Korba i muzyka 2.0
Podczas trzech koncertów dnia wczorajszego można było wysłuchać bardzo różnych rzeczy. Przykładowo – dźwięku zardzewiałej korby „przetłumaczonego” na kwartet smyczkowy i… koncertu fortepianowego niemal w stylu Rachmaninowa.
Pierwszy z wymienionych przykładów dotyczy utworu Rafała Augustyna Monadologia. III Kwartet smyczkowy, na który składało się dziewięć „monad”, zamkniętych w sobie miniatur-obrazków muzycznych. Ta korba była jednym z nich (pod tytułem …nie ma jak korba…), ale był też np. Poziom w pionie, Alla Campanella, Krajobraz z Nieobecnym. Kompozytor w omówieniu wspomniał, że „to idea wszelkich Livres„, mając oczywiście na myśli Lutosławskiego; i on także połączył poszczególne części łącznikami z muzyką „oczekiwania na dalszy ciąg”, a części można zamieniać – jak w Preludiach i fudze Lutosławskiego.
Kwartet Śląski, który był wykonawcą tego utworu, grał też dzieła Marcina Bortnowskiego (ku dźwiękom nocy – z akordeonem), Zbigniewa Bagińskiego (V Kwartet smyczkowy) i Joanny Szymały (Kwintet na klarnet i kwartet smyczkowy). Ogólnie muzyka, że tak powiem, w górnej strefie stanów średnich; dzieło Szymały, studiującej jeszcze (tzw. studia III stopnia), może trochę zbyt konwencjonalne, ale sprawnie napisane.
To było po południu. Na południowym koncercie kameralnym jeden utwór mnie rozbawił: Mechanofaktura Artura Zagajewskiego (wyk. Kwartludium), oparta na dość prostym pomyśle wyraziste przecinania się różnych płaszczyzn o fakturze jednorodnej, ziarnistej. Reszta koncertu niespecjalnie zaczepiała się o pamięć.
Wieczorem – trochę mocnych orkiestrowych wrażeń (NOSPR pod batutą Jose Florencio). Symfonia zbiorów Cezarego Duchnowskiego była ciekawsza w założeniu niż w brzmieniu; chodziło o nawiązanie do mechanizmów społecznych wykształcających się w naszej epoce 2.0, kiedy to grupy zainteresowań (tu: grupy instrumentów) łączą się nie przymierzając jak na naszym blogu: ludzie z różnych miejsc, różnych zawodów. Tu takich grup było kilkanaście, każda grała swoja muzykę (zupełnie jak na blogu parę tematów dyskutowanych jest równolegle); chwilami wymagało to trzech dyrygentów. Z uzupełnieniem elektroniki, w tym sygnałów imitujących dzwonienie komórek.
Hierofania Zbigniewa Bargielskiego, choć miała koło 20 minut, była najkrótszym utworem koncertu; grał nietypowy skład instrumentalny – dęte, kontrabasy i dużo perkusji. Ówże koncert, który wymieniłam w pierwszym zdaniu, to był Koncert fortepianowy Kraftfelder op. 11 (tak!) Romana Czury. Podobno był to również utwór dodekafoniczny – seria była zapewne skrzętnie zakamuflowana…
Piszemy o tym, co ważne i ciekawe
Przybić piątkę ze Sławulą
Wiece wyborcze kandydata na prezydenta Polski Sławomira Mentzena rozpoczynają się zawsze o piętnastej. Ta pora daje pewność, że przybędzie elektorat – uczniowie po lekcjach.
Zaciekawił mnie utwór ostatni: Kompozycja z ruchomym tłem Zofii Dowgiałło, kompozytorki-harfistki-filozofki. Było tego może zbyt wiele, pomysłów na dwadzieścia utworów, ale słyszalne były wysokie umiejętności operowania orkiestrą; co mnie szczególnie zainteresowało, to fakt, że tu – co chyba nie miewało wcześniej miejsca – rozwinięta została idea orkiestry impresjonistycznej, takiej post-debussy’owskiej.
Dziś dwa koncerty symfoniczne: zaraz jeszcze raz NOSPR, a wieczorem AUKSO.
Komentarze
dzień dobry
więc zawsze jestem też ciekaw co tam napisze np. Mikołaj. Concerto Notturno na skrzypce i orkiestrę smyczkową, czy Pożegnanie na orkiestrę smyczkową to moje (jak dotąd) ulubione utwory Mikołaja. a „pożegnanie” wydaje mi się w ogóle słowem kluczem w czytaniu tej twórczości. niesłychanie pojemnym…
lubię i niektórych juniorów
naturalne pytanie brzmi: jak było wczoraj?
„koncert fortepianowy niemal w stylu Rachmaninowa” – zawsze mnie też zaciekawi. osobisty język Rachmaninowa wyczuwalny jest we wszystkich jego koncertach fortepianowych, a przecież niczego w nich „nie wyprzedzał”…
a jeśli chodzi o Karskiego (okazało się właśnie w tych dniach, że to postawa wśród naszych… sojuszników ciągle bardzo, bardzo zapomniana) to co mówi (i jak mówi) mogliśmy zobaczyć już w kilku filmach. ale za każdym razem nie da się zapomnieć po prostu jego płaczu, który może nawet bardziej niż w słowie jest w tej (i jego) drodze. pozdrowienia m
„Mechanofaktura” Artura Zagajewskiego, Pani Kierowniczko droga, „mechano—”, nie „manu—” choć pewnie ręcznie wykonana…
pozdrówki wrocławskie i w ogóle
Rafale drogi, oczywiście wiem, że mechanofaktura, ta od Henryka Berlewiego, przejęzyczenie zwykłe… już poprawiłam.
Pozdrówki wzajemne!
Wrażenia z wczoraj – trochę później, w nocy po posiadach nie dałam rady, a teraz muszę iść na zebranie…
Znowu zalogowalo mnie jako pietrka. Szwarccharakter – schwarzerpeter – to samo.
Bedac oddalony – i to sporo – od spraw krajowych, chcialbym tylko przypomniec, ze dwa tygodnie temu minelo stulecie urodzin Billie Holiday (7 IV ).