Performanse z Bachem w tle
Wczoraj na Festiwalu Bachowskim – dwa wydarzenia, z których jedno właściwie zewnętrzne, ponieważ było to tradycyjne już nabożeństwo kantatowe w Kościele Pokoju. Drugie było zdarzeniem dość szczególnym.
Bardzo mi się podoba tradycja nabożeństw kantatowych, prowadzonych przez pastora Kościoła Pokoju (a obecnie już także biskupa diecezji wrocławskiej) Waldemara Pytla. W książce programowej zapowiedział paroma słowami, że w każdym z dwóch na tym festiwalu odniesie się do tekstów wykonanych tego dnia kantat Bacha. A kantaty wybrał Jan Tomasz Adamus, więc można powiedzieć, że to on podyktował tematykę nabożeństw, ponieważ nie były to kantaty liturgicznie przypisane danej niedzieli. Pastor w kazaniu usprawiedliwiał ten wybór (dotyczący momentu Zmartwychwstania i spotkania Chrystusa z uczniami) cytując motto tegorocznej edycji festiwalu: Przeciwko dosłowności. Można więc powiedzieć, że JTA miał ten zaszczyt, by być zacytowanym przez samego biskupa z ambony, i to z tak przepięknej ambony. W zeszłym roku była ona jeszcze w remoncie, teraz lśni nowością, podobnie jak ołtarz. Za to dziwnie w tej chwili wyglądają duże organy, tzw. romantyczne, ponieważ wyjęto im wszystkie piszczałki. Remont ma się skończyć w przyszłym roku i jest nadzieja, że już na przyszłym festiwalu będą mogły być wykorzystane.
Tymczasem wykorzystywane wciąż są te małe, starsze, tzw. ołtarzowe – na nich gra kantor Kościoła Pokoju, a obecnie tę funkcję pełni Maciej Bator. Grał utwory mało znane: na początek Preambulum Heinricha Schneidemanna (ca 1595-1663), a na koniec Psalm I Berta Mattera (ur. 1937), towarzyszył też oczywiście śpiewowi wiernych, ale za bardzo popędził, więc biedni nie zawsze nadążali, ale z przyjemnością można stwierdzić, że śpiewają czysto.
W centrum jednak była mało znana, kameralna kantata Bacha Der Friede sei mit dir BWV 158, grana w bardzo kameralnym składzie, z Adamusem przy pozytywie i Sebastianem Szumskim jako solistą; partię skrzypiec grał koncertmistrz w Pasji Janowej poprzedniego wieczoru i solista wczorajszego wieczornego, ale o nim później. Pięknie też wykonał solową partię w Quadro G-dur autorstwa Johanna Gottlieba Janitscha, kolejnego twórcy urodzonego w Świdnicy. Wracając jednak do kazania, pastor zręcznie połączył temat zmartwychwstania i… pikniku w kontekście stołu wielkanocnego i w ogóle stołu, przy którym ludzie się spotykają, wspólnego jedzenia i picia służącego integracji, porozumieniu, podobnie jak wspólne słuchanie muzyki. Na koniec nabożeństwa zachęcił publiczność do nagrodzenia artystów oklaskami. Tak, ten kościół to rzeczywiście jest „matka festiwalu” – w innych takie (i przecież inna jeszcze, jak np. wystawienie Don Giovanniego!) zachowania trudno sobie wyobrazić. Choć się zdarzają, np. w kościele w Pożarzyskach, gdzie ksiądz również dopingował do oklasków – ale to nie było nabożeństwo.
