Nowa płyta Agaty Zubel
Przepiękna. Co prawda w nią samą jeszcze się nie wsłuchałam, ale utwory słyszałam dziś na koncercie w Muzeum Historii Żydów Polskich. Dlaczego tam? Bo jednym z utworów są Sonety Szekspira Andrzeja Czajkowskiego.
I na płycie, i na koncercie, towarzyszył Agacie młody fiński pianista Joonas Ahonen, prawdziwe – jak mówi artystka – znalezisko. Jest członkiem Klangforum Wien, zespołu zaprzyjaźnionego z Zubel, który wielokrotnie wykonywał i nagrywał jej utwory. W zespole trudno może zauważyć pojedynczego instrumentalistę, ale w duecie uderza jego muzykalność, sprawność i błyskotliwość. Jest w jego grze temperament, drapieżność nawet – co bardzo jest potrzebne w utworze Czajkowskiego, a z kolei humor – w pierwszym utworze na płycie, którym są Chantefleurs et chantefables w opracowaniu na głos i fortepian – znakomitym! – Eugeniusza Knapika. Utwory zostały więc dobrane na zasadzie skrajnego wręcz kontrastu.
Muzyczna zabawka Lutosławskiego i na płycie, i na koncercie została wykonana na początku. Nie muszę chyba po raz kolejny opowiadać, jak uroczo wykonuje ten utwór solistka; chciałam tylko dodać, że proporcje były dziś lepsze niż w niedawnym wykonaniu z orkiestrą w tym samym miejscu. Na tym jednak dobry nastrój się skończył i wkroczyliśmy w mrok.
Kajetan Prochyra, znany wcześniej z portalu jazzarium.pl, a obecnie zajmujący się stroną muzyczną działalności Muzeum Historii Żydów Polskich, jako więc przedstawiciel gospodarzy był konferansjerem tego koncertu. Ale dziś spadła na niego dodatkowo inna rola. Najpierw opowiedział, jak zadzwonił do Hanny Krall, autorki – przypomnijmy – opowiadaniu o Andrzeju Czajkowskim Hamlet, by zaprosić ją do powiedzenia paru słów. Reportażystka powiedziała jednak, że wszystko zostało powiedziane w tym tekście, ona nie ma nic do dodania, ale jeśli ktoś przeczyta fragmenty Hamleta na koncercie, nie będzie to złe. A ona przyjdzie lub nie. Zdaje się, że ostatecznie nie przyszła, a czytaniem zajął się właśnie Prochyra („Joonas nie zna polskiego, a Agata musi oszczędzać głos, więc padło na mnie”). Zrobił to naprawdę świetnie, wybrał fragmenty układające się w spójną całość. A potem mogliśmy już słuchać Sonetów.
Jak dotąd u nas śpiewała je głównie – również pięknie – Urszula Kryger z Maciejem Grzybowskim. Interpretacja Zubel i Ahonena jest zupełnie inna, bardziej dramatyczna. Dzięki temu, że Agata śpiewa bardzo różne rodzaje muzyki współczesnej, nie waha się ona zmieniać emisji, przydawać barwie głosu więcej szumów, szeptów. Bardzo to pasuje do tej ekspresjonistycznej, postbergowskiej muzyki. I właśnie te niezwykłe dźwięki chwytają za gardło, nadają utworom jeszcze większego dramatyzmu.
Na pewno będę wiele razy wracać do tej płyty. A tu mała zapowiedź. I wypowiedź Agaty z wczorajszego Poranka Dwójki; w końcówce tej wypowiedzi prawdziwie imponujące plany kompozytorskie artystki. Brawo!
Komentarze
Pobutka – dla wstajacych wolniej
https://www.youtube.com/watch?v=g-WPqcWaNks
Nigdy nie miałem okazji usłyszeć Agaty Zubel w tzw. standardowym repertuarze wokalnym typu Bellini, Puccini, Verdi, Mozart itp. A zdarza jej się, chyba, takowy wykonywać. Ciekawe jak się w tym odnajduje?
Dzień dobry 🙂
Olga Pasiecznik też prześlicznie śpiewa tego Lutosławskiego.
Agata Zubel belcanta nie używa. Mozart jej się zdarzał. Ale XX i XXI wiek to jej środowisko naturalne. Żeby było śmieszniej, w szkole podstawowej była… perkusistką 🙂
http://www.the-tls.co.uk/tls/public/article1549938.ece
Andrzej nie znosił Piotra… 😉
Widziałem, że A. Zubel ma w repertuarze m.in Belliniego dlatego się zastanawiałem czy gdzieś tę muzykę wykonuje…
Teraz to w ogóle nie ma czasu na takie rzeczy.
Ma coraz więcej zamówień kompozytorskich: jak ktoś nie dotarł do końca zalinkowanej rozmowy w Poranku Dwójki, to: utwór dla Los Angeles Symphony, utwór dla Seattle Symphony, a teraz pisze operę według Heinera Muellera dla Klangforum Wien.
Ale ze śpiewania muzyki współczesnej nie rezygnuje. Np. pod koniec czerwca na poznańskiej Malcie weźmie udział w prawykonaniu nowej opery Pawła Mykietyna Czarodziejska góra wg Manna. Będzie grała co prawda postać epizodyczną, a nawet nie występującą w książce, czyli Amerykankę, która umiera przed przybyciem Castorpa do sanatorium i po której on dziedziczy pokój.
To się w ogóle bardzo ciekawie zapowiada. Byłam wczoraj na konferencji Malty, gdzie puścili filmik z przygotowań. Muzyka intrygująca – warstwa instrumentalno-elektroniczna leci z kompa, do tego śpiewacy. Ogólnie ciekawa obsada. Szymon Komasa jako Castorp. Ciekawostka: Naphtę śpiewa kobieta, i to nie byle kto, bo Urszula Kryger. Settembrinim będzie Karol Kozłowski. Kławdię zaśpiewa Barbara Kinga Majewska. W obsadzie też m.in. Jadwiga Rappe i Łukasz Konieczny (młodszy brat Tomasza). Trzy spektakle – 26, 27 i 28 czerwca; potem ma to być pokazane w Krakowie, w Warszawie (w Nowym Teatrze) i w końcu wejdzie do repertuaru Opery Bałtyckiej.
A w tym Poznaniu to trzeba będzie się rozdwoić, bo 26 czerwca jest też premiera Halki w reż. Pawła Passiniego.
gdzieś w środku naszego środka, w tej drodze na samiuśką górę
rozstrzygnąć musimy sami: kto hochsztapler? razem, ale z kim?
i dla kogo ta jak światem świat jedyna w sobie gorączka białka?
obyśmy tylko nadto nie przysiedli przy stoliczku „spirytualizm”
bo wyjść może z tego „truskaweczka w bitej”, czyli „hiszpanka”.
🙂
Nie o debacie 🙂 Bo miło, że nikt wczoraj (na konf. Malty znaczy się) jednak nie wyznał: „że to pisanie Thomasa Manna to nie są już pisanie z naszego świata” 🙂 Mykietyna lubię i szanuję. Kiedy słucham np. jego II Symfonii, albo „Pasji według św. Marka” to czuję, że „dookoła dźwięku coś jest”. I to też lubię. Czekam więc jego „Czarodziejskiej góry”. Co mówi Chyra pewno też poczytam. pa pa m
Muzyczny dodatek do Tygodnika Powszechnego. Może kogoś zainteresuje. https://www.tygodnikpowszechny.pl/files/attachment/jozef_hofmann-reka_geniusza_typo19-20150510.pdf
Właśnie miałam to wrzucić 😀 Dzięki!
Pobutka
http://v.youku.com/v_show/id_XMzc2NDkxODc2.html
to tak a propos wczorajszej rozmowy.
