Dwa rozczarowania

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Dzięki temu, że kolejność punktów dzisiejszego programu została zmieniona, mniejsze rozczarowanie mieliśmy na początek, a większe – na koniec. Czy to dobrze, czy źle? No cóż, znów wyszło się z hukiem w uszach…

Najpierw więc wystąpiła Leonora Armellini w Koncercie e-moll Chopina, którego nie dane było jej zagrać na konkursie, ponieważ nie weszła do finału. Żałowaliśmy wtedy tego. Cóż wynika z dzisiejszego wykonania, z poprawką na to, że dyrygent (Jacek Kaspszyk) tym razem był współpracujący, ale orkiestra (Sinfonia Varsovia) równie ciężka? (Co prawda dziś dyrygent nie robił z Chopina Mahlera, ale za to w pewnym stopniu – Brahmsa…) Cóż, efekt był taki, że biedna, subtelna Leonora zagrała porządnie i uczciwie, ale często po prostu nie było jej słychać. I w sumie wykonanie było dość poprawne, nawet można powiedzieć, że szkolne. Nie gorsze, niż niejednej osoby, która weszła do finału… Na bis zagrała włoskiego Chopina – Tarantelę, ale do wykonania Trifonova na konkursie to się nie umywało po prostu. Podobnie jak koncert zresztą. Ale dziewczyna budzi sympatię.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Z tej ciąży nie ma już co zbierać, mówi lekarz na USG. „I czego pani od nas oczekuje?”

Nie wrócę do ginekologa, który prowadził moją ciążę, bo musiałabym skłamać, że poroniłam, opowiada Wioletta. Przez kilka tygodni żyłam jak tykająca bomba, nie jadłam, nie spałam, wyznaje Karolina. Obie przerwały ciążę w drugim trymestrze.

Agata Szczerbiak

No, a w drugiej części, jak dało się łatwo przewidzieć, mieliśmy mocne uderzenie. O ile Armellini uczciwie starała się grać, to Buniatishvili uczciwie rąbała jak najprawdziwszy drwal. Orkiestra się dostosowała – cóż miała zrobić. Jedynie czerwona, połyskliwa na złoto suknia pianistki oraz obserwowanie, jak jej ciało, mówiąc słowami przedwojennego przeboju, „wdzięcznie pręży się, przegina”, mogły być usprawiedliwieniem dla bycia świadkiem tego wykonu, czy też, jak powiedziałby Arcykapłan św. Idiomu, egzekucji. Ta dziewczyna powinna mieć zakaz wykonywania Brahmsa, bo nie rozumie z niego ani jednej nuty. Albo rąbie do granic możliwości, albo szemrze cicho, nie nadając frazom żadnego kształtu – a w tej muzyce to takie ważne. Po prostu totalna niemuzykalność. Trochę obniżyła napięcie na bis, kiedy zagrała Preludium e-moll Chopina, ale było to granie dość płaskie. Choć przynajmniej uszy nieco odpoczęły.

Owacja, hehe, zwłaszcza ze strony panów, frenetyczna. Pora umierać czy jak? (Ani myślę!)

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj