Klawesynowe rarytasy
Właśnie niedawno tu wspominałam o tym, że Marcin Świątkiewicz z Arte dei Suonatori biorą się za koncerty klawesynowe niemal nieznanego Johanna Gottfrieda Müthela. A tu dostaję niezależnie od siebie dwie nowe płyty klawesynowe także z nieznanym, interesującym repertuarem: Aliny Ratkowskiej z koncertami Johanna Jeremiasa du Grain oraz Ewy Mrowcy z suitami Jeana-Nicolasa Geoffroya.
Du Grain jest już znajomym polskich, a zwłaszcza gdańskich melomanów – no i znakomicie, bo ten uczeń Telemanna spędził w Gdańsku swe najlepsze muzyczne lata; tu zresztą zmarł podczas prowadzenia koncertu i pochowany został w kościele św. Elżbiety, którego był organistą. A do Gdańska przyjechał z Elbląga.
Zespół Goldberg Baroque Ensemble umieścił dzieła du Graina, zdecydowanie jednego z najzdolniejszych gdańskich kompozytorów, na kolejnych płytach z cyklu Muzyczne Dziedzictwo Miasta Gdańska, ale były to kantaty, których nuty znajdują się w Gdańskiej Biblioteki PAN. Tymczasem klawesynistka Alina Ratkowska (dyrektorka Festiwalu Goldbergowskiego, adiunkt warszawskiego Uniwersytetu Muzycznego) materiał do tej płyty wyciągnęła z… Biblioteki Jagiellońskiej, ze słynnego „pruskiego skarbu” czyli przechowywanych tam berlińskich zbiorów Preussischer Kulturbesitz. Dzięki temu możemy poznać du Graina od jego świeckiej strony.
Bardzo wdzięczne są te trzy koncerty, które solistka gra z pięcioosobowym zespołem (muzyków znamy oczywiście z innych zespołów, w tym Arte dei Suonatori). Kompozytor zmarł o sześć lat później niż Bach, ale był od niego dużo młodszy – jego data urodzin jest nieznana, prawdopodobnie było to na początku XVIII w. Jego muzyka to więc barok późny, trochę zwrócony już w nadchodzący czas, dość nieśmiało, łagodnie, ale zdecydowanie bardziej niż w kantatach. Z przyjemnością się tego słucha.
Inny rodzaj przyjemności: dużo wcześniejszy barok francuski, płyta solowa. Krakowianka Ewa Mrowca (pracuje na uczelniach w swoim rodzinnym mieście oraz w Łodzi), która poza rodzinnym miastem studiowała w Londynie i – jak jej gdańska koleżanka – w Bazylei, udała się szukać repertuaru dalej: do paryskiej Bibliothèque Nationale. Geoffroy zainteresował ją jako – jak pisze – „postać trochę zapomniana i niezwykle tajemnicza”. Żył w latach 1633-1694 i w gruncie rzeczy niewiele o nim wiadomo: Mrowca próbuje tę sylwetkę przybliżyć we wstępie, mimo nader nielicznych danych. W czterech wieloczęściowych suitach (Geoffroy pisze Suitte, a także clavessin przez dwa s) można odnaleźć typowe dla porządku barokowego tańce: zawsze na początek Allemande, Courante, Sarabande, potem różne inne typowe, jak gawot czy menuet, ale też np. Danse paysanne czy L’Air de Bergere – niektóre bardzo folkowe. Ale ogólnie ta muzyka – to kwintesencja francuskiej elegancji i ceremoniału i także znakomicie się jej słucha.
Bardzo się cieszę, że nasi muzycy szukają nietuzinkowego repertuaru. Może to nierynkowe, ale za to jakie ciekawe.
Komentarze
Pobutka.
Z takich płyt się zawsze cieszę. Nie uważam, by takie działania były nierynkowe: sprzedaż płyt i tak będzie spadała, więc o „klienta” warto powalczyć proponując mu repertuar mniej znany, nieograny, zamiast np. trzydziestej wersji „Mesjasza” Haendla.
Pozdrawiam!
W jedynej stacji radiowej, której w tym kraju można jeszcze słuchać, czyli w dwójce, nadano dziś rano sympatyczny utwór muzyczny autorstwa Fryderyka Wielkiego. Wiadomo, że ten wielki prusak umiał grać i muzykowali na jego dworze wielcy ówcześni kompozytorzy, bywali także myśliciele. Ale wiadomo szczególnie niektórym jeszcze tylko Polakom, że by to także największy wróg wszystkiego co polskie. Był inspiratorem i wykonawcą rozbiorów, czyli wymazania kraju z mapy Europy na 123 lata. Jak piszą, napełnił on także Europę hukiem armat i jękiem konających, prowadził cztery wojny, odbył dziesięć kampanii i wydał dwadzieścia batalii. Pisze o nim Władysław Konopczyński w wydanej niedawno książce rzeczy dla nas straszne. A POLSKIE radio nadaje jego muzykę. W czasie, kiedy rządy sprawują niedouczeni historycy i dominuje „polityka historyczna” czyli totalne zakłamanie z IPN na czele. Tylko patrzeć jak za niedługo w Zachęcie wystawią akwarele Adolfa.
Należałoby również wystąpić o ustawowy zakaz transmisji w Dwójce festiwali z Bayreuth. Nad Picassem też trzeba się zastanowić.
Dziwnie gra ten ktoś w Pobutce. Ta Allemande oczywiście jest na płycie, Ewa Mrowca gra ją potoczyście, tak, jak zwykle grywa się te tańce.
Polskie Radio nie tylko nadaje muzykę Fryderyka Wielkiego, ale także ją wydaje. Znakomita flecistka Małgorzata Wojciechowska nagrała z jego repertuerem płytę już jakiś czas temu. Cóż, trzeba oddać królowi co królewskie, nie tylko „umiał grać” (jego specjalnością był właśnie flet traverso, uczył się u samego Quantza), ale też naprawdę przyzwoicie komponował. Inspirował również – Bach napisał Das Musikalische Opfer właśnie dla niego, CPE Bach był jego nadwornym kompozytorem. Już to samo unieśmiertelnia go w świecie muzyki. Przesadza Pan, jasny gwincie – muzyka Starego Fryca jest wysokiej próby, nie to, co akwarele Adolfa.
