej obsadzie wagnerzysta na miarę „złotego wieku”, wielki śpiewak, wielki artysta. Nawet, gdyby wyglądał, jak Danny de Vito, i tak byłby niezwykły, a skoro wygląda, jak wygląda, no to już w ogóle…
Uwaga p. Jakubowskiej mnie śmieszy, gdyż krytyk NYT napisał, że to „prawdziwy tenor” i że rola leży mu za nisko (Karajan próbował na Zygmunta namówić Bernda Weikla, ale ten się szczęśliwe obronił), a pani krytyczka Washington Post, że to za mały głos do tej roli – więc może by się pogodzili…
Nie wiem, zwiedziony mikrofonem, co było słychać na sali (publiczność szalała na każde jego wejście, więc chyba było OK), wiem, co ja słyszałem : kreację historycznej miary. Nie mogę się doczekać jego Tristana, bo słychać, że ma go w sobie, ten tragiczny, duchowy mrok. Nikt tak dzisiaj (i zresztą już od wielu lat…) nie śpiewa słonecznych Wagnerów, Lohengrina i Walthera, ale to Tristan i Zygmunt mają w nim najpiękniejszego obrońcę.
No i, oczywiście, Otello, kiedy wreszcie się na to zdecyduje. W tym również ma szanse dorównać wtedy największemu, powojennemu Otellowi, którym był oczywiście ten sam Jon Vickers.
Inscenizacja wątpliwa, dziwnie „uboga”, jak na te pieniądze i zdumiewająco „cheap” w pewnych efektach. Projekcja frontalna na drzewo w I akcie, gdzie wszyscy przechodzący przed nią wyglądają, jak na rentgenie… – to zwykły brud, do tego obnażony przez wścibską, nietaktowną kamerę, jak wiele innych takich flaków – jak wyjmowanie miecza z drzewa, czy włócznia Hundinga pod pachą Zygmunta… to Mława, nie Met.
Najgorzej jednak, że Lepage jest raczej „wizjonerem”, niż reżyserem, bo prowadzi aktorów bardzo słabo i niczego z nich nie wydobywa, co tym większa szkoda, że ma obsadę, która w rękach prawdziwego mistrza mogłaby zrobić dużo więcej i lepiej. Rozśmieszyły mnie przede wszystkim „realistyczne” naiwności, szczególnie przy stole u Hundinga, takie geściki i spojrzonka jak z Bałuckiego.
Ale dźwięk zostanie, bezcenny już tylko dla samego Kaufmanna (przy całym, zachwyconym, szacunku dla pozostałych).
Nawet jak napiszemy, że regale to rodzaj nijaki od regalis, to nadal jedyny wniosek taki, że autor cytatu u Wielkiego Wodza chlapnął pierwszy lepszy wyraz, który mu do głowy przyszedł, a który mu się nobliwie kojarzył. Bez zapłaty podpowiem, że wyraz pontyfikalia jeszcze lepiej wygląda. Albo hypermakromegalia muzykaliów.
Panie Piotrze
a props Otella to tylko z Renee Fleming jako Desdemoną 🙂 nikim więcej!
http://www.youtube.com/watch?v=CChMy_kkerw
A ja mam z Kaufmannem problem: gdy śpiewa Wagnera czy cokolwiek innego z repertuaru niemieckiego wielbię go z całej duszy.Podobał mi się jego Werther. Ale nie lubię , kiedy wykonuje repertuar włoski, bo w jego interpretacji wszystko wydaje mi się zaśpiewane histerycznie. Zdaje mi się, że jestem osamotniona w tej sprawie, bo wszyscy wokół zachwycają się Kaufmannem bez zastrzeżeń. Będę może miała okazję sprawdzić go wreszcie na żywo, bo w styczniu 2011 wybieram się na „Don Carlosa” z nim, Harteros, Pape i Kwietniem (debiut w roli Posy- ryzykowne ale na koncertach scenę śmierci śpiewa pięknie).
p.Urszulo ? a gdzie będzie to cudo ? taka obsada…
Zgoda na Renée Fleming, byle jej partner z tego wideo nie postanowił śpiewać Jagona…
Nie mam aż takich problemów z włoskim Kaufmannem, choć wątpię, czy znajdzie jeszcze teraz w głosie miejsce na Alfreda, albo Księcia w Rigoletcie. Don Carlos (którego powinien śpiewać w oryginale, czyli po francusku, a nie we włoskim przekładzie) z pewnością mu leży, także teatralnie (mógłby go zagrać w Schillerze i pewnie dlatego go to ciągnie), nie rozumiem natomiast, dlaczego się uparł śpiewać Manrica, do którego podobno się przymierza. Myślę, że znacznie ciekawszy byłby jego Alvaro (którego Pavarotti nigdy się nie odważył zaśpiewać!).
No i oczywiście niech czym prędzej przygotuje Podróż zimową, żeby oczyścić rynek z brytyjskich podróbek.
Ale styczeń 2011 to chyba kiedyś już był?
Też czekam na tę Podróż zimową…
Chyba był, ale czasy takie niepewne, że nie wiadomo czy się nie powtórzy.
Don Carlos jednakowoż zaplanowany jest na 2012, w Bayersche Staatsoper.
Co da mi niewątpliwą przyjemność dodatkową, czyli spacery po zimowy Monachium.
„Piotr Kamiński pisze:
2011-05-15 o godz. 12:35
Zgoda na Renée Fleming, byle jej partner z tego wideo nie postanowił śpiewać Jagona…”
W jednej z rozmów w kulisach Met – na „Szymonie Czarnogęba” (lol) :D, chyba coś z Renée i Domingo namawiali się na Thais i Athanaela… oj! 🙂
Renée Fleming zaraz po naszym recitalu rusza do Paryża własnie śpiewać Desdemonę, czy wybiera się Pan Piotr się wybiera ?
@ Lolo i PK: zapewniam, że na żywo ta „Walkiria” jest wspaniała, live wszyscy wypadli jeszcze lepiej, niż w transmisji.
Aczkolwiek zgadzam się całkowicie z Panem Piotrem Kamińskim: Robert Lepage operuje „całościowym obrazem scenicznym” (czy jak to tam nazwać), nie widać natomiast wcale efektów jego pracy ze śpiewakami (a warto było dopracować wiele scen).
Jestem pod wrażeniem rewelacyjnej Bruennhildy Deborah Voigt! Kiedyś tak mnie wzruszała Nilsson w tej roli.
Witajcie, pozdrawiam Was z Wrocławia z supernowoczesnego hotelu – pierwszy taki w Polsce, w którym można samemu się zameldować w recepcji samoobsługowej komputerowej 😀 Można też „na kartę” np. zrobić sobie w kazdej chwili kawki lub herbatki, no, a darmowy Internet to już oczywista oczywistość. Niech patrzą te różne Niemce i się uczą ❗
Rozwagneryzowaliście się i rozoperowaliście w ogóle, więc na razie poczekam z wczorajszą awangardą (i tradycją) w Lublinie, tym bardziej, ze za kilkanaście minut muszę wyjść na tutejsze koncerty.
Trzymając się więc rozwiniętego przez Was pięknie tematu potwierdzę i ja swoje upodobanie do Kaufmanna (a jego rzekome barytonowe brzmienie jest dla mnie zaletą, nie znoszę kozich tenorów na rykowisku). Walkirii zaś w takim wykonaniu zazdroszczę. Na Evę Marię Westbroek zwróciłam uwagę dzięki tubie, na której znalazłam, jak śpiewa Katarzynę Izmajłową:
http://www.youtube.com/watch?v=z4fdfN4Tk_0&feature=related
Wyobrażam sobie, że jest wymarzoną Zyglindą.
A jak takie cuda są w Monachium, to hm, może i ja się wybiorę…
Strach pomyśleć, co by było, gdyby taki komputer-recepcja się zawirusował 😉
To styczniowe Monachium nader kuszące. Ale i w Berlinie w styczniu 2012 też się będzie działo, chociaż w innych klimatach. Koncert Julii Leżniewej w Staatsoper z MM i Les Musiciens du Louvre. Plus „Il Trionfo del Tempo e del Disinganno”, też MM i MdLG, produkcja z Zurychu. Chociaż raz mam blisko 🙂
Gazeta Wyborcza Turystyka zaś informuje: „Miłośnicy muzyki, odwiedzając Parmę, udają się też do Le Roncole – małej wioski ok. 40 km stąd, miejsca narodzin Giuseppe Verdiego (…) Można tam zwiedzić rodzinny dom autora Toski”…
wioska – Toska
O, ja! Nie wiedziałem, że przy Włodkowica taki komputer hotelowy powstał! Potrafią Norwegowie wymyślić 😆
Niestety, nie idę na koncerty, muszę klasówki poprawiać 🙁
Tak na marginesie transmisji Walkirii – czy nie pora na dobre tłumaczenie Pierścienia? Przy okazji także choćby Tristana i Izoldy? Smutno patrzeć na to, do czego teraz nas zmuszają. Prawie nie dawałoo się ignorować wyświetlanego nad ekranem tłumaczenia na j. polski – choć i tak miejscami już trochę lepszego niż to, w które wyposażona została emisja wersji La Fura dels Baus w TV – tam posadzono sporo błędów zmieniających sens. Na osłodę – całkiem nie dawało się zignorować tłumaczenia na j. angielski – a to, łagodnie ujmując, łopatologicznie oświecało w kwestii treści.
Żeby było śmiesznie, dla mnie Wagner istnieje głównie po francusku, a po tym francusku są naprawdę dobre tłumaczenia.
Poza wrażeniami dotyczącymi głosu p. Voigt – całkiem zgadzam się z tym, co napisano wcześniej. I mimo problemu z głosem p. Voigt, sceny między Wotanem a Brunhildą dawno mną tak nie poruszyły.
PS. Dworzec kolejowy w mieście Łodzi to jest utrzymywany w charakterze zabytku epoki słusznie minionej ?
a propos Słów p.Urszuli…
A propos histerczyczności Kaufmanna…chyba nie jest aż tak źle…
bo jeszcze nie skończył jak Villazon!
Kaufmann jest starszy i mądrzejszy, jednak wie, jak gospodarować głosem 🙂
Dworzec kolejowy w mieście Łodzi, jeśli chodzi o Łódź Fabryczną, miał właśnie być już chyba zaraz rozwalany, nie wiadomo jednak, kiedy i w ogóle czy do tego dojdzie, bo coś tam coś tam z przetargami. Ja bym się nie martwiła, gdyby go nie rozwalano z czysto egoistycznych przyczyn: dojazd z Widzewa czy Kaliskiej wcale mi się nie uśmiecha 👿
Wróciłam z wydarzeń artystycznych. Jest co pisać, ale pardon, zaraz chyba po prostu pójdę spać, bo jestem wykończona. Wszelkie sprawozdania przed południem.
Byłam w Parmie, nie udałam się do La Roncole. 😉 Choć w Parmie się Verdim chwalą:
https://picasaweb.google.com/PaniDorotecka/ModenaIParma#5285705711366420450
Cytując mistrzów to „ja przepraszam, że dopiero teraz się nagrywam, ale chory byłem (mam zwolnienie)..”
🙂
Dziękujemy gorąco za pozdrowienia. Brakowało nam Pani na dzisiejszym koncercie Eleny Ledda – to było naprawdę wspaniałe. Gdzieś pomiędzy Lisbon Story a tarantellą z Il Padrino.
Tanti Saluti,
Arcadio
Pobutka!
http://www.youtube.com/watch?v=WN0wJdo71pM&feature=related
Dzień dobry,
arcadio – odpozdrawiam niemniej gorąco 🙂 Też żałuję Eleny, lubię ją. Ale nie można jednocześnie być wszędzie 🙁
A wracając do Kinszaskiej Symfonii, to otrzymała Nos Chopina 🙂
http://planetedocff.pl/index.php?page=news&i=865
Myślę, że słusznie.
Niestety nie doceniono Dlaczego konkurs – ale konkurencja rzeczywiście była silna. Mam nadzieję, że ten film będzie doceniony gdzie indziej, a przede wszystkim że nasza telewizja przestanie się przed nim wzbraniać. Moźe jednak TVP Kultura?
I ja byłem w sobotę na transmisji z MET „Walkirii” – wyszedłem ze wszech miar usatysfakcjonowany. Niedociągnięcia o których napisał Pan Piotr Kamiński uświadomiłem sobie dopiero czytając Jego uwagi. Mnie się po prostu wyłączył zmysł krytyczny bo mi się bardzo podobało i tyle.
Co do dworca – hmmm. Już dawno miał zostać zakopany, bo jak wiadomo jak coś nieładnie pachnie to się to zakopuje. Polskie Linie Kolejowe mają plan jak jednak doprowadzić do realizacji projektu ale takie deklaracje to ja zawsze kojarzę z okrzykiem „Egon ma plan” 🙂
Mam w zanadrzu ciekawostkę z innego obszaru – wreszcie ruszyło Cyfrowe Muzeum Narodowe http://www.cyfrowe.mnw.art.pl/dmuseion
– tam także chopiniana – prace Teofila Kwiatkowskiego. Obiektów ma przybywać bardzo szybko – na razie to tylko kropelka z morza obiektów będących w posiadaniu MN. Docelowo mają być dostępne opisy 40 tys. obiektów a ok. 1000 ma być prezentowanych w formie fotografii.
Co do filmów – platforma Iplex daje wyróżnione filmy z zeszłorocznej edycji PlanetDoc do obejrzenia za darmo (tzn. za obejrzenie reklam) – może i ten dadzą, choć na Tubie jest sporo do pooglądania różnych zespołów Kimbanguiste – flecistów, chóry, itd.
Nikt nie wkleił lynka?
http://wyborcza.pl/1,75248,9602678,_Pakt_dla_kultury__podpisany__Jak_zmieni_polska_kulture_.html
Tiaaa…
„Z czego zrezygnowano? Jedynym postulatem, z którego Obywatele Kultury się wycofali, był 1-procentowy odpis od podatku CIT na kulturę. Ten punkt budził od początku sprzeciw zarówno przedsiębiorców, jak i organizacji pozarządowych. Istniała groźba, że uzyskane w ten sposób pieniądze trafią głównie do największych instytucji oraz na wielkie, komercyjne festiwale, zamiast wspierać edukację i organizacje pozarządowe. Zamiast jednego odpisu podatkowego rząd ma opracować cały system, który zachęci przedsiębiorców do wspierania przedsięwzięć kulturalnych”.
W kontekście afery z PIWem sprzed kilku dni (zamiar zamknięcia firmy z powodu siedmiomilionowego długu)….
Podobno premier był DWIE I PÓŁ GODZINY na Targach Książki i obiecywał PIW ratować.
Ale co by nie zrobił w Skarbnicy Narodowej już będzie razem z Norwidem i Kochanowskim.
Jak Kaczyński może być na Wawelu… 😈
Zobaczymy, co z tego paktu zostanie po wyborach. Pewnie niewiele.
AmenT
Pakty paktami, polecam przeczytac frgament Zaginione Krolestwa N. Davies’a o dziejach Burgundii, ktora byla inspiracja dla mitow o Nibelungach, gdzie Brunhilda byla Krunhilda – imiona ponoc sa zapisane w jezyku burgundzkim. Ogolnie bardzo ciekawa ksiazka ale gruba jak nie wiem co.
Zapraszam do nowego wpisu.