Debiut CC na Opera Rara
Zapewne niektórzy słuchali transmisji Giulio Cesare z Teatru im. Słowackiego przez radiową Dwójkę, ale być może nie wszyscy wytrzymali do 0:45, kiedy to koncert się skończył. Jan Tomasz Adamus tak kocha Haendla, że żadnych skrótów w jego operach ani oratoriach nie robi. Tak było z równie chyba długim Herkulesem; swego czasu we Wrocławiu (w ramach Forum Musicum) wolał każdy akt zagrać innego dnia: tak było z Gryzeldą i Rodelindą. Tym razem zdarzyło się, że po I akcie troszkę ludzi (z pełnej sali – defetyzm jednak się nie sprawdził!) wyszło, ale nic dziwnego, bo trwał półtorej godziny ciurkiem. Ale ci, co wyszli, mogą żałować, bo temperatura wzmagała się z minuty na minutę, i to nie tylko jeśli chodzi o solistów, ale i o orkiestrę.
Bo trzeba powiedzieć, że orkiestra była sprawna jak maszyna. (Było oczywiście parę niedoskonałości w rogach, ale swoją drogą Haendel pisząc im to, co napisał, był chyba sadystą.) Uderzał też świetny kontakt z solistami. Raz zauważyłam, jak solista wszedł odrobinę wolniej niż zespół – a ten się dostosował, jakby ktoś (dyrygent) wajchę przerzucił. Byli jak zwykle goście zagraniczni, łącznie z koncertmistrzem, ale trzon stanowili jednak stali współpracownicy, a także trochę ludzi ze starej Capelli! Aż miło było patrzeć.
No, a soliści – w większości po prostu bomba. Przede wszystkim dwie potężne osobowości w głównych rolach: królewska i męska (!) Sonia Prina w roli tytułowej (do tego stopnia wczuła się w rolę, że przy ukłonach chciała Kleopatrę ucałować w rękę) i Maria-Grazia Schiavo jako uwodzicielska Kleopatra właśnie. Pięknie śpiewały obie, nie wiem, jak to brzmiało z głośnika, bo strona wizualna też tu była ważna. Małe zaskoczenie było w związku z rolą Cornelii, w której zamiast nagle niedysponowanej Mariny de Liso wystąpiła Greczynka o łatwym do zapamiętania nazwisku – Irini Karaianni, bardzo godna, jak ta postać powinna. Ciekawy głos ma norweska mezzosopranistka Tuva Semmingsen, która wystąpiła w roli Sesta (Sekstusa), syna Cornelii – to taka trochę nieszczęsna rola, bo chłopak cały czas labidzi, że zabije złego Ptolemeusza, i wciąż mu nie wychodzi, dopiero na koniec. W roli tegoż wstrętnego tyrana wystąpił holenderski kontratenor Maarten Engeltjes – świetny, i także aktorsko oddał tę obleśną dosyć postać. Ten zestaw uzupełniali: bas Ugo Guagliardo jako przewrotny Achilla oraz dwoje Polaków: mezzosopranistka Helena Poczykowska z Capelli w roli Nirena i bas Sebastian Szumski (miła niespodzianka, w ogóle wcześniej o nim nie słyszałam) jako Curio.
A sama muzyka – cóż, wiadomo, że to lista hitów. Znakomite były tempa i ogólna atmosfera. Przyznaję więc, że debiut CC na Opera Rara wypadł jeszcze lepiej niż nawet ja przewidywałam.
Komentarze
Uhmmm… 🙂
…i w pełnej cichego zasłuchania i echowego rozmarzenia Dobranocce dotrwamy do Pobutki…
Pobutka (bynajmniej, nie cezariańska… choć też oczywista…).
Chciałbym nieco merytorycznie, ale już wszystko padło…
Co do wychodzenia — odbywało się nie tylko po/w pierwszym akcie (co jakoś byłoby zrozumiałe, akt długi i wypadł jakby bladziej, przynajmniej przyznaję, że byłem nim rozczarowany), ale także w drugim i trzecim (które były świetne!). Owszem, dotyczyło garstki słuchaczy, ale rzucało się w oczy.
Czy można prosić o przybliżenie ilości składu muzyków ? w radiu brzmiało dość cherlawo, za to Sonia waliła po uszach:) I kto gral continuo? słuchalam z dużym zainteresowaniem. Pozdrawiam.
Wszystko co napisała Pani Kierowniczka to prawda.
A ja jako miłośnik i mieszkaniec Krakowa, przy okazji wredny realista, mam uwagę innej natury.
Zastanawiam się kiedy Adamusa wysiudają.
Defetyzm? Oby. Jednak obawiam się, że realizm.
Niestety, po trzykroć niestety, Kraków – to Kraków, w rozumieniu: „krakówek”.
Adamus robi rzeczy niepojęte. Z zapyziałej prowincjonalnej orkiestry zrobił zespół już bez wstydu grający w Europie muzykę dawną.
Owszem, to jeszcze nie kapela Minkowskiego, to jeszcze nie wręcz niemożliwie dokładni muzycy Biondiego – i pewnie aż tak, to nigdy nie.
Ale cudowne jest już to, że Capelli nie słucha się „zadowalająco”, ją się ostatnio słucha z wielką, wielką przyjemnością.
No i powstaje pytanie: kiedy w krakówku to spieprzą.
Mam wrażenie, że wczorajszy koncert to był kamień milowy dla Adamusa, ale też punkt zwrotny. Miałem niejasne wrażenie patrząc jak dyryguje, że jednak był trochę przytłoczony tym, kogo ma na scenie.
Ale dał radę! To był może najważniejszy egzamin dla nowej Capelli.
Teraz trzeba dobrej woli. Trzeba uciszyć resztki stale jeszcze istniejącego krytykanctwa dotyczącego przemian w Capelli. Trzeba Capellę puścić w trasę koncertową po świecie. Trzeba im wciąż nowych, lepszych instrumentów.
Czyli: kasa, kasa, kasa, kasa….
Czy krakówek wzniesie się ponad krakówek i zapewni to Capelli?
Moje złe przeczucia mają niestety podstawy.
Panią Penderecką krakówek wysłał do „stolycy”.
Berkowicz – nie wiadomo co będzie. Co będzie z Misteria Paschalia?
Capella Cracoviensis robi rzeczy cudowne, ambitne, nowe.
To nie jest dobrze widziane w krakówku.
Trzymam kciuki !!!!!!
Co do i muzyki i wykonania: Pani Kierowniczka napisała wszystko, nic do dodania.
Continuo grał tym razem Marek Toporowski (kto z nim, nie widziałam z daleka). Skład nie był taki malutki: 8-7-4-3-3 plus różne inne. To zapewne kwestia ustawienia mikrofonów, ale że Sonia waliła po uszach, to na pewno, tak ona już ma 😉
„Parę niedoskonałości w rogach”?! Litości! Blachy to była jedna wielka katastrofa. Fatalny róg niemalże zrujnował arię „Va tacito”. Komplet rogów bardzo popsuł finałową sinfonię. Ja bardzo kibicuję Adamusowi i chcę, żeby mu się udało przerobić Capellę na zespół klasy przyzwoitej. Smyczki, fet i oboje całkiem, całkiem, Marek Toporowski na klawesynie bardzo dobrze, ale te blachy to był dramat.
Ogólnie chyba mniej mi się podobało, niż Gospodyni, ale napiszę o tym osobno, u siebie, za kilka godzin. Pierwszy akt był słaby – ale końcowy duet Cornelii i Sesta świetny! – ale do zachwytów mi daleko.
Zbieram się, muszę się wymeldować stąd o 10. Udało się pospać ze stopperami w uszach 🙂
No, rogi to była jedna wielka pożyczka. Całkowicie międzynarodowa 🙂
Jeszcze był mkk, pewnie u siebie też coś napisze.
Ee, coś mi się zjadło w końcówce. Miało być: Pierwszy akt słaby […], potem się poprawiło, ale do zachwytów mi daleko”.
