Co słychać w MACV

Poszłam dziś na koncert w ramach Festiwalu Mozartowskiego, który będzie trwał jeszcze tydzień. A co dalej? Zagadka. Chodzą słuchy, że na dyrektora naczelnego zostanie powołany pan z Urzędu Marszałkowskiego. Weźmie szeroką miotłę i wymiecie, co da się wymieść. Dyrektor Sutkowski przechodzi rekonwalescencję, dyrektor Pałłasz już złożył wypowiedzenie i od 1 września opuści tę instytucję, zostaje na razie Krzysztof Kur, ale wątpię, żeby go mianowano szefem artystycznym. Organizacyjnie sprawdził się kiedyś jako organizator koncertów Filharmonii im. Traugutta, ale jako dyrektor WOK? Myślę, że raczej władza pomyśli o kimś ze „swoich”. Co prawda „Peezel”, jak niektórzy wymawiają nazwę partii rządzącej województwem, ma teraz inne zmartwienia, bo wydało się, że ma nader sporo za uszami (o czym przecież i tak wszyscy wiedzieli, ale to i owo ujrzało światło dzienne), ale chyba jednak nie wszystkim będzie się patrzeć na ręce. Jeżeli będą chcieli zachować się przyzwoicie, ogłoszą konkurs na dyrektora artystycznego, ale dziwne byłoby, gdyby to zrobili.

Tymczasem na Zamku Królewskim MACV grało Mozarta pod batutą Kaia Bumanna. Nie ma on, odnoszę wrażenie, najlepszej ręki do Mozarta – dyryguje nim przyciężko. Ale starał się. Orkiestra w dużym składzie, koło trzydziestu muzyków, trochę jednak robiła wrażenie zbieranki, co wywołuje refleksję: etaty, nie etaty, a i tak wychodzi na to samo. Najmocniejszym atutem była grupa smyczkowa, z mapap jako koncertmistrzynią i ludźmi grającymi również np. we Wrocławskiej Orkiestrze Barokowej. Gorzej z dętymi, które w Symfonii Es-dur KV 543 trochę się rozłaziły – chyba rozstroiło się to i owo w trakcie. Ale to naprawdę niełatwa symfonia.

Przedtem były dwa koncerty solowe, w wykonaniu ludzi, których najczęściej widzimy w orkiestrach, a którzy w swoich specjalnościach mają niewielką konkurencję: Krzysztof Stenzel jest jednym z najlepszych waltornistów grywających w naszych zespołach barokowych, a Marek Niewiedział – jednym z zaledwie paru w Polsce oboistów grających na barokowym instrumencie. I choć i jednemu, i drugiemu wydarzyło się parę drobnych przygód, to ogólnie było przyzwoicie.

To jest materiał i może gdyby zabrał się zań ktoś sensowny, byłby fajny zespół. Jutro będę miała okazję porównać tę orkiestrę z nową. Musica Humana, Pałac Kazimierzowski, wstęp wolny. Szkoda, że nie miałam czasu zajrzeć na jakąś ich próbę (a zapraszali), żeby wiedzieć, w jaki sposób pracują bez dyrygenta.