Sokolov – dusza romantyczna
Jego wizyta zawsze pozostawia piorunujące wrażenie. A on był taki jak zawsze (choć chyba jeszcze przytył). Wychodził na scenę, nie oglądając się siadał, potem wstawał i wychodził z lewą rączką do tyłu i tak dalej – zachowanie niemal autystyczne. Ale jak zaczynał grać…
Program dzisiejszego recitalu w Filharmonii Narodowej był trochę anderszewskopodobny – Bach i Schumann. W pierwszej części Koncert włoski i Uwertura francuska, w drugiej, schumannowskiej – Humoreska i 4 Klavierstücke op. 32. Dwa środkowe z tych utworów grywa i nasz pianista, więc porównania siłą rzeczy się narzucały.
Najmniej w sumie podobał mi się Koncert włoski: dość ciężki, masywny (zapachniało Richterem czy Nikołajewą), finał to był wręcz jakiś Bauertanz, a najbardziej raziło mnie, że w drugiej części, przepięknej i wzruszającej, akompaniament lewej ręki w ogóle gdzieś schował, wybijając przesadnie melodię w prawej. Uwertura była już inna, choć ogólnie Sokolov nie boi się w Bachu masywności. Ale też towarzyszy jej – gdy potrzeba – koronkowa delikatność, ornamenty, których nie powstydziłby się nawet HIPcio. Jego Bach jest kontrowersyjny, oparty na skrajnościach. Finałowe Echo miało tytułowy efekt nawet nieco przesadzony. No i oczywiście całość tego wykonania była zupełnie inna niż w wersji Anderszewskiego.
Jeszcze ostrzejsza różnica była w interpretacji Humoreski Schumanna. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz ją usłyszałam w wykonaniu Piotra, wydała mi się zimna i przeintelektualizowana, dopiero później bardzo się do niej przywiązałam. Wykonanie Sokolova było zupełnie z innego ducha. O ile Anderszewski w Schumannie szukał Bacha, to on odwrotnie. To był Schumann bardzo romantyczny, niezwykle namiętny, gorący, pełen kontrastów, to burzliwy, to subtelny. Niemal bez przerwy pianista zagrał opus 32; teoretycznie są tu nawiązania do Bacha – Gigue i Fughette (ciekawe, że temat tej fugetty jest z akompaniamentem) – ale u Sokolova ta muzyka kipiała od emocji. Choć innych nieco niż u Gilelsa, którego podrzucam.
Publiczność zerwała się z miejsca zaraz po zakończeniu utworu. A że pianista lubi bisować, zagrał jeszcze pięć razy. Były to: najpierw dwa hity Rameau z Suity e-moll – Le rappel des oiseaux i Tambourin, potem Capriccio d-moll op. 116 nr 7 Brahmsa, delikatny Mazurek a-moll op. 68 nr 2 Chopina i na koniec znów Brahms – Intermezzo a-moll op. 76 nr 7. Daję niektóre rzeczy w innych wykonaniach, ale to tak orientacyjnie, żebyście nie mieli wątpliwości, że to było to.
A tu ciekawostka: recenzja z recitalu w Hamburgu z tym samym programem.
Komentarze
Pobutka.
Jeżeli niczego nie pokręciłam, to dzisiaj rocznica powstania blogu rzępajłów wszelkiej maści. Z tej okazji toasty o 20.00 będą za PK kochaną i za jej ferajnę in corpore.
Zaprzyjaźniony blog łasuchów ogłosił już alert wieczorny.
Stawiacie szampana?
Drogi Panie Tadeuszu – Piękna Młynarka z Kaufmannem jest wspaniała, moim zdaniem wśród wersji tenorowych najpiękniejsza od czasu Wunderlicha.
PMK
Ach, Kochani. Faktycznie, to już cztery latka dziś mijają. Jak to te łasuchy lubią okazję mieć 😉 😆
Obchodziłam hucznie rocznicę pierwszą i drugą. Potem wyszło, że to już dzień powszedni. Zresztą rok temu byłam w Chinach i co innego było mi w głowie. Teraz nie jestem, więc chętnie ten szampan 😀
A na razie może by ktoś z wczorajszych obecnych na koncercie jakąś korecenzyjkę dodał?
Nie wiedziałem nawet, że Sokolov znów będzie w Polsce:(
Pamiętam jego bardzo dobry koncert z jesieni 2009 roku – też w FN.
Z koncertu wyszedłem lekko ogłuszony. Przede wszystkim dosłownie, choć emocjonalnie też.
Koty przylazły przywitać się jak zwykle o brzasku (czyli ok. 4:00) i już do rana przegrywałem koncert tam i nazad.
Siedzieliśmy zdecydowanie za blisko. Na Sokołowie byłem pierwszy raz, ale następnym razem na pewno nie odważę się siedzieć bliżej niż 15 rząd. To mi trochę zepsuło Bacha, bo wiedziałem, że w Schumannie inaczej się to odbierze. W odróżnieniu od PK to właśnie początek Koncertu Włoskiego zrobił na mnie ogromne wrażenie, choć nie przepadam za tym utworem zbytnio. Dlatego też Uwertura trochę mnie rozczarowała, zwłaszcza że jestem wykarmiony wykonaniami Goulda i Anderszewskiego. Cała misterna siatka polifoniczna tego utworu utonęła w masywnym dźwięku.
No a poza tym jest to gigant, duchowy spadkobierca Richtera. Dźwięk ma przepiękny, pełny, ze Steinwaya wydobywa wszystko, co w Steinwayach tygrysy lubią najbardziej.
Gostkowa zwróciła uwagę na kilka nieczystych brzęczków po podniesieniu pedału. To się zdarza różnym pianistom, ale nie wiem, czy to kwestia ustawienia instrumentu, czy techniki gry.
Poza tym Gostkowa stwierdziła, że chciałaby usłyszeć Beethovena w wykonaniu tego pana. Może następnym razem.
Dzięki również bardzo za przemiłą pogawędkę na przerwie!
Jak już o brzęczkach mówimy, to i parę „literówek” było 😉 Ale co to szkodzi, jeśli poza tym…
Fakt, siedzieliście za blisko. Nie wiem, czy przeszkadzało to też 60jerzemu, który siedział o rząd za Wami (ale bardziej w bok), ale pewnie nie, bo on w ogóle lubi siedzieć blisko.
Co do Koncertu włoskiego, to niestety ja już wiem, że inaczej, z większymi wymaganiami, odbiera się utwory, które samemu się grało 🙁 Przyznam się przy okazji, że właśnie ten utwór wykonałam na ostatnim swym występie publicznym, podczas studiów 😆 Zapędziłam ten finał do bólu… 😛
60jerzy siedział z boku po lewej. Ja miałem bezpośrednie rażenie z klapy Steinwaya prosto w facjatę.
No, fakt. A siła rażenia była… 🙂
Sokołow w Łodzi w październiku 2009 roku grał Schuberta Sonatę D Dur (D850) i Schumanna Sonatę f-moll. PK z tej tury napisała recenzję więc nic nie dodam ani nie ujmę. Dla mnie to był ten jeden raz kiedy chciało się tego Schumanna słuchać bo nie jest to zdecydowanie repertuar promenadowy. W dostępnych mi nagraniach (Demus itd) to całkiem ten utwór „nie bangla”.
Nie pamiętam co wtedy było na bis („Złość z powodu zgubionego grosza” LvB ?).
Koncert włoski – bardzo lubię a jakoś (po Gouldzie) największą słabość mam do :
http://www.youtube.com/watch?v=xyqvoK6RXnQ
🙂
Śmiszny ten Loussier 🙂
Wróciłem w nocy i dostałem po opulencji za oddalenie się od miejsca pracy.
Instrument ustawiano do ostatniej (dosłownie) chwili, bo poszczególne frazy Sokołow wypróbowywał do 18. 40. O 18.42 już na oczach pierwszych widzów kończono składać i stroić instrument. Gostku: Sokołow ogłuszyć potrafi również tych powyżej 20 rzędu i na balkonie. Wielokrotnie go słuchając w różnych salach – mogę poświadczyć.
Presto z koncertu włoskiego było „jazdą bez trzymanki” – zagrane na jednym oddechu z motoryką prawie jak z Bartoka. Trochę mi to przypomniało „młodociane” szaleństwa Marthy. Popis możliwości technicznych (niejedyny tego wieczoru) olśniewający – ale trochę kosztem urody dzieła. Ja już chyba rok temu (po jego krakowskim koncercie) wspominałem, że nie do końca rozumiem jego interpretacji II Partity Bacha – cały wczorajszy Bach w tej koncepcji i jego obecnym myśleniu o muzyce Jana Sebastiana mieści się. Cóż, trzeba brać z dorodziejstwem inwentarza. Bo Grisza – jak widać – ewoluuje nam cały czas. Poza tym widzę w jego odczytaniu i myśleniu o muzyce coś wspólnego z Minkowskim – szukanie dramatu, teatru. Takie granie nie czegoś tylko o czymś. A że potrafi iść pod prąd naszym gustom i przyzwyczajeniom – niech chadza jak najdłużej.
Nadzieja Gostkowej może spełnić się – bo już od bodaj od 3-4 lat nie ma Becia w repertuarze – a do ukochanych co jakiś czas wraca.
W najnowszym numerze BBC Music parę stron o Marcie – z wiadomej okazji. W Rzymie na bis zagrała na cztery łapki z dyrygentem Yanickiem Nezet-Seguinem (co było zresztą jej pomysłem). W wywiadzie pada oczywiście nieśmiertelne pytanie o recital solo i…
Pa, pa.
Gostki niesłychanie sympatyczne są :). Wyobrażam sobie gostkowe sierściuchy 🙂
Mają również sympatyczną i bystrą Gostkównę 🙂
No i znowu się tylko pośliniłem 🙁 🙁 Nie słyszałem Sokołowa na żywo od czasu głębokiej młodości, jak go mało kto znał. Oprowadzałem go po Wrocku, ale był mało rozmowny. Do muzeum truchtem pobiegł.
Do którego?
…ale był mało rozmowny…
No nie może być 😯
Wyrazem twarzy wydawał się nawiązywać świetny kontakt z publicznością.
Byłam na Sokołowie wczoraj i w 2001 r. (na początku czerwca). Wtedy grał w pierwszej części Couperina i zahipnotyzował chyba całą salę… nikt nawet nie zakasłał, nie wiercił się (takie rzeczy przecież słychać, nawet chrzęst tkaniny). Było zupełnie ciemno, tylko jeden reflektor się palił nad estradą. Słuchałam jak zaczarowana.
Wczoraj spodziewałam się podobnego wrażenia, ale było jednak inaczej… Koncert włoski średnio, zwłaszcza ostinato w drugiej części –zbyt krótkie staccata … jednak wolałabym tu dłużej wytrzymane dźwięki.
Uwertura francuska też średnio, np. w Echu tam, gdzie są trzynutowe motywy echa w piano — prawie musiałam się ich domyślać, bo jeszcze słyszałam nie wyczyszczone akordy forte (między nimi nie ma pauzy, więc zdaję sobie sprawę z trudności, jakie to nastręcza). Może to miało związek z miejscem, w którym siedziałam (na parterze pod balkonem – jak ktoś chce sprawdzić działanie fali stojącej, to polecam to miejsce!).
Ogólnie w Bachu bardziej podobały mi się fragmenty grane piano – wtedy dźwięk był aksamitny a jednocześnie nasycony i mięsisty. Sarabanda była grana tak wolno, że w pierwszej chwili pomyślałam, że się rozleci, ale jednak potem się w niej zasłuchałam („Maestro, dlaczego grał Pan tak powoli?” – „Bo umiem”).
W przerwie spotkałam koleżankę, która mi powiedziała, że na balkonie jest połowa wolnych miejsc, i tam się przesiadłam po przerwie. Pewnie dlatego Schumanna słuchało mi się już znacznie lepiej. Właśnie tak .. hipnotycznie…
Brawa i bisy trwały pół godziny… Sokołow to ma zdrowie. I przywalić też potrafi…! A mazurek może nie całkiem mazurkowy, ale prześlicznie leciutki jak puch (bo i tak potrafi.)
Publiczność zachowała się przyzwoicie i nie zagłuszała brawami ostatniego dźwięku, dawała wybrzmieć.
Ha! „I ja tam byłem…” I wino mocne – w wielkiej (akustycznej) obfitości – było, ale i miodu nie zabrakło. Jakiż ten niedźwieź potrafi być delikatny i liryczny! Uwertura miejscami była arcyfrancuska – te Gawoty! Jakie one były taneczne! Od razu mi się przypomniało, jak magicznie Sokolov grał Couperina … a nikt tak go na fortepianie nie grał. I nawet nudzący mnie śmiertelnie – z reguły – Schumann wypadł porywająco. Ukłony dla p. Doroty za spis z bisów – co do pierwszego, to byłem przekonany, że to Scarlatti 😀
Ukłony, TG.
Nie ulega wątpliwości że Sokołow to pianista wielki pod każdym względem.
Loussier jeszcze śmiszniejszy był jak był młodszy (bo na tym video to chyba trzecie jego trio) co w nagraniach z 1959 r. można usłyszeć 🙂
Sprawdzam na wiki ileż on liczy wiosen (77) i okazuje się, że wśród licznych dokonań, napisał też muzykę do serialu „Thierry Śmiałek” – http://www.youtube.com/watch?v=SSDQSqe6T_E .
Nieoczekiwanie ostatni „Przegląd” bardzo muzyczny – wywiad z Piotrem Pławnerem a propos prawykonania koncertu Młynarskiego oraz z Warcisławem Kuncem a propos zwolnienia go z obowiązków dyrektora szczecińskiej Opery na Zamku – za rzekomo źle wydane pieniądze z dotacji. Bohaterowie ci sami co zwykle – ambitny artysta i zarząd województwa który nie bardzo to wszystko ogarnia od strony artystycznej ale od strony „konfituralnej” jak najbardziej. „A to Polska właśnie” jak mówi poeta :'(
pod koniec maja u mnie naprzemienne urodzi i imieni.
Tak więc z pewnym żalem nie mogłem uczestniczyć. To, o czym pisze Gostek a co wysłyszała P.T. Gostkowa wydaje się immanentną cechą FN Steinwaya.. Słyszę to często.. Ale nie wiem czy to cóś w konstrukcji czy w strojeniu…
Przytoczony EGilels najbardziej mi się zapamiętał w Busoniowych opracowaniach Nun freut euch i Nun komm der Heiden Heiland. Mam to w uszach od 40 lat.. I pieknie grał Muzio Clementiego..
—
W czwartek już mogę się udzielić – więc albo SKPRiWL gdzie Borowicz : VII Becia i Bartok, lub FN – komentowany (nie lubię) koncert młodzieżowy ale IV Mahlera i Pasiecznik lub Turandot.
Chyba FN jednak
I w piątek FN znów, bom dawno nie słyszał full wersji Snu Nocy Letniej
A w sobotę – do Stambułu – jesli bóg Wulkan pozwoli…
@Tata Guta
Tia, ja też myślałem, że to Scarlatti.
Tego Rameau ja się akurat nasłuchałam w dzieciństwie przez radio, bo Rosjanie to grywali (na tubie jest Gilels – zupełnie inaczej wykonuje te ptaszki!), więc puszczano. A Tamburyna to nawet pamiętam w jakiejś wokalnej przeróbce 😆
Przy okazji wczorajszego tubowego rekonesansu bisowego stwierdziłam, że z Brahmsowych intermezzów i capricciów grywa się chyba z połowę. A niektóre z tych rzadziej grywanych są po prostu niesamowite. Może dlatego się ich nie grywa? 🙁
Co do Koncertu włoskiego, całkowicie podzielam zdanie Natki 🙂
… truchtem do Muzeum Narodowego. Będzie co oglądać od września, bo wystawią wreszcie większą część zbiorów sztuki współczesnej (łącznie z jakimiś strasznymi ilościami abakanów…) na przebudowanym strychu. A mają ostatecznie z Łodzią co pokazywać…
No tiaaa, wystawią na kongres 😉 Ale i tak we wrześniu trzeba będzie przyjechać. Na razie wracam do Wrocka na Don Giovanniego w niedzielę. Ciekawam, czy Treliński coś zmienił 😉
W Przekroju, ciekawy artykul o dopalaczach wsrod muzykow i spiewakow operowych i o Horowitzu , ktory zmagal sie z depresjami i tremami. „Koncert w pigulce”
Pani Kierowniczko: Dziękuję! Ja się chyba dzisiaj przez drzwi nie przecisnę…
A tak krótkie staccata pasują mi tylko w szybkich tempach. W wolnym tempie brzmiało trochę jak puk.. puk… rozpadał się efekt ostinata, a cała partia prawej ręki opiera się właśnie na ostinacie (w tym utworze).
W stosunku do żadnego innego kompozytora nie jestem tak wybrzydzająca jak do wykonań Bacha. Na ogół biorę to, co dają. Nawet, kiedy pianista czy jakikolwiek solista gra niezgodnie z kanonem czy przyjętymi zwyczajami 🙂 Wtedy słucham muzyki, nie wykonania. Bo taka jest siła muzyki, że przebije się przez wszystko (no może z wyjątkiem op. 111 w interpretacji IP).
Natomiast Bach, to… coś odrębnego. Sama też nie umiem Bacha zagrać tak, jak go słyszę własnym słuchem wewnętrznym. Ale i tak towarzyszy mi na co dzień…
Tamburyn powraca oficjalnie w III Entrée w Fêtes d’Hébé, a ta wersja wokalna, o której mówi PK, to salonowy kawałek z bardzo dawnych lat, ze śmiesznym tekstem („Prenez au village une maîtresse…”). Nagrał go w 1928, w wieku lat… 80, baryton Lucien Fugère, podpora Opéra-Comique, sto ról, trzydzieści prapremier (pierwszy Tata Pandolfe w Kopciuszku Masseneta i pierwszy Tata w Luizie Charpentiera i pierwszy francuski Schaunard w Cyganerii).
Natko, to ciekawe co mówisz, bo ja uważam, że muzyka Bacha przeważnie broni się sama i naprawdę trzeba się wyjątkowo postarać, żeby ją zepsuć.
Inne muzyki trzeba umieć zagrać, bo pod niewprawną ręką rozsypują się w proch. Sztandarowym przykładem Fryderyk Ch.
Z innej beczki:
Dziś możemy składać urodzinowe życzenia Paulowi McCreeshowi!
Pozdrawiam!
Ja Don Giovanniego 7 czerwca, dopchać się nie można… cały naród na Mozarta! Dużo narodu co prawda po niemiecku mówi 😆
Panie Piotrze: bardzo dziękuję! Trzeba nowe zamówienie… pieśni Schuberta poruszają moje kamienne serce.
Dziś to przede wszystkim ten pan skończył 70:
http://www.youtube.com/watch?v=XgMN1sjwAK4
Tere fere, Nikołajewa przy Sokołowie to jak ten ptaszek. Richter zresztą też Bacha grał zupełnie inaczej. Gdzie jak gdzie, ale w Bachu Sokołow to jak dla mnie pomyłka 🙄
@ Gostek Przelotem
tu się akurat nie zgadzam, że trzeba się wyjątkowo starać, żeby zepsuć Bacha. Bacha zepsuć jest naprawdę bardzo łatwo. Bach wymaga naprawdę kolosalnej równowagi wszystkich współczynników, jeśli mogę się tak ściśle 🙂 wyrazić.
Może to kwestia upodobań osobniczych? Bach jakoś inaczej do mnie przemawia, niż inni…
Gostku, mam nadzieję, że na Twoim jutubie, do którego jakieś SME nie pozwala mi się dostać, był Szacowny Jubilat Bob.
Nie mam w tej chwili pod łapą płyt Szacownego Jubilata (a adapter w piwnicy, bo nieużywany na co dzień), ale i tak w duszy mogę go sobie grać w tę i wewtę. 🙂
@Bobik:
Ten, nie inny. Nie jestem fanem, ale wkład doceniam.
@Natka:
No widzisz, każdy inaczej widzi swojego Bacha.
Widzę, że Ty to widzisz z drugiej strony lustra:
Muzyka Bacha jest tak doskonale zrównoważona, że trudno ją wywrócić. Stoi jak piramida egipska.
Chopin to też piramida egipska, tylko szpicem w dół.
Gostku, bo jego fanami są głównie takie szczeniaki, co to już swoje lata mają. 😆
Ja to bym się nawet nie obraził, gdyby ktoś twierdził, że imię Bobik dostałem na cześć Boba, chociaż prawdą akurat to nie jest. 😉
Znałem jednego jamnika szorstkowłosego, którego wołali Bobinio, właśnie od Boba.
Pierwszego zdania na wszelki wypadek nie komentuję… 😛
Ale powtórzę raz jeszcze – nie jestem i nigdy nie byłem fanem szeroko pojętej poezji śpiewanej – od Dylana do Cohena, od Grechuty do Bajora, od.. do…
Cóż, ja poza okresem podlotkowym również średnio. Ale Bob postacią zasłużoną jest 🙂
Chopin to brzoza, nie piramida. Trudno wejść i bardzo łatwo spaść 🙄
Tak, masz rację, ale w Egipcie nie rosną brzozy.
A to Chopin był Egipcjaninem?
Nie, ale jego muzyka jest jak piramida postawiona na sztorc 🙄
Tzw. Reductio ad debilium
Na sztorc to nie to samo co do góry nogami. Czasem wręcz przeciwnie 🙄
Zmieniłem podejście. Na sztorc jak kosa, żeby jednak bardziej patriotycznie było.
Ja tam wolę brzozę. A nawet modrzew.
Mój pierwszy wpis na blogu. Uwielbiam grę Sokołowa. Żałuję, że już nie nagrywa. Wczoraj przyszedłem wcześniej do FN i okazało się o 18:30, że artysta jeszcze ćwiczy i nie wpuszczano na salę. Ale we foyer był podgląd na monitorze. Widać było, że Sokołow nie był zadowolony z ustawień fortepianiu. Rozmawiał z jakąś panią z obsługi, który przyszła na scenę (szkoda, że nie słyszałem o czym mówili), potem zjawił się stroiciel, który „rozłożył” pół instrumentu i kontynuował pracę, gdy sala się wypełniała.
Siedziałem na parterze w 10. rzędzie i przez cały koncert miałem wrażenie, że Sokołow walczy z fortepianem, że nie akceptuje jego brzmienia, że muzyka na tym traci. Jestem ciekawy, czy mieliście podobne wrażenie? Mimo wszystko to jeden z niewielu żyjących gigantów fortepianu. Kiedy zagra preludia i fugi Szostakowicza?
PS. Gdzie znajdę wyniki ostatniego „Płytowego trybunału Dwójki” o 1. Mahlera, bo nie dosłuchałem do końca?
Ale modrzewiem to już Chopin na pewno nie jest… 😆
To Wy Boba do jednego worka z Cohenem i Bajorem? 😯
Ciekawe, dla mnie to był (przynajmniej wtedy, kiedy go dużo słuchałem) ktoś, kto właśnie odszedł od nadęto-nudnawego obrazu poezji ziewanej. Jakby to powiedzieć… W przeciwieństwie do wielu innych poetów ziewających, dobre teksty mu nie przeszkadzały. 😆
Ale pewnikiem i duch czasu miał spory wpływ na odbiór. 😉
Modrzew to dworek. Blisko.
Ciichy dwooorek mooodrzewiooowy…
Ale to Moniuszek 😆
No to mówię, że blisko.
Oj, daliby Wam Rosjanie za zawłaszczenie sobie bieriozki… 🙄
No co, no co, no co by dali? Przecież już podkradliśmy Serce Słowianki, i co? I nic. A Wajda brzezinę stawiał często. Ech, nie masz to jak bratnia dusza słowiańska!
A, ichnia Wikipedia mówi o Proszczaniju Slowianki. U nas szumiące wierzby.
A ten Wajda to wedle Iwaszkiewicza tę brzezinę stawiał, albo innego Mickiewicza – wschodni ludzie, wiadomo 😉
Teodor Doskoczył @15:31 – no i bardzo miło, że doskoczył, witamy 😀
Ten steinway filharmoniczny jest w ogóle paskudny i ja się nie dziwię, że Sokolov był niezadowolony. Brzmienie ma takie jakieś, jakby kto pineski w młotki powbijał. On i tak dużo z tym zrobił, ale pewnych rzeczy się nie da przeskoczyć 👿
A wyniki Trybunału powinny być na stronie Dwójki, tylko że z nieznanych mi powodów jeszcze nie wrzucili…
Co do nagrywania zaś, to kolega mi zwrócił uwagę, że jakieś malutkie mikrofony tam wisiały – czyżby coś? Muszę miejscowych nagrywaczy zapytać.
Z tego co wiem, to nie są mikrofony tylko uchwyty do mikrofonów. Wiszą tam etatowo. Nie wiem tylko, co to było to duże nad fortepianem
No właśnie to chyba nie były tym razem tylko uchwyty…
A i prawda, ale wizję to miał jak z jakiego Sierowa. Ogólnosłowiańską. A to dobry malarz, tak przy okazji. Portrety w wieku dojrzałym malował, uch.
Już z dwa razy Grogorij był w jednoznaczny sposób obstawiony mikrofonami o paramterach nie budzących żadnych wątpliwości – i szto nastupiło? Tolka nierwnoje wazbużdienije.
Coś się chłop zaparł w tym niewypuszczaniu nowych płyt.
Dla spokojności (i uczczenia czterolatka) zainaugurowałem dzisiaj sezon truskawkowy. Wszystkim na zdrowie. Niech żywocik przebiegnie pachnąco i soczyście.
Nawzajem! Ja też wcinam truskawki, z lodami 😀
A Gostkostwo koktajl truskawkowy (kefir + truskawki + cośtam) x wrrrrrzzzzzm w mulineksie = pycha
http://www.youtube.com/watch?v=J3jrWVp2L7U&feature=related
😀
No to do tego – szampana 😉
Szampanskoje?
No jakoś dobrego Francuza nie znalazłam. To niech już będzie to igristoje… 😉
To ja się przyłączę do Gostka w lubieniu Bacha Sokołowa 🙂 Ja od razu po wejściu za salę „zapomniałem” wszystkie znane mi wykonania, więc nastawiłem się tylko na odbiór 🙂 Tak klarowna polifonia, piękne dialogi poszczególnych głosów i piękny, aksamitny dźwięk wzruszyły mnie od pierwszego dźwięku – nie każdy potrafi tak grać Bacha. Aha – ja siedziałem w XIV rzędzie po lewej i trochę dziwię się, że komuś mógł się nie podobać ten cudowny dźwięk – zupełnie inny w Bachu niż w Schumannie. Nie żałuję żadnej wydanej na ten koncert złotówki (a bilety nie były tanie – w dodatku za program trzeba było osobno płacić, granda!).
P.S. Przepraszam, że od razu po koncercie uciekłem. Chciałem, a nie zdążyłem podziękować Gostkowi (za wiadomoco). I miło było poznać 60jerzego 🙂
Szampanskoje z truskawką i listkiem melisy to też całkiem niezły wynalazek,
No to solidny chłep za zdrowie Dywanika i Kierownictwa naszego kochanego. 😆
Zaznaczam, że to chłeptałem ja, Bobik. 😎
Gostek wyrażał pewną rezerwę wobec Bacha…
Dywanowi nie mogłem poświęcić całej przerwy, bo byłem ze znajomymi z pracy, więc musiałem podzielić obowiązki pomiędzy dwie grupy.
A za wiadomoco to miło, że idzie w świat, zamiast się kisić na półce 🙂
Gostku Przelotem: Sokołow grał Beethovena w Paryżewie w 2002, co zostało uwiecznione i wydane na DVD (jakby co, to szczegóły na priv): http://www.amazon.com/Grigory-Sokolov-Beethoven-Komitas-Prokofiev/dp/B0027DQHB4/ref=sr_1_2?ie=UTF8&qid=1306265537&sr=8-2
Przyśpiewka okolicznościowa – dodatek do chłeptania 🙂
Niech już będzie i vin claret, ale un grand jambon chętnie odstąpię – a komu, to wiadomo 😉
Dzięki – mam(y) Beethovena z Griszą na płytach też – Diabellego i coś tam jeszcze.
Akurat tu Gostkowej chodziło o „live experience”.
Diabellego też mam.
Coś mi się widzi, że się dziś załapię nawet na dwa jambony. Nie wątpię, że Beata swojego też chętnie odstąpi. 😆
Bobiku, tylko nie dopuść, żeby się zmarnował 😉
U mnie? Zmarnował? Jambon? 😯
Ludzie to czasem na zdumiewające pomysły wpadają. Żadnemu psu coś takiego do głowy by nie przyszło. 😆
Zakopać w ogródku. Za tydzień będzie duuuużo lepszy ten jambon.
A propos jambonów, dziś w nocy (kiedy o tym Sokołowie tak rozmyślałem) panienki wywłóczyły z kubła, po czym rozwłóczyły po mieszkaniu kosteczki po kurczaku wędzonym.
Oczywiście nasza wina, no bo tak biedne koty kusić, a potem pretensje mieć, że chciały się poczęstować. Ale nie mogły się poczęstować przy koszu, tylko pod szafę gdzieś to zanosić?
Nie trzeba nawet być kotem, żeby wiedzieć, że pod szafą lepiej smakuje. Albo za kanapą.
Ale najgorsze, że świetnie też smakuje wykradzione z psiej miski. 😈
Miało być oczywiście tak 👿 Wykradanie z psiej miski to nie jest temat do żartów.
Znam kilka prób wykradania z kocich misek, które kończyły się obrażeniami wilgotnego a delikatnego przyrządu na końcówce facjaty wykradającego.
Ale z psich???
Pod szafą guzik, nie lepiej smakuje, bo położenie pod tąże wykluczało jakiekolwiek smakowanie. Zostało tam ciepnięte podczas jakiejś zabawy w polowanie, zapewne.
errata:
…bo położenie kosteczki pod tąże wykluczało jakiekolwiek smakowanie. Została tam ciepnięta podczas jakiejś zabawy w polowanie, zapewne.
Drodzy, dobranoc.
Dobranoc 🙂
Niestety, odkąd w naszym domu zagnieździło się to pręgowane zwierzę, moja miska przestała być bezpiecznym miejscem. Wszystkie mięsa tak twierdzą. 🙄
Bob jest jedynym, ktorego nowych plyt nie moge nie kupic, chociaz przy kazdej zapowiadam, ze to juz koniec. I to przyszlo dosc ostatnio. Jakies cztery CD temu, no gora piec.
Proszę Pana,
Proszę Pani,
Kierowniczka prosi na Dywanik…
Trwogą przejęci Pan oraz Pani,
że będą zaraz spostponowani
a wszak są czyści, fakt: zaglądali,
tylko czytali lecz nie pisali
niewinni całkiem jak te lelije
chyba ktoś tutaj buty im szyje…
Swoje ściągamy – zdecydowali
wszak nie będziemy błotem deptali
trudno, choć liczne dziury u skarpet,
wstyd jest nieważny, ważny jest Carpet…
Miękkie kolana, spuszczony wzrok
i się zaczęło:
Już czwarty rok
pisze mi Bobik teksty na blogu
a was to szukać jak igły w stogu,
miejmy nadzieję, że nie afazja
ani tym bardziej idiosynkrazja
tylko nieśmiałość albo strach wielki
merytoryzmu, drogie frędzelki…
Otóż oświadczam tu wszem i wobec
na świadka biorę me ażurowe
stringi co właśnie mi je dosłali,
że przypilnuję byście pisali! 👿
Teraz za karę, proszę się nie bać,
coście za jedni bystro mi śpiewać…
Pierwsza nieśmiało zaczęła Pani,
poznałam tutaj tych oto drani:
– i na melodię co każdy zna –
głos był się rozległ ze studni dna:
Hej przeleciał Gostek z gaciami do kostek
doskoczył Teodor do niego
Hoko kota przywlókł, Bobik dodał figlów
PAK obudził znowu każdego…
Dosyć, dosyć! Każdy przecie
to me ukochane dziecię!
Pan wystąpił, przełknął ślinę:
Milczę, bowiem mam przyczynę,
otóż droga Pani Kierowniczko,
nick mój to Milczący Piczkor…
Z kierowniczych trzewi rozległo się wycie,
– no to chyba dobrze, że sobie milczycie…
Idźcie, jednak proszę pracujcie z wynikiem,
Pani nad swym głosem, Pan nad swoim nickiem
no i pamiętajcie, blog mój jest otwarty
na każdego byle umysł miał otwarty
bo nieważny głos jest, nick – no, może trochę,
ale najważniejsze to mieć tu radochę!
Bo to ani perski, ni kowarski ani ogrodniczy,
to jest wyjątkowy Dywan Kierowniczy!
Teraz komunikat, bo mną już telepie,
niech zgłosi się chętny, co go mi wytrzepie…
Sokolov to GENIUSZ ! jak go można porównywac z P.A.? Nie ta liga…..
zeen – szczęka mi opadła z hukiem 😯 😆
marslaw1 – zgadzam się, że Sokolov jest genialny. Ale absolutnie się nie zgadzam, że to nie ta liga co PA. Nie ten styl, nie te upodobania, nie ta osobowość – tak. Po prostu inna. Co do ligi jednak, to PA też zdecydowanie z tych najwyższych.
Nawet Bruno Monsaingeon tak uważa 🙂
szacun Pani Kierowniczko Doroto, że się wciąż chce z dobrym skutkiem. najlepszego.
zeen, też szacun. i dla Bobika, za niestrudzoną pamięć.
I dla Was wszystkich! 😀
fomie także wierszyk by tu się należał,
bez niego wszak Dywan by się nie uleżał
porządne chłopisko, kiedyś machał szpadą,
miejmy wciąż nadzieję, że da jeszcze czadu
skrobnę przy okazji i wcześniejszą porą
teraz nocne zmory za mnie się już biorą…
Cóż za specjalny dzień:
przyszedł foma i zeen!
Co ci przypomina,
co ci przypomina
widok znajomy ten? 😉
To dobranoc 😀
Wydaje mi się, że operowanie pojęciem „liga” czy „półka” jst nieporozumieniem. Mamy tu do czynienia z dwiema absolutnymi indywidualnościami i cała przyjemność (nasza) polega m.in. na tym, że się tak frapująco różnią. Przybywające lata uczą mnie, że rozumna miłość do geniuszy nie wyklucza niezgody na ich propozycje. Czasami nawet dosyć dziwaczne. Warunek brzegowy (obowiązujący obie strony) jest jeden – szacunek i wiara w rozum drugiej strony.
Co stwierdziwszy (w przekonaniu, że i tak za dużo mówię) rzeknę jeno: dobranoc/dzień dobry.
To i ja się przyłączę do chóru wielbicieli Kierowniczki.
Dzięki serdeczne za Dywanik i całokształt.
Miałam już iść spać, ale wypiję toaścik za Szefową i Towarzystwo. 😀
Tak jak pewnie pisalem przez jakis czas mieszkalem w Szwajcarii. Znalem tam pania, pianistke z powolania i wyksztalcenia (to pierwsze pewnie wazniejsze). Podczas jednej z rozmow powiedziala mi “wiesz Pietrek, dwoch pianistow bylo mnie w stanie przeniesc gdzies w zupelnie inny swiat: Sokolow i Lipatti”. Nigdy nie mowila o szczegolach techniczno-wykonawczych sluchanych przez nia koncertow – dla niej liczyla sie tylko atmosfera. Jezeli sluchacz zauwaza takie czy inne szczegoly, to juz nie to. Mieszkajac w Szwajcarii co chwile sluchala tzw legend fortepianu (Sokolow tez chyba mieszka w Bazylei i za tydzien daje tam koncert).
Ktos kiedys tu wspominal o koncercie, po ktorym nastapila calkowita cisza. Mysle, ze to byl wlasnie koncert ktory calkowicie przeniosl sluchaczy w inny swiat.
No to przy okazji: 1 koncert p. Becia przez PA z CSO jest dostepny tutaj
http://cso.org/ListenAndWatch/Details.aspx?id=15934
do konca maja.
PS. Gratulacje dla PK, ze daje sobie z nami rade. I to tyle czasu. A z niektoremi to od samego poczatku ???
Pobutka.
Z okazji czterolecia – Long Live!
http://www.youtube.com/watch?v=ZBEoTZvpHPg&feature=related
Pietrek:
Sokołow – jako jeden z nielicznych – nie przeniósł się na Zachód, Wciąż mieszka w St. Petersburgu.
Podrzucam link do rozmowy z 2003 roku:
http://pianistique.com/index.php?option=com_content&view=article&id=66&Itemid=82
To był czas, gdy jeszcze grał (acz rzadko) z orkiestrami. Chociaż… w zeszłym roku zagrał na okoliczność swojego 60-lecia (obchodzonego w Rosji uroczyście) b-molla Czajkowskiego.
A mnie coś się wydawało, że on we Włoszech częściowo mieszka…
Ale może mi się z kimś innym pomyliło.
A propos Lipattiego, to muszę powiedzieć, że przez kogo nie byłam zagadywana w kwestii płytowej serii „Polityki”, to najbardziej się wszyscy cieszyli z jego płyty, i nią się wzruszali.
A w ogóle to dzień dobry 😀 Jeszcze raz serdeczne dzięki wszystkim, którzy o mojej rocznicy blogowej pamiętali tym razem lepiej niż ja 😉
Jaka szkoda, że tym razem nie mogłem zostać na balu do końca i podłączyć się do wierszykowania. Ale ja sobie to kiedyś odbiję! 😉
Nie wątpię 😉
Zgodnie z divaneu terminologie powinno być „odpiję”.
No to w mojej terminologii powinno być „odchłepczę”. 😆
Najlepszego!!!!
http://www.youtube.com/watch?v=gFWiYnhNNJM&feature=related
Dziwnym zbiegiem okoliczności Maru również kończy cztery lata (nie mylić z tytułem filmiku).
http://www.youtube.com/watch?v=QZR_6K03gWk&feature=player_embedded
co to jest ten GPS w ukraińskim ansamblu ?
Академический ансамбль песни и пляски Украины Государственной пограничной службы Украины
Na czwarte urodziny Maru dostał tort:
http://sisinmaru.blog17.fc2.com/blog-entry-902.html
Ale głuptas wzgardził 😀
Gostku, dziękuję..
Podejrzewałem, że to musi być jakieś Gosudarstwiennoj 🙂
Witam! Dziękuję Sz. Pani Kierowniczce za odzew.
Sokolov to Anioł i diabeł w jednym.. Jest troje pianistów na świecie, którzy potrafią podnieść widzów z krzesła:
Sokolov, Zimerman H Grimaud. Reszta to naprawdę II liga! Lipatti Geniusz! Do pana Pietrka! Pires? Kto tak zagrał „frycka” nokturny?
Przykro mi , że jedynie Pan Piortr Krzeminski dostrzedł wielkość Zinmana w pierwszej części. Abbado, Abbado mój wieszczu, upadłeś na kolana!
Nie mogę się przekonać do Grimaud. Zimna bestyja, mam wątpliwości, czy wie, o czym gra… Takie odniosłam wrażenie słuchając jej na żywo.
Gratulacje rocznicowe. Brawo, Zeen. Porównywanie wybitnych artystów inaczej niż analiza poszczególnych elementów jest bez sensu. Jeden lepiej trafia mnie, inny sąsiadowi. A innego dnia może być nawet odwrotnie – przy innych utworach, lepszych czy gorszych dnia jednego z artystów.
Kocham Panią Pani Doroto! Szanuję Pani opinie.
Grimaud to inny geniusz niż Sokolov. 21 wiek! 15 razy ją słuchałem na koncertach. To przyszła epoka „nowego” grania. A cóż Sz. Pani o Zinmanie?
@marslaw1:
„Sokolov, Zimerman H Grimaud. Reszta to naprawdę II liga! Lipatti Geniusz! Do pana Pietrka! Pires? Kto tak zagrał „frycka” nokturny?”
Czy można poprosić o przetłumaczenie powyższego fragmentu, bo ja nie żaba i nie kumam 😈
1. Z tą drugą ligą to mówimy o pianistach żyjących, czy o wszystkich?
2. Nokturny z Pires powinny się nazywać „Kołysanki”. Ziewam natychmiast.
3. Oczywiście ta Argentynka, co wygrała jakiś konkurs w ’65, jak jej tam? Ona to kiepska jest i nikogo nie podrywa.
Pożegnanie Słowianki Wasyl Iwanowicz Agapkin napisał w 1912 roku pod wrażeniem I Wojny Bałkańskiej. Uważane często za rosyjski marsz pułkowy, chyba takiej funkcji nigdy nie pełniła, gdyż od razu zyskała wielką popularność. W telewizyjnej adaptacji Trzwech sióstr Czechowa pułk opuszcza miasteczko przy muzyce Pożegnania Słowianki. Czechow napisał ten dramat 11 lat wczesniej, ale to już naprawdę bez znaczenia.
U nas utwór jako Serce Słowianki stał się kultowym za sprawą radiowej III.
Co ja o Zinmanie? Pamiętam mu oczywiście przede wszystkim to:
http://www.youtube.com/watch?v=UPHaNAnG3PQ&feature=related
Znakomity dyrygent. A tego Mahlera jeszcze nie znam.
Mahler, Strauss, Beethoven to Zinmana specjalności.
Pan. G. Przelotem.
Ta Argentynka jest wspaniała! Grimaud ani Sokolov nigdzie praktycznie nie konkursowali. Pmiętajmy o byłych J. Hofmannie, Lipatti, Gould, Kappel, Cliburn, Gilels i Richter, Benedetti itp.
Dzisiaj jest K. Zimerman, Sokolov, Grimaud, reszta jest po to aby sale były pełne…..
Drogi Marslawie I (to brzmi prawie jak imię jakiegoś prasłowiańskiego władcy!) – dziękuję za uznanie, choć nazywam się akurat trochę inaczej. Krzemiński to profesor Ireneusz.
Zinman bardzo pięknie poprowadził też kilka koncertów Mozarta w pierwszej serii Zachariasa na EMI.
Dzięki też, że wspomniał Pan o Williamie Kapellu. To z kolei moje odwieczne Bożyszcze.
Pozdrowienia
PMK
Panie Piotrze. Pozdrowienia. Rozumiem, że obecnie są, trzy pianistyczne zjawiska!
William Kapell to jest to! Jeśli chodzi o Mahlera to według mnie jednym z najpiękniejszych nagrań III jest powstale chyba w latach 60-tych pod batutą Charlesa Adlera z Hilde Roessel Majdan. Było to dla mnie poruszające odkrycie.
Może i trzy, ale nie mam pewności, czy po mojemu dokładnie te same, co Pan…
A Kapell to istotnie było to, niestety. Właśnie słuchałem nagranego w feralnym, 1953 roku, w Prades, drugiego kwartetu Mozarta w składzie Kapell, Grumiaux, Milton Thomas, Tortelier… I zaraz wyobrażam sobie serię koncertów Mozarta, jaką w swoim czasie nagrałby z Reinerem.
Doszukałem się dwóch III pod Adlerem, oba są z Hildą Roessl-Majdan, jedno studyjne (1952) i jedno „żywe” (1951). To pierwsze – razem z X – wznowiła właśnie Music and Arts. Wcześniej było na Harmonia Mundi i w ogóle krążyło. Razem z VI (pierwsza na płytach) wznowił to kilkanaście lat temu Conifer, ale wydłubałem na internecie, że transfer podobno koszmarny.
Nie wypada mi się wymądrzać z okazji rocznicy, bom krótki stażem, to sobie siedzę cicho i z należnym szacunkiem. Za rok to co innego. 🙂
(no i nie będę ukrywał, że romantyczne klimaty sprzyjają mojemu siedzeniu cicho) 😉
Za rok to sobie dopiero poszalejemy… 😉
Postaram się wtedy nie zapomnieć 😀
Zabieram się za nowy wpis.
To ja na tę zaroczną rocznicę chyba już zacznę pisać poemat, żeby zdążył nabrać mocy. 😆
Nowy wpis już jest 🙂
Ja też przyłączam się do gratulacji i życzę kolejnych, hucznych rocznic 🙂