Cyz szaleje
Właśnie przed chwilą otrzymałam informację, że Tomasz Cyz zwolnił z redakcji „Ruchu Muzycznego” Monikę Pasiecznik. Młoda autorka, specjalizująca się w muzyce współczesnej, była w „Ruchu Muzycznym” od stosunkowo niedawna i zajmowała się odpowiedzialnym działem recenzji. Interesujące, że jako powód zwolnienia Cyz podał… swoje własne kłamstwo.
Otóż twierdzi, że zamawiała ona u autorów teksty bez porozumienia z „redaktorem naczelnym” (przepraszam, ale o kimś takim w tej roli mogę pisać wyłącznie w cudzysłowie). Po pierwsze, nigdy dotąd żaden naczelny nie wtrącał się do szefa działu recenzji, u kogo ten recenzje zamawia. Po drugie, poszło tym razem o relację z debaty organizowanej przez Instytut Adama Mickiewicza (podczas Warszawskiej Jesieni), którą to relacją – obecną w listopadowym numerze – przechwalał się sam Cyz w audycji w Dwójce. Zapomniał, że sam ją zamówił, i nie ujął jej w budżecie, a potem zresztą groził Kacprowi Miklaszewskiemu (prowadzącemu numer), że mu obetnie to „nieprzewidziane” honorarium z pensji.
Ale są na to dokumenty, że było inaczej, niż on twierdzi.
Tak robi menedżer, za którego Gauden go uważa?
Dość tego szkodnictwa! Apeluję – podpisujcie petycję w obronie „Ruchu Muzycznego. Niedługo już ta redakcja przestanie istnieć, Olgierd Pisarenko pójdzie na emeryturę, Kacper Miklaszewski też pewnie ciśnie tą robotą, jeszcze został Krzysztof Kwiatkowski. Ale widać cały plan: pozbyć się wszystkich, sprowadzić biernych, miernych, ale wiernych. I za bezdurno przejąć zasłużony tytuł.
Jednak – nawet myśląc dzikokapitalistycznie – nic z tego nie będzie. W ten sposób nie zrobi się pisma. Bo tworzenie pisma, takiego, które ludzie chcieliby czytać, to nie to samo, co „nasycanie produktu kontentem”. Bo nasycać może byle idiota, a interesować to nie będzie nikogo.
Ratujmy „Ruch Muzyczny”!
Komentarze
popieram i kolportuję !
U nas, na południu, górale już od dawna śpiewali taką piosenkę „idzie Cyz, idzie Cyz”, z ostrzeżeniem, że „uleje, usiece”. I o tym, że „cię tu nie trzeba” też było. Czyli bronienie „Ruchu Muzycznego” ma długą i chwalebną tradycję, w którą wszyscy podpisujący petycję mają szansę się wpisać. 😈
Podpisane i rozesłane
Podpisane, zalinkowane też u mnie.
Jedna wiadomość bardzo wesoła i ogromnie przez to smutna : właśnie nagraliśmy paryski Trybunał o Nocnym Kacprze. Nagrania niedawne i młode, dawniejszych nie było. Jedno wykonanie górowało nad innymi bezwarunkowo od pierwszej części – w stopniu „inna jakość” : imponujący warsztat pianistyczny, wielka wyobraźnia. Nie było głosowania.
Niestety, była to Mihaela Ursuleasa z płyty Berlin Classics (2010).
Obawiam się, że prawdziwym powodem zwolnienia Pani Moniki był fakt, że jest zbyt kompetentna i napisała za dobrą książkę o operze. To trzeba było przecież przykładnie ukarać.
Swoja droga to samo pare lat temu MKiDN zrobilo z Biblioteka Narodowa. Dyrektorem zostal Makowski, ktory chyba nawet nie byl wtedy kierownikiem sekcji (tak z dnia na dzien, „z nadania”). Czlowiek tak samo „niski” i bezwzgledny jak Cyz, podchodzilo duzo osob, wielu wyrzucil, otoczyl sie swoimi „ekspertami”, glownie znajomymi z Wyszynskiego i panuje dalej. Ludzie slali petycje ale nic sie nie zmienilo bo chyba MKiDN taki lizus jest na reke. I tez chodzilo o „efekty”:)
Bardzo dziwne. Wbrew wcześniejszym deklaracjom, Pani Kierowniczka uwierzyła w moc sprawczą petycji.
To jest tak, klakierze, że czasami sumienie każe po prostu zachować się przyzwoicie. Nawet jeśli to nie będzie skuteczne. Bardzo proszę się z tego nie nabijać.
Pani Kierowniczko, ja się nie nabijam.
Przejrzyście rozumiem Pani intencje i determinację.
Sam zresztą tkwię w zderzeniu z betonową ścianą, która próbuje zmieść coś, co jest wartością samą w sobie.
Zbudowanie tego, to było kilkanaście lat pracy zespołu ludzi, którzy włożyli w to ponadwymiarową pracę.
Ale w siłę sprawczą petycji nie wierzę.
To nie jest kwestia wiary. Robię coś, co może pomoże, a może nie, i zdaję sobie z tego sprawę. Ale może jeśli ktoś zobaczy, że potencjalni odbiorcy pisma są przeciwko temu, co się dzieje, to da mu to do myślenia. Jeżeli jeszcze myśli.
Co do myślenia betonowych ścian, to mam niezbyt wygórowane oczekiwania.
Tak sobie myślę, że tu potrzebna jest zdecydowana wola politycznego myślenia.
Jak jej brakuje, to „oczy służą tylko do płakania”.
Na internecie pojawiła się nowa strona Ruchu : http://www.ruchmuzyczny.art.pl/
Wrzucono ją chyba dość szybko, bo w stopce nadal figurują osoby zwolnione :
http://www.ruchmuzyczny.art.pl/index.php/kontakt
Ale dalej są zapowiedzi zmian personalnych.
Choroba, zapomiałem od brzytwie na dwa linki. Oto pierwszy :
http://www.ruchmuzyczny.art.pl/
Oto drugi : http://www.ruchmuzyczny.art.pl/index.php/kontakt
W stopce nadal nazwiska zwolnionych.
Brawo PK! Przyłożyłam się i chyba rośniemy w siłę. Nie traćmy wiary w powodzenie…
„Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, a w tekstach przyjętych do publikacji zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów, poprawek stylistycznych, zmiany tytułów i śródtytułów.” W świetle polskiego prawa autorskiego taki zapis i tak nie ma mocy sprawczej, bo jest sprzeczny z tymże; bez akceptacji autora jednego słowa zmienić nie wolno.
Petycje nie zawsze odnoszą skutek bezpośredni, ale pozwalają grupie ludzi skupić się wokół jakiejś sprawy, jakiejś idei, zobaczyć, że są inni, którzy myślą tak samo i są gotowi coś zrobić, żeby zmienić niezadowalającą sytuację. Ma to tzw. dalekosiężne skutki, np. w postaci uzyskiwania podmiotowości obywatelskiej, a także rozwijania umiejętności oddolnego samoorganizowania się. Więc w tym szerszym sensie każda petycja w jakiś tam sposób jest skuteczna. 😉
Ad Bobik
Petycjantki czy Emancypantki?
Nie rozumiem klakierowego dowcipu 👿
@ Piotr Urbański – Panie Profesorze, redakcje zwykle to robią, choć teoretycznie autor mógłby tekst wycofać, jeśli oczywiście czuwa nad jego drogą i wie, że został zniekształcony. Inna sprawa, że o jakości redakcji świadczy, czy potrafi ona skrócić tekst tak, by nie stracił na sensie. Ja w „Polityce” też miewam różne przypadki, zwykle kiedy mogę, to skracam sama, bo to ja wiem najlepiej, o co mi chodziło.
Ale jeżeli skraca się teksty na zasadzie przypadkowego machania siekierą…
klakier, jak to klakier – pisze pokrętnie.
Właśnie się zastanawiam, czy dałoby się obsadzić Pana Ministra w roli Króla Rene?
Tu link do wykonania, którego mi brakowało wczoraj:
http://www.youtube.com/watch?v=c0534V00yOQ
Pani Redaktor, gdyby mój tekst poprawiała Pani, albo Dorota Kozińska (co przecież czyniła), z radością akceptowałbym z góry wszelkie poprawki. Mnie chodzi tylko o to, że takie zastrzeżenie w sensie prawnym nie zezwala na praktyki, jakie zaistniały w RM – o czym doskonale wiemy, przykłady znamy.
Ale oni uważają, że prawo jest po ich stronie…
Zbliżamy się do setki. Niby ją przekroczyliśmy, ale parę numerków po drodze wypadło. Jak na dzień ferworu przedświątecznego uważam, że i tak nie jest najgorzej.
Trochę wybitnych nazwisk też już się znalazło 🙂
Ale nie wiem, czy mi się znów dziś nie przyśni łobuz z kastetem. 👿
To może dobranocka na uspokojenie. Nie ma na tubie Nocnego Kacpra Ursuleasy, to wrzucam Ondine w wykonaniu najbardziej klasycznym. Nikt tak nie wyśpiewuje melodii jak on. A już był wtedy bardzo starszym panem i w biegnikach paluszki mu się trochę plątały…
http://www.youtube.com/watch?v=UjfJ8H0guO4
To już naprawdę przekroczyliśmy stówę!
Dobranoc 🙂
Kierownictwo dziś oferuje setkę na dobranoc? To ja z przyjemnością skorzystam 🙂
W tych petycjach to chyba głównie chodzi o te cyferki.
Jak w zawodach sportowych.
Ten, co jest o 0.1 sekundy lepszy to MISTRZ.
Dobrej Nocy Pani Kierowniczko.
Vlado był istotnie wspaniały (jak te staruchy umiały śpiewać na fortepianie!), ale Ursuleasa warta poszukiwań. Co za szkoda…
Wielka szkoda…Pamiętam Ją z Konkursu Chopinowskiego w 2000…
Przed snem znalazłem jeszcze coś o takich, którzy mało dowcipnie, ale z dużym uporem starają się ciągle wbijać jakieś szpile. 🙄
Złośliwość dotknie, gdy trafiona.
Gdy nie, dość przykrą śmiercią skona,
bo własną się zadławi pianą.
Pożegna ją – wzruszenie ramion.
W tym duchu – dobrej nocy ludziom dobrej woli. 🙂
Pewex promuje Psa:
http://www.youtube.com/watch?v=1eS48XaSvEs
Pobutka.
Dzień dobry.
Ale bynajmniej nie dobry. Dies irae pasuje…
Co prawda pod petycją coraz więcej wspaniałych nazwisk, ale chyba już pozamiatane.
Gauden i Cyz byli u ministra we czwartek. Czyli wszystko obgadali.
Do „RM” zostały szybciuteńko przyjęte dwie nowe panienki, kompletnie początkujące, które same jeszcze niewiele umieją, a będą kierować działami (w tym krajowym, który podlegał Monice). Tak więc gdyby nawet była sprawa w Sądzie Pracy, przywrócenie może nie być możliwe, bo już nie będzie gdzie.
To było do przewidzenia od samego początku. Najpierw stworzenie ludziom kolonii karnej (tylko za co ta kara?), potem próba podziału więźniów, odstrzał niepokornych i wprowadzenie swoich. Poszło trochę inaczej, trzeba było odstrzelić wszystkich i wprowadzić każdego, co się zgodzi – bo wiem, że propozycje były kierowane w różne strony, bezskutecznie.
„Ruchu Muzycznego” już nie ma. Jest jakaś magma wydawana za nasze pieniądze. I chyba już nie mamy ministra kultury. Bo czego ministrem jest ktoś, kto się na to wszystko zgadza?
Smutne będą Święta w tym roku.
Ejze, Pani Kierowniczko! Slad ten defetyzm?
W demokreacji sa rozne sprawdzone i skuteczne metody wplywania na ministerstwo, a nawet doprowadzania do odwolania ministra.
Ruch Muzyczny wydawany jest za publiczna kase i nierchaj minister BARDZO na siebie uwaza, co z ta kasa robi.
Mozna na poczatek oglosic bojkot pisma jesli petycja srodowosk kultury zostanie zignotrowana. Wystarczy, ze taki pojdzie przekaz – ze pismo jest bojkotowane, ze zeszlo na psy z pwodu rozwalenia tego pisma przez niewlascowe decyzje kadrowe, i pismo lezy i kwiczy. Mam w lapachg potezna bron jaka jest internet.
Kocie, w duchy wierzysz? Bojkot, w takim małym środowisku?
Bojkot, jeśli, to zrobi się sam, jeśli ludzie przestaną to kupować. A tego raczej można się spodziewać, bo cóż ten produkt będzie miał za kontent 😈
Może dopiero wtedy minister coś skapuje.
Doroto, staję w obronie obu dziewczyn, zwłaszcza że Cyz postawił je w sytuacji dość obrzydliwej. O ich zatrudnienie zabiegał jeszcze Olgierd, sądząc, że ma do dyspozycji etat zwolniony po odejściu Krzysztofa Bilicy na emeryturę (tymczasem etat najpierw się zamroził, a potem wyparował) i że w związku z uruchomieniem nowej strony internetowej pulę etatów i tak trzeba będzie zwiększyć. Kasia Ryzel pracuje z nami od lat na zlecenie i do zadań, do jakich oddelegował ją Cyz, nadaje się jak mało kto. Sęk w tym, że skoro wzięła etat po mnie, przestał istnieć dział teatru muzycznego. Marta Januszkiewicz była naszą praktykantką i zostawiła po sobie jak najlepsze wrażenia. Sęk w tym, że istotnie jest jeszcze mało doświadczona i do prowadzenia działu krajowego – z którym jest najwięcej roboty i najbardziej odpowiedzialnej, wiem, prowadziłam lat dwadzieścia z okładem – będzie potrzebowała pomocy. Czyjej? Ja tę pomoc z początku dostałam, Monika również. O dziewczyny się martwię i nie zazdroszczę im wchodzenia w „prawdziwe” życie zawodowe na takich warunkach.
Jedno jest pocieszające: widzę, że pod petycją podpisuje się wielu młodych, w tym studentów. To jest przecież nasza przyszłość. I oni nie chcą byle czego.
Wierze, Pani Kierowniczko, w jednego ducha – ducha demokracji.
Wierze takze w odpowiedzialnosc urzednikow panstwowych – np ministrow i dyrektrow utrzymywanej z budzetu instutucji.
Wierze takze, ze gdy panstwowy urzednik otrzymuje podpisana przez wielu ludzi petycje, to jego psim obowiazkiem jest odpwiedziec srodowosku, a jesli sie wykreca, to znaczy, ze nie rozumie iz jest SLUGA, nie PANEM. I z tego nalezy wyuciagac odpowiednie wnioski.
Mowiac bojkot, mysle o odmowie kupowania pisma. Przy stosunkowo malym nakladzie bojkot jest szczegolnie grozny. Ale bojkot jest tylko jednym krokiem na rzecz wygrania sprawy tak bulwersujacej, tak wazsnej dla srodowoisk muzykow i melomanow.
Doroto, toteż nie napisałam o dziewczynach nic złego. Tylko tyle, że same jeszcze niewiele umieją. Ja im współczuję, mieć takiego pierwszego szefa.
A teatrem muzycznym zajmie się pewnie osobiście nasz Wielki Redaktor i Wielki Reżyser 😆
Na psi węch bojkot branżowego pisma właśnie w małym środowisku może być niezwykle skuteczny i on się zapewne sam zrobi, kiedy opinia o nowym RM się rozejdzie. Tyle że waadzy wcale nie wydaje się zależeć na tym, żeby to pismo było dobre, albo żeby ktoś je kupował. Waadza chce postawić na swoim, że o kolesiowskich i rękarękomyjnych układzikach już nie wspomnę.
Ale czy to jest powód, żeby opuścić łapy, bić się w chrapy i nic nie robić, bo wszystko i tak z góry przechlapane? Dla mnie nie jest. I cieszę się, że dla wielu innych osób też nie jest. Jakoś mi bardziej po drodze z tymi, którym się chce waadzy postawić i podnosić krzyk, kiedy dzieją się świństwa.
Pokorne cielę może i dwie matki ssie, ale wskutek tego szybko przybiera na wadze i jako pierwsze trafia do rzeźni. 😈
Atta boy, Druhu!
Zapewne młodzi, zdolni ludzie, których teraz zacznie „pozyskiwać” Cyz czytują nasze dyskusje – warto im uświadomić, że to oni powinni na propozycje tego człowieka odpowiadać „nie, dziękuję”. Nie traktować tego jako jeszcze jednej „chałtury” do złapania, szczebelka publicystycznej kariery. Jest coś takiego jak moralność i przyzwoitość, słowa może trochę niemodne, ale tu i ówdzie aktualne. Przyzwoitość zaś nakazuje odmawiania współpracy z zasłużonym pismem, które jest właśnie w fazie destrukcji w imię widzimisię czyichś ambicyjek, w imię upartego stawiania na swoim przez Gaudna, który przecież „nie ustąpi”, bo się mu się jeszcze inni podwładni rozzuchwalą! Smutne jest też że minister Bogdan „Umywam Ręce” Zdrojewski zawsze jak niepodległości broni swoich chybionych często decyzji, a wzajemna lojalność wobec grona swoich urzędników, lizusów i potakiwaczy jest dla niego często ważniejsza, niż realne sprawy kultury (i dziedzictwa też). Udany i uczciwy konkurs na szefa NIFC należał raczej do chlubnych wyjątków, ale pamiętamy, że też trzeba było serii awantur, „Rejtanów” etc. Smutne. Bojkot nabywców nic nie da, zawsze kupi to ktoś mniej świadomy całej tej awantury. Bojkot autorów – to będzie coś! Niech arogancki naczelny zostanie SAM, niech mu się skończą zapasy tekstów. Niech wypełnia ramy ekstrawaganckimi obrazkami i niech zwiększa czcionkę…
Bobiku, wiesz że Cię kocham wszechstronnie, ale szczególny przypływ uczucia ogarnął mnie na tle ostatniego zdania.
Jedno mnie denerwuje na tym blogu – że nie można lajkować Waszych komentarzy 😉
Zapasy tekstów się nie skończą.
Taka historyjka z życia : wiele lat temu czytałem scenariusze pewnemu reżyserowi, który ich dostawał strasznie dużo. Były oficjalne, z logo producentów i były dostarczone prywatnie, czasami wciśnięte siłą na mieście. Do każdego trzeba było zajrzeć, bo kto wie. Normalny scenariusz filmowy ma ok. 100 stron w normalnym rozkładzie z dużą ilością światła. Raz dostałem cegłę na jakieś 300-400 stron. Zapisanych maczkiem. Na wypadek, gdyby to był Proust, spróbowałem, ale nie był.
Wtedy zwróciłem uwagę na menela, który siedział od lat na schodach mojej stacji metra i pracowicie zapisywał takim maczkiem kolejne stronice papieru A4. Pomyślałem, że to pewnie on.
Pisać każdy umie.
Skoro Gauden i Cyz się dogadali z ministrem, następnym krokiem będzie chyba musiało być pismo do Premiera w sprawie odwołania Zdrojewskiego. Za ignorowanie głosu środowiska. Oczywiście, na moje pismo minister nie był uprzejmy odpowiedzieć nawet siłami swego sekretariatu.
Profesorstwo też na razie nie dostało żadnej odpowiedzi.
Wiem, że p. Marcin M. Bogusławski (filozof z Łodzi, nie mylić z pasierbem Lutosławskiego) wysyłał do ministra list jeszcze latem w kwestii sposobu powołania Cyza, na co po paru miesiącach bodaj dostał odpowiedź od jakiejś sekretarki, że zgodnie z prawem prasowym wydawca ma prawo powołać naczelnego, czy też coś w tym rodzaju.
To się nazywa arogancja władzy… A tryb postępowania administracyjnego zobowiązuje do udzielenia odpowiedzi w ciągu dwóch tygodni przecież.
Ja Cię też, Piotrze, ja Cię też. 😆
Ale z tym pisaniem to się chyba rąbnąłeś. Każdy może. Z umieniem to już bywa różnie… 🙄
Zaden public servant, w tym minister, nie pooinien czuc sie wszechwladny. Arogancka wladza zle konczy w ustroju demokratycznym. To polski podatnik placi mu pensje.
Bojkot ze strony autorow, a takze czytelnikow jest skutecznym narzedziem nacisku, podobnie jak list do premoera o odwolanie ministra kultury, jesli zajdzie taka potrzeba. . Premier wprawdzie nie znosi uginac sie pod naciskiem opinii publicznej – wiemy o tym dobrze i wystarczy przypomniec sobie casus pani minister Elzbietry Radziszewskiej przeciwko ktrorej protestowalu srodowiska kobiece – dlugo sie upieral i zwolnil ja dopiero po nowych wytborach. Ale wtedy kiedy radosna dzialalnosc uprawiala Radziszewska, opozycja, wydawalo sie, nie miala szans wygrania wyborow. Dzis sytuacja sie zmienila i podejrzewam, ze premoer bedzie musial wsluchiwac sie w glosy krytyki. A wtedy dni ministra kultury moga byc policzone.
Wiec nie odpuszczajmy.
I mlodziez. Bardzo wazne jest aby przyciagac na swoja strone jak najwiecej studentow i mlodsych melomanow.
Bardzo sie ciesze widzac od petycja podpisy licznych studentow. Tak dalej, chlopaki i dziewczyny. To jest Wasza przyszlosc i Wasza Polska. Roznoscie to po kolegach.
PMac, z którego komentarzem bardzo się zgadzam w ogóle, napisał też w szczególe tak:
Udany i uczciwy konkurs na szefa NIFC należał raczej do chlubnych wyjątków, ale pamiętamy, że też trzeba było serii awantur, „Rejtanów” etc.
No właśnie, coś jednak te Rejtany dały. Źle, że były konieczne, ale jednak nie były bezskuteczne. Czyli jest sens się awanturować. 😉
O arogancji władzy w postaci nieodpowiadania na listy i maile lepiej zmilczę, bo gdybym zaczął… Zima by przeszła, wiosna, jesień, a ja bym pewnie dalej szczekał. 🙄
Przepraszam, ale nigdzie nie było, że „dobrze”. Litery na kajecie stawia? Stawia. To co się czepiasz.
Profesorstwo dostanie (jeśli w ogóle) odpowiedź taką samą, jak pan Bogusławski: że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. To ulubiona formułka urzędasów. Nawet jeśli był gdzieś jakiś konkurs (tu nie było, bo zapewne prawo tego nie wymaga), ordynarnie ustawiony, z pogwałceniem wszelkich zasad zdrowego rozsądku i z fatalnym rezultatem, to też na koniec zawsze jest konkluzja że przecież wszystko odbyło się zgodnie z prawem i to jest naj-waż-niej-sze! Lepsi kandydaci dostarczyli np. zaświadczenie lekarskie nie na takim druczku, jak trzeba!! Więc niczego nie da się zarzucić urzędasowi, w sensie prawnym. Inne sensy go już kompletnie nie obchodzą. Że w instytucji wybuchają konflikty, że jej poziom dołuje, że niszczy się jej dorobek, upokarza współpracujących z nią latami ludzi (nie mam ty na myśli tylko Ruchu, każdy mógłby tu coś pewnie dołożyć). Bez większych więc złudzeń szanowni Państwo.
Oj, Kocie, Kocie… Widać fatalne skutki zbyt długiego obcowania z demokracją brytyjską.
W NIFC to trwało rok. Na dobre ruszyło, kiedy SL cisnął dymisją, kolejni ludzie zaczęli odchodzić, a myśmy zrobili petycję.
Tylko po co było tyle ludzkich nerwów, tyle łamania karier? Kto tym ludziom to zwróci?
A Pan Wiadomy został „w zasobie kadr” MKiDN i bryluje sobie dziś jako wicedyrektor NCK.
Zdanie Bobika o pokornym cielęciu na Nobla zasługuje 😀
iann – witam. Wiem, że po Nowym Roku będzie się gotowało. Profesorstwo też będzie pewnie szturmować do ministra osobiście. Skutki? A po co teraz się nad tym zastanawiać. Robić swoje i tyle.
O! Odkopalem wierszyk Bobika sprzed dwu lat i kilku dni. Warty przypomnienia:
Raz do ministra wpadła kultura,
z włosem rozwianym, na licu blada:
panie ministrze, nade mną chmura,
zły biurokrata cios chce mi zadać.
Nic go nie wzrusza, żem ja mimoza,
że byle przeciąg może mnie złamać,
że nacisk z góry to dla mnie zgroza…
Ten prześladowca to przecież dramat!
Paragrafami ciągle mi grozi,
na każdym kroku utrudnia życie…
No, ja już nie wiem – rączki do Bozi,
czy raczej stryczek i hak w suficie?
Ty masz być ponoć mym adwokatem,
czci mojej bronić masz do ostatka,
wspierać, osłaniać, karmić – a zatem
nie daj mi upaść i potłuc zadka.
Powstał minister zza pięciu biurek,
tors wypiął groźnie swój urzędowy,
i strasznie spojrzał tak na kulturę,
że zapomniała aż w gębie mowy.
Po czym, starannie sprawdzając okiem,
czy gdzieś w pobliżu nie ma kamery,
w tony uderzył nader wysokie
i wrzasnął: paszła ty do cholery!
Z tobą się zadać to tylko problem,
wiecznie byś chciała czegoś dla ducha.
Choćbyś kusiła mnie samym Noblem,
nie mam zamiaru dłużej cię słuchać!
Dla mnie jest ważne, jak swoje gierki
mam polityczne rozegrać sprytnie,
dla kogo papu, komu obierki,
a cóż obchodzi mnie, czy ty kwitniesz?
Tutaj kulturę wypchnął kopniakiem
za drzwi, a potem w sekretariacie
wydał stanowczo zlecenie takie:
tej pani już tu wpuszczać nie macie!
Choćby petycje słali petenci,
choćby się pismak oburzał który,
ja nie ustąpię, bo wierzę święcie:
dłużej ministra niźli kultury.
Na wstępie, chciałbym złożyć głęboki pokłon Pani Dorocie Kozińskiej za szlachetny głos w obronie swoich młodszych następczyń. To bardzo cenny i, niestety, rzadko już dzisiaj spotykany gest wyjścia ponad osobiście doznane nieprzyjemności i obiektywnego spojrzenia na kompetencje osób, którym przypadła rola (niewdzięczna, bo w atmosferze „Sturm und Drang”) przejęcia pracy, w którą przez ostatnich kilkanaście lat wkładało się tyle serca i zaangażowania. Proszę przyjąć wyrazy szacunku. 🙂
Zastanawiałem się wczoraj nad podpisaniem tej petycji. Nie ukrywam, że w moim przypadku jest to pewien problem…
Jestem już nieco związany emocjonalnie z tym blogiem, bardzo miło mi przebywać w Państwa towarzystwie i w związku z tym odczuwam jakąś presję, wewnętrzny głos podpowiada: „podpisz, podpisz!”, bo to przecież symbol solidarności z grupą. Z drugiej jednak strony, w kwestii merytorycznej, dotyczącej „Ruchu Muzycznego” trudno mi w sposób odpowiedzialny opowiedzieć się za jedną z dwóch stron tego konfliktu. Od kilku lat zaglądałem do RM jedynie sporadycznie, a dwa ostatnie numery z czystej ciekawości przekartkowałem w czytelni. Zatem jako bezstronny obserwator widzę to tak:
1. Konflikt na linii Wydawca – Naczelny – Redakcja
Uważam, że tego rodzaju spięcia powinno się próbować rozładowywać we własnym gronie, zwłaszcza jeśli jest to tak kameralny zespół. Nie byłem świadkiem owych wydarzeń, burzliwych wewnętrznych dyskusji, tak naprawdę nie znam kulisów zwolnień wieloletnich, zasłużonych pracowników, i niejako na wiarę muszę przyjąć racje jednej ze stron. Patrząc na to z zewnątrz przykro mi obserwować jak rozpada się zgrany dotąd zespół i z tego co wyczytałem tutaj oraz wysłuchałem w radiowej debacie mogę wnioskować, że główna wina leży po stronie Redaktora Naczelnego.
W przypadku orkiestry symfonicznej dostrzegam potrzebę pokierowania zespołu zdecydowaną, silną ręką, przez obdarzonego charyzmą i autorytetem dyrygenta, która musi scalić wspólną ideą grę około setki indywidualności. Tu jednak mamy do czynienia z sekstetem – zespołem kameralnym, grupą solistów, gdzie ten który koordynuje działania winien pełnić co najwyżej funkcję lidera, a każdy z członków ma prawo wnosić swoje koncepcje, poddając je pod dyskusję w celu wyłonienia wspólnej linii interpretacji.
2. Muzykologiczne kompetencje Redaktora Naczelnego
Osobiście nie upierałbym się przy tym aż tak bardzo. Jeśli ma do współpracy zespół fachowców, wykształconych muzykologów, to im może zlecić opiekę nad merytoryczną stroną tekstów. Jest jednak pewien warunek – chęć kooperacji i zaufanie do kierowanego przez siebie zespołu!
3. Ingerencja w teksty autorów
Redagowanie i skracanie tekstów jest powszechnie stosowaną praktyką i nie widzę w tym nic złego, ale… nie wyobrażam sobie, aby mogło to być dokonywane bez konsultacji z autorem, który się pod tym podpisuje i bierze osobistą odpowiedzialność za wydrukowane słowa. W wydawnictwie uczelnianym od lat stosujemy praktykę, że po zredagowaniu artykułu i korekcie (nawet gdyby chodziło jedynie o dodanie lub usunięcie pojedynczego przecinka) przesyła się tzw. „szczotkę” do autoryzacji, po otrzymaniu odpowiedzi nanosi się ewentualne odautorskie poprawki i drukuje.
4. Nowa szata graficzna
W odniesieniu do tych zastrzeżeń chcę jeszcze dać szansę i odczekać z pół roku zanim wyrobię sobie ostateczną opinię. Tak drastyczna zmiana layout-u zawsze wymaga czasu na dotarcie się i dokonanie większych i mniejszych korekt, przełamanie oporów i przyzwyczajeń dotychczasowych czytelników. Dla mnie dwa czy trzy numery pisma w nowej szacie to za mało. Dopiero, gdy w czerwcowym numerze nie zauważę zmian na lepsze, będę mógł z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że ta reforma jest nieudana. Jestem także ciekaw, jak rozwinie się uruchomiony niedawno internetowy appendix? czy wypełni swoje informacyjno-recenzenckie funkcje? czy na bieżąco będzie reagował na wydarzenia muzyczne?
5. Preambuła protestu
Pomimo tego że w przypadku większości przytoczonych argumentów mógłbym się opowiedzieć po stronie redakcji, to jednak zgłoszony na wstępie apel o wycofanie dotacji dla „Ruchu Muzycznego” spowodował, iż jednak nie zdecydowałem się na podpisanie protestu. 🙁 Mam nadzieję, że jakoś mi to Państwo wybaczą (z punktu widzenia skuteczności protestu i tak nie ma to żadnego znaczenia).
Uważam, że jest to zbyt ryzykowna gra. Zawsze dużo łatwiej i szybciej coś zlikwidować niż zbudować od nowa. Władzy zawsze dużo łatwiej będzie odebrać pieniądze niż potem przekazać je innemu podmiotowi. Co z okresem przejściowym? Ile potrwa ta luka w dokumentowaniu bieżących wydarzeń z życia muzycznego? Co z wieloletnią historią tego tytułu?
Co do tego, ze „mnie przy tym nie bylo”, to jest to kwestia zaufania do informacji przekazywanych w tym miejscu przez Dorote Szwarcman. I moje zaufanie jest zdecydowanie po stronie Szwarcman. „blogerki roku” jak ja ocenili koledzy-dziennikarze. To soludna firma i nie mam watpliwosci ze wszystko sprawdza z pary zrodel zanim poinformuje nas.
Co do koniecznosci adjustowania skladanych w redakcji tekstow, oczywoscie, ze kazdy redaktor ma prawo skracac i nawet zmieniac. Ale nie na wlasna reke umieszczac bez konsultacji z Autorem. I jzu szczegolnie naganne jest zmienianie nie do rozpoznania. Nikt tu nie odmawia praw naczelnego czy tez zamawiajacego redaktora.
A bardzo tez paskudna rzecza jest pozbywanie sie z redakcji osob dla pisma wielce zaslizonych i zastepowanie ich yes-menami i yes-womanami.
Kocie Mordechaju, jeszcze raz podkreślam – to nie są yes-women. To są dwie bardzo zdolne i bardzo pracowite dziewczyny, które o pracę w RM starały się OD LAT. I nie obwiniajmy ich za to, że Cyz ziścił ich marzenia w tak perfidny sposób. Zresztą, jeśli wierzymy w ducha demokracji – może ta farsa dobrze się skończy i znajdzie się miejsce dla wszystkich.
Samotulinusie, w preambule nie ma o zlikwidowaniu dotacji w ogóle, tylko o wycofaniu jej z jednego miejsca i przeniesieniu w inne. To jest mniej więcej tak, jak z zarządzaniem finansami prywatnymi: mogę swoją forsę trzymać latami w jakimś banku, bo widzę że jest solidny, uczciwy i o moje zasoby należycie dba. Ale kiedy zmienia się kierownictwo, zaczyna dzikie, nieodpowiedzialne spekulacje, obcina mi procenty od oszczędności, pakuje się w nietrafione inwestycje i w końcu widzę, że zasoby mi w szybkim tempie topnieją, to co robię? Biorę swoją krwawicę i przenoszę do innego banku, który mi daje lepsze gwarancje, że forsą się przyzwoicie zaopiekuje. W tym rzecz, a nie w tym, że ktoś tu się chce na bank obrazić i krwawicę po prostu przez okno wyrzucić. 😉
I jeszcze się podpiszę pod Dorotą Kozińską, że nie powinny za wybryki Cyza obrywać zupełnie im niewinne osoby. Choć w przypadku postu Kota mam wrażenie, że nie chodziło mu o te dwie konkretne osoby, tylko ogólnie o politykę, jaka by nowemu naczelnemu najbardziej leżała.
Może i tak, choć z doświadczeń z nowym RedNaczem wyniosłam przemożne wrażenie, że chodzi przede wszystkim o to, żeby skłócić wszystkich ze wszystkimi, ale samemu Boże broń rączek sobie przy tym nie upaprać.
Rączki możemy obejrzeć później, ale facjata wygląda na dość już upapraną. 🙄
Oczywiście rozumiem ideę, ale uważam że to ryzykowna gra, gdyż w tym przypadku to nie my decydujemy o inwestowaniu publicznych pieniędzy i trzeba wziąć pod rozwagę także taką ewentualność, że minister po zlikwidowaniu jednego „konta bankowego” nie zechce ulokować pieniędzy w innym „banku”, wskazanym przez wąskie grono reprezentantów wielotysięcznego środowiska muzycznego. Równie dobrze może schować je później do skarpety, albo wychodząc z założenia, że skoro środowisko nie może się dogadać, nie jest w stanie wypracować jednolitego stanowiska w tej sprawie, lepiej te pieniądze przeznaczyć na inny cel.
Lepiej chyba jednak aby srodwisko sprzeczalo sie i klocilo co jest lepsze dla kultury i jak te pienaidze najlepiej wykorzystac, niz by zostawiac decyzje w rekach jednego urzednika panstwowego?
Zreszta, moze za malo sie rozgladalem, ale jak dotad nie zauwazylem aby srodowisko bylo podzielone w kwestii ksztaltu i dalszych kosow RM.
A w ogole to o co chodzi? O to by umyc rece i poczekac co postanowi minister?
Bardzo niebezpieczna strategia. I jakas taka nie pasujaca do spoleczenstwa obywatelskiego.
Piotrek ma chyba racje, ze za dlugo bylem wystawiony na demokracje brytyjska, bo my tu faktycznie nie spuszczamy i mninistrowie nie maja tu lekkiego zycia. Taki np Jamie Oliwer poszedl do ministry i kazal jej natychmiast podniesc sume pieniedzy przeznaczanycgh na szkolny obiad dla kazdego ucznia. Ministra skrecala sie jak waz, ale sume podniosla i jej dalsza kariera przebiegala spiewajaco. Wbrew pozorom ludzie lubia i szanuja poslusznych ministrow.
Biorę ostatnio udział w różnych spotkaniach z przedstawicielami Władzi i partii politycznych z racji pojawienia się walca, który ma wyrównać moje (nasze) podwórko, czyniąc wolne miejsce pod świetlaną przyszłość dalszych pokoleń. Wszelkie wydawałoby się racjonalne argumenty (a, petycja też była – wynik ponad 1000 podpisów poparcia, ja nie podpisałem), próby wskazywania innych rozwiązań zawisają w próżni. Najczęściej słyszanym argumentem, powtarzanym, jak mantra jest: „kalendarz wyborczy”.
http://www.dniwolne.pl/swieto/wybory
W domyśle – mniej więcej dwuletni paraliż funkcjonowania Władzi w obszarze rozwiązywania spraw bieżących. Betonowanie istniejącej sytuacji. A po wyborach się zobaczy.
No wiec tu, a props Jamie Olivera, kolejny pomysl: jesli tydzien po wyslaniu petycji do ministra, pan Zrrojewski nie znajdzie czasu aby na te petycje odpowiedziec, grono Nazwisk ma poprosic o spotkanie z nim w barrdzo pilnej sprawie. Spotkanie takie powinno byc nagrywane, wiec grono osob musi sie zglosic z wlasnym nagrywaczem – w imie jawnosci zycia publicznego. Nic w zamknietych gabinetach. Jesli sie nie zgodzi, pojsc do PUBLICZNEJ telewizji.
No i powinny byc to nazwiska naprawde znane kazdemu. Nie mial bym nawet nic przeciwko Mme Pendereckiej, choc ogolnie jej nie popieram adkad wiele lat temu bezczelnie wepchnela sie przed Stara ktora dzien przedtem zamowila sobie na okreslona godzine wizyte u pedikiurzystki, a ona przyszla z ulicy.
Pani Kierowniczka, blogerka roku, tez powinna byc w tym gronie. Niech tylko sprobuje odmowic. Poszczujemy go Bobikiem! A Bobik potrafi byc naprawde gryzacym Psem.
Moja ostatnia wypowiedź dotyczyła jedynie przedstawionego przez Bobika porównania kwestii dotowania publicznych podmiotów z dysponowaniem prywatnymi pieniędzmi na bankowych kontach. Nie uchylam się od obywatelskiej odpowiedzialności, nie umywam rąk, przyszłość „Ruchu Muzycznego” leży mi na sercu tak samo jak i Wam, ale… mam kilka wątpliwości przedstawionych we wcześniejszym wpisie i dlatego w chwili obecnej wstrzymałem się od złożenia podpisu pod protestem. Gdybym nie miał odwagi cywilnej, aby przedstawić stanowisko sprzeczne z przekonaniami zdecydowanej większości blogowiczów, w ogóle nie podzieliłbym się swoimi obawami a nikt przecież nawet nie zauważyłby braku mojego podpisu na liście. 😉
Szanowny Kocie Mordechaju,
w Polsce chyba nie istnieje PUBLICZNA telewizja.
Owszem. istnieje. Najwyrazniej nie placisz abonamentu, bobys wiedzial.
@ samotulinus
Ja już zauważyłam 😉
Prawdę powiedziawszy, mogę się zgodzić, że ten wstęp jest ryzykowny. Ale umieściłam go w końcu z całą świadomością, ponieważ widzę, że z Gaudenem porozumienia być nie może. Dlatego pomyślałam, że apel ma być o zabranie mu tej zabawki.
Z drugiej strony, zapewne to i tak samo padnie, jak tak dalej pójdzie. A może przy okazji powstanie coś nowego? Są ludzie, którzy już się nad tym zastanawiają w najgorszym wypadku, gdyby „RM” nie udało się odzyskać. I może to coś nowego będzie naprawdę fajne i ciekawe dla wszystkich?
Tutaj trochę pozbieranych opinii na zaprzyjaźnionym portalu:
http://www.meakultura.pl/aktualnosci/cyz-elowanie-czyli-wojna-o-ruch-muzyczny-797
Jeśli zaś chodzi o bojkot pisma ze strony autorów, to już wielu z nich podpisało tę petycję…
Cyz szaleje? – to ja też, proszę bardzo. Próbowałam na stronie internetowej RM przeczytać rozmowę tego pana z K. Pendereckim. Zgroza. Jak może pracować nad tekstami innych ktoś, kto nie widzi własnej ułomności, ubóstwa języka. Przecież on nie potrafi redagować sam siebie! Ile razy można w krótkiej rozmowie, w pytaniach zwłaszcza, używać słowa „czas”: „liczenie się z czasem”, „z tym czasem”, „walka z czasem”, „muzyka dzieje się w czasie”, „zastanawiam się czasem”. A takie tzw kwiatki jak „sytuacja dyskwalifikacji melodii” czy „zmysłowość złączona z konkretną wysokością dźwięku” – to już nie na moje możliwości przyswajania tego, co autor chciał przekazać. Nigdy więcej do RM nie zajrzę, chyba, że…
Aproposik odnośnie petycji
http://wiadomosci.gazeta.pl/raczkowski/167508801/Marek+Raczkowski+dla+Gazeta.pl+-+18.12.2013/p?v=1&obxx=167508801&order=najstarsze&pId=25577717
Ad Kot Mordechaj 21 grudnia o godz. 14:43
Jeżeli płacenie abonamentu = telewizja PUBLICZNA, to mam pytanie.
Jeżeli nie daję na tacę, to znaczy, że Kościół Powszechny nie istnieje?
Oj, klakier znowu ma swój dzień… 😈
Ministerialna gicz jest bardzo wdzięcznym obiektem do obgryzania. Ach, ten smak urzędniczyny, zwłaszcza już lekko nadpsutej.. 😈
Piesku, lepszy niż pasztetówka? 😯
Obiło mi się uszy, że zanim poszedł do Gaudena, RM miał mieć innego wydawcę, z muzyką w nazwie. Ja się nie znam, ale skoro wyszło jak wyszło, to pewnie już wtedy były plany w sprawie zatrudnienia kogo trzeba. Innego powodu przygarnięcia pisma muzycznego nie widzę, chociaż się rozglądałem. Pieniądz może marny, ale pewny i stały, plus dużo punktów do lansu. Dlatego ma rację Pani Kierowniczka, tu się nie da nic wynegocjować, na przykład innego naczelnego. Cały cymes polega na tym, że miał być ten i jest. Trzeba zabrać zabawkę piętro wyżej. 😎
Zresztą niedługo będą wybory, wywalą i ministra, i dyrektora, i naczelnego, a w RM nowi ludzie będą pisać recenzje z prawykonań licznych ód o nieżywych powstańcach. 😈
Nie da się ukryć, że część Autorów RM wypowiedziała Panu Cyzowi współpracę już kilka tygodni temu, jeszcze przed powstaniem listu „profesorskiego” i obecnej petycji.
No nieee, niż pasztetówka nic nie jest lepsze. 😉 Ale czemu miałbym uprawiać jakąś mięsną monokulturę, jeśli jest na świecie tyle różnych rzeczy i osób do gryzienia? 😛
Wizja Wielkiego Wodza wstrząsająca. Jak już się wyniesiemy na tę wyspę, to ja chcę mieć namiot z Bobikiem.
A jak mnie nie weźmiecie do namiotu, to będę biegał dookoła i wyrywał linki. 😈
To my się naradzimy.
A ja, a ja? 🙄 😥
Ale kto wie, może za nowej władzy nie będziemy mieli tak źle – właśnie mi doniesiono, że przez jedną popleczniczkę Cyza zostaliśmy nazwani tłumem smoleńskim 😆
A można to dostać na piśmie? Na zwykłym papierze, jeśli łaska, coby się dało w razie czego łatwo zjeść. 🙂
No, jak ktoś wydrukuje z fejsa… 😆
Mili Państwo,
Plan A, wiadomo, dobry minister nasyła archanioła z ognistym mieczem na pana Gaudena, pan Gauden chowa pana Cyza tam, skąd go wyjął, oddaje pismo wraz z dotacją w inne, bardziej przewidywalne ręce. Wszyscy się cieszą i żyją długo i szczęśliwie.
Zupełnie nie wiem, jakie jest prawdopodobieństwo, że tak właśnie będzie to przebiegać, ale podejrzewam, że bardzo – niestety – niewielkie. Więc może warto myśleć też o planie B. Otóż przecież można zacząć wydawać „Nowy Ruch Muzyczny” tyle, że w formie pdf (co kosztować będzie jakiś ułamek tego, co druk) i rozsyłać urbi et orbi (oraz powiesić w sieci do powszechnego użytku). Mimo wszystko nadal potrzeba jakichś tam pieniędzy – skąd je wziąć? Otóż od dobrego ministra, do którego antyszambrujemy z petycją w jednej ręce i czapką (wnioskiem o dofinansowanie) w drugiej. I minister klepnie albo jedno albo drugie, no bo przecież nie można dać dwóch odpowiedzi negatywnych w jednej sprawie? Naiwne, prawadaż, ale co szkodzi spróbować?
Właśnie o 14:58 o czymś podobnym wspominałam 🙂
Pytałem jak nowy RM sprzedaje się w księgarniach muzycznych. Znika szybko. Paradoksalnie afera i nowa szata graficzna wzbudziła zainteresowanie tytułem. Ludzie młodzi i niezorientowani przełkną wiele 😉 Szansa tylko w tym, że z czasem nabiorą dystansu i odwołają się do lepszych gustów. RM może zostać lepszym graficznie kolegą Muzyki21. Dziwię się Ministerstwu. Dwutygodnik tworzony był od podstaw – wielu go nie lubi, a tu trzeba było podczepić się pod znany tytuł. Szkoda. To część szerszego zjawiska przetwarzania zastanych form i wzorów przez TC. Przepraszam, że nawiążę do jego ambicji reżyserskich, ale ogrom zapożyczeń, kalek, melanżu wszystkiego ze wszystkim jaki zaproponował w debiutanckiej realizacji w Łodzi jakoś kojarzy mi się z tym wypadkiem. Tam trzeba było wszystko umieścić co podpatrzyło się u Trelińskiego, Warlikowskiego, Jarzyny i z dvd – reżyseria to przecież obszar bez praw autorskich – każdy zżyna z kogoś innego, a oryginalnych twórców jak na lekarstwo… W RM przetworzy sobie wszystko co zastane z efektownym banałem i … już mamy sukces! Na FB podkreśla że jest absolwentem (?) warszawskiej Akademii Teatralnej (bo Kraków go przed laty nie przyjął) czeka nas więc ciąg dalszy przeżutej papki. Drżyjcie opery!
Na nowej stronie „RM” jest między innymi moja recenzja z koncertu Trondheim Symfoniorkester. Ranyjulek! Nie uwierzyłbym , że można tyle namieszać w tekście liczącym z woli Cyza 1200 znaków. Zdania zawierające inną treść niż miały , poprzycinane siekierą do językowych klocków albo zagmatwane aż po bezsens…
A to najlepsze. Napisałem o pianiście grającym koncert , cytuję z pamięci : Hadland nieco ogarnął się w finale części drugiej , który zabrzmiał pod jego palcami prawdziwie wzruszająco.
Natomiast obecnie jest :
Hadland nieco ogarnął się w finale części drugiej , bynajmniej nie wzruszającym.
Wbrew przyjemnemu obrazowi roztaczanemu tu , „RM” akurat nie błyszczał wysokim poziomem co do redakcji tekstów. Konsultowanie poprawek z autorami było raczej wyjątkiem aniżeli normą , choć w poważnym piśmie standardy powinny były przypominać raczej te opisywane przez Samotulinusa , a prócz tego nieumiejętne skróty i inne zmiany owocowały często różnymi dziwactwami : w moim przypadku szczęściem nigdy nie było błędu o rozmiarach słoniowych , ale innym autorom się to zdarzało , by wspomnieć tylko pewną szczególnie absurdalną ingerencję redakcyjną , która dźwignęła z ruin Tymoszówkę.
To jednak , co ma miejsce obecnie , jest jednak ewidentnie fenomenem w innej skali – nawet jeśli pominąć drastyczniejsze przykłady , jak recenzja z Zemsty.
hej,
a moze POLITYKA sp. z. o.o. Ska moglaby cos zrobic z RM, znam u nas przypadki wydawania pism przez rozne spolki medialne (np Bonniers: od polityki po kuchnie) – chyba kiedys to byl Raiffeisen.
Szlachetny Panie Tomaszu!
Ja wiem, że to małostkowe (a tu larum grają…), ale w imieniu tych wszystkich, których to siecze po oczach: proszę nie odspacjowywać przed przecinkiem (i dwukropkiem też). Nieodmiennie wierzę w Pana: ludzie naprawdę potrafią wyjść z nie takich nałogów.
Słusznie, babilasie, to się ciężko czyta. Ale rozumiem ciężko wkurzonego człowieka: żeby zrobić taką „poprawkę”, jaką Cyz zrobił w jego recenzji, trzeba być idiotą 👿
Widzę nawiasem mówiąc, że dochodzimy do pamiętnego zdania Jacka Kuronia z lat 70.: „Zamiast palić komitety, lepiej zakładać własne” (czego efektem był KOR, ale kto przewidział, że to wszystko tak się skończy…). Zabawne, ale jak już przy tym kombatanctwie jestem, to „RM” za najgłębszej komuny był oazą wolności. Była dyżurna partyjna tzw. Ciocia Isia, zupełnie nieszkodliwa, a p. Józef Kański robił ponadto w „Trybunie Ludu”, więc towarzysze mieli zaufanie (na tyle duże, że mógł jeździć na wszelkie festiwale zagraniczne, nawet do Bourges na festiwale muzyki elektronicznej, od której był jak najdalszy). Ale to nie miało najmniejszego znaczenia, atmosfera była miła, wszyscy mieli do siebie nawzajem zaufanie i się szanowali, no i planowało się razem – naczelny, mimo królewskiego imienia, ustanowił monarchię oświeconą 🙂 No i to poczucie humoru, które było tak ważne w ponurych czasach.
To se ne vrati. Może w innej redakcji.
Ludzie – naprawdę Cyz pisze na swoim fejsie, że jest ABSOLWENTEM warszawskiej Akademii Teatralnej?
Przecież ledwie zaczął…
Pani Doroto,
za takie cos ten Cyz powinien wyleciec na zbity pysk. Byla u nas podobna historia jednego biznesmana, ktory przywlasczyl sobie doktorski kapelusz. Po akcji jednego z dziennikarzy byl to koniec owego goscia.
Niech ktoś lepiej sprawdzi, bo ja nie mogę.
Wrzuciłem nasz wspólny, PK i EW, komentarz do sytuacji w RM na Facebooka razem z linkiem do petycji. Kto może niech poda dalej. https://www.facebook.com/wydawnictwo.kle
Dobry wieczór,
w części dostępnej FB znalazłam to:
https://www.facebook.com/public/Tomasz-Cyz
Jeśli to ten Cyz, to „studiował”
Zgłoszenia do namiotu zostały zarejestrowane. 😎
W gruzach już leżą posady cudne,
kariera życia nie złoci,
ale na wyspie częściowo ludnej
broni się śmiechem namiocik.
Duchem Dywanu namiot natchniony
jajcarskie śpiewa motywy,
choć oblegają go z każdej strony
hordy powstańców nieżywych.
Co się powstaniec, trupim zwyczajem,
wdaje w sieriozne podchody,
już ktoś z namiotu naprzeciw staje,
lejąc mu smołę na ody.
Ciska Dorota weń słowem srogim,
Piotr mu obniża libido,
a Wódz z Bobikiem wiernym u nogi
dziarsko odpiera go dzidą.
Gdy się powstaniec podkradnie blisko,
siejąc miazmaty ponure,
to go dopada straszne Kocisko,
po czym dobija pazurem.
Na nic się zdają elegie smutne,
skąpane w rzewnym patosie,
bo towarzystwo całe pod płótnem
ma je… powiedzmy, że w nosie.
Więc mniejsza o to, że Władzia chora
i że zaraza w Grenadzie,
namiot z problemem tym się upora,
czniając zarazę i Władzię. 😈
OFF-TOPIC
============
Co prawda kontekst gorącej dyskusji na ważki temat nie sprzyja wyhamowaniu emocji, ale ja mimo to staram się pomału wejść w świąteczny klimat 🙂 Ponieważ w moim przypadku wiąże się to ze znacznym ograniczeniem internetowej aktywności, więc już teraz życzę wszystkim:
Zdrowych i Wesołych Świąt Bożego Narodzenia!
Oderwania się od zgiełku codzienności,
od małych i dużych trosk,
i spędzenia miłego czasu w gronie najbliższych. 🙂
Jako muzyczny załącznik zamieszczam link do mojej ulubionej staropolskiej kolędy, którą przed dwudziestu laty nagrałem wraz z kolegami dla bydgoskiego ośrodka TVP:
https://www.youtube.com/watch?v=JhQPF2CzSW4
E, no to krakus przesadził. Studiował niewątpliwie, wiedzę o teatrze. Ale jej nie skończył. I jest na drugim roku reżyserii, ponoć z trudem. Coś do muzykologii przestał się przyznawać jednakowóż 😉
W Poznaniu na muzykologii nie zdał egzaminu z baroku. W Krakowie – zdaje się, że podobnie.
Bardzo ładna ta kolęda, samotulinusie. Też ją śpiewałam w chórze. Taki mieliśmy zbiorek kolęd staropolskich, bardzo je lubiliśmy. A wasze wykonanie super.
Jaka cudna ballada Bobika! Już się chce na tę wyspę 😆
Pod petycją pojawił się podpis Ludwika Erhardta.
Zaznaczam, że namiot jest pojemny i inni chętni też się zmieszczą. 🙂
Właśnie też z radością podpis Ludwika Erhardta zauważyłem.
To będzie czarodziejski namiot, jak torba Mary Poppins, dużo większy w środku, niż na zewnątrz. U wejścia – luksusowa buda.
No właśnie ja zauważyłam przed chwilą podpis jego byłej żony, a teraz i on podpisał!
PMK, jaka buda, Bobik będzie miał superelegancki koszyczek w środku! Przecież to nie pies podwórzowy 😈
Ależ buda będzie oczywiście dzielić cechy namiotu, tj. pojemność i dekorację wedle uznania. Jeżeli Bobik życzy sobie wnętrze koszyczkowe, nie widzę przeszkód. W końcu pies też ma prawo do splendid isolation w chwilach zadumy.
Wielki, wspaniały, niezapomniany i… milczący od lat Ludwik Erhardt! Wyrasta jak Feniks z popiołów. Dziękujemy!
W moim koszyczku o splendid isolation raczej nie ma mowy. 😆
A tak w ogóle ja mam wymagania niewielkie. Dobre towarzystwo, ciepłe legowisko, nieograniczony dostęp do pasztetówki, kilka ostryg (i skuteczne ustrojstwo do ich otwierania), miseczka Sancerre do chłeptania… No i od czasu do czasu jakaś nogawka, w którą można się wpić. To mi zupełnie wystarcza. 😈
Umieścimy w przepisach odrębny przydział nogawek do celów specjalnych…
Mam nadzieję, że na tej wyspie (bezludnej) lekturą obowiązkową będzie „Burza” w przekładzie Piotra Kamińskiego. Mi pozwoliła przetrwać kilka rad wydziału.
@PK 19.01
„RM za najgłębszej komuny był oazą wolności”. – Dzięki Ludwikowi Erhardtowi właśnie.
„…Była dyżurna partyjna tzw. Ciocia Isia, zupełnie nieszkodliwa…” – Być może wówczas już nieszkodliwa, ale – o ile wiem i dobrze tę Ciocię rozpoznaję – miała ona za sobą długoletnią, szkodliwą dla kultury polskiej, kompromitującą przeszłość.
Dzięki serdeczne, Panie Piotrze. Ciąg dalszy w drodze…
Panie Piotrze, bardzo czekam na ciąg dalszy.
Daczego tylko „Burza”, dlaczego tylko przekłady i dlaczego obowiązkowo? Lektura Piotra Kamińskiego we wszelkich formułach będzie na wyspie po prostu ulubionym zajęciem, od którego odrywać trzeba będzie wyspiarzy za pomocą próśb i gróźb. 🙂
A w ogóle wyspa będzie jednym wielkim, bezwstydnym TWA i co najbardziej wstrząsające, wszystkim będzie z tym dobrze. 😆
@ Saba 21:14
Ja nie pracuję w IPN-ie i nie zamierzam. W latach 70. na pewno była nieszkodliwa. W karnawale 1980 r. cała redakcja jak jeden mąż zapisała się do „S”, i Ciocia Isia w ferworze też. Świństw za mojej pamięci nie robiła, uważało się tylko, żeby o pewnych sprawach przy niej nie rozmawiać.
Podkreślam, że moje wrażenia są wrażeniami stałej, ale dochodzącej współpracowniczki – nigdy tam nie pracowałam, za to przyjaźniłam się z koleżeństwem i często przychodziłam po prostu z sympatii.
Ciekawe, jak wczoraj poszło Piotrowi Anderszewskiemu w Krakowie. Nie wybrałam się tym razem, ale mam nadzieję, że Aga albo łabądek dadzą głos 🙂
Kochani, wczoraj powiedziałam Wam dobranoc, kiedy ilość podpisów przekroczyła sto, dziś robię to, kiedy przekroczyła dwieście. Idę wcześniej spać, bo wstaję o godzinie, której nie ma, jadę pociągiem do Katowic i stamtąd samolotem do Neapolu. Tradycyjnie z rodziną. Wracam 1 stycznia. Ale maluszka biorę i będę się odzywać, jutro z drogi (z telefonu) pewnie też.
Dobranoc! 🙂
Ja offtopikowo: we France Musique od dłuższego czasu leci fajne wykonanie „Dialogów Karmelitanek”. Nawet Patricia Petibon, jako Blanche de La Force jest świetna.
Drogi Panie Piotrze, skoro Pan sam kwestię poruszył, proszę wybaczyć chwilę niewinnej autoreklamy: czy ma Pan poprzednie tomy? Był Ryszard II (niestety, wyczerpany), Makbet i Wieczór trzech króli. Opowieść zimowa jest w drukarni, wychodzi na początku roku (?), Kupiec wenecki złożony.
To skoro jest o tłumaczeniach to ja podziękuję p. Piotrowi Kamińskiemu za wprowadzenie Geneta do Polski. Tłumaczenie „Dziennika złodzieja”, które czytałem przed laty, jeszcze przed maturą, zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Jeszcze bardziej je doceniłem gdy poznawałem w oryginalnej wersji francuskiej. Do tłumaczeń Szekspira też na pewno zajrzę.
Panie Piotrze, mam oczywiście wszystkie Pana Szekspiry – także przeczytane (to nie raz). Burza pojawiła się w poście ze względu na jej wyspiarski charakter 🙂
Szczesliwych wiatrow Pani Kierownoiczce i Szwagrostwu. Dobregp Npwegp Roku i szczesliwego powrotu.
Dziękuję obu Panom za zaufanie. Genet to bardzo stare dzieje – i jedyna jego proza, która mogła się wówczas ukazać po polsku. Zawdzięczam to w wielkim stopniu panu Ireneuszowi Kani z ówczesnego Wydawnictwa Literackiego, wydawcy o jakim wszyscy wydawani mogą marzyć.
Genetem i nie tylko zajmował sie niegdys moj dobry znajomek Tadziu Komendant
Wiadomość o tłumaczeniach Pana Piotra przyjąłem również z wielką radością . Chociaż wychowałem się na tłumaczeniach Słomczyńskiego i Barańczaka, i tak naprawdę jestem im bardzo wierny. Czy Pańskie tłumaczenia będą mnie tak zachwycać , jak „ Tysiąc i jedna opera ”, pozycja która jest dla mnie najważniejszym przewodnikiem po sztukach operowych, zdeklasowała Kańskiego . Na pewno wszystkie pozycje przeczytam. Czekam na piękne słowa, myśli, które głęboko pozostają w świadomości, i które można w określonych sytuacjach cytować. W „Burzy” zawsze wracam do słów Prospero z aktu piątego, sceny pierwszej ( tł. Barańczaka ) – zastanawia mnie Pańskie tłumaczenie
„Elfy, wzgórz, jezior, gajów i strumieni, … ”- całość brzmi ujmująco.
Bardzo lubię te 11- zgłoskowce. Poproszę jeszcze o nazwę wydawnictwa. W przyszłości będę wypatrywać Dwóch szlachciców z Werony i tłumaczeń o skromności kobiet, o tym jak zdobywać kobiety gdy słowem gardzą lub też po cóż mąż ma język.
Wydawnictwo WAB – bo Ryszard II wydany w WUW jest już wyczerpany. Dwóch panów z Werony na razie nie szykujemy, są tylko dwa monologi komiczne, zrobione do „recitalu szekspirowskiego” Andrzeja Seweryna (który krążył z różnymi tytułami i żyje nadal) – jeden został wykorzystany, drugi czeka na towarzystwo.
Nasz przekład tego monologu zbudowany jest inaczej, bo staramy się tłumaczyć wszystko „wers za wers”. Oryginał ma ich 24,5, nasz przekład również. Stanisław Barańczak tłumaczy swobodniej i ma o trzy wersy więcej. U nas jest tak :
Wy, elfy wzgórz i jezior, łąk i gajów;
Ty, co Neptuna gonisz w czas odpływu,
I zmykasz przed nim, piasku nie tykając;
Kukiełko, która, tańcząc przy księżycu,
Od muchomora kręgiem gorzkiej trawy
Owce odstraszasz; ty, co o północy
Grzyby z pustoty sadzisz, więc cię dzwony
Wieczorne cieszą: choć wątła moc wasza,
Wraz z wami – mogłem dzień zgasić w południe
I krnąbrne wiatry zaprząc, aby z rykiem
Starły się zieleń wód i błękit nieba;
Mogłem straszliwy grom ogniem uzbroić
I dąb olbrzymi Jowisza rozłupać
Jego własnym piorunem, ruszyć z posad
Skalne urwiska, wyrwać z korzeniami
Świerki i cedry; groby na mój rozkaz
Zbudziły zmarłych i w świat ich posłały,
Mocą mej sztuki. Tej topornej magii
Zrzekam się teraz; kiedy wybrzmi tylko
Niebiańska muzyka – wzywam ją oto,
Aby ich zmysły mej woli poddała
Swym zwiewnym czarem – moją różdżkę złamię,
Na dziesięć sążni w ziemi ją pogrzebię,
A w morzu, głębiej niż sięgają sondy,
Spocznie ma księga.
To tłumaczenie również mną poruszyło. U Barańczaka jest rzeczywiście 27,5 bo kończy ( brak 11-zgłoskowca)
Sięgnąć najdłuższa sonda.
A można jeszcze porosić ciąg dalszy , kiedy przybysze siadają w kręgu, a Prospero intonuje
Poważna muzyka , której najlepiej ..
Z tej części uwielbiam
Omyje wkrótce wybrzeże rozumu,
Usłane jeszcze śmieciami i szlamem
Kurczę, jak ładnie ten Piotr przekłada. No, sorry, znowu TWA. 😳
JONAS KAUFMANN GOTOWY DO STRZAŁU!
28 Grudnia 2013, godz. 18:00 (CET)
Internetowa, darmowa transmisja nowej produkcji LA FORZA DEL DESTINO , Verdiego z Bawarskiej Staatsoper w Monachium.
Anja Harteros – Donna Leonora (debiut), Jonas Kaufmann – Don Alvaro (debiut).
Informacje o tej i przyszlych premierach (pieciu oper i dwoch baletow):
http://www.bayerische.staatsoper.de/1248-ZmxhZz0xJmw9ZW4-~Staatsoper~staatsopertv.html
Pobutka.
Bardzo dziękuję za komplementy.
W oryginale pierwsza część monologu kończy się :
And deeper than did ever plummet sound
I’ll drown my book.
Ostatni wers pozostaje „niedokończony”. Wydało nam się ważne skończyć tak samo, jak Szekspir, skoro cały ten monolog zmierza właśnie do tego słowa.
Drugi zacytowany fragment brzmi:
the approaching tide
Will shortly fill the reasonable shore
That now lies foul and muddy.
U nas to brzmi :
Nadchodzi przypływ, który już niebawem
Z brudu i mułu do czysta obmyje
Wybrzeża ich rozumu.
Ad Forza del Destino w Monachium : reżyseruje p. Martin Kusej. Już za tydzień dowiemy się, jaką operę sobie chłopcy napisali do muzyki Verdiego.
Dzien dobry 🙂
Piekny przeklad Pana Piotra!
Na wypadek gdyby ktos jeszcze, tak jak ja, lubil zestawiac tlumaczenie z oryginalem –
Ye elves of hills, brooks, standing lakes and groves,
And ye that on the sands with printless foot
Do chase the ebbing Neptune and do fly him
When he comes back; you demi-puppets that
By moonshine do the green sour ringlets make,
Whereof the ewe not bites, and you whose pastime
Is to make midnight mushrooms, that rejoice
To hear the solemn curfew; by whose aid,
Weak masters though ye be, I have bedimm’d
The noontide sun, call’d forth the mutinous winds,
And ‚twixt the green sea and the azured vault
Set roaring war: to the dread rattling thunder
Have I given fire and rifted Jove’s stout oak
With his own bolt; the strong-based promontory
Have I made shake and by the spurs pluck’d up
The pine and cedar: graves at my command
Have waked their sleepers, oped, and let ’em forth
By my so potent art. But this rough magic
I here abjure, and, when I have required
Some heavenly music, which even now I do,
To work mine end upon their senses that
This airy charm is for, I’ll break my staff,
Bury it certain fathoms in the earth,
And deeper than did ever plummet sound
I’ll drown my book.
Preludek, dzięki za ten link do Monachium. Anja i Jonas wyrastają na wielki duet operowy naszych czasów. Szkoda tylko, że Harteros, coś chyba kruchego zdrowia, rzadko się z Niemiec rusza… No i ciekaw jestem Bryana Hymela w Rossinim, bo w londyńskim „Robercie” był całkiem dobry.