Bergman Bergmanem, a nikt nie wspomnial Polanskiego.
http://en.wikipedia.org/wiki/Death_and_the_Maiden_%28film%29
Pobutka przed czwartą to nie Pobutka, tylko Omatko acoto misię przyśniło? 🙂
Pobutka!
https://www.youtube.com/watch?v=jgmvunjyBFw
Dzień dobry 🙂
Nie ukrywam, że wstaję bliżej Hokowej Pobutki 🙂 Ale nie wszędzie nasze przed czwartą jest rzeczywiście przed czwartą… Tu i ówdzie to nawet bywa środek dnia (i ludzie chodzą do góry nogami 😆 ).
Dziś wieczorem polecam Preludium premierowe przed jutrzejszą premierą:
http://teatrwielki.pl/repertuar/kalendarium/2014-2015/preludium-premierowe/
Warto zwrócić uwagę nie tylko na obecność kompozytora jako wykonawcy oraz bohaterki powyższego wpisu, ale też drugiej śpiewaczki, Ewy Leszczyńskiej, choć tylko w jednej pieśni Dowlanda niestety.
No to przed czwarta moze niech bedzie capstrzyk 😀
Filharmonia Szczecińska posiadaczką „architektonicznego nobla”, czyli European Union Prize – Mies van der Rohe. Może tym razem „Polityka” będzie miała ochotę pokazać swoim Czytelnikom ten budynek w jego właściwym i aktualnym wymiarze, a nie w otoczeniu płotu i z budką strażnika budowy…
Przypomnijmy, że jest to, jak dotąd, jedyny architektoniczny obiekt w Polsce, który otrzymał tę najważniejszą we współczesnej architekturze nagrodę. Na ostatnim etapie komisja Nagrody wizytowała wszystkie obiekty badając ich funkcjonalność i zbierając wywiad wśród użytkowników.
A to ciekawe, że jakoś komisja nie zwróciła uwagi na to, że większość pomieszczeń, gdzie ludzie pracują na co dzień – sale prób i ćwiczeniówki, o pomieszczeniach biurowych nie mówiąc – nie ma okien.
To jest funkcjonalność?
No, ale gratulacje.
Na papierze może nie, ale ja zdjęcia wrzucałam:
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/SzczecinMaj2014
Oj, doskonale pamiętam, bo chyba zdjęcia PK były chyba pierwszym tak kompletnym serwisem zdjęciowym tego budynku w sieci. Chodzi mi raczej o teksty Pani redakcyjnego kolegi zajmującego się architekturą miejską, plastyką itp. Tygodnik daje zdjęcie z podpisem „Czy będzie architektoniczny Oscar?” i ląduje jakaś koszmarna fota z budowy i testową iluminacją. Od „Polityki” wymagam „mega”, bo, póki co, to najlepszy polski tygodnik opinii 🙂
Jeśli idzie o pomieszczenia biurowe to za bardzo się nie orientuję. Widziałem tylko foty chyba na stronie Komisji gdzie pokazane było, że jest jakieś jakby patio pod szklanym wpuszczającym światło dzienne dachem więc po prostu nie mieli się do czego przyczepić. Inna sprawa, że inwestycja w Szczecinie, wśród finalistów, nie miała za bardzo konkurencji i można było domniemywać, że wygrają. Czasami się mówi, że to przecież sukces architektów zagranicznych. Moim zdaniem błędna teza. Budynek powstał w Polsce, polki inwestor publiczny więc jak najbardziej jest to sukces polskiej architektury.
No, od góry są okna, nawet w sali koncertowej 🙂
Sala jest rzeczywiście super, a i kameralna dobrze brzmi.
Co do domnienywania, że FSz wygra, było ono tym pewniejsze, że Fundacja Miesa van der Rohe mieści się w Barcelonie 😉 Można więc powiedzieć, że uhonorowano swoich…
Ej, PK, po co od razu „teoria spiskowa”? Inwestycja naprawdę zasłużyła na nagrodę, a Komisja nie składała się z Katalończyków czy mieszkańców Barcelony 🙂
Generalnie może ta nagroda zachęci szczecińską orkiestrę do lepszej pracy, władze miasta i Polski do większego lokowania tam inwestycji w kulturę…Bo zawsze mnie dziwiło, że duże polskie miasto między Hamburgiem a Gdańskiem, blisko Berlina jest zarazem trochę w Polsce pomijane. A miasto ciekawe – wielokulturowe, o złożonej historii i tożsamości.
Sam wprawdzie mieszkam na co dzień w Berlinie, pochodzę z Wrocławia może więc dlatego czuję pewną solidarność z miastem o podobnej historii powojennej.
Ja oczywiście absolutnie się zgadzam, że to wspaniale dla Szczecina i że może to zmobilizować zespół.
W Polsce jest o tyle kłopot, że jednak wciąż jest centralne postrzeganie – sama siłą rzeczy mieszkając w stolicy muszę myśleć o tym, że na tej trasie, w przeciwieństwie do gdańskiej czy wrocławskiej, pociąg nic nie przyspieszył, żadnych pendolinów itp. … To nie to, że ja się przyzwyczaiłam do pendolina i już tylko czymś takim jeżdżę, bo i inne pociągi np. do Gdańska zdecydowanie przyspieszyły. No, ale był remont. Trwał i trwał, psioczyliśmy i psioczyliśmy, ale się doczekaliśmy. A do Szczecina niestety wciąż to samo. Musiałoby więc być tam coś wyjątkowego, żebym mogła sobie wyjąć dwa razy po sześć godzin z życiorysu… 🙁
Dodam, że bardzo tego żałuję, bo podoba mi się to miasto i chętnie bym sobie po nim dłużej połaziła. Dużo pięknej secesji, pozostałości haussmannowskiego gwiaździstego układu ulic, urocze wille, no i dużo zieleni, przepiękne parki. Bardzo tam miło. Tylko starówka mnie zasmuca, bo speerelowiona.
PK, ostatnio UE zarzuca Polsce złe i niespójne inwestowanie w kolej. Ostatnio trochę podróżowałem po Polsce i odniosłem wrażenie, że Pendolino obsługuje głównie Warszawę i jest dla niej…Wiadomo, stolica i centrum kraju, ale jednak z tego względu b. oddalone ośrodki tracą i tracą, a to nie jest, moim zdaniem, dobre. Inna sprawa, że jeśli Szczecin chce być lepiej i wyraźniej postrzegany w Polsce, np. w kulturze, to musi szukać nisz w których może rywalizować z Wrocławiem, Poznaniem czy nawet Gdańskiem… Uwarunkowania finansowe pewnie na to za bardzo nie pozwalają, ale czasem ważniejszy jest pomysł i energia. Wtedy i środki mogą się pojawić.
Czy „O matko, co to za pora?”, albo czy „Capsztyk” jak wykrzykiwal moj dowodca kompanii – prosze odfajkowac co sie komu w duszy gra.
https://www.youtube.com/watch?v=OD7svad9Ptk
PS “Ale nie wszedzie nasze przed czwarta jest rzeczywiscie przed czwarta… Tu i ówdzie to nawet bywa srodek dnia (i ludzie chodza do góry nogami)” – i owszem, bo my nie tylko do gory nogani, ale i bokiem, albo wrecz do tylu! I jeszcze sie odgryzamy – przecie to Kajmany 🙂
Dzień dobry. Pozwolę sobie włączyć się do dyskusji na temat nagrody dla budynku FSZ. Oczywiście należy się cieszyć, ale adekwatnie do faktu, że nie jest to nagroda za repertuar i jego wykonanie, tylko nagroda architektoniczna. To tak jakby np. kandydatka na miss Elbląga dostała zamiast tytułu najpiękniejszej – nagrodę w konkursie pływania. Niby fajnie, ale jednak nie w tym rzecz.
No tak, zgadza się. Teraz więc kolej na repertuar i jego wykonanie 😉 Miejmy nadzieję, że filharmonia jako instytucja nie spocznie na laurach i nie stwierdzi, że skoro jesteśmy tacy śliczni, to i tak ludzie będą przychodzić…