Bez Brüggena
Orkiestra XVIII Wieku już od pewnego czasu występowała z paroma innymi niż Frans Brüggen dyrygentami – to była konieczność z wielu względów. Teraz jednak po raz pierwszy jest tu ostatecznie i nieodwołalnie bez niego. Dyrygował Kenneth Montgomery, który już wcześniej z zespołem współpracował (orkiestra określa go jako dyrygenta gościnnego, podobnie jak Eda Spaanjarda, który poprowadzi Cosi fan tutte, co zaplanowane było jeszcze za życia Brüggena). Wygląda jak absolutne przeciwieństwo Brüggena: jowialny jegomość przy kości, z bródką, pogodnie uśmiechnięty, dyryguje dość zamaszyście. A orkiestra? Grała po swojemu. Jak zawsze, charakterystycznemu brzmieniu towarzyszyła czasem pewna niefrasobliwość w rytmie czy graniu równo akordów, i jak zawsze to się wybaczało. II Koncert fortepianowy Beethovena zagrał na erardzie z 1849 r. Nelson Goerner – jak zwykle bez pudła, z wyczuciem i subtelnością, z każdą nutą idealnie na swoim miejscu. Duża to była przyjemność dla słuchaczy. Natomiast Koncert a-moll Griega na tymże erardzie zagrany przez Alexeia Zueva z lekka mnie rozbawił: już pierwszy akord brzmiał dość cienko, później wiele wirtuozowskich pasaży chowało się w cieniu orkiestry. Wyszło parę pięknych rzeczy, jakiś dialog fortepianu z obojem, jakieś odzywki rogu, solo fletowe w środku finału. Jednak erard zdecydowanie się do tego zadania nie nadawał – czemu nie użyto pleyela, tego nowszego, z 1854 r.? To miałoby trochę większy sens, pleyel jest nieco mocniejszy, a utwór został napisany w 1868 r. Ostatni punkt programu: fortepian znikł, estrada ogołocona została z krzeseł, ponieważ Jowiszową orkiestra grała na stojąco (poza wiolonczelami oczywiście). Przymykałam co jakiś czas oczy i próbowałam sobie wyobrazić, że to Brüggen stoi za pulpitem… Jednak to nie było to samo i już nigdy nie będzie. Bardzo polecam film Sekret orkiestry – po angielsku nosi tytuł The Breath of Orchestra i ma to swoje uzasadnienie. Nie będę uprawiać spoilerki, powiem tylko, że jest wzruszający. Przedwczoraj wieczorem odbyła się specjalna jego projekcja dla orkiestry, a po niej każdy dostał kopię. A dziś już na stoisku z płytami pojawiło się CD: Bitwa pod Możajskiem Kurpińskiego z zeszłego roku (ostatnie nuty zarejestrowane przez Brüggena) i Eroica Beethovena z pierwszych Chopiejów. Taka klamra. Drugi koncert wypełniły nokturny Chopina w wykonaniu – na przemian – wczorajszego duetu: Pires i Brocala. Ten ostatni dziś był w o wiele lepszej dyspozycji; może zresztą Chopin bardziej mu odpowiada. Ale i tak gdy do fortepianu siadała Pires, coś działo się niezwykłego, dźwięk yamahy stawał się aksamitny, coś do nas mówił. Tak to można określić: Brocal grał, Pires do nas mówiła. Przy tym dziś już nie grała w sposób tak stonowany (co nie znaczy, że wczoraj było bez emocji – przeciwnie, ale były one podskórne), jak trzeba było przywalić, to przywalała, ale nigdy nie był to dźwięk brzydki. Po zakończeniu programu oczywiście był stojak – Brocal też się załapał i bis również zagrali na cztery ręce: Poranek z Peer Gynta. Czyli poprzez bisy, wczorajszy i dzisiejszy, wstrzelili się w skandynawski nurt festiwalu.
Komentarze
Pobutka!
https://www.youtube.com/watch?v=ulmMucPqW9w
Dzień dobry


Ciekawe, sprzed ilu to lat…
W tym filmie, o którym wspominam we wpisie, Brüggen wspomina z coraz szerszym uśmiechem (powtarzam z grubsza): Najpierw graliśmy Bacha, później – ostrożnie – Haydna, potem, z jeszcze większą nieśmiałością – Mozarta, a potem – co było niemal niewyobrażalne – Beethovena…
Grania Chopina w ogóle sobie nie wyobrażali. A potem za album z Goernerem dostali Diapason d’Or
Dziś Cosi fan tutte. Bardzo się cieszę, także ze względu na solistów. Przede wszystkim na Andersa Dahlina
Ile mniej więcej trwa ten film? Nigdzie nie znalazłem takiej informacji. Czy po niedzielnym pokazie jest szansa zdążyć na recital Barnatana?
czytel-nick – witam. Film trwa równo 40 minut, spokojnie będzie można zdążyć.
W ostatnim numerze neo-RM kilka tekstów o mojej ulubionej „muzyce dawnej”. Został do niej zaliczony – Gluck.
Jeżeli Gluck to „muzyka dawna”, to Palestrina i Monteverdi – co? Jurassic Park?
Dziś w „Wyborczej” na niemal pół strony reklama występów skrzypka Mario Hosena, który ma się produkować w październiku w całej Polsce z „Porami roku” Vivaldiego, oraz wykonywać dzieła „takich znakomitych kompozytorów jak N. Paganini, G. Tartini, J. Halvordsen (sic!)”. „Halvordsen” to jeszcze ujdzie, ale w reklamowym peanie rozbawiła mnie fraza:
„Styl jaki reprezentuje, to mieszanka romantycznej ekpresji [tak, tak. EKPRESJI, jest też tak na stronach internetowych niemal wszystkich Filharmonii, które będą gościć artystę, sprawdziłem :-)] i liryzmu z klasycznym racjonalizmem. To ciekawe połączenie jest między innymi wynikiem pochodzenia artysty, urodzonego w Bułgarii, oraz jego wykształcenia muzycznego, które odebrał w Austrii”.
To zresztą chyba niezły skrzypek, choć nie wiem czy ta EKPRESJA, to z Bułgarii, czy z Wiednia
Sam też zrobiłem literówkę w nazwisku, bo gość nazywa się Hossen
Ten Hossen to musi być baaardzo wybitny wirtuoz, skoro bilety do FN kosztują nawet 200 zł (stolica jak zwykle przoduje w cenowym rankingu).
Całe szczęście, że od jakiegoś czasu przerzuciłem się na skrzypaczki…
Ze znanych muzyków jest jeszcze Toten Hosen, zdecydowaniewolę od ekpresyjnych romantycznie skrzypków.
Spacja powinna być, a nie zrobiłem, czyli jeszcze raz się okazało, że nie jestem całkiem doskonały.
Drogi Panie Piotrze,
w kwestii wątpliwości kompetencyjnych związanych z Gluckiem – pozwolę sobie odesłać do wstępniaka do ww. ostatniego neo-RM. A raczej do jego pierwszych 20 cm (z 25 w sumie). Metodologia tworzenia pisma została wyłożona przez red-nacz precyzyjnie – w literalnym rozumieniu tego co napisałem. W pozostałych 5 cm wykład o etyce i prawdomówności. A całość opatrzona dedykacją dla trzem osób wymienionym z imienia. W rzeczy samej – neo.
Re-transmisja nokturnów – poniedziałek 19.30 w Dwójce.
Mam nadzieję, że i retransmitują kiedyś sonatę D.960.
A Pires już obiecała, że przyjedzie w przyszłym roku
To cudownie!
Co tu zrobić, żeby mieć dobry odbiór Dwójki?
Myślicie, ze te ataki kokluszu też się nagrały? Chyba ludziom na głowy padło.
Wykscy charczący w moim pobliżu robili to z głębi płuc, nie szczędząc wysiłku i nie próbując stłumić odgłosów choćby zwykłą chusteczką.
@60jerzy
Przeczytałem, oczywiście. I jeszcze mi smutniej.
Zgadzam się z Wielkim Wozem z 30.08.2014 z 18:20
„Wodzem” oczywiście – dziś w P-niu „Wielki Wóz” bez szans na ujrzenie na niebie