Przyszła Jesień
Ten dziwny festiwal – skrzyżowanie filharmonicznego z wychodzącym w nowe przestrzenie (była o tym dziś mowa na konferencji Polska Music Now). Przez parę pierwszych dni mieliśmy najpierw jedno, potem drugie.
Nie było bardzo dużo ludzi na inauguracji w sali koncertowej FN, ale już dawno się nie zdarzyło, żeby na takim koncercie była pełna sala. Inauguracja w wykonaniu NOSPR pod batutą Alexandra Liebreicha – udana połowicznie. Ondřej Adámek, młody czeski kompozytor robiący efektowną karierę na Zachodzie, laureat Grand Prix na Konkursie Kompozytorskim im. Aleksandra Tansmana w Łodzi, napisał na zamówienie Warszawskiej Jesieni opowiastkę o południcy, wiedźmie porywającej dzieci, używając zabawek dziecięcych i różnych nietypowych instrumentów hałasujących – takie straszenie dzieci, dość pomysłowe. W koncercie fortepianowym Tristana Murail pt. Le désenchantement du monde (solista: Hideki Nagano) miło przewalały się harmonie spektralistyczne, przyjemne to było w słuchaniu, ale jak na mój gust dużo za długie. Niewypałem było dzieło The Color Yellow Chińczyka Huanga Ruo z udziałem szengu – solista Wu Wei uprawiał szołmeństwo, zaczęło się nawet obiecująco, ale skończyło popowo-folkowo, tyle że nie był to folk chiński. No i na koniec Freski symfoniczne Serockiego – stary dobry Serocki wciąż brzmi świeżo.
Jak zwykle, bezpośrednio po inauguracji jeszcze jedna kropka nad i. Ensemble Phoenix Basel jest bardzo przyzwoitym zespołem i przyjemnie słuchało się w jego wykonaniu zgrabnie napisanych utworów Georga Friedricha Haasa, Eleny Menozy, Füsun Köksal i Michela Rotha, a po nich efektownego debiutu Piotra Roemera, który jest jeszcze studentem krakowskiej Akademii Muzycznej.
Dziś druga strona medalu, a raczej festiwalu – koncerty w Soho Factory i w żoliborskim Studiu Tęcza. Szczerze wyznam, że miałam siłę tylko na ten pierwszy – nie tylko dlatego, że po całym dniu na konferencji i wizycie w Belwederze (Krystian Zimerman został odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą) byłam już zmęczona, ale przede wszystkim dlatego, że nie chciało mi się już niczego więcej słuchać po Libro de las estancias José Maríi Sáncheza-Verdú. W dużej przestrzeni hali w wielu punktach rozmieszczone były grupy instrumentów i śpiewaków, a także głośniki, z których dobiegały dźwięki elektroniczne i przetworzone instrumentalne. Przy tym wszystkim atmosfera wspomnień o średniowiecznej Hiszpanii, gdzie ścierały się wpływy chrześcijańskie (ich symbolem był znakomity kontratenor Carlos Mena) i muzułmańskie (śpiew „arabski” przedstawiał Marcel Pérès). Jest to utwór muzyczny mający cechy instalacji: dozwolone, a nawet zalecane jest chodzenie po sali, od grupki do grupki, dowolne zmienianie sobie przestrzeni odsłuchu. Nastrój był niesamowity i długo oklaskiwano artystów oraz kompozytora, który był jednym z dyrygentów obok Szymona Bywalca, szefa Orkiestry Muzyki Nowej z Katowic. Śpiewała z nimi Camerata Silesia.
W tym roku jednak przeważa festiwal filharmoniczny. Jeszcze tylko jutrzejsze popołudnie w Teatrze IMKA i piątkowy wieczór w Koneserze, reszta albo w którejś z sal FN, albo w Studiu im.Lutosławskiego. No, oczywiście są jeszcze instalacje oraz Mała Warszawska Jesień.
Komentarze
Pobutka.
Dzień dobry 🙂
Mimo energicznej Pobutki dziś wreszcie odespałam.
Tak się zastanawiam nad tą „filharmonicznością” Jesieni. Dla mnie to akurat wygodne, bo jeśli koncerty nocne są w filharmonii czy Studiu im. Lutosławskiego, to obok jest metro 😉 Ale na serio: koncerty w nietypowych miejscach przyciągają niecodziennością, koncerty w filharmonii i studiu są po prostu profesjonalnym tłem dla muzyki. Inauguracja, finał i koncert taki jak dziś wieczorem powinny być w filharmonii. Także FN i Polskie Radio są tradycyjnie współorganizatorami festiwalu, więc tak jest po prostu wygodniej. Inne miejsca to zwykle dodatkowa kasa na ich wynajem.
A jednak wydaje się, że wypuszczenie tej muzyki ze sterylnych sal robi jej dobrze…
Fajne koty spotkałam onegdaj — słowackie, nie czeskie i czekające na podpromowanie na Zachodzie* bo młode i mają dalej 😎
A Południca, 1549 m npm, to oczywiście taki szczyt w Niżnych Tatrach, dobrze widoczny np. z Krywania…
— ot, co się człowiekowi kojarzy pod sam koniec lata! 😀
_____
*nie mylić z zachodem, nie mylić bo się obrażą 🙄
😳 – Jedna kreseczka zamiast równasia… 😳
PRed zechce wyrzucić 18:05… Dziękuję pięknie 🙂
Można prosić jeszcze o przesłanie tych rozprowadzanych podziemnie linków?
Piękne koty 😀
Zaraz się zabieram za wrażenia dzisiejsze.
Szanowna Gospodyni, Droga Doroto!
Sale klasyczne muszą być w tym roku miejscami wydarzeń Jesieni z dwóch powodów:
1. nie ma w Warszawie sal alternatywnych ( mniej mówiących do nas kodem z XIX wieku jak Narodowa) zdolnych pomieścić wielkie orkiestry. Nie ma sensu za każdym razem przystosowywać hale fabryczne do występów orkiestr, choć, kiedy przekaz bezwzględnie tego wymaga, Jesień to od lat robi.
2. trzy jubileusze naszych mistrzów z muzyką na wielkie orkiestry wpłynęły na program i tym samym miejsca koncertów.
Poza tym konia z rzędem dla tego, kto dziś zdiagnozuje, co z całą pewnością jest muzyką naszych czasów i kto pociągnie całą machinę w jedną stronę, bez odtrąbiania za trzy lata, że mu się zmieniło. Można więc dawać mniej lub bardziej adekwatnie wyraz różnorodności i Jesień to od robi. Bywa więc tu i filharmonia i fabryka i ulica. Też od lat.
Serdeczności,
JK
Jurku drogi,
oczywiście, że powody są zrozumiałe. (Nawiasem mówiąc, akurat Górecki zostaje w tym roku uczczony nie wielką orkiestrą, lecz kwartetem…) W tym roku jednak jest wyraźny przechył w stronę filharmoniczności i już nawet słyszałam głosy ze strony młodej publiczności, że szkoda, że nocne koncerty są w sali kameralnej FN i woleliby gdzie indziej. Mnie akurat jest wszystko jedno, gdzie słucham muzyki, byle byłaby dobra (choć taki utwór jak Sáncheza-Verdú był do wykonania tylko w hali, nie na sali koncertowej), ale ja jestem profesjonalistką i nie trzeba mi uatrakcyjniać 😉
Doroto!
Mogę zapewnić, że Jesień nie zawraca z drogi otwarcia na różne przestrzenie i że jest wrażliwa na spójność pomiędzy muzyką a otoczeniem. Nie zawsze można.
J
I dane: Jesień w tym roku jest w 17 miejscach, w tym w Soho Factory, Studio Tęcza, Centrum Kultury Koneser, Teatr IMCA, Muzeum Etnograficzne, Park Łazienkowski, Zachęta.
Warto patrzeć na to co jest, zaś tego, czego nie ma sprawdzać na przestrzeni kilku kolejnych edycji – wtedy jest to miarodajne dla „linii” Festiwalu.