Co słychać w MACV
Poszłam dziś na koncert w ramach Festiwalu Mozartowskiego, który będzie trwał jeszcze tydzień. A co dalej? Zagadka. Chodzą słuchy, że na dyrektora naczelnego zostanie powołany pan z Urzędu Marszałkowskiego. Weźmie szeroką miotłę i wymiecie, co da się wymieść. Dyrektor Sutkowski przechodzi rekonwalescencję, dyrektor Pałłasz już złożył wypowiedzenie i od 1 września opuści tę instytucję, zostaje na razie Krzysztof Kur, ale wątpię, żeby go mianowano szefem artystycznym. Organizacyjnie sprawdził się kiedyś jako organizator koncertów Filharmonii im. Traugutta, ale jako dyrektor WOK? Myślę, że raczej władza pomyśli o kimś ze „swoich”. Co prawda „Peezel”, jak niektórzy wymawiają nazwę partii rządzącej województwem, ma teraz inne zmartwienia, bo wydało się, że ma nader sporo za uszami (o czym przecież i tak wszyscy wiedzieli, ale to i owo ujrzało światło dzienne), ale chyba jednak nie wszystkim będzie się patrzeć na ręce. Jeżeli będą chcieli zachować się przyzwoicie, ogłoszą konkurs na dyrektora artystycznego, ale dziwne byłoby, gdyby to zrobili.
Tymczasem na Zamku Królewskim MACV grało Mozarta pod batutą Kaia Bumanna. Nie ma on, odnoszę wrażenie, najlepszej ręki do Mozarta – dyryguje nim przyciężko. Ale starał się. Orkiestra w dużym składzie, koło trzydziestu muzyków, trochę jednak robiła wrażenie zbieranki, co wywołuje refleksję: etaty, nie etaty, a i tak wychodzi na to samo. Najmocniejszym atutem była grupa smyczkowa, z mapap jako koncertmistrzynią i ludźmi grającymi również np. we Wrocławskiej Orkiestrze Barokowej. Gorzej z dętymi, które w Symfonii Es-dur KV 543 trochę się rozłaziły – chyba rozstroiło się to i owo w trakcie. Ale to naprawdę niełatwa symfonia.
Przedtem były dwa koncerty solowe, w wykonaniu ludzi, których najczęściej widzimy w orkiestrach, a którzy w swoich specjalnościach mają niewielką konkurencję: Krzysztof Stenzel jest jednym z najlepszych waltornistów grywających w naszych zespołach barokowych, a Marek Niewiedział – jednym z zaledwie paru w Polsce oboistów grających na barokowym instrumencie. I choć i jednemu, i drugiemu wydarzyło się parę drobnych przygód, to ogólnie było przyzwoicie.
To jest materiał i może gdyby zabrał się zań ktoś sensowny, byłby fajny zespół. Jutro będę miała okazję porównać tę orkiestrę z nową. Musica Humana, Pałac Kazimierzowski, wstęp wolny. Szkoda, że nie miałam czasu zajrzeć na jakąś ich próbę (a zapraszali), żeby wiedzieć, w jaki sposób pracują bez dyrygenta.
Komentarze
Pobutka.
Z ręką do Mozarta całkowicie się zgadzam. Największa wpadka Filharmonii Bałtyckiej, jaką pamiętam, była z Mozartem pod Bumanem. Nie potrafiłem okreslić przyczyny, ale brak lekkości mi pasuje.
Z urzędnikiem, który będzie wymiatał może być prawda, ponieważ jest to częsta praktyka w reorganizacjach. Wpuszcza się osobę z zewnątrz z nieograniczonymi pełnomocnictwami. Przewraca wszystko do góry nogami pod kątem oszczędności. Przy okazji to i owo wypadnie drożej, bo nad wszystkim nie da się zapanować. Na końcu jest dużo taniej. Za to nic nie działa, jak powinno, ale to jest już problem docelowej dyrekcji, która ma sprawić, żeby wszystko znów działało, jak trzeba. Powoli więc nowa dyrekcja odwraca to, co zrobił wymiatacz. Pytanie, po co to było. Odpowiedź jest taka, że wahadło ma amplitudę coraz mniejszą, więc instytucja reorganizowana nie wróci już do punktu wyjścia, czyli pewne oszczędności okażą się trwałe. Metoda ta ma sporo zwolenników. Ja do nich nie należę akurat.