Mistrzostwem świata jest jednak przekład Epilogu Burzy Pana Piotra. Barańczak, jak zawsze, niszczy istniejącą w nim warstwę teologiczną.
Dzień dobry z pociągu 🙂
Anja i Jonas w duecie rzeczywiście baaardzo godni polecenia. Miałam kiedyś tę przyjemność w Monachium.
Widzę, że rozpoczęliście dzień od Szekspira:-) Ja jak dotąd nie czytałam jeszcze przekładów p. Piotra, więc się nie wtrącam i tylko Was pozdrawiam 🙂
I cieszę się z coraz znaczniejszych nazwisk na liście podpisów!
Bardzo Państwu dziękuję za wszystkie miłe słowa – nad tym monologiem „Medei”, jak się to czasem nazywa, pracowaliśmy bardzo długo i zresztą do ostatniej chwili, bo wykopiowałem go z mojej „ostatecznej” wersji w kompie, a teraz zajrzałem do książki i widzę jeszcze drobne retusze.
Stanisław Barańczak jest wspaniałym poetą i fantastycznym tłumaczem. Zawsze się boję do niego zaglądać, bo wiem co mi grozi: rozwiązanie tak celne, że nie do przeskoczenia, a tak charakterystyczne, że się chyłkiem ukraść nie da… Różnice wynikają po prostu z odmiennych strategii. A Szekspir jest gdzieś na skrzyżowaniu wszystkich przekładów – jak utwór muzyczny na skrzyżowaniu wszystkich wykonań.
Hej,
Piotr Urbanski wspomnial o „niszczeniu teologii” w translacjach Baranczaka. Przypomnial mi sie jakis fragment z tekstu Stefana Zolkiewskiego, ktory pisal, ze prawie jest tomista i czyta do upadlego „Summe” Akwinaty a jednoczesnie ma nieodparta chec wyrzucenia ontologii, czyli nie wierzyc w Boga i byc intelektualnie uczciwym tomista.
Ale chyba Szekspir raczej uprawial magie. Te elfy, sylfy, zle demony i te przerozne zle demony albo furie, ktore jedynie chcialy zguby czlowieka na tym lez padole. Nie istnieja tu reguly ani czasu ani przestrzeni. To jego wizja swiatow i trudno posadzic Szekspira, by swoje wizje, ktora nie sposob pojac zdrowym rozsadkiem, byla li tylko librettem poetyckim.
PS a juz niebawem u nas (Sztokholm) dwa interesujace spektakle:23 i 24 stycznia 2014,
Christian GERHAHER i Mahler (Lieder eines fahrenden Gesellen oraz Symfoni no.7)
dyr.Daniel Harding a takze nowa premiera opery Umberto GIORDANO (10 stycznia) Andrea Chénier, dyr.Pier Giorgio Morandi, w przedstawieniach wystepuja José Cura albo Riccardo Massi.
Lomatko. 🙄
Podpisow szybko prybywa. Juz jest calkiem respektabilna liczba. Jak przyjemnie.
Pani Redaktor, jestem stałym czytelnikiem RM – może lepiej użyć czasu przeszłego – byłem stałym czytelnikiem RM. Z niepokojem obserwowałem to, co się dzieje w tym piśmie, to co wyprawia T. Cyz i pan Gauden. A teraz niepokój mój wzrósł i dotyczy już nie pisma, lecz Państwa Polskiego. Jeśli ci panowie kontaktowali się z ministrem i wszystko dzieje się za jego wiedzą, to biada Rzeczpospolitej. Jedynym ratunkiem jest Pani artykuł w Polityce. Proszę o niego, dla zachowania własnej wiary. To niby niewiele, ale myślę, że mnie można multiplikować.
Już ponad połowa nakładu RM się podpisała. 😀
Jak tak dalej pójdzie, to nawet egzemplarze obowiązkowe z bibliotek się dołączą. 😆
Mili Państwo,
A propos tłumaczeń Szekspira. Ktoś powyżej napisał, że wychowywał się na Słomczyńskim. Poniekąd współczuję dzieciństwa. (Parę kaustycznych uwag poświęcił mu też Barańczak, ale te zgodnie z maksymą nemo iudex ideoneus in propria causa pomijam).
Magii i czarów jest u Szekspira w gruncie rzeczy niewiele. Magiczne sztuki są tylko dwie, Sen nocy letniej i Burza. Tylko tam ktoś macha kijkiem, albo sypie ekstra-proszkiem, żeby „zaczarować”. Wszystkie inne efekty fantastyczne i nadprzyrodzone to alegorie zjawisk rzeczywistych, osobliwości wyrastające z, albo wpływające na ludzką psychikę, przy czym szczególnie liczny zastęp stanowią, oczywiście, różne Duchy Ojców i Ofiar. No i mamy szczególny przypadek Wiedźm z Makbeta, które mu robią wodę z mózgu, popychając do najgłupszych możliwych działań. Ale nawet one, gdyby się uprzeć (tylko po co?) dadzą się sprowadzić do trujących wyziewów ludzkiej głupoty tout court…
Z Bogiem jest WS bardzo ostrożny. Wiele się mówi o „niebiosach”, Bożego imienia nadaremno się nie wzywa… A w tym ostatnim monologu Prospera tematyka jest wyraźna : wyraźne echo „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” i dalej jak u Mateusza, co przywołują prawie wszyscy komentatorzy.
No, troche ulzylo po wykladzie Piotra K. 😆 😆 😆 Pewnie nie na dlugo.
Panie Piotrze,
z przyjemnoscia czyta sie Pana wypowiedzi.
U nas w Szwecji bardzo preznie dziala Shakespearesällskap (Towarzystwo szekspirowskie), ktore organizuje kazdego roku male spotkania w Londynie dla swoich czlonkow. W przyszlym roku 23-26 czerwca z udzialem Bena Crystala. W programie m.in. The Globe z „Juliuszem Cezarem”, sladami Szekspira,National Gallery i National Portrait Gallery, w George Inn spotkanie z Benem Crystalem . Zakwaterowanie w pobliskimi hotelu a w sumie niedrogo, jakies 3.000 PLN. Jest wiele tego typu „fan klubow” roznych pisarzy czy tez artystow i dosc ciekawie wyglada ich dzialalnosc. Wydaje mi sie, ze to bardzo typowe dla Skandynawii a zarazem wielce interesujace.
Bo w tym roku w Globie – Rzym: Cezar właśnie oraz Antoniusz i Kleopatra, jedno z najpotężniejszych arcydzieł Łabędzia, kompletnie zaniedbane przez polski teatr – czort wie, czemu. Chyba trzeba jechać.
🙂
Kiedys „Burze” u nas w Dramaten (Sztokholm, niegdys scena bergmanowska) robil John Caird, ten z teatru walijskiego, gdzie rezyserowal m.in.Don Giovanniego. Bardzo ciekawie wygladala scena z teatru dramatycznego, ktory wedlug Cairda byl „teatrem dekonstruowanym” albo takim, ktory jedynie „jawil sie w naszej pamieci”. Publika siedziala dookola sceny a Prospero rozmawial z Miranda, ktora byla posrod widzow. Prospero to czlowiek teatru, rezyser a jego wyspa to teatr. Aktorzy, ktorzy grali role poza wyspa siedzieli wsrod publicznosci a nadchodzacy sztorm niejako ich wyrzuca na scene. Krolewska loza teatralna byla grota Prospero i do niej wspinal sie aktor po drabinie. Czasami Prospero wpadal miedzy publicznosc i ogladal scene.
Czyzby Prospero byl alter ego Szekspira? Z jednej strony Ariel jako inspiracja a z drugiej Caliban jako jego ciemna strona.
John Caird byl zafascynowany dyscyplina i organizacja w teatrze Dramaten a jednoczesnie gaza dla aktorow, ktora jest wyzsza anizeli w tetarze brytyjskim.
Jesli sie nie myle to John Caird jest autorem jakiegos slownika rezyserii teatralnej.
To tyle na niedziele, milego wieczoru
A nie mowilem. 🙄
Dobry wieczór z Neapolu 🙂
Miasto hardkorowe, można powiedzieć. Dziko, brudno i niesamowicie. Życie kwitnie, a oczy trzeba mieć naokoło głowy.
A mieszkanko mamy miłe i spokojne – wchodzimy w bramę, przechodzimy przez podwórko – i odrywamy się od tego całego bałaganu.
Ciekawie będzie.
Witam Ba-ko. Miło, że Pan tak wierzy w moce sprawcze artykułu w „Polityce” 🙂 Jednak myślę, że więcej mocy ma głos wielu osób. Widzę, że podpisów wciąż przybywa. Naprawdę mozna być zbudowanym, bo czas jest przedświąteczny i ludzie zajmują się raczej zakupami,
Po Nowym Roku trzeba będzie ruszyć z dalszą czynną akcją.
Nalezy robic nacisk na panettone, Pani Kierowniczko.
Zrobcie sobie wypad do Pompei.
Bawcie sie wesolo.
Uwazajcie na torebki.
Pani Doroto,
Neapol to miasto bp Gustawa Herlinga-Grudzinskiego, ktory tu mieszkal, Villa Ruffo przy via Crispi od 1955 (zm.2000)i tu spoczywa na cmentarzu Poggioreale, chyba najwiekszej nekropoliii neapolitanskiej.
Tam jest grobowiec tescia Gustawa Herlinga -Grudzinskiego, wybitnego filozofa i polityka Benedetto Crocego. Gustaw Herling-Grudzinski byl mezem Lidii z d. Croce. Na tymze cmentarzu tez grobowiec Gaetano Donizettiego a takze Sigismunda Thalberga pianisty i kompozytora. Neapol switnie sie zwiedza majac za cicerone Pawla Muratowa (w j.polskim przeklad Pawla Hertza , Obrazy Wloch, cz.II, Lacjum, Neapol, PIW 1972)
Zycze szanownej Pani Dorocie przyjemnego wypoczynku i Dobrego Nowego Roku 2014
Podpisow fantastycznie przybywa.
Pozdrawiam J. Gandora, jakby tu zajrzal. 😈 <– Twarz Kota.
Panettone kupujemy zwykle po świętach, gdy jest przeceniane – to już tradycja 😉 Tymczasem nasz miły pan gospodarz zostawił nam ciasto – specjalność tutejszą i wzruszyliśmy się, bo to coś takiego jak ciastka ponczowe z dzieciństwa, tylko bez tego paskudnego kremu, który w Polsce im towarzyszył.
Torebki na szyjach 😉
Dzięki, ozzy, za wskazówki i wzajemne życzenia 🙂
Dobranoc!
Prof. Tomaszewski podpisał 🙂
Coraz więcej miłych niespodzianek.
A czy jest obcojęzyczna wersja petycji? Francuska by się przydała akurat.
🙂
a na dobranoc….Neapolitanczyk naturalizowany Francesco NICOLOSI, uczen Vincenzo Vitalego i niezrownany wykonawca Sigismunda Thalberga
http://www.francesconicolosi.it
PS polecam przjeazdzke metrem neapolitanskim, zwlaszcza linia nr 1, bellisiimo e la
metro piú bella della Europa…
Neapol!… Proszę zarezerwować parę godzin na Muzeum Archeologiczne. Radosny chaos eksponatów, więc można zwiedzać bez żadnego planu (i łatwo coś pominąć – wejście do galerii fresków pompejańskich jest np. dość nieoczywiste, a to miejsce naprawdę wstrząsające i nigdzie chyba nie ma niczego podobnego). Galeria w Capodimonte niewiele ustępuje np. Ufizzi, ale chadza się tam czasem po zupełnie pustych salach! Z miejsc absolutnie magicznych – kartuzja u stóp zamku S. Elmo. Z win – należy raczej chłodno zignorować należy Lacryma Christi, którym chętnie raczą turystów, a prosić o trudno w Polsce dostępne, endemiczne i dzikie aglianico 🙂 Oczywiście można też długo chodzić tylko szlakami muzycznymi – nie udało mi się nigdy wejść do kościoła S. Bartolomeo, a to może być ciekawe – bo to przesławny teatr operowy (tam wykuwał swą sławę m.in. Hasse), później na świątynię przerobiony, gdy pobudowano S. Carlo. Ciekaw jestem, czy zachowały się choć ślady teatru – może Pani się uda!
Panie Piotrze,
wspaniałe tłumaczenie, znakomite ujęcie „ Nadchodzi przypływ…” , w zestawieniu z Brańczakiem Pańską wersję oceniam wyżej. To znakomita rekomendacja do dokonania zakupu. Czytając Szekspira tak naprawdę nigdy nie zwracałem uwagi na aspekt teologiczny, czy wymiar boski, o którym Pan wspomniał, zaznaczając jednak, że był on w tym względzie bardzo powściągliwy. A jak Pan się odniesie do słów Tamory ( Tragedia Titusa Andronicusa)
O, jaka okrutna bezbożna pobożność ( tł. Słomczyńskiego)
Niestety nie pamiętam już kontekstu w jakim są te słowa wypowiadane, tłumaczenie to czytałem w wieku trzynastu lat ( upłynęło sporo lat ), książka pochodziła ze zbiorów biblioteki miejskiej i niestety w tej chwili nie mogę już wrócić do całości zapisu. Cytowana słowa pozostały jedynie w moim „ kajeciku”- słów Szekspira, które robiły wtedy na mnie ogromne wrażenie
Lisku,
pięknie dziękuję za oryginał. Mam nadzieję, że w przyszłości będą wydawane dzieła Szekspira w zestawieniu oryginał i obok tłumaczenie. Tak to było między innymi z sonetami w tłumaczeniu Barańczaka. I tutaj ukłon do Pana Piotra i wydawnictwa .
Pobutka.
Podzielam opinię PMaca w kwestii Aglianico 🙂
+ Vesuvio (pardon pizza Vesuvio)
I na deser Baba Rum (to chyba to właśnie ciasto opisuje Pani Kierowniczka o 22:36 dnia wczorajszego
http://cjg.gazeta.pl/CJG_Krakow/1,104365,15180511,O_muzycznych_prezentach__Anderszewski_i__Dziadek_do.htmlNapisałem tutaj kilka słów po koncercie w Krakowie. Życzę Pani Kierowniczce, wszystkim Blogowiczom, całej Redakcji RM i ludziom dobrej woli wszystkiego dobrego na święta!
Poprawiony link:
http://cjg.gazeta.pl/CJG_Krakow/1,104365,15180511,O_muzycznych_prezentach__Anderszewski_i__Dziadek_do.html
Dzięki Gostku!
Cytat z Tytusa brzmi : „O cruel, irreligious piety!”, mówi to od razu w pierwszym akcie Tamora, kiedy Tytus decyduje się złożyć w ofierze bogom jej najstarszego syna. Stanisław Barańczak tego nie przetłumaczył i ja pewnie też się nie doczołgam, bo jest parę większych stacji po drodze. Niełatwo to zrobić, bo wpada automatycznie ta gra słów, którą zastosował Słomczyński – i Ulrich zresztą też („O, pobożności, straszna i bezbożna”), a u Szekspira są dwa słowa z różnych półek. Ale sens jest uchwycony i to najważniejsze.
Wersja dwujęzyczna była brana pod uwagę, może do tego kiedyś wrócimy!
„Cruel, irreligious piety” to dokladnie o naszych biskupach, za przeproszeniem ja kogo. . Ten to zawsze z czyms takim wyskoczy! Za to go kochamy, Willa.
Jak fajnie przybywa podpisow, uch.
Potrząsnęłam swoją skrzynką kontaktów mailowych i rozesłałam wzdłuż i wszerz linki do petycji.
Pozostając ze zjeżonym włosem na głowie,
Twoja Izolda
Recital Maestra w Krakowie był rzeczywiście wspaniałym prezentem gwiazdkowym i zgadzam się, że Fantazja zabrzmiała w piątek wyjątkowo pięknie – wiem, co mówię, słyszałam ją w tym wykonaniu po raz siódmy. 😛 Natomiast zgłaszam zdanie odrębne w kwestii bisów: jak to niepotrzebne?!!! Świetny był zwłaszcza drugi, Samotny Kwiat ze Scen leśnych. Obawiam się, że po takim prezencie, to, co jutro znajdę pod choinką, może mnie tylko rozczarować. Ale zniosę to dzielnie. 😉
Czy ktoś był na nowej premierze w Białymstoku i mógłby podzielić się wrażeniami?
Właśnie chciałam wrzucić ten link do Wyborczej i też się podpisać.A tu po herbacie
.Wszystko się zgadza.A w kwestii bisów zgadzam się z Agą.Kwiat był piękny,pachnący i bardzo samotny.
Tylko kiedy wreszcie wszyscy przestaną zaczynać recenzję „od pieca”,czyli od Leeds?Toż to prehistoria.
Program słyszałam po raz trzeci.Smakuje coraz bardziej.
@Tomasz Flasiński 17:41
Tutaj jest to i owo :
http://www.radio.bialystok.pl/wiadomosci/index/id/107165
Drodzy,
przekazano mi ważne oświadczenie i poproszono o zamieszczenie na blogu.
W związku z krążącą pogłoską, jakobym odchodząc na emeryturę miał rekomendować – jako mego następcę – p. Tomasza Cyza, oświadczam, że jedyną osobą, jaką polecałem p. Michałowi Jagielle, ówczesnemu dyrektorowi Biblioteki Narodowej, będącej wówczas wydawcą „Ruchu Muzycznego”, w adresowanym do niego liście z 12 lutego 2007 – był red. Olgierd Pisarenko.
Prawdą jest natomiast, że z uwagi na brak w zespole redakcyjnym ludzi młodych rozmawiałem w tym czasie z kilkoma osobami, także z p. Tomaszem Cyzem, pragnąc zorientować się, jakie mają kwalifikacje, plany życiowe i stosunek do ewentualnego podjęcia pracy w „Ruchu” – jeśli by zaistniały możliwości ich zatrudnienia.
Ludwik Erhardt, red. nacz. „Ruchu Muzycznego” do r. 2008
Małe wrażenie muzyczne: nie wiem, czy to zwyczaj przedświąteczny, czy całoroczny, ale zauważyliśmy tu chodzących parami muzykantów: jeden gra na dudach, drugi na jakiejś takiej szałamai czy czymś w tym rodzaju. Grają w różnych miejscach, w sklepach, a nawet dziś rano przyszli na klatkę schodową. Daje się im oczywiście co łaska.
Z wrażeń pozamuzycznych, to przede wszystkim chciałam spytać nieśmiało PMac i lesia, co oznacza owa dzikość Aglianico? Mamy tu w pobliskich marketach raczej kiepski wybór i jedyne, na jakie trafiliśmy, to było takie za niecałe dwa euro. No i było kwaśne, samo piło się tak sobie, ale z jedzeniem było nienajgorzej. Czy ta dzikość polega własnie na owej kwaśności, czy to po prostu my trafiliśmy na jakiegoś bylejakiego kwacha?
A poza tym pojechalismy dziś do Sorrento, bo ładna pogoda, a w święta raczej jeździć nie będziemy. W samym Neapolu jest aż nadto do zwiedzania i mam nadzieję, że większą częśc z tego zdążymy zobaczyć. W drugi dzień świąt ma podobno padać.
Wielkie dzięki za wszelkie dobre rady, jak się da, to skorzystamy.
Nie wiem, czy Państwo już czytali oświadczenie Grzegorza Gaudena
http://www.ruchmuzyczny.art.pl/index.php/ad-libitum/newsy/153-oswiadczenie-dyrektora-instytutu-ksiazki
I co, będziemy teraz licytować się z Gaudenem, kto kłamie?
Przecież on dobrze wie, że wszystkie punkty jego oświadczenia można łatwo zbić. Żenujące.
Oczywiście, że nie będziemy. Szkoda na to energii. Co ciekawe, na nowej stronie RM nie ma możliwości zamieszczania komentarzy. Ewentualnie na ich stronie na facebooku. Wkleiłbym swój list do Ministra i włączył stoper, jak szybko zostanie usunięty.
Można się tak zabawić dla śmiechu 😆
Na facebook`owej stronie RM wisi kilka komentarzy wyrażających – delikatnie mówiąc – sceptyczne nastawienie do tego, czym zostaliśmy łaskawie obdarowani, i nie są jak widać usuwane.
Wydaje się, że nie są czytane; do żadnego z nich RM się nie odniósł.
Natomiast każdy nowy post samego RM jest entuzjastycznie „lajkowany” przez użytkowniów z nazwiskami dziwnie zbieżnymi, z nazwiskami nowych współpracowników a także samego naczelnego. No, w końcu wolno.
Ale może to przypadek.
No cóż, sprawiliśmy Panu Gaudenowi poważny kłopot listami do Ministra, oświadczeniami, petycją… Wniosek: cały świat się myli i jest zły. Uparł się, by sprawiać kłopoty Panu Gaudenowi i Panu Cyzowi w wykonywaniu ich misji. Kilkudziesięciu profesorów – w tym muzykologów, operologów – jak widać nie potrafi ocenić tego, co się dzieje, ani kompetencji Redaktora Naczelnego. To się chyba nazywało kiedyś arogancją władzy.
Warto może komentować oświadczenie Pana Gaudena na facebookowej stronie „Ruchu Muzycznego”.
Aglianico to jeden z bardzo pierwotnych szczepów, które do Italii przywieźli jeszcze Grecy (aglianico=ellenico), jest więc „prymitywny” i dość nieokiełznany. Winiarze z Kampanii (aglianico to także Basilicata, zwłaszcza region Vulture) niestety nie zawsze trzymają parametry i wersja za 2 euro miała prawo nie zachwycić. 😉 To jak z toskańsko-emiliańskim sangiovese – bywa superkwachem, pomagającym jakoś strawić łykowatą cielęcinę (btw – jakież to „włoskie” słowo w naszym języku, prawda? znajomi Włosi się nim szczerze zachwycali i wyśpiewywali je w pol. restauracji zamawiając „vitelo”), ale może też przeobrazić się w najszlachetniejsze Chianti. Podobnie jest z aglianico, zachęcam do dalszych eksperymentów, a tu pewne wskazówki:
http://www.winemag.com/Best-Of-Year-2012/Aglianico-on-the-Rise/
Polecam np. to – jest przy okazji „muzyczne” 🙂
http://www.cantinadivenosa.it/it/prodotti/lineatopline/madrigale
A propos nieszczęsnego xięcia Carla – może też Pani odwiedzić pałac, w którym dokonała się sławna, ponura zbrodnia w jegoż wykonaniu. Stoi do dziś i jest świetnie udokumentowane, że to właśnie TAM („celebrycka” zbrodnia była wówczas głośna, coś jak O. Simpson…). To Palazzo Sansevero (w ramach tegoż kompleksu jest sławna Cappella Sansevero z osobliwymi skulpturami Giuseppe Sanmartino) na prawo od S. Domenico Maggiore. Ciarki przechodzą. Sam zaś Gesualdo spoczywa u Jezuitów, w lewej nawie.
Cóż, Gaudenowi pozostaje okopać się i wściekle bronić „twarzy” (bo chyba głęboko wierzy, że przyznanie się do ewidentnego błędu przyniesie mu wizerunkowy uszczerbek – to cecha ludzi szczególnie w sobie zadufanych). Szkoda, że nie zauważa, iż jest dokładnie odwrotnie. Boi się pewnie, że to byłoby zarazem okazaniem słabości wobec swego pryncypała, a łaska pryncypała na pstrym jeździ koniu. Gaudena też łatwo mu będzie wymienić, gdy tylko pryncypał uzna, że to polityczne (lub wizerunkowo) korzystne. Tym bardziej więc warto zabiegać o głośne nazwiska pod petycją. Zdrojewski nie ma bladego pojęcia o muzyce i środowisku muzycznym, ale chyba lubi być lubiany przez muzycznych celebrytów – gdy zauważy pewną masę krytyczną znanych postaci, to zapewne zareaguje.
Wydaje mi się, że działalność T.Cyza, byłaby zupełnie nieszkodliwa, gdyby za własne pieniądze, lub przez siebie pozyskane budował nowy tytuł. Mozliwe, że nawet przyglądalibyśmy się temu z zainteresowaniem?
Jest jednak inaczej: likwiduje on „Ruch Muzyczny” w jego dotychczasowym kształcie, randze i znaczeniu, przejmuje ten Tytuł i ministerialną dotację nań przeznaczoną, by zrealizować swój projekt.
Czyni krzywdę nie tylko czytelnikom „Ruchu Muzycznego” ale też swojemu projektowi i ludziom, którzy się z nim związali. Stał się niewiarygodny od chwili swojego „kłamstwa założycielskiego” (pr 2 PR 05.06.2013) jakoby Ludwik Erhardt widział w nim swojego następcę i proponował mu objęcie swojej funkcji. Jak się właśnie dowiedzieliśmy, rozważane było jedynie przyjęcie Cyza, lub innych młodych osób do do zespołu RM.
Tymczasem Pan Gauden tonie w swoim oświadczeniu w eufemizmach. Petycję nazywa listem.
Można.
Podobnie jak burzę – mżawką.
Pod petycją podpisało się już sporo „dużych nazwisk” – na całe szczęście.
Myślę, że Panu Gaudenowi w jego oświadczeniu chodzi o ten list profesorski, podpisany przez Prof. Sławomirę Żerańską-Kominem (szefową warszawskiej muzykologii) i Prof. Marcina Gmysa, a potem poparty przez kilkadziesiąt osób. Atakując treść tego listu, Pan Gauden zasadniczo popełnia środowiskowe samobójstwo, przestaje być wiarygodny. I oby Pan Minister to sobie jak najprędzej uświadomił, w czasie świątecznej refleksji.
Przy okazji krajowych petycji i nagonek, BBC World Service prezentuje duzo bardziej niepokojaca sytuacje szerokiej kultury na Wegrzech. Pianista Andras Schiff, urodzony Wegier, od 1979 Austro-Wegier, a ostatnio tez Brytyjczyk, tlumaczy, dlaczego ktos chce mu w Budapeszcie obciac rece, szczegolnie w roku koncertow z okazji jego 60-tych urodzin. Wystepy w ojczyznie Bartoka musza poczekac na inny „klimat”.
(in English)
http://www.bbc.co.uk/news/magazine-25450716
Przy okazji tekstu ze strony BBC przypomniałem sobie o tych wykładach: music.theguardian.com/classical/page/0,,1943867,00.html
Tak jak w Chinach, „jedno dziecko” – jeden link, (w jednej zajawce), tym razem chcialbym wspomniec o mlodym, solowym talencie pianistycznym, ktory wlasnie zakonczyl bogaty rok koncertowy, zwienczony wydaniem dwoch, niezwykle uroczych plyt…
Menahem Pressler, tydzien temu skonczyl … dziewięćdziesiąt lat! Kariera solowa i pedagogiczna w pelni, a jego 53-letnie czlonkostwo w Beaux Arts Trio jest juz tylko jego dawnym, legendarnym wspomnieniem – oryginalni, skrzypek i wiolonczelista niestety juz nie zyja.
W tym roku jego Chanuka musi byc szczegolnie szczesliwa.
Sto lat – you can REALLY do it!
http://menahempressler.org/
Piknyk kolęd, pastorałek,
Zeby smutki posły precki,
Zyce kompanijej całej
Z bloga Poni Dorotecki!
Wesołyk Świąt!!! 😀
Pobutka.
Wesolych Swiat! 🙂
Dzień dobry, kochani. Internet mi na kwaterze chodzi, kędy chce, więc skorzystam z okazji, że chwilowo nie bryka, i szybciutko poślę wielkie podziękowania, tym razem szczególne dla PMac – a może warto by opracować jakąś trasę muzyczną po tym Neapolu? Nie wiem też, gdzie szukać tego San Bartolomeo. Ale jeszcze jest trochę czasu.
Preludek – dzięki za ciekawe linki. Ale co do Chanuki, to ona już minęła, także Presslerowi, dobrych parę tygodni temu – wcześniej w tym roku.
Brzydkich i przykrych tematów nie będę dziś poruszać. Przeciwnie, ucieszę się z wspaniałych podpisów pod petycją, nie tylko przecież muzycznych, żeby wymienić choćby prof. Michała Głowińskiego 😀
Wszystkim życzę spokojnych, szczęśliwych dni świątecznych. Noworoczne życzenia złożymy sobie osobno – ja mam nadzieję, że uda mi się jakiś szlak muzyczny zrobić i będę miała z czego zrobić nowy wpis 😉
Najlepszego!
Całemu Dywanowi życzę sympatycznych
dni w choinki zapachu, przy barszczu, prezentach,
zrelaksowanych ruchów, nie tylko muzycznych
i świętego spokoju – przynajmniej przez Święta. 😀
Pani Kierowniczce i wszystkim Frędzelkom, błogiego świętowania 😀
Poniewaz Pani Kierowniczka juz wspomniala, jeszcze slowko Preludkowi na temat Chanuki. To swieto jest ostatnio podkreslane w Stanach i Europie z powodu daty zblizonej do Bozego Narodzenia i zewnetrznego podobienstwa (swieczki na choince i na swieczniku). Te swieta sa przypuszczalnie rzeczywiscie zblizone, oba zwiazane z przesileniem zimowym, choc zadna z dwoch religii o tym nie pamieta. Ale Chanuka, choc bardzo ladna, nie jest w judaizmie specjalnie waznym swietem i nie jest w ogole kojarzona z odliczaniem uplywu czasu czy cyklu rocznego (a z powodu uzycia kalendarza ksiezycowego, z poprawka sloneczna raz na 4 lata, moze wypadac juz pod koniec listopada, jak w tym roku). Zyczenia z okazji uplywajacych lat sklada sie na Rosz HaSzana (Nowy Rok), na jesieni, lub ewentualnie na Pesach (pascha) 🙂
Ze swej strony przypominam Pani Kierowniczce o pobliskim Real Teatro di San Carlo. Wiem, wiem, była tam pewnie wielokrotnie… Jednak uroda (wraz z tradycją) tego wnętrza powala zawsze i na nowo (http://www.teatrosancarlo.it/teatro/visita-il-san-carlo)
Niestety, żadnych tam teraz oper czy koncertów, tylko „Dziadek do orzechów” – jak zazwyczaj wszędzie w tym okresie.
Z najlepszymi życzeniami. S.
(…)
Mówią, że ranny ten ptak w owej porze,
Kiedy święcimy narodzenie Pana,
Po całych nocach zwykł śpiewać i wtedy
Żaden duch nie śmie wyjść z swego siedliska:
Noce są zdrowe, gwiazdy nieszkodliwe,
Złe śpi, ustają czarodziejskie wpływy,
Tak święty jest ten czas i dobroczynny.
(no, niwsety mamy tu wstydliwe i namietne przywiazanie do Paszkowskoiego…)
Wszystjun zyczymy z moja Stara zdrowych nocy, gwaiazd nieszzkodliwych, zla uspionego, czasu dobroczynnego.
Wszystkim życzę udanych Świat! 🙂
🙂
Zyczenia swiateczne wszystkim
_______________________________
od nieswietujacego ( tydzien uropu za to)
Jackie Mason http://www.youtube.com/watch?v=7hmpdiAfjpo
Pani Kierowniczce Drogiej Nieustajaco i Bloga Cztelnikom
Niech sie swieci w spokoju i smacznie, Szczesliwego Nowego Roku!!!!!
https://lh4.googleusercontent.com/-lBkrxmj4btI/UrXYrs7k1tI/AAAAAAAANjU/SDWXrqNNKsc/s720/PC173194.JPG
Zdrowych i radosnych Świąt!
Pobutka.
Shepperds shake of your drowsy sleep 🙂
Dziś o 19.00 Dwójka retransmituje sierpniowy koncert Belcea Quartet i Piotra Anderszewskiego, tak opisany przez PK: http://szwarcman.blog.polityka.pl/2013/08/25/wieczor-kameralistyki/#comments Kto oderwie się na chwilę od kolęd i pozwoli grać tej piątce, nie będzie żałował. Gorąco polecam!
Wlasnie… 😉 (Shepherds … off … )
Z opóźnieniem przeczytałem zalinkowany przez pewnego komentatora artykuł o Schiffie i się rozbawiłem – nie ma tam ani słowa , które by dowodziło , że w jego kraju dzieje się coś złego , są natomiast jego własne obsesje – z historyczną ignorancją włącznie – oraz zaburzenia lękowe wiodące go do absurdalnego wniosku , że nad Cisą zaraz będzie Hitler i średniowiecze. Upadek kultury muzycznej na Węgrzech wygląda natomiast tak. Istny koszmar , nespa?
Zapozyczone i przyniseione w zebach z Blogu Bobika – malawscy myszarze spiewaja kolede i graja na instrumentach zdecydowanie low-tech:
http://www.theguardian.com/music/video/2013/aug/09/womad-2013-malawi-mouse-boys-jesu-live-video
Schiff nie jest jedyny
http://www.theguardian.com/commentisfree/2013/aug/06/hungary-culture-crushed
Premier Benjamin Netanyahu na Swieta
_____________________________________
http://www.youtube.com/watch?v=tP6-wR7lh4k
Well spoken, Mr Prime Minister 🙂
Zaniepokojenie postepujaca faszyzacja Wegier panuje w calej Europie. Niedlugo pewnie znow nie wolno bedzie wyswietlac Mephista Istvana Szabo, wedle K. Manna. Historoia ciekawe kola zakresla. 👿
Ideal kultury wedlug wegierskich faszystow:
_____________________
Jobbik+tance ludowe
Mowiac zas o faszystach, Piotrku K. , musisz, MUSISZ zajrzec do Rzepy gdzie nasz wspolny przyjaciel mlodosci leje gporzkie lzy, ze jest stygmatyzowany i traktowany niemal jak faszysta za swe prawicowe poglady. Te media rezimowe! Te michniki straszliwe!
Trzeba miec serce z kamienia aby nie pekac ze smiechu.
Zajrzałem, Kocie. Widzę tylko początek, całość tekstu jest zaś przede mną ukryta, co może i lepiej.
Generalnie, na ten temat najchętniej śpię.
Ten drugi artykuł z Guardiana też jest dość fajnie nierzetelny – np. narzekania na to , że młódź będzie się uczyć węgierskiego na dziełach strzałokrzyżowców , okazują się bazowane na włączeniu do kanonu lektur niedługiego opowiadania pewnego pisarza będącego później zwolennikiem ruchu. Pewnie to , że dzieła Knuta Hamsuna są w Norwegii lekturami , też dowodzi żywotności w tym kraju idei hitleryzmu.
Co nie zmienia faktu , iż część wysuniętych tam zarzutów jest słuszna. Ale też nie twierdzę , że na Węgrzech Orbana wszystko jest fajnie. Twierdzę natomiast z mocą , że ani to faszyzm , ani nazizm , a twierdzenia Schiffa – który zdaje się na serio uważać , iż do węgierskich sal koncertowych przyjdzie go słuchać duch Szálasiego oraz jego następcy in spe – mają tyle wspólnego z rzeczywistością , ile formułowane z przeciwnego ekstremum pohukiwania i wizje Rymkiewicza.
W przedświątecznej atmosferze jakoś umknęło nam chyba to ważne oświadczenie Prezydium ZKP. http://www.zkp.org.pl/index.php/pl/zkp-aktualnosci/21-zkp-glowna/zkp-aktualnosci/683-komunikat-prezydium-zwiazku-kompozytorow-polskich-w-sprawie-radiowej-debaty-i-miedzysrodowiskowej-refleksji-o-ruchu-muzycznym
Och, bardzo kwieciste i jakże słuszne (” ‚Inwestor zastępczy’ pisma nie może czuć się jego wyłącznym właścicielem” […] „Wyłączność decyzyjna, również w sprawach programowych, może być postrzegana jako zawłaszczanie pisma i przejmowanie dziedzictwa środowiskowego przez menagerów sfery publicznej”), choć białe rękawiczki zdają się dłuższe od tych czarnych Rity Hayworth! 🙂 No rozumiem, że nie mogą tu być bokserskie, choć by się chciało…
Pomysł, by to Instytut Muzyki i Tańca był wydawcą + powołanie rady programowej i wymóg konkursu wydają się optymalne w tej sytuacji – MKiDN byłoby syte i owca cała. Jednak pewnie rozbije się to – jak wieszczyłem już wyżej – o ambicyjki i chorobliwą fobię przed przyznaniem się urzędasa do błędu, co zazwyczaj postrzega ów jako uznanie własnej zbędności 🙁
Mnie tez zachwycily zabojcze biale rekawiczki.
I owszem URZEDY NIGDY PRZENIGDY NIE PRZYZNAJA SIE DO BLEDOW, , inaczej chlopstwo sie rozwydrzy .
W zwiazku sugestiami wielu fredzelkow nt. tego co moglaby zobaczyc PK w Neapolu i okolicach, ja sugeruje wybranie sie do portu. Jest to najwiekszy w Europie „chinski” port, odbierajacy w tysiacach kontenerow doslownie wszystko czego uzywamy z napisem Made in China. W Neapolu i okolicach za porozumieniem z Camorra Chinczycy w wielkich halach (zawsze nielegalnych) szyja na potege, to co dzis widac na swiatowych wybiegach. Za kilkadziesiat Euro, Pani kierowniczka moze zaopatrzyc sie w kreacje na przyszly rok koncertowy. Prosze tylko powiedziec: – „Buon Natale e felice anno nuovo i ze Preludek Pania przysyla”…
Rękawiczki rękawiczkami, ale… no, powiem wprost, bez owijania w cokolwiek: to oświadczenie jest bardzo źle napisane. Niedobrą i nieładną polszczyzną, z błędami, które chwilami wręcz uniemożliwiają zrozumienie treści. Przydałby się redaktor i korektor, bo w obecnej postaci ten tekst może budzić irytację nawet u kogoś, kto z jego merytoryczną stroną się zgadza.
Owszem, tekst jest nieco chropawy, ale mysle, ze to jednak nie ma w tej chwili wiekszego znaczenia.
Liczy sie co wyciagaja na swiatlo dzienne i co proponuja. A to mozna swietnie zrozumiec.
Pan Tomasz Flasiński (25.12.2013 – 13:41 i 19:29)
Andras Schiff rozbawil Pana, iz ani slowem nie „dowiodl”, ze na Wegrzech, nie dzieje sie „cos zlego”. Czy nie wystarczy Panu, ze on sie „tylko” boi, na podstawie internetowych grozb pod jego adresem, ze ktos, w czasie koncertowego pobytu w rodzinnej ojczyznie, obetnie mu obie raczki (moze tylko z okazji 60-tych urodzin?), pozbawiajac go kontraktu z ECM-em a nas wspanialych chwil sluchania jego interpretacji. Nie sadze, ze Panskie zapewnienia uspokoily by go na tyle, aby w Budapeszcie moc zasiasc za fortepianem, przed niewiadomo jak ustawiona publicznoscia, nie mowiac juz o graniu i koordynacji trzesacych sie konczyn. Szajbusow z maczetami, prowokowanych czasem przez innych, mozna znalezc w kazdym kraju. Ludzie sztuki sa wrazliwi, a takich zastraszyc jest najlatwiej. Jesli sledzi Pan wegierskie nowinki, to mam nadzieje, ze wie Pan dlaczego 80-letni, zasluzony i nagradzany pisarz Akos Kertesz, poprosil i miesiac temu otrzymal, azyl polityczny w Kanadzie. Czy czlowiek w tym wieku, laureat nagrody Kossutha (2008), w panstwie w ktorym nie dzieje sie „nic zlego”, po opublikowaniu krytycznego listu otwartego, z przyjemnoscia zostaje wyrwany z korzeniami i osadzony na drugim kontynecie?
http://hungarianspectrum.wordpress.com/2013/11/15/akos-kertesz-granted-political-asylum-in-canada/
Trzymajac sie zasad jedno-linkowych polecam Panu ostatnie dzieje innego znanego Kertesza, Imre, Noblisty z 2002, ktory mieszka w Berlinie i jest systematycznie opluwany w rodzinnym kraju. Geneze nienawisci do niego mozna znalezc na portalu brytyjskiego Guardian’a – artykul p.t.: „Imre Kertész’s Hungary: a country on the wrong side of history – Hungarian Nobel laureate Imre Kertész tells of his despair at the culture of hatred consuming his country”
Moze glos tych dwoch autorytetow wzbogaci Panskie stanowisko o nowe wartosci, ktore Pana przestana smieszyc. W koncu Stycznia 1933 roku w Berlinie, prezydent Hindenburg, z braku laku, mianowal pewnego kaprala Kanclerzem, na krotki okres – do osiagniecia stabilizacji polityczno-ekonomicznej. Dla wielu ludzi byl to smieszny krok i wiemy jak to sie skonczylo. Jesli to, co dzieje sie teraz na Wegrzech, wg. Pana, nie pachnie ani troche nazizmem lub faszyzmem w poczatkowej fazie, to co to jest – „Mlodziez Wszechwegierska” nie lubi Bacha?!
Kellemes Karàcsonyt és Boldog Új Évet
Jobbik tez jest takim milym bratankiem naszego Narodowego Odrodzenia Polski. Ot, mlodzi sie bawia.
Pobutka.
Po kompromitacji socjalistów i ich „rządach” ludzie oddali głos m.in. na jobbik, należy zatem podziękować socjalistom 🙂
W czasie dyskusji na temat „Ruchu Muzycznego” jaka miała ostatnio miejsce na antenie radiowej „Dwójki”, Pan redaktor Kacper Miklaszewski poruszył temat spadku sprzedaży płyt CD z tzw. „poważką”, w związku z tym mam pytanie czy kupują Państwo więcej/mniej płyt w stosunku do lat ubiegłych? Dodam, iż w przypadku moim i moich znajomych – ludzie w wieku 35-40 lat – płyt, zwłaszcza tzw. full-price, kupuje się znacznie mniej (w ubiegłym, już prawie, roku nie kupiłem żadnej!). Młodsi zaś koledzy i koleżanki nie kupują praktycznie od lat!
Ja (lat 34) kupuję też w ostatnich latach mniej płyt z „poważką”, ale u mnie się wiąże to z tym, że słucham przede wszystkim opery, a kompletów się nagrywa w studiu mniej lub prawie wcale. Pod względem finansowym nie odczuwam jednakowoż ulgi gdyż siłą rzeczy przerzuciłem się na DVD i Blu-ray.
PMac – gdybym umiał – napisałbym tak samo jak Ty. Uchwyciłeś i odmienność i podobieństwo (do innych) tego „komunikatu”..
W jednym, chciałbym mieć inne zdanie. Urzędas rzeczywiście ma kłopot, bo zareagować powinien wiele miesięcy temu. Ale teraz – jak widać – rośnie szybko jakaś masa krytyczna i ona powinna zadziałać.
Dzien dobry,
zupelna racja, szanowny @preludku. 30 listopada byl u nas na spotkaniu inny wielki pisarz wegierski Nádas Péter, autor trzytomowej monumentalnej powiesci ” Parellel Stories: A Novel” (przelozona na szwedzki, nie wiem czy jest polskie tlumaczenie). Historia tego pisarza jest wyjatkowo tragiczna i bardzo zwiazana z dziejami powojennymi Wegier (smierc obojga rodzicow). Sam pisarz jako mlody chlopak po ukonczeniu szkoly dziennikarskiej i fotograficznej praktykowal w Budapeszcie w atelier rodzicow mego starszego kolegi Michaela (Miki) Ben Menachema ( autor „Playing with paper soldiers: the life o a wandering Jew”,Baltimore 2006).
* Rozmowa z Nadasem (niem.) http://www.youtube.com/watch?v=acyO-Ok0rw0
Inne ciekawe postacie wsrod wegierskich intelektualistow to .in. Ágnes Heller, György Konrád, Péter Esterházy, Miklós Haraszti (niegdys wspolpracowal z „Krytyka”), Andras Kovacs (autor wielu prac na temat antysemityzmu na Wegrzech), Mihály Vajda (chyba jedyny zyjacy ze szkoly Lucácsa).
Drodzy,
wiem, że komunikat ZKP został już trochę poprawiony, przynajmniej pod względem językowym, ale na stronie będzie można go podmienić po Świętach. Ale i tak jest moim zdaniem 10 razy za długi i zagmatwany.
Za to oświadczenie Polskiej Rady Muzycznej jest świetne:
Szanowny Panie Ministrze,
w obliczu konfliktu nabrzmiewającego w ostatnich miesiącach wokół działań podejmowanych wobec redakcji najpoważniejszego fachowego czasopisma polskiego, „Ruchu Muzycznego”, Zarząd PRM zwraca się do Pana z prośbą o podjęcie szybkich kroków, mających na celu powstrzymanie destrukcji zespołu redakcyjnego i przywrócenie właściwej niezależności temu zasłużonemu tytułowi o ponad 150-letniej tradycji.
W naszej ocenie konflikt ma źródła systemowe, wynikające z dwuznacznej sytuacji formalnej tej gazety. Demokratyczny ustrój, wprowadzany w Polsce od 1989 r., jako jeden z fundamentów niesie ze sobą zasadę niezależności mediów od władzy państwowej. Realizując ten postulat uczyniono jednak wyjątek dla grupy czasopism kulturalnych o najwyższym poziomie merytorycznym i wynikającym stąd wąskim zasiegu odbioru. Były to „Twórczość”, „Nowe Książki”, „Dialog”, „Literatura na Świecie”, „Odra”, „Akcent”, „Teatr”, „Nowaja Polsza” w języku rosyjskim oraz właśnie „Ruch Muzyczny”. Pozostały one gazetami państwowymi, zarządzanymi przez Ministra Kultury. Świadomość roli, jaką pełnił każdy z tych tytułów wobec rodzimej twórczości artystycznej, była wystarczającym uzasadnieniem utrzymania ich finansowania ze środków publicznych, co najłatwiej można było osiągnąć zachowując państwową władzę wymienionych gazet. Wynikający z tej decyzji oczywisty konflikt między stabilnością ekonomiczną a niezależnością fachowej prasy kulturalnej skutecznie łagodziła nieformalna, ale przestrzegana dotychczas przez wszystkich ministrów kultury wolnej Polski, zasada nieingerowania w treść, formę i obsadę personalną redakcji. Ten chwalebny zwyczaj nie zlikwidował wprawdzie sprzeczności systemu, ale przez wiele lat pozwalał uniknąć otwartych konfliktów. Zapewne dlatego nie przeprowadzono dotąd trwałych zmian, likwidując obcą demokracji instytucję państwowego wydawcy prasy. Rozumiemy, że nie jest to zadanie łatwe, ale możliwe i konieczne do rozwiązania choćby w oparciu o doświadczenia dojrzalszych demokracji europejskich.
Spokój oparty na kulturalnych, dobrych obyczajach został w ostatnich miesiącach brutalnie naruszony przez nieoczekiwaną aktywność Instytutu Ksiązki, pełniącego w imieniu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego funkcję właściciela „Ruchu Muzycznego” i innych tzw. czasopism patronackich. Po dłuższym okresie odcięcia zespołu gazety od podstawowych informacji o wynikach ekonomicznych jego pracy powołano, wbrew postulatom pracowników, nowego redaktora naczelnego, ogłoszono zmianę profilu pisma z muzycznego na literacko-muzyczny o popularnym charakterze. Zmiany te prowadzić muszą do likwidacji „Ruchu Muzycznego” w jego dotychczasowej funkcji kompetentnego recenzenta, analityka i kronikarza ambitnej aktywności muzycznej.
W wyjaśnieniach składanych przez dyrektora Instytutu Książki i nowego redaktora naczelnego nie znajdujemy śladu świadomości opisanego problemu, natomiast odczytujemy deklarację osobliwie rozumianej niezależności pisma – nie od Państwa, lecz od środowisk artystycznych. Silną ręką właściciela publicznych środków usuwani są z zespołu krytycy muzyczni o wybitnym dorobku, zaś trudne, fachowe treści podlegają eliminacji.
Szanowny Panie Ministrze!
Polska Rada Muzyczna, zaniepokojona rozwojem sytuacji, stawia się do Pańskiej dyspozycji z gotowością udziału w poszukiwaniu szybkich i skutecznych sposobów zaradzenia dalszemu upadkowi „RM”. Ambitna twórczość i wybitne wykonawstwo artystycznie ukształtowanej muzyki mogą rozwijać się poprawnie tylko w sąsiedztwie rozumnej krytyki. Wiemy, że wymaga to sporego wysiłku i naprawienia licznych, przez lata narastających, niedostatków. Jesteśmy jednak przekonani, że polskie środowisko muzyczne jest w stanie stworzyć dobrze działający system krytycznej samooceny. Wiemy też, że realizacja tego celu bez pomocy Ministerstwa byłaby bardzo trudna.
Licząc na Pańską pozytywną reakcję łączymy wyrazy szacunku.
(podpisany zarząd PRM: Krzysztof Knittel, Joanna Wnuk-Nazarowa, Violetta Łabanow, Grzegorz Michalski)
@biber06
u nas (Szwecja) nie maleje ilosc sprzedanych plyt, tych zarowno na fizycznych nosnikach jak downloads streaming (35% sprzedazy a z tego 20 % na Spotify)).Ciekawe tez, ze wydania winylowe sprzedaja sie znakomicie. (duzo statystyki z tej branzy na http://www.ifpi.org)
Osobiscie duzo dostaje free ex a kupuje tylko te, ktore mnie interesuja – zarowno classics jak i inne gatunki (rock, blues, alternative).Obecnie wysprzedaz poswiateczna, wiec mozna kupic za bezcen a ponadto duzo jest na ofertach gieldowych („Bokbörsen” – nie tylko ksiazki ale i plyty, filmy).
ozzy dzięki za info.
Nie kupowałem płyt z muzyką poważną w tym roku, jedynie trochę jazzu i rocka i to w zdecydowanej większości przypadków w muzycznych „second-handach”.
