Niech żyje Marian!
Marian Turski, szef działu historii (a właściwie jednoosobowy dział historii) w „Polityce”, powinien znaleźć się w Księdze Guinnessa. Jego 90. urodziny są de facto dopiero jutro, ale myśmy obchodzili je uroczyście już wczoraj.
Nie dość, że jest najstarszym chyba w świecie czynnym dziennikarzem i kierownikiem działu, to jeszcze piastuje to stanowisko niemal od początku istnienia pisma. Miał, jak opowiada, rozmaite propozycje od wielu zachodnich uniwersytetów, ale lojalność wobec przyjaciół zatrzymała go w kraju. Opowiada, jak w 1968 r. redakcja „Polityki” była oazą przyzwoitości, a koledzy stanęli za nim murem. „Czy w tej sytuacji mogłem wyjechać?” – pyta retorycznie.
Uroczystość odbyła się oczywiście w Muzeum Polin, za którym częściowo Marian również stoi. Co prawda dla jubilata został ściągnięty z ekspozycji specjalny tron, ale bynajmniej nie było jak u Boya. Było lekko, pogodnie i rodzinnie, z poczuciem humoru. Dlaczego piszę o tym na swoim blogu? Dlatego, że muzyka jest pasją Mariana i w związku z tym było kilka akcentów muzycznych.
Rozpoczęła Lena Piękniewska z Hashtag Ensemble, która zaśpiewała okolicznościową piosenkę Palec Mariana (do melodii Hasta mañana) – słowa (pyszne, mam nadzieję, że zostaną w redakcji rozpowszechnione) napisał Ryszard Marek Groński. Jednocześnie na ekranie nad sceną wyświetlane były zdjęcia Mariana z owym charakterystycznie podniesionym paluszkiem. Zdjęcia z rodziną, ale też z papieżem Franciszkiem czy Barackiem Obamą. Później odczytywano listy gratulacyjne dla jubilata – od Obamy również znalazło się słów kilka. Prezydent USA podczas swej tutejszej wizyty uciął małą pogawędkę z Marianem, wzruszywszy się wiadomością, że Marian uczestniczył w marszu Martina Luthera Kinga. Listy były też od kanclerz Angeli Merkel, od dwóch prezydentów Izraela, dawnego Szimona Peresa i obecnego Reuvena Rivlina. Od prezydenta Andrzeja Dudy zresztą również.
Ale miałam o dalszych muzycznych akcentach. Córka Mariana, Joasia (moja dawna koleżanka szkolna) jest znakomitą flecistką, mieszka w Chicago. Zagrała na uroczystości Syrinx Debussy’ego. Występ wnuczki, Klaudii, choć była obecna na sali, został pokazany jako film z podłożonym tłumaczeniem polskim (bo śpiewała po angielsku) – na melodię Quizas, quizas, quizas śpiewała o tym, że z pytaniem o wszystko można zwrócić się do jej dziadka, który wszystko wie.
Najpiękniejszy pomysł pokazano również na filmie. Największym marzeniem Mariana było zadyrygować orkiestrą – choć nie zna nawet nut, nigdy nie uczył się muzyki, ale jest melomanem-erudytą, chodzi na koncerty, kiedy tylko może. Sinfonia Varsovia, gotowa na różne wyzwania, zgodziła się, by przeprowadzić taką akcję podczas próby w jednym ze studiów na Woronicza. Myśleli, że może byłby to jakiś Mozart czy Haydn, ale Marian zażyczył sobie… uwerturę Egmont Beethovena! Trochę byli w strachu, ale wszystko się pięknie udało, a Marian taktował rytmicznie i przeżywał intensywnie, co kamera skrzętnie pokazywała. Muzycy później podchodzili do niego i dziękowali za to szczególne przeżycie. A wczoraj dyrektor SV Janusz Marynowski wręczył Marianowi w prezencie urodzinowym batutę. „To świadectwo dojrzałości dyrygenta” – powiedział. Marian dziękując zażartował, że batuta będzie zamiast tego słynnego już palca…
Po żydowsku życzy się do 120 lat i tak życzył Marianowi w liście Szimon Peres. Ale my wczoraj zaśpiewaliśmy: 200 lat!