Fajnego kota znalazłem 🙂
https://i.chzbgr.com/completestore/12/9/26/Y8curJ1JuU-pAt_ncVISdA2.jpg
To jest tak totalnie nie na temat, że…., ale czas skończyć z polityką.
Nie pytajcie skąd i jak.
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ZR6Cw_3q1Pg
Pozwolę sobie delikatnie różnić się zdaniem z Jasnym Gwintem. Fryderyk nie był wrogiem wszystkiego, co polskie. Był np. bardzo przychylnie usposobiony do biskupa warmińskiego, a potem w tej samej osobie gnieźnieńskiego. I to pomimo faktu, że Biskup ów na przekór poleceniu papieskiemu nie złożył Fryderykowi homagium po przejściu Warmii pod pruskie panowanie. FW był na tyle tolerancyjny w stosunku do niesubordywanego biskupa, że nadał mu order Czerwonego Orła. Udzielił mu też stałej gościny w Sanssouci i Berlinie, gdzie biskup przebywał chyba częściej niż u siebie. Niektórzy nawet nazywają stosunki ich łączące przyjaźnią, podobnie jak stosunki biskupa ze Stanisławem Poniatowski. Osobiście myślę, że cesarze i królowie nie mają przyjaciół, ale to chyba kwestia definicji. To, co napisałem, nie jest żartem. FW z punktu widzenia Prus był władcą wielkim rzeczywiście. Nie był małostkowy, aby w polityce kierować się tym, co lubi. Dlatego wszystkie świństwa, jakie zrobił Polsce nie miały w sobie niczego osobistego. Był inny cesarz, który Polskę bardzo lubił, a jeszcze bardziej niektóre Polki. Żołnierzy polskich po prostu kochał. Moim zdaniem wyrządził Polsce i Polakom szkody dużo większe niż Fryderyk. Jedyny pożytek, jaki z niego mamy, to polskie nazwiska niektórych czarnoskórych mieszkańców Haity i Republiki Dominikańskiej.
I tak, jak w postępowaniu Fryderyka w stosunku do Polski nie było nic osobistego, nie brałbym pod uwagę jego czynów politycznych przy wyborze radiowego repertuaru. A niech tam sobie ludzie posłuchają, co zanotował na papierze nutowym. Jako dziecko słuchałem kilkakrotnie w radio ulubionego utworu muzycznego Lenina. Utwór Becia bardzo mi się podobał. Gdy zacząłem się interesować muzyką poważną, przypomniałem sobie sonaty fortepianowe, których słuchałem w dzieciństwie. I znienawidzone imię przywódcy przewrotu październikowego nie obrzydziło mi tej muzyki jakoś.
Aha, wielkim przyjacielem Polski i Polaków był młody Józef Habsburg zanim został Józefem II. Jeszcze zanim został cesarzem zdołał przygotowac I rozbiór Polski uprzednio zajmując Spisz, oficjalnie wbrew woli Marii Teresy. Pisząc „oficjalnie” nie wiem, że nieoficjalnie było inaczej, ale nie mam też pewności, że nie. Jego plany sprawiły, że w 1790 Katarzyna i Fryderyk podpisali traktat o nienaruszalności granic Polski. Co był wart, nie komentuję, ale fakt jest faktem.
Wielu władców europejskich w Polsce postrzega się inaczej niż w reszcie świata. Byłam ostatnio w Edynburgu na wystawie poświęconej Katarzynie II, przedstawionej tam jako wielka, wybitna i światła władczyni. I cóż, tak było, choć my ją widzimy inaczej i mamy ku temu powody.
Koteczek śliczny 😀
A props Dwójki. Parę dni temu w samochodzie wysłuchałem II koncertu skrzypcowego Paganiniego, chyba jego najpopularniejszego dzieła obok Kaprysu nr 24. London Philharmonic Orchestra pod Charlesem Dutoit z Salvatorem Accardo. Grali ładnie, a ja wróciłem myślami do Genui, gdzie w Urzędzie Miasta (Palazzo Tursi) przechowywane są skrzypce Paganiniego – Il Cannone wykonane przez Guarneriego. Wirtuoz w testamencie zapisał instrument rodzinnemu miastu. Laureat pierwszej nagrody w dorocznym konkursie skrzypcowym w Genui ma zaszczyt zagrania na Il Cannone na koncercie laureatów.
Chciałem jeszcze o Il Cannone, ale znalazłem właśnie w internecie:
http://www.vintageandrare.com/blog/2012/01/the-story-of-the-legendary-paganini-il-cannone-guarnerious-violin/
Zmarła Maria Krystyna Habsburg-Lotaryńska, księżniczka von Altenburg z patriotycznej polskiej rodziny. Niby tej samej co Józef II, a jednak nie tej samej. Po wyrzuceniu z Polski była bezpaństwowcem aż do 1993 roku, kiedy to odzyskała polski paszport. Na przymusowej emigracji mieszkała w Szwcji, ojczyźnie matki, a potem w Szwajcarii.
Szkoda, że kreatywność polskich barokowców/wczesno-muzycznych słabo udziela się naszym „klasycznym”… 😉
Arcyksiężna Maria Krystyna z Żywca. Piękna postać. Był kiedyś o niej reportaż w „Gazecie”.
To samo można powiedzieć o innych niż polscy. W każdym razie o większości. 😛
Jak to dobrze, że u mnie Dwójka nie odbiera, bo bym był opluty po twarzy. 🙂
A może nie, może to dotyczy tylko chorych gastrycznie? 😕
Relatywizm i egoizm zawodowy;
„– muzyka Starego Fryca jest wysokiej próby, nie to, co akwarele Adolfa.”
Znaczy to, gdyby Hitler malował lepiej, to znalazłby miejsce i polskim muzeum? Niewiele brakowało gdyż o przyjęciu do Wiedeńskiej Akademii zabrakło mu tylko jednego głosu, i to głosu polskiego profesora. A o stosunku do Polski i Polaków najlepiej sięgnąć do źródła i nie fantazjować. http://www.weltbild.pl/szukaj.html?query=fryderyk+wielki+a+polska&search=1&p_action=3207060134
Nie zauważyłam, żeby tu ktokolwiek fantazjował.
Nie każde pytanie wydające się proste znajduje prostą odpowiedź. Myślę, że Adolf dysponując prawdziwym talentem nie zająłby się polityką. Od innej strony podchodząc wydaje się, że wieszając obrazy w galeriach, nawet najważniejszych, na ogół nie stosujemy kryterium poziomu moralnego artysty. Z drugiej strony piekło, które AH zgotował na ziemi, sprawia, że trudno byłoby znaleźć dla jego „dzieł” sąsiedztwo. Kazdego to sąsiedztwo obrażałoby niewątpliwie. Ale są muzea, w których akwarele te bym powiesił. Np. w Auschwitz. Byłyby tam na swoim miejscu, a mierny poziom pasowałby całkiem dobrze. Takie miejsca budzą silne uczucia. Na mnie na przykład w Buchenwaldzie najsilniej podziałały nie piece krematoryjne czy „łaźnie” lecz stos maleńkich bucików. Ciekawe, jak podziałał by obrazek spod ręki artysty, którego inne dzieła są tam tak widoczne.
Do ludzi prostych (w sensie nieskomplikowanych, patrz np. Mt 5,3) trzeba mówić prostym językiem, Stanisławie. Skoro jasny gwint na jednym oddechu wymienia Adolfa, jęki konających, IPN, rozbiory i kompozycje Fryderyka II, to oznacza prawdziwie komsomolską, jedynie słuszną wizję świata. Z tym się nie dyskutuje, można zapobiegać, ale jak już się stało, to omijać.
A potem taki łazi i narzeka, że go nie lubią. 🙄
Wielki Wodzu, trudno się z Tobą nie zgodzić. Ale to chyba nie osoba jest prosta tylko jej wizja świata. Myśl, że Polska może nie być pępkiem świata, na pewno nie jest miła.
A ja się nie zgodzę, że prosta wizja. Trwający od 2 tysięcy lat (wg autochtonistów) lub dłużej (wg zupełnych idiotów) spisek wszystkich, nieważne, Prusak czy Papuas, przeciw UNO*, to nie może być proste.
*Umenczona Nasza Ojczyzna
W tej sytuacji trudno coś napisać merytorycznie, bo jeden Niemiec, drugi Francuz, sprawa pruskich kwitów przechowywanych w Krakowie, jak będziemy w tym grzebać, to jeszcze nam jakiś patryjota nagle zejdzie, i to w stanie grzechu ciężkiego. 😈
W sprawie Mt 5, 3 🙂
Mnie się wydaje, że określenie ubodzy w duchu oznacza człowieka skromnego, powściągliwego, znającego swoje słabości i ograniczenia.
To powiedziałam ja mt7, ale Mt 7 też mi się podoba.
No tak, biblijne znaczenie tego zwrotu różni się od potocznego 😉
Wodzu, nie przejmujmy się, jak zejdzie, to zejdzie, najwyżej będzie spokój 😉
To są dwa zupełnie różne określenia, potoczne odnosi się do ubóstwa duchowego, czyli człowieka nie posiadającego szerszych zainteresowań, prostaka.
Teraz ludzie upraszczają i zubożają język nadając inne znaczenia słowom, lub przyjmując je dla różnych okoliczności z takim samym znaczeniem.
Też prawda. Spokój sobie cenimy. 😎
A znaczeniami biblijnymi będę się przejmował dopiero, kiedy mi ktoś rozsądnie objaśni, o co chodziło w Mt 21,19. Rozsądnie, bo wszystkie inne objaśnienia już czytałem. 😆
Mnie to wydaje się proste.
Każdy człowiek jest zdolny do czynienia najgorszego zła i rodzi się ono w jego wnętrzu, dlatego – dodam już wykładnię – ma on, ten człowiek, zajmować się belką w swoim oku i czuwać nad sobą (a nie swoim bliźnim), tak kształtować własną osobowość i sumienie, żeby to zło go nie zdominowało.
Według mnie najgorsza jest nienawiść i najłatwiej jest się jej poddać.
Może być nawet bezinteresowna, co widać teraz w Polsce po każdej stronie barykady.
Dlatego jest taka niszcząca, że pokrzywdzony staje się krzywdzicielem i w sumie wszyscy są w jakimś momencie jednakowo winni.
Wcześniejszy wers mówi o tym, że jeżeli człowiek ma uporządkowane wnętrze, to złe czyny innych ludzi nie są w stanie go zmienić. Ludzie często usprawiedliwiają się, że oni wcześniej byli inni, ale pod wpływem innych ludzi zmieniają się na gorsze.
Nie kradłem, ale inni kradną, to ja nie będę gorszy.
Chyba już kiedyś coś o tym pisaliśmy WW? 😀
Oj, chyba coś nie wyszło. To znaczy zgadzam się i pisaliśmy, tylko że ja pytałem o tę historię z drzewem figowym. U mnie ma taki numerek. 😉
Zresztą nieważne, bardziej zabawne jest śledzenie wygibasów uczonych mężów, kiedy chcą nagiąć coś do tezy, a to się nie daje i odbija w drugą stronę. 🙂
To ja coś pokręciłam, Wodzu.
Chyba się uchylę od tego drzewa figowego, bo ono dosyć często występuje w różnych przypowieściach i zawsze wyciąga się z nich wiele wątków.
Nie wiem, często służy do tego, żeby pokazać dobroć Gospodarza, którzy cierpliwie latami czeka na owoc i zamiast wyciąć przychodzi, nawozi, podlewa i pielęgnuje.
A czasami do postraszenia, że nie przynoszenie owoców będzie miało zły skutek.
Tu chyba jest tylko ilustracją siły wiary, która może góry przenosić i zamienić żywe drzewo w martwy pień.
Zaraz nas PK pogoni za te rozważania. 😀
Stanislaw (14:02), w Auschwitz napewno byl nie robila adolfowi galerii. Gdybym koniecznie chciala pokazac swiatu jego plody, to mozna np w Orlim Gniezdzie
And Now for Something Completely Different…czy może ktoś z Państwa wie, jakiego utworu początkiem jest dżingiel rozpoczynający audycję „Puls jazzu” p. Pawła Brodowskiego?
Niestety, ja nie wiem.
Ale zapomniałem przez te wszystkie historie, co chciałem. A chciałem powiedzieć, że ten pan dziwnie grający w pobutce właściwie jest lutnikiem i trochę skrzypkiem, więc potraktujmy to jako występ amatorski i już się nie dziwujmy. 🙂
W Poniedzialek wieczorem 1.X.2012, pianista Cyprien Katsaris, przezyl na scenie, przypuszczalnie poczatki wylewu krwi do mozgu. Podczas solowego koncertu pianistycznego w Berlinie, przestal grac, wstal i spytal sie, czy na widowni jest jakis lekarz, poniewaz przetstal czuc lewa strone swojego ciala, czego nigdy wczesniej nie doswiadczyl. Nikt sie nie zglosil, wiec od razu odwieziono go do szpitala. Zyczymy mu powrotu do zdrowia.
Pobutka.
Obudzony przez pobutkę poczyutałem, co mnie już ominęło. Wylew u pianisty źle rokuje dalszej karierze, ale różne medyczne cuda się zdarzają. A może nie był to wylew.
Chciałem jeszcze uzupełnić moje wczorajsze piosanie o akwarelach AH. Lisku, nie myślałem o galerii. Powiesiłbym raczej jedną, może dwie, np. pomiędzy zdjęciami ss-manów.
Interpretacja tekstów biblijnych ma wielką tradycję. Także tradycję dopasowywania oryginalnych tekstów do znaczeń nadawanych przy kolejnych tłumaczeniach na kolejne języki. Jedyną nadzieją na to, że teksty te znaczą to, co miały znaczyć, jest wiara w działanie Ducha Świętego. W mojej religii i tak kolejne sobory potrafią doczytac się czegoś nowego.
Dzień dobry,
a wczoraj Janusz Olejniczak świętował swoje 60 urodziny (sto lat, sto lat i niech nadal raduje me serce i duszę) bisował i bisował w TWON. Drodzy blogowicze zejdzie juz z tych tzw akwarelek! Pozdrawiam Wszystkich w nadziei że pokaże się słońce
Dzień dobry,
Preludek – 🙁 Trzymamy kciuki za Katsarisa. Różne zdania słyszałam na temat jego występu na ChiJE, od bardzo pochlebnych do niepochlebnych, i tym bardziej żałuję, że go nie usłyszałam.
nowa – dzięki za przypomnienie o urodzinach Janusza Olejniczaka 🙂 Nie byłam, nie nadaję się jeszcze do życia publicznego. Ale życzyć wszystkiego najlepszego mogę niezależnie 😀
Wodzu Wielki,
Mateusz jest zależny od Marka, u którego ma to znaczenie kompozycyjne – zobrazowanie (dopowiedzenie) jednego wydarzenia przez inne. Mateusz tamto po swojemu zrekapitulował, skutkiem czego jest jeszcze bardziej bez sensu 🙂
A „ubodzy” w oryginalnym tekście znaczyło nędzarzy i żebraków. Nie liczcie więc na zbawienie, którzy cokolwiek posiadacie 🙂
Nova, a co grał wczoraj Jubilat?? Bo tego nie można sie było dowiedziec znikąd (a na pewno nie ze strony TWON:( Na koncert nie zdążyłem…
Wracając do muzyki dawnej: nowy cykl koncertów MCKiS i PTMD rozpoczął się na Elektoralnej. Jeszcze podczas Warszawskiej Jesieni, więc nie mogłam na nim być (czego oczywiście bardzo żałuję). Tym bardziej, że nie dostałam informacji o cyklu, wiedziałam tylko o tym koncercie ze względów rodzinnych 😉
http://www.mckis.waw.pl/component/content/article/36-aktualnoci/689-scena-e12-muzyka-dawna
Na forum audiohobby.pl ktoś napisał małą reckę (ostatni wpis) 🙂
http://audiohobby.pl/topic/6/7051#koniec
A Capella Cracoviensis ruszyła z czymś takim:
http://capellacracoviensis.pl/wp-content/uploads/2012/09/matinee_kalendarium.pdf
Do Zos :))
Dla mnie też program Olejniczaka był niespodzianką zanim nie przekroczyłam TWON: CHOPIN – KONCERT FORTEPIANOWY f-moll; Maurice RAVEL – KONCERT FORTEPIANOWY g-dur. Sinfonia Varsovia, dyrygował Jerzy Maksymiuk Ukłony
Teatr Maryjski uruchomił radio internetowe
http://mariinsky.fm/
Na razie jest to wersja testowa. Niestety nie ma informacji o ramówce.
Ooo, to ciekawe, co PK o występie rodzinnym zapodała. 🙂
Ten program CC wygląda dość imponująco. Ciekawy jestem, co konkretnie w tym nie będzie się podobało miejscowej opozycji (oprócz tego, co już wiemy, że spisek i niszczenie dorobku). 🙂
Pobutka.
CC w porzo, ale ta godzina, ta godzina! 🙂
Biorę się za chorowanie, chyba z Kierownictwa na mnie przeszło.
Dzień dobry,
wirtualne zarażanie? 🙁 Ja się tak nie bawię…
A propos występu rodzinnego, anons katowicki: {oh!} daje koncert – informacja na stronie orkiestry:
http://www.orkiestrahistoryczna.pl/
Znowu intrygująca dyskusja zahaczająca o politykę.
A w szczególności o związkach i wpływach polityki na odbiór dzieł twórców kultury.
Nie mam pojęcia, jakie dzieła napisał Fryderyk Wielki. Jak bedzie okazja – chętnie wysłucham, mimo, iz rzeczony Fryc organizował rozbiory POlski, palił, ścinał i gwałcił (chociaż może nie osobiście, jako człowiek wykształcony i byc może – kulturalny).
Natomiast dzieł Hitlera w polskim muzeum nie chciałbym oglądać, niezaleznie od ich wartości artystycznej.
Jeśłi sie chwilę zastanowić nad przyczyną tak róznego stosunku do twórczości wrogów Polski i Polaków, to przyczyna ta jest upływ czasu. Czas goi rany i jest to święta prawda. Czyny wielkich mistrzów krzyżackich wobec Polski i Polaków nie mają już zadnej wartosci emocjonalnej. Czyta się o nich jak o starożytynych historiach czy mitach.
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na stosunek patriotycznie nastawionych Polaków do kulturalnej oferty władz niemieckich skierowanej własnie do Polaków podczas okupacji (ciekawe jak władze niemieckie określały swoją „misję” rządów nad Polakami).
Chyba wszyscy znaja okupacyjne porzekadło „tylko świnie siedza w kinie”? Jak nie znają to powinni sie zapoznac. Równiez określenie „szczekaczka” dla urządzeń ulicznej propagandy, które miały wyjaśńiać
światłe zasady polityki niemieckiej ciemnym masom polskich zaściankowych ciemnogrodzian, którzy nie rozumieli dobra jakie tubylcom świadczyła znakomicie zorganizowana władza niemiecka.
A swoja drogę, czy ktoś ze znających sie na historii muzyki wie co sie działo z Filharmonią Warszawską podczas okupacji? Czy odbywały sie koncerty? Czy muzycy mieli zatrudnienie? Czy chcieli grać a nie mogli, czy mogli grać a nie chcieli?
Oczywiście podczas wojny nie było Filharmonii Warszawskiej.
Piękny gmach został zburzony (podobno sala miała lepszą akustykę niż dzisiejsza). Wielu muzyków zginęło, w tym zapewne cała żydowska część orkiestry – w getcie Marian Neuteich, wiolonczelista i dyrgent, przez pewien czas próbował założyć orkiestrę, próbowali bohatersko, coraz to tracąc część muzyków, wywożonych kolejnymi transportami – wszystko oczywiście skończyło się z czasem.
Polscy muzycy grywali po domach na nielegalnych koncertach. Czasem w knajpach. Jak Lutosławski i Panufnik – z tamtych czasów pochodzą Wariacje na temat Paganiniego Lutosławskiego.
Mel55 próbuje nas tu uczyć historii. Chyba wszystko mu się pomieszało. Przecież za okupacji Polacy nie mieli dostępu do dóbr kulturalnych, były nur fuer Deutsche. Granie w knajpach jeszcze uchodziło, a do kina trzeba było się zakradać, i kto się zakradał, był właśnie tą „świnią”.
A teraz trochę muzyki Fryca II:
http://www.youtube.com/watch?v=foIIbU8qadQ
Jest tego więcej na tubie.
Jestem bardzo ciekaw jak wypadnie dzisiaj w FN Budapeszteńska Orkiestra Festiwalowa – pod Adamem Fisherem (Fischerem?) oczywiście
Udało mi się odkupić tiket od pracownika tejże szacownej instytucji za całe 18 zeta.
W programie I ks Bartoka i V s Mahlera (cis bodajże)
Do zobaczeniaaaaa
Iván Fischer, lesiu.
Tak czy owak, dziś się nie zobaczymy – przesiaduję przeziębienie w domu 🙁
Miłego słuchania! 🙂
Mel55 „usiłuje nas uczyć historii”
??? Jakich „nas”? Tu działaja jacys „nasi” i podstępni „obcy”?
A sami sie uczcie! Tylko cos zdolności do jakiejkolwiek nauki nie widzę.
Jak widze polityczna irytacja pani kierowniczce nie chce przejść.
No to trudno. Nie będe już przeszkadzał dalszemu wzajemnemu okadzaniu się oparami z Gazety Wyborczej.
Ciekawe, czy Stefan Kisielewski tez ma u „was” opinię oszołoma, łajdaka, szowinisty i psychopaty?
Jak może niektórzy wiedza, razem z Korwinem stanowili nieodłączna parę. Wspólnie załozyli Unie Polityki Realnej.
Żegnam.
My, Panie Mel55, to my blogowicze. Ja prowadząca oraz czytelnicy. Niczego innego nie miałam na myśli.
Swój post zabarwił Pan cieniem insynuacji, że niby „nie wiemy, jak zachowywali się w czasie wojny patrioci”, a przy okazji wykazuje Pan niewiedzę na temat tej epoki, więc o co chodzi?
A Stefanem Kisielewskim proszę sobie, za przeproszeniem, buzi nie wycierać. Znałam go, nawet w ostatnich paru latach jego życia byliśmy na swój sposób zaprzyjaźnieni. Ówczesny Korwin był dużo młodszy niż dziś i trochę był kim innym. Porozumiewali się wyłącznie na tle gospodarczym, o całej stronie obyczajowej nie było jeszcze mowy. A teorie gospodarcze Stefana zawsze były dość odjechane, był w tej dziedzinie kompletnym amatorem. Dziś patrzyłby pewnie inaczej – i to też mówię mając za podstawę znajomość z nim. Nie wątpię, że dzisiejsze ględzenie JKM o „homosiach” czy niepełnosprawnych wywołałoby jego obrzydzenie.
Żegnam wzajemnie.
To swoją drogą znamienne, że ostatni post Mela55 zatrzymał się w poczekalni i musiałam go wpuścić. Jak wspomniałam, przychodzi tu ostatnio masa spamu (rano skasowałam 47!), obok oczywistych reklam różnych rzeczy w różnych językach – coraz częściej politycznego. W różnych kierunkach, jeśli chodzi o ścisłość 🙂
Wracając do muzyki, dostałam właśnie od CC i wklejam:
– Można studiować dawne życie muzyczne, po prostu chodząc po kościołach – mówił Jan Tomasz Adamus podczas pierwszego koncertu z edukacyjnego cyklu Capelli Cracoviensis, Matinée dla juniorów i seniorów – Trzeba tylko patrzeć, w których i gdzie znajdują się empory muzyczne, przeznaczone dla muzyków balkony, na których ustawiani byli śpiewacy i instrumentaliści.
Pierwsza, rozpoczęta w ubiegły wtorek seria matinée, zatytułowana jest Muzyka przestrzenna i odnosi się do łączenia natury muzyki z przeznaczoną dla niej przestrzenią: nie tylko architektoniczną, ale sakralną czy świecką, albo określonym momentem w przebiegu liturgii. W trakcie pierwszego koncertu, obok młodzieńczej Missa brevis G-dur Mozarta, zabrzmiało także wyjątkowej piękności Salve Regina Haydna, w trakcie drugiego Marcin Szelest poprowadził i objaśniał historię muzycznego Wawelu przełomu XVI i XVII wieku.
Kolejne spotkanie (wtorek 9 X) poświęcone zostanie motetom Bacha i Schuetza. Wszystkie mają miejsce w Auli bł. Jakuba w klasztorze Franciszkanów (wejście z placu przy Plantach) i odbywają się w stałym terminie – wtorek, godz. 11. Bilety w cenie 5 zł do nabycia przed koncertem. Projekt skierowany jest do najszerszego grona słuchaczy: w oczekiwaniu na zaangażowanie szkół, służy tymczasem przede wszystkim seniorom – z jednej strony nie obciążając budżetu, z drugiej obok atrakcyjnego programu nieoczekiwanie oferując coś zupełnie wyjątkowego wśród wydarzeń kulturalnych: możliwość powrotu do domu przed zmrokiem. Pouczające: dzięki edukacyjnemu matinée organizatorzy dowiadują się o swojej publiczności nie mniej, niż słuchacze o repertuarze.
Wczoraj odbył się koncert Krystiana Zimermana w Berlinie:
http://www.berliner-philharmoniker.de/en/konzerte/calendar/details/3723/
Chyba wszystko w porządku.
Wpis jednej z osób na fejsbukowej stronie:
Serdecznie Witam! Wrocilam z panskiego koncertu w berlinskiej filharmonii,ten koncert byl dla mnie plastrem miodu dla mojej duszy i zaduma nad zyciem…Mistrzu dziekuje!
Jednak! 😀
Jaka „oferta kulturalna władz niemieckich do Polaków podczas okupacji”???
Przecież untermenschen mieli zostać zredukowani do niewolniczej siły roboczej.
Wicie, Adamus, wy tam z towarzyszami coraz bardziej mi się podobacie. 😈
Gostek, daj se spokój. Świata nie naprawisz. 🙄
Nie zdążyłem odpowiedzieć na zarzut, że kibole z klubu Chrystusa Króla są wytworem mojej chorej wyobraźni, więc choć troszkę tutaj się odwinąłem.
E, dajmy już spokój. Przecież i tak, zdaniem co poniektórych, toniemy tu w miazmatach „Gazety Wyborczej” 😛
Coś mi się wydaje, że 60jerzy miał jechać na ten recital Zimermana 🙂 Może będzie recka?
Pani Kierowniczko, gwoli ścisłości, w czasie okupacji (do Powstania oczywiście) były kina „Nur für Deutsche” (np. „Palladium/Helgoland” na Złotej, „Apollo” przy pl. Trzech Krzyży), ale większość (?) stanowiły kina ogólnodostępne.
Zastanawiające było to, że mimo różnych akcji zniechęcających (gazowanie sal, ich podpalanie, hasła „tylko świnie …”) kina, a także teatrzyki miały bardzo dużą publiczność. Co jeszcze ciekawsze, w niektórych kinach puszczano nawet kilka filmów polskich (przedwojennych, naturalnie). Okupanci też widać liczyli kasę. A publiczność tęskniła za jakąkolwiek rozrywką. Akcja obrzydzania kina Polakom nie przyniosła większych sukcesów (a raczej klęskę), co było powodem frustracji wśród członków podziemia w okresie pierwszych lat okupacji. Kto wie, czy nie to przesądziło o tym, że podjęto decyzję o zastrzeleniu Igo Syma, zamiast o jego otruciu (bo mniej spektakularne). Hitlerowcy w odwecie rozstrzelali 21 osób w Palmirach, a Jaracz i Schiller zostali wywiezieni do Auschwitz.
Dzięki za uzupełnienie.
Ale trudno to nazwać „programem kulturalnym”, zaiste 🙂
Znaczna część muzycznego „programu kulturalnego” to byli Kisielewski z Waldorfem organizujący koncerty „dobroczynne” dzięki temu, że Waldorf angażował się w pracach Rady Głównej Opiekuńczej. A że RGO po części była też finansowana przez okupanta to by można to podciągnąć…
Ale Chopin i Mendelsohn byli zakazani na koncertach publicznych. Można było ich grać tylko po domach. No i w getcie – tam Niemcom to nie przeszkadzało.
Taka ciekawostka:
http://www.centrumdialogu.com/pl/muzyka-w-getcie
A to o getcie warszawskim i filharmonikach:
http://wort.free.ngo.pl/diariusz/muzyk_06.html
Z RGO to nie było takie proste, finansował okupant, ale koncerty organizowali Polacy, więc czy to program niemiecki? No, jak się uprzeć…
Pani Kierowniczko, Królik mówił, ze na przeziębienie tylko rosół.
Ja dzisiaj już pół wielkiego gara zjadłam tegoż, ale nie mogę stwierdzić, czy mi się na zdrowotności poprawiło.
Może jutro da się odczuć.
A Kierownictwo rosół jadło, hę?
Czuję, że nie i dlatego musi odsiadywać. 😀
Pokłady cierpliwości PK są niezmierzone.
Kierownictwo rosołu nie jadło, za to wykonało sobie (i jadło przez parę dni 😉 ) zupę z czerwonej soczewicy z mlekiem kokosowym i zielonym curry, wrzucając do niej kuleczki czerwonego pieprzu oraz… suszoną żurawinę 🙂
Całkiem, całkiem.
Wczoraj, jak musiałam niestety wyjść do firmy, zakupiłam sobie kawałek dyni. Też będzie dobre jedzonko. Nie dla Bobika oczywiście 😉 ale ja mam różne takie fajne przepisy.
Gdy jestem całkiem zdrowy (coraz rzadziej, niestety, ostatnio) najbardziej lubię zjeść pyszne mięsko z kartofelkami i kolorową surówką. Zupkę też (pomidorową, ogórkową , krupniczek itp.). Natomiast gdy przeziębnę i się zagrypię sytuacja zmienia się diametralnie i wtedy najbardziej lubię zjeść pyszne mięsko z kartofelkami i kolorową surówką. Zupkę też (pomidorową, ogórkową, krupniczek itp.). Po kilku-kilkunastu dniach choróbsko czmycha, a ja odzyskuję apetyt na …
Tu powinna być uśmiechnięta mordka, ale nie wiem jak. Tu druga, wstydząca się.
Życzę zdrowia.
Rosół, dynia… No może…
Seta gorzałki z pieprzem i gorący prysznic.
Osiemdziesięcioprocentowa skuteczność.
Albo rano jesteśmy zdrowi albo na OIOM-ie…
Zwłaszcza chorym na nerki i nadciśnienie – odradzam 🙂
Kierownictwo mięska (fuj!!!) nie jada, więc mu nie zaimponujesz i nie skusisz.
Co innego rosołek, można bez fuj ostatecznie.
Mój dziadek, na ten przykład, uwielbiał rosołki z ryb wszelakich.
Do tego drobna kaszka ugotowana i pokrojona w kostkę.
Też na zdrowotność chyba dobra. 😀
jmp eip, tu są kufy vel mordki, skopiuj sobie i bedziesz miał:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html
@mt7 – wielkie dzięki.
No właśnie bym zapomniał. Zupy rybne, pikantne – zawsze i o każdej porze. Pycha. Albo placek po węgiersku z ostrym nadzieniem rybnym lub gulaszowym, jeeeejjjjjjj
Robimy konkurencję Piotrowi z Sąsiedztwa 😉
Zupki rybne i owszem, mniam mniam.
A ja wszystko lubię, tylko żeby było dobre i dużo. 😈
Rybne zupy som do rymu. O!
Zgłodniałam. Idę sobie zrobić sałatkę 😉
A my dzisiaj pieczen wolowa marynowana przez poltora dnia w piwie z korzennymi dodatkami. Do tego kopytka, ktore, na probe, zostaly zrobione ze zwyklych kartofli i pochrzynu! – tak sie nazywaja yams. Czlowiek uczy sie czegos nowego przez cale zycie. Smaku to nie zmienilo, ale kopytka nabraly rumiencow! No i buraczki i jakas marynata, a do tego Malbec – taki ze sredniej polki 🙂
A na deser Don Giovanni ze wschodzaca gwiazda kanadyjskich dyrygentow – Yannick Nezet-Seguin. Libertynem jest Ildebrando D’Arcangelo – reszte obsady mozna sprawdzic tu http://voix-des-arts.blogspot.ca/2012/08/cd-review-wolfgang-amadeus-mozartdon.html
plus recenzja. Album wygralem wysylajac – oczywiscie prawidlowa 😉 – odpowiedz do audycji w CBC, na pytanie typu „ile jest symfonii g moll Mozarta” 😀 .
Nie wiem, czy sie za bardzo przyzwyczailem do swojego Sir Colina Davisa, ale przy pierwszym przesluchaniu (jeszcze jestem w trakcie), jest to jakos malo przekonujace.
A tu probka akustyczna
http://www.youtube.com/watch?v=EE1ES9oKThw
Pobutka.
Pietrku,
jak to mawiam z moim przyjacielem Kubą : pomidory, ser, oliwki i flaszka niewyszukanego wina.
Po wczorajszym Bartoku i Mahlerze zaczynam zazdrościć łabądkowi, że ma tak blisko do Budy (no i kawałek dalej do Pesztu)
A jeśli łabądkowi wydawałoby się, że nawet zbyt blisko to zawszeć jeszcze w drodze powrotnej o Wiedeń i Katowice zahaczyć można..
Dzień dobry,
to tak fajnie wczoraj było, lesiu?
A w tym Don Giovannim przedstawionym przez Pietrka to niektóre nazwiska ho, ho…
Dziś w poranku Dwójki koledzy recenzowali recital Zimermana w Berlinie. Andrzej Sułek zachwycony, Marcin Majchrowski rozczarowany. Nigdy wszystkim nie dogodzisz 😈
Moge dodać parę groszy do SK i JKM. 20 lat temu teorie jego były słuszne co do kierunku, jaki jest właściwy, a nie wzorca, jaki należy osiągnąć. Mieliśmy wóczas ogromny nadmiar państwa i prawa we wszystkich dziedzinach życia, nie tylko w gospodarce. Prawdę mówiąc jest tak nadal. Ale postulat prawie całkowitego zniesienia podatków jest kompletną utopią. Kiedyś JKM był wybitnym brydżystą. Szkoda, że od dawna więcej czasu poświęca polityce niż brydżowi. SK rzeczywiście podzielał poglądy neoliberalne, które w sytuacji przeregulowania były słuszne. W tej chwili przeregulowanie występuje nadal, ale w okresie słabej koniunktury trzeba bardziej myśleć o losie najsłabszych, a nie o warunkach szybkiego rozwoju najsilniejszych. Mówienie, że tylko szybki rozwój najsilniejszych pozwoli ratować najsłabszych, jest lekko demagogiczne w sytuacji, gdy słaba koniunktura u nas jest wywołana prawie wyłącznie przez czynniki zewnętrzne. A Stefan Kisielewski, choć amator, miał do gospodarki podejście całkiem zdrowe. W ogóle był człowiekiem myślącym.
No był. Nawet napisał muzykę do filmu Przygoda człowieka myślącego Themersona… nie, ten człowiek był poczciwy 😉
http://www.youtube.com/watch?v=49Vjr1waHM0
Ale był z wykształcenia muzykiem, kompozytorem. Jego myślenie o gospodarce było trochę „na zdrowy chłopski rozum” 🙂
Nie nazwałbym Kisiela człowiekiem poczciwym. Potrafił być złośliwy w słowach, a czasem nawet w działaniu. To efekt silnej osobowości i ograniczonej skłonności do kompromisów. Niektórzy zarzucali mu nieszczerość, gdy zapoznali się z jego zapiskami. Ale to akurat nie prawda. Bardzo często wieszamy psy na bliskich nam osobach nie dlatego, że ich nie lubimy, lecz dlatego, że bardzo chcemy, aby byli doskonali. Wieszamy psy i kochamy jednocześnie. Kisiel chyba do takich właśnie należał. Ja spotkałem go tylko kila razy, ale moja krakowska śp kuzynka, która była z nim zaprzyjaźniona przez dziesięciolecia, miała o nim bardzo dobre zdanie co do charakteru, skądinąd niełatwego.
Off topic – niech się mury pną do góry 🙂
http://pulspolski.tv/2012/08/o-czym-zapomniano-projektujac-wieze-wtc-a-pomyslano-budujac-narodowe-forum-muzyki/
Ale i tak w ten czerwiec nie wierzę ani trochę…wykończeniówka zawsze jest bardziej czaso – i pracochłonna niż postawienie stanu surowego.
Kto nie wierzy,niech spyta łabądka.
@Stanisław 11:52
Poczciwy to był bohater Themersona,o którym wspomniała PK 🙂
SK był złośliwy, to zresztą była jedna z cech, która nas łączyła – z przyjemnością wymienialiśmy złośliwostki 😉
Poczciwy też oczywiście nie był, powiem szczerze, że jego zapiski są denerwujące, pełno tam małych zawiści. Nie chodzi oczywiście o pretensje, jakie mógł mieć w związku z szykanowaniem go przez władze komunistyczne (od odmawiania paszportu do pobicia włącznie), ale o różne takie tam wobec kolegów. Ale w życiu potrafił ich nie ujawniać i to mu poczytuję za duży plus.
W ostatnich latach, po śmierci Wacka, był już bardzo przygaszony i wtedy nawet można było nazywać go poczciwym 😛
Co do NFM, dyr. Kosendiak twardo powtarza, że będzie gotowe w przyszłym roku – ostatnio takie stwierdzenie słyszałam przedwczoraj 😉
Na pewno Kisiela można zaliczyć do kamieni milowych wyznaczających drogę kraju we właściwym kierunku. Dlaczego takich kamieni wśród polityków, pisarzy, dziennikarzy, urzędników mamy coraz mniej…
Jeśli kamień, to tylko poprzez wolność wewnętrzną.
Tu kiedyś moich parę blogowych słów:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2011/03/13/ma-sto-lat-i-wciaz-smieszy/
Zaledwie 1,5 roku minęło. Powtórnie czytałem z wielkim zainteresowaniem. Nie mogę pojąć, że wtedy biorąc udział w dyskusji ani słowem nie dotknąłem Kisiela, którego przecież tak cenię.
Nie wiem, nie można odsłuchać informacji o koncercie, ani żadnego innego nagrania, łącznie z posłuchaj na żywo.
Mówię o dwójce.
Z linku obok (w Witrynach, które odwiedzam) działa.
Czy ja dobrze zauważyłem taką prawidłowość, że gdy tylko Pani Kierowniczka skończyła pisać bloga o tematyce dot. muzyki (bardzo) współczesnej, natychmiast zwiększyła się liczba wpisów pod blogiem i są jakby ciekawsze, sympatyczniejsze, częściej „ogólnoludzkie”?
No i oczywiście drugim powodem takiego stanu rzeczy jest moim zdaniem również i to, że wreszcie wrócił Stanisław.
A może to tylko przypadek?
🙂
Może dzisiaj jest tak ciepło z okazji dnia uśmiechu 🙂
jmp eip – ciekawa refleksja po zażartych kłótniach na tematy polityczne pod wpisami bynajmniej nie dotyczących muzyki bardzo współczesnej 😛
Ale obecność Stanisława w istocie jest balsamiczna 🙂
Patrzcie, patrzcie – ktos pamieta jeszcze Themersona. Przygodowo, to on mnie on sie bardziej kojarzy z Przygodami Pedrka Wyrzutka, niz z filmem; ksiazkowo przede wszystkim jednak z Wykladem Profesora Mmaa.
A Przygody czlowieka myslacego to dla mnie Dabrowska.
Pewnie że Dąbrowska 🙂
Jak to czy ktoś jeszcze pamięta Themersona – ja jestem jego, a raczej obojga, wielbicielką, pisałam tu o nich wielokrotnie.
To jest nowatorstwo dopiero 🙂
http://www.artmuseum.pl/filmoteka/?l=0&id=796
Na te filmy z boku też warto kliknąć.
Themersonowie? No pewnie, ze pamiętam, wystawę (parę lat temu) w CSW) także. Wtedy sobie pomyślałam, że Franciszka może była trochę cieniu męża. Szukałam kiedyś informacji o jej ojcu, Jakubie Weinlesie, ale znalazłam niewiele, a może robiłam to niezbyt wytrwale. Malarz chyba zapomniany… :))
Taki obraz Weinlesa mi wyskoczył:
http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Jakub_Weinles_-_%C5%BBydzi_modl%C4%85cy_sie_w_Jom_Kippur.jpg
Franciszkę uwielbiam. W kresce była wirtuozem. Ale Franciszka to nie tylko cudne muzyczno-satyryczne rysunki (słynny Hoffnung to tylko cień tego), to też bardzo ciekawe malarstwo, o czym mało kto pamięta.
🙂 Miło, że mamy podobne odczucia, też ją bardzo lubię. Za link do Weinlesa dziękuję. Pozdrawiam:)
No, mamy ostatnio istny salon odrzuconych z Wieniawskiego 🙂
Właśnie przyszła wiadomość z Hanoweru: na Konkursie im. Josepha Joachima, do którego przystąpiło 35 skrzypków, do grupy 12 półfinalistów przeszła Joanna Kreft. Zobaczymy, jak sobie dalej poradzi 🙂
Tutaj strona konkursu – można będzie słuchać na żywo:
http://www.jjv-hannover.de/homepage.html
Niestrudzony Jan Bernad zorganizował kolejny festiwal
http://npe-festiwal.pl/o-festiwalu/idea/
To już dziś i jutro 🙂
Bardzo ładny, zasłużony już festiwal.
Z innej beczki – czyżby koniec radiowych studiów nagraniowych?
http://deszkiewicz.salon24.pl/452756,aaaaa-polskie-radio-tanio-sprzedam
Napisała Pani Kierowniczka o 17:07:
„Na te filmy z boku też warto kliknąć.”
Oj warto, warto.
Szczególnie zaintrygował mnie film „Wzywamy Pana Smitha” z 1943 r.
Genialnie wpleciona w kilku miejscach „Helenka” robi niesamowite wrażenie.
Ponadto, może przypadkowo, w filmie jest kilka spraw, o których zamieniliśmy parę zdań na forum.
Ciekawe, co wycięła brytyjska cenzura?
@ muzyk praktykujący
Słyszałam tę wiadomość. Od kolegów radiowców miałam wieści jeszcze podczas Warszawskiej Jesieni, że jest plan: radio sprzeda blok D telewizorowi, w związku z czym wyniesie się ze studiami. Ale nie chciałam ruszać z tym tematem bez potwierdzenia.
Widzę, że Tadeusz ma późniejsze wieści. Chyba jednak trzeba ruszać.
Nie rozumiem, Studio S1 chce sprzedać?
Już napisałam w kolejnym wpisie. 😐