Nie ulega wątpliwości, że w obecnych czasach mamy dostęp do muzyki jak nigdy 🙂
Preludek :
> Moze glos tych dwoch autorytetow wzbogaci Panskie stanowisko o nowe wartosci, > ktore Pana przestana smieszyc.
Nie w tym wypadku. Sprawa Akosa Kertesza polegała na tym , że powiedział masę kompletnych głupot , za które też bym go zbeształ , gdybym był parlamentarzystą. Nikt go jednak z Węgrzech nie wyrywał , tylko sam wyjechał , obawiając się anonimowych i skrajnych hejterów. Nie o Orbanie to świadczy , o ogóle Węgrów zresztą też nie. Kiedy Huelle przelotnie kandydował na stanowisko dyrektora Teatru Wybrzeże po uwielbianym Macieju Nowaku , dostał – jak sam pisał – dziesiątki anonimów zapowiadających m. in. wysłanie go do komory gazowej. I co – to oznacza , że Polską rządzą albo będą rządzić naziści?
Imre Kertesz natomiast dowodzi , że bycie noblistą nie sprawia , iż ma się rację. W przytoczonym wywiadzie prócz masy pustosłowia jedyny konkret mający świadczyć o faszyzacji Węgier jest następujący : „About 10 years ago, I met a young Hungarian student in a plane who had a German passport. (…) He explained his contempt towards the many students there who were rightwing activists. Everywhere in the world, he said, students were leftists.” Aha. Rzeczywiście – cywilizacja ominęła Węgry bokiem.
Wiem co miało miejsce w roku 1933 , nie wiem natomiast jak się to ma do sytuacji obecnych Węgier. Może jakaś podpowiedź? Jest natomiast faktem , że nad Cisą da się znaleźć więcej radykałów aniżeli w okolicznych państwach. Sam Pan jednak napisał :
> Szajbusow z maczetami, prowokowanych czasem przez innych, mozna znalezc w
> kazdym kraju.
No właśnie. Dlaczego więc akurat w przypadku węgierskim ich obecność ma zapowiadać „nazizm” który w Polsce przed paru laty też zresztą wieszczono?
Ba , nie tylko przed paru laty – wszak red. Dorota Szwarcman rok temu po osławionym i kretyńskim wywiadzie z Jasiewiczem przekonywała komentatora z Kanady , że ponieważ jest na miejscu , ma należyte pojęcie o rosnących wpływach skrajnej prawicy w kraju , owocujących faszyzacją życia publicznego. Otóż uważam , że twierdzenia o dryfie Węgrzech w kierunku nazizmu są zaprawione podobną retoryczną przesadą : u Orbana najbardziej radykalna jest retoryka , za którą kryje się niewiele , Jobbik zaś ma mniej więcej takie szanse dojść do realnej władzy , jak co radykalniejsi zwolennicy tezy o zamachu smoleńskim powiesić „ukrywających prawdę” na brzozie. Jeśli już , to prędzej podobne przemiany mogą zajść na Ukrainie , tyle że tam to luminarze kultury wspierają Swobodę. Może dlatego tamtejszy zwrot ku tendencjom radykalnym nie jest tak medialny.
…zaraz , to nadal blog o muzyce? Dyskusja strasznie oddryfowała.
Zapytam więc przy okazji o co innego : czy ktoś miał już do czynienia z jakąś inscenizacją Ivo van Hove’a i może na tej podstawie powróżyć , czego się spodziewać na spektaklu La Clemenza di Tito w TW-ON?
Panie Tomaszu,
zamykając temat węgierski, otwarty sprawą jednak muzyczną (Schiff), pozwolę sobie totalnie się nie zgodzić i powiedzieć tylko, że jeśli ktoś chce stawiać pomnik Miklosowi Horthy’emu, to to już mówi samo za siebie. A jest więcej powodów, by twierdzić, że na Węgrzech dzieje się bardzo źle.
Ale rzeczywiście może wystarczy.
Tu są obrazki z jego Walkirii sprzed paru lat. Jeżeli od tego czasu nie oprzytomniał, to widać jasno, czego można się spodziewać: tego samego rococo trash, co zwykle :
https://vlaamseopera.be/en/#!/productions/die-walkure-der-ring-des-nibelungen
🙂
I. Brodskij
powiadal, ze lubi metafizyke i plotki. I dodawal:” W gruncie rzeczy jedno i to samo”
______________________
dobrej nocy zycze
O Horthym Schiff pisze : “He was one of Hitler’s closest associates and stayed loyal till the bitter end.” Przecież to jest (jak i inne o nim uwagi) kompletny absurd , dowodzący , że wiedza pianisty o tej postaci jest bliska zera bezwzględnego – cokolwiek by mówić o celowości lub nie stawiania admirałowi pomnika. Wystarczyłoby Schiffowi przeczytać hasło o nim w angielskiej Wikipedii , co dopiero bardziej szczegółowe prace.
Stąd moje domniemanie , że jeśli ma on takie problemy z oceną osób nieżyjących , to z żyjącymi może mieć podobnie. A stąd z kolei (między innymi) moja początkowa teza – iż jego emigracja z wyboru nie może służyć za dowód , że Orban niszczy kulturę.
No, faktycznie, ludzki pan był z Horthy’ego. I wcale nie tak znowu związany z Hitlerem, bo przecież pierwsze atyżydowskie ustawy, w 1920 roku, wydał zupełnie bez jego udziału. A sztamę z nim trzymał nie do samego końca, tylko do tego momentu, kiedy było jasne, że Hitler ma przechlapane i dłużej go popierać się nie opłaca. Chociażby za tę szlachetną postawę Horthy’emu pomnik się należy i wszelkie jobiki powinny się o to konsekwentnie upominać. 🙄
Bobiku, gdzie sie podzial Koszyk…?
Bardzo dziękuję Bobikowi za dopowiedź, której już mi się nie chciało dopisywać. A trzeba było.
A Panu Tomaszowi już chyba w ogóle podziękuję. Na tym blogu na profaszystowskie postawy nie ma miejsca.
Mimo wszystko, wszystkiego dobrego. Święta się kończą, ale nie psujmy już więcej atmosfery.
Zniknęły wszystkie komentarze u Bobika. 🙁
A srodowisko muzyczno-melomanskie jakos nadzwyczajnie sie spisuje dodajac coraz wiecej podpisow pod petycja. Bradzo mi to imponuje i bardzo cieszy – ze mozna zorganizowac i liczyc na solidarnosc takze w sprawie dotyczacej wysokiej kultury. Jestem przyzwyczajony do tego w Anglii, ale wcale nie bylem pewny srpdwiska muzcznego i melomanskiego w Polsce.
Ludzie zaczynaja sie przyzwyczajac do odruchow obywatelskich i spolecznikowskich, nie tylko gdy chodzi o sprawy stricte polityczne.
Z serca wszystkim gratuiluje – podpisantom i inicajtorom wszelkich petycji w sprawie Ruchu Muzycznego. .
Bobiku, mam nadzieje, ze jutro uda sie odzyskac Twoj Blog. Ja ja juz po paru godzinach nieobecnosci mam ostre withdrawal symptoms i zaraz chwyce za wodke, jej-bohu.
Mnie się w ogóle Koszyczek nie otwiera. Mam nadzieję także, że awarię da się szybko naprawić.
Ze swej strony muszę się wytłumaczyć, dlaczego jeszcze nie wrzucam nowego wpisu. Ano, bo chciałam to zrobić wraz ze zdjęciami. Ale przy tym tempie, w jakim mi tu chodzi internet, może być ciężko. Jak jutro się nie naprawi, wrzucę coś, ale wolałabym np. dać link do fotki odpowiadającej temu, o czym będę pisać.
Na razie dobranoc!
Ale pamietaj, Kierowniczko, aby do nowego wpisu dorzucic petycje, bo jacys chetni moga jej nie znalezc.
Zrob to na samym poczatku nowego wpisu, wtedy jest bardziej widoczna.
Mnie sie tez nie otwoera Blog Bobika i zastanawiam sie, czy zoikniecie nie jest zwiazane z przerzucaniem wszystkiego do nowego laptoka, ktorego Pies dostal na Gwiazdke. Moze tak byc?
Ale serwer jest w sieci, nie w macu.
Ja miałam otworzoną stronę Bobika i widziałam wpisy, ale zniknęły komentarze, jak próbowałam wejść z nowej zakładki, to wszystko zniknęło.
Chyba że trzeba stronę przestroić, żeby współpracowała. Hmm. :/
@ Bobik
z Wiki: „We wrześniu 1939 Horthy odmówił przepuszczenia Wehrmachtu przez terytorium Węgier przeciwko Polsce, czego domagali się Niemcy i nakazał zaminowanie tuneli kolejowych i ich wysadzenie w przypadku próby przedarcia się Niemców siłą.”
W Polsce też powinien mieć pomnik.
Z moim blogiem zdarzyła się katastrofa techniczna, ale Pan Administrator mężnie próbuje ją naprawić, więc jest szansa, że wkrótce blog wróci, choć może nie wszystkie komentarze uda się uratować. 🙁
Na razie mogę tylko szczeknąć – przepraszamy za usterki. 😳
@Rafał: czy naprawdę wszystko trzeba łopatą? 🙄 To, że H. kilka razy postawił się Niemcom – nie z miłości do Polaków zresztą, ani innych nacji, tylko z przyczyn ambicjonalnych – faktu jego wieloletniej współpracy z nimi, w bratnim faszystowskim duchu, nie unicestwia i nie zaciera. A prób uznania tej współpracy za nieważną tylko dlatego, że akurat w jednym przypadku „Horthy zrobił Polakom dobrze” nie umiem nazwać inaczej niż głupim, egoistycznym nacjonalizmem.
Sorry, Pani Kierowniczko. Chciałem, zgodnie z dyrektywami, na tematy polityczne już nie szczekać, ale mój ozór czasem jest silniejszy ode mnie. 😳
Pobutka.
Ozzy, Lisek, Pani K., Kot Mordechaj, Bobik i Rafał – bardzo dziekuję.
Dzień dobry 🙂
Ja Wam też dziękuję.
Właśnie się drapiemy w głowę, czy udać się na Wezuwiusz. Wczoraj zgodnie z prognozą cały dzień lało, więc łaziliśmy po Muzeum Archeologicznym, a pod wieczór daliśmy się nabrać na show pt. Neapol podziemny…
Dziś już się wypogodziło.
Jeżeli tylko Kierownictwo przyjdzie do Wezuwiusza, a nie Wezuwiusz do Kierownictwa, to wszystko jest w porzo. 🙂
Bo najstarsi Neapolitańczycy twierdzą, że wizyty Wezuwiusza nie należą do przyjemności. 🙄
Jak tylko się Pani Kierowniczka udaje na zasłużoną odsapkę od bycia jednocześnie w kilku miejscach muzycznie, to Jej blog zasiedlają jakieś dziwne stworki.
„Zniknęły wszystkie komentarze u Bobika.”
Toż to powinno być headline news w najbardziej czytanych w święta portalach.
A tak na marginesie Pani Kierowniczko – pora może nie jest na śpiewanie na placach – ale, co? Żadnego Caruso Pani nie słyszała?
Bobiku, gdyby nie moja niewrażliwość na losy gnębionych mniejszości, musiałbym dzisiaj nienawidzić pewnego narodu, który znęca się nad Palestyńczykami. Na szczęście mój głupi egoistyczny nacjonalizm powstrzymuje mnie od nienawiści. 😉
Właśnie usłyszałem ze zmarła Marta Eggerth…102 lata, ale mimo wszystko smutna wiadomość.
> Na tym blogu na profaszystowskie postawy nie ma miejsca.
Jeśli w mojej wypowiedzi doczytała się Pani pochwały faszyzmu , dowodzi to nieumiejętności czytania. To samo nb. dotyczy kol. Babilasa , który przysłał mi mejla wyrażającego przekonanie , że oto przeszedłem na stronę prawicy. Ale to nie mój problem – wszak nie muszę tu pisać , zatem nie będę.
Żeby jednak komentować historię , wypada ją znać. Horthy nie jest bohaterem z mojej bajki i zrobił sporo złych rzeczy , ale ani jednej z tych , którą mu Schiff zarzuca – nie był odpowiedzialny za deportacje do obozów śmierci (odwrotnie , zatrzymał je , informowany , co się z deportowanymi dzieje , oraz pod naciskiem alianckim) , nie był wiernym sprzymierzeńcem Hitlera ani na końcu wojny , ani na jej początku , nie wysłał armii na front wschodni „po to , żeby” tam zginęła , jak twierdzi pianista , i oczywiście nie był faszystą. To ostatnie słowo ma specyficzne znaczenie i nie wystarczy wydawać ustaw antyżydowskich , żeby się na nie załapać. Nie zaszkodzi tu dodać , że delegacja Żydów węgierskich zwróciła się doń o pozostanie na urzędzie podczas niemieckiej okupacji kraju , a część emigracji żydowskiej wspierała Horthyego podczas pobytu w Hiszpanii – co sugeruje , że miała o nim bardziej wyważone zdanie od niektórych współczesnych. Z obu stron politycznego spektrum.
A , że Jobbik wie o Horthym tyle , iż był on antykomunistą i za to należy mu się statua , to inna sprawa. Szkopuł w tym , że ignorancja historyczna jest ogromna po obu stronach tego sporu. I , skoro o sytuacji na Węgrzech mowa , że budowa pomnika spotkała się ze złym przyjęciem rządzącej partii , a jej rzecznik porównał Horthyego do Kadara , uznając obu za postaci niewarte upamiętniania. Taki to a nazizm.
Ale co tam – po co komentatorzy przekonani , że oto ma miejsce propagowanie postaw skrajnych , mają wiedzieć o czym mówię i o czym dyskutują? Jak nie wiedzą , tym prościej mogą dowieść wyższości moralnej nade mną! Śliczne.
Otóż zupełnie nie tak, panie Tomaszu, niewiele Pan zrozumiał z mojego listu, a w zasadzie zupełnie nic. Otóż w czasach dawnych, w których prowadziliśmy prywatną korespondencję próbowałem wdrożyć Pana do chlujnej edycji swoich listów (owe nieszczęsne spacje przed przecinkami i dwukropkami oraz parę innych kwiatków). Stosowałem naprzemiennie prośby, adhortacje, zachętę dobrym przykładem, apele o zmiłowanie dla przywykłego do innych standardów czytelnika. (Wszystko nadaremno, co zresztą spowodowało, że zerwałem w końcu tę korespondencję.). Napisałem wówczas też Panu żartobliwie, że stosuje Pan „prawicową interpunkcję” (według ówczesnej terminologii dziennikarza GazWyb, Wojciecha Orlińskiego). Zaparł się Pan wówczas po trzykroć (wśród piania koguta) prawicowych sympatii. Gdy – po wielu latach – został Pan tutaj zdemaskowany jako naziołek (zupełnie na wyrost) przypomniałem sobie ową wymianę poglądów i wysłałem Panu owego jednozdaniowego e-maila z przypomnieniem rozmowy sprzed bodaj trzech lat. I tyle. Skoro już musi Pan powoływać się mnie, to uszczegółowiam kontekst.
Ludzie, opanujcie się, błagam. Zarządziłam koniec rozmów na te tematy. Mam zacząć banować?
To jest chyba ta scena, kiedy ktoś powinien odchrząknąć. To odchrząkuję. 😛
I ja… Dość tych niestosownych tu dywagacji. Bo na petycji wciąż nas przybywa. Choć zbyt wolno, moim zdaniem. Wiec może czas uruchomić raz jeszcze cenionych sprzymierzeńców, zanim powróci do nas PK. Do roboty Panowie!
Kochani, mimo kłopotów z Picasą wrzuciłam jednak nowy wpis, bo po pierwsze poprzedni trudno się zapewne przewija, po drugie – zawsze dobrze zmienić temat.
Dobrej nocy wszystkim! 🙂
Mimo wszystko dorzucam do tego wpisu,bo tutaj gdzieś przemknęło nazwisko Ivo van Hove… O jego dokonaniach operowych nic nie wiem,więc zostawiam ten temat fachowcom. Był za to dwa razy na wrocławskim „Dialogu” z wariacjami na temat literackiej klasyki.Raz z Szekspirem:
http://www.dwutygodnik.com/artykul/548-dialog-wroclaw-holenderska-rewelacja.htm
i drugi – ze sztuką „Rosjanie!” ( motywy z Czechowa). Oba spektakle rzecz jasna osadzone we współczesności,co miało podkreślać ponadczasowość zawartych w nich problemów,trwały najmarniej po sześć godzin,powodując zmęczenie materiału (tj.widzów),ale ci którzy dotrwali do końca,chyba zapamiętali te przedstawienia.