Nowości w Narodowej
Pierwsza, najważniejsza: teatr ma nowego dyrektora muzycznego! Został nim Carlo Montanaro, tenże sam, który prowadził Turandot. Pochwaliłam go nawet w ostatnim zdaniu mojego wpisu, więc tym bardziej się cieszę. Waldemar Dąbrowski dodał, że przy jego pracy z orkiestrą wytworzyła się prawdziwa chemia, więc rozmowy były naturalną konsekwencją. Myślę, że to dobrze, bo dyrygent młody i przyszłościowy, a także sympatyczny i pełen zapału. Stwierdził, że była to dla niego bardzo miła niespodzianka, i zgodził się – w najbliższym czasie podpiszą umowę na 2 lub 3 lata. Montanaro będzie coraz bardziej się angażował także w planowanie sezonów (przyszły jest już zaplanowany, następny w szkielecie też, ale „są pewne przestrzenie”), a na pewno będzie tu przyjeżdżał tak często, jak tylko będzie mógł, robił próby sekcyjne, codzienną pracę z orkiestrą. Warszawę już podobno zdążył polubić. Nie najbliższą, ale następną premierę z Mariuszem Trelińskim – Manon Lescaut w kolejnym sezonie – przygotuje również on (najbliższa to Holender tułacz, w programie tytuł w wersji Latający Holender, a zrobi go muzycznie Izraelczyk Rani Calderon 16 marca). Chce też robić koncerty symfoniczne, angażując również chór. Jak już przy koncertach jesteśmy, to sylwestrowy poprowadzi Marc Minkowski (soliści: Katarzyna Trylnik, Małgorzata Walewska, Rafał Bartmiński, Artur Ruciński); będzie to zarazem koncert galowy na zakończenie polskiej prezydencji. A z recitali wokalnych na razie zaplanowane są trzy krajowe: Ewy Podleś, Izabelli Kłosińskiej i Adama Kruszewskiego, ale prowadzone są też rozmowy z kimś baaardzo atrakcyjnym (wiem, nie powiem, zyg zyg!) i może się uda. Trzeba trzymać kciuki. A Beczała już zaklepany z recitalem, ale dopiero w następnym sezonie.
Co z premierami? Halkę pod Minkowskim, na którą tak czekamy (premiera 23 grudnia), wyreżyseruje Natalia Korczakowska, ta sama, co zrobiła Jakoba Lenza. Już przedstawiła projekt, który się spodobał. Jak w Lenzu, metal i plastik będzie łączył się z nawiązaniami do malarstwa – tu m.in. Malczewskiego, a stroje mają łączyć m.in. garnitur z kontuszem. Ciekawam.
Bardzo cieszy premiera Słowika Strawińskiego (26 maja) – przykład ambitnego spektaklu dla dzieci. Realizacja wzięta z Teatru Maryjskiego, Treliński zachwalał dekoracje jak z japońskiej sztuki origami. Reszta premier operowych odbędzie się pod znakiem Terytoriów (to „underground, który rozsadza tę operę od środka”, wyraził się nie bez racji Treliński): Senso Marca Tutino (26 lutego), współczesnego twórcy włoskiego, który jednak śpiewnością nawiązuje do tradycji operowej; Oresteja Agaty Zubel w reżyserii Mai Kleczewskiej (14 kwietnia), czyli znów dwie laureatki Paszportów „Polityki” w kolejnym wspólnym przedstawieniu, i powrót kolejnej laureatki, Barbary Wysockiej, która zrealizuje Medeamaterial Pascala Dusapin (28 kwietnia).
Reszta premier to balety: Persona w choreografii Roberta Bondary (18 września; muzyka – Arvo Pärt, Paweł Szymański, Aldona Nawrocka), długo oczekiwany Dziadek do orzechów (25 listopada; choreografia Wayne Eagling i Toer van Schayk, spektakl przeniesiony z Amsterdamu) oraz trzyczęściowe Opowieści biblijne (14 kwietnia), wśród których znajdzie się Syn marnotrawny Prokofiewa w ostatniej choreografii Balanchine’a dla Baletów Rosyjskich.
Z ciekawostek obsadowych: Mariusz Kwiecień wraca do partii Don Giovanniego w czterech spektaklach w grudniu (Donną Anną będzie Joanna Woś), Aleksandra Kurzak w październiku trzykrotnie zaśpiewa Łucję (Edgarem będzie Francesco Demuro, który towarzyszy jej na nowej płycie, a Enrikiem Artur Ruciński), pojawi się też w sześciu Traviatach w czerwcu; Wioletta Chodowicz wskakuje w rolę Butterfly, a także – uwaga! – Marty w Pasażerce Weinberga, która wraca z trzema spektaklami w maju. Z wydarzeń pasjonująco zapowiada się pokaz Wojny i pokoju (ciekawostka: w zapowiedziach nie podano nazwiska kompozytora – znamienne, my na szczęście wiemy, że chodzi o Prokofiewa) w koprodukcji Teatru Maryjskiego i Met; w Nowym Jorku rzecz tak się spodobała, że powtórzono ją 17 razy.
Myślę, że po kończącym się bardzo ciekawym sezonie czeka nas nie mniej interesujący.