A jaka byłaby tu najlepsza, Stanisławie?
To jest strasznie trudne. Rzeczywiście, jak tu ktoś kiedyś powiedział, przydałby się drugi Adamus.
Tam nie tylko trzeba oszczędzić, tam trzeba naprawdę uporządkować. I to pod różnymi względami.
A Bumann to chyba lepszy byłby w muzyce romantycznej, bo ja wiem? Nie słyszałam go nigdy z większym składem, tylko w WOK.
Odnośnie KB, Pani Kierowniczko i Stanisławie – Tak ! Bardzo przyciężka
Słuchałem i oglądałem na Zamku w zeszłym roku, a niedawno w WOK – nic sie nie zmieniło..
Co do MACV – zgadzam się w 100% również
—
Pani Kierowniczko, do zobaczenia w Pałacu Kazimierzowskim.
To jest podobno ich pierwszy (wogóle) występ – zobaczymy
Stanisławie,
w wielu dziedzinach sprawdza się zasada – rozwiązujemy a potem zapisy od początku.
Jest to skuteczna metoda eliminacji wieloletnich złych przyzwyczajeń (postustrojowych, związkowo-zawodowych, itd).
Takich w WOKu nie było (chyba), może raczej tylko zaniedbania organizacyjne.
Więc miejmy nadzieję, że Pan Wymiatacz się opamięta…
PZL ?
To nadal (od 80 lat) doskonała firma (grupa firm) wysokich lotów
też sobie kiedyś pomyslałem, że Bumann raczej mógłby się sprawdzić w repertuarze post- i romantycznym
Kilka dni temu odbyłam Requiem w kościele pokarmelickim, w ramach Festiwalu. Nie był to dobry powrót na Festiwal po latach nastu. Mimo, że od tych lat nastu w kościele tym odbywają się produkcje WOK zignorowano całkiem trudne, przyznaję, warunki akustyczne (pogłos). Było tym gorzej, że tempo narzucono więcej niż ekspresowe. Z drugiej strony może lepiej, bo wyczekiwałam, kiedy to się skończy. Rzadka sztuka zagrać tak Requiem, by drażniło.
Mnie Buman całkiem zadowalał np. w Mahlerze.
Jaka metoda najlepsza przy zmianie dyrekcji w WOK, nie wiem, za mało wiem. Z tego, co słyszałem, problemem są przerosty administracyjno-techniczne i pozostawianie etatów osobom, które już przestały świadczyć pracę ze względu na wiek, ale położyły wcześniej takie zasługi artystyczne, że zasługują na pomoc. Drugi kłopot to brak zabiegów o pozyskanie sponsorów. Nie wiem, co ma większe znaczenie. Jeżeli brak sponsorów, to wymiatacz niczego nie rozwiąże. Jeżeli sponsorzy są w stanie załatwić większość kłopotów, przerostami mniej bym się martwił, ale konsultowałbym te sprawy z jakąś, nawet nieoficjalną, radą artystyczną spośród artystów o największym autorytecie. Byle nie ze związkami zawodowymi. Reasumując trzeba dyrekcję powierzyć komuś, kto potrafi znajdowac sponsorów i umie rozmawiac z artystami przez duże A. A mają to być tylko cechy uboczne, bo przede wszystkim dyrektor musi umieć prowadzić opere kameralną na wysokim poziomie. Czyli konkurs, w którym te trzy grupy umiejętności będa podkreślone w warunkach stawianych kandydatowi. Czy ktoś taki się znajdzie, nie wiem. Ale w tym kierunku powinno się zmierzać.
W sprawie KB – bardzo celna uwaga, choć przyciężkość ręki to eufemizm. Mozart jest najlepszym sprawdzianem. Ten, kto umie dyrygować Mozarta, jest dobrym dyrygentem, kto nie umie, dyrygentem nie jest. W repertuarze romantycznym tym bardziej się nie sprawdzi.
O ile pamiętam, Adamus nie był z konkursu tylko namówiony przez władze miasta. Na pewno świetnie sobie poradził z reorganizacją bardzo głęboką i podniósł poziom artystyczny. Czy umie rozmawiac z artystami, sprawa kontrewersyjna. Jakoś najłatwiej dogadał się z najlepszymi i o to w istocie chodzi. Tylko jak takiego drugiego znaleźć. Ostatnio na Wybrzeżu ktoś postulował, żeby sklonować Prezydenta Sopotu, Jacka Karnowskiego, któremu wychodzi to, co innym wyjść nie może jakoś. Może sklonowac i Adamusa, jak ktoś potrafi.
No i ten Mahler! To już istna plaga dyrygentów, którzy poza Mahlerem nie dyrygują niczego innego dobrze. To żadna sztuka, w jego partyturach wszystko jest napisane, każdy niuans dynamiczny, agogiczny, cały balans orkiestrowy – wystarczy to porządnie wykonać. A u Mozarta każda fraza otwiera się na interpretację.
Bardzo kompetentni artyści WOK dobrze wspominali Bumanna.
Mapap jako koncertmistrz na pewno wniosła wiele pozytywnego.
Inaczej zapewne odbierają to gracze, inaczej słuchacze..
Niestety, problem WOK nie leży wyłącznie w zaniedbaniach organizacyjnych…
A na etatach pozostawiało się nie tylko osoby wiekowe, ale i osoby, które już całkiem nieźle rozwijały skrzydła gdzie indziej, ale w WOK były pozostawione na zasadzie przydasiów, czyli może kiedyś się przydadzą. Już wcześniej pisałam, że był wśród nich dyrektor Opery Bałtyckiej, że p. KB też był cały czas, choć jednocześnie kierował filharmonią w Gdańsku, że niektórzy znani na międzynarodowych scenach znakomici śpiewacy od lat już tam nie śpiewali i wciąż byli w zespole…
Inna sprawa, że w zeszłym roku oficjalnie WOK nic przez pół roku nie robił z braku kasy, więc trudno byłoby znaleźć tam kogoś (w zespole artystycznym), kto pracował cały rok.
A Fundacja i sprawy między nią a WOK – to osobny jeszcze problem.
To trochę szokujące nawet dla mnie. Wyobrażałem to sobie raczej jako taką ekstra emeryturę.
Jedyny wok, na którym ja się znam, to taki do smażenia, więc w sprawie WOK-owych szczegółów siedzę cicho i nie szczekam. Ale w sprawie ogółów raczej nie ulega dla mnie wątpliwości, że o ile z dyrektorem z konkursu jest na dwoje babka wróżyła – może co zmieni na lepsze, a może i nie – o tyle jak na dyrektora przyjdzie Peeselów śwagier, to niemal na bank popsuje wszystko, co jest jeszcze do popsucia. Chłopski rozum nakazywałby więc naciskać, żeby konkurs był. A chyba w tej chwili, właśnie dlatego, że śwagrowie mają kłopoty i pewnie się nieco wystraszyli, pora do takiego publicznego nacisku jest nienajgorsza. 😉
bazyliko
tu mamy drugą wersję tego samego wydarzenia
http://czytacnieczytac.bloog.pl/id,331575502,title,Mozart-MOZART-i-MOOOZAAART,index.html
Wiem, wiem, fachowym uchem ze środka i zwykłym z boku to całkiem różne rzeczy, przerabiałem nieraz. Może ktoś podrzuci trzecią wersję i będzie jak u Kurosawy? 🙂
hu hu, hu hu…
U Kurosawy wszystko po staremu 🙂
http://media.tumblr.com/tumblr_lnzrijy4KI1qzdzd8.jpg
@Wodzu,
skład śpiewający był inny, dyrygent ten sam. Jak i taka sama owacja na stojąco, jak też bisik. Bo ja musiałam zadać sobie soli trzeźwiących czyli przesluchać w domu Requiem. Chociaż, jak w programie takie Requiem cztery razy letną porą to chyba nie powinnam oczekiwać wstrząsów. Ale tak nawet bez drgań ?
Nauczka: siadać blisko, w kościele. Zwłaszcza że mnie czeka jeszcze Msza.
