Samplowanie kantorów
W tym roku nie mogłam śledzić koncertów festiwalu Nowa Muzyka Żydowska, który w ciągu czterech ostatnich dni miał swoją siódmą edycję. Dotarłam dopiero na finał w Synagodze im. Nożyków, gdzie usłyszeliśmy projekt TAW.
To było trochę jak wywoływanie duchów. A wszystko zaczęło się od tego, że DJ Lenar (Marcin Lenarczyk) znalazł w antykwariacie w Tel Awiwie kolekcję starych płyt z nagraniami przedwojennych warszawskich kantorów, związanych z Wielką Synagogą na Tłomackiem: Gerszona Siroty, Mosze Kusewickiego oraz chóru Dawida Ajzensztadta. Nic dziwnego, że te nagrania go zafascynowały, bo kto słyszał je jeden raz, nie będzie w stanie o nich zapomnieć, nie tylko o wirtuozerii tych wspaniałych śpiewaków, ale przede wszystkim o emocjach, jakie ich śpiew zawierał – i zawiera wciąż, przebijając się przez wszelkie szumy i zniekształcenia płynące ze starych płyt.
DJ Lenar skontaktował się z Żydowskim Instytutem Historycznym, gdzie jest więcej takich nagrań. Z tego, co zebrał, stworzył kolaż, a do niego dołączyło dwoje wiolonczelistów: Edyta Czerniewicz i Mikołaj Pałosz. Co z tego wyszło? Fragmenty mniej i bardziej udane. Głosy kantorów pocięte i zmiksowane z akompaniamentem, pojawiające się na stałym tle trzasków i szumów z czarnej płyty, przeplatały się z dwiema liniami wiolonczel, nawiązujących do melodii śpiewanych przez kantorów, ale nie dosłownie, tylko poprzez harmonię i intensywność. Tak więc duchy śpiewaków były w końcu albo zagłuszane przez wiolonczele, albo rywalizowały z nimi. Śpiewaków było mi za mało, ale nawet to, co było, wybijało się z kontekstu, a cała reszta stanowiła jakby cień. W jednym utworze sam DJ Lenar potraktował tę muzykę typowo po didżejsku i to już mi się zupełnie nie podobało. Może nie użyję słowa świętokradztwo, ale jednak jakby estetyczny nietakt. Ale w większości utworów był na szczęście bardziej powściągliwy. Były też momenty bardzo przemawiające. Może muzycy popracują nad tym jeszcze i będzie dalszy ciąg? Zobaczymy.
A nagrań Siroty i Kusewickiego jest trochę na YouTube.
Komentarze
Pobutka 18 kwietnia. Supraphon wydal kiedys plyte praskich kantorow, ktora gdzies sie zapodziala w czasie przeprowadzek 😯 . A tu jest kawalek z plyty kupionej juz w Toronto.
https://www.youtube.com/watch?v=HAKpOUBPyoM
a to jest Ameryka https://www.youtube.com/watch?v=dwxXdb8zU9c
A nowa muzyka? Tu jest fragment z dobrej plyty https://www.youtube.com/watch?v=VE3srIEs-Lo
Mlody kantor Wielkiej Synagogi w Jerozolimie, Abraham Kirszenbaum
https://www.youtube.com/watch?v=csLadJSnr3Q
Z nowszej muzyki, fragment dosc starej plyty Tzadika, saksofonista Daniel Zamir
https://www.youtube.com/watch?v=Tik07ZAkyo8
Dzień dobry 🙂 Sztuka kantoralna nie ginie…
Zapomniałam napisać jedną ważną rzecz: artyści dedykowali wczorajszy koncert bohaterom Powstania w Getcie Warszawskim. Jutro rocznica.
A w piątek zaczyna się święto Pesach – późno w tym roku, bo rok przestępny (dwa miesiące Adar).
Nie ginie, linka byla wlasnie do wystepu konca roku w jednej z dwoch glownych szkol kantorow 🙂
„Samplowanie”?
http://muzyka.onet.pl/wywiady/polscy-dziennikarze-muzyczni-pawel-brodowski-polski-jazz-jest-skarbem-narodowym/1r4qgd
Pobutka 19 kwietnia – sztuka kantoralna, tym razem z Toronto – J. Barkin https://www.youtube.com/watch?v=N3AlCaIVPrM
oraz, choc to juz nie z Toronto, G. Sirota https://www.youtube.com/watch?v=k34gVoR3LYg
To nagranie z 1929 Aleksandra Siroty. Byl kantorem w glownej synagodze w Budapeszcie
https://www.youtube.com/watch?v=r-dKE9_17UU
Dziś szczególny dzień.
Bardzo dziękuję za wszystkich kantorów.
A kiedy mam dosyc zapasu
na jutro, a moze i wiecej…
zegnam milczace miasto,
magicznie podnosze rece…
zamykam oczy i szepce:
– Warszawo… odezwij sie… czekam…
Wnet fortepiany w miescie
podnosza milczace wieka…
podnosza sie same na rozkaz
ciezkie, smutne, zmeczone…
i plynie ze stu fortepianow
w noc… Szopenowski polonez…
Wzywaja mnie klawikordy,
w meka nabrzmialej ciszy
plyna nad miastem akordy
spod trupio bialych klawiszy…
Koniec… opuszczam rece…
wraca do pudel polonez…
W. Szlengel – Co czytalem umarlym
Pobutka 20 kwietnia L. Hampton 102 Kto pamieta bikiniarzy, plerezy, buty na sloninie, krawaty z bombowa panienka no i oczywiscie 😀
https://www.youtube.com/watch?v=WeFIDL6g2Aw ?
Hej baburiba, pies goni grzyba 😉
Dzień dobry 🙂
Mała niespodzianka: świetny program o przygotowaniach do niedawnej, a opisywanej tu premiery Ubu Króla Pendereckiego w Bytomiu:
http://katowice.tvp.pl/24829035/9042016-ubu-krol-w-operze
Off topic, z pewnym opóźnieniem. Pochwalę się nieskromnie, że wystawa Boscha w s’Hertogenbosch obejrzana. Wydaje się, że im bliżej końca tym większe tłumy. Aby obejrzeć „Wóz z sianem” – jeden z najatrakcyjniejszych obrazów na wystawie – trzeba było stać w kolejce. Poza tym, co już tutaj o niej napisano, dodam może, że duże wrażenie zrobiła na mnie sama jej aranżacja. Ciemne ściany. Minimalne oświetlenie górne i punktowe oświetlenie obrazów od dołu, co na pewno udramatycznia te dzieła sztuki. Sprawia, że widz całkowicie koncentruje się na przedmiocie. Przechadza się między tymi obrazami, jak w jakiejś świątyni Boscha. I te gabloty, chyba bardzo drogie, dzięki którym można zbliżyć się do obrazu bardziej niż w tradycyjnych muzeach, gdzie próg dostępu jest zazwyczaj subtelnie zaznaczony. Zastanawiałam się nawet, czy takie wystawienie tych obrazów, podkreślające ich materialność, nie jest zbyt sztuczne. Powstały we wczesnej nowożytności, na Północy, więc wciąż obcujemy z dziełami sztuki, bardziej lub mniej, podporządkowanymi kultowi. Ale po namyśle doszłam do wniosku, że jednak nie. Że właśnie obrazy Boscha uznaje się za dzieła graniczne. Takie, które nie tylko służyły pobożności, ale również były przedmiotami kolekcjonerskimi, które się po prostu podziwia.
Przy okazji wystawy koncerty i m.in. takie dziwo. Koncert Ivana Fischera i RCO, I symfonia Brahmsa, Przed koncertem, na scenie, pogadanka z udziałem pana prowadzącego i dyrygenta (płynnie mówi po niderlandzku!). Ale to mało. Po każdej części oklaski i przerwa. Kolejne pogadanki, już tylko Ivana Fischera, o następnej części symfonii (o ile byłam w stanie coś zrozumieć:-). Nie wiem, co myśleć o takiej formule koncertu. Nie wiem, czy to jest przyjęta formuła, czy była to sytuacja jednostkowa. Na pewno idealna dla, dobrze nam znanych, wyrywnych klaskających:-) Przeczytałam potem, że Fischer organizuje w Budapeszcie koncerty, które nazywają się „One Forint Concerts”, przedstawia w nich utwory. Ale czy pomiędzy częściami też, nie wiem. Gdybym więcej rozumiała, myślę, że czułabym się jak na wykładzie muzykologicznym. Bardzo mnie ta formuła zaskoczyła. Nie wiem, czy nie odbiera spontaniczności odbioru. Ale może dobrze, że jest różnorodność. Publiczność, w każdym razie, była zachwycona.
Dzięki za relację 🙂 Ja do wszystkich ważniejszych obrazów stałam w kolejce (mniejszej czy większej). Aranżacja mi odpowiadała.
Co do koncertu – pewnie, można i tak. Forma taka więcej popularyzatorska. I to jest potrzebne.
Dzień dobry. Mnie się to akurat bardzo nie podobało. Uważam, że sztuki kantorowej da się wspaniale słuchać samotrzeć. Pod tym względem jestem strasznym purystą. I tego typu pomysły wydają mi się zupełnie nietrafione. A ten zwłaszcza. Choć mam znajomych, którzy twierdzą, że te zapętlenia były jak wywoływanie wygnanych z tego miasta duchów. Najbardziej mnie irytował ten lounge’owy posmak. Jak z klubu albo kawiarni. Banalne współbrzmienia, sztampowe zagrywki.
@ questar – witam. Oczywiście, że najlepiej śpiewu kantorów słuchać in extenso. A to? Taka próba. Chęci były pewnie dobre, a wykonaniu tego i owego brakowało. To zresztą nie pierwsza taka próba. Można np. przypomnieć Josha Dolgina występującego pod pseudonimem Socalled – bywał na FKŻ w Krakowie i robił to z większym wyczuciem, choć też nie jestem tym jakoś zachwycona.