@komorfil – ale w Krakówku (lub też Pokrakowie) cały czas kombinują, jak tu Adamusa wyrzucić. Nie dalej, niż wczoraj, dwóch panów radnych Miasta Krakowa stwierdziło, że objęcie przez Adamusa rządów nad CC „miało charakter wrogiego przejęcia, niestety, zgodnego z prawem” (sic!). Na razie Adamusa broni prezydent Majchrowski. W ogóle działania Majchrowskiego wokół przedsięwzięć muzycznych to jedna z niewielu dobrych rzeczy, które mogę o nim powiedzieć. A Rada Miasta co pięć sekund chce ciąć budżet kultury, nawet nie dlatego, że ma cos przeciwko kulturze, tylko przeciwko Majchrowskiemu. Pokraków.
ad urżnięty zabytkowy z wczoraj.
Zostało równiuteńkie 600 godzin do końca koko spoko 😈
…przeżyjemy uefiecki.
Koko, koko, Euro spoko,
zatkaj ucho, zamknij oko,
lub się walnij w długą kimę,
by przetrwać zadymę. 😉
Warto jednak tę kimę przerwać na chwilę i przyjechać do Kobyłki, bo (prócz Wilków i Mandaryny) w niedzielę 24.06 będzie recital Hopkinsona Smitha !!!
Tia… komplet rogów pod koniec pokazał przy okazji, że reszta była wyśmienita. 🙂
Ja jestem zachwycony. Wielka przyjemność. Capella grał zdecydowanie powyżej oczekiwań – moich, niemałych i rosnących. To ich najlepszy koncert – było lepiej gdy wiosną dyrygował jedno z handlowskich oratoriów McCreesh, a wtedy też było więcej niż nieźle. Cieszmy się – mimo potknięć mamy już dobry barokowy zespół.
Że nie idealny? W muzyce, która nas bawi nie ma takiego zjawiska, jak perfekcja absolutna i wzorzec uznawany przez wszystkich. Było bardzo dobrze – dla mnie to już cholernie dużo. Brawa.
Linku do swojego komentarza nie daję, bo tym razem mam zbliżone poglądy do Pani Doroty 🙂
Już jestem w domciu 🙂
Ale i dziś nie mam wolnego od koncertów (czym się bynajmniej nie martwię) – o 20. Jazzarium… 😉
No, rogi – może rzeczywiście tym razem tempo było dla nich za szybkie (ale jakie fajne za to…), bo żaden naturalny się w tych partiach nie wyrobi. Ale przyznam, że i tak słyszałam w życiu lepsze (naturalne), choćby u Herreweghe’a. No, ale jeszcze daleko nam do tego, z różnych względów…
Tak, tak, radna Teodozja i jej kumple nie próżnują. Ale skoro już część starych capellantów w tej orkiestrze gra, to coraz mniej powodów, żeby się czepiać 😈
lesiu – jak to Hopkinson Smith w Kobyłce ❓ Gdzie?
Tu
http://bestartpromotion.com/festiwale/perla-baroku-2012
p.o. lesia 🙂
Piazzola, Komeda, Chopin i renesans.
No kurde, perły baroku jak w mordę. Czepiam się. 😛
😯
Lesiu – dziękuję. Fakt, 😯 a nawet: 😯 😯 😯 😉 Już memoryzuję drogę z dworca PKP do bazyliki. Trochęm niemocna, ale może do niedzieli stanę na nogi. Oby. 😛
Taak, niedziela 24/6 – do tej niedzieli to już na pewno stanę na nogi. 🙂
Wodzu, przeciez jest napisane „perla”. Jedna. A tu beda cale dwie i pol… 😀
Poprawka: poltorej 🙂
Nareszcie w domu ale wciąż nie mogę ochłonąć z wrażeń. Co się tyczy tego wychodzenia, uważam że nie da tego inaczej wytłumaczyć niż otępieniem umysłowym, bo gorąco było już w pierwszym akcie. PK bardzo trafnie to ujęła: piękne głosy, potężne osobowości i uwodzenie. Ale jakie to było uwodzenie! Tego się nie da opisać słowami. Już po pierwszej arii Marii Grazii Schiavo i poprzedzającym recytatywie w którym chełpi się, że omota Cezara byłem owinięty wokół paluszka. Ona zresztą doskonale zdawała sobie z tego sprawę, co było widać po porozumiewawczych spojrzeniach do Soni Priny: zniewolmy ich serca jeszcze bardziej! Kto widział i słyszał to prześliczne Bóstwo ten już wie, co czuli wielbiciele Francesci Cuzzoni gotowi się bić za cześć swojej idolki.
zazdroszczę Pani Dorocie, bo nie słuchałem na żywo – wstyd się przyznać, ale wybrałem odpoczynek poza miastem. Słuchałem Dwójki i w transmisji rzeczywiście bardzo wysoka sprawność Capelli rzucała się w uszy! Tak, soliści bardzo dobrzy; dla mnie największym zaskoczeniem była Kleopatra-Sciavo, której ostry sopran średnio lubię, a tu wykazała się dużymi umiejętnościami i w cieniowaniu i w koloraturach – miło było posłuchać! Sesto znakomity! Przyczepiłbym się do temp, bo w trzecim akcie dużo „numerów” było zbyt zagonionych, jakby Adamus już wiedział, że późno i szybko chciał skończyć… 😉 tam też były skróty, np śmierć Achilla o ile dobrze zapamiętałem wyleciała, kulała też teatralność recytatywów, tak dobrze zrobiona przez Minkowskiego. Adamus i zespół rozwijają się świetnie, także dzięki przeszczepom solistów-instrumentalistów i stałej miłości ze strony Miasta i BF. Zarzuciłbym dyrygentowi trochę zbyt mechaniczne tempa i rytmiczne akcenty dość topornie wybijane…no ale ogólnie całkiem fajnie, zwłaszcza, kiedy trochę rozluźnią się, zwolnią szczękościsk, by stać się np. drugą Accademią Bizantiną dla przykładu… 😉
Przeczytałem właśnie komentarz Rafała – tak, tak istnieje w Krakowie nieformalny klub kulturalnych panów w średnim już wieku 😉 wielbicieli wdzięków muzycznych i pozamuzycznych Pani Sciavo na których piorunujące wrażenie robi jej kobiecość i zalotne zachowania sceniczne… Zwłaszcza wygięcia talii, jej włosy i spojrzenia, głębokie wdechy, ręce oparte na udach…tak tak szaleją za nią. Gwiazda rzeczywiście rozwija się wokalnie i kobieco – już jakiś czas temu trochę przybyło jej krągłości 🙂 Ja tam wolę inne piękno, niżej śpiewające i „gwałtowniejsze” wokalnie panie jak Basso czy Prina nie mówiąc o Vivice G. ale sprawę odnotować trzeba z kronikarskiego obowiązku 😉
Witam krakusa, który mnie bardzo rozbawił zwłaszcza drugą ze swych wypowiedzi 🙂 Marię-Grazię widziałam po spektaklu w cywilu i w rzeczywistości jest to drobna dżinsowa dziewczyna 🙂 Choć zalotna, jak najbardziej.
Chwilami w tej partii wyobrażałam sobie (może to po zeszłorocznym świdnickim występie w czerwonej sukience) Marzenę Lubaszkę… Biedna ma w Krakowie przechlapane, bo natychmiast znajdą się tacy, co wymówią, że Adamus żonę zatrudnia. To niesprawiedliwość 👿
Odnośnie rogów, pragnę przypomnieć kto był, a kto nie był niech żałuję, jak grają rogi w macv. Zwłaszcza K.Stencel.Po co ściągać zagraniczne gwiazdy, skoro sami mamy najlepszych…?
Tymczasem plany CC są obfite i ciekawe 😉 M.in. wraca Monteverdi w barze mlecznym 😆
http://capellacracoviensis.pl/
Ja co prawda nie jestem z Krakowa i nie wiem czy już się załapałem pod wiek średni ale nie mam nic przeciwko zaliczeniu w poczet członków klubu. 🙂 A gdy już się chwalimy obiektami naszych westchnień… Od czasu ubiegłorocznej, pamiętnej „Alciny” moim sercem zawładnęła Inga Kalna. Pod każdym względem olśniewająca. Nie ma szans by się wyzwolić z tęsknoty.
Pobutka.
Jakby ktoś nie widział w stroju mniej scenicznym… 😉
Score od półtorej do 2,5 perły wskazują, że Kobyłka to już jest prawdziwa Dorf 🙂 Może jeszcze nie całkiem Dussel, ale zawsze..
—
Aga, od przystanku Ossów do koncertu jest mniej niż wiorsta; do Lesia (zapraszającego PK i wszystkie Frędzelki na kawę i cavę – w zależności od stopnia niezmotoryzowania) trochę dalej.. Będzie podwózka !
Kawa, cava, wiorsta i Hopkinson Smith – bajecznie. 😀
Dzień dobry,
cóż za miłe wieści od rana 😀
kosmat – witam. Stenzlom, mam wrażenie, już zdarzało się grywać z CC. Może mieli w tym czasie inne zobowiązania?
Tam są zresztą potrzebne aż cztery rogi, i to tylko w finale (plus jeden w jednej arii). Nie miałam wrażenia, że to są jakieś gwiazdy, tylko ludzie, którzy się akurat trafili 😈
Jeszcze wspomnę dwa słowa o wczorajszym koncercie w Jazzarium – oceniać rodziny mi chyba nie wypada, ale moim zdaniem było bardzo fajnie i publiczność dopisała. Tym razem nie było prawie szczęków łyżeczek (lodówka buczała oczywiście, bo już taka jej uroda), ludzie byli zdyscyplinowani i nawet nie klaskali między częściami 😉
Nie byłem , nawet w PR II nie słuchałem. Oczywiście żałuję, ale jeszcze nie potrafię się sklonować 🙁
Od siebie dodaję tylko, że według mnie Sonia Prina jest w tej chwili najwybitniejszym, zajmującym się zawodowo śpiewaniem przedstawicielem naszego gatunku !!!
Pozdrawiam!
P.S. wczoraj w P-niu na Rynku miałem okazję posłuchać śpiewających Irlandczyków. Następców Van Morrisona raczej nie było, ale wierzcie mi, atmosferę to oni potrafią zrobić 🙂
Cztery rogi? 😯 A gdzież to Kierownictwo widziało zwierzę z czterema rogami? 😉
A chusteczka haftowana? 😉
Rzeczywiście, o chusteczce zapomniałem. 😳
To pewnie ze zmartwienia, że się na Kobyłkę nie załapię. 😥 Już bym nawet przebiegł tę wiorstę na własnych czterech nogach…
Spojrzałam jeszcze na program owej Perły Epok Różnych w Kobyłce, i znalazłam:
http://bestartpromotion.com/festiwale/perla-baroku-2012/849-2
Bordel, Karate – tematy w sam raz dla milusińskich 😈
… i oblivion w charakterze deseru (bądź zasmażki). 😉
Wiadomość dla berlińskich czytelników: Deutsche Oper Berlin organizuje 12 czerwca o godz. 19 wieczór poświęcony pamięci DFD. Wstęp wolny, karty do odebrania w kasie opery. Program kameralny z komentarzem i fragmentami rejestracji Don Giovanniego z 1961 r. z DOB.
http://www.deutscheoperberlin.de/?page=spielplandetail&id_event_date=10831616
Prawdziwa perełka dla wszystkich zakochanych, na osłodzenie tęsknoty. Uwaga: dostępna wysoka jakość zdjęć – trzeba kliknąć.
http://operalapartenope.wordpress.com/2010/04/15/25/
zupełnie nie na temat, ale może trafi się ktoś z doświadczeniem
problem:
obcokrajowiec (muzyk) przyjeżdża do Polski (ale nie na koncert) ze swoimi zabytkowymi skrzypcami: Służba Celna na lotnisku wykazując się niezwykłą odwagą zatrzymuje instrument – ubezpieczenie nie stanowi wcale dowodu na to, że ubezpieczający jest właścicielem przedmiotu ubezpieczonego, poza tym jest w nieurzędowym jeżyku angielskim… Jakoś się wtedy udało, choć późniejszym lotem, ale sytuacja się powtarza. Podobne historie słyszałem zresztą od wielu muzyków polskich i zagranicznych.
Bardzo miły (sic) pan z infolinii Służby Celnej nie potrafił znaleźć odpowiednich paragrafów – wygląda na to, że ustawodawca nie przewidział, że zabytek może należeć do obcokrajowca i jego wywóz z terytorium RP jest jedynie następstwem wcześniejszego wwozu (dla autochtonów są odpowiednie zezwolenia wydawane przez Konserwatorów Zabytków, jednak dla nieszczęśliwych obywateli spoza zielonej wyspy takich przywilejów nie ma). Pan z infolinii sugerował też zadeklarowanie towaru w momencie wjazdu, ale sam skonstatował, że opcja nie działa, jeśli wjeżdża się np. samochodem lub pociągiem. No i swobodny przepływ towarów w ramach UE…
Ma Ktoś jakiś pomysł?
Zaskarżyć do Sztrasburga?
Uczciwie przyznaję – nie mam pojęcia, czy jest taka możliwość. Prawnik ze mnie jak z koziej… no, jak trąbka. Ale gdyby to mnie dotyczyło, gdzieś tam każdym razie bym się skarżył, ustami swego adwokata. 🙄
Pobutka.
Dzień dobry. Na problem postawiony przez marcina mogę tylko zdumieć się: przecież tylu artystów przyjeżdżało do Polski ze świata ze swoimi stradivariusami, guarneriusami… Jakim sposobem im się to udawało?
Dowcip to na ten temat znam niejeden (np. jak celnik założył się z kolegami, że Menuhin zagra specjalnie dla niego, i kazał skrzypkowi udowodnić, że umie grać), ale przepisów niestety żadnych. Może trzeba wozić jakieś specjalne zaświadczenia z ważnymi pieczęciami? Nie wiem.
Historie lotniskowych przygód dla przybywajacych z instrumentami obcokrajowców chyba już się uspokoily- od mniej więcej roku nawet w Balicach ( gdzie Straż miała totalna obsesję ” ochrony” zabytków ) jest luz i spokój. W Warszawie zdecydowanie odpuścili- latam bardzo często i teraz jest wyrażna zmiana..
Doradzam zawsze mimo to cudzoziemskim kolegom z orkiestry MM przy okazji wizyt w Krakowie, aby mieli ze soba zaświadczenie od swego lutnika , z opisem , wymiarami i fotką instrumentu. To działa. Można też twardo wpierać , że to isntrument LUDOWY, tu brak przepisów , he, he.
A i tak zabawnie jest oglądać ważnych i niekumatych w tym akurat temacie celników , którzy nakazują otworzyć futeral i ze znawstwem brzdąkają paluchami po strunach..Lepiej nie dyskutować, bo w Balicach nawet ciupaga jest przedmiotem grożnym i zabronionym, serio! Wisi zdjątko przekreślonego noża, jest i ciupaga, którą przecież każdy turysta nabywa 🙂
no właśnie w Pyrzowicach od kilku miesięcy jest wyraźnie gorzej… czytałem nawet artykuły w lokalnej GW o sukcesach SC – ofiarą padł jakiś student. Ci, którzy przyjeżdżają na koncerty pewnie jakoś sobie radzą – zawsze jest organizator, do którego można zadzwonić, który z kolei miewa numer gdzieś-do-kogoś-kto-etc. Papier od lutnika jest pewnie najbardziej przekonywujący. Wydaję się jednak, że problem zostaje: decyzja należy do celnika-
@mapap
Nie turysta lecz góral podróżujący za morze może zechcieć zabrać ze sobą na pokład „przedmiot codziennego użytku” – tak się do niedawna kwalifikowała ciupażka.
Te nieszczęsne rogi z Juliusza C. prześladują mnie do dziś, ale przyjemność, choć tylko przez radio i z wszelkimi z tego płynącymi niedostatkami, była ogromna.
No fakt, rogi to byla wtopa na maksa…ewidentnie zaproszono ludzi nie do końca sprawdzonych – a pamietam , że Krzysiek Stencel każdy spektakl ” Juliusza Cezara ” w Wok jechał bez pudła…szkoda.
To jest zawsze kwestia do przerobienia , czyim rekomendacjom w takiej materii można ufać…
A że chusteczka haftowana …to ładne bardzo 🙂
Proszę Pani, to, że po I akcie wywiało z Giulio Cesare część publiczności nie jest bynajmniej winą pana kompozytora Haendla ani też pana dyrygenta Adamusa. To nie ma znaczenia, ile trwa pierwszy akt. Po prostu masa biletów na Operę Rarę jest rozprowadzana za darmo wśród sponsorów i ludzi z Urzędu Miasta Krakowa z przyległościami. Ponieważ mniej więcej twarze kojarzę i chadzam na wszystkie Opery Rary mogę praktycznie bez pudła wskazać rzucając okiem na salę, które miejsca po przerwie będą puste. Pokazali się i już można iść do domu odpocząć. A ja, skoro płacę 180 zł za moje skrzypiące krzesło obok innych potwornie skrzypiących krzeseł to siedzę do 0.45. I słucham w zachwycie. Przy okazji może warto by wspomnieć o warunkach, w jakich melomani są zmuszani słuchać oper w stolicy kultury Krakowie który pretenduje i aspiruje. Do wyboru mamy albo Filharmonię, w której na sali słychać tramwaj (jeżeli trafi nam się bilet z prawej strony), albo Teatr Słowackiego, który, jak nazwa wskazuje, jest teatrem, a nie operą. Akustykę ma dramatyczną, jest duszny, fotele na parterze są małe, ciasne, skrzypią, skrzypią też drzwi otwierane w trakcie trwania arii!!!, w trakcie występu po sali kręci się fotograf i głośno pstryka foty, a z korytarza (jeżeli siedzimy w loży) dochodzą odgłosy rozmów obsługi z korytarza i stukot obcasów. Kiedy CC grała w Muzeum Galicja, we Floriance i w Teatrze Starym siedziałam cicho, bo bilety kosztowały 50 czy 35 złotych. Ale kiedy płacę 180 zl i chcę posłuchać światowych gwiazd, domagam się do tego WARUNKÓW. Kibice mają, a melomani?!?!?!?!?!?!
Żadna to pewnie sensacja (w sensie inscenizacyjnym).
Dziś mając więcej czasu poklikałem po stronie Maryjskiego Teatru.
Inauguracja Festiwalu Gwiazdy Białych Nocy (25 maja) premiera Borysa Godunowa.
Krótka relacja tu:
http://www.youtube.com/watch?v=tThTi9zJVig
MagdaK – witam. Niestety, to prawda. I oczywiście melomani przy kibicach mogą się, powiem brutalnie, wypchać, bo to tamci się liczą. Jest ich więcej i to jest elektorat. My jesteśmy niszą, więc kogo taka nisza obchodzi 👿
ad Magda K.
absolutnie sie zgadzam co do warunków w Filharmonii Krakowskiej, skrzypiących tramwajow itp.
Pani Magdo – szczerze i bez złosliwości, bo rozumiem problem, foteliki w Opera Garnier w Paryżu są ciasne potwornie, kolankami wali sie w poprzedzający rząd, na takie są nawet tzw pierwsze miejsca na parterze za 200 euro..
Nie ma tramwaju, czasem podloga drży , bo przejechało metro..
Inna sprawa to bilety dla krakowskich Vipów, to faktycznie lekkie nieporozumienie..plus podwójnie biletowane miejsca dla dziennikarzy i zaproszenia, to kompletny skandal..
Bilet na ćwierćfinały kosztuje 500 zeta, to się należą warunki 😉
Kosztuje czy nie kosztuje, podatnik sporo do tego dorzucił. Bardzo mnie irytuje całe to Euro jak sobie pomyślę ile można by imprez muzycznych za to zrobić. Do rozgrywania meczy piłkarskich kiedyś wystarczało boisko i zwykłe trybuny z drewnianymi ławkami. Faraońskie inwestycje nie są potrzebne kibicom, tylko okołosportowemu lobby biznesowemu, które wymyśla coraz bardziej absurdalnie wyśrubowane standardy, wymogi bezpieczeństwa itd. żeby podwyższyć wydatki.
Czy ktoś z Państwa nagrał transmisję radiową PR programu 2 ? Bardzo zależy mi na tym nagraniu, bardzo proszę o kontakt; szczeppmałpayahoo.pl Przyjechałem z okolic Poznania na Giulio Cesare z rodziną / znajomymi i w mojej ocenie wszystko było przepiękne, a jedyny prawdziwy smutny akcent to pojawiające się po przerwach puste miejsca na widowni, – przypuszczam że jest to zauważalne przez występujących Artystów. Zastanawiam się nad organizacyjną metodą rozwiązania tego problemu. pszczepanski
pszczepanski – witam. Organizacyjnie, obawiam się, trudno byłoby to rozwiązać – bo niby jak, nie wypuszczać ludzi z teatru? Jak słusznie wspomniała MagdaK, zawsze jest (i musi być) pula dla sponsorów i urzędników…
Na razie kawałki na tubie 🙂
http://www.operarara.pl/pl/4/0/174/zobaczcie-reportaz-z-wczorajszego-koncertu-giulio-cesare-in-egitto
Biedne Kierownictwo. 🙁 Może ja bym na ten katar podrzucił coś z innej beczki? Znaczy, z beczki z rumem. Kusztyczek do herbaty. Nawet jak nie wyleczy, to przynajmniej humor poprawi. 😉
Dzięki serdeczne, piesku, ale i tak jak wstaję, to mi się w głowie kręci jakbym miała kaca 🙁 Niby juz trochę lepiej, ale i dziś też chyba się z domu nie ruszę…
Ta perła baroku w Kobyłce to ze względu na barokowy kościół. Pozdrawiam PK i Dywan
No, teraz to już wszystko jasne. Dzięki za wyjaśnienie i pozdrowienia wzajemne 🙂
Szanowna Pani Doroto,
Ja myślę, że problem opustoszałych miejsc można rozwiązać np. poprzez wprowadzenie / rozpropagowanie „DOBREGO OBYCZAJU” w np. takiej postaci;
Osoba opuszczająca koncert na początku przerwy pozostawia na opuszczonym miejscu/fotelu bilet (lub inny dokument), tym samym miejsce to staje się naznaczone jako wolne i inne osoby mogą je zająć – mają na to czas do końca przerwy. Co Pani na to?
No dobrze, to może zdawałoby egzamin w sytuacji takiej, kiedy są ludzie na wejściówkach i nie mają gdzie usiąść. W Filharmonii Narodowej coś takiego nie miałoby zastosowania, bo tam wejściówek się nie sprzedaje, ergo: nikt pod ścianami nie stoi.
Mowilam ze jedna (perla) 🙂
Male sprostowanie do komentarza Pani Redaktor: Helena Poczykowska to nie Capella tylko likwidowany Chór Polskiego Radia….
Gosc – witam. Nie ma co sprostowywać. Helena Poczykowska śpiewała w Chórze Polskiego Radia, ale już od pewnego czasu śpiewa (też) w Capelli Cracoviensis. Widywałam ją tam i spotykałam nieraz.
Szanowna Pani Doroto,
Przekazuję Pani oraz innym zainteresowanym informację, że od wczoraj dysponuję nagraniem transmisji radiowej tej opery. Coś pięknego!
A tak ogólnie mam pytanie, – koncerty na Opera Rara i Misteria Paschalia są nagrywanie audio -video przez profesjonalną firmę „Znakomici” i chyba nagrania te są własnością Krakowskiego Biura Festiwalowego.
Czy Pani posiada wiedzę na temat, czy takie nagrania można lub będzie można np. zakupić ?
Mogę spytać przy okazji 🙂