Steinway rocznik 1875
…czyli jeszcze z czasów Brahmsa. To był jeden z bohaterów dzisiejszego wieczoru w Operze Narodowej. Fortepianik wygląda mniej więcej tak i pochodzi z Nowego Jorku, a przyjechał do nas z brukselskiej kolekcji Maene. Wymarzył sobie granie na nim Brahmsa Alexei Lubimov, a dzięki jego kontaktom można było sprowadzić do poprowadzenia Orkiestry Wieku Oświecenia Vladimira Jurowskiego, młodego gwiazdora dyrygentury (rocznik 1972). Rzecz opłaciła się niesamowicie – wieczór był fantastyczny!
Najpierw I Koncert fortepianowy Brahmsa. Wzrusza brzmienie instrumentów, których słuchał i które wyobrażał sobie pisząc ten utwór kompozytor. Wysłuchanie takiego wykonania bardzo wyczyszcza spojrzenie na daną muzykę. Poznaje się właściwe jej proporcje i smak. A gdy jeszcze za klawiaturą siada muzyk tak wrażliwy i subtelny jak Lubimov… marzenie po prostu. Żal mi tylko siedzących po bokach – miałam głosy, że gorzej było słychać fortepian, a gdy ktoś siedział w głębi, słyszał głównie kotły i kontrabasy. Właściwie dobrze się słyszy wszystko tylko siedząc przodem do zespołu: całość podana jest jak na tacy. Ja miałam tym razem szczęście tak właśnie siedzieć i podziwiałam nie tylko proporcje, ale i niesamowitą selektywność brzmień, także w fortepianie. Dopiero człowiek zdaje sobie sprawę, jak brzmienia współczesnego fortepianu się „kleją” (znów przypomniało mi się, jak kiedyś klawesynistka Elżbieta Chojnacka nazwała fortepianowy dźwięk „tłustym”)… Dzięki tej selektywności brzmienia można w Brahmsie pokazać więcej, pokazać mowę każdego motywu, o której wspominałam przy okazji nieszczęsnego wykonania II Koncertu B-dur.
Na bis był oczywiście też Brahms (piękny) – Rapsodia g-moll op. 79 nr 2.
W drugiej części zaś przeszliśmy do Liszta i trochę obawiałam się Symfonii faustowskiej, ale niesłusznie. Tu w pełni ukazały się umiejętności orkiestry (co za precyzja, co za brzmienie!) i dyrygenta (co za charyzma!). Fascynujące, choć potem w „zwykłym” wykonaniu nie da się słuchać. Znów przywrócenie właściwych proporcji. Początek finału wykazuje w tej wersji brzmieniowej jeszcze większe podobieństwo z początkiem finału wcześniejszej o kilkanaście lat Symfonii fantastycznej Berlioza. Brzmienie kotłów, dętych (np. diabelski fagot) – zupełnie z innej baśni niż współczesnych. Cudo. Choć dzieło długie, a krzesła piekielnie niewygodne, rzecz zleciała błyskawicznie, choć skończyła się już całkiem blisko północy…
Przed tym koncertem wystąpił jeszcze w sali kameralnej Filharmonii Narodowej François Dumont, laureat V nagrody na ostatnim Konkursie Chopinowskim – i wciąż nie wiem, dlaczego. Najpierw grał Debussy’ego (Estampes) i Ravela (Gaspard de la nuit), nie jakoś nadzwyczajnie, ale znośnie i widać było, że to jego bardziej naturalne środowisko niż Chopin, w którym często pojawia się u niego jakaś dziwna nutka agresywności (w tym brzydki dźwięk w forte), której nie znoszę. Sonata h-moll była i tak lepsza niż na konkursie, ale Walc Es-dur zagrany na pierwszy bis był już nieprzyjemny. Na szczęście potem jeszcze wykonał Clair de lune, komentując wcześniej, że bez Chopina nie byłoby Debussy’ego – i to był jedyny utwór, jaki mi się rzeczywiście w jego wykonaniu podobał.
Komentarze
Yessss! Wieczór był fantastyczny!
Nawet Liszt był fantastyczny. Nic nie zmyślam. 😀
Koncert dzisiejszy odebrałbym z pewnością inaczej (pewnie nie tylko ja), gdybym siedział w innym miejscu. Miałem miejsce po lewej stronie, jak gdyby za orkiestrą.
Pomysł z rozstawieniem krzeseł po bokach sceny uważam za całkowicie chybiony!
To właśnie mogło wpłynąć na taki, a nie inny odbiór muzyki.
W pierwszej części, Brahmsowskiej, Lubimov był zza orkiestry ledwie słyszalny.
W Lisztowskiej części, niesłychanie zniuansowanej i ‚nieprzewidyalnej’ rzucały się w uszy głównie bębny i kontrabasy.
Ale za to miałem możliwość obserwowania znakomitej pracy dyrygenta. I to było genialne!
A w pierwszym rzędzie siedziała Julianna Awdiejewa z Mamą. ‚Kocica’ wsłuchiwała się z niezwykłą uwagą i powagą w Lubimova.
Generalnie nie lubię narzekać, ale dziś było mi trochę szkoda, że nie mogłem w pelni odebrać koncertu.
oczywiście, KOTŁY, a nie bębny…przepraszam!
Lubię wracać z takich koncertów: pierwszy nocny, rozgwiażdzone niebo 🙂
Odbiór dobry- miejsce niezłe – ok b. dobre ( za wyjątkiem kilku momentów kiedy pani w szalu siedząca za mną ubarwiała Brahmsowskie dźwięki szelestem no właśnie: folii lub jakiegoś papierka (tak przez połowę koncertu go ugniatała).
Podobało się, a jakże 🙂
Wczoraj miałyśmy możność poznać się z lothien osobiście 🙂
A dziś podobno w „Rzeczpospolitej” Jacek Marczyński znów uderza w nutę „Avdeeva rozczarowała”. (Na stronie tego nie znalazłam, tylko usłyszałam w radiowym przeglądzie prasy.) To już nudne się zaczyna robić – kogo rozczarowała, tego rozczarowała… Po prostu jej typ pianistyki nie każdemu odpowiada. A jak rozczarowała, to trzeba było widzieć na sali 😆
@ Dorota,
mnie również było miło.
Odnośnie tekstów pana Jacka – och przecież nie każdy musi robić „celebrycki show”. Ja właśnie Królową Juliannę cenię za to, że tego celebryckiego show NIE ROBI.
Ciekawe, jak dzisiaj będzie;-)
A ja obejrzałem sobie program Otum Łomotum i same nieznane nazwiska (no, prawie), jakieś instalacje, no i Agata Zubel na czternastu etatach… 😉
Starość nie radość, ale na razie nie zobaczyłem koncertu, o którym mógłbym powiedzieć „O!, idę na to.”
Dawno tak nie było 🙁
@ Gostek
hm…ja dziś Julianna, a później hm…powrót do rocka (a nawet metalu) – trza się recenzencko spełnić ( jak mi się nie chce – zwłaszcza jak przysyłają płytki i jedyne co mi przychodzi na myśl to zdanie: fajnie gracie panowie, ale wasza muzyka mnie nie wzrusza ;P
Zazdraszczam wczorajszego Brahmsa 🙂 Czy koncert był nagrywany?
Dwójka o Awdiejewej nareszcie w innym tonie. Już nie walka a miłość 🙂
http://www.polskieradio.pl/8/192/Artykul/428915,Julianna-Awdiejewa-zakochana-w-Warszawie
Potwierdzam: boczne sektory to nietrafiony pomysł. Dodatkowo jegomość obok mnie wystukiwał rytm na tej chwiejnej podłodze. Oprócz tego cała trybuna się bujała, czuć było każdy ruch słuchaczy i co raz to osoby z obsługi technicznej przebiegały po zakamarkach sceny. Trudne warunki. Na szczęscie nadarzyła się okazja zmiany miejsca w przerwie, co poprawiło wrażenia słuchowe o 100% (nie przesadzam).
W sali kamerlanej natomiast moje serce krzyczało: „zostaw ten biedny instrument!”, gdy p. Dumont pastwił się nad klawiszami w sonacie i walcu. Pisząc o nutce agresywności dokładnie ujęła Pani moje odczucia. Cała reszta – do posłuchania.
Jacek Marczyński raz.
http://www.rp.pl/artykul/518962,709386-Chopin-i-jego-Europa.html
Odnośnie tych bocznych krzeseł i zagłuszania przez orkiestrę to ćwiczyłem to koncercie Olejniczaka w Teartrze Wielkim na jednym z ostatnich Festiwali ChiJE. Tam, w Sali Moniuszki są całe boczne sektory. Nie to, że miałem wtedy obniżony komfort słuchania – w ogóle nie słyszałem fortepianu przez większość czasu i zupełnie nie mogłem ocenić jak grał, zmarnowałem tylko pieniądze. Trzeba by może zwrócić organizatorom uwagę, żeby nie robili koncertów fortepianowych, zwłaszcza na historycznym fortepianie, w salach o dziwnej konfiguracji, w dodatku tak dużych. Dzisiaj np. gra Awdiejewa w – a jakże -w Teatrze Wielkim, na Erardzie, a ja dostałem bilet tylko na boczny sektor. Już się boję, co z tego wyjdzie.
Oczywiście nastawiłem asekuracyjnie nagrywanie, ale to w przypadku historycznych fortepianów niedoskonała proteza. Natomiast – czytam na stronach Dwójki: „W przerwie o Festiwalu Chopin i jego Europa z Dorotą Szwarcman i Stanisławem Dybowskim porozmawiają Anna Skulska i Klaudia Baranowska”. O, będzie ciekawie.
Był nagrywany i się wrzuci, tylko później.
Mówię o wczorajszym koncercie. 🙂
Polecam całość.
Otum Łomotum – wizytówka polskiej prezydencji, więc polscy wykonawcy. Coś się znajdzie. 🙂
Ależ gdzie tam polscy wykonawcy! nawet koncert otwierający prowadzi jakiś zagraniczniak.
No to jużeśmy nagrali. Zdania będą bardzo różne, ale co do Trifonova się zgadzamy. Co zaś do Avdeevej – zupełnie nie 😉
Marcin D., Solange (witam 🙂 ), Paweł B.: o złym odbiorze z bocznych „trybun” w Teatrze Wielkim też powiedzieliśmy.
Koncert wyśmienity!
Fenomenalne wspolbrzmienie aksamitnego fortepianu z delikanym graneim orkiestry.Miejsce mialem idelane, bo na przeciw orkiestry, na srodku i na samej gorze. Idelane proporcje, selektywnosc, barwa.
Liszt takze wspanialy, choc srodkowa czesc zbyt subtelna na te pozna pore dnia….na szczescie ostatnia czesc obudzila z letargu.
8 kontrabasow i 8 wiolonczel stanowilo niezwykle energetyczna dawke trzymajaca w ryzach tempo….
Niezapomniane przezycie!
Mnie ten zły odbiór z bocznych trybun bardzo niemile, w piewszej części, zaskoczył, w ubiegłym roku także siedziałam z boku, grano na instrumentach historycznych jeszcze delikatniejszych niż wczorajszy (ale też orkiestra to była 1/3 składu wczorajszego) i ze słyszeniem nie było żadnego problemu. Na szczęście bis słuchać było dobrze, dźwięk fortepianu istna rozkosz, no i sam przedmiot piękny. Eh, rozbestwiliśmy się z tymi fortepianami. To tylko na tym, tamto tylko na tamtym 🙂
Mam nadzieję na przesłuchanie nagrania sporządzonego przez siódemeczkę.
Jak pisał Marcin D. – możliwość obserwowania Jurowskiego i orkiestry (= dętych, rewelacja) – bezcenna. Po trosze przeprosiłam się z symfonicznym Lisztem, ale to wyłącznie zasługa orkiestry.
Przesłuchałam wywiad z Avdeevą. Bardzo mądrze mówi. Nie wiedziałam, że grała Hammerklavier na hammerklavier 😉
MaciekP – witam. Potwierdza się, że odbiór na wprost orkiestry jest bardzo dobry. Może zrezygnować z boków albo ustawić całość jakoś inaczej, tak, by było jak w Studiu im. Lutosławskiego?
Dzisiejszy koncert będzie transmitowany także przez greckie radio.
http://www.polonorama.com/portal/index.php?option=com_content&view=article&id=525%3Aqchopin-i-jego-europaq-zabrzmi-w-greckim-radiu-era-3-&catid=107%3Ainformacje-polonijne&Itemid=547&lang=pl
Oczywiście Witam!
…ale jak wtedy zmieścić 700 osob, ktore tak szczelnie wypełniło scenę TW?
Wyzej, sie chyba nie da ustawić, szerzej tez raczej nie……
W zeszłym roku siedziałem z boku i pamietam, ze niestety było słabo słychać….
Szkoda, ze z tego co widziałem, mikrofony nie były zachwycającej jakości jak w S1, ale jeżeli bedzie dostęp do dobrej jakości nagrania……chetnie stanę w kolejce.
Z muzycznych komentarzy, słychać było, ze Pan Lubimov specjalizuje sie
…w grze na starych fortepianach. Zachwycał subtelnoscia.
Na stronie p. Michaela Morana relacja z występu Trifonowa, świetnie ćwiczenie z przymiotników angielskich.
Wczoraj też był, siedział za mną, wyglądał na zadowolonego 🙂
Dziewczyny z radia twierdzą, że Trifonov uroczy w rozmowie, choć nieśmiały i skromny, i chyba nie da się z nim rozmawiać o czymś innym niż muzyka. Na pytanie, co robi, gdy ma wolny czas, odpowiada: uczę się nowego repertuaru. W obecnych okolicznościach trudno się dziwić 🙂 A swoją drogą pamiętam, jak w czasie konkursu ktoś go spytał, co by robił, gdyby nie grał, a on z bezbrzeżnym zdumieniem: ale jak to, tak w ogóle? 😆
Na stronę p. Michaela Morana jakiś kot się zaplątał. 😉 Znalazłam tam również przeoczony wcześniej fragment: ‚For the people who wrote to me asking to continue this posting rather than abandon it in irritation over one recital (impressions only above) I will continue.’ 🙂
A ja znalazłem krytykę akustyki FN, z którą się zgadzam, ale nie z proponowanymi przez p. Morana rozwiązaniami.
Po pierwsze, za kilka lat będziemy mieli na azjatyckim brzegu Wisły kosmiczną salę dla Najleniwszej z Leniwych.
Po drugie, myślę, że salę FN dałoby się poprawić w wersji minimum jakimiś estetycznymi „ustrojami akustycznymi”, a wersji maksimum można wybebeszyć całą salę do zera i zaprojektować od nowa – wywalić balkon, podłoga pod kątem, scena na poziomie podłogi. Myślę, że pojemność sali byłaby podobna (+/- 1000 osób).
A kota żadnego nie zauważyłem…?
No jak to? Ozdabia wpis o recitalu z 29 sierpnia.
Aaaa, tam. Dzięki.
Trochę się ślizgam po tym blogu, więc do kota nie dotarłem.
Wg wywiadu z Daniilem, w przerwach miedzy graniem lubi piesze wycieczki 🙂
Ciekawe, czy na Kościelec 😉
Ależ mnie Michael Moran ubawił. „Po przerwie [koncertu Alexeeva] przewidziane było wykonanie Skowronka Glinki/Bałakiriewa. Nie pamiętam, czy ten utwór był wykonany, a więc prawdopodobnie się zdrzemnąłem w tym momencie” 😆
Był, był 🙂
Zbieram się do wyjścia.
Ale przynajmniej szczerze!
łoboszszsz, już myślałem, że tekst skomentowano 1875 razy 😯
lothien, 09:48,
a gdyby tam grała jakaś pani? 🙄
To może by wzruszyła 😛 😉
jak wypadł na żywo dzisiejszy koncert Avdiejewej?
Sluchałem chwile w radio i wrażenia były bardzo marne….:-(
Chyba Erard brzmiał bardzo mdło, zupełnie inaczej niż wczorajszy stary Steinway na żywo pod palcami Lubimova…
1875 komentarzy, a wśród nich żadnego komentarza fomy – to musiała być przerażająca myśl! 😉
Erard ma o wiele słabsze brzmienie od wczorajszego steinwaya, ale zaraz wszystko opiszę.
Podsłuchiwałam trochę przez radio.
Aga, ja się w tłumie źle czuję
Mam płytę Shebanowej na Erardzie z preludiami Chopina i brzmi miło, pastelowo ale nie tak matowo jak dzisiejszy koncert.
Oczywiscie to radio a nie odbiór na zywo, fanaberie reżysera dzwięku tez mają wpływ…..
W radio wypadło niespecjalnie – fortepian zbyt wyeksponowany (jakby ktoś wsadził mikrofon do samiusieńkiego pudła rezonansowego), a orkiestry momentami nie było prawie słychać 🙁
Pewnie wystraszyli się, że to fortepianu nie będzie słychać, i przesadzili… 🙁
Z góry bocznej trybuny było odwrotnie, chociaż lepiej niż wczoraj z dołu bocznej trybuny.
Orkiestry się nasłuchałam, więc z przyjemnością posłuchałam z nagrania, jak brzmiał fortepian.
Pani obok mnie na znak protestu opuściła koncert w przerwie.
Nie wiedziała w jakich warunkach będzie słuchać, była bardzo zdenerwowana.
O, nie spotkałyśmy się, EmTeSiódemecko… Widziałam się za to ze Stopą, lothien, był też legat8.
Aha, wkurzające było to, że właśnie pośrodku, w najlepszym sektorze, były wolne miejsca – pewnie ludzie nie wykorzystali zaproszeń 🙁 Część ludzi mogła się tam przesiąść po przerwie, ale nie skorzystała…
Ja Kierownictwo widziałam dobrze, więc jakbym się spotkała. 🙂
Wrzuciłam wpis i idę spać. Na 10. idę na projekcję Piny Wendersa 🙂
Pani Redaktor,
A Lubimov nie grał przypadkiem I Koncertu Brahmsa??
Słusznie, filo-zosiu. Kolejna literówka popółnocna, tym bardziej, że potem jest mowa o wykonaniu II Koncertu B-dur. Oba byłyby więc drugie 😆 Już poprawiam.