Komentarze
oj 3majmy te kciuki 🙂
Ano ano! 😉
Dla Chodowicz warto! Fantastycznie, że Teatr ją zaangażuje do tylu partii!!! Doczekać się nie mogę…
No pięknie. Mam nadzieję, że uda mi się wypożyczyć jakieś dzieci, żeby iść bez wstydu na Słowika. Pamiętam, że na Dziadku do Orzechów czułam się trochę nieswojo – prawie tak, jak w kinie na Toy Story.
Chciałabym się oboma rękoma podpisać pod tą petycją spod poprzedniego wpisu – o sumienne i fachowe recenzowanie wydarzeń kulturalnych. Bez recenzji jestem jak dziecko we mgle – to znaczy, jak już coś osobiście skonsumuję, to wiem, czy mi się podoba, czy nie, ale potrzebuję, żeby mi ktoś podpowiedział, co warto spróbować nadgryźć. Gdyby nie recenzje, pewnie nigdy nie zawarłabym znajomości z Piotrem Anderszewskim (ukłony dla PK) czy Majgull Axelsson. Nie sięgnęłabym po książki Jacka Dehnela (bo za młody) ani po Chamowo Białoszewskiego (bo nie przepadam za dziennikami, a i tytuł nieładny). Ja proszę o recenzje!
@Frędzelki w Warszawie, Gdyni, Krakowie, Poznaniu i Szczecinie: jutro o 20 w multikinach transmisja na żywo Ariadny i Siwobrodego. Ew-ka uprzedzała, że można się tu spodziewać kolejnej demonstracji ‚reżyserskiej patologii’ 😉 ale może są jeszcze na Dywanie jacyś ryzykanci. 🙂
Jeżeli ten Dukas jest z Barcelony, to reżyseruje Claus Guth, ten od Wesela Figara z Salzburga z udziałem Piekielnego Tadzia…
PMK
I od nóziów Haendla 😛
Program ON jak w teatrzykach rewiowych przed wojną! Sprzeczajcie się o Muzyczkę barokową i o tych , którzy głos stracili… Słuchajcie dobrej muzyczki! Pozdrawiam@
Montanaro – no to pięknie! Prokofiew i Strawiński też. Na Ewę Podleś pobiegnę w podskokach, chociaż widok może być osobliwy. „Lucia” pewnie zabrzmi znakomicie, zwłaszcza jeśli poprowadzi nowy dyrektor muzyczny.Na Kwietnia zawsze warto się wybrać , cokolwiek śpiewa. Pani Kierowniczko, „wiem, ale nie powiem?”… TO się nie godzi, ciekawość niektórych zeżre, osobiście czuję już trochę nadgryziona. Przecież nikomu nie powtórzymy…
Tralalala 😛
Jak będzie pewne, nie omieszkam napisać 😀
Że ja tych nóziów zapomniałem… To chyba dla higieny psychicznej.
PMK
To ja spakuję sobie może na jutro piersiówkę.
1. Oby pan Montanaro nie doznał przykrego zderzenia z polską skrzeczywistością.
2. Nie napisałem przy okazji poprzedniego wpisu, ale jakoś nie wypadało mnie, antyoperowiczowi się przyznawać, że zawsze byłem cichym fanem pani Lubańskiej – jakoś przy okazji Strasznego Dworu, czy może od poprzedniego wcielenia Carmen z Walewską – tego z wielkim bykiem wjeżdżającym na scenę? Czy ona nie śpiewała Micaeli?
3. Jeszcze o gramofonach, bo Pietrek skrobnął przy poprzednim wpisie: igłę obciążało się w drastycznych przypadkach, kiedy już nic innego nie pomagało, a płyta przeskakiwała.
A potem się traktowało płytę pastą do butów i szukało łosia. To byli czasy. 😆
Jeżeli to Mercedes (nie tego od bęca, tylko tę od Frasquity).
PMK
No właśnie to mi się nie zgadza, ale nie mogę znaleźć obsady z tej produkcji.
Mikaelę śpiewała tam taka duża blondyna. Jakżeż ona się nazywała, nie pamiętam.
Już znalazłem. Byka zrobił Janusz Kapusta. Mikaela to była Katarzyna Trylnik, a Lubańska Mercedes (oczywiście 😛 )
Nie, to nie była Trylnik. Chyba że w późniejszych przedstawieniach.
Jeszcze Kłosińska, ale to też było później. Zresztą Kłosińska nie jest „blodnyną”…
Cholera, no nie mogę znaleźć tej pierwszej obsady.
W każdym razie Lubańska nie mogła śpiewać Mikaeli, bo jest mezzosopranem 😉
Tak, to już PMK skorygował (taki ze mnie operowicz właśnie).
Muszę jeszcze troszkę podłubać. Na razie nie szukam. Ufam, że Dywanowicze znajdą te informacje. Program z premiery oddałem pani od muzyki w szkole Gostkówny.
Jak pamiętam były plany (jakiś rok lub dwa lata temu) aby Halkę z Minkowskim reżyserował Andrzej Seweryn, nawet przez chwilę figurowała ta informacja jako wydarzenie na stronie ON. Może to nie ujmując nic pani Korczakowskiej nie był taki głupi pomysł, byłaby szansa na jakąś odmianę w powodzi dziwacznych inscenizacji operowych.
Co do Micaeli to mogła to być Dorota Radomska.
O! Właśnie o nią mi chodziło.
Tak, to była Radomska. Dzięki!
Ale to nie była artystka z mojej bajki. Zresztą Trylnik poktórej sobie tyle obiecywałem jako Micaela też mnie nie zachwyciła. Tak naprawdę to pełną satysfakciję w tej partii dała mi, tylko lata temu, Bożena Betley. Szkoda że tak szybko została zapomniana, a przecież śpiewała Mozarta na Glyndebourne Festival.
Najpiękniej Micaele śpiewała zawsze we Wrocławiu Pani profesor Ewa Czermak!
Nózie „how beautiful are” od Gutha powinny przejść do historii, tylko nie wiem czego 😉 A z migawkami przedstawienia z Barcelony można się oswajać online (są zdjęcia i „wideło”): http://www.liceubarcelona.cat/detall-obra/obra/ariane-et-barbe-bleue.html
Odrapane metalowe łóżeczko na dobry początek.
Jest nieźle rzeczywiście… na Ewę Podleś też popędzę w podskokach! Czy Pani Dorotka wie może, co Pani Ewa zaprezentuje? A pytam, bo marzy mi się znowu jej „Joanna d’Arc” Rossiniego… a przy okazji, w mijającym sezonie słyszałem Panią Ewę w Katowicach i w Sanoku i… nie doczekałem się w Krakowie… nie wiedzieć czemu, w ostatniej chwili zastąpiła ją Małgorzata Walewska w recitalu pieśni Chopina; ktoś wie dlaczego?
Urszulo, gnębi mnie dlaczegóż to widok Ewy Podleś miałby być osobliwy; możesz jaśniej???
Nie mam pojęcia, co się stało w Krakowie. A co do warszawskiego recitalu (3 kwietnia) w książce nie podali jeszcze programu.
Ten Guth powinien mieć zakaz wstępu do opery
A Dukas – bardzo ciekawa muzyka.
Wygląda na to, że na razie to Guth ma raczej nakaz wstępu 😉 Sama znam takich, co na tyle gustują w jego produkcjach, że jeżdżą na co się da. Po te nóżki z Haendla do Wiednia też się wyprawiali. Podobały się im i juszsz…
W Salzburgu katuje Mozarta, nawet Mareczek musi go znieść 🙁
Aha, zapomniałam jeszcze o paru rzeczach. We wrześniu Dni Sztuki Tańca (w przyszłości ma to być porządny festiwal), a w jego ramach z czterema spektaklami Tanztheater Wuppertal. I w związku z tym także premiera filmu Wendersa o Pinie…
Z powrotem Pasażerki wiąże się koncert kameralny utworów Weinberga (ale to wciąż kropla w morzu…). Szalone Dni Muzyki: 29 września-2 października.
A z zapowiedzi następnych sezonów: Sprawa Makropoulos w reż. Marthalera (z Salzburga), Mendelssohn/Ligeti – Sen nocy letniej (Neumeier/Rose), wspomniana Manon Lescaut, Diabły z Loudun w reż. Keitha Warnera, baletowy wieczór utworów Adamsa i Góreckiego, Petera Eötvösa Lady Sarashina (Opera w Lyonie). No i Beczała.
Kierowniczko, to i tak jest przełom – Cosi w rękach nie-Filharmoników Wiedeńskich. Więcej reform naraz Salzburg mógłby nie wytrzymać. A tak jeszcze postoi 😉
Wypatruję programu Szalonych Dni.
No, to się jeszcze ustala. W każdym razie Tytani: Brahms, Mahler, Liszt, Strauss (Rysiek) i jeszcze Szymanowski na dokładkę 🙂
Sezon faktycznie na papierze wyglada calkiem niezle. Zeby tak jeszcze dostac Piotra Beczale zeby zaspiewal role Alfredo razem z pania Aleksandra. Albo ich oboje w Manon Lescaut. To byloby warte zakonczenia prezydencji! Czy oni kiedys spiewali razem?
„Mareczek” nie takie rzeczy w życiu musiał znosić, zwłaszcza dzięki panu Mortierowi.
Szczytowym osiągnięciem (obok niezapomnianej Ifigenii Warlikowskiego w domu starców) jest tu Zemsta Nietoperza Hansa Neuenfelsa (tego, co zrobił Lohengrina u szczurów), zachowana na DVD.
Generalnie pamiętajmy, że dyrygenci i śpiewacy nie mają dzisiaj w operze nic do gadania. Jak się nie podoba, to fora ze dwora. Nawet Riccardo Muti to w końcu zrozumiał.
PMK
Pobutki jeszcze nie było 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=pKB8BIvuS_I&feature=related
Damiano, to nie p. Ewa stanowiłaby ten osobliwy widok (jej widok jest jak zawsze bez zarzutu – no chyba , że ją dziwacznie ubiorą w jakiejś „awangardowej” inscenizacji) tylko ja w podskokach. Pozwolisz, że nie przytoczę szczegółów, są granice masochizmu.
Jedna poprawka do informacji o „Orestei” – to będzie „Oresteja” Ajschylosa z muzyką Agaty Zubel. Premiera odbędzie się w Teatrze Narodowym (będzie to druga – po Jakobie Lenzu Korczakowskiej – koprodukcją Teatru Narodowego i TW-ON) – aktorów TN będzie wspierał chór z TW.
Aga,
skoro wszyscy faceci – wedle kobiecych mniemań – to duże dzieci, to chyba nie będzie kłopotu ze skompletowaniem trzódki …
Mnie w każdym bądź razie będzie bardzo miło podążyć w orszaku 🙂
Szczęka opada z wrażenia. A rano w TOK FM pani Sierakowska tłumaczyła, że nigdy nie była apologetą słusznie minionego ustroju, ale wszyscy muszą przyznać, że kultura miała się wtedy dużo lepiej.
Zgadzam się, że po-d względem kultury lepszy był program TV, świetny teatr TV i niektórzy twórcy mieli się lepiej. Jednak opera była wtedy całkiem byle jaka, a teraz jednak są przebłyski całkiem przyzwoite. Muzyków też gościmy częściej na bardzo wysokim poziomie. Przekonujemy się czasem, że i ci najlepsi miewają słabsze momenty nawet w całkiem dobrych dniach. Cóż, doskonałość jest nieosiągalna, ale możemy oglądać i słuchać tych, którzy dążą do niej skuteczniej od innych.
Aha, jednym z argumentów pani Sierakowskiej był fakt, że wiele najbardziej wziętych piosenkarek pochodzi z minionego okresu. Mogę dodać, że i paru moich ulubionych aktorów również. Ale co to za argument. Świadczy tylko o sprawności zawodowej pomimo ukończenia 40 czy 50. Przeczytałem gdzie indziej, że pani Beata Kozidrak wyglądała gdzies lepiej od Dody pomimo znacznej przewagi wiekowej. Może to też ma świadczyć dobrze o minionym ustroju?
A moze ktos mi wytlumaczyc to ma garnitor wspolnego z kontuszem? Oprocz tego ze to ubior.
Kultura w Minionym miała jednak specjalny status, w słowa literatów z napięciem wsłuchiwało się KC, a teraz co??? Mogą sobie gadać, podpisywać i demonstrować. I nic. Do muru. Skądinąd przeświadczenie, że zdolny prozaik czy poeta to jest wyrocznia we wszelkich sprawach dość dziwaczne jest. Kulturą się szczycili. No i to wszystko się zmieniło. Jest, powiedzmy, normalność, w której okazuje się, że nie tak wielu lubi sobie poczytać ambitniejszą prozę (a niektórzy nie mają kiedy, bo to jeszcze dobrze się skupić….), a nawet, o zgrozo, wspaniały Polak ma niejakie problemy ze zrozumieniem normalnego tekstu. Nie tak wielu posłucha ambitniejszej muzyki (Oj, z tym całkiem niedobrze); niech nas nie łudzą festiwale i konkursy, to jest na zasadzie życia społecznego, nie estetyki. Prysł mit. I subiektywnie może się wydawać, że w kraju Nigdy Nigdy, czyli w PRL, było lepiej.
Pod względem liczenia się z opinią intelektualistów było lepiej. Teraz liczy się wyłącznie opinia wyrażana w głosowaniu. Czyli ważniejsza odintelektualizowana większość.
Ciekaw jestem, czy Jontek będzie w garniturze. Bo przeciez nie w kontuszu. Może Janusz na zaręczynach w garniturze a na ślubie w kontuszu. Mozliwości wiele.
Beczala spiewal z Kurzak Rigoletto w MET 12.II.2009 r.
A Halka rzuci się z ostatniego piętra kondominium.
Symbolicznie to z PKiN powinna!
O, jakie ładne zestawienie wyszło 😆
paero123 – witam i dzięki. Nie ma to jak trubadurowcy, wszystko wiedzą 😉
Tak, masz rację, myślałem sobie o tym środowisku – garnitur, apartament, Volvo XC90.
No ale Halka z innych sfer była, faktycznie.
Nie przywitalem sie, przepraszam! Dzien dobry wszystkim Panstwu.
A tu mozna ich razem posluchac: http://tiny.pl/hfkl5
@ Stanisław 13:26 Czemu nie,w najnowszej wrocławskiej Halce także kontuszy i cyfrowanych portek nie stwierdzono,natomiast występowały ubiory surdutowate i frakowate, przy czym,żeby widz się nie pomylił, jeśniepaństwo występowało w bieli, a prosty lud w czerni (stąd tzw. „czerń” 😉 ) Janusz na zaręczynach miał pod białym frakiem czarną koszulę, co mogło oznaczać,że zewnętrznie to on panicz,a przecież w głębi serca bliżej mi do ciebie,niebogo 🙂 http://www.opera.wroclaw.pl/1/index.php?page=9&stage_id=6&fnct=gal
„jaśniepaństwo”,oczywiście. Ale czarną koszulę można też odczytywać jako „czarną duszę” paskudnego uwodziciela 🙂
Lesiu, ja może na to nie wyglądam, ale wstrętnie pamiętliwy babsztyl jestem i w kwestii wyprawy na Słowika niewątpliwie się zgłoszę, żeby uzgodnić konkretny termin, jak tylko zaczną sprzedawać bilety 🙂
Czy Ewa Podleś kończy już swoją międzynarodową karierę? Bo na jej stronie
http://www.podles.pl/index2pl.htm zagraniczne występy kończą się na lipcu 2011 w ROH, ale i zerkając na repertuar scen europejskich i amerykańskich w sezonie 2011/12 nie ma jej w obsadach 🙁
Pani Redaktor, gratuluję recenzji w nowej Polityce o najnowszym „znalezisku” DG
A ja chciałabym „Halkę” z tym przekładem…
http://www.youtube.com/watch?v=XkmTdxBM0uM&playnext=1&list=PL95251CB56F15CE07
🙂
@transparent 18:01
🙂
Jeszcze nie wszystko stracone – takie widzieliście?
http://www.youtube.com/watch?v=YhcPX1wVp38&feature=fvw
Pyszne!!! 😀
paero123 – dzięki za cenny link 🙂
W takim razie – Urszulo – do zobaczenia 3 kwietnia na koncercie Pani Podleś… rozpoznamy się po podskokach (też je deklaruję) i uwierz mi, że Twoje wykonanie przy moim będzie jak „Jezioro łabędzie” co do Pani Podleś to fakt niezaprzeczalny, że zawsze „wygląda jak należy”, czyli jak Prawdziwa Dama, której żadne „piórka” nie są potrzebne, bo i bez tego czaruje jak nikt inny…
FanieMuzyki, łączę się z Tobą w niepokoju… zwłaszcza, że Pani Ewa w wywiadach napomyka od jakiegoś już czasu, iż „we właściwym momencie” zamierza zejść ze sceny… szło to miej więcej tak jak w przypadku naszej Marceliny Sembrich-Kochańskiej, tj. gdy wszyscy pytają „dlaczego?”, a nie gdy za plecami będą szeptali z ulgą „nareszcie”… no i co gorsza ma być bez 100 koncertów pożegnalnych, więc trzeba być przygotowanym, że Pani Ewa weźmie nas z zaskoczenia… mam jednak cichą nadzieję, że jako jedna z najbardziej zajętych Artystek zamierza po prostu odpocząć… co jej się należy, jak nikomu innemu… a stronę Pani Ewy też sprawdzam z bijącym sercem co kilka dni w nadziei na ciąg dalszy w zakładce „występy”
Antikindle ad rzeczywiście cymes. 🙂 I pośmiać się można i cicha nadzieja wraca, że może jednak nie będzie trzeba przerabiać tych metrów półek na książki na przechowalnię różnych bezdusznych nośników i kopii zapasowych.
Dla dzieci też jest coś w ten deseń: http://www.youtube.com/watch?v=x4BK_2VULCU
A tak w kwestii formalnej: dlaczego właściwie są pobutki, a nie ma kołysanek?
http://www.youtube.com/watch?v=b-j-n0B_2A8
Oczywiście 😉
Nie dość,że kołysanka przecudna,to jeszcze nasz ulubiony kołysacz w stosownej piżamce…
Ariadna i Sinobrody: Nie jestem zszokowana. Nie jestem zniesmaczona. Nawet symulowane torsje Ariadny ani mną nie wstrząsnęły, ani mnie nie zmieszały. Pomysł umieszczenia akcji w szpitalu wariatek wydaje mi się nieco banalny – ot i tyle. Co do najważniejszego, czyli muzyki, to niestety mnie zmęczyła. Ciągły dramat + permanentny babiniec na scenie. Wolę balans; poproszę choć trochę dystansu, ironii, żartu. No i trochę mężczyzn. 😉 Rozumiem, że morał tej bajki jest taki, że mężczyznom tylko się wydaje – jednym, że nas strącają do lochu, innym – że nas z niego ratują, a tak naprawdę same sobie wybieramy role. Ale czy to jest powód, żeby wycinać mężczyzn z krajobrazu? Czy mężczyznom nigdy się nie zdarza zagubić, zaplątać się w roli, która im nie leży i skutkiem tego wylądować w Bardzo Nieprzyjemnym Miejscu? A bo to rzadko Piotruś Pan daje plamę za plamą w roli ojca gromadki dzieci, a z gruntu porządny i nudny facet zadając gwałt swojej naturze odgrywa gieroja i buntownika? Mówiąc krótko: dlaczego część żon Sinobrodego to nie byli mężczyźni?
Ps. Jeśli ktoś z Szanownych Frędzelków był na A&S to byłabym bardzo wdzięczna za podzielenie się wrażeniami, zwłaszcza co do poszczególnych śpiewaków. W tej, zasadniczej przecież, kwestii nie śmiem mieć jeszcze opinii.
Pobutka do kompletu.
O, moi drodzy, ta reklama przedmiotu BOOK zwiodła Was co do prawdziwych trudności posługiwania się BOOKiem typu kodeks! O, tu nieco się rozjaśni:
http://www.youtube.com/watch?v=0Cd7Bsp3dDo
Stare, ale jare.
Ago, a te wszystkie baby to przynajmniej postępowo zgrabne, ładne i na golasa, czy konserwatywnie – grube i ubrane?
Drogie Frędzelki,
dzisiaj w Wołominie Rada Miasta ma podjąć decyzję o nadaniu im. Bohdana Wodiczki miejscowemu parkowi (no może parczkowi).
Jeśli podejmie – to celebracja w najbliższą sobotę o 16-tej będzie miała miejsce..
Przybywajcie, kto może…
A na 17 wrzesień moja koleżanka Danusia (ta od Izby Pamięci Wodiczków) organizuje (w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa) dwa koncerty – najpierw kameralny w owej Izbie, drugi (ma dyrygować któryś z wychowanków B.W.) w miejscowym MOKu. Wykonawcy i programy – w trakcie ustalania..
Dziewczyny średnia kontynentalna – ani oszałamiająco ładne, ani interesująco brzydkie; ani grube, ani chude. Sąsiadkowate. Zdecydowanie ubrane. Kiedy tak siedziałam w prawie pustym kinie parę razy przypominała mi się ta nimfa, którą Wielki Wódz parę dni temu zaprosił na Dywan. Nie jestem pewna, dlaczego – niech się Freud zastanawia. 😉
Przemyślałam to w drodze do pracy i mogę wyręczyć Freuda: ta nimfa w tym repertuarze to była taka soczysta, radosna kobiecość, której nie było ani grama we wczorajszej operze. Gromada kobiet na scenie i zero przyjemności. Muzułmańskie inferno?
Dzień dobry,
Na Ariadnę jakoś się w końcu nie wybrałam… A jak słyszę o szpitalu i torsjach, to wiem, czemu tego nie zrobiłam 😛
Za to wiadomość od lesia wspaniała! Przynajmniej jakaś pozytywna rzecz w tym Wołominie, nie musi się tylko z mafią kojarzyć 😉 Ale ja raczej nie przybędę, bo w sobotę o 19. na Rynku Starego Miasta rusza Jazz na Starówce. Tord Gustavsen! 😀
Przeciwko temu, żeby oprócz Pobutek (cudna dzisiejsza, w dzieciństwie się tego nasłuchałam) były także kołysanki, nic oczywiście nie mam. Tyle że każdy kiedy indziej idzie spać, więc dla kogoś kołysanki mogą być za wcześnie, a Pobutka prędzej czy później każdemu się przyda.
Ale też może być. Wola blogu…
No cóż: miał mieć Teatr Wielki, będzie miał skwer w Wołominie…
Niby to bez związku, a jednak, a jednak: szukałem czegoś w Myślach Pascala w przekładzie Boya, i wpadłem na coś takiego. Mądrzy ludzie zawsze pisali o wszystkim i zawsze proroczo, więc Błażej P. nawet nie podejrzewał, że pisze o reżyserii operowej i teatralnej:
„Kiedy wszystko porusza się jednako, na pozór nic się nie porusza: jak na
okręcie. Kiedy wszyscy idą ku zepsuciu, nie znać tego: ten, który się zatrzyma, daje zauważyć wybryki innych, niby punkt stały. Ci, którzy żyją w nierządzie, powiadają tym, którzy żyją w statku (ordre), że to oni oddalają się od natury, sami zaś myślą, że idą za nią: tak jak będący na okręcie mniemają, iż ci, którzy są na brzegu, uciekają. Wszyscy mówią podobnie: trzeba mieć stały punkt, aby o tym sądzić. Z portu sądzimy o tych, którzy są na okręcie; ale gdzie znajdziemy port w zasadach moralnych?”
To są, w wydaniu Brunschvicga, myśli 382 i 383… Przekład Boya, ciupinkę poprawiony.
PMK
Ago, mamy podobne odczucia. Obawiałam się większych ekscesów reżyserskich , ale w sumie koncepcja przedstawienia była spójna i właściwie wszystko jakoś się tłumaczyło, nawet odrapane metalowe łóżko .Może estetyka niekoniecznie moja, ale trudno, taki temat. Mnie ten pozornie cichy dom na uboczu uparcie kojarzył się z jakimś Fritzlem i tak chyba być powinno. Sterylnie czysty szpitalny korytarz, pod nim piwnica jak u mnie bloku :-). W tej koncepcji Ariadna jest wyraźnie starsza i dojrzalsza od poprzedniczek, które reprezentują pełny katalog tików i nerwic natręctw (chyba jakiś psychiatra to konsultował 😉 )Drapały się i czochrały w sposób tak przekonujący ,że czułam się jakby mnie piwniczne pchły czy inne insekty oblazły:-(. W ostatniej scenie pozostają w domu Sinobrodego raczej nie dla skarbów i klejnotów, lecz w wyniku często opisywanego syndromu ofiary (tak się to chyba nazywa), która w sposób niewytłumaczalny przywiązuje się do swego prześladowcy. Muzycznie i głosowo bardzo, bardzo…Ale nie mam skali porównawczej, bo nigdy wcześniej tego nie słyszałam. Partię tytułową zamiast zapowiadanej Evy Marii Westbroek zaśpiewała (znakomicie) Jeanne -Michèle Charbonnet, chyba specjalistka od takich silnych postaci :
http://billmadison.blogspot.com/2010/11/interview-jeanne-michele-charbonnet-on.html
Zwłaszcza polecam to ostatnie zdjęcie (na miejscu Sinobrodego chyba czułabym się nieswojo z taką kobitką pod jednym dachem 🙂 ). Ariadna to ogromna rola, pełna emocji i właściwie cała reszta towarzystwa musi przy niej zejść na drugi plan .Tylko Piastunka (Patricia Bardon) miała trochę więcej do zaśpiewania, też bardzo dobra. Biedny Jose van Dam zaśpiewać w tej operze nie ma czego, tylko w jednej scenie wydaje głos. Poza tym przechadza się w pelisie , złowrogo otwierając i zamykając drzwi, za które wciąga swoje ofiary, aby wreszcie w trzecim akcie, bosy i brudnym podkoszulku, sam zostać ofiarą . Ale to co miał do zagrania, zrobił pięknie – to bezgraniczne rozczarowanie w twarzy i głosie „…et Vous aussi ?”gdy odkrywa jej nielojalność. Jest już stary i słaby. Oto może ostatnia kobieta, ostatnia miłość, ostatnia szansa i znowu gorycz zawodu, dojmujące uczucie osamotnienia. Ariadna jest zbyt silna i wie czego chce. Chce wolności za wszelką cenę.Uratuje go, ale odtrąci jego okrwawioną rękę i odejdzie, pozostawiając go z tymi wariatkami, upiorami przeszłości. Brrr…
To jest syndrom sztokholmski.
Panią Charbonnet mieliśmy tu w Warszawie jako Elektrę, ale jakaś chora wtedy była, więc nie poznaliśmy jej możliwości. O usłyszeniu Evy Marii na żywo wciąż marzę…
A van Dam to już chyba żegnał się ze sceną?
A tu jeszcze pani Charbonnet w Wagnerze :
http://www.youtube.com/watch?v=vLdebXaM4OA
Ha! Piastunka też mi się podobała – znaczy, nie tak źle z moim słuchem 🙂 Myślę, że moja złość 😉 na babiniec wynikła częściowo z rozczarowania milczeniem van Dama. I te biedne wariatki, zgadzam się, nie dla klejnotów tam zostały tylko dlatego, że miały nadzieję, że on jeszcze zaśpiewa. 😉 A w ogóle odkryciem wieczoru było dla mnie to, że Diamonds Are a Girl’s Best Friend to poniekąd plagiat 😉
Wygląda na to, że Kola zagra też w Warszawie 🙂
Dostałam właśnie mail z NIFC:
Muzeum Fryderyka Chopina przygotowało na czas wakacji dodatkowe atrakcje, do udziału w których zaprasza dzieci, młodzież i dorosłych!
W soboty lipca i sierpnia o godzinie 19.00 odbywać się będzie cykl zatytułowany Nokturny Chopinowskie. Recitale chopinowskie w ramach projektu wykonają: Krzysztof Trzaskowski, Radosław Sobczak, Nicolay Khozyainov, Karolina Marchlewska, Rinko Kobayashi, Marek Bracha, Masako Ezaki, Neal Larrabee oraz Karol Radziwonowicz.
Natomiast w letnie niedziele między 12.00 a 15.00 organizujemy warsztaty artystyczne dla dzieci Przyjemne chwilki, inspirowane twórczością Fryderyka Chopina.
Zarówno Sobotnie Nokturny Chopinowskie, jak i Przyjemne chwilki organizowane są na Tarasie Muzeum Chopina. Wstęp na wydarzenia jest wolny!
PONADTO przez cały rok podczas zwiedzania bilet wstępu umożliwia wzięcie udziału w codziennych pogadankach prowadzonych przez pracowników Muzeum, którzy pragną dzielić się z gośćmi swoją pasją. Cykl ten nazwany Rozmowy półpiórkiem pisane rozpoczyna się o godzinie 18.00. W sali dla dzieci w każdą sobotę i niedzielę o godz. 12.00, 16.00 oraz 18.15 prowadzone są warsztaty artystyczne, podczas których rodzice mogą pozostawić swoich podopiecznych w wieku od 3 do 10 lat pod opieką animatorów.
@PK 14:16
No super,a czy jakiś harmonogram tych recitali wywieszą na stronie NIFCu? Bo chciałoby się Kolę zobaczyć,a mnie tak do Warszawy to raczej mało po drodze…
A przy okazji – wszystkim wczorajszym Solenizantom,jawnym i ukrytym za nickami,wszystkiego co najlepsze,nie tylko muzycznie 🙂
A przy okazji… Danill Trifonov jest bardzo blisko zdobycia I miejsca na Konkursie Czajkowskiego! Dziś gra ostatni koncert – e-moll Chopina, oczywiście 🙂
Oj, tak, zapomniałam. A przecież mamy tu Piotrów i Pawłów 😀 Tak że się dołączam.
Mam nadzieję, że wywieszą, na razie jeszcze nie ma ani na stronie MIFC, ani Muzeum. Podejrzewam, że to będzie 16 lipca, bo 17. gra w Żelazowej Woli.
Z Wrocławia bliżej trochę do Krakowa, gdzie gra tydzień później 🙂
Daniil już chyba grał – wg planu o 13. czasu miejscowego, więc o 11. czasu naszego.
Tzn. już grał. Teraz czekamy na wyniki. Koncert można obejrzeć tu: http://pitch.paraclassics.com
Trzymamy kciuki za Daniiła 🙂
A tu Daniłko gra swój własny utwór:
http://www.youtube.com/watch?v=FvPfWzyZIO8
Coś dla miłośników muzyki dawnej, w Warszawie:
Archikatedra Św. Jana Chrzciciela
2 lipca, godz. 17.00
„Msza Wazowska”
Missa in Honorem Beatae Mariae Virginis Gloriosae
Koncert z okazji 400-lecia wydania kolekcji ‚Offertoria et Communiones totius anni’ Mikołaja Zieleńskiego za cel ma ukazanie tych utworów i ich właściwym kontekście, jako części mszalnego proprium. Jako ordinarium missae zabrzmi Missa super ‚O gloriosa Domina’ Marcina Mielczewskiego (skomponowana w oparciu o popularną wówczas monodyczną pieśń ku czci Pani Uwielbionej). Kompozytorzy ci reprezentują wprawdzie różne pokolenia, wiadomo jednak, że w czasach Władysława IV kultywowano również polifonię o bardziej zachowawczym charakterze i jest prawdopodobne, że wtedy wciąż jeszcze wykonywano arcydzieła prymasowskiego kapelmistrza. W pozostałych częściach proprium missae (swobodnie nawiązujące do liturgii świąt Maryjnych) zabrzmią utwory współczesnego Zieleńskiemu Włocha znanego głównie z polskich źródeł – Giovanniego Battisty Coccioli oraz Kaspara Förstera. Śpiew liturgii dopełnią sonate da chiesa – w tej roli utwory M. Mielczewskiego i A. Subissatiego.
Msza ‚O gloriosa Domina’ Marcina Mielczewskiego zachowała się w jednym tylko źródle – rękopiśmiennej kopii z XVII w., proweniencji dolnośląskiej, przechowywanej obecnie w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie.
WYKONAWCY
Zespół Instrumentów Dawnych Il Tempo
Zespół Wokalny Tempus (kier. art. Andrzej Borzym jr)
Dirk Snellings – bas
Kierownictwo – Agata Sapiecha
WSTĘP WOLNY
Będzie też transmisja w Dwójce.
A na Czajkowskim w kategorii wiolonczeli wygrał… Narek Hakhnazaryan. A z pianistów wygrał… Daniil Trifonov 😀
Brawo!!!!!!! 😀 😀 😀
Dla jednego i drugiego!!!
Wiadomosci z Moskwy: Daniil Trifonov pierwsze miejsce, Yeol Eum Son drugie, siedemnastoletni Seng Jin Cho trzecie. U wiolonczelistow pierwsze miejsce zajal Narek Hakhnazaryan (o ktorego problemach z dyrygentem pisalam).
😀
Andrusz szybszy 🙂
Trifonov będzie chyba musiał zagrać dwa razy w Dusznikach 😆
A na ChiJE – 29 sierpnia 😀
Zarębski, nawiasem mówiąc, już jest wpisany na stronę festiwalu.
Liczyłem na lepsze (II) miejsce Chernova, bo podobała mi się jego gra – to takie męskie mocne, granie 🙂
Zauważyłem, że na ChiJE dwa razy będzie grał Bożanov! 😉 I w ogóle dużo znajomych z KCH – trzeba będzie zapolować na bilety. Ciekawe, czy będą karnety?
Nie wiem. A recital Bozhanova bardzo ciekawy – „taneczny”. Tańce mu świetnie wychodzą, więc będzie pyszna zabawa.
Cieszy mnie, że pojawią się Włoszki. Leonora miała właśnie cały recital w Lugano 😀
Spóźnione dzięki za życzenia 🙂
Choć Zarębski jest na stronie, to bilety, niestety, na razie nie do kupienia
🙁 Na ten koncert, bo na inne są, choć nie tak dużo ich zostało. Nie widziałam żadnej informacji o karnetach.
Dobry wieczór. Mi też podobał się Czernow. Stara rosyjska szkoła. Może nie porywa, mocny, masywny dźwięk ale jest zrozumienie charakteru, formy, konstrukcji utworu, gra całością a nie fragmentami, pomysłami, dojrzały człowiek i dojrzała gra.
Bardzo dobry był jego I koncert Brahmsa . Doskonały wybór utworu, pasującego do stylu jego gry. Zrozumienie charakteru tej muzyki. Dostojnie, monumentalnie, bez dodawania jej blasku, którego ona nie posiada.
W archiwum konkursu jest też znakomity ostatni koncert fort. Mozarta. Również doskonały wybór. Ściszona, trochę melancholijna muzyka i tak też grana, bez cienia częstego w graniu Mozarta krygowania się i błyskotliwej pseudoelegancji.
To na pewno nie jest „wielki” pianista ale to granie , jakie lubię, wewnętrznie uczciwe, gdzie przede wszystkim oddaje się sprawiedliwość samej muzyce i nie pcha się ze swoją osobą przed kompozytora.
Czytałem przy okazji trochę rosyjskich blogów i komentarzy konkursowych. Rosja to jednak zupełnie inny świat.
Ja nie miałam specjalnie czasu na to, ale mam wrażenie, że tam nie było tak głupiej, bezmyślnej agresji i besserwisserstwa jak na tutejszych forach i w audycjach radiowych.
Ale się cieszę na ten recital Ewy Podleś! A jeszcze bardziej na wiadomość, że Piotr Beczała nareszcie pojawi się w Polsce i zaśpiewa. Nie będę musiała za nim w sensie dosłownym latać po Europie:-) A w jakiej części roku to będzie, bo najchętniej już bym kupiła bilet…
Ewa – witam. Nie podano jeszcze niestety terminu, kiedy zaśpiewa Beczała – w każdym razie w kolejnym sezonie i za wcześnie na bilety…
No to trzeba będzie śledzić pilnie strony. Będę wdzięczna za jakąś informację, kiedy już pojawi się termin. A na „Wojnę i pokój” pod dyrekcją Giergieva też póki co jeszcze nie jest uruchomiona możliwość kupienia biletów…Wobec tego zastanawiam się, czy to pewne, że się Maestro pojawi.
Pani Doroto,
czytam Pani wpisy i zawsze bardzo czekam na kolejne. Jednak do tej pory nie pisalam tu zadnych komentarzy. Do odezwania sie zachecila mnie… ciekawosc. Jestem ciekawa Pani opinii na temat Tae Joong Yanga, koreanskiego barytona, o ktorym jednak mam informacje tylko z internetu, a to zrodlo, jak wiadomo, trzeba sprawdzic. Nie mam takich mozliwosci jesli chodzi o spiewakow operowych i zastanawiam sie, czy moze Pani o nim (jego) slyszala i jesli tak, to co Pani o nim mysli? Serdecznie pozdrawiam z Zielonej Wyspy
gabi rol – witam. Może wstyd się przyznać, ale nie słyszałam o tym koreańskim barytonie… Pozdrawiam Zieloną Wyspę 🙂