Tak, w kościele należy zawsze siadać jak najbliżej. Inaczej usłyszy się kaszę.
Natomiast nasza znajoma notaria pisze raczej o muzyce, nie o wykonaniu. A muzyka – wiadomo. Genialna.
Hoko – to kot Maru już aż tak utył? 😉
Te Kurosawy to są tylko po to, żeby psom zabawki odbierać. 👿 Bo ja uwielbiam w ramach zabawy rozszarpywać kartony na strzępy. 😳 A karton z taką Kurosawą w środku rozszarpać znacznie trudniej, a poza tym rodzina nie wiedzieć czemu się strzępi, że brzydki pies. 🙄
Utycie Maru zależy od wielkości pudła 🙂
http://lovemeow.com/wp-content/uploads/2010/10/DSC_5110.jpg
Tu chyba musiał się pozbyć własnej łepetyny 😈
http://www.kciuk.pl/Oto-najlepsze-momenty-w-zyciu-kota-Maru-w-2010-roku-a36572
Urodzinowy filmik Maru 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=tHwntRpLobU&feature=relmfu
Można się spodziewać nowych ciekawych zdjęć. Widoki widzę przepyszne. 🙂
Niech kierownictwo sprawdzi parę razy, czy ma aparato i wszystkie rzeczy jemu potrzebne.
Przyjemnej podróży!
Dzięki 🙂
Nie wiem, czy spotkam tam jakiegoś kota 😉 Może w hotelu? Pamiętam kiedyś w Salzburgu takiego wielkiego pięknego potwora, który przyszedł do mojego pokoju i kazał się pieścić 🙂
Ze wstydem przyznaję, że gdy zobaczyłem tytuł wpisu zaniepokoiłem się o związki D.S. z armią amerykańską (z zyskiem dla nich, ze stratą dla nas), drugi pomysł to skrót od wirusa. Skrót MACV niestety utrudnia rozpoznawalność w świecie anglojęzycznym.
No faktycznie, i to na dodatek jest skrót wielu różnych jednostek związanych z armią amerykańską 😯 😆
Akcja” z przesunięciem WOK pod skrzydła MKiDN i uczynienie jej narodową instytucją kultury zakończyła się raczej fiaskiem. Pani wiceminister pytała w nieco ironicznym i protekcjonalnym wystąpieniu na sejmowej komisji kultury mniej więcej słowami „a poco wam to? myślicie, że dostaniecie więcej pieniędzy? że będą wam mniej patrzeć na ręce, jak je wydajecie?…”
Niestety, nikt nie odpowiedział jej ad vocem, że nie o same pieniądze tu chodzi – nawet ze zmniejszonym budżetem można by tam zdziałać cuda, pod dobrym szefostwem artystycznym. Można wiele zarzucić MKiDN, ale jednak w podległych mu instytucjach kultury zdarzają się uczciwe konkursy, vide NIFC. Dlatego WOK jako narodowa instytucja kultury byłaby o wiele mniej narażona na „peezelowskie” kolesiostwo i nepotyzm oraz łaskę i niełaskę urzędasów. Na wspomnianym posiedzeniu, co ciekawe, najbardziej merytorycznie, zrównoważenie i kompetentnie wypowiadali się posłowie PiS (oraz pos. Biedroń, z którym się PiSowcy o dziwo zgadzali :). Posłowie PO okazali arogancję i niekompetencję, a jakiś Palikotowiec – tzw. żenuę. Polecam, można obejrzeć na stronach sejmu. Długie i nudne, jak ‚Clemenza di Tito’, ale bardzo pouczające, co do mechanizmów zarządzania kulturą w RP.
Najnowsze plotki są takie, że p/o dyrektora WOK został Jerzy Lach.
