Gamba znaczy pożądanie
W wolniejszej chwili obiecałam Wam napisać o pięknej wystawie Vermeer i muzyka w londyńskiej National Gallery (Sainsbury Wing). Czynna jest jeszcze do 8 września.
Pretekstem do jej stworzenia było powiększenie niewielkiej, ale istotnej vermeerowskiej kolekcji National Gallery (dwa obrazy o tematyce muzycznej: Dziewczyna stojąca przy wirginale i Dziewczyna siedząca przy wirginale) o trzeci już muzyczny obraz: Dziewczynę grającą na gitarze, oddaną w depozyt. Doszły jeszcze dwa wypożyczone Vermeery: jeden od królowej, drugi z prywatnej kolekcji z Nowego Jorku. Wokół nich zgrupowano całą serię obrazów z epoki z kolekcji National Gallery, autorstwa bardziej i mniej znanych malarzy, m.in. Gabriela Metsu i Jana Steena.
W malarstwie niderlandzkim tych czasów muzyka była nader częstym tematem. Jak się okazuje, 12 proc. obrazów dotyczyło tej tematyki, a u niektórych malarzy była to nawet jedna trzecia, jak u Vermeera właśnie: z zachowanych 36 obrazów 12 jest muzycznych. Nie tylko dlatego, że muzyka była jedną z ważniejszych i bardziej ulubionych form spędzania czasu wolnego, ale też dlatego, ponieważ można było tymi obrazami oddać różnorakie emocje, o zróżnicowanym stopniu natężenia. Emocje i alegorie.
Tu, na stronie wystawy, można obejrzeć krótki trailer – w samej galerii odtwarzane są dwa niedługie, ale ciekawe filmy; bardzo rozbudowane są też komentarze na audioguidzie, za czym zresztą ja osobiście nie przepadam, ale można się wielu interesujących rzeczy dowiedzieć na temat symboliki muzycznych rekwizytów (mówią nie tylko specjaliści od malarstwa, ale też członkowie szacownego zespołu The Academy of Ancient Music). Niektóre rzeczy były dla mnie nowością albo zaskoczeniem. Np. instrumenty w martwych naturach (takich też jest parę na wystawie), przedstawiających temat vanitas, pojawiają się nie jako symbol beztroskiej zabawy, jaką bywa muzyka, lecz jako symbol upływającego czasu – w końcu muzyka służy do organizowania przemijania…
Więcej jest jednak w malarstwie o tematyce muzycznej symboli oznaczających zmysłowość. Kiedy o tym wiemy, zupełnie innego znaczenia nabiera odwracanie twarzy do widza przez grającą (bo najczęściej dotyczy to kobiet). Postawa nienaturalna, ale zapraszająca (do duetu…). Motyw zaproszenia partnera do gry (nie tylko muzycznej) pojawia się wielokrotnie na obrazach w formie niby to porzuconej wioli da gamba. Jej kształty są zbliżone do kształtów kobiecych; z drugiej strony, jeśli na obrazach pojawia się jakaś postać grająca na gambie, to jest to zwykle mężczyzna (choć w rzeczywistości kobiety także na niej grywały) – pozycja, w jakiej instrument ten jest trzymany, mniej przystoi kobietom, tak wówczas uważano.
Wszystko jest na tych obrazach istotne, wyraz twarzy, zwrócenie ku sobie, sposób trzymania rąk, instrumentów i przedmiotów (np. o kieliszku wina na tym obrazie Metsu doktor Freud miałby zapewne coś do powiedzenia i nie bez racji). Jest czas zatrzymany, utrwalenie nastroju ulotnego. I są inne symbole znane nam z innych obrazów, jak pieski czy saboty…
Wystawa jest pięknie zorganizowana. Obrazom towarzyszą prawdziwe instrumenty, żeby można było docenić, jak pieczołowicie malarze je odwzorowywali. A ostatnia część wystawy poświęcona jest technikom malarstwa.
Bardzo warto obejrzeć.
Komentarze
Pobutka!
http://www.youtube.com/watch?v=uREmC4MPTxs
Piękne brzmienie tego instrumentu, nawet na YouTube…
Dzień dobry! 🙂
Jeszcze a propos instrumentów i wystawy dodam, że przy instrumentach klawiszowych (przede wszystkim przy wirginale, który ma delikatne i intymne brzmienie) zawsze malowano kobiety. Prawdopodobnie dlatego, że w tych czasach tylko one na nich grały. Panowie zasiedli do keyboardów, kiedy pojawiły się te z donośniejszym dźwiękiem 😉
Na pewno, Pani Kierowniczko. Gibbons, Byrd i Sweelinck grali tylko w piwnicy, żeby nikt nie słyszał. 😉
Dziękuję za tę informację i stosowny link. Znów zachciało mi się tam pojechać. Podziwiam Pani „wszędobylskość” i trafność spostrzeżeń. Serdecznie pozdrawiam.
No, ale to były te głośniejsze. Ja mówiłam o wirginałach tych malutkich. Oni raczej nie grali na tym, co malował Vermeer.
Ja też. 🙂 Fitzwilliam Virginal Book z jakiegoś powodu tak się nazywa. 🙂
Grac a komponowac to dwie rozne sprawy 🙂
http://everything2.com/title/Virginal
No, ale wirginał wirginałowi nierówny. Pewnie, że nawet mówi się o Byrdzie, Gibbonsie czy Morleyu „wirginaliści angielscy”.
Sweelinck swoją drogą był przede wszystkim organistą. Pięknie też pisał na chór:
http://www.youtube.com/watch?v=LdYB65EHqyE
Faktycznie, na obrazach Vermeera panna zawsze gra na wyjątkowo paskudnej odmianie wirginału, zwanej muselaar. W Anglii używało się raczej takich z klawiaturą po prawej stronie, z lepiej brzmiącymi basami, albo z klawiaturą na środku, według włoskiej mody. 😎
Miało być „po lewej stronie”. W Anglii. 👿
Na tę wystawę postanowiłem się koniecznie załapać, w związku z czym Kot Mordechaj, chcąc nie chcąc, będzie musiał na nią pójść drugi raz. 😈
Ale niech spróbuje sobie krzywdować! Wirginałem go potraktuję albo co. 😎
Myślę, że Mordka chętnie się wybierze drugi raz – bardzo mu się podobało 🙂
Dla Pieska wystawa obowiązkowa z powodu dużej ilości piesków 😉
Coś a propoś 😉
( podkradłam od pewnej znajomej klawesynistki 🙂 ) https://www.facebook.com/photo.php?fbid=403393703104752&set=a.272584052852385.57244.272575762853214&type=1&theater
Mam nadzieję,że się otworzy.
A Kierownictwo już spakowane do Świdnicy ? Bo zara bedzie finał !
W tym roku i gamby i pożądań było tutaj sporo 🙂 Dzisiaj „sól tego festiwalu” jak powiedział wczoraj pastor, czyli wreszcie trochę Bacha na Festiwalu Bachowskim 🙂 Bonizzoni, CC i kantaty …
Otworzyło się 😆
Co to za pakowanie się na te parę dni – ze trzy koszulki i tyle tego 🙂 Gorzej, że na pięknym Dolnym Śląsku ma być jutro 34 stopni 🙁
Fajna jest „barokowa podróż” w tym roku – może tradycyjnie uda mi się załapać w sobotę…
http://capellacracoviensis.pl/wp-content/uploads/2013/07/barokowa_podroz_2013_baroque_journey.pdf
Nie dogodzisz Pani Kierowniczce, w lecie ciepło, w zimie zimno… 🙂
Ciepło to ja lubię. Ale gorąco mniej 👿
Właśnie postraszono, że w sobotę na Dolnym Śląsku 35 stopni…
A ja trochę późno się zorientowałam, że w Dwójce radiowej właśnie leci retransmisja wrocławskiego koncertu La Fenice. Słucham, bardzo ładny.
Dziewczyna stoi przy wirginale, siada przy nim i w końcu gra na gitarze. 🙂
Podobno to też ma znaczenie, czy siedzi, czy stoi i jaki ma wyraz twarzy.
I świadczy to m.in. o tym, czy jest niewinnym dziewczęciem czekającym na narzeczonego, czy może kobietą lżejszych obyczajów czekającą na klienta…
Grać i jeszcze nad twarzą panować,żeby nie być o coś posądzonym to nawet dla większości pianistów niewykonalne.Dina Joffe „cumbajszpil”.
Zazdraszczam wystawy okrutnie.
Dina Joffe (jutro w Dusznikach! transmisja w Dwójce) istotnie exemplum wymowne 😆
Daniłko jeszcze bardziej 😉
Oddalam się na spoczynek. Pociąg o 7:55 🙂 Wsiąść i pojechać – to będzie przyjemność, ale wysiąść z tego pociągu we Wrocławiu…
Może przeżyję 🙂
Dobranoc.
Drugi cumbajszpil jest pani Beatrice Martin. Ona panuje tylko nad paluszkami, zresztą bardzo dobrze panuje, ale ta reszta… 🙄
Dinę Joffe bardzo lubię,więc posłucham (niestety tylko na kompie).
.Ona też całkiem dobrze polsko-rosyjskim koktailem nawija i bywa zaraźliwie radosna.Czego wszystkim życzę.nawet jeśli w ten sposób ryzykują posądzenie o lekkość obyczajów.
Pani Kierowniczko,we Wrocławiu biegiem do tej wypasionej fontanny!
Pobutka.
Sporą ciekawostką jest fakt, że na wirginale, jak sama nazwa wskazuje, mogły grać jedynie dziewice. Po zamęściu musiały pozbyć się tego instrumentu.
Nie muszę chyba tłumaczyć, dlaczego wirginał nie dotrwał do naszych czasów. 🙂
@Witold 7:24
To jak z tym smokiem,który żywił się wyłącznie dziewicami i też nie dotrwał do naszych czasów 😉
A we Wrocławiu mimo wczesnej pory już upał,jak Pani Kierowniczka dojedzie to kontakt z jakimś źródłem ochłody będzie wskazany. Ale przed dworcem zamontowali tylko jakieś małe siurkające cuś, a żeby dotrzeć do wypasionej fontanny co to świeci,gra,śpiewa,tańczy i nie wiem co jeszcze,trzeba przedostać się przez pół miasta 🙂 Pozostaje fontanna w Rynku,zwana Zdrojem ( ku czci byłego prezydenta, a obecnego ministra i Honorowego Obywatela naszego miasta).
Kibice i angielscy turyści barowi często zażywają w niej relaksu,to i Kierownictwo może spróbować 😉
A skoro już przy wystawach malarstwa jesteśmy, to we Wrocławiu też jest co oglądać tego lata. I motywów muzycznych tam sporo:
http://cjg.gazeta.pl/CJG_Wroclaw/1,104517,14301927,Arcydziela_malarstwa_flamandzkiego__Wystawa_dynastii.html
Galeria Miejska,która jest współorganizatorem tej wystawy,wprowadziła ostatnio miły memu uchu zwyczaj uświetniania wernisaży krótkimi koncertami,związanymi tematycznie z meritum wydarzenia.Tym razem zaproszony został Maciej Kaziński, który wymyślił program z dudami w roli głównej,bo u Breughlów tych dudziarzy sporo w tych wszystkich scenkach z weselami i innymi obrzędami ( jeden nawet jest głównym bohaterem małego obrazka na tej wystawie ). Zamieniliśmy parę słów- powiedział że początkowo zastanawiał się nad muzyką na violę da gamba, ale uznał (słusznie ) że plebejskie dudy będą bliższe duchowi tego czasu i bohaterom obrazów.Okazały się strzałem w dziesiątkę 🙂
A wystawa z gatunku tych,które trzeba obejrzeć kilka razy. Godzinami można oglądać te szczegóły i szczególiki,pełne ukrytych znaczeń i wieloznaczności,które kiedyś były dla widzów oczywiste, a dzisiaj kolejne pokolenia badaczy habilitują się na ich odczytywaniu 😉 Jak już Kierownictwo wróci z tych świdnickich barokowych podróży i będzie przesiadać się we Wrocławiu,to może zdąży zajrzeć ?
Tak na marginesie.
Najlepszym polskim gambistą jest, moim zdaniem, Kazimierz Pyzik. Niestety, ostatnio rzadko można go usłyszeć. Pamiętam jego koncerty na festiwalu w Starym Sączu i jeszcze kilku innych. Pokazał na nich jak wspaniałym instrumentem jest viola da gamba.
Dzień dobry 🙂 Melduję się ze Świdnicy, gdzie teraz jest jakiś duży zjazd świdniczan z krajów różnych – na rynku scena, jarmark i jakieś straszliwe wesołe miasteczko, co to się będzie działo w weekend, trudno sobie wyobrazić. Na razie tylko przebiegłam od autobusu i udałam się w stronę miłego hoteliku. Gorąc dało się przetrzymać – w pociągu była klima, a we Wrocławiu zamiast szukać wypasionej fontanny (która to?) udałam się natychmiast do busiku do Świdnicy, gdzie była, można tak rzec, klima naturalna: otwarte okienka i od czasu do czasu drzwi. Pokój mam miły i zacieniony, na miejscu przyjemna knajpka.
Na wystawę wiadomą mam nadzieję się udać, gdy wpadnę na końcówkę Wratislavii. Teraz pewnie będzie za mało czasu…
Człowiek z Krakowa – witam. O, tak, Kazik Pyzik był świetnym gambistą, zanim tu ktokolwiek (w czasach współczesnych) był gambistą. I jeszcze kompozytor, performer, o wiolonczeli nie mówiąc… osobowość ciekawa, acz trudna.
Oj tak,Kazimierz Pyzik,człowiek – legenda.Przez kolegów z MW2 zwany Teklą (tą od pszczółki Mai).
O, o Tekli nie wiedziałam 😆 Może dlatego, że spotykałam go w kontekście Muzyki Centrum, nie MW2.
Czasem sobie uświadamiam,że tamtego kontekstu już nie ma i robi mi się smutno.
W marcu opowiedziałam w miłym towarzystwie o paru ekscesach artystyczno-towarzyskich MW2. Pewien nasz ulubiony pianista słuchał w niejakim osłupieniu,po czym stwierdził :To ja jeszcze nie jestem taki kompletny wariat!
MW2 to była jednak dość wyjątkowa sprawa 🙂