Maur, który nie jest Maurem
Nie miałabym pretensji o to, że Jackowi Laszczkowskiemu nie pomalowano twarzy na czarno, gdyby z tekstu Szekspira/Boito/Verdiego wykreślono odpowiednie passusy, np. o szerokich ustach czy ciemnej skórze, czy wręcz padające co jakiś czas określenie „Maur”.
Maur jest zresztą chyba raczej Arabem, ale to jest najmniej istotne. Ważne, że jest inny, że się odróżnia, i że choć faworyzowany za dzielność przez władze, przez kolegów nie będzie przyjmowany jak równy. Takie było założenie Szekspira. Marek Weiss przesunął akcenty w inną stronę, o której zresztą też jest w tekście mowa. Otello w jednym momencie sam mówi, że się starzeje, a w samym finale, że to jego koniec. Został więc przez reżysera potraktowany jako po prostu postać schodząca ze szczytów sławy, podgryzana przez młode wilki. Domyślam się, że świetnie to gra w pierwszej obsadzie, w której wszyscy stający przeciwko bohaterowi są młodzi, łącznie z Jagonem – Tomaszem Rakiem. Ja jednak trafiłam na Leszka Skrlę jako Jagona, który do tej koncepcji zupełnie nie pasuje, jest blady, nie mówiąc o tym, że nie bardzo wyrabia się głosowo, a partia, jak wiadomo, daj Boże zdrowie.
Jacek Laszczkowski też dziś miał momenty niezbyt dobre, także pod względem intonacji, co mnie trochę zdziwiło, bo takich problemów u niego nie pamiętam. Może miał gorszy dzień, był zmęczony. Ale wiadomo, czemu został do tej roli wybrany – przede wszystkim z powodu wybitnych zdolności aktorskich. Otello ma tu przeżywać, być emocjonalny, no i taki jest. Jago Leszka Skrli nie jest tu niestety żadną przeciwwagą. Ale dobrym kontrapunktem jest Katarzyna Hołysz jako Desdemona – niemal archetypiczna w tej roli.
Anturaż jest raczej neutralny, stroje podobnie (bardzo proste, współczesne, z wyjątkiem Otella – białe, damskie może zbyt plażowe, ale w końcu jesteśmy na gorącym Cyprze) i właściwie nie zwracamy już na nie uwagi, bo też i nie ma na co. Od emocji jest rzeczywiście gęsto. Tadeusz Kozłowski jako muzyczny szef spektaklu także się do tego przyczynia. W sumie – jednak warto.
Komentarze
Pobutka (dużo nut)
https://vimeo.com/126302503
dzień dobry;
jak są emocje, a w ich centrum pani Des to już dobrze jest.
pięknie, że „Requiem ludowe” nagrodzone gwiazdkami 5. ja daje i 6 za ten telefon… jestem nieodmiennie niepoprawny ideologicznie 🙂 więc i bliski tejże interpretacji, że Pani Des też kiedyś zadzwonił i odebrała…
na uszach już „Mysz” Struga 🙂 a ulubiony przystanek – „Róża”.
a wieczorkiem (może dobrym?) festiwal Komedowy: http://www.fmfkk.pl
pa pa m
Dzień dobry 🙂
Dojechałam do Warszawy i do redakcji.
Na Festiwal Komedowy też się dziś prawdopodobnie wybiorę 🙂
Ann Hallenberg ma być w Warszawie 16 maja, będzie śpiewać z Il Complesso Barocco. A ja tego dnia pewnie w Lublinie… jeśli nie we Wrocławiu. Właśnie muszę sobie maj poukładać, jest kompletnie zwariowany, trzy ciekawe festiwale jednocześnie, jak tu się roztroić ❓
Wspaniała wiadomość: dwa DVD wydane przez NIFC otrzymały Diapason d’Or:
http://pl.chopin.nifc.pl/institute/events/news/id/3824
Gratulacje ❗
Pobutka!
https://www.youtube.com/watch?v=sJ5bUw6_6pw
Dzień dobry 🙂 Pobutka do łagodnego wstania w dzień 😉
Ale dziś uzupełnienie, bo jest Międzynarodowy Dzień Jazzu:
https://www.youtube.com/watch?v=rKuR-aDl1HM
dzień dobry 🙂
„Komeda plays Komeda” to jedno z tych najcelniejszych „trafień bez celowania” 🙂 W zasadzie wyjątkiem jest dla mnie wciąż mająca już prawie 20 lat „Litania” Stańki. Czyli potwierdzenie wielkiej klasy obydwu artystów. Z końcem 2014 Polskie Radio zaczęło wydawać Komedę – tego z radiowego archiwum. Warto i po to sięgać. Dzisiejsi pianiści, mający dziś tyle lat co wtedy Komeda, są jakże często i znakomicie (często nie tylko wszak jazzowo) wyedukowani, oczytani, ograni, a interpretacyjnie nieskazitelni, ale twórczo jednak bardzo przy nim bierni…
Samego Komedy w wersji na smyczki było trochę wczoraj za mało. Taki np. temat „Po katastrofie” – jakże on pięknie, ale w wersji bez ornamentyki 🙂 mógłby zabrzmieć właśnie w wersji na smyczki. Dziś może wpadnę też. A Pani Kierowniczka to pewno podąży do Royal Opera House na „Rogera”. Ponoć 2 lata się do tej prem. tam przygotowywali. Pozdroovki m
Ja też byłam trochę rozczarowana małą ilością Komedy w Komedzie 😉 ale muzycy byli świetni. Zarówno Radio String Quartet Vienna, który wyraźnie nawiązuje do osiągnięć Kronos Quartet, ale jest dynamiczny w bardziej europejskim stylu, jak Adam Bałdych i Marcin Wasilewski Trio, którzy sprawiali wrażenie, jakby grali ze sobą od dawna, a to był pierwszy raz 🙂
Ale cóż, Komeda był tylko jeden. Stańko też (szczęśliwie wciąż jest). Zbyszek Seifert też. Mamy wielu wspaniałych muzyków, ale to już zupełnie inna bajka.
Trochę nawet mnie ubawiła wczoraj Wasilewskiego wersja Litanii, oswojona i udomowiona, bez egzystencjalnego niepokoju… To też chyba jakiś znak czasu?
Owszem, lecę jutro na Rogera i w związku z tym dziś już się raczej do MHŻP (ani do Studia im. Lutosławskiego, gdzie dziś też jazz) nie dowlokę, bo muszę jutro wstać o godzinie, której nie ma 🙁
„chroń mnie od obojętnych cnót” – to mój kolejny ulubiony przystanek z nowego, niebawem wydanego, Struga. Tym razem nie Leśmian, a Paweł Hertz. I tym razem i mroczne i wietrzne gitary przyjaciela, których jakoś naturalnie dobrze słuchało mi się dziś w metrze…
A tu niebawem też wybory wszak 🙂
Hihi… wreszcie przyszła kryska na… Izbana 😆
http://m.se.pl/wiadomosci/polska/warszawa/dyrektor-przehula-30-tys-z_592810.html
Hula krasula 🙂
Nawet nos mu się na fotce wydłużył jakoś tak po pinokiańsku…
To zdjęcie rzeczywiście mówi samo za siebie 😈
Bardzo czekam na tego londyńskiego „Rogera” ( z informacji na stronie ROH wynika,że będzie nagrywany, więc jest szansa na obejrzenie,tak jak było z rewelacyjnym zeszłorocznym „Don Giovannim”). Bardzo lubię i cenię inscenizacje Kaspera Holtena, mam nadzieję,ze i tym razem będzie ciekawie. A tymczasem „straszne herezje” o Szymanowskim jako kompozytorze głosi w dzisiejszej „Wyborczej” Marcin Gmys (ja miałam dotychczas zastrzeżenia tylko do z lekka grafomańskiego języka libretta 😉 ) Ale i tak mi ukochanego „Rogera” nie obrzydzi 🙂 Skoro nie udało się to Warlikowskiemu… http://wyborcza.pl/1,75475,17838245,Porozmawiajmy_o_Szymanowskim__Jak_swiat_kupil_polskiego.html
Ja Wam powiem więcej. Będzie streaming na żywo! 😀
http://culture.pl/pl/artykul/zacznij-noc-muzeow-w-covent-garden
Marcin Gmys w ogóle jakoś bardzo politycznie patrzy na inscenizacje Rogera 🙂 We wrocławskiej realizacji Trelińskiego można mieć takie skojarzenia na początku i szybko się o tym zapomina. Natomiast w pamięci zostaje wstrząsający ostatni akt, w którym już w ogóle żadnej polityki nie ma.
Że Szymanowski był nieco spóźniony w stylistyce, to fakt, nawet sam początek chóralny rzeczywiście ma w sobie jakby echo Musorgskiego. I niestety prawdą jest zbyt gęsta instrumentacja w wielu momentach, zagłuszająca solistów. Ale i tak dzieło jest piękne i bardzo swoiste, nie da się go z niczym pomylić. Należy też do tego samego świata, co tak chwalone przez MG I Koncert skrzypcowy i Mity, można by tu dodać Pieśń o nocy. Bo fortepianowe Maski i Metopy są jakby kroczek dalej.
Mówią, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Musiał biedak nieźle podpaść głowie rodu, bo gdyby chodziło o 30 tysięcy, to by go musieli wywalać dwa razy w miesiącu. 😈
Ale jest też drugie porzekadło, znane na okrętach podwodnych, że pewne końcowe produkty przemiany materii nie toną. Zobaczymy.
Jeszcze jedno a propos londyńskiego Rogera: nasz przyjaciel prof. Adrian Thomas pisze o tym, jak i kiedy będzie dostępne nagranie:
http://onpolishmusic.com/2015/04/10/%E2%80%A2-krol-roger-three-weeks-to-go/
On też będzie wygłaszał słowo wstępne.
kryska ? e tam, nie wierzę. Może odnajdzie się teraz w kabarecie
Dzień dobry, of topic…..czy ktoś może był na Madamie Butterfly w Operze na Zamku (tzn w namiocie)? Ciekawi mnie jak sobie dała radę debiutująca w tytułowej roli Ilona Krzywicka.
Udanej majówki 😀
Robert2 był, pisał krótko pod postem o 84 uczestnikach (pod koniec komentarzy raczej). O p. Krzywickiej – sama zobacz.
Niech się święci 1 maja 😛 Pozdrawiam z Londka. Spotkałam tu pochód pierwszomajowy, ale raczej nie bardzo tłumny, za to głośno wrzeszczący i z dużą ilością czerwonych chorągwi z sierpem i młotem itp. Przeszło i się rozlazło.
Za to już niedługo, mam nadzieję, milsze wrażenia 😉
@Takablada,
Ilona Krzywicka nie tylko dała sobie radę, ale nawet była bardzo dobra, momentami znakomita. Stosunkowo niedawno słyszałem w tej roli np. Hui He (najlepszą obecnie, obok Ermoneli Jaho, Butterfly) w DOB i ani przez chwilę nie czułem dyskomfortu w Szczecinie. Szczerze mówiąc to nawet byłem zaskoczony poziomem tego wieczoru w , bo i p. Kustosik jako Suzuki była świetna, a Paweł Skałuba jako Pinkerton dzielnie dotrzymywał obu paniom kroku. I nawet orkiestra (i chór) budziła uznanie. Nie żałowałem wyprawy do Szczecina.