PS. Jako wykonawca Requiem zgadzam się co do akustyki kościoła seminaryjnego – śpiewa się tam równie fatalnie, jak słucha 🙂
Tu jest zapis wspomnianego posiedzenia komisji, jak ktoś ciekawy. P. Lach, choć jest chyba „człowiekiem teatru” wypowiadał się na nim trochę jak buchalter fabryki „śrubek i nakrętek”, co nie wróży chyba najlepiej…
http://www.sejm.gov.pl/sejm7.nsf/biuletyn.xsp?documentId=63CCD5203027A419C1257A2900498792
PMac, nawet miałam to wrzucić, bo to ostatnio krąży 😉
Coś słyszałam, że jednak może p. Lach dobierze jakiegoś doradcę w sprawach artystycznych. Oby to był ktoś w miarę chociaż kompetentny, i oby w ogóle był…
Co do pani min. Omilanowskiej, to trochę ją rozumiem. Minister Zdrojewski wysłał ją po to, żeby dała odpór, zresztą sama powiedziała, że sto instytucji samorządowych stoi do nich w kolejce. A minister chciał się nawet pozbywać tych, które wciąż ma 😈 Ustąpiliby jednej, to inne by się awanturowały. Ja cały czas przecież mówiłam, że nic z tego nie będzie.
A mówienie, że posłowie PiS wypowiadali się kompetentnie, to chyba drobne nieporozumienie. Poseł Sasin powiedział: „Myślę, że naprawdę warto zastanowić się, co zrobić, żeby ta instytucja mogła dalej funkcjonować w taki sposób, jak funkcjonowała dotychczas”. W takim mniej więcej tenorze oni się wypowiadają. Otóż nie, nie może funkcjonować tak jak dotychczas, z wielu powodów, i trzeba to wreszcie głośno powiedzieć. Pod tym względem najrozsądniej zabrzmiał moim zdaniem głos posłanki Kidawy-Błońskiej.
Miałem na myśli raczej posła Piontkowskiego, który ma bezpośrednie doświadczenia samorządowe, i jego wypowiedź:
„Drugi aspekt, o którym wspomniałem, to aspekt ogólnopolski. Pani minister była łaskawa wspomnieć o tym, iż ponad 100 samorządów zwróciło się w tej chwili do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego z wnioskiem o przejęcie instytucji kultury przez państwo. Użyła takiego stwierdzenia – „umowy społecznej, na mocy której kilkanaście lat temu państwo przekazało samorządom instytucje kultury”. Umowa społeczna zakłada, że w umowie uczestniczą dwie strony, czyli w tym wypadku samorząd oraz państwo. Nie wiem, czy pamiętacie państwo, że zmiana ustroju państwa polegająca na stworzeniu samorządu wojewódzkiego i powiatowego tak naprawdę zakładała nierównoprawność partnerów. To państwo z góry i jednostronnie decydowało, które instytucje nadal zachowują status instytucji państwowych, a które stają się samorządowymi. Także państwa z WOK nikt przecież nie pytał o zdanie, czy państwo chcą nadal podlegać ministrowi, czy chcą przejść do marszałka. Stąd mówienie o umowie społecznej nie ma tutaj żadnego uzasadnienia, bo to była arbitralna decyzja. Dzisiaj, chociażby ze względu na skalę prób przejścia pod skrzydła ministra kultury warto zastanowić się, czy państwo nie powinno zweryfikować tych decyzji, które podjęto kilkanaście lat temu. ”
I to jest b. ważny problem, bo w sytuacji podobnej do WOK są teraz setki instytucji, choć nie tak spektakularnych. Biblioteki, domy kultury, małe regionalne muzea, małe festiwale, cykle koncertów itp. nie powinny być dziś przedmiotem rozterek samorządowców, „czy łożyć na szpital, czy na bibliotekę”. Bo wiadomo, co wybiorą, i trudno się im nawet dziwić. Strategia „spychologii” MKiDN („nic nas nie obchodzą powiatowe muzea. Niech złożą wniosek, to może im łaskawie damy grant na 1.500 zł żeby sobie zrobiły wystawkę. My się nie zniżamy do instytucji poniżej FN, TW i NIFC”) doprowadzi do zapaści kulturalnej „u podstaw”. A za 20 lat nikt nie będzie już miał potrzeby być konsumentem kultury wysokiej. I nie piszę tego bynajmniej jako opozycyjny histeryk z kół zbliżonych do „Naszego Dziennika”. To się dzieje naprawdę i będzie miało prawdziwe konsekwencje…
To wszystko jest niestety prawda, zgadzam się. Ja po prostu wiem, jak oni myślą i wiem, że póki jest ten minister, nie ma szans na zmianę mentalności. A ten minister chce mieć jak najmniej na głowie. Cóż, lubi mieć komfort pracy 😛
Zapraszam do nowego wpisu.
Tak jeszcze mi się wydaje, że gdyby ministerstwo rzeczywiście miało z powrotem przejmować te wszystkie instytucje, to musiałoby mieć duuużo większy budżet… 🙁
http://wyborcza.pl/1,75475,12160163,Mapa_kulturalnej_zapasci__Czytelnicy_licza_straty.html
Wszystko dobrze, tylko dlaczego niby „bezsensownym przekształceniom poddaje się Capellę Cracoviensis”?
Hm… chyba pojechałem po bandzie. To miała być tylko taka propozycja przykładów, a oni wydrukowali w całości 🙂
Co do CC miałem na myśli to głównie tryb przekształceń, gdy „przywieziony w teczce” szef stawia na głowie całą działalność zespołu, a już zwłaszcza bezsensowne „przeuczenie” muzyków do gry na instrumentach historycznych. Należało po prostu powołać nowy zespół i zrobić do niego rekrutację, a nie stawiać muzyków w sytuacji dla nich wręcz upokarzającej…
http://krakow.naszemiasto.pl/artykul/1239131,muzycy-orkiestry-capella-cracoviensis-nadal-skloceni-z,id,t.html
Gdyby powołano nowy zespół, to stary trzeba by rozwiązać z braku pieniędzy. Związkowcy twierdzili by, że są upokorzeni wywaleniem na bruk a dodatkowo był by lament, że zniszczono znaną od 40 lat markę.
Rozumiem te uwarunkowania, toteż chodzi mi tylko o TRYB załatwiania takich spraw. Na eksponowane stanowiska w państwowych instytucjach kultury po prostu powinny być organizowane bardzo przejrzyste konkursy. Obok „mecenasa” czyli urzędników (którzy na muzyce nie muszą się znać – i na ogół rzeczywiście się nie znają) powinni brać w nich udział eksperci, ludzie o uznanym dorobku w danej dziedzinie, a także przedstawiciele instytucji, której zmiany dotyczą, która ma jakąś swoją tradycję, linię, markę.
Tymczasem u nas dominują arbitralne mianowania. Czasem lepsze, znacznie częściej gorsze (vide poprzedni szef NIFC, któremu p. Dorota poświęcała sporo swej uwagi). Np. na Mazowszu wszystko odbywa się WYŁĄCZNIE po linii czysto partyjnych i familijnych mianowań. Jakiś działacz nie załapał się na mandat poselski? To go zrobimy dyrektorem ważnej biblioteki. Czyjś brat lub inny powinowaty lubi muzykę? To mu damy zespół pieśni i tańca. Nie sprawdził się? Jest inny kuzyn, już dostał miliony na własny teatrzyk operetkowy, zajmie się też zespołem pieśni i tańca. Ktoś zawalił totalnie pozyskiwanie funduszy unijnych? To niech teraz zawali „odcinek kultury”. I tak w kółko. Na fali ostatniej „afery taśmowej” media rzuciły się na PSL-owskie spółki, sam premier poczyna grzmieć, że „muszą być konkursy!” (ich brak jakoś mu wcześniej nie przeszkadzał) ale raczej nikt zauważy, że dokładnie to samo dzieje się też w instytucjach kultury, a to co się dzieje w Warszawie i okolicach (zresztą pewnie wszędzie) zasługuje na walnięcie pięścią stół. Co z mizernym skutkiem, choć widowiskowo próbowali zrobić muzycy WOK…
Wszystko pięknie i wszystko rozumiem, tylko może już nie powtarzajmy tych bzdur o CC, rozpowszechnianych przez grupę ludzi odsuniętych od luksusowego koryta. Upokorzeni, [cenzura]. Nawet nie chce mi się powtarzać tego, co było tu napisane na ten temat. 👿
Dawny skład Capelli, ten zbuntowany, gra teraz pod szyldem Capella Nova. Mają swoje koncerty na Muzyce w Starym Krakowie, zarówno sekcja dętych (ta wywalona przez Adamusa), jak i smyczki. I jakoś przestał im Gałoński przeszkadzać, bo to przecież oni go nie chcieli 😈
A Rafał, jak rozumiem, wypowiedział się ironicznie 🙂
Czy chodzi o Dyrektora Departamentu Kultury, Promocji i Turystyki w Mazowieckim Urzedzie Marszałkowskim? To człowiek uniwersalny. Prezes Mazowieckiej Regionalnej Organizacji Turystycznej od 30 czerwca. Na niwie teatru mnóstwo nagród. Ale dyrektorowanie u Struzika zawsze wygląda trochę nie tego. Ostatnia afera na pewno trochę powściągnie. Strach może paść na wszystkich, ponieważ nie tylko badają nepotyzm i korupcję, ale jeszcze czepiają się tak zwyczajowo przyjętych drobiazgów jak zbędne firmie delegacje do Brazylii czy Japonii. Do tego mają za złe, że Śmietanko umieścił syna jako audytora w Mazowieckiej Jednostce Wdrażania Programów Unijnych podległej Struzikowi, a 2 lipca przeniósł do Ambasady RP w Sztokholmie jako sekretarza Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji. W MSZ wydział podlega aktualnemu szefowi Rady Nadzorczej Elewarru, ale decyzje personalne podejmuje Waldemar Pawlak jako Minister Gospodarki. Brali dużymi łyżkami, mogą mieć kłopot. To daje nadzieję w sprawie WOK
Biję się w piersi – miałem za małą wiedzę, by o tym pisać, dochodziły mnie – zapewne nie całkiem obiektywne – echa tego konfliktu, który przytoczyłem w luźnym „liście do redakcji” (niekoniecznie z intencją publikacji akurat tej wzmianki w nagłówku newsa) jako przykład, że reorganizacje, często niezbędne, ale narzucane odgórnie i „administracyjnie” grożą takimi właśnie emocjami. Można ich było uniknąć. Akurat w przypadku CC artystyczne rezultaty zmian są per saldo dobre, ale znamy też przecież sporo przypadków, gdy konflikt zespołu z nowym szefem-„niespodzianką” był wyłącznie destrukcyjny.
Tak, Pani Kierowniczko, Rafał wypowiedział się ironicznie, a ja nie do Rafała nawiązywałem żem. 🙂
O ile dobrze pamiętam, wymiana szefa nie wzięła się z niczego. Zespół niegdyś świetny w muzyce dawnej zaczął się trochę rozmieniać na drobne i w rezultacie poziom zaczął się uginać. Stąd pomysł, żeby sprowadzić kogoś, kto w dawnej muzyce ma autorytet. Skoro pan Adamus się zgodził, konkurs był zbędny. Gdyby cały zespół celował w poziom artystyczny przede wszystkim, w ogóle nie byłoby sprawy, bo niby skąd. A że byli w zespole muzycy, dla których co innego liczyło się bardziej, konflikt był nieunikniony.
Stanisławie, chociaż wiem, że trochę optymizmu by się przydało, to jakoś nie posiadam. Przecież nie chodzi o zmianę systemu, tylko o przywrócenie koalicjanta do pionu, bo s żyra sbiesiłsia, a stanowiska to stanowiska i nikt tam nie wpuści przypadkowych ludzi, więc zmieni się tylko rekomendujący. Zresztą w przypadku Struzika nic się nie zmieni, bo on jest z niezależnego i samorządnego samorządu. 😛
@ Stanisław – tak, chyba NAWET ONI trochę się powściągnęli. Oto dowód:
http://www.mazovia.pl/zarzad/z-posiedzen-zarzadu/art,303,177-posiedzenie-zarzadu-16-lipca-2012-r-.html
Polecam punkt 2. i 3., ale też – UWAGA UWAGA! – 7. i 8.
A więc jednak konkursy, rzecz w urzędzie marszałkowskim b. rzadko spotykana. To może być ten pozytywny skutek głośnych protestów wokół WOK. Oczywiście to jeszcze o niczym nie przesądza, bo w regulaminie może się znaleźć warunek: „Kandydat musi mieć staż w prowadzeniu zespołu pieśni i tańca oraz teatru operetkowego…”. Konkurs może się też odbyć szybko i po cichu, np. w sierpniu. Potem powiedzą „jak to, przecież był konkurs! to nie nasza wina, że zgłosił się jeden kandydat i zupełnie przypadkiem był to powinowaty p. marszałka – najlepszy kandydat jakiego udało się wyłonić w uczciwej procedurze konkursowej…” 😉
Warto więc – gdy zostanie ogłoszony – konkurs ten mocno nagłośnić i lobbować paru dobrych muzyków do stanięcia w szranki – naprawdę, byłoby w kim wybierać.
Mój optymizm nie sięga tak daleko jak zmiana sustemu. Ale chwila schowania się w krzakach może wystarczy dla racjonalnych decyzji w sprawie WOK. W zmianę systemu już chyba nikt nie wierzy. Ostatnio Rokita napisał, że PO i PiS są partiami nowego typu. Oznacza to, że myślą wyłącznie o grach międzypartyjnych i wewnątrzpartyjnych, a kraj ich nie obchodzi. Ten nowy typ zrodził się u nas z obserwacji życia politycznego w większości innych państw, więc prawdopodobnie utrwali się na dobre, a raczej na złe. Jan Maria ostatnio nie ma dobrej passy, jednak te akurat obserwacje wydają się trafne.
Regulamin idealny. A obok projekt uchwały o połączeniu operetki mazowieckiej z „Mazowszem”. Wszystko wydaje się jasne. Ale to było przed aferą. Materiały na Zarząd przygotowuje się wcześniej
Pan Izban de facto już to od dawna robi. Wiem z dobrego źródła, że nie tylko wymienia personel administracyjny Mazowsza na swoich ludzi, ale bez żenady zaczął wykorzystywać sprzęt Mazowsza na swoje chałtury. A kiedy technik wyraził niezadowolenie, wywalił go. Ale czy to dziwi? Jaką ten pan ma mentalność, wiedzą ci, którzy widzieli, dlaczego musiał odejść z WOK.
Nie wiem, czy tu wspominałam, ale pan Izban po moim artykule w WOK wysłał list z pogróżkami do mojego kierownictwa. Stwierdza, że ja osobiście go nienawidzę (w życiu go w realu nie spotkałam) i że kiedy go szkaluję na moim blogu, który niewiele osób czyta, to jeszcze nic takiego, ale jesli piszę o tym do papierowej „Polityki”, którą czyta więcej ludzi, to on protestuje i domaga się uczciwego artykułu, oczywiście nie mojego autorstwa. Przy okazji wypiera się powinowactwa 😉
…więc tym bardziej chyba warto napisać „papierowy” artykuł, by dużo osób go przeczytało, o mechanizmach klientyzmu, nepotyzmu i partyjniactwa w instytucjach kultury będących w gestii PSL. Akurat teraz jest na to koniunktura! Jeśli nawet nie powinowactwo, to CO zdecydowało, że człowiek który był kiedyś chórzystą (jak nie przymierzając – np. ja 🙂 ) nagle, bez konkursu, otrzymuje od samorządu „zabawkę” na którą podatnik łoży miliony rocznie? A potem kolejną? (Może spróbujmy sondażowo złożyć do urzędu kilkadziesiąt naprawdę dobrych projektów typu: „Mam dobre chęci oraz plan powołania od zera wspaniałego teatru/muzeum/festiwalu. Uprzejmie proszę o pełne sfinansowanie projektu ze środków samorządu”. Ciekawe, jaki będzie odzew.) Że nie wspomnę o PSL-owskich „bibliotekarzach” (Miazek i Strąk), czy o rodzonym bracie marszałka, księdzu, który zainkasował 20 mln na „Instytut Jana Pawła II”. Nie żebym miał coś przeciw takiemu instytutowi, ale jestem dziwnie przekonany, że kierowany przez kogoś innego miałby nikłe szanse na AŻ TAKĄ dotację, w dodatku przemyślnie obchodzącą ograniczenia wynikające z uprawnień samorządu. Tego pokrewieństwa marszałkowi trudno się raczej wyprzeć.
http://wiadomosci.gazeta.pl/kraj/1,34309,3433039.html