Wieczorem w barokowym kościele św. Józefa miał miejsce performans. W programie napisano nawet o tym: „dwa sety muzyczne utrzymane w czysto DJ-skiej stylistyce”. Hmmm… gruba przesada i PR. Nie napisał chyba tego zdania sam młody skrzypek Jorge Jimenez, przynajmniej nie ma go na jego stronie. W każdym razie to, co zaprezentował, to było inne spojrzenie na formę recitalu: różne utwory łączone ze sobą bezpośrednio, nieco improwizacyjne ich traktowanie. Częścią tego w pewnym stopniu teatru muzycznego jest wizerunek artysty: czarne rozpuszczone włosy, garnitur, ale z czarną koszulką i na bosaka (aż się dziwiłam, czy mu nie za zimno na posadzce kościoła, a upał już tego dnia się skończył). Rozpoczął z tyłu kościoła, stopniowo przechodząc do przodu, ale potem już do końca pozostał na swoim miejscu. Ów pierwszy „set” składał się m.in. z Passacaglii Bibera, Ricercada sesta Bassano, Obsesji Ysaÿe’a, Sarabandy z II Partity Bacha, a drugi – z kolejnych fragmentów tejże partity przeplecionych własnym opracowaniem chorałów (przy O grosse Lieb z Pasji Janowej dyskretnie przyłączył się kwartet solistów – chórzystów, którzy poprzedniego dnia ją wykonywali), nieoczekiwanie zakończony Recitativem i Scherzem-Capricciem Kreislera. Ekspresja artysty robiła wrażenie, a utworom takie ich potraktowanie niczego złego nie uczyniło, przeciwnie. Można i w ten sposób, byle dobrze, a Jimenez jest dobrym skrzypkiem.
Komentarze
Kanikula? Perfomanse sie nie podobaja? A moze romanse bylyby lepsze? Romans z Bachem? 😯
Wrocilismy z rozszerzonego weekendu w Rochester, NY. Impreza byla czysto towarzyska, Bacha nie bylo nawet w tle. W tamta strone referowalem tresc ostatnich wpisow – caly czas a propos “Spóznionego wieczoru francuskiego”. Magnifika od razu podchwycila – czy pamietacie fenomen piosenki francuskiej w Polsce, na przelomie lat piecdziesiatych i szescdziesiatych? Wszyscy sluchali – od Piaf i Chevaliera do … nie ma jak wszystkich tu wymienic. Cala droge (cztery godziny) przypominalismy sobie nazwiska, tytuly piosenek i melodie. Slowa? Ani my, ani nikt z naszych znajomych po francusku nie parlowal, ale wszyscy byli piosenkami zafascynowani.
No ale, pobutka na jutro
https://www.youtube.com/watch?v=dZ9xS0raZ_M
A tu dobitka dla tych ktorzy z rana potrzebuja wiecej czasu 😉
https://www.youtube.com/watch?v=jsP3mFK65UM
Dlaczego wlasnie to? Sigmund Romberg (July 29, 1887 – November 9, 1951)
Aj, aj, aj – przepraszam, pardon – w pierwszym wpisie wkleilem zla linke 😳
https://www.youtube.com/watch?v=XybsC829dsM
Piękne jest to Preambulum hamburskiego Scheidemanna.
On był chyba organistą / kantorem u św. Jakuba, tam gdzie wspaniałe organy Arpa Schittgera
Schnittgera
Dzień dobry 🙂
Pierwsza linka też bardzo ładna 🙂 Wszystkie przyjemne tego łagodnego (pogodowo) tutaj poranka.
Co do Scheidemanna, w angielskiej Wiki (zwykle dość solidnej, w przeciwieństwie do skandalicznej polskiej) piszą, że był kantorem w kościele św. Katarzyny w Hamburgu:
https://en.wikipedia.org/wiki/Heinrich_Scheidemann
A oto spot reklamujący otwarcie Narodowego Forum Muzyki:
https://www.youtube.com/watch?v=dNLdKJVsDjI
Niespecjalnie mi się podoba…
Mnie też nie – za „nowoczesny”. To znaczy niespokojny, rozpędzony i rozedrgany. Ale i tak najbardziej mi się nie podoba, że mnie tam nie będzie.
No, domyślam się… 🙁
Właśnie wróciłam z kończących się już pomału Ogrodów Muzycznych – pokazano piękny spektakl Snu nocy letniej Brittena w reżyserii Roberta Carsena z festiwalu w Aix-en-Provence. Niestety tylko dwa pierwsze akty – trzeci zostanie wyświetlony jutro. Trochę mi to było nie na rękę, bo planowałam, że już jutro nie przyjdę – miało być całkiem coś innego. No i jeszcze różne tam losowania, wręcze, uroczystości końcowe itp.
Ale od czego internet? 🙂
Tu jest to w całości:
http://culturebox.francetvinfo.fr/festivals/festival-international-dart-lyrique-daix-en-provence/le-songe-dune-nuit-dete-de-britten-au-festival-daix-2015-223837
Bardzo polecam. I ten trzeci akt chyba jednak w domu obejrzę.
RE Spot NFM: Pare wpisow temu opisalem to, czego przykladem jest, w moim mniemaniu, ten “spot”: nieustannie zmieniajace sie, migajace obrazy, bo mlodziez jakos nie jest w stanie skoncentrowac sie na jednym obrazku dluzej niz pare sekund. Wyglada to jak jakiekolwiek video [….] tu wstawic imie dowolnego idola. Cala piosenka Juliet Greco (pobutka 3) to jest wlasciwie jedno ujecie. Przeciez teraz juz nic takiego by nie przeszlo.
A jak juz jestesmy przy Bachu, to wpadla mi w oko fajna anegdotka.
Gould was known for his erratic driving and in 1958, he ended up in court in Beaverton Ontario for skidding into a truck. Gould once said of his driving “I suppose it can be said that I’m an absent-minded driver… It’s true that I’ve driven through a number of red lights on occasion, but on the other hand, I’ve stopped at a lot of green ones but never gotten credit for it.” 😀
To znowu bardziej kolysanka niz pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=Mia9woisQZo
A tu wlasciwa pobutka, nawet ze sniadaniowa zastawa 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=PZEKzrVOfa0
Dzień dobry 🙂
Dobre śniadanko 😉 A tę Fugę E-dur lubiłam sobie grać (oczywiście bez tak histerycznych zrywów jak GG) jako jeden ze sposobów na ustabilizowanie humoru, nabranie pewności. Coś ona ma w sobie takiego.
Wracając do spotu: mnie, jako wychowanej m.in. na latach 20. i 30. i przez lata żałującej, że zapomniano o technikach Eisensteina czy Dzigi Wiertowa (póki sobie o nich nie przypomniano), szybki montaż nie przeszkadza. Ale wszystko może być zrobione z sensem. Ten ciąg obrazów może być tak dobrany, żeby wciskać w fotel. Ale do tego trzeba prawdziwego wybitnego artysty… Tu mamy przypadkowy zestaw byle czego, byle szybko, bez pomyślunku. Szkoda.
NOSPR swego czasu poszedł na spokój i łagodność:
https://www.youtube.com/watch?v=YBWq3EWepzk
Akurat tak się złożyło, że ta trzecia część Dziewiątki była też pierwszą muzyką, jaką usłyszałam w tej sali. Wtedy, kiedy przyszłam na próbę, chodziłam po balkonach, robiłam pierwsze zdjęcia i zdumiewałam się – im wyżej, tym lepiej 🙂
Tym razem napewno pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=CcLi2U3B-GI
Pierwszy raz to slyszalem piecdziesiat pare lat temu na malej plytce Eterny 45 rpm. Nie pamietam kto tam spiewal.
Dzień dobry 🙂
Zawsze się zastanawiałam, jaka była ta kawa w czasach Bacha. Sądząc z tekstu przeraźliwie ją słodzono („słodsza niż tysiące pocałunków”), co zresztą częściowo rozumiem, bo marna ze mnie kawiara… i jak już pijam kawę, to tylko jeśli wiem, że w danym miejscu jest dobra. Sama kiedyś przyrządzałam sobie w tygielku z kardamonem, ale ostatnio jakoś preferuję po śniadaniu zieloną herbatę 😉
Dzień dobry 🙂
„Chodzi” może też o rodzaj słodyczy rozlewającej się po ciele w trakcie spożwania wyśmienitej kawy…
Hmmmm
Mam wrażenie, że ten cukier jest raczej metaforyczny- a nie trzcinowy, ani buraczany 😉
Albo miało się tylko ładnie rymować! 🙂
Mnie sie tez wydaje, ze “Ei! wie schmeckt der Coffee süße” w kontekscie wymowy calego tekstu kantaty ma znaczenie “Jak slodko jest pic kawe”, cos tak jak – toute proportion gardée – Dulce et decorum est pro patria mori.
Tu jest polskie tlumaczenie
https://groups.yahoo.com/neo/groups/BRLPolska/conversations/topics/2237
Lubię te rozmowy z cyklu „Między nami Polakami-Poliglotami”
🙂
Czyli jednak czasami warto rozumieć tekst? 😉
Można się nieźle uśmiać- n.p. z tej „koziej pieczeni”
P.S. Można też oddać się przyjemnym wyobrażeniom, czy mowa tu naprawdę tylko o kawie…
😉
Ale „nie o kawie” okazało się zwycięską alternatywą 😉 Ostatecznie było zachwycone „ach, ein Mann, ach, ach, ein Mann” 🙂