Komentarze
120 lat!
Ad meah ve essrim szana
Panu Marianowi Turskiemu
A trzy lata temu powstał nawet dokument poświęcony szacownemu jubilatowi (reż. Michał Bukojemski) – Mój najszczęśliwszy dzień – który miał telewizyjną premierę wiosną 2014 roku na Planete+; wtedy też go obejrzałem.
Dziwne, że teraz, przy pięknej urodzinowej okazji, nie przewidziano jego emisji np. w Dwójce, TVP Kultura albo TVP Historia – co byłoby ze wszech miar stosowne.
To już nie ta sama telewizja.
@Dorota Szwarcman
25 czerwca o godz. 16:11 258471
„To już nie ta sama telewizja”.
Niestety, to też już nie ta sama POLITYKA…
„Opowiada, jak w 1968 r. redakcja „Polityki” była oazą przyzwoitości, a koledzy stanęli za nim murem”.
Tak, przełom lat 1960. i 1970. i pierwsza połowa lat 1970. to chyba najlepsze lata tygodnika.
Pamiętam, że szczególnie intensywnie interesowałem się wówczas teatrem. No bo i teatr mieliśmy wtedy wybitny – Grotowski, Kantor, Axer, Swinarski, Dejmek, Jarocki, Wajda, Szajna, Grzegorzewski – i krytyków pierwsza klasa.
Na przełomie lat 1960. i 1970. recenzje teatralne pisywał w POLITYCE sam Konstanty Puzyna – wieloletni zastępca redaktora naczelnego a później redaktor naczelny miesięcznika DIALOG, który w latach 1960. i 1970. uchodził za najlepsze pismo teatralne na świecie.
Po Puzynie teksty o teatrze publikowała w POLITYCE przez kilka lat Marta Fik – kolejna legenda naszej krytyki teatralnej.
Teraz niestety to już zdecydowanie nie ten teatr, nie ci krytycy i nie ta POLITYKA…
Napisałem kilka słów o najlepszych latach tygodnika POLITYKA to może jeszcze dodam parę zdań o drugim piśmie wydawanym obecnie przez POLITYKA Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością S.K.A. – dwutygodniku FORUM.
Pamiętam jak w starszych klasach szkoły podstawowej zacząłem czytać ten wówczas wybitny tygodnik. Jego cena wynosiła 7 zł (POLITYKA kosztowała jedynie 2 zł) co stanowiło dla mnie wtedy poważny wydatek i pochłaniało dużą część kieszonkowego. Ale było warto – znajdowałem tam mnóstwo interesujących przedruków z poważnej i bardzo różnorodnej prasy światowej i najpoważniejszych agencji prasowych. Kilka miesięcy temu swoje wspomnienie o piśmie zawarł w felietonie profesor Bronisław Łagowski. Oto jego słowa:
„W latach 60. zaczął ukazywać się tygodnik „Forum” poświęcony przedrukom z prasy zagranicznej, głównie zachodniej. Jego pierwszym redaktorem był Jan Gerhard – pisarz, działacz polityczny, człowiek zaciekawiający. Miał on znakomite rozeznanie w prądach myślowych politycznych, a także filozoficznych i miał też wyczucie ważności poglądów. „Forum” za jego redaktorowania dawało bardzo ciekawy obraz życia intelektualnego, zwłaszcza we Francji, którą Gerhard najbardziej się interesował. Utkwiły mi w pamięci artykuły poświęcone strukturalizmowi (w wersji literackiej i filozoficznej), który wówczas był nie tylko powierzchowną modą, lecz zjawiskiem przełomowym, spychającym egzystencjalistyczny i marksistowski „humanizm” na boczny tor. Pojawiły się nowe kombinacje idei nietzscheanizmu-freudyzmu-marksizmu; przewrotowe, bo dawniej nie do pomyślenia. Wystarczy przykładów, bo chodzi mi tylko o pokazanie charakteru publikacji. Do naszego instytutu filozofii przyjechał (lata 70.) stypendysta francuski i stał się gorliwym czytelnikiem „Forum”, gdzie znajdował dobrze wyselekcjonowane artykuły czy ambitne eseje, których musiałby szukać w wielu tygodnikach zachodnich. Ten charakter „Forum” utrzymywał się jeszcze przez jakiś czas po śmierci Gerharda, za redaktorstwa Michała Hofmana. Mógł polski czytelnik zaznajamiać się z „duchem czasu”, z przemianami, jakim podlegała Europa. Później, już w III RP, „Forum” stawało się coraz ładniejsze pod względem graficznym, ale utraciło atrakcyjność intelektualną, cały swój ideologiczny „seksapil”, nie miała redakcja wyczucia, co ważne, a co banalne w prasie zachodniej”.
Dzisiejsze FORUM to niestety głównie zbiór dużych kolorowych zdjęć i trochę tekstów dla – mówiąc bardzo delikatnie – mniej wyrobionego czytelnika. O żadnej „atrakcyjności intelektualnej” nie może być oczywiście mowy.
@grzerysz
I nie ten sam świat…
Ale póki rodzą się dzieci i dorastają młodzi ludzie, którzy chcą grać, śpiewać i tańczyć ucząc się od dawnych mistrzów i którym przy tym błyszczą oczy – możemy spać spokojnie. 🙂
Zdecydowanie najciekawszym „czasopismem” był w owych czasach Biuletyn Specjalny PAP. Ale dostęp do niego mieli oczywiście tylko wybrani. „Forum” otwierało wąską furtkę na świat, więc ja także polowałem co tydzień na nowy numer w kiosku. Ale Gerhard realizował oczywiście zadania, które mu powierzyła Partia – jednym z nich była zaciekła walka z „Wolną Europą”. Pamiętam do dziś taki „wierszyk” – chyba z felietonu Wiktora Trościanki: „Jedz dorsze, gorsze”.
miało być „Forum” gorsze 🙁
Ja w tamtych czasach nie czytałam „Forum”.
Pismo zresztą by już od dawna nie istniało, gdyby nie przejęła go „Polityka”. Przez pewien czas było fajne, chętnie czytałam każdy numer (dostajemy je w redakcji), zawsze też ciekawe były artykuły kulturalne. Ciekawe, wysmakowane były okładki robione przez naszą świetną graficzkę Małgosię Śliwińską – czasem nawet dostawały nagrodę Grand Front. Ale cóż, sprzedaż spadała. Wtedy zrobiono przewałkę, zmieniono charakter na tabloidalno-obrazkowy, okładki przestały być wysmakowane, kultura znikła. Ja przestałam czytać i po pobieżnym przejrzeniu od razu wywalam, ale podobno lepiej się sprzedaje…
Off topic (zresztą nie pierwszy pod tym wpisem):
Co się dzieje z naszym Upiorem? Czyżby zawiesił blog na czas kanikuły? 🙁
Pobutka 26 czerwca. Nie dysponujac oryginalnym nagraniem, mam nadzieje, ze podstawienie sprosta wymaganiom jubilata 🙄 sto lat! https://www.youtube.com/watch?v=ONDQHSy7aEs
@k-fan
25 czerwca o godz. 22:31 258476
Ale Gerhard realizował oczywiście zadania, które mu powierzyła Partia – jednym z nich była zaciekła walka z „Wolną Europą”.
Być może tak rzeczywiście było, chociaż artykuły FORUM stały na o niebo wyższym poziomie niż audycje WOLNEJ EUROPY i miały zdecydowanie bardziej „intelektualny” charakter.
W każdym razie czytelnicy w Polsce dostali bardzo elitarne, niezwykle kształcące i poszerzające horyzonty pismo.
@Dorota Szwarcman
25 czerwca o godz. 22:57 258478
Uczciwy i rzeczowy komentarz – jak wszystkie pani wpisy.
Pozdrawiam serdecznie.
„Ale cóż, sprzedaż spadała”.
Właśnie, jako szkoda, że musiały zniknąć z rynku tygodniki KULTURA, FILM, LITERATURA, ŻYCIE LITERACKIE. A czytelnictwo książek osiągnąć wielkość śladową.
Trzy miesiące temu w Teatrze Narodowym w Warszawie miała premierę wybitna – powtórzę raz jeszcze wybitna – inscenizacja „Dziadów” Adama Mickiewicza.
Zaledwie po kilku pokazach teatr musiał wprowadzić sprzedaż biletów ze sporymi zniżkami bo zaczynało już brakować publiczności…
Oczywiście niewiele to pomogło – na każdy z trzech spektakli w czerwcu (odbyły się w ostatnią środę, czwartek i piątek) jeszcze w przeddzień przedstawienia było ponad 300 biletów do sprzedania…
Pamiętam – jak jeszcze kilka lat temu chodziłem w miarę systematycznie do Filharmonii – że z reguły jakieś 90% widowni stanowili ludzie starsi. Cóż, kultura w życiu młodego pokolenia nie odgrywa już żadnej roli.
Zapłacimy za to kiedyś straszną cenę.
Dzień dobry 🙂
Świat się zmienia, cóż zrobić. Jedną prawidłowość zaobserwowałam: muzyką poważną interesują się zwykle ludzie zdolniejsi do głębszej refleksji, a to przychodzi z wiekiem (choć zdarza się i wcześniej), więc się nie martwię tym 🙂 Co prawda dobra edukacja muzyczna może sprawić, że interesujemy się muzyką od dziecka, ale skoro takiej edukacji prawie w Polsce nie mamy…
@ ścichapęku, Upiór jak najbardziej działa, ostatni wpis (o poznańskiej premierze Borysa) jest ze środy. Upiór nie wrzuca wpisów codziennie i długo nad nimi pracuje 🙂
O tak, odnalazł się! Tylko kiedyś szybciej wchodziłem, a od wczoraj (co najmniej) bez dopisku pl ani rusz…
Częstotliwość wpisów Upiora to rzecz dobrze mi znana – przyznam, że chętnie poczytałbym już wcześniej (a nie tylko, z dużym poślizgiem, w TP – co Upiór zapowiedział) również o JEGO odbiorze warszawskiego Tristana. Zawsze raźniej, jak więcej nas (nabitych w butelkę) spontanicznie da głos. 😉
@grzerysz
artykuły FORUM stały na o niebo wyższym poziomie niż audycje WOLNEJ EUROPY i miały zdecydowanie bardziej „intelektualny” charakter.
W każdym razie czytelnicy w Polsce dostali bardzo elitarne, niezwykle kształcące i poszerzające horyzonty pismo.
Bez wątpienia (pamiętajmy jednak, że były to przedruki). „Wolna Europa” była adresowana do masowego odbiorcy – i spełniała zupełnie inną rolę. Dla mnie (młodego chłopaka) była jak tlen, bez którego bym się udusił…
Pobutka 27 VI Poniewaz chyba nie ma zadnych urodzin 🙄 https://www.youtube.com/watch?v=qUngfVi5p4k
@grzerysz 22:57
Proszę nie generalizować! Ten sam Teatr Narodowy, który nie ma publiczności na „Dziadach” Nekrosiusa (od młodzieży słyszałem, że DENNE; nie byłem, nie potwierdzę), pękał w szwach podczas czytań „Pana Tadeusza”. A i na „Kordiana” bardzo trudno dostać bilet, tak zresztą jak na wiele innych tytułów w tym teatrze. Co do Filharmonii, to ceny biletów na koncerty (z potwierdzającym regułę wyjątkiem JEDNEGO cyklu abonamentowego) są skuteczną bronią przeciwko młodym słuchaczom:(
@zos
27 czerwca o godz. 15:49 258487
„Ten sam Teatr Narodowy, który nie ma publiczności na „Dziadach” Nekrosiusa (od młodzieży słyszałem, że DENNE; nie byłem, nie potwierdzę), pękał w szwach podczas czytań „Pana Tadeusza””.
Ubolewam, że nie zrozumiał pan zupełnie sensu mojej wypowiedzi. Ja przecież nie twierdziłem, że generalnie w teatrach Polski – w tym Narodowym – są pustki. Ja twierdziłem i jeszcze raz to podkreślę, że w Polsce nie ma publiczności na dziełach wybitnych, ambitnych (czytaj trudnych), o wysokich wartościach artystycznych. I dotyczy to nie tylko teatru ale i filmu (wybitne dzieła nagrodzone Złotą Palmą w Cannes potrafią „zdobyć” w Polsce jedynie kilka tysięcy widzów) czy literatury (świetna książka może sprzedać się w ilości góra tysiąc egzemplarzy; dwa tysiące uchodzi już za bardzo spory sukces).
Pan wybaczy ale porównywanie przepięknej, symbolicznej, wieloznacznej i mądrej inscenizacji „Dziadów” z czytaniami „Pana Tadeusza” to jakieś nieporozumienie…
No i niezmiernie mnie pan rozbawił oceną – w pana rozumieniu wiążącą – młodzieży (DENNE)…
Z pana wpisu wnoszę, że i jemu to przedstawienie też bardzo się nie spodoba.
@grzerysz
Prosze nie generalizowac z tym „Forum” i jego niebotycznym intelektualnym poziomie.
Niezyjacy szef RWE Jan Nowak, osoba wielce zasluzona dla opozycji demokratycznej w PRL, w swoich dwu tomach „Wojna w eterze”, Odnowa, Londyn 1985 i
„Polska z oddali”, Odnowa, Londyn 1988, w tym kompendium wiedzy o pracy rozglosni polskiej RWE (1948-1976) zamieszcza listy nazwisk pracownikow, wspolpracownikow, gosci radia. Wymieniac nie ma sensu, bowiem wystarczy pare: Milosz,
Herling-Grudzinski, Palester (Roman) z muzyki, Wittlin (Jozef) i jego piekny tekst o Poswiatowskiej.
@ozzy
27 czerwca o godz. 17:02 258489
Pozwoli pan, że pozostanę przy swoim zdaniu. Chociaż doskonale rozumiem pana rozgoryczenie – w czasach PRL przecież nie mogło ukazywać się coś na dobrym poziomie… A tu jeszcze mieliśmy na dokładkę doskonałe kino i wybitny teatr. A taka POLITYKA – szczególnie na przełomie lat 1960. i 1970. oraz kilka lat później – czy też TYGODNIK POWSZECHNY to niebotyczny wręcz poziom w porównaniu z tym co serwują nam oba pisma dzisiaj. O KULTURZE, LITERATURZE, FILMIE, FILMIE NA ŚWIECIE już nie wspominam – dawno padły…
Taki kulturny, ą i ę, a pana pisze od małej. 😉
A najgorsze, że najwyraźniej pomylił blogi. Zapewne istnieje jakiś ble-bleblog typu KOMUNO, WRÓĆ – lepiej tam sobie ulżyć, zwłaszcza że i klientela wdzięczniejsza…
Przestańcie, naprawdę. Ja też dobrze pamiętam PRL. Były pisma dobre i niedobre, była cenzura, zdarzała się dobra literatura i bardzo zła, to samo z teatrem i kinem. Muzyka była dobra, ale dzięki temu, że władza traktowała ją na wariackich papierach. Było ogólnie szaro, a do tego, co było wybitne, dostęp był prohibicyjny. Nigdy nie powiem „komuno, wróć”, bo nie chcę, żeby to wróciło. A i tak wraca, choć w innej formie. Historia, jak wiadomo, powtarza się jako farsa.
@Dorota Szwarcman
27 czerwca o godz. 19:10 258492
Przypomnienie, że kiedyś nasz teatr tworzyli Grotowski, Kantor, Axer, Swinarski, Dejmek, Jarocki, Wajda, Szajna, Grzegorzewski; że występowali w nim Łomnicki, Holoubek, Zapasiewicz, Mrozowska, Mikołajska; że filmy – i to wybitne – kręcili Munk, Kawalerowicz, Wajda, Morgenstern, Has, Konwicki; że w telewizji każdy mógł obejrzeć co poniedziałek doskonały Teatr TV a oprócz tego np. wybitny Kabaret Starszych Panów, że wychodziło sporo dobrych tygodników kulturalnych i literackich a światowa prapremiera doskonałego filmu „Zawód: reporter” włoskiego mistrza Antonioniego miała miejsce w Dyskusyjnym Klubie Filmowym „Kwant” mieszczącym się w Klubie Studentów Politechniki Warszawskiej „Riviera-Remont” (sic!) wcale przecież nie znaczy „komuno, wróć”.
Pokazuje tylko skalę upadku naszej szeroko rozumianej kultury, w tym mediów. Aby nie drażnić nikogo nawet już nie wspomnę, że 70% Polaków nie czyta książek a ci co czytają raczej się nie przemęczają bo nakłady ambitnej literatury – jak na czterdziesto-milionowy kraj należący do UE – są wprost żenująco niskie.
A panu Marianowi Turskiemu życzę 200 lat życia i serdecznie dziękuję za dekadę czy nawet dwie doskonałej POLITYKI – najlepszego pisma wydawanego wtedy od Łaby do Władywostoku.
Ja mogę przypomnieć na to przygody z premierą Człowieka z marmuru Wajdy, cenzurowanie i ograniczanie rozpowszechniania wielu innych filmów z nurtu „moralnego niepokoju”, wieloletnie prześladowanie Haliny Mikołajskiej za działanie w KOR, prohibicyjny zakres oddziaływania owych wybitnych wymienionych powyżej reżyserów – jak trudno było dostać się na wiele spektakli, np. Grotowskiego czy Kantora, wiadomo. Większość tej wspaniałej sztuki była tylko dla wtajemniczonych. Wydawano, owszem, znakomite książki, ale do zdobycia tylko spod lady (potem się paradowało z taką książką po mieście, żeby wkurzyć innych snobów).
Dziś jest inny świat, inne środki. Ludzie nie czytają książek na papierze, ale czytają w formie e-booka. Poza tym jest internet. Nawiasem mówiąc niełatwo dziś porozumiewać się pokoleniom, które miały zupełnie inne kultury formacyjne. Taka już kolej rzeczy.
@grzerysz
17:29
prosze tylko nie wykonywac magicznych zabiegow i nie wmawic mi „rozgoryczenia”, bowiem osobiscie nie lubie wyinaczen.
Sparafrazuje tylko slowa niezyjacego Stanislawa Stommy, mowil o GW a ja o POLITYCE
– z tymi, ktorzy uwazaja ze zycie byloby lepsze bez tego pisma . nie chce miec nic wspolnego.
Polecam w rocznice powstania KOR-u 1976
A jak bylo? – doskonale ilustruje zbior dokumentalno-kronikarski „KOR” * Jana Jozefa Lipskiego (1926-1991), jednej z najbardziej krystalicznych postaci opozycji demokratycznej w PRL. To historia Komitetu Obrony Robotnikow KOR (Komitet Samoobrony Spolecznej) – od Klubu Krzywego Kola az po Porozumienie Gdanskie i do rozwiazania sie KOR-u.
‚) Jan Jozef Lipski
KOR, „Aneks”, Londyn 1983, ss.434
@ozzy
27 czerwca o godz. 21:04 258495
„z tymi, ktorzy uwazaja ze zycie byloby lepsze bez tego pisma . nie chce miec nic wspolnego”.
Szkoda, że niczego pan nie rozumie – albo udaje, że nie rozumie – z tego co ja piszę. Życie byłoby lepsze z tym pismem gdyby i ono było lepsze. Kilka dekad temu tak właśnie było.
@Dorota Szwarcman
27 czerwca o godz. 20:41 258494
„Większość tej wspaniałej sztuki była tylko dla wtajemniczonych”.
Tych wtajemniczonych było wtedy widać mnóstwo bo teatry były pełne, a niektóre przedstawienia – i to naprawdę dobre – grano po kilkaset razy. Wybitny Teatr TV oglądały miliony.
Niedawno czytałem wywiad-rzekę z Jerzym Pilchem. Mówił on Ewelinie Pietrowiak m.in:
„Po przeprowadzce do Krakowa ojciec kupił na olimpiadę w 1964 roku telewizor i tu muszę oddać hołd Teatrowi Telewizji. Powszechny był zwyczaj oglądania teatru w poniedziałki, w moim domu również, a jego rola edukacyjna – nie do przecenienia. Miałem czasem karę nieoglądania telewizji, ale z kolei oglądać teatr w poniedziałek musiałem. Pamiętam wspaniałych autorów, klasyków teatralnych. Jak masz co tydzień taką premierę, to zaczynasz się orientować, