EUYO & Ashkenazy
Na swojej obecnej trasie Młodzieżowa Orkiestra Unii Europejskiej czci przede wszystkim Rok Brittena – na 15 koncertów nie wykonuje jego utworów tylko na pięciu (w tym warszawskim; wypada nam żałować, bo np. dwa dni wcześniej grali Koncert skrzypcowy z Isabelle Faust, a za dwa dni zagrają z Danielem Hope) oraz stulecie Święta wiosny (na ośmiu koncertach). Lutosławskiego – tylko na jednym, u nas, co zresztą było związane z pewną uroczystością.
Otóż orkiestra postanowiła od tego roku honorować ustanowioną przez siebie nagrodą ludzi kultury, którzy pomagają młodym artystom. Pierwszym laureatem stał się pośmiertnie właśnie Lutosławski, a odebrał nagrodę jego pasierb Marcin Bogusławski. Coś mu tam wręczyli, mam nadzieję, że idą też za tym pieniądze (oczywiście nie orkiestry, tylko – tym razem – PZU), bo Pan Marcin kontynuuje działalność charytatywną swego wielkiego ojczyma.
Zaraz potem zabrzmiały Wariacje symfoniczne, jedyny pełny utwór Lutosławskiego, który zachował się z przedwojnia. Świetnie napisane, barwne, już wtedy z wirtuozerią orkiestracji. To zawsze był wielki atut kompozytora – znakomita znajomość orkiestry.
Potem było miło i, można powiedzieć, rozrywkowo: Valses nobles et sentimentales Ravela i suita z Les Biches, baletu napisanego przez 24-letniego Poulenca. (Czy może ktoś ze starszych blogowiczów pamięta, jakiej audycji sygnałem – w radiu czy w telewizji? – był pierwszy temat tego utworu? My z koleżankami podejrzewamy Kwadrans rolniczy, ale nie dam głowy.) W drugiej części Święto wiosny – świetna rzecz dla takich dzieciaków; ja siedząc dziś wyjątkowo na balkonie z rozbawieniem patrzyłam na to, jak wyżywali się perkusiści (łącznie z graniem na tarce w Danse de la Terre). Na bis była Pavana Gabriela Fauré, a potem młodzież zaczęła się ściskać, żeby zejść ze sceny.
Ashkenazy był jak zwykle uroczy, maleńki, wbiegający na estradę jak nie przymierzając Lutosławski, w zwykłym czarnym garniturze i białym golfie – jak zawsze. Ma dość szczególny, zupełnie niedyrygencki sposób dyrygowania i o dziwo jest w tym skuteczny, choć oczywiście zdarzyło się parę rozjazdów, no, ale to przecież orkiestra młodzieżowa.
Teraz jeszcze o nim kilka słów. Zamieniliśmy kilka zdań mailowo, wywiad z tego nie wyszedł, ale parę ciekawych słów tam padło, więc zdaję sprawę. A propos konkursów pianistycznych powiedział (zresztą mawiał już o tym w wywiadach), że to władze sowieckie kazały mu startować w Konkursie im. Czajkowskiego, bo były zbulwersowane, że poprzednią edycję wygrał Amerykanin (Van Cliburn). No i dostał I miejsce, ale ex aequo z Johnem Ogdonem, i wszyscy byli zadowoleni. Jeszcze przed opuszczeniem Sowiecji jeździł na tournees po Europie Zachodniej, także dwa razy do Stanów. Miał więc szczęście, że dał się wcześniej poznać – gdy został w Londynie, nie musiał martwić się o dalszy ciąg swojej kariery.
Wyraziłam żal, że nas w Polsce z powodu jego ucieczki na Zachód ominęły najlepsze czasy jego kariery pianistycznej. On sprostował, że wcale nie uciekł, bo zachował sowiecki paszport, a do demoludów nie jeździł, bo bał się, że go porwą i odstawią z powrotem. Teraz już niestety bardzo rzadko gra koncerty, czasem nagrywa płyty, czasem gra w duecie fortepianowym z synem Vovką lub fortepianowo-klarnetowym z drugim synem Dimitrim. (Mnie tego nie wspomniał, ale podobno ograniczył grę z powodu dolegliwości artretycznych.) Co zaś do dyrygowania, nie spodziewał się kiedyś, że sam będzie to robił, ale zawsze bardzo interesował się muzyką orkiestrową i to z nią płyty przywoził sobie z Zachodu (jeszcze przed wyjazdem), a nie z fortepianową. Teraz cieszy się dyrygowaniem i to widać. Spotkanie z Lutosławskim w 1955 r. (to był jedyny raz, kiedy kompozytor był jurorem na Konkursie Chopinowskim) pamięta jak przez mgłę, było dość kurtuazyjne. Ale zapowiedział, że będzie dla niego wielką przyjemnością zadyrygować Wariacjami w Warszawie. Czy to była kurtuazja, nieważne – w każdym razie naprawdę się przyłożył.
Komentarze
Dobry wieczór,
Poulenc „oprawił” nam muzycznie audycję Eurekę (suita) i „Kobrę” też 🙂 (Kurczepiórko, nareszcie coś wiedziałam sama z siebie i nie musiałam latać po sierżantach, o!)
Ciekawostka; najpierw mnie nie wpuściło z powodu błędnego kodu, chociaż był poprawny, a potem wydrukowało na czerwono. Musi przez te warszawskie dziady.
? ? ? (pobutka spi?)
wiec: Dzien Dobry Bardzo
🙂 🙂 🙂
Witam!
Myślę, że nazywanie członków tej orkiestry „dzieciakami” jest lekką zniewagą. Wiek większości z nich przekracza 20 lat, często również są już po studiach, i w niejednym przypadku są to członkowie najlepszych orkiestr w Europie.
Pozdrawiam!
Pobutka.
@rysberlinie:
Pobutka wyraża ubolewanie, że nie obudziła i zaspała…
Kierownictwo to ma pamięć ! 🙂 W rzeczy samej – „Rolniczy… Kwadrans”(właśnie z taką efektowna pauzą pomiędzy częściami nazwy – jakbym słyszała dźwięk głosu pana spikera ) chyba w pierwszym programie PR.Nie mam pojęcia,czemu słuchałam w dzieciństwie tej pouczającej audycji,ale sygnał mi się utrwalił 😉
A „Kobrę” przypomniano niedawno we Wrocławiu na przeuroczym okolicznościowym koncercie z okazji 50-lecia śmierci Poulenca. Byłam zachwycona,ale sprawozdawać się nie odważę,skoro zrobił to już fachowiec :
http://www.ruchmuzyczny.pl/PelnyArtykul.php?Id=2396
Ja jak pierwszy raz usłyszałam na koncercie Sekstet Poulenca, było to już lata temu, to mało nie pękłam ze śmiechu 🙂
Moją pierwszą myślą była Eureka, ale jednak stanęło na audycji rolniczej. A co było w takim razie sygnałem Eureki – już nie pamiętam. Poważka w ogóle zrobiła masę dżingli w PRL 😛 Np. telewizyjny Monitor – finał symfonii Z Nowego Świata Dvoraka, Radiowy Magazyn Wojskowy – uwertura do Wilhelma Tella Rossiniego, Pegaz – Wariacje op. 27 Weberna…
Euyo-warszawa – witam. Proszę się nie gniewać, „dzieciaki” to było takie pieszczotliwe określenie z wyżyn mojego wieku 😆 Nic złego nie miałam przecież na myśli. Gratuluję (jeśli to jeden z polskich muzyków orkiestry się odzywa) i pozdrawiam serdecznie 🙂
Wolna Europa też nie była gorsza. Do dziś się chichram, jak słyszę Marsz na miejsce straceń z Symfonii fantastycznej Berlioza… Nie mówiąc o kurancie ze Strasznego dworu 😉
Podobnie, widziałam, śmiali się starsi słuchacze na koncercie w Duesseldorfie słuchając Koncertu na orkiestrę Lutosa – jeden z tematów I części był kiedyś sygnałem audycji w ZDF… Bez wiedzy kompozytora zresztą 👿
PK wyjątkowo na balkonie, ja wyjątkowo na parterze – no to i z wypatrywania PK nic nie wyszło…
Powiem krótko, poza Lutosławskim (fortepian w dolnym rejestrze niedostrojony) nie bardzo mi się podobało…
Te walce i Łanie składają się z kilku części więc właściwie mieliśmy taki cykl: coś tam grają, przerwa, coś tam grają, przerwa… I tak ze czternaście razy.. Mnie wymęczyło..
A i Aszkenazy chyba nie miał żadnej koncepcji (Święta wiosny też) i na mój gust powinien ustąpić miejsca komuś z większą inwencją.
Technicznie owszem bardzo sprawny.. Czy on tym zmieniającym się zespołem dyryguje od 2000 ? Czyli 13 lat ?
Wychodziłem z koncertu z ulgą. W domu puściłem Święto z Bernsteinem i Izraelską Orkiestra Symfoniczną. Cudo !
Jeszcze raz się potwierdza – nie ma złych orkiestr, są tylko nieodpowiedni dyrygenci
Dzień Dobry,
dziś poważka najczęściej pojawia się w reklamach:( np. fragment wspomnianej symfonii Dvoraka w reklamie środków przeciw kłopotom żołądkowym, że nie wspomnę o „Habanerze” wykorzystanej do reklamy proszku służącego do szorowania urządzeń sanitarnych, czy o kompozycji (wiadomo Czyjej) otwierającej „Odyseję kosmiczną”.
Pzdr
Filharmoniczną 🙂
W „Pegazie” wariacje op. 27 Weberna „przechodziły” w „Elsę” Billa Evansa która szła pod streszczeniem tematów wydania i chyba pod „listą płac”:)
http://www.youtube.com/watch?v=75hrW28E1ek
Z tym, że oprawca muzyczny korzystał nie z płyty tria a raczej z płyty z Addrleyem „Know What I Mean”(można googlać i porównywać).
„La Nevada” z audycji Jana Ptaszyna Wróblewskiego „3 kwadranse jazzu” bije wszystko.
„Hit the road Jack” Raya Charlesa jako sygnał Radiowo-Telewizyjnego Technikum Rolniczego stanowi klasę osobną , zwłaszcza pod blok tematyczny – zimny wychów trzody chlewnej.
Oprawca muzyczny 😆
macias1515 a dżingiel otwierający „Puls jazzu” Pawła Brodowskiego w radiowej „Dwójce” – czy kojarzy Pan co to za nagranie?
masz rację lisku – Filharmoniczną 🙂
Ale też było wspaniale 🙂
Jakoś nigdy nie trafiłam na Puls jazzu, to nie moja pora słuchania radia…
Do poważki i do reklam wracając, kiedyś ktoś odkrył, że temat Capulettich i Montecchich z Wojny i pokoju Prokofiewa jest bardzo porywający, i kilka produktów z niego skorzystało, m.in. piwo (a właśnie że nie będę robić product placement) „palone ogniem” 😆
Mozart dobrze służy agencjom ubezpieczeniowym. Takoż Chopek. Jest też jeden pan od mebli, który jest wielbicielem Chopina 😀
Lesio mnie ośmielił – z wczorajszego koncertu mam podobne wrażenia jak Lesio – tyle że mnie zmęczyły Valses nobles et sentimentales – ani nobles ani sentimentales. W pełnym składzie orkiestry, na full… Poszłam do domu na przerwie, nie miałam chęci na Święto wiosny w tym wydaniu, zwłaszcza że i tak za nim nie przepadam.
W domu posłuchalam Valses w wydaniu Bouleza….
Zaznaczam – mam pełną świadomość, że to orkiestra złożona z bardzo młodych ludzi, ale właśnie dlatego trzeba ostrożności w doborze repertuaru i oczywiście nie chodzi tylko kwestie techniczne (zdaniem trochę osłuchanego, ale jednak laika).
Ja wolę w ogóle te walce w wersji fortepianowej. Z upodobaniem je kiedyś grywałam 🙂
A Święta nie umiem słuchać bez emocji. Taki to utwór po prostu.
macias1515 – to na pewno była Elsa, ale nie w tej wersji z Adderleyem, którą znalazłam:
http://www.youtube.com/watch?v=mQycRAjOACg
To było jakoś w wersji „na dwa”, nie „na trzy”.
Bazyliko,
dlatego pisząc „walce” też nie dodałem ich ravelowskich określeń..
PK ma rację, one lepiej brzmią na fortepianie – bardziej intymnie.
Święta nie żałuj – było „dużo hałasu o nic”. Zupełnie bez koncepcji..
Raczej to była antykoncepcja..
„Święto Wiosny” czyli mój ukochany utwór było zagrane po amatorsku, sekcje nie współpracowały, a perkusiści walili ile siły zamiast tyle ile potrzeba. Ale już nie nastawiłem sobie w domu Bernsteina, bo było późno. Niespecjalnie go cenię za większość twórczości (Bach wręcz komiczny) ale „Święto” wraz z nowojorczykami jest genialne. Do wykonania pozostałych utworów nie mam zastrzeżeń, może dlatego że nie znam ich na pamięć i nie mam tak nabożnego stosunku.
Odpowiadając na pytanie zadane powyżej: w „Pulsie jazzu” na początku słychać „Scenes in the city” zespołu Branforda Marsalisa, a kompozytorem jest Charles Mingus. O ile nie zmienił się sygnał od czasu gdy tej audycji słuchałem.
Jakoś nie mogę powstrzymać się przed komentarzem niekoniecznie muzycznym. Otóż dziewczyny z orkiestry zmuszono do założenia jakichś niebieskich szarf z żółtymi gwiazdkami. Pomijając fakt, ze chyba nawet w Związku Sowieckim orkiestra nie musiała owijać się czerwonym płótnem z sierpem i młotem, to dlaczego tylko dziewczyny? W UE tak dbającej o równouprawnienie. Może tytułem rekompensaty w sekcji kontrabasów, zwykle przeważnie męskiej, prawdziwe lachonarium – stosunek sił 5:1. I podobało mi się gdy orkiestranci padli sobie na koniec w objęcia, chyba ciągle traktują grę jako przygodę.
Pięknie, że Vladimir uczcił pamięć ofiar katastrofy sprzed trzech lat. Pewnie nie wie, że za to młodzi wykształceni zaliczają do ciemnogrodu i oszołomstwa.
Ja bym aż tak surowa nie była, ale oczywiście wolę bardziej zniuansowane wykonania.
Nie zapominajmy też audycji „Z życia Związku Radzieckiego”, która zaczynała się – czymżeby, jak nie b-mollem Czajkowskiego… „Pa-pa-pa-ŁUP!”
No jakżeż mogłam zapomnieć 😀
A Ashkenazy powiedział kiedyś, że nie znosi Czajkowskiego. Biedaczek, musiał go trochę pograć na konkursie.
A pamięta ktoś Johna Ogdona, który z Ashkenazym wygrał tego Czajkowskiego? On za to często był kiedyś naszym gościem. Wspaniały pianista, szkoda, że przedwcześnie zmarł. Chyba najpiękniejsze wykonanie Concord Sonata Ivesa, jakie słyszałam (na Warszawskiej Jesieni). Niestety akurat tej sonaty na tubie nie ma.
Melo – witam, dzięki za informację o „Pulsie jazzu”. Że było nader głośno na Święcie wiosny, to fakt, znajomi, którzy siedzieli na parterze, bardzo na to narzekali. Ja tym razem z balkonu miałam więcej dystansu.
Co do komentarzy niemuzycznych: 1. zgadzam się co do braku równouprawnienia, jak wszyscy, to wszyscy (i babcia też), 2. ostatni akapit mógł sobie Pan darować, jest – powiem wprost – niemądry i nie na miejscu.
Zatem z oceny PK wynika, że akurat tę „Elsę” do „Pegaza” zagrał Evans w innym stadium nałogu i nie w 1961 r. ale w jakimś innym. To bardzo być może. Nagrań jest tak wiele (nie wszystkie oficjalne, nie wszystkie dostępne) i jest co analizować. Np. http://www.youtube.com/watch?v=MvFwDQNGoSk
A może to gra zupełnie kto inny ? Sprawa może się stać materiałem dochodzenia podobnego do „Jakiej wersji „Take the A Train” Ellingtona użył Willis Conover jako sygnału „Voice of America Jazz Hour” – pamiętam w „Jazz Forum” szczegółową analizę iluś tam nagrań dostępnych w roku rozpoczęcia nadawania audycji, ale kto te badania prowadził i jak znalazł dokładnie TO nagranie – to już nie pamiętam. W każdym badanym dostępnym nagraniu brakowało jakiejś pauzy albo jakieś nuty co rozpisywano na diagramach i wreszcie – Eureka – jest ! A był z tym diabelny kłopot bo i sam Conover nie był pewien gdy go o pytano skąd takiego Ellingtona wziął.
W sprawie sygnału audycji Pawła Brodowskiego ciszę się że ktoś wiedział – bo ja tylko wiem że taka audycja jest ale jakoś nigdy nie miałem okazji posłuchać .
EUYO wspominamy w Łodzi miło bowiem ćwiczyli u nas chyba dwa lata z rzędu i miewali odpowiednie koncerty, ale z mniej znanymi dyrygentami. Miło wspominam koncert wagnerowski dwa lub trzy lata temu. Niebieskie sukienki były chyba, ale szarf nie pamiętam, a może nie zwracałem na to uwagi uznając za nieistotne ?
Ogdon – Scriabin mam takie skojarzenie silne. Teraz jego komplet nagrań na EMI niedrogo jest dostępny(ale bez Ivesa). Drugą sonatę Ives to nawet sam nagrał i to nagranie jest dostępne (ale nie w Tubie) alem go nie słyszał.
Jutro w Łodzi Morzem Debussy’ego będzie dyrygował Adam Klocek. A w maju – niespodzianka – na dwa koncerty, w związku z remontem, Filharmonia przeniesie się z powrotem do „Lutni” na Piotrkowskiej , natomiast w czerwcu sezon zamykać FŁ będzie w Teatrze Wielkim. A po wakacjach usłyszymy organy.
Ja myślę, że to był Evans w tym „Pegazie”, ale akurat nie te nagrania, bo bardzo dokładnie pamiętam figuracje, jakie grał – mogłabym je dziś zagrać. To rzeczywiście podobna sprawa, jak z tym Conoverem.
Ale numer, to znowu FŁ zagra w tej marnej świetlicy 😯 Ale dobrze, że tylko dwa koncerty. A wczoraj delegacja z Łodzi była, dyrekcja artystyczna i jeszcze dziewczyna, która kiedyś pracowała w promocji.
Ależ nie ! Ta „marna świetlica” zostałą odrestaurowana przez Wyższą Szkołe Pedagogiczną na Centrum Konferencyjno-Widowiskowe. I to całkiem fajnie – widziałem tylko w naszej telewizji lokalnej ale wyglada nieźle. Co prawda nie bedzie jakiś gwiazd, ale ja idę koniecznie „na zobaczenie sali”.
Wirtualny spacer tutaj:
http://www.wsp.lodz.pl/LUTNIA-769-0.html
Strasznie mi dziś wolno komp chodzi, no, ale rzeczywiście, widzę, że teraz full wypas 😯
Pani Doroto, dziękuję że uznając, iż mój ostatni akapit jest nie na miejscu zostawiła go jednak Pani na miejscu. A jako że pieniacz ze mnie straszny, to nie mogę powstrzymać się przed dalszym ciągiem. Nie wiem czy ktoś potrafił wytłumaczyć Maestro i chyba trochę zaskoczonym młodym muzykom dlaczego ostatnie oklaski były zdawkowe. A może mam obsesję i po prostu większość nie lubi Gabriela F.
Żeby tak nie wpadać na krzywy czyli niemuzyczny ryj, to jeszcze wspomnę taki program z „Mezzo” (francuska telewizja muzyczna, dostępna i u nas), w którym Leonard Bernstein przygotowywał jeszcze młodszych muzyków do wykonania „Święta Wiosny”. Tłumaczył im niemal każdy takt nie tylko muzycznie ale i za pomocą pantomimy, np. demonstrując chód słonia (to chyba ten fragment gdy kawalerowie biorą panny na barki i tańczą z tym słodkim ciężarem), rozśmieszając, a czasami obsztorcowując. Inny fragment znalazł u Ellingtona, wyjaśniając że „La Sacre” jest utworem jazzowym (sam to też odkryłem, ciekawe czy tylko ja słyszę wpływy Mistrza Igora u Gila Evansa). Potem któryś z młodych orkiestrantów opowiadał, że Mistrz peszył niektórych z nich używając porównań do seksu, bo wielu z nich miało 16-17 lat. Ciekawe jak by zabrzmieli zamiast EUYO, czuję że wykonanie spodobałoby mi się bardziej. To wczorajsze było wyraźnie niedopracowane.
Melo, nie wiem, gdzie Pan siedział, ale zapewniam, że mało kto słyszał, co mówił Ashkenazy, bo mówił cichutko i bez żadnego nagłośnienia. Pytałam kogoś na parterze, co mówił, i ten ktoś wspomniał tylko, że coś tam było o Rosji. Ja na balkonie nie usłyszałam kompletnie nic. Od Pana się dowiaduję o tym, co powiedział. Co zaś do cichszych oklasków po utworze, to Pavane jest utworem spokojnym, wyciszającym i melancholijnym. W sumie więc ma Pan chyba obsesję 🙂
Tak, jazzmeni uwielbiają i Igora, i Bartóka, i w ogóle taką smaczną pod względem harmonicznym muzykę połowy XX w. Dużo jest pokrewieństw.
Gdzieniegdzie full wypas, a gdzieniegdzie kiszka:
http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/803249,lech-dzierzanowski-nie-bedzie-dyrektorem-artystycznym,id,t.html
Trawestując końcowe słowa dyr. TB – jak łatwo się domyśleć – ja tam akurat nie należę do tych co „powiedzieliby coś wprost przeciwnego”. Nie wątpię że dzięki opisanym zmianom łódzkim melomanom zostanie pokazane właściwe miejsce w szeregu – tzn. Mezzo, Filharmonia Moskiewska w internecie i wyjazdy do stolicy.
Zaintrygował mnie ten „Rolniczy kwadrans”, bo jako miłośniczka „Eureki” doskonale pamiętam sygnał i moim zdaniem była to suita Poulenca. Poszukałam rolników w necie i znalazłam to:
http://webcache.googleusercontent.com/search?q=cache:IxKRbku8X74J:www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/dziedzictwo-lutosa+Kwadrans+rolniczy+magazyn+telewizji+polskiej&cd=1&hl=pl&ct=clnk&gl=pl
Fragment artykułu ma tytuł „Ze suity do Rolniczego kwadransa” 🙂
@ macias1515 – no, to niewesołe wieści 🙁 Jedno jest pewne: koniec z festiwalikami PA 🙁 I w ogóle będzie smutniej… Co zrobi Pan Tomasz, jest dla mnie zagadką.
@ jedna taka – ja Rolniczego kwadransa akurat nie pamiętam, może i rzeczywiście była tam Hurra-polka. To może miałyśmy rację i Poulenc był do Eureki? Swoją drogą Pan Bronek wypisuje różne takie dyrdymały, a potem się dziwi, że Lutos nie chciał mu więcej udzielać wywiadów. Kiedy się z nim umawiałam, nie miałam żadnych kłopotów. No, ale odrobinę się znaliśmy, a poza tym to był wywiad w końcu dla największej polskiej gazety.
No kurcze blade – trzeba było od razu do Wiki 😀
http://pl.wikipedia.org/wiki/Eureka_(program_telewizyjny)
Dla równowagi coś pozytywnego. Taki news:
http://www.artsjournal.com/slippeddisc/2013/04/poland-honours-a-weinberg-champion.html
Do pewnego stopnia kawałek tego medala należy do PK 🙂 Oczywiście jeżeli informacja dałaby się potwierdzić na stronie Prezydenta RP (brak informacji) czy też Ministerstwa Kultury i DN (brak informacji).
A dlaczego, przepraszam, do mnie akurat? Nie tylko ja pisałam o Pountneyu 🙂
A swoją drogą, strasznie jestem ciekawa tego Kupca weneckiego. Trzeba będzie pojechać.
Zagra tam też m.in. Grzybu 😀
http://presse.bregenzerfestspiele.com/en/kategorie/hauptmen/programme-2013/orchestra-concerts/programme
Siedziałem w XII rzędzie i bardzo dobrze słyszałem co mówił Ashkenazy. Nie było nic o Rosji tylko o ofiarach katastrofy sprzed trzech lat (najwyżej dodał, że w Rosji, nie pamiętam). Może i mam obsesję ale intensywność oklasków nie jest zbyt silnie skorelowana negatywnie z intensywnością utworu. A wykonanie Pawany było piękne.
Jeżeli już mowa o związkach muzyki XX wieku z jazzem, to w paradokumentalnym filmie „Bird” (Clinta Eastwooda) Charlie Parker podchodzi pod dom Strawińskiego i mówi o nim z wielką estymą. Niestety nie odważył się zapukac do drzwi, a kto wie co wynikłoby z tego spotkania. Może druga część „Hebanowego Koncertu”. Choć Parker ponoć najwyżej cenił Brahmsa. Fanem jazzu byli też Szostakowicz (zachwycił się grą kwintetu Cannonballa Adderley’a, będąc na jego koncercie) ale nic nie wiem o upodobaniach Prokofiewa. Szkoda że wtedy gdy jazz wypłynął na szersze wody żył za żelazną kurtyną. Może jego muzyka stałaby się przez to jeszcze ciekawsze.
Osoba, która siedziała na parterze, a którą zapytałam o słowa Ashkenazego, wręcz powiedziała: nie wiedziałam, że on ciągle jest takim rosyjskim patriotą. Bo zrozumiała, że on chce ten bis poświęcić „swojej ojczyźnie Rosji” 😛 Na pewno? – spytałam. – Nie jestem pewna, bo cicho mówił – powiedziała.
Obsesja, obsesja, proszę to sobie jeszcze parę razy powtórzyć 😆
Prokofiew raczej nie interesował się jazzem. W ogóle niewieloma muzykami się interesował poza sobą. Taki już był.
Strawiński też miał ogromne ego. Ale choć wciąż się wydaje ludziom, że on nie rozumiał jazzu, to mnie się wydaje, że to dlatego, że grają te jego nawiązujące do jazzu utwory wykonawcy klasyczni, którzy sami jazzu nie bardzo czują. Podobnie np. z jego Tangiem.
Rozkoszne młodzieńcze opracowanie Szostakowicza:
http://www.youtube.com/watch?v=-JUqe-Ha0-Y
I, skoro już jesteśmy przy poważkowych dżinglach, to gdzieś od 0:46 jest to sygnał Dwójkowej audycji „Five o’clock” 🙂
Skoro Pani „informatorka” nie była pewna, a ja jestem (biorąc poprawkę na to, że pewne są tylko śmierć, podatki i Kevin w Święta), to komu racjonalnie jest uwierzyć, a? Skoro zagrał utwór żałobny, a nie np. „Kalinkę” to która wersja jest bardziej prawdopodobna, a? Oczywiście można użyć jako argumentu o mojej domniemanej obsesji ale to już zakrawa na … obsesję. Czyli uznanie, że przyszedłem na ten koncert po to, żeby usłyszeć coś o katastrofie smoleńskiej.
To była część oficjalna, teraz artystyczna. Jeżeli ktoś uważa, że Strawiński nie rozumiał jazzu, to tylko się ośmiesza. Historia „koncertu Hebanowego” trafiła nawet pod wikipedyczne strzechy. Dodałbym jeszcze, że to Igor sam wybrał orkiestrę Hermana, więc jednak coś tam musiał słyszeć. Choć zawsze można powiedzieć, że słyszał ale nie rozumiał 🙂
Nie sposób oczywiście w tym kontekście nie wspomnieć o Stefanie Kisielewskim. Inna sprawa, że w jego nielicznych utworach jakie znam jazzu trudno się dosłuchać. Ale o tym że był fanem tej muzyki powszechnie wiadomo. A ja i tak najbardziej cenię go jako piszącego o muzyce. Esej o Strawińskim – miodzik (spadziowy, iglasty, niepodrabiany).
Dżizas – przynajmniej na tym blogu dajmy wreszcie spokój katastrofie smoleńskiej i jątrzeniu, dlaczego coś, a nie coś innego, litości, niech spoczywają w pokoju, było tam trochę osób, które bardzo szanowałam, a nawet tacy, których znałam osobiście. I boli mnie rozgrywanie tego tematu. Starczy. Nalegam.
A o czym mówił Ashkenazy, może słyszał lesio? Też siedział na parterze.
Co do „części artystycznej”: no wiadomo przecież, że Igor jazzem się interesował, ale to, co sam napisał, uważano za zbyt trudne i skomplikowane. Ale też dziwnym pomysłem było zadedykowanie Piano Rag Music Rubinsteinowi, który akurat był od jazzu daleki i było wiadomo, że tego nie zagra, zwłaszcza, że to potwornie trudne.
Całkowicie zgadzam się w kwestii Kisiela – już się tu wypowiadałam, że za jego pisanie o muzyce cenię go bardziej niż za inne pisarstwo.
Tu Piano Rag Music – „Stravinsky plays Stravinsky”, ale wcale nie jestem pewna, czy to sam Igor, czy raczej jego syn Sulima. Tak czy owak, zupełnie niejazzowo:
http://www.youtube.com/watch?v=N1Eb56-9Z5c
Tu trzeba Amerykanina 😉
http://www.youtube.com/watch?v=4gg8BQreNdE
A propos Izraelskiej Orkiestry Filharmonicznej: za tydzień wystąpi w Warszawie.
No tak, wystąpi. A ja na tym koncercie nie będę. Bo będę w tym czasie wracać z Lipska 🙁
To wrócę jeszcze do mojej obsesji 😉 i wrzucę tu wykonanie Igorowego Tanga, które mnie bardzo satysfakcjonuje, a które właśnie znalazłam. Nie znałam wcześniej tej pianistki, a ona to tak rozumie, że można by pod to granie tańczyć 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=QppYtKIlBfg
A Pavana Faurego nie jest utworem żałobnym. Można zapoznać się z historią tego utworku na Wiki.
Przepraszam, padło powyżej pytanie, czy ktoś pamięta Ogdona. No i wychodzi na to, że tylko ja pamiętam? Nie wierzę! Może raczej pytanie zginęło pod lawiną innych. Bo niewielu pianistów należy tak dobrze pamiętać. A kto nie pamięta – nawet nie wyobraża sobie, jak wiele traci. Nie wyobraża, bo tylko poznawszy Ogdona można zdać sobie z tego sprawę.
To tak tylko tytułem odzewu na zamilkłe wołanie. Bo takie wołanie nie powinno zaniknąć, tym bardziej, gdy nie na puszczy.
Jeszcze macias1515 napisał, że pamięta. Myślę, że więcej tu jest takich, ale mają akurat inne zajęcia.
Faktycznie, z ulgą oddaję prym maciasowi, nie przyuważyłem. No i dlatego nie wierzyłem, że się nie pamięta. Ale trzeba to powiedzieć, bo jak wiadomo rzecz niewypowiedziana nie istnieje.
Ogdon-Skriabin to bardzo słuszne skojarzenie, ale ja mam dwa trochę inne: Ogdon-utwory niegrywane, takie, jak Koncert Busoniego (niegrywane zwłaszcza wówczas, bo dziś już gra się wszystko; tu się mieści też Sonata Ivesa, której niestety też nie słyszałem – i w pudle nie ma? hmm…), oraz Ogdon-zawsze intrygujące odczytanie dzieł znanych. Indywidualne, przenikliwe, logiczne – dość stwierdzić, że jeden z najciekawszych Chopinów, po którego chętnie sięgał.
No i jeszcze kojarzy się z trudnościami, gdy ktoś najwyraźniej zbyt niebezpiecznie używa zapasów swojej świadomości, ale to już może nie ja o tym będę.
Strasznie bym chciała gdzieś jeszcze tego Ivesa posłuchać, bo pamiętam, że było to dla mnie prawdziwe objawienie. Było to zanim niektórzy z blogowiczów się urodzili (1972; ja już byłam na studiach). Potem jeszcze, paręnaście lat później, wykonał to na Jesieni Herbert Henck – bardzo przyzwoity pianista. Ale wykonanie Ogdona miało pewne cechy niepowtarzalne. Przede wszystkim był on pianistą, który budził z miejsca zaufanie i poczucie bezpieczeństwa, znakomicie osadzonym w klawiaturze, pewnym, bez problemów technicznych. A zarazem jego gra była pełna prawdziwej poezji. Jak myślę o części The Alcotts, to mnie coś za gardło ściska. Zakochałam się wtedy w tym utworze.
Choć oczywiście słyszałam Ogdona w bardzo różnych rzeczach. No, przyjeżdżał do nas nierzadko. Taki charakterystyczny misiu z samą bródką, bez wąsów. Oryginał. Wspaniały.
Kuba, chyba nie zrozumiałam Twojego ostatniego akapitu, co to znaczy?
Znalazłam Skriabina na dobranoc 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=ZvGIxXfqc1U
Pobutka.
Ashkenazy powiedział że chciałby – on i orkiestra – zagrać utwór ku pamięci wszystkich osób które zginęły trzy lata temu w strasznej katastrofie która wydarzyła się w jego ojczyźnie. Przynajmniej tyle usłyszałem siedząc w tzw. loży dyrektorskiej 😀
Znaczy schizofrenię.
Dzień dobry,
@ Bartek – dzięki, to znaczy, że wszystko się zgadza: i katastrofa, i Rosja, a loża dyrektorska jest nad sceną, więc jest pewność 😉
@ Jakub Puchalski – o chorobach pianisty też trudno mi mówić, bo w sumie niewiele o nich wiem. Nie wiem, czy jego choroby somatyczne też były ze schizofrenią związane, czy się napędzały nawzajem – w każdym razie odszedł niestety wcześnie, mając zaledwie pięćdziesiąt parę lat.
Ogdon grywał jeszcze w duecie z żoną, Brendą Lucas 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=QwtF-gHWp_Y
Ale jak pomyślę, że takie np. nagranie Sonaty Concorde leży może w archiwum, po to tylko, by stopniowo się degradować, coś we mnie zgrzyta. Jeżeli można wydawać kronikę dźwiękową, to warto by też było pogrzebać w magazynach… Przecież jeżeli taki Ives z Ogdonem istnieje, to cudeńko na skalę światową!
Ja wiem, że biblioteka Związku Kompozytorów Polskich ma w posiadaniu rejestracje z Warszawskiej Jesieni, ale tylko do użytku wewnętrznego, bez prawa do komercyjnego wykorzystywania. Kroniki WJ też funkcjonują raczej w obiegu wewnętrznym. No i być może nagranie jest w archiwum Polskiego Radia, które tych rejestracji dokonywało.
Dopiero się włączyłem …
Pamiętam Ogdona z lat sześćdziesiątych we Wrocławiu w Leopoldinie (niestety nie pamiętam co grał – jawi mi się Hindemith m.in. ale co to by mogło być…) ; pamiętam natomiast jego sposób ułożenia rąk nad klawiaturą, niezmiernie charakterystyczny … Mówiąc bez ogródek – pokraczny wręcz … Wygląd był natomiast odwrotnie proporcjonalny do wykonania. Grał bosko ..
—–
Melo : Te szarfy > to były stuły (teraz dziewczyny już też mogą – przynajmniej w kościele anglikańskim) ; natomiast nie mogłem dociec dlaczego w kolorze Wielkiego Postu, skoro u nas już po Wielkanocy.
Ale dlaczego faceci nie mieli stuł – tego doprawdy nie rozumiem.
Powinni się dopominać, przecież chyba jakieś związki zawodowe istnieją
Ta dekoracja była/jest doprawdy prymitywna, wystarczyłyby czarne kiecki. Nachalne podkreślanie Europejskości Unijnej zaczyna mnie drażnić coraz bardziej ..
—-
Pani Kierowniczko – siedziałem w rzędzie XVIII więc tym bardziej 🙂 nie słyszałem nieśmiałego szeptu Aszkenazego..
Wogóle on za nieśmiały
—-
Jeszcze raz Melo ..
Tak masz absolutną rację z tym bezsensownym waleniem (proszę wybaczyć – nie chodzi mi o jakiegoś wieloryba bynajmniej)..
Natomiast, kiedy pojawia się możliwość zróżnicowania nastroju – gdy pojawiają się pierwiastki żeńskie i męskie – orkiestra nadal łupie jednakowo ..
Nadal twierdzę, że to niewłaściwy dyrygent na niewłaściwym miejscu ..
No właśnie… Czasem o prawa do publikacji po prostu trzeba się postarać. Bywa to niełatwe i kosztuje sporo wysiłku, ale wielu się udaje, więc czemu nie spróbować? To zresztą pewnie zadanie nie dla samego ZKP-u, bo nie po to istnieje, a dla jakiejś naszej prężnej i ambitnej firmy fonograficznej… Albo i nie „naszej”, bo rzecz przecież międzynarodowa.
http://www.rp.pl/artykul/9145,999133-Laureatka-Wiktora-rzuca-Rossiniego.html
zmieniając temat, oto dzisiejszy artykuł-zapowiedź nowej płyty Aleksandry Kurzak
http://www.musicaltoronto.org/2013/04/10/video-a-first-taste-of-jan-lisieckis-new-album-of-chopin-etudes/
…i zapowiedź nowego albumu Jana Lisieckiego
PK,
Jan,
Kiedy i gdzie będzie Izraelska Orkiestra Filharmoniczna ?
W Operze Narodowej 18 kwietnia. Koncert zamknięty, oficjałka po prostu, z okazji 70. rocznicy Powstania w Getcie Warszawskim oraz otwarcia MHŻP. W programie Beethoven. Solista – Julian Rachlin.
http://www.teatrwielki.pl/repertuar/koncert/kalendarium/izraelska_orkiestra_symfoniczna_pod_kierownictwem_zubina_mehty.html?year=2013&month=4&kid=1166
Można tylko mieć nadzieję, że Dwójka kiedyś coś puści w jakimś koncercie z pamięci.
Nie wiem kim trzeba być i jaki cel sobie wymyślić, żeby wydostać nagrania od ZKP. Mam w tym doświadczenie z pierwszej ręki 👿
Teraz zdaje się jest tak, że można słuchać na miejscu, a do kopiowania potrzebne jest jakieś zezwolenie, nie orientuję się. Kiedyś korzystałam i nawet sama sobie przegrywałam, bo w końcu jestem swój człowiek (nawet moja pierwsza praca, krótko co prawda i w zastępstwie, była właśnie tam), ale to było dawno.
Można słuchać na miejscu i co – notatki porobić? 👿
😈
Za to możemy posłuchać samego kompozytora! 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=gXHjeSamzno
Jaś L. odważny, że chce konkurować z Pollinim, który jednak miał „aż” 30 lat, kiedy nagrał etiudy dla DG.
Też nie na temat, ale… Dziś 80-te urodziny Montserrat Caballe. Co to za głos był kiedyś, to se ne vrati…
Ano, ano. W Dwójce nadawano jej nagrania w tym tygodniu.
Przypomne jeszcze do wczesniejszych wpisow fascynacje FRANKA ZAPPY – Nicolas Slonimsky, Edgard Varése, Pierre Boulez, Iannis Xanekis
pozdrawiam,
ozzy
—> Lesio … Nie byłbym aż tak radykalny w ocenie („Nadal twierdzę, że to niewłaściwy dyrygent na niewłaściwym miejscu”). Miejsce było właściwe, bo ci muzycy naprawdę potrafią grać, podchodzą do tego z entuzjazmem, a ze zróżnicowaniem odcieni też nie było tak tragicznie. To chyba raczej Ravel miejscami udawał Wagnera i dawał przez długi minuty po garach (w „Obrazkach z Wystawy” czasami nie do zniesienia). Ale istotnie Ashkenazy nie jest moim ulubionym dyrygentem, mam parę jego płyt z koncertami Prokofiewa oraz Szostakowicza i szału nie ma, choć wpadki też nie.
Dziwna sprawa ale na mój gust koncert odbył się według zasady, którą wyśpiewał kiedyś zespół Blood, Sweat and Tears: „what goes up, must come down”. Lutosławski podobał mi się, Ravel nie, Poulenc tak itd.
—> Ozzy, Frank Zappa był jeszcze wielkim fanem Krzysztofa Pendereckiego. Natomiast jeżeli chodzi o fascynację Boulezem, to nie była ona całkiem jednostronna. PB dyrygował bowiem utworami Franka (płyta „Perfect Stranger”).
@Melo
A o fascynacji Zappy Pendereckim to ja pierwsze słyszę. W swojej biografii nie ma o tym ani słowa…
*w autobiografii nie ma o tym…
Ashkenazy to przede wszystkim wybitny pianista. Dyrygent – dużo mniej. Ale ogólnie dobry muzyk i sympatyczny człowiek – myślę, że te cechy mu zjednują powodzenie.
Szkoda, że już nie daje recitali.
UWAGA! Koncert z TW-ON z Zubinem Mehtą pokaże program 2 TVP: czwartek, 18 kwietnia o godz. 22.30.
@Gostek
tez nie znalazlem o Pendereckim…a mam dosc duzo publikacji o Zappie a takze nagranie radiowe ze szwedzkiej 2, w ktorym Zappa opowiada o swoich muzycznych inspiracjach – wiekszosc czasu poswiecil Nicolasowi
Slonimsky’emu.Jakze mieli obaj poczucie humoru.
O! To dobrze, myślałam, że będzie bezpośrednia transmisja, ale jeżeli z opóźnieniem, to mam szansę jeszcze coś w tiwi obejrzeć.
http://www.operakameralna.pl/?fm_program_pl
Festiwal Mozartowski w Warszawie się odbędzie. W linku program.
Festiwal Mozartowski
XXIII Festiwal Mozartowski odbędzie się w dniach od 20 czerwca do 21 lipca 2013 roku.
Tegoroczną edycję otworzy premierowe wykonanie Cosi fan tutte w reżyserii Marka Weissa. Finałowym spektaklem Festiwalu będzie plenerowe przedstawienie Don Giovanniego, wystawione w Muzeum Pałac w Wilanowie, z zastosowaniem technik multimedialnych.
W ramach festiwalu odbędzie się blisko 40 spektakli i koncertów. Miejscem wydarzeń festiwalowych będą najbardziej prestiżowe miejsca w Warszawie, m. in. na Trakcie Królewskim: Zamek Królewski w Warszawie, Muzeum Łazienki Królewskie – Teatr Stanisławowski, Muzeum Pałac w Wilanowie, Kościół Św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu, Kościół Seminaryjny oraz Teatr Warszawskiej Opery Kameralnej.
Zappa i Penderecki:
http://wiki.killuglyradio.com/wiki/Krzysztof_Penderecki
🙂
Do listy urodzin – dzis urodziny Herbiego Hancock’a
(p.s. Wg wikipedii Ogdon cierpial chyba na manie-depresje a nie na schizofrenie.)
No proszę.
—> Gostek Przelotem, Zappa mówił o swoim uznaniu dla muzyki Pendereckiego w wywiadzie dla „Jazz Forum” z 1974 r. (przesłuchiwał Marek Garztecki). Tu na szczęście nie potrzebuję, jak poprzednio, świadectwa moralności naocznych świadków, bo stare numery JF są w sieci:
http://www.polishjazzarch.com/wersja-polska.html
Wywiad jest w numerze 29, niestety albo u mnie coś schrzaniło się w przeglądarce, albo numer źle się zkserował bo od str. 5 (a wywiad zaczyna się na 6) literki się rozmazują. Ale treść pamiętam jak dziś. I do dziś nie wiem kogo Frank miał na myśli, mówiąc o słynnym polskim puzoniście.
Tam napisane, że Penderecki napisał „Diabły z Londynu” 😆
😆
Myślę, że to raczej wina Garzteckiego 😛
A co to „Lumpy Gravy”, nagranie „z orkiestrą i rozmowami”? 😯 😆
Pani Doroto,
Dziekuje.
„Lumpy Gravy” to jedna ze starszych płyt Franka, pierwsza z prób zdziałania czegoś na gruncie muzyki, hmm, współczesnej:
http://www.youtube.com/watch?v=apTPXPBMBXk
Zaczyna się westernowo (ale w końcu „Symfonia z Nowego Świata” też wykorzystuje country and western), potem już jest bardziej sierioznie. Niestety rozmowy skutecznie uprzykrzają słuchanie i zabierają czas, a płyta i tak jest krótka.
No dobrze, ale dlaczego o tym jest mowa w kontekście Pendereckiego?
Symfonia „Z Nowego Świata” nie wykorzystuje country and western, co najwyżej jakieś spiritualsy.
Nie wiem jak można podkreślać wężykiem
Można, a nawet należy 😆
http://www.skecze.net.pl/kabaret-dudek/2-ucz-sie-jasiu
siłom i godnościom osobistom.
Eh, jak tu nie tęsknić za Gierkiem.
HAHAHHAHAHAHHAHHAHAHAHAHAHAHHAHHAHA! 😆
No sorry, w Symfonii z Nowego Świata pokazuje się taki motyw z filmów o kowbojach. Nie c&w jako takie, tylko w wersji holyłódzkiej.
@Gostek Przelotem 16:05
Gostku,przecież nie ma takiej miejscowości Londyn – chyba że Lądek !
Lądek Zdrój 😉
Z całą pewnością jest miejscowość Londek. Kot Mordechaj może zaświadczyć, bo tam mieszka. 😎
melo 🙂
ciekawostka: tutaj w Szwecji bylo duo, ktore od poczatka lat 80 gralo wylacznie kompozycje Zappy – Mats Öberg (juz jako 10 letni niewidomy chlopak, pianista) i Morgan Agren (perkusja) – az do utworzenia grupy-hobby”Zappsteetoot”.
Kiedy Zappa przybyl na koncerty do Szwecji w 1988 wujek Matsa pianista Berndt Egerbladh polecil obu chlopakow Frankowi Zappie. Mlodzi muzycy spotkali sie parokrotnie po koncertach ich Mistrza i tak sie zaprzyjaznili z nim i uczestniczyli m.in. w serii koncertow z Frankiem Zappa „Zappa´s Univers”, Inny projekt mlodych muzykow z Frankiem Zappa przerwala smierc Mistrza w 1993. M&M, czyli Morgan&Agren uczestniczyli pozniej w rockoperze „200 Motels”, ktora po smierci Franka Zappy wystawiala jego zona Gail. Mats i Morgan kontynuowali pozniej studia w akademii muzycznej. Obecnie graja odzielnie.
https://www.youtube.com/watch?v=-0u2psaFU0k
A w ogóle to bardzo prawdopodobne, że początkowo tytuł miał być w liczbie pojedynczej, „Diabeł z Londka” i chodziło właśnie o Mordechaja. Liczba mnoga i to tam potem w wersji ostatecznej, to w ramach oddania hołdu geniuszowi literówkowemu Mordki. 😈
@jedna taka 11.04. godz.18:33
Coś podobnego…jak to jednak nie można (zwłaszcza w pewnym wieku) zaufać swojej pamięci 🙁 A swoją drogą przez dłuższy czas usiłowałam sobie przypomnieć sygnał „Eureki”,ale jakoś mi zniknął. Stąd nauczka,żeby stosować się do zasady Mieczysława Grydzewskiego :” Wprawdzie wiem,że >Pana Tadeusza< napisał Juliusz Słowacki,ale na wszelki wypadek zawsze to sprawdzam" 😉
A jeśli chodzi o "Puls Jazzu",to ostatnio zapowiadano tam ten koncert /te koncerty :
http://www.rp.pl/artykul/997098.html
Kto może,niech idzie,bo stawka wykonawców doborowa,a cel serdeczny.Trzymamy kciuki za powrót do zdrowia Jarka Śmietany !
@Bobik 17:39
A, chyba że Londek 🙂
Oj, nie wiedziałam, że Jarek Śmietana taki chory 🙁
Pospolite ruszenie zaiste imponujące.
Wodzu, kompozytor był po prostu prekursorem 😉 Jakby pojechał do tej Hameryki w czasach holyłódzkich, to dopiero by zarobił 🙂
Dzień dobry,
@ew_ka
W jakim „pewnym wieku”? Nie ma takiego w przyrodzie 🙂 „Eurekę” często oglądałam i kiedy usłyszałam suitę Poulenca, miałam coś na kształt odruchu psa Pawłowa – spojrzałam na telewizor 🙂 A Symfonia z Nowego Świata chyba już zawsze będzie mi się kojarzyć z Małcużyńskim.
To jeszcze wtrącę w związku z IOF – o północy po koncercie w TWON:
http://www.getto.waw.pl/kalendarium/id/105/str/1
Wieści z naszych (moich i PAK-a) stron:
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,13729559,W_nowej_siedzibie_NOSPR_wszystko_jest_wyjatkowe__Nawet.html
Informacja o specjalnie na tę okoliczność pisanym koncercie fortepianowym wywołała u mnie stany lękowe. Ponadto główna sala koncertowa (w stanie surowym, na podstawie serwisu zdjęciowego) szczęśliwie nie sprawia wrażenia molocha.
Przepraszam, że nie na temat.
Słuchając zapowiedzi spikerów różnych rozgłośni radiowych nadających muzykę klasyczną przyłapałem się na tym, że z „widoczną przyjemnością” zauważam poprawną wymowę nazwisk polskich muzyków. Nie jest to rzadkie zjawisko, ale też nie jest tak, że już każdy spiker na świecie mówi jak rodowity Polak.
W związku z tym mam pytanie do Gospodyni oraz P.T. blogowiczów. Czy znana jest państwu jakaś strona internetowa, na której zamieszczona byłaby kolekcja plików dźwiękowych funkcjonujących jako wzorce poprawnej polskiej wymowy?
Myślę tutaj o jakiejś „oficjalnej” polskiej stronie, bo takich przygotowanych przez różnych spikerów radiowych czy uniwersytety
jest nawet niemało. Niektóre są owocem pracy np. dziennikarzy muzycznych-obcokrajowców a inne Polaków, ale o ile się zorientowałem niekoniecznie mających coś wspólnego z muzyką i rzadko obejmują wszystkie nazwiska, jakie nawet takiemu jak ja laikowi przychodzą do głowy. Nie są kompletne.
Myślałem o podsunięciu pomysłu na opracowanie takiej strony-źródła czy wzorca np. MSZ-owi czy podobnej instytucji, ale najpierw chciałem się upewnić, czy coś podobnego już nie istnieje.
MSZ mógłby może:
a/ zrobić internetową stronkę,
b/ rozesłać emaile do najbardziej znanych stacji radiowych na świecie o jej istnieniu,
c/ zorganizować jakiś wesoły konkurs na poprawną wymowę polskich nazwisk z dziedziny muzyki,
d/ jako nagrody rozsyłać nagrania polskich muzyków (każdy z uczestników konkursu by wygrywał, to chyba jasne 😉 )
Pobutka.
PS.
Ukłony dla 60jerzy — prośbę o przekazanie dostałem w przerwie 😉
@zza kałuży: Nawet gdyby strona taka powstała, trzeba by jeszcze nakłonić spikerów/dziennikarzy, żeby z niej korzystali. Anglicy i Niemcy starają się już teraz, na Francuzów nie ma absolutnie co liczyć. Tu panuje zasada, że – że się tak wyrażę – cujus regio, ejus religio, czyli we Francji wymawia się po francusku, i szlus.
Kiedy, wytresowany w Polskim Radio, zacząłem na France-Musique wymawiać prawidłowo obce nazwiska, przyszło wprawdzie parę listów od słuchaczy, że nareszcie itd, ale przytłaczająca większość protestowała, że nie rozumieją, o kim mowa („kto to jest Sara Vooon?” – chodziło o Sarę Vaughan, którą mi odgórnie kazano wymawiać „vo-GAN”), a w ogóle co to za jakiś pedant i jakim prawem nas poucza.
France-Musique jest tu z pewnością w awangardzie, France-Culture już dużo gorzej, na inne stacje radiowe lepiej nie liczyć, a już o telewizji w ogóle lepiej milczeć. Jak już czasem odstąpią od wymowy francuskiej, to tylko o kroczek, wszystko wymawiając z angielska. Latami było, że „Majkel Gorbaczew”, i jeszcze „Majkel Sticz” (to był niemiecki tenisista Michael Stich).
Zgadywanka: jak się nazywa polska osoba, którą spiker francuski wymówił jako „Czor”?
MozAAAR, SzajkowsKIII Jest w tym pewien osobliwy urok.
Dzień dobry 😀
Wczoraj przyszłam późno i padłam zamiast zrobić wpis, a teraz sobie odespałam 😳 Zdarza się.
Nie jestem w stanie zgadnąć zagadki PMK… To fakt, Francuzi są w tej dziedzinie niewyuczalni. Bak po wiek wieków pozostanie Bakiem i juszszsz. Czy jest jakaś polska strona dotycząca wymowy – nie słyszałam.
Tendencja do anglicyzowania jest wszędzie. Pamiętam, jak kiedyś na wycieczce na Krecie młoda pilotka coś bredziła o bogini Dajanie. Ale to przynajmniej nie w radiu ani telewizji…
Fajnie, że na nowej siedzibie NOSPR jest już wiecha. Ale koncert fortepianowy Knapika… wypada się cieszyć, że nie kolejny Kilara. No i ciekawe, czy rzeczywiście Zimerman wystąpi.
Możemy się zemścić na tych Francuzach jak u nas będzie zapowiadany jakiś, powiedzmy, monsieur Dupas. 👿
Czor… Hm. Moze Stuhr?
A propos anglicyzowania, czy ktoś jest w stanie wytłumaczyć mi, skąd wzięła się mania pisania nazwisk rosyjskich przez angielską transkrypcję? Czy niedługo będziemy pisać Shostakovich i Tchaikovsky? Męczy mnie to strasznie, ale może tak trzeba?
Kiedyś już rozmawialiśmy na ten temat – wzięła się stąd, że rosyjscy artyści jeżdżąc częściej na Zachód, a nawet osiedlając się tam, ustalają swoją pisownię na zagranicę i jest to zwykle pisownia angielska. Ale myślę, że Szostakowicza i Czajkowskiego to nie dotyczy 😉
Bobiczku – Dupasa żadnego nie znam, ale jest taki kompozytor Duparc 🙂
Na stronie NIFCu zniknęły dwa koncerty Marthy… Początkowo były cztery, teraz „tylko” dwa: z Freire (3 Prokofjewa) i G. Capucon – Chopin Britten. Czy to są zapowiedzi owych obniżek o których kiedyś wspominała p. Dorota?
Ponadto, Freire ma jakieś kłopoty ze zdrowiem, odwołał prawie wszystkie nadchodzące koncerty także nie wiadomo, czy ten koncert na CHiJE dojdzie do skutku. A wątpie, żeby Martha zagrała sama (chyba, że zamiast Freire wystąpi inny pianista)
🙁
Myślę, że mógłby być inny pianista zaprzyjaźniony z Marthą, jeśli Freire rzeczywiście ma kłopoty ze zdrowiem.
Ki Czor…t? Też główkuję, główkuję i wygłówkować nie mogie. 😯
Hłe hłe hłe…
Alicja Tchórz.
Pytanie było tendencyjne
http://www.youtube.com/watch?v=HEDMWiyNLYE
bo to dyscyplina, o której na tym blogu się nie dyskutuje.
😯 😯 😆
Gwoli wyjaśnienia:
Zgodnie z wymogami EUYO muzycy muszą uzupełnić swój strój koncertowy elementami nawiązującymi do symboliki UE:
– panie przypinają szarfy (niebieskie! nie fioletowe, jak ktoś zasugerował) z logiem UE
– panowie (tego nie widać z daleka) mają niebieskie muszki w gwiazdki, co też ma nawiązywać do flagi europejskiej.
Dodatkowo wszyscy mają przypinki z flagą UE.
Można mówić, że owszem może i przesyt europejskości. Można zarzucać, że za kolorowo, za pstrokato. Może się komuś nie podobać. Ale orkiestra nosi imię UE, jest przez nią w dużej mierze finansowana, więc zrozumiałym jest, że się do niej w wielu aspektach odnosi.
Ktoś też sugerował, że w Łodzi 2 lata temu były niebieskie sukienki. Nie było. Już od kilkunastu lat muzycy tej orkiestry grają w czarnym stroju i tylko dokładają do tego wymagane elementy. Niebieskie sukienki w EUYO kojarzę z jakichś nagrań video tylko. Ale to były lata 80-te bodajże. Na pewno czasy, kiedy jeszcze ta orkiestra nie była tak zróżnicowana narodowościowo.
Padają również rozbieżne wersje odnośnie krótkiej wypowiedzi maestro Ashkenazy’ego przed wykonaniem bisu. Początku nie słyszałem, a dalej było :
„… in memory of those who died in the plane crash in Russia three years ago.”
Także było pamięci ofiar i padło słowo Rosja. Bardzo spodobało mi się takie określenie! Bardzo apolityczne, neutralne i faktycznie odnoszące się do istoty rocznicy, czyli uczczenie pamięci ofiar, a nie polityczne gierki. Duży plus dla maestro!
kajek – witam i dzięki za wyjaśnienie 🙂 Mnie też się podoba wypowiedź Ashkenazego i też z tego samego powodu 🙂