Debiut CC na Opera Rara

Zapewne niektórzy słuchali transmisji Giulio Cesare z Teatru im. Słowackiego przez radiową Dwójkę, ale być może nie wszyscy wytrzymali do 0:45, kiedy to koncert się skończył. Jan Tomasz Adamus tak kocha Haendla, że żadnych skrótów w jego operach ani oratoriach nie robi. Tak było z równie chyba długim Herkulesem; swego czasu we Wrocławiu (w ramach Forum Musicum) wolał każdy akt zagrać innego dnia: tak było z Gryzeldą i Rodelindą. Tym razem zdarzyło się, że po I akcie troszkę ludzi (z pełnej sali – defetyzm jednak się nie sprawdził!) wyszło, ale nic dziwnego, bo trwał półtorej godziny ciurkiem. Ale ci, co wyszli, mogą żałować, bo temperatura wzmagała się z minuty na minutę, i to nie tylko jeśli chodzi o solistów, ale i o orkiestrę.

Bo trzeba powiedzieć, że orkiestra była sprawna jak maszyna. (Było oczywiście parę niedoskonałości w rogach, ale swoją drogą Haendel pisząc im to, co napisał, był chyba sadystą.) Uderzał też świetny kontakt z solistami. Raz zauważyłam, jak solista wszedł odrobinę wolniej niż zespół – a ten się dostosował, jakby ktoś (dyrygent) wajchę przerzucił. Byli jak zwykle goście zagraniczni, łącznie z koncertmistrzem, ale trzon stanowili jednak stali współpracownicy, a także trochę ludzi ze starej Capelli! Aż miło było patrzeć.

No, a soliści – w większości po prostu bomba. Przede wszystkim dwie potężne osobowości w głównych rolach: królewska i męska (!) Sonia Prina w roli tytułowej (do tego stopnia wczuła się w rolę, że przy ukłonach chciała Kleopatrę ucałować w rękę) i Maria-Grazia Schiavo jako uwodzicielska Kleopatra właśnie. Pięknie śpiewały obie, nie wiem, jak to brzmiało z głośnika, bo strona wizualna też tu była ważna. Małe zaskoczenie było w związku z rolą Cornelii, w której zamiast nagle niedysponowanej Mariny de Liso wystąpiła Greczynka o łatwym do zapamiętania nazwisku – Irini Karaianni, bardzo godna, jak ta postać powinna. Ciekawy głos ma norweska mezzosopranistka Tuva Semmingsen, która wystąpiła w roli Sesta (Sekstusa), syna Cornelii – to taka trochę nieszczęsna rola, bo chłopak cały czas labidzi, że zabije złego Ptolemeusza, i wciąż mu nie wychodzi, dopiero na koniec. W roli tegoż wstrętnego tyrana wystąpił holenderski kontratenor Maarten Engeltjes – świetny, i także aktorsko oddał tę obleśną dosyć postać. Ten zestaw uzupełniali: bas Ugo Guagliardo jako przewrotny Achilla oraz dwoje Polaków: mezzosopranistka Helena Poczykowska z Capelli w roli Nirena i bas Sebastian Szumski (miła niespodzianka, w ogóle wcześniej o nim nie słyszałam) jako Curio.

A sama muzyka – cóż, wiadomo, że to lista hitów. Znakomite były tempa i ogólna atmosfera. Przyznaję więc, że debiut CC na Opera Rara wypadł jeszcze lepiej niż nawet ja przewidywałam.