Lato w stolicy
Mamy w Warszawie coraz więcej możliwości przyjemnego spędzenia lata w mieście, i to zarówno melomani od poważki, jak – zwłaszcza w lipcu – jazzfani.
Część imprez już trwa. Poczynając oczywiście od Festiwalu Mozartowskiego (program tutaj i tutaj), który trwa do 19 lipca. Poza spektaklami są, jak zawsze, koncerty – Requiem czy Wielka msza c-moll co roku przyciągają tłumy, ale i bardziej kameralne też są ciekawe. Zapewne wybiorę się np. na ten z udziałem Anny Mikołajczyk, jeśli uda mi się pogodzić z innym koncertem tego dnia…
Rozpoczęła się też weekendowa Strefa Ciszy w Łazienkach – właśnie zbliża się drugi weekend. Po barwnym harmonogramie można rozpoznać, że stoją za nim ludzie, którzy nauczyli się czegoś od Szalonych Dni Muzyki – ten sam system. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, od melomaluszków poprzez muzykę lekką i przyjemną po bardziej ambitne produkcje. Wstęp na imprezy plenerowe wolny, ale do Teatru Stanisławowskiego czy Amfiteatru trzeba kupić symboliczne bilety. Jutro np. ciekawostka: Paolo Pandolfo z bratem i kolegami nie w baroku tym razem, lecz we własnych kompozycjach. W następne weekendy też będą ciekawe propozycje, np. muzycy z Bratysławy (za tydzień) czy Arte dei Suonatori (19 lipca). Soboty to także dni pieśni, organizowane przez Filharmonię im. Traugutta: przez najbliższe trzy – muzyka polska. W dwie niedziele lipcowe pieśń europejska: rosyjska 13 lipca, a austriacka, ściślej – wspominane przeze mnie powtórzenie koncertu z pieśniami Viktora Ullmanna – 20 lipca.
Dziś rozpoczyna się kolejna impreza bardzo lubiana przez warszawiaków – Ogrody Muzyczne. Podtytuł jej tegorocznej, 14. edycji brzmi Evviva l’arte, z czego nietrudno wydedukować, że prym będzie wiodła w tym roku sztuka włoska z okazji rozpoczęcia prezydencji unijnej przez ten kraj. Jest co oglądać i czego słuchać, a między włoskimi prezentacjami będzie też miejsce na przypomnienie (lub nadrobienie, jeśli ktoś się nie załapał w zeszłym roku) filmu Bloody Daughter Stephanie Argerich. A także np. na portret Sashy Waltz.
A jazz? Rozpęta się od 4 lipca, kiedy to wyjątkowo w Studiu im. Witolda Lutosławskiego o 20:30 odbędzie się koncert inauguracyjny jubileuszowego, piętnastego Jazzu na Starówce. Zagra Jacky Terrasson Trio, a nazajutrz festiwal powraca na swoje tradycyjne miejsce – Rynek Starego Miasta, gdzie zagra sam Joey Calderazzo. Naprawdę świetny program jest w tym roku, jest na co się udać w kolejne soboty aż do końca sierpnia.
W połowie lipca z kolei – 23 już edycja Warsaw Summer Jazz Days. Z Jazzem na Starówce nałoży się tylko jeden dzień – 9 lipca, kiedy to można będzie wybierać między Royem Hargrove (JnS) a SBB i Michałem Urbaniakiem (WSJD). W tym roku wszystkie koncerty (9-13 lipca) odbywają się w SOHO Factory, ponieważ Sala Kongresowa jest w remoncie. Z wejściem na niektóre atrakcje może więc być niezbyt łatwo, ale warto próbować, a na co – można sprawdzić tutaj.
Trudno się doprawdy nudzić. A już w drugiej połowie sierpnia – wiadomo, co robić.
Komentarze
I jak to wszystko ogarnąć? 😉 A są jeszcze inne miasta i miejsca.
No właśnie. Ja sobotni wieczór spędzam akurat w Krakowie na Ariach Oper Świata na dziedzińcu Wawelu – postanowiłam raz zobaczyć, jak to jest (to jest co roku w ramach Letniego Festiwalu Opery Krakowskiej). Ale tego samego wieczoru w sali Filharmonii Krakowskiej gra CC z Carmignolą jako solistą… Znów żałuję, że nie mogę się rozdwoić nawet w Stołecznym Królewskim Mieście Krakowie.
Natomiast w niedzielę o 16, polecam warszawskim miłośnikom nie tylko muzyki, ale i malarstwa, film wokół wystawy, którą tu kiedyś opisywałam, a która miała miejsce w National Gallery w Londynie: Vermeer and Music.
http://muranow.gutekfilm.pl/film.php?category=2800&id=5e72130a5d6426f&page=1&type=
Pobutka.
Dzień dobry 🙂 Dzięki za jakąś tam namiastkę koncertu, na którym nie będę…
Felinaria culinaria cd.:
Kot czarny już wie, że czerwony durszlak na zlewie oznacza godny cel do zaatakowania. Dziś łupem padły dwie czereśnie.
Stawiam fasolkę szparagową przciwko pasztetówce, że w poprzednim życiu nasz pusiaczek był kozą.
Kozy jedzą czereśnie? 😯
No, ale skoro koty mogą…
Hej,
u nas, w Szwecji, muzyczne lato poza stolica. Wprawdzie ostatnie dni deszczowe ale to juz prawie tradycka kazdego lata nordyckiego.
Dzis, 28 czerwca, zakonczenie festiwalu „Båstad kammarmusik-festival” w tej przepieknej miejscowsci w polnocnej Skanii (tu odbywaja sie takze co roku turnieje tenisowe). Glownym gosciem festiwalu muzyki kameralnej byl japonski kompozytor zamieszkaly w Londynie Dai Fujikura (lat 37)
Przed miesiacego ukonczyl swoja pierwsza opere „Solaris”, ktora bedzie wystawiona wiosna 2015 roku w paryskim Théatre des Champs Elysées a takze w Lille i Lausanne. Andrej Tarkowski jest ulubionem rezyserem tego kompozytora. Wielka inspiracja tworczosci Fuijkury jest jego 3-letnia corka Mina, m.in. „My butterflies”, ” Poyopoyo”.
———–
https://www.youtube.com/watch?v=asa0CqJLVtg solo na fagocie, „Calling” Dai Fuijkura,
rzeczywiscie interesujacy intrument solowy jak niegdys w kompozycjach m.in. Szostakowicza, Telemanna, Strawinskiego czy tez Mozarta.
PS a na festiwalu muzyki pop&rock Bråvalla (m.in. Lana Del Rey, Iron Maiden, Kanye West) na skutek uderzenia pioruna 6 osob zostalo zabranych do szpitala.
Kozy, Pani Kierowniczko, znane są z tego, że jedzą wszystko. https://www.youtube.com/watch?v=qyMpVtdtzO4
O, to bedzie juz druga opera Solaris. Pierwsza grano w Bregencji, ale podobno niedobra – berlinska Komische Oper miala tez ja wystawic i przelozyla na swiety nigdy.
Co tam jedna kartka:
https://www.youtube.com/watch?v=Fii7MWPQGr8
Koncert wiedenskich filharmonikow w Sarajewie, 28.06 2014
w setna rocznice wybuchu I wojny swiatowej
__________________________
o godz.21.00 szwedzka TV2 rozpoczyna transmisje z Sarejewa z slynnej odreastuarowanej biblioteki, orkiestre poprowadzi Franz Welser-Möst ( ten, ktory niegdys zaslabl na podium w ub. r. podczas dyrygowania „Parsifala”). W programie utwory m.in. Brahmsa i Schuberta.
Czy polska TV transmituje ten koncert?
To jak już o kulinarnych obyczajach Kotów – i ludzi… 😉
Raz wyszedł Kotek na przechadzkę
po lasku okolicznym.
Wąs miał sterczący, ruchy grackie,
a dzionek był prześliczny.
Gdy, idąc, wzrokiem dość niedbałym
taksował leśne runo,
łapy mu nagle się zachwiały,
z wrażenia prawie runął.
W objęciach runa Łyskacz leżał,
w mchach cały i porostach
i najwyraźniej prosił zwierza:
ach, ty mnie tu nie zostaw!
Współczucie Kotka ogarnęło,
w Łyskacza miauknął stronę:
gdy trafia mi się zbożne dzieło,
być musi wypełnione.
Dać ci tu leżeć to makabra,
ta opcja mnie nie nęci,
lecz jak mam cię do domu zabrać,
gdy tam są abstynenci?
Ja znajdę jednak sposób jakiś,
nie wpadaj w rozpacz, chłopie,
na przykład cię zabiorę w krzaki
i tamże cię wyżłopię.
Tu już zakrętkę odkręcała
kosmata kocia łapa,
Łyskacza prosto w mordkę wlała,
a potem Kot zachrapał.
I śnił, że nie ma się co łudzić,
bo raptem po godzinie
z potwornym kacem się obudzi,
z łbem o rozmiarach dyni…
Więc kiedy w abstynencję wpadniesz,
bacz, co cię może spotkać:
sam nie wypijesz, ale snadnie
w kłopoty wpędzisz Kotka. 🙄
Cóż dla koteczka jeden Łyskacz
gdy on wędruje lasem,
nie takie rzeczy brał do pyska,
od lat ćwiczy z Whiskasem…
😆
Śliczne 😆
Ech, aż się chce do lasu… 😉 😆
Tylko się cieszyć 🙂