Noworocznie z Haendlem w WOK
Coraz częściej się zdarza i w Polsce, że koncerty sylwestrowe nie muszą nawiązywać do wiedeńskich królów walca, lecz mogą przywoływać np. Haendla czy Mozarta (czyni to np. już od kilku lat ze swoimi zespołami Jan Tomasz Adamus). A zdecydowanie Haendel jest jednym z tych kompozytorów, z którymi bardzo jest przyjemnie pożegnać stary rok i przywitać nowy. Zwłaszcza gdy śpiewają go tak wspaniałe solistki, jak było tym razem w Warszawskiej Operze Kameralnej.
Byli też oczywiście dwaj soliści, Robert Gierlach i Andrzej Klimczak, ale zostali całkowicie przyćmieni przez te dwie gwiazdy: Olgę Pasiecznik i Annę Radziejewską. Obie pokazały po prostu wirtuozerię, nawet nie tyle w sensie technicznym, co w sensie samego stylu operowania głosem i nastrojem. Śpiewały oczywiście znane hity z Rinalda, Imenea i przede wszystkim Juliusza Cezara; były oczywiście Cara sposa czy Lascia, ch’io pianga, był finałowy duet Cezara i Kleopatry i, także z Cezara, końcowy chór Ritorni omai nel nostro core. Zachwytom i oklaskom nie było końca. MACV prowadził od klawesynu Władysław Kłosiewicz (bezsprzecznie najbardziej kompetentne kierownictwo wśród tych, jakie dostępne są temu zespołowi), a w I skrzypcach (czego nie było widać, bo w kanale) siedziała m.in. mapap.
Wykonanie było semisceniczne, tj. z prostą a uniwersalną scenografią Marleny Skoneczko (po prostu rozgwieżdżone czarne niebo i scena bez rekwizytów) i reżyserią… nowego dyrektora WOK Jerzego Lacha. Chyba to jego pierwsza praca przy scenicznym utworze muzycznym. Polegało to głównie na tym, że, zwłaszcza w szybkich ariach, delikwent wpadał na scenę, przebiegał po niej w różne strony i wykonywał gesty pt. co ja tu robię i skąd się wziąłem. No, ale muzyce to bardzo nie przeszkadzało – na szczęście.
Sala była pełna. Przyszło mnóstwo muzycznych (m.in. Paweł Szymański – trzymajmy wszyscy kciuki, żeby jego premiera w TWON się w tym roku udała, już są próby) i melomańskich znajomych, atmosfera po prostu rodzinna. Zapowiadało koncert (nie nazbyt obficie – także na szczęście) dwoje młodych ludzi, chyba śpiewaków, bo pod koniec swego występu zaśpiewali pierwszą frazę Music for a while Purcella. Na każdego z widzów czekała na krześle torba z wydawnictwami WOK, z których szczególnie się cieszę z nieznanej mi jeszcze płyty wydanej z okazji 50-lecia WOK, z utworami Szymanowskiego w wykonaniu Marty Boberskiej, Anny Radziejewskiej, Jarosława Bręka i zespołami WOK pod batutą Jacka Kaspszyka. Niestety ta płyta nie jest przeznaczona do sprzedaży…
No i na koniec jeden duży, nieprzyjemny zgrzyt. Ani podczas zapowiedzi, ani w krótkim przemówieniu noworocznym nowego dyrektora nie wymieniono nawet słówka podziękowania dla dyr. Stefana Sutkowskiego, który był wraz z małżonką obecny na sali (siedzieli na tych miejscach, co zawsze); nie dostał też nawet złamanego kwiatka. A przecież gdyby nie on, nie byłoby tego haendlowskiego repertuaru tutaj, nie byłoby tych cudownych solistek na tej scenie – co tu dużo gadać, nie byłoby w ogóle tej sceny.
Komentarze
Zastanawia mnie to od dawna, dlaczego nie nagrywają niektórych swoich przedstawień.
Byłaby niezła reklama gdyby wysłali tu i tam w formie prezentu, a i grosz pewnie wpadłby nie jeden.
Może by i wspomniał o swoim poprzedniku, ale pewnie boi się narazić mocodawcy.
Tak myślę, bo innego powodu nie znajduję.
Pan Sutkowski ma swoje miejsce w historii i bez jego wspominek.
nawiązując do noworocznego koncertu w WOK to kilka dni temu, przeglądając stare czasopisma, natknąłem się na wywiad Pani Kierowniczki przeprowadzony ze Stefanem Sutkowskim w „Klasyce” z lipca 1998 roku.
I teraz ta informacja. Szkoda, że tak się zakończyła era byłego dyrektora tej instytucji :(.
Autorce bloga i P.T. blogowiczom życzę samych noworocznych najów i zasyłam litewskich Haendli. 😉
http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=a_rmLmrCv6E&feature=endscreen
haendlara pościelo – co za nick 😆 Witam. Życzę wzajemnie, ale muszę sprostować: ta wata szklana nie jest litewska, lecz rosyjska (z Orenburga), a Nowyj God to mem już sprzed dobrych kilku lat (jak zresztą widać po dacie pod filmikiem) 😀
Ale najlepszego!
Wracając do WOK: w torbach znaleźliśmy też zapowiedzi na najbliższą przyszłość. Wygląda to mizernie, jeśli chodzi o ilość, ale za to atrakcyjne spektakle. 4, 5 i 6 stycznia Cyrulik sewilski, ale nie Rossiniego, tylko Giovanniego Paisiella; 17, 18, 19 i 20 stycznia Czarodziejski flet. Luty jest pusty. W pierwsze cztery dni marca wraca Żywot rozpustnika Strawińskiego, a 17, 18 i 19 marca – Cesarz Atlantydy Ullmanna. Oba spektakle BARDZO warto obejrzeć.
Więcej dowiem się może za tydzień na konferencji prasowej.
Wszystkim fredzlom, fredzelkom, fredzelatkom, fredzluniom, fredzlaczkom, a i zywinie wszelakiej, wodzom i przelotem, gostkom i labadkom, a przede wszystkim Pani Kierowniczce – wspanialych i beztroskich muzycznych wzruszen! Niech sie rok wykaze!
Pobutka.
Nareszcie muzyka dla Kota – cos odpowiednego aby turlac pileczke pod stolem, Szklana Wata!
Ten boy band to jakos tak z lat szcescdziesiatych czy wczesniejszy? Takich juz dzis nie robia! 😈
To byl chyba zamknięty koncert, jako ze afisze WOK zapowiadaly jedynie „Mesjasza” z udziałem Olgi Pasiecznik 31 grudnia. Ale i tak nie dostałam biletu. Z tymi biletami robi sie coraz ciekawiej. Nie tylko w Polsce, ale i na calym świecie trzeba rezerwowac juz nie na pół roku wczesniej, ale na jeszcze dlużej. Pewnie to wina internetu, a moze tak bardzo wzrosła milość do muzyki dawnej:))
Dzień dobry 🙂
Mordko, to wcale nie taka dawna sprawa – z poprzedniej dekady 🙂
kalina – nie wiem, jak było na afiszach, ale na stronie internetowej zapowiedź koncertu sylwestrowego wisiała już od jakiegoś czasu. Znajomy (meloman, nie muzyk) kupił naszej grupce bilety parę tygodni temu, a w sprawie biletu dla jeszcze jednej koleżanki dzwoniłam do WOK w samego sylwestra i okazało się, że jest jeszcze jeden, ostatni – na balkonie, gdzie jest duszno i mało co widać. Ale zadowoliła się. Tak że to bynajmniej nie był zamknięty koncert, tyle że cena wynosiła dwie stówy, no, ale sylwester ma swoje prawa. Zresztą koncertu z tymi solistkami jednocześnie nie powstydziłyby się najlepsze sceny, myślę.
ad mt7 16:36
wszystkie przdstawienia (a przynajmniej wszystkie na ktorych byłem) w siedzibie WOK sa nagrywane – widuję najczęściej 2 kamery..
Raz jeszcze życzenia dla wszystkich w 2013
Oni sobie nagrywali prywatnie dla siebie.
Wzajemnie, lesiu 😀
To nie tylko nagrania „prywatne dla siebie”. Okazują się absolutnie bezcenne, gdy odgrzewa się po latach spektakl Znanego Reżysera, ale bez niego. Początkowe próby polegają wówczas na oglądaniu nagrania na tv przypominaniu sobie „A faktycznie, stałam z lewej strony i podnosiłam prawą rękę!” – „No co ty, to nie lustro, podnosiłaś lewą!” etc. Ale najfajniej jest, gdy jakiś zbędny akurat fragment przewija się w przyspieszonym tempie 🙂
Pani Kierowniczko, to byl sarkazm 👿 ze z lat 60-tych lub wczesniej…
PMac, ja miałam na myśli, że to było tylko do użytku wewnętrznego. I, jak widać, rzeczywiście ten użytek był 😉
chciałam złożyć wszystkim życzenia pięknego i szczęśliwego roku 2013, ale właśnie dowiedziałam się, że rozpoczyna się on bardzo smutno…
http://wyborcza.pl/1,130400,13133112,Teresa_Toranska_nie_zyje.html
Oj, tak, bardzo smutno 😥
Tu na muzycznym blogu warto wspomnieć Teresę Torańską szczególnie za piękne wywiady z muzykami: Wandą Wiłkomirską, Katarzyną Popową-Zydroń… Teresa czuła sprawy muzyczne, bo sama kiedyś uczyła się muzyki. Dodając do tego jeszcze jej klasę dziennikarską trudno się dziwić, że były to tak znakomite rozmowy. Tu mówi o niej Wiłkomirska:
http://www.youtube.com/watch?v=OfANQ9_cR4k
Lesiu, a gdzie je widujesz? To dla mnie bardzo ciekawe. Zawsze siedzę na balkonie i tylko raz widziałam człowieka, który prawie z ręki nagrywał z poziomu sceny.
Kalina, na stronie WOK już dawno był koncert sylwestrowy zapowiadany i wtedy pewnie można było nabyć bilety.
Polecam noworoczne koncerty z Wiednia. Ostatnio byl tam tez w programie Wagner, Verdi, Bach i Mozart, ale najwiecej bylo wiedenskich Straussow, gdyz tak tez byc powinno.
Lech Keller, Antypody
Pobutka.
Dzień dobry,
to ja w odpowiedzi to:
http://www.youtube.com/watch?v=ftQCBDG0_Lc
Na koncercie sylwestrowym śpiewała to z tą samą „choreografią” (Izadory Weiss), ale oczywiście bez towarzyszek i skromniej ubrana 🙂
mt7 2.01 21:11
pod balkonem w ostatnim rzędzie stoją dwie kamery, obsługiwane przez młodego chłopaka.
W którymś momencie, podczas festiwalu WAM, kiedy to działy się różne rzeczy w WOK, pomyślałem, że może to nagrywanie w celach jakiejś obrony jest.. Np. uzasadniające konieczności etatowe..
Bry!
Się nie umiem rozdwoić… Ale chciałem delikatnie przypomnieć o dacie 29 maja 1913 roku. Będzie sto lat…. prawykonania Le Sacre….
W związku z tym Decca wydała (już!, ten kapitalizm…) 20 płyt z 38 wersjami wykonawczymi Le Sacre… 😆 Ale czemu nie 100???
Nie wiem 🙂
Ale rzeczywiście, będzie się działo…
Co ciekawe, dzieje się co roku. W Poznaniu jest nawet od kilku lat „świąteczny” festiwal. No bo to dzieło zawsze działa na wyobraźnię i jest żywe, jakby powstało wczoraj 🙂