Szopę rozmarzon, Szopę zamazan
Rozwijam tu twórczo zwrot ukuty kilka dni temu przez Gostka Przelotem (zupełnie jakby wzięty z młodzieńczych listów Chopina), by określić moje wrażenia z dnia dzisiejszego finałów. Niestety…
Pierwszy był Amerykanin Eric Lu. Rozdzielony w końcu ze starszą o ponad trzy lata koleżanką, z którą studiują w tym samym Curtis Institute w Filadelfii, a na dodatek u tego samego profesora, Roberta McDonalda, znakomitego kameralisty, koncertowego partnera Midori i wielu innych wspaniałych muzyków. I wciąż mam wrażenie, że Eric idzie za Kate Liu parę kroków z tyłu, starając się ją wyprzedzić (a ma długie nogi i ręce), co mu się jednak nie udaje. U Kate jest jakaś cudowna naturalność, płynność; u Erica wydaje się to jeszcze zbyt wyuczone, choć pięknie wyuczone. Dobrze, że uczy się jeszcze u Dang Thai Sona (to drugi z uczniów Wietnamczyka w finale, poza Tonym Yangiem), czemu zawdzięcza zapewne dodatkowe walory.
W ramach podglądania koleżanki wczoraj udał się nawet do sali kameralnej, by obejrzeć jej występ na ekranie. No i zrobił to samo, co ona: zmienił w finale yamahę na steinwaya. I on sobie pięknie poradził także z tym instrumentem, także ma wspaniałe brzmienie, każdy dźwięk jest jak perełeczka. Również był bardzo poetycki, ale nie wydawało się to aż tak organicznie związane z logiką dzieła, jak u Kate. Jak widać, porównanie działa także po dłuższej przerwie. Jednak z całą pewnością był to najbardziej udany występ dzisiejszego wieczoru.
Niełatwe zadanie miał Szymon Nehring, grający na tym samym instrumencie. Otóż nie brzmiało to jak na tym samym instrumencie. Młody pianista zagrał jak na siebie świetnie, ukazując olśniewającą technikę palcową i kształtując znakomicie rytm oraz frazę. Niestety, na tym walory się kończą: brak siły dźwięku i w ogóle jakości brzmienia. Jakieś to wszystko cienkie. Po raz pierwszy w tym finale słyszałam, że orkiestra wielokrotnie zagłuszała solistę. Cóż z tego, że krakowiak był skoczny i figlarny, skoro co chwila gdzieś ginął i bynajmniej nie dlatego, że orkiestra grała zbyt głośno; w poprzednich częściach ten efekt występował jeszcze częściej. Myślę, że to nie wina pianisty, lecz braku pedagoga, który nauczyłby go tego, czego uczeni są amerykańscy koledzy. Brzmienie to podstawa.
Jednak mankamenty Nehringa były niczym w porównaniu z tym, co pokazał Georgijs Osokins. Łotysz nie zmienił instrumentu, ale myślę, że i zmiana by tu niewiele pomogła. On też ma brzmienie, które momentami jest po prostu niesłyszalne – gdyby był sam na estradzie, to jeszcze coś by tam mógł czarować, ale z orkiestrą tak się nie da – zagłuszała go jeszcze częściej niż poprzednika. Ma więcej braków niż Polak: podczas gdy tamten potrafi ładnie kształtować frazę, to ten rzuca jakieś płaszczyzny w kolorze szarym, nadając im kształt za pomocą tempa, a nie dynamiki i brzmienia. Przykre to było do słuchania i myślę, że pianista zdawał sobie z tego sprawę, bo pod koniec wyglądał na bardzo zdenerwowanego, co odbiło się również w licznych pomyłkach.
Czego życzę dzisiejszym finalistom? Ericowi Lu – odnalezienia drogi całkowicie własnej (dane już ma), Szymonowi Nehringowi – studiów u pedagoga, który nauczy go dobrego – jak to nazywają pianiści – toucher, a Georgijsowi Osokinsowi tego samego co poprzednikowi oraz… odpępowienia się od rodziny.
Komentarze
Tak mdłego koncertu Chopina jak w wykonaniu Lu nie chciałabym więcej słyszeć. Zatracony w detalach, z brzmieniem a la Debussy. A poza tym trzeba się jeszcze nauczyć grać z orkiestrą. Przepraszam, że ja tak obcesowo, ale dzisiaj słuchałem na sali i się przewartościowało co nieco. Nehring, któremu w ogole nie kibicowałam po fatalnym 3 etapie był dziś dla mnie BARDZO przyjemna niespodzianką. A dźwięk trzeba też umieć dopasować do sali i jej akustyki, to ważna umiejętność pianisty. A Sewerusie po prostu nie chce mi się pisać. Jego gra jest w tak samo złym guście jak jego wizerunek sceniczny.
Dziękuję za wpis.
Właściwie trudno jest określić, czym różni się Eric od Kate. Nie jest to łatwe do wypowiedzenia. Miał miejsca obłędnie piękne, jak ktoś zauważył perliste, mgławicowe, ale ciągle w pamięci słychać było wczorajszy koncert jego koleżanki. Wzruszyłem się mocno, gdy kilka razy cudownie lekko popłynął….
No właśnie, odnosiłam wrażenie, że oni wszyscy grali dzisiaj jakiegoś Debussy’ego, nie Chopina.
Wzruszyłem się dzisiaj kilka razy, gdy Eric Lu mgławicowo odpłynął…
A ja sobie myślę, źe ten Chopin to jednak był facet i nie pozbawiałabym go tak zupełnie testosteronu. Dlatego dziś z przyjemnością słuchałam Nehringa, po raz pierwszy na tym konkursie.
To ja powiem, że Matołkowa od pierwszego dnia do dziś ryczy nieprzerwanie:
– No co z tego, że graja lepiej lub gorzej, jak to i tak nie jest Chopin.
Bez wyjątku.
Dobranoc
Eric Lu, mimo znów dużego rozpoetyzowania, zrobił dziś na mnie bardzo dobre wrażenie – poprzez grę dźwiękiem tak szlachetnym i subtelnym. Najlepiej słychać to było w lirycznej, drugiej części. Zgadzam się, Nehringowi ten sam fortepian po prostu tak nie brzmiał. I teraz można się spierać, czy barwa masz aż takie znaczenie. Dla mnie u Chopina właśnie ma.
Nehring zwyciezcą tego dnia dla mnie, powyzej oczekiwan,wyraziscie i porządnie, bedac na sali, na regularnym koncercie, na pewno nie miałbym wrazenia zmarnowanego czasu a to juz cos
Eric Lu jakos do mnie nie trafia, poza tym ze wyglada sympatycznie i wydaje sie miec duzo pokory, larghetto jakies smutnawe mnie sie zdało ale chyba mozna i tak
Osokinsa z 2 i nawet 3 etapu(moze bez walców) lubiłem, spora charyzma i wzbudzanie ciekawosci co bedzie dalej, ale dziś to przesada, nie poznawałem momentami tego koncertu, nie ma co porównywac do Kate Liu czy Cho – to jak porównywac Wesołego Romka z Misia do Placido Domingo
jutro mocna paka, jestem autentycznie ciekawy kazdego jednego wystepu
Dobranoc, pozdrowienia dla Matołkowej 🙂
No to ja napisałem, że w II etapie Lu pięknie zagrał preludium Debussy’ego op. 17/4. Znowu można się sprzeczać obiektywnie lub nie. Wczoraj od zestawu wyraźnie odstawał Jurinić, dziś odstawał Osokins. Jutro…?
Dobry wieczór!
Pozwolę sobie zamieścić linka z dowcipnym komentarzem Pana Janusza Gajosa na temat Konkursu Chopinowskiego, co by sobie zdrowo i kulturalnie pośmiać 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=4LJpTnUWNj8
Oj, trudno jutro obstawiać. Może Shishkin będzie za mało romantyczny. Bo na resztę bardzo liczę.
Mówią mi, że ponoć Osokins był świetny na próbie. No, to jeszcze bardziej smutne. Jeszcze dzieciak nie wie, że nie można się na próbie wypstrykać, bo co na koncert zostanie?
Oglądając transmisję w telewizji nie zauważyłem, aby Nehring był zagłuszany przez orkiestrę. Jeśli jednak taki odsłuch był na sali, to czy przypadkiem wina za taki stan rzeczy nie leży po stronie orkiestry/dyrygenta??? Czy nie powinni w niektórych tutti wycofać się i pójść za koncepcją solisty? BTW: Wysłuchałem pięciu finałowych wykonań Koncertu e-moll i przy różnych podejściach interpretacyjnych poszczególnych pianistów odniosłem wrażenie, że orkiestra gra zawsze swoją jedną wyuczoną wersję akompaniamentu. Czemu zatem służą te godzinne próby? Czy jest to konkurs „karaoke” do akompaniamentu odtwarzanego z taśmy? 😉
O ile wczoraj, największe wrażenie wywarła na mnie Kate Liu, dzisiaj zdecydowanie zauroczył mnie Szymon, właśnie tym zniuansowaniem brzmienia, lekkością, niezwykle śpiewnym frazowaniem i fantastyczną techniką gry. Nie jestem pianistycznym ekspertem, ale jako laik zwróciłem uwagę na jeden drobiazg. Kiedy obserwowałem technikę palcową np. Kobayashi czy Liu zauważyłem, że w szybkich przebiegach często zahaczają (najczęściej bezdźwięcznie) o sąsiednie klawisze, co być może wynika z niewielkiej rozpiętości dłoni. U Nehringa niemal wszystkie klawisze trafiane są czysto, w punkt, co chyba jednak przekłada się na jakość brzmienia. Nie słuchałem go w poprzednich etapach, ale gdybym miał oceniać jedynie finał, póki co, Szymon wysuwa się w moim rankingu na pierwsze miejsce. 🙂
Fakt, że jutrzejszy finał zapowiada się ciekawie. Bardzo jestem ciekawa co pokaże przedstawiciel pięknej prowincji Quebec. Wysyłam masę pozytywnej energii, żeby się udało wszystko co ma się udać. Tfu, na psa urok…
Na moje ucho Negring nie był zagluszany przez orkiestrę, w przeciwieństwie do Lu.
A ja na sali właśnie słyszałam odwrotnie: Nehring zagłuszany, Lu – nie.
Gajos cudny 😆 i wciąż aktualny. A „czarny krokodyl z patykiem w gębie” – pycha 😀
Na pewno, samotulinusie, na sali brzmi inaczej niż z telewizora, już nieraz o tym się przekonałam. Co zaś do akompaniamentu, wcale tak nie jest, że orkiestra gra zawsze tak samo – dyrygent zawsze stara się dostosować do konkretnego solisty. Właśnie rozmawiałyśmy z Tereską, która stwierdziła, że dla niej głównym bohaterem tego wieczoru był Kaspszyk 🙂
Przepraszam. Nehring oczywiście.
Jeszcze jedno: czystość trafiania w klawisze absolutnie nie przekłada się na jakość brzmienia 😀
Pozwole nie zgodzic sie z przedmowca. Dla mnie zdecydowanym zwyciezca dzisiejszego dnia jest… Jacek Kaspszyk! Trzy rozne (dluuugie) wstepy do trzech diametralnie roznych pierwszych czesci. Trzy rozne kontrapunkty do trzech diametralnie roznych interpretacji. Trzy rozne atmosfery, zwlaszcza w krakowiaku, ale tez i w romancy. A juz ta zyczliwosc i uwaga, z jaka towarzyszy kazdemu, to po prostu najwyzszej proby maestria!
Zaprawde, powiadam wam, podsluchujac rozne finaly, zwlaszcza tam, gdzie walkuje sie w kolko to samo (jak na przyklad na Czajkowskim), zapewniam przedmowce, ze NIE SPOTKALAM dyrygenta, ktory tak dalece (i po jednej probie) wchodzil w proponowana przez malolata interpretacje. Ba… zeby w ogole malolata traktowal jak partnera.
Bravo, Maestro!
@Pani Kierowniczko, jaka piekna lajza!!!!
@nowa nowa Przez ktore ramie sie spluwa, prawe czy lewe?
W takim razie, dlaczego orkiestra zagłuszyła pianistę, który zapragnął zagrać finał bardziej filigranowo??? 🙂
Bo zagrał już zbyt filigranowo 😉
Trzeba pamiętać, że ma się tę masę za sobą…
Chyba przez lewe się spluwa. Ale nie znam się na zabobonach.
@samotulinusie, orkiestra to ca 80 czlowieka. Nawet gdyby schowala sie w mysia dziure, albo miala piana Berlinskich Filharmonikow, nie podola, jezeli piano solisty jest na granicy slyszalnosci.
A tak nawiasem mowiac, nie wiem, czy ktokolwiek zdaje sobie sprawe z tego, jak wyczertujacy fizycznie dla kwintetu jest koncert e-moll z samumi dlugimi nutami i pilowaniem tutti. Deciaki sie wymieniaja, kwintet nie moze. Wspolczuje i podziwiem, bo graja naprawde swiezo.
Mam nadzieję , że Nehring będzie laureatem , chociaż 5. czy 6. miejsca , bo za dzisiejsze wykonanie e- molla należy mu się ( sluchalem koncertu przez TV , miałem nastawiony na full i rzeczywiscie w drugiej czesci grał za cicho po prostu , więc nie dziwię się , że na sali był praktycznie niesłyszalny w niektórych monentach ) . Ale za trzecią część – wielkie brawa . Był krakowiak .
Jaka szkoda , że nie posłucham akurat jednego f – molla jutro ………
Jestem w szoku…! Nuda i szkolność dzieciąt ze zawschodnionego zachodu albo przesada i kunstekstaza… Zgadnijcie, Kogo mam na myśli? I nagle Szymon Nehring – czyste, muzykalne jak łza, nie przebite po quasi-zachodniemu brzmienia fortepianu, fraza, oddech, rozmach – po prostu bajka…
Gorąco trzymam za Niego kciuki…! Pani Doroto – nawiasem – proszę nie zapominać, skąd rodem jest najlepsza „amerykańska pianistyka” – ona pochodzi z Kijowa lub Odessy, na ogół… 😉 Zresztą Richter „też” z Żytomierza… Ochoo!
@tjc i Szanowna PK -spluńmy przez obydwa. Oby skutecznie 🙂
A co do Maestro Kasprzyka peła admiracja, z mojej skromnej strony także. Różnice w podejściu były na prawdę słyszalne.
OK. Nie będę już upierał się przy swoim 🙂 ale chciałem zauważyć, że kwestia zagłuszania dotyczyła finału a nie drugiej części i problem dotyczy osłabienia forte w tutti a nie piana na granicy słyszalności.
Drodzy moi , bo Jacek Kaspszyk , to klasa sama w sobie . Takich ludzi się ceni . A co do jutra..
Moim skromnym zdaniem , jeżeli Charles Richard-Hamelin zagra koncert f-moll na najwyższym poziomie , to może wygrać . A jeżeli zagra tak na +5 , a nie 6 , to powinny byc dwa pierwsze miejsca .
maestro to pełna profeska,ma moje ucho to znacząco dopomógł Nehringowi niesc ten szopenowski krzyż
przed Osokinsem mu współczułem, wydawało mi sie ze wygląda
tak jak musiał wyglądac Ancerl przed koncertowaniem z Gouldem no i
potem było jak było
jutro w koncu f-moll i bezproblemowy Richard-Hamelin
Szyszkin który moze byc potencjalnie niebezpieczny jak zacznie grac Czajkowskiego
i młody, raczej spoko we wspolpracy
@ kirtzuni (23:41) – witam. Otóż muszę Pana (Panią?) zmartwić – to już nieaktualne. Czy Robert McDonald jest rodem z Żytomierza? A Dang Thai-Son? 🙂
@samotulinus
Tak , wiem , ale jeżeli do czegokolwiek miałbym wątpliwości , to tylko do drugiej części , ale jeżeli chodzi o 3. część , to dla mnie ten krakowiak był dobry , czytelny , bez zastrzeżeń .
w ogóle to hasło Szopen rozmarzon jest super,skrzydlate
czy Gostek jest rowniez oblatany w kwestii brzmienia fortepianów bo takie mam wrazenie
czym roznia sie 4 instrumenty konkursowe,oczywiscie w zolnierskim skrocie, dlaczego tylko jedna(?) osoba na Fazioli grała?
@mtl steinway – blyskotliwy, ale niebezpieczny
yamaha – idealnie wygodna i bez niespodzianek
kawai – glosny i bez cieniowania
fazioli – malo znany, gesty, ciemny i poetycki
@tlc – cóż za znakomita i wnikliwa charakterystyka! Dziękuję
Można pokusić się o porównanie , że Steinway w finale , jest jak koncert e-moll . To połączenie ma gwarantować sukces 😀
Steinway – Porsche Carrera Turbo – jeździ szybko i efektownie, trudno się prowadzi
Yamaha – Honda Accord – solidna bryka, niczego nie brakuje, ale… brak prawdziwego sznytu i klasy
Kawai – Toyota Yaris w wersji podstawowej – fajny samochodzik, ale do ambitnego jeżdżenie raczej się nie nadaje.
Fazioli – Fiat Punto – ładny dizajn, no i tyle. Zaczyna niebezpiecznie trzeszczeć i brzęczęć po wciśnięciu gazu do połowy.
🙂
Gostek brzmienie fortepianów odbiera wyłącznie z fotela niedzielnego audiofila.
Nie zna się na mechanice tych instrumentów, nie gra na instrumentach klawiszowych.
Był dwa razy na przesłuchaniach, resztę odbierał w telewizji radiu i przez internet.
E, no… Gostku, a grałeś kiedyś na faziolim? 😆
Przypominam, że pięć lat temu bardzo ładne wykony miał na instrumencie tej firmy Trifonov.
Arku, w ostatnim konkursie po raz pierwszy w historii wygrała Yamaha. W tym roku już dwoje w ostatniej chwili przeskoczyło z Yamahy na Steinwaya, co jednak daje do myślenia.
Poniekąd łajza 🙂
Jeżeli Charles nie zmieni instrumentu, historia może się powtórzyć 😉
@Gostek, fazioli bede bronic do upadlego… To nie tylko dizajn, ale i tresc. Problem w tym, ze to marka mloda, jeszcze nie do konca zahartowana w bojach o ponadczasowosc, podobno kiepsko sie starzeje. Ale najlepsze recitale, jakie dalam byly wlasnie na fazioli. To bardzo inspirujacy instrument, taki w stylu Bösendorfera. Uwielbiam. Najbezpieczniejsza (i najbardziej przewidywalna) jest yamaha. Kawai zawsze byl skrzekliwy, a ze steinwayami to na dwoje babka wrozyla. Moze byc bardzo dobry i bardzo kiepski. Ale nigdy przyjazny czlowiekowi. On po prostu ma swoja osobowosc jak kon wyscigowy.
Dlatego napisałem , że to połączenie ma ( powinno ) gwarantować sukces , a nie musi 😀
Ej. Ja mówię o brzmieniu, które słyszę przez sterane uszy. Na instrumentach Fazioli grają (grywają?) Angela Hewitt, Stephen Hough, Louis Lortie, więc coś w nich jest, bo to chyba zbyt poważni artyści, a fortepian to nie dezodorant.
Na Faziolim częściowo nagrał płytę Leszek Możdżer (muzyka Jana A.P. Kaczmarka). Kaczmarek o brzmieniu instrumentu mówi, że jest bardzo jasne, idealne do jednego z utworów na płycie. Różnice pomiędzy Faziolim i Steinwayem słychać bardzo wyraźnie.
Addenda: fazioli rzeczywiscie moze sie nie dokonca sprawdzac w duzych salach i jako instrument solistyczny z orkiestra. Za duzo niuansow. Zwlaszcza z orkiestra, niekiedy trzeba rowno i bez cackania sie.
Trifonowowi może udało się podejść instrument, jak w tym roku Julianowi Kawai.
to ja też o fortepianach. Trochę się tym interesowałam, pracowałam też przy „krokodylach”. Mają spore różnice.
Yamaha – klawiatura nie z tych najlżejszych zazwyczaj, choć można nieco niby modyfikować. Dźwięk ‚przeraźliwie” jasny, metaliczny, zahaczający o brzmienie klawesynu niekiedy. A potem siada do niego Hamelin – i robi się Steinway. Jak on to robi, nie wiem, ale jako jedyny umie okiełznać to brzmienie czystego metalu w forte.
Steinway – bardzo wyważony we wszystkich rejestrach, ma jasny środek, potężne basy i perliste górki. I dość ciężką klawiaturę zwykle.
Kawai – ten model Shigeru, robiony ręcznie, to naprawdę cudo. Najpotężniejsze ze wszystkich basy, świetliste góry. Problem bywa ze środkiem albo zbyt plastikowym, albo brzęczącym.
Fazioli – robiony ręcznie, bardzo, bardzo lekka klawiatura, nieprzyzwyczajeni nie umieją na niej grać, walą – a wtedy faziolka się zamyka w sobie, obraża i koniec. Przy odpowiedniej delikatności dotyku daje niesamowite piana. Nie ma potężnych basów, za to bardzo ciekawy środek, w najlepszych egzemplarzach brzmi jak wiolonczela, lekko nosowy, ale śpiewny. Doskonały do kameralistyki, ale nie tylko – Trifonov cały konkurs na nim pojechał i było tam wszystko i błysk, i mat, i pianissssisssimo, i wielkie, dźwięczne forte.
a brzmienie – i tak jest w rękach 🙂 czyż nie?
a swoją drogą…czy tylko ja słyszę na nagraniu ten straszny fagot w IIIcz.? taka oktawa, skacząca w dół, fis-fis…szmaty do czyszczenia nie wyjął ze środka? Jak osioł z zagrodzie: i-ha! i-ha!
A czy e-moll jest wyczerpujący? no, nie róbmy sobie jaj, kolokwialnie mówiąc. Sesje nagraniowe orkiestry Zimermana trwały po kilkanaście godzin dziennie przez co najmniej 10 dni, każdy miał mikrofon przy pulpicie, nie było mowy o obijaniu się i graniu centymetrem smyczka, „oszczędzaniu włosia na później”. Filharmonicy dziś zagrali to tylko 3 razy w ciągu wieczora plus próba. A leżą porozwalani niektórzy panowie, ledwo ręka chodzi, na zbliżeniach widać, że się mylą, markują w powietrzu co bardziej zmęczeni…Porównuję wygląd i brzmienie tej orkiestry do wspaniałych młodych ludzi z orkiestry Simon Bolivar pod Dudamelem, z Deutsche Kammerphilharmonie Bremen pod Jaarvim i po prostu mi żal, że tamci mogą grać całym smyczkiem(także w piano, jaki to daje efekt dźwiękowy…trzeba spróbować, by zrozumieć), usiąść prosto, kontrabasy umieją wibrować, a waltornie wejść bez czkawki. I nie sądzę, by była to kwestia marnego wynagrodzenia, raczej strasznej polskiej szkoły grania orkiestrowego -kawałeczkiem smyczka, resztką oddechu, to „tylko orkiestra” i tylko akompaniamenty. A czasem ta za cicha, czająca się orkiestra to najgorsza kula u nogi, bo jak ona nie ma energii i gra jak przez sen, to solista nie ma się od czego odbić, czym zainspirować. To jak w kameralistyce, pianista nie jest dla skrzypka akompaniatorem, tylko partnerem. A w Polsce ta nieszczęsna szkoła usypiania orkiestry … i każde wejście za późno. Trzeba chyba wprowadzić obowiązkowe lekcje kameralistyki dla wszystkich członków orkiestry, niech zrozumieją, co znaczy płynne przejmowanie fraz i tematów, bo granie od kreski taktowej do kreski może zabić najpiękniejszą frazę. Oni w ogóle nie czują kierunku, grają statycznie, nie myślą o tym, co jest w następnej linijce. Nic dziwnego, że są znużeni i podsypiają, nie stawiają wyzwań intelektowi, grają jak na autopilocie. Kaspszyk wychodzi z siebie, robi miny, kuli się, rzuca, a ci nawet nie spojrzą.
Dzien dobry 🙂
Zmieniajac fortepian Eric Lu niekoniecznie podgladal kolezanke, mozliwe ze pomysl byl jego a ona pod jego wplywem, tyle ze sila rzeczy wykonala wczesniej 😉
Dla mnie kilka koncertow bylo dobrych, ale zaden nie poruszyl: jeden za suchy, drugi przemarzony, trzeci za przewidywalny. Moze w tym roku mam problem z wlasnym odbiorem… Czekam na dzisiejszy wieczor 🙂
Raz jeszcze proszę tu wyjaśnić, co Pani daje podstawy do oceniania pedagoga? Jakie ma Pani do tego kompetencje? A jeśli nie ma ich Pani (a nie ma!), to czyje opinie Pani przedstawia? Jak na razie bowiem wyłania się obraz osoby, która naprawdę ma sporo tupetu i – co cóż, ignorancji – żeby oceniać pracę czyjegoś pedagoga, zwłaszcza takiego pedagoga. Raz już przez Pani dziwaczne gusta i lansowanie wątpliwych muzyków na rok porzuciłem Politykę, którą czytam od prawie 20 lat. Po takich wpisach zaczyna mi być wstyd, że czytam czasopismo z opiniami takich pseudokrytyków!
Aaa, czyżby w moderacji zbyt ostre i krytyczne wpisy odpadały? Boi się Pani krytyki?
Kaspszyk wydał mi sie wczoraj bardziej wrazliwy i dopasowywujący sie do solisty (oglądane w tvp Kultura)
—-
[Jeśli mówi się, że państwowa tv (a tvp Kultura zapewne szczególnie) ma do spełnienia jakąś misję – to po cholerę te wszystkie idiotyczne półgodzinne reklamy. Szczególnie leków (a Polacy już i tak konsumują tych OTC najwięcej w Europie licząc per capita).
Mezzo – kanał prywatny – nie wiem z czego się utrzymuje, bo jedyną reklamą którą widziałem była ta zachęcająca do muzycznej podróży Rodanem (a rok wcześniej Dunajem)]
—-
Zastanawiam się czy IV etap wogóle coś wnosi do dorobku punktowego kandydata. No bo z jednej strony orkiestra niby tylko akompaniuje, ale w sumie pieczę nad całością formy trzyma dyrygent.
Słusznie zauważył wczoraj któryś z komentatorów, że w takiej sytuacji można by dodać jeszcze pieśni (i wtedy to byłby ten – z ulicznej sondy – konkurs piosenki szopenoskiej 🙂 albo utwory z wiolonczelą
Pobutka!
https://www.youtube.com/watch?v=0qCz_zFxctA
dziekuję za informacje o fortepianach
oczywiście hasło „Szopę rozmarzon” bardzo mnie sie podoba a nie tylko
„Szopen rozmarzon”
dobrego odbioru
Dzień dobry 🙂
Hoko, jaki piękny ten Abrahamsen! Dzięki. Zostaliśmy przy fortepianie, ale z jakże inną muzyką.
Ciekawie pisze np.ja o fortepianach. A fagot – a jakże, słyszałam i mało nie pękłam ze śmiechu 😆 Potem się nieco zdziwiłam, że w innych wykonaniach nie było go tak słychać. Dość rozpaczliwe to było. Z uwagami o polskiej szkole orkiestrowej też niestety muszę się zgodzić 🙁
Wybaczcie, zwykle na swoim blogu nie toleruję hejtu, ale skoro zarzucono mi, że się boję krytyki, to proszę bardzo.
@ quiros 7:49 (początek zdania bierze się stąd, że poprzedniego postu nie wpuściłam, ponieważ obelżywych epitetów było tam chyba dwa razy więcej). Widać, że zupełnie Pan nie wie, co dzieje się w życiu muzycznym Polski od kilkudziesięciu lat, skoro był Pan w stanie coś takiego napisać. Nie mam powodu, żeby się tłumaczyć z czegokolwiek, tylko na niewiedzę odpowiem paroma słowami informacji.
Krytykiem muzycznym (rozpoczynałam od czasopism fachowych, w bardziej popularnej prasie zaczęłam pisać już w wolnej Polsce, także dla edukacji społeczeństwa) jestem od lat czterdziestu.
Gry na fortepianie zaczęłam się uczyć w 4. roku życia. Nie zdecydowałam się na pójście w stronę zawodu pianistycznego z powodu zbyt małej ręki, miałam też inne zainteresowania. Jednak fortepian wciąż pozostaje najbliższym mi instrumentem.
Jestem absolwentką warszawskiej uczelni muzycznej.
Mam uszy i swoje zdanie. I tylko na nie liczę. Jestem być może jedynym krytykiem działającym na szerokim rynku, który NIGDY nie sugeruje się niczyim zdaniem.
Pedagodzy to nie święte krowy. Tak samo podlegają krytyce.
I ostatnie: to jest blog kulturalny, rozmawiamy na nim kulturalnie, za pomocą merytorycznych argumentów. Jeśli się Panu moje zdanie nie podoba, może Pan wysunąć merytoryczne argumenty, dlaczego. No, chyba że jest Pan pedagogiem… to byłoby szczególnie smutne.
Od tej pory idzie Pan do stałej moderacji, jeśli zobaczę w Pana postach kolejne elementy hejtu, zostanie Pan zbanowany na stałe.
No dobrze, wersja ostatniego zdania dla purystów językowych 😉 : Jeśli zobaczę w Pana komentarzach kolejne elementy mowy nienawiści, Pana komentarze nie będą wpuszczane 😆
Wspaniały tytuł wpisu, PK!
Ze Steinwayami mam taką refleksję, że przede wszystkim każdy jest naprawdę inny (często diametralnie różne są nawet krótkie steinway A lub B, choć wśród tych bywają też bardzo podobne). Rzadko to, co wyprodukujemy w ciągu pierwszych dotknięć klawiatury jest miarodajne. Steinwaye nawet jeśli nie mają ciężkiej klawiatury, to mają klawiaturę głęboką. To daje różne możliwości uderzenia, dotknięcia, toucher. Marka ma też zaufanie. Jeśli siadam do steinwaya i coś mi nie brzmi, to jeszcze nie znaczy, że nie brzmi, tylko że nie brzmi pod moimi palcami. Ale mogę przewidzieć, że jak popróbuję, to zabrzmi.
Miłego dnia całemu Dywanowi!
Wzajemnie 🙂
Copyright tytułu w połowie Gostka P. 😉
@np.ja
Dzieki za ładny opis, tylko że ten potężny bas w Kawai coś kłóci mi się z empirycznymi doznaniami. Reszta się zgadza – zwłaszcza w kwestii repertuaru i sali. Być może to są instrumenty przeznaczone do innych zadań.
Hm, dziękuję.
Jeszcze nadmienię, zapewne nieoptrzebnie w tym światłym towarzystwie, że akcent w obu słowach na ostatnią sylabę powinien być.
Kochani – to zwłaszcza do Gostka, bo się interesował – wreszcie zawiesili na stronie konkursowej internetowe wydania „Gońca Chopinowskiego”:
http://pl.chopincompetition2015.com/news/523a6961-54bb-491a-975d-5cb242b5cb96
Dzień dobry.
Mimo, że z racji braku kompetencji nie wypowiadam się na tym blogu, jestem jego systematycznym czytelnikiem. Jest to jedyny blog, który charakteryzuje się niezwykłą na innych blogach kulturą wypowiedzi i co ważne nie odchodzących od meritum.
Mam nadzieję, że to się nie zmieni.
Pozdrawiam Panią Gospodynię.
Dzięki, wzajemnie 🙂 Postaram się…
Jednak nie wrzucili jeszcze wszystkich „Gońców”, bo wyszło już 17 numerów. Ale mam nadzieję, że uzupełnią ten brak.
@PK 11:06
Merci!
Dzień dobry;
Idąc za Herbertem:
„nie ma w niej miejsca
na sztuczne ognie poezji
pozostaje wierna
niepewnej jasności” – wiadomo Kate 🙂 I coraz mniej miejsca na podium…
W telewizorku złapałem ost. jej krótką wypowiedź o koncercie e-moll. Bardzo ładne to było, to jej „siedzenie na trawce z kimś dla niej ważnym”… 🙂
A propos hejtów – dla mnie pisanie Pani Redaktor, choć stylistycznie kompletnie odmienne od przywoływanego tu przez ze mnie choćby wczoraj Pana Pocieja 🙂 nie jest tak samo imitacją. I tyle… Dla wielu czytelników to właśnie w pisaniu o muzyce może po prostu bardzo się liczyć. To może być zrodzone z filozofii, poezji i do wartości, i bez frazy „czyżby?” wracać… To może być zrodzone z fachu i ucha muzyka (a ci zwykle nie używają jakiś poetyckich fraz) i tak samo nie fałszować…
O pracy pedagogów, również tych pracujących na wyższych polskich uczelniach muzycznych, myślę, że mogą wypowiadać się nie tylko sami pedagodzy 🙂 ale również absolwenci tych uczelni i redaktorzy i np. dyrektorzy wiodących placówek muzycznych w naszym kraju. Jakby się zebrało głosy choćby tylko tych środowisk, optymizmem jakimś wielkim to nie powieje. Każde społeczeństwo jest ponoć prowadzone przez ten 1% tych, którym Pan Bóg sprzyja. Tych ludzi trzeba szukać i łączyć ze sobą. Z takiej wspólnoty rodzą się wszak większe sensy. Czy rodzą się na uniwersytetach muzycznych w Polsce? Czy te uniwersytety są pomostem pomiędzy edukacją a życiem zawodowym np. dla wybitnie utalentowanych młodych śpiewaków, albo kompozytorów?
Odchodząc od wątków chopinowskich i hejtowskich 🙂 – Panie Piotrze 🙂 Wielkanocna „Śruba” przy pomocy DUX’u właśnie się na płytach zmaterializowała. Mam już w łapkach, w tym tyg. pewno też w uszach. pa pa m
O! Świetna wiadomość. Pewnie czeka na mnie też w redakcji. Ja w domu, przy robocie.
Wojna w I części Koncertu e-moll 😯
http://chopin2015.tvp.pl/22259034/moj-ikoncert-emolli-wojna-milosc-taniec
wojna czyli armaty w krzakach
dla milosnikow Osokinsa jakby czuli sie osamotnieni to polecam straznika idiomu(youtube) ktoremu w 3 etapie spadła temperatura uczuc w stosunku do niego tak teraz znowu poszybowała w kosmos
Ciekawostka dla zainteresowanych – przeżyjmy to jeszcze raz:
http://www.nina.gov.pl/wydarzenia/konkurs-chopinowski-1975/
„wojna czyli armaty w krzakach” – wymiękłam 😆
Naczytał się o Powstaniu Listopodowym?
@mtl
mogę linka do Strażnika ws. Osokinsa
Dziękuję za wiadomość o Brittenie. A Gońców jakoś nigdzie nie widzę…
Panie Piotrze – kliknąć na link od PK:
http://pl.chopincompetition2015.com/news/523a6961-54bb-491a-975d-5cb242b5cb96
Na górze napisane: „Goniec Chopinowski dostępny online”
Przewinąć troszkę na dół i jest 12 linków, jeden pod drugim.
Jeszcze po drodze nie podziękowałam Urszuli za inną dobrą wiadomość – o wydaniu na DVD londyńskiego Króla Rogera. Super!
Nikt przed Kate i nikt po niej nie zagrał tak pięknie. Odniosłem wrażenie, że Chopin skomponował koncert e moll, który powinna wykonywać kobieta.
pozdrawiam
Gońce są tutaj, u dołu strony (na razie numery 1-12):
http://pl.chopincompetition2015.com/news/523a6961-54bb-491a-975d-5cb242b5cb96
Znowu lajza, przepraszam… 🙁
@ niezorientowany – to chyba będzie to:
https://www.youtube.com/watch?v=LcwcfCmIx9s
Szanowna Pani Redaktor !
Czy mogę się spodziewać wpisu komentującego ostatni koncert finałowy , ale jeszcze przed ogłoszeniem wyników? ( chodzi mi głównie o grę Ch.Richarda-Hamelin’a , niestety nie obejrzę ) , a chciałbym się zasugerować kompetentną opinią 😀
Tak, zostałam o to nawet poproszona przez redakcję.
Jeszcze jedna ciekawa rzecz, o której wcześniej nie wspomniałam – dla miłośników starych fortepianów jest nowa strona:
http://www.fortepian.instrumenty.edu.pl/
świetnie przygotowana merytorycznie przez najlepszego specjalistę w tej dziedzinie, prof. Beniamina Vogla.
Tutaj jest właśnie owo pianino, które Miami przekazało wczoraj na własność Muzeum Chopina:
http://www.fortepian.instrumenty.edu.pl/pl/pianos/show/piano/13
Autograf Fryca można zobaczyć na ósmym zdjęciu od góry z boku strony. Od 2009 r. pianino stało już w Muzeum jako depozyt, tylko na co dzień nie było możliwości zobaczyć tego podpisu, bo jest w środku instrumentu, a klapa jest zamknięta. Ale miałam wczoraj okazję to zobaczyć w naturze 🙂
Dziękuję bardzo – coś się odkorkowało, bo pół godziny temu ten sam link dawał mi martwą, czarną stronę.
To teraz sobie poczytam!
niestety, TVP nie udostępnia rozmowy z Osokinsem za oceanem. Szkoda, bo chciałam wiedzieć co on wie o biografii Chopina, o tych wojnach co to przyczyniły się do armat w krzakach… muszę przyznać, że porównanie do Liszta jest wg mnie trafne. Liszt był niezwykle barwnym wykonawca, to on jest w zasadzie odpowiedzialny za formę recitalu fortepianowego, jaki znamy dzisiaj. P. Osokins jest młody i na pewno dostarczył nam wielu wrażeń. może się zmieni, a może nie.
Pozdrawiam.
Berkeley special
@Berkley- tez mialam ten problem, ale strona konkursowa TVP bardzo ladnie dziala z programem Hola ustawionym na Polske, polecam sciagnac.
Zeby nie bylo, ze tak bez przywitania to Dzien dobry (bywalam juz przy okazji innych konkursow :).
Do usług, Pani Kierowniczko.
@ Hortensja – dzień dobry, pamiętam 🙂
Była jeszcze hortensja z małej litery, ale to inna osoba.
Generalnie
Przypominam tylko, że nie słyszymy uszami, a mózgiem, stąd zbyt często słyszymy nie to, co nasze uszy odbierają, a tylko to, co chcielibyśmy usłyszeć. Stąd też jurorzy nie powinni słuchać na żywo gry danych kandydatów, a tylko nagrania tej gry, prezentowane anonimowo, jako n.p. kandydat numer 5.
Jedna z powieści kryminalnych Damy Agaty Christie („Spider’s Web” – adaptowana dość niedawno ze sztuki teatralnej pod tym samym tytułem przez Charles’a Osborne’a) zaczyna się od tego, jak to brytyjscy arystokraci oceniają „w ciemno” jakość portweinu. Powiedziano im, że jedna próbka to jest jeden z najdroższych gatunków tegoż trunku, inna jest średniego gatunku a jeszcze inna to tani portwein „dla pospólstwa”. Każdy z lordów czy też „sirów” ocenił więc jedną z próbek bardzo dobrze, jeszcze inną jako przeciętną a jeszcze inną jako niskiej jakości, po czym okazało, się, że każda z nich pochodzi z tej samej butelki, a na dodatek jest to raczej pośledni gatunek portweinu.
Myślę, że rozumiemy się, co mam na myśli.
Był raz w historii taki eksperyment na Konkursie Chopinowskim (w 1949 r.), że jury słuchało pianistów zza zasłony, nie widząc ich; dopiero w finale mogli ich zobaczyć. W taki też sposób odbywają się przesłuchania instrumentalistów do amerykańskich orkiestr.
Co zaś do sugestii… mieliśmy wiele lat temu, za głębokiej komuny, przykład w naszej tiwi, który stał się wręcz legendą. Był to program Tak jest jak się państwu zdaje zrealizowany przez Michała Bogusławskiego. Miał to być cykl, ale po tym jednym programie nikt nie chciał z reżyserem rozmawiać.
Cytuję z portalu interklasa.pl (było to wprowadzenie do rozmowy z reżyserem):
Publiczności i obecnym w studiu ekspertom przedstawiono trzy interpretacje XIII Kaprysu Niccolo Paganiniego. Każdemu wykonaniu towarzyszył obraz telewizyjny grającego muzyka. Jak się okazało, różnice w ocenach poszczególnych interpretacji sięgały nawet trzech punktów (w skali od 1 do 5). Największe uznanie zdobył znany skrzypek Krzysztof Jakowicz. Po ponownym wysłuchaniu wykonań, już bez obrazu filmowego, krytycy nie zmienili swoich opinii na temat tych interpretacji. Nikt nie zorientował się, że wszystkie one to tak naprawdę jedno i to samo nagranie wykonane przez Krzysztofa Jakowicza.
🙂
pani Hortensjo: Dziękuję uprzejmie za podpowiedź. Udało mi się wysłuchać Osokinsa. Pytanie która część koncertu jest jego ulubiona jest trochę dziwaczne: trochę jakby pytać, która część ciała jest najbliższa sercu. I dobrze chłopak z tym sobie poradził. Czarne rękawiczki trochę śmieszne, ja wybrałabym chyba wełniane, ale wtedy już nie ten styl!
Berkeley special
Wełniane to miał u prezydenta mitenki. Szare, w czarno-czerwone norweskie wzory, o ile dobrze zauważyłam. Do czarnej koszuli, też rozpiętej i ze stójką 🙂
Sorry, czarno-białe! Tu się załapał na zdjęciu nr 12:
http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wydarzenia/art,47,finalisci-konkursu-im-fryderyka-chopina-w-palacu-prezydenckim.html
Zdjęcie nr 12 – moje pierwsze skojarzenie: Pocahontas. Tylko taka bardziej nordic.
😆
Dzień dobry!
Zaglądam na Bloga prawie codziennie, z braku merytoryczności nie piszę prawie nic.
Mam kilka refleksji na temat porównaia Konkursu z 2010 r. i tego aktualnie trwającego – a raczej oddźwięku na Blogu. Pięć lat temu były jakby większe i żywsze emocje. W tym roku nie pisze sie o żadnym z uczestników jak o „Nefrytowej Kocicy” albo „Pandulfie”.
Zatem mam pytanie: czy można te oba Konkursy porównywać?
A ja tak trochę z innej beczki. Z chęcią słucham i oglądam transmisje z kolejnych etapów, muzyka klasyczna nie jest dla mnie tabu, słucham od dawna, jednakże w formie dość ‚biernej’. Kiedy czytam takie relacje i opinie innych słuchaczy zastanawiam się czy potrzeba dla zrozumienia ‚technikaliów’ wykonania doświadczenia z graniem na danym instrumencie, czy jest to może coś, czego można się z czasem nauczyć. Czy ktoś z komentujących mógłby się w tym temacie jakoś sensownie wypowiedzieć? Byłbym bardzo wdzięczny.
Same pytania…
@ Pruszkowiak (witam) – sama jestem ciekawa odpowiedzi komentujących 🙂
@ azyata – rzeczywiście i ja odnoszę wrażenie, że emocje były żywsze wtedy. Teraz jest jakby trochę bezproblemowo, może jury ten problem skanalizowało, przepuszczając dalej osoby kontrowersyjne, a może po prostu… nie ma aż takich kontrowersji. Ponadto nie ma już Bractwa Świętego Idiomu, tylko jeden Strażnik, a to dużo mniej zabawne 😉
Nawet sobie już o tym myślałam i stwierdziłam z żalem, że w tym roku nie mam materiału na takie fantasy… Dla niezorientowanych link:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2010/10/25/zmierzch-bogow/
PK! Umarłem ze śmiechu! Wreszcie więc mój bezsensowny nick jest choć trochę wiarygodny! Czemu ja nie śledziłem wtedy Bloga…?!
ad Pruszkowiak
jade na tym samym wózku, a komentuje bo lubie konkurs jako swoisty mariaż muzyki ze sportem (słucham od 1990) poza tym wychodze z załozenia ze konkurs to nie olimpiada matematyczna a blog to nie panel muzykologiczny, wiec mozna jako laik sie wypowiedziec o swoich odczuciach, po konkursie koncze nadawanie, przechodze na odbiór(dosc regularny)… braki w wykształceniu nadrabiam słuchaniem, czytaniem blogów,słuchaniem audycji typu Dwójkowe trybunały i innych
edukacyjnych(przychodza mi do głowy chocby pogadanki Schiffa o sonatach Beethovena)…moze tu sie zatrzymam bo nie jestem pewien czy pisze do konca na zadany temat 🙂
szkoda ze ludzie nie-fachowcy maja opory przed napisaniem paru zdań refleksji,stąd tez mniejszy ruch, o braku Bobika i jego roli nie wspomnę…
jeszcze zdanko o graniu za kotarą..co sie udało w 1949 nie bardzo wyobrazam sobie jakby sie miało udac w erze telewizji, internetu itd
jakby jurorzy mieli to ogarniać i jak publicznośc (tickety do FN na słuchanie ludzi za kotarą)?
to juz wielkie miedzynarodowe wydarzenie medialne w globalnej wiosce
i nie da sie tego zamknąc w zgrzebnej formule sprzed 65 lat
mozna miec nadzieje ze Szanowne Jury bardziej polega na uszach niz na oczach (ja mam i nie chciałbym odszczekiwac wieczorem :)) bo ze spoleczenstwo jest wzrokowcami w sporawej czesci to jasne,wystarczy
poczytac facebooka przed wystepem Osokinsa, ledwo chłopak
wyjdzie na scene, omiecie tajemniczym spojrzeniem z prawa na lewo i z powrotem a juz sie pojawiaja komenty w stylu „jest cudowny, wielka osobowosc, dla mnie zwyciezca”…. nie musi nawet grać 🙂
Dzień dobry, jestem pilnym „kibicem” Pani blogu, nie zabieram głosu, bo nie mam słuchu, interesuję się m. in. operą i ew. może, kiedys o niej i o TW …
Ale ja teraz w innej sprawie. Otóż oglądałem program o którym Pani pisze „Tak jest jak się panstwu zdaje” i chciałem cos dodać i sprostować.
Zaprezentowano wówczas trzy nagrania video ww. kaprysu Paganiniego różnych skrzypków do tego samego nagrania audio Krzysztofa Jakowicza.
Oceniało te wykonania trzech krytyków. Dwóch doskonale pamiętam. Był to Jan Weber i Grzegorz Michalski. Trzeciego nie pamiętam. Doskonale też pamietam ich wypowiedzi. Jan Weber był w kłopocie i nie powiedział zdecydowanie, które wykonanie było najlepsze (oczywiscie wg jego oceny). Wskazał kolejnosć, ale wg niego różnice były niewielkie i nie uzasadniał szczegółowo. Natomiast Grzegorz Michalski był zdecydowany. To było najlepsze, to najgorsze i szczegółowe uzasadnienie dlaczego. Zapamiętałem sobie tę stanowczosć, z jaką wyrażał swoją opinię.
Chcę sprostować, że nie było odsłuchu audio, było tylko video. (Mogę się mylić).
Po audycji pojawiły się złosliwo-ironiczne komentarze, ale oczywiscie nie wpłynęły one na pozycję najwybitniejszego autorytetu, jakim był i jest – Jan Weber.
Natomiast Grzegorz Michalski odczuł to dotkliwiej.
Wydaje mi się, że nie było też oceny punktowej (nie zapamiętałem tego), tylko kolejnosć.
Drogi Pruszkowiaku, myślę, że przede wszystkim nie daj Boże się cukać, czyli wstydzić. Sztuka wszelka, a już muzyka szczególnie, jest dla przyjemności (są też inne zastosowania, ale chwilowo je pominiemy). Nie będzie się Pan przecież zastanawiał, jedząc ciastko, czy aby napewno słusznie Panu smakuje (lub nie) i czy nie powinien Pan najpierw czegoś upiec sam.
Należy natomiast jak najwięcej słuchać, tylko nie daj Boże z poczucia Wyższego Kulturalnego Obowiązku. Z tego słuchania powoli rodzi się osłuchanie, a z osłuchania – rozeznanie. Najpierw – co mi się podoba/nie podoba, a stopniowo – dlaczego. To się zresztą zmienia przez całe życie.
A jeżeli do dla Pana ważne, sam Pan znajdzie drogę do książek na ten temat. Tutejszy Blog jest pod tym względem dobry, bo wystarczy zapytać i od razu odpowiedzą. Zwykle po takim pytaniu robi się straszny rozgardiasz, każdy mówi co innego, ale Szefowa pozbiera i ułoży.
Przede wszystkim jednak ma być Czarownie!
Czy nie za szybko pośpieszę z pierwszym wrażeniem po usłyszeniu 1 części 2 koncertu w wykonaniu CHR-H ?
Chyba jest bardzo zdenerwowany, bo w pewnych momentach przyśpieszał dość mocno aż do momentu, kiedy sam się mitygował…. Trochę mi to zaburzyło strukturę i odbiór tej przepięknej części, która z założenia powinna być Maestoso.
Ale mimo tego wspaniale i szczerze gra 🙂
To takie zdanie zwykłego melomana.
Ktoś wcześniej napisał już o tym, że ci wszyscy pianiści to fajni i wrażliwi ludzie. Ja się w głębi i płyciźnie swojego serca bardzo z tym zgadzam. Oni sa tam, gdzie my nigdy nie byliśmy i chyba nie będziemy. Oni mogliby zupełnie inne rzeczy robić, ale graja, to ich demon i pasja. Kto z Państwa systematycznie grywa z orkiestra?
To naprawdę przywilej słuchać tych wszystkich młodych ludzi. Tacy młodzi, wiele przed nimi. Casus Pogoreliča
Casua Pogoreliča pokazuje, że jest miejsce i dla osobników innych, odbiegajacych od normy. Bardzo ciekawi mnie Tony Yang – lecz ze względu na wiek przypuszczam, że nie znajdzie się w pierwszej trójce. Czekam niecierpliwie.
Berkeley special
Zdaje się że Richard-Hamelin tym razem wzbudził wyjątkowo mocne kontrowersje… mnie, laikowi, jego wizja bardzo przypadła do gustu (czyżby tylko za sprawą oddechu od wszechobecnego e-molla?).
A jakie jest Państwa zdanie?
Pięknie dziękuję za odpowiedzi. Oczywistym jest, że słucha się tego, co się podoba, a i w drugą stronę – odkryć czego się słucha z przyjemnością można dokonać tylko słuchając. Nihil novi, co zresztą od szeregu lat czynię. Moje pytanie dotyczyło raczej techniki wykonania. Chodzi mi chyba o podstawy teorii muzyki/muzykologii. Pojęcia takie jak właśnie barwa/rytm/fraza niewiele przyznam się szczerze mi mówią, a chciałbym by mówiły. Oczywiście mamy wikipedię, ale może któryś z komentujących podzieliłby się swoim osobistym doświadczeniem ze zgłębiania technicznej części klasyki (w aspekcie zarówno książkowym jak i ‚słuchanym’). Pozdrawiam serdecznie.
Mi sie C R-H tez wydal dosc nerwowy i rzeczywiscie wpadal momentami w dosc szybkie tempa. Dosc to bylo dziwne jak na niego, gdyz normalnie ma raczej spokojny, wywazony styl.
Shishkin natomiast obok Cho okazal sie najbardziej opanowanym finalista, stalowe nerwy i ani razu poplochu jak na razie (fakt, ze momentami dosc wolno, ale widac, ze tak mu sie podoba i gra zrelaksowany :D).
I tez podpisuje sie pod zdaniem o „fajnych i wrazliwych mlodych ludziach”, wszystkich podziwiam i wszystkim kibicuje 🙂 To pisalam ja, z orkiestra nie grajaca, ale kiedys w orkiestrze grywajaca 🙂
Taki byłem rozmarzon po Hamelinie a teraz czuję się zapędzon przez Szyszkina 🙂
@Pruszkowiaku wydaję mi się, że dla zgłębiania tajników teorii muzyki warto by było poszukać jakiś multimedialnych kursów, może Coursera, może iTunesU?
Dla mnie CRH zrobił spory dramat w I części, że aż orkiestra dała się porwać. Nie wiem, czy tak być powinno, ale było 🙂 W III poszedł w wirtuozerię i prędkość. Nie wykoleił się na szczęście, wygrał praktycznie wszystkie nutki, choć mazurka nie dał. 😉
Nic więcej nie powiem, bo jestem dzisiaj jakiś zdystansowany.
P.S. Za to wczoraj sobie po kawałku odtwarzałem Seonga, Kate, Rafała B. i Ingolfa W.(obaj dla DG) w emolu, tak po wybranej frazie, wstępie orkiestry itd. Różne fajne rzeczy wtedy było widać jak na dłoni (FN wcale bardzo nie odstawała w jakości brzmienia), ale co chciałem napisać, to to, że takiego krakowiaka jak Rafał, to nikt nie potrafi zagrać 🙂
Mnie w ogóle jest chwilami bardzo żal tych gladiatorów klawiatury.
W Gońcu Chopinowskim nr 2, na stronie trzeciej jest bardzo wymowne zdjęcie wszystkich uczestników ujętych w jednym kadrze, „w cywilu”. Tu widać faktycznie, jak młodzi to jeszcze ludzie; równie dobrze mogłaby to być fotka z rajdu studenckiego lub nawet wycieczki licealistów.
Miejmy zatem nadzieję, że wielu z tych zdolnych, młodych, fajnych ludzi będzie kontynuować pianistyczną karierę, dla której nie zawsze decydująca jest wygrana w konkursie. Zresztą słowo kariera jest – w przypadku tak artystycznej szlachetnej działalności jaką jest pianistyka – słowem zbyt dosadnym i ciężkim.
Wspaniale sformułował to, co może czekać na ich artystycznej drodze, Krystian Zimerman (tu, na blogu pięknie to opisała Pani Kierowniczka). Wierzę, że w przypadku choć kilku osób będzie to udziałem.
@Jakób, ja też mam cały czas w uszach idealne wykonanie konkursowe koncertu e-moll: Krystiana Zimermana i Rafała Blechacza 🙂
Nic na nie poradzę, że wszelkie inne porównuję z nimi.
Bardzo podoba mi się konkurs i właściwie wszyscy grający w finale pianiści. Trochę jednak nie rozumiem ostatniego wpisu np.ja na temat orkiestry. W studio TVP Kultura słyszę bardzo dużo pochwał. Proszę mnie oświecić, czy naprawdę istnieje „polska szkoła gry orkiestrowej”? I na czym ona polega? Trzymam kciuki za „naszego” Szymona Nehringa
Nie ma w tym konkursie takich osobowości jak Trifonov czy nawet Wunder.
Wyćwiczeni są za to świetnie. Matołkową tak to wkurza, że chciała wielu wieszać na żyrandolach w Filharmonii za „niegranie” Chopina.
Matołek trochę musi a też troszkę z własnej woli się z nią zgadza.
Matołek w jury nigdy nie będzie ale może ogłosić swoje nagrody 🙂
I tak :
I nagroda – nie przyznano
II – Cho
III – chyba Misiek
VI – Szymon
Nagrody dodatkowe Matołka :
Za mazurki – nie przyznano
Za Poloneza ( Matołek jest wesołym koziołkiem ) – Mouza za fis-molla
Za Etiudę C – Cho
Za Etiudę a-moll – Szyszkin
Za koncert – nie przyznano albo Cho
Za Balladę As – Osokins
Za Sonatę – Osokins
Tony znalazł się w Trójkącie Bermudzkim.
Pani Gospodyni
Dziękuję za ten arcyciekawy przykład. Szkoda, że nie widziałem tego programu (albo widziałem, ale nie pamiętam abym go widział).
Mti
Kotara to jest technologia z czasów średniowiecza, jak nie wcześniejsza. A tymczasem od premiery „Fantazji” Disney’a (tak, tego samego Disney’a od Myszki Miki i Kaczora Donalda), czyli od roku 1940 (tak tysiąc dziewięćset czterdziestego, czyli od około 75 lat) ludzkość dysponuje technologią zapisu i odtwarzania dźwięku, która pozwala na praktycznie idealne odtworzenie akustyki sali koncertowej poza ową salą. „Anonimowe” przesłuchania kandydatów są więc od dawna technicznie możliwe na konkursach muzycznych, a przeszkodą jest tu chyba tylko to, że jeśli przyjęto by zasadę anonimowości wykonawców aż do chwili ogłoszenia zwycięzców, to niemożliwe były by transmisje obrazu na bieżąco, choć w teorii możliwe jest już nawet dziś, choć oczywiście kosztowne, wyeliminowanie wizerunku pianisty z obrazu przekazywanego przez telewizję cyfrową – może jeszcze nie w czasie rzeczywistym, ale z niewielkim opóźnieniem. A że ta technologia z roku na rok staje się coraz tańsza, to kto wie…
…sci me nihil scire….
Hamelin dzisiaj chyba najlepiej, no i solo waltorni piękne 😉
Szyszkin napracował się, a Tony miał za długie rękawy w marynarce i mu w drugiej części zahaczały 🙂
..scio oczywiście
A ja kocham muyzke Chopina !
Czy Polak wygra tegoroczny konkurs ?
Watpliwe.
Nie ma tej werwy, ktora oszolamia.
WAZNE; ZE JEST W FINALE !
Zwycieza, Chopin !
Pozdrawiam z centrum Berlina, w ktorym, ie tylko muzycy klasyczni, bija brawo, za to, ze w POlsce, mym kraju, trwa ekstaza muzyki klasycznej !
Czolem !
Rakoczy
Słuchacze mogą też głosować na swojego ulubieńca. 🙂
Szanowna Pani,
proszę się nie przejmować językiem nienawiści! Nie warto!
Tak solidnie prowadzony blog rzadko się zdarza. Święto trwa, cieszmy się!
A ja juz czekam na Wieniawskiego, tam kameralnie, no i krytykowany Vengerov jednak z kazdym kandydatem rozmawia. To dla mnie nowa jakosc takich wydarzen. I to mi sie podoba. Konkursowa presja jak dla mnie to nie pasuje do..sztuki. Kto z nich byl lepszy? czy mozna powiedziec i zarazem w jakis sposob nie skrzywdzic kogos?
Szanowni Dyskutanci, rzadko mam potrzebę włączania się do dyskusji. Jestem obserwatorem. Poruszył mnie wątek oceny pracy pedagoga. W kontekście faktu, że dwaj studenci jednego Pedagoga trafili do III etapu, a do finału rodzynek… Niezrozumiałe. Proponuję refleksję: Kto potrafi jednoznacznie wskazać, co w grze pianisty jest darem Boga, a co narzędziem przekazanym przez nauczyciela? Na tym poziomie gry? Nie mówimy o uczniach podstawówki, lecz o pianistach, którzy nawet jeśli nie wygrają konkursu (wszyscy nie mogą), są już profesjonalistami. Protekcjonalne wskazywanie winnego wyimaginowanego niedostatku brzmienia psuje satysfakcję czytania interesujących komentarzy. Drodzy Dyskutanci, gdybyż to było takie proste… Eh, polskie piekiełko.
Jest już nowy wpis 🙂
Jeszcze tu przywitam Obserwatora i odniosę się. Nie wiem, i nigdzie nie powiedziałam, czy ktoś konkretny jest winien niedostatku brzmienia danego pianisty. To tylko moja teoria wynikająca z prostego wniosku: jeśli ten niedostatek jest, to po prostu ktoś nie zwrócił na to uwagi (a pianista jest zbyt młody, żeby się sam pod tym względem oceniać, i zresztą trudno samego siebie w ogóle oceniać). A kimś, kto powinien był to zrobić, jest pedagog. Polskie piekiełko? Trzeba realnie oceniać to, co jest. Każdy z polskich – i nie tylko polskich, lecz wielu innych – pianistów miał jakieś braki. (Niejeden zresztą z komentujących pisał tu, że zamiast Nehringa puściłby do finału Książka…) Głównym w wielu przypadkach jest brak doświadczenia, i tu rola pedagoga jest niezwykle ważna i odpowiedzialna. Howgh.
Kalniam sie nisko pani Dorotecce!!!!
Poczytuje sobie blog Pani Dorotecki,ale nie zabieram glosu,boc ja z tych, co to slon na ucho nadepnal.Dzisiaj jednak osmielam sie zabrac glos…………………kiedys zadalam P.Dorotecce pytanie,jakiej rangi jest Konkurs Chopinowski w zestawieniu z innymi???
Moze byla juz o tym mowa,jesli tak, to przeoczylam 🙁
Zawsze wyobrazalam sobie,ze to jest najnajwazniejsze wydarzenie w swiecie konkursow pianistycznych.Tymczasem z perspektywy Krainy Wiatrakow wyglada to ciut inaczej?!
I tym razem w prasie,TV,czy radiu o konkursie ani dudu 😮 To mnie dziwi bardzo…..chociaz kiedys,2,3 lata temu natrafilam w radio na krotki komentarz a propos naszego konkursu-otoz redaktor mowil o nim z wyczuwalnym sarkazmem,podkreslajac,ze zwyciezca czesto byl juz znany,zanim zaczal sie konkurs.Nad to przypominal siermiezne czasy PRL-u,kiedy to i „gora”sugerowala,kto ma wygrac!!!Aczkolwiek przypomnial i wspaniale nazwiska zwyciezcow tegoz konkursu.
No coz my jestesmy uczuciowo zwiazani z naszym wspanialym kompozytorem,wiec moze inaczej do tego wydarzenia podchodzimy.
Mam swoja cicha faworytke i jej kibicuje-Kate Liu…………….kto wie moze los jej bedzie sprzyjal!!! 🙂
Pozdrawiam serdecznie.
Ano, jak miło, wzajemnie pozdrawiam serdecznie 😀 Faworytkę mamy tę samą!
Właśnie spytałam Tereskę, bardziej zorientowaną w grze sił świata pianistycznego i patrzącą spoza granic Polski, jaka jest rola Konkursu Chopinowskiego. Odpowiedziała krótko: „Mityczna” 🙂
Ja też serdecznie pozdrawiam Anę. 🙂
a ja pamietam Wieniawskiego gdy wygrała Aliona Baeva
a przew. jury był Shlomo Mintz, tez była przyjacielska i ciepła aura wytworzona a na koniec laureaci a moze finalisci grali wspolnie z Mintzem i czescia jurorow Wokalize Rachmaninowa – 2001 rok
@Pruszkowiak
zeby dorzucic wiedze „inzynierską” no to trzeba juz sie z nutami zapoznawac,partyturami…
wersja dla majacych czas i pieniadze to zapisac sie na stosowne studia
jakies wieczorowe albo chociaz kursy
kiedys jak miałem faze to próbowałem metodą domowa i minimum minimorum szybko mozna złapac – sciagasz partyture,patrzysz co i jak, czego nie wiesz to sprawdzasz (wikipedia, jakies portale edukacyjne, w necie jest wszystko), ogarniasz charakterystyczne punkty partytury, puszczasz nagranie i próbujesz nadążyc i nie dac sie zgubic muzyce 😉
polecam zaczac od dzieł wokalnych, spiewane i zapisane pod pieciolinia frazy są mocnym punktem zaczepienia i wskaznikami posuwania sie wraz z przebiegiem muzycznym, inne proste punkty orientacyjne to elementy dynamiczne (zaznaczone crescenda,diminuenda,piana, forte) oraz zaznaczone solo instrumentów np oboju
tak plus minus przygotowany, w króciutenkim czasie siedziałem nad partyturą Niemieckiego Requiem i mimo ze nie znałem nut to całkiem zgrabnie sledziłem przebieg muzyczny i przyznam ze jest to swietne doswiadczenie i inne słuchanie, nawet nie dawałem sie za czesto „gubic” ale akurat wspomnianego Brahmsa nie do konca polecam bo duzo fraz jest powtarzanych, faktura gęsta i jednak co jakis czas człowiek traci wątek
poleciłbym np Requiem Mozarta tak na szybko
no moze tyle na razie
W sumie jednak nie odpowiedziałam Anie. No fakt, w prasie światowej już się o konkursach muzycznych nie pisze (wspominał tez wcześniej o tym na gruncie szwedzkim ozzy). Żadnych chyba. Takie czasy. Muzyka trafiła do świata nisz, a niszom najlepiej jest w internecie. A po internecie Konkurs Chopinowski w tym roku hula pięknie. Zwłaszcza że w tym roku dołączyły również Chiny, to możecie sobie wyobrazić, ile milionów ogląda naszego Chopina 🙂
A to, co mówiła Tereska, dotyczy raczej środowiska pianistycznego.
jeszcze sobie przypomniałem o takiej serii La Gran Musica
30 cd komplet, czasem mozna dostac tanio na jakims allegro itp
http://allegro.pl/la-gran-musica-30-cd-komplet-polygram-klasyka-bdb-i5740922732.html
płyta plus ksiazka,kazda pozycja to inny kompozytor,kilka charakterystycznych dzieł, w miare dokładnie
wyjasnianie aspektu muzykologicznego co ciekawszych fragmentów z podaniem punktów czasowych, tabele przebiegów formalnych, tego typu rzeczy
troszke na poziomie podstawowym ale mysle ze jest to niezle, mam chyba ze 2 czy trzy płyty, dobre klasyczne wykonania ze stajni DG
w razie pytań moge jeszcze rozwinac temat