Nowy festiwal w pięknym miasteczku
Biecz jest rzeczywiście uroczy. Nieduży, wszystkie zabytki w zasięgu niedługiego spaceru. Można więc przemieszczać się bez pośpiechu z jednego na drugie piękne miejsce koncertu.
Już widać, że miasto bardzo się przejęło nowym festiwalem. Na każdej niemal latarni wiszą chorągwie z festiwalowymi emblematami, duża festiwalowa reklama wisi na uroczej wieży ratuszowej. Ponoć i na wystawach sklepowych są festiwalowe akcenty, ale jeszcze nie zdążyłam tu wiele obejrzeć – przyjechałam późniejszym popołudniem. Zdążę pójść na spacer rano.
Dziś było bardzo uroczyście, inauguracyjny dzień zaszczyciła nawet pani minister Omilanowska oraz wicemarszałek województwa małopolskiego. Współorganizatorami Festiwalu Kromera są radiowa Dwójka (być może ktoś słuchał transmisji koncertu zespołu Peregrina; drugi został zarejestrowany) i NInA z programem Kultura Dostępna. To rzeczywiście jest kultura dostępna: wstęp na koncerty jest darmowy. A nie jest to przecież byle co, lecz koncerty o naprawdę wysokiej jakości. Za darmo wejść na występ Dominique’a Visse’a czy Fabia Biondiego – trudno to sobie wyobrazić choćby w Krakowie. Tu widać, że publiczność jest świetna: od początku do końca występu cisza jak makiem zasiał, pełne skupienie; dopiero na końcu duże owacje – i w ich efekcie bisy.
Pierwszy dzień wypełniły występy zespołów Ensemble Peregrina oraz wrocławskiego Ars Cantus. Po pierwszym z koncertów trudno było sobie wyobrazić, jak drugi z nich może sprostać temu poziomowi – ale się udało. Oba zespoły są prowadzone przez perfekcjonistów; właśnie sobie zdałam sprawę, że Agnieszkę Budzińską-Bennett znam jeszcze z czasów, gdy festiwal Pieśń Naszych Korzeni odbywał się w Starym Sączu, Tomka Dobrzańskiego zaś – już z Jarosławia (choć może i w Starym Sączu bywał, akurat nie pamiętam). Ciekawe, co się w przyszłości urodzi z festiwalu w Bieczu…
Oba programy są prezentowane przez artystów nie od dziś (Sacer Nidus Peregriny i Piotr z Grudziądza Ars Cantusa); oba zostały nagrane na płyty. Ale w żadnym z wykonań nie było rutyny, tylko wielka dbałość o poziom oraz wczucie w muzykę i treść. Pięknie się zaczęło w pięknym miasteczku.
Komentarze
No, to ekstrawagancka pobutka 😯
https://www.youtube.com/watch?v=P_XWm2BlvQU
Dzień dobry 🙂
Fabia niestety już nie posłucham – jutro wracam do Warszawy. Ale dziś za to – trzy koncerty! Dzień renesansowy.
Bardzo miło było spotkać wczoraj a cappellę i PAK-a. Wędrują sobie po okolicy – samochodowo, z namiocikiem, wolność i swoboda, żyć nie umierać 🙂 Dziś może też dotrą na koncerty.
O, wczoraj nie miałam czasu doczytać komentarzy pod wcześniejszym wpisem „bieckim” — dziękujemy za pozdrowienia i – wzajemnościowo – pozdrawiamy drobną Dziewczynę, kiedyś wędrującą po interesujących wertepach z wielką horoleską… a teraz po największej możliwej liczbie kulturalnych wydarzeń – ze zgrabnym plecaczkiem… w zadymkach, zawieruchach, słotach, spiekotach i słabo klimatyzowanych autokarach też 🙂
Oczywiście od początku mieliśmy zamiar dotrzeć na renesans; pytanie brzmiało, ile wydarzeń „wytrzymamy” po całodziennym zwiedzaniu. (Upały wykluczyły wędrówki pagórskie, ale program był i tak intensywny… nb hasło „Krynica i Beskid Niski” tkwiło w kalendarzach od ponad dwóch lat, Kromer Festival Biecz „wystrzelił” nieco później… nieznacznie modyfikując trasy tudzież wydłużając wieczory… nawet do po-północy 😀 ).
W sumie (z finałowym) – 5 koncertów na osiem, plus Goerner w Lusławicach; dwa ostatnie dni w szerszym rodzinnym gronie, wspomnienia żyją, muzyki wciąż w duszy grają*, fotki będą…
W Beskidzie Niskim i na Pogórzu jest co robić latem. I nie piszę tego ani z podpuszczenia burmistrza Biecza, ani w imieniu Małopolskiej Organizacji Turystycznej czy kogokolwiek/czegokolwiek innego… po prostu w tych dniach mija 30 lat od początku mych pierwszych, szczenięcych wędrówek po ziemi Łemków… Jeszcze z pożyczanym plecakiem ze stelażem, o horoleskach marzyli tylko niektórzy 😉
________
*włącznie z Mesjaszem McCreeesha włączonym na drugi etap niedzielnej drogi powrotnej – korek daleko przed Wieliczką (a jest przecie autostrada, są wakacje, teoretycznie powinno być luźniej, zwłaszcza późniejszym wieczorem 🙄 ) pozwolił dosłuchać hiciora prawie do Hallelujah… Podczas tranzytowej jazdy przez na zakręty i serpentyny Słowackiego Raju czy Rudohoria Bach, Haendel, okazjonalny Vivaldi też sprawdzają się znakomicie 😎
PS, Biecz sprzed czterech lat – piękny choć dudniący młotami pneumatycznymi, po Binarowej a przed Owczarami (wówczas jeszcze nie UNESCO), Sękową, Ropicą, Bodakami, Bartnem, Bobową, ciężkowickim Skamieniałym Miastem https://picasaweb.google.com/108271870011088271461/ObjazdEmkowski
…dał impuls do dalszych powrotów po latach (lipiec 2011, zwany niekiedy lipcopadem, nie sprzyjał wędrówkom górskim, jednak objazdy dało się wcisnąć w międzydeszczowe „okienka”), co zainteresowani znajdą w zalinkowanym albumie (Picasa, a cappella reservata) pod datami 15, 16, 17 i 28 lipca 2011 oraz 13 sierpnia 2011… Nie żebym miała szczególny interes w dogęszczaniu tych urokliwych miejsc. Już teraz, w sierpniu 2015, trasy wydały mi się znacznie ruchliwsze, niż 4 lata wcześniej. Ale ze zmotywowanymi melomanami się mogę – ywentualnie 😉 – podzielić… 😀
A propos wielkiej horoleski (chyba jednak: horolezki, bo to ze słowackiego, od łażenia po górach 🙂 ), to a cappelli pewnie to kiedyś opowiadałam, ale tu chyba nie – nie pamiętam. Otóż wiele lat temu, z okazji zakończenia studiów otrzymałam piękny prezent od mojego kuzyna. To była cała akcja kilkunastu kolegów: rurki duralowe pozyskane (hm) z Instytutu Lotnictwa, z nich powstały wygodne stelaże, do tego dokupiony ortalion (dwie warstwy) i z niego doszyte wielkie wory-potwory. Byłam chyba jedną z pierwszych osób w Polsce, które miały tego rodzaju plecak – a co do wzoru, jedną z kilkunastu 😆
Nazbierałam niezłych komentarzy chodząc z tym plecakiem, głównie oczywiście typu: „Jaki wielki plecak! A dziewczyna nieduża”. A teraz biedny leży sobie nieużywany w szafie. Przeszłam na mniejszy kaliber 😉