Samplowanie kantorów

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

W tym roku nie mogłam śledzić koncertów festiwalu Nowa Muzyka Żydowska, który w ciągu czterech ostatnich dni miał swoją siódmą edycję. Dotarłam dopiero na finał w Synagodze im. Nożyków, gdzie usłyszeliśmy projekt TAW.

To było trochę jak wywoływanie duchów. A wszystko zaczęło się od tego, że DJ Lenar (Marcin Lenarczyk) znalazł w antykwariacie w Tel Awiwie kolekcję starych płyt z nagraniami przedwojennych warszawskich kantorów, związanych z Wielką Synagogą na Tłomackiem: Gerszona Siroty, Mosze Kusewickiego oraz chóru Dawida Ajzensztadta. Nic dziwnego, że te nagrania go zafascynowały, bo kto słyszał je jeden raz, nie będzie w stanie o nich zapomnieć, nie tylko o wirtuozerii tych wspaniałych śpiewaków, ale przede wszystkim o emocjach, jakie ich śpiew zawierał – i zawiera wciąż, przebijając się przez wszelkie szumy i zniekształcenia płynące ze starych płyt.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Z tej ciąży nie ma już co zbierać, mówi lekarz na USG. „I czego pani od nas oczekuje?”

Nie wrócę do ginekologa, który prowadził moją ciążę, bo musiałabym skłamać, że poroniłam, opowiada Wioletta. Przez kilka tygodni żyłam jak tykająca bomba, nie jadłam, nie spałam, wyznaje Karolina. Obie przerwały ciążę w drugim trymestrze.

Agata Szczerbiak

DJ Lenar skontaktował się z Żydowskim Instytutem Historycznym, gdzie jest więcej takich nagrań. Z tego, co zebrał, stworzył kolaż, a do niego dołączyło dwoje wiolonczelistów: Edyta Czerniewicz i Mikołaj Pałosz. Co z tego wyszło? Fragmenty mniej i bardziej udane. Głosy kantorów pocięte i zmiksowane z akompaniamentem, pojawiające się na stałym tle trzasków i szumów z czarnej płyty, przeplatały się z dwiema liniami wiolonczel, nawiązujących do melodii śpiewanych przez kantorów, ale nie dosłownie, tylko poprzez harmonię i intensywność. Tak więc duchy śpiewaków były w końcu albo zagłuszane przez wiolonczele, albo rywalizowały z nimi. Śpiewaków było mi za mało, ale nawet to, co było, wybijało się z kontekstu, a cała reszta stanowiła jakby cień. W jednym utworze sam DJ Lenar potraktował tę muzykę typowo po didżejsku i to już mi się zupełnie nie podobało. Może nie użyję słowa świętokradztwo, ale jednak jakby estetyczny nietakt. Ale w większości utworów był na szczęście bardziej powściągliwy. Były też momenty bardzo przemawiające. Może muzycy popracują nad tym jeszcze i będzie dalszy ciąg? Zobaczymy.

A nagrań Siroty i Kusewickiego jest trochę na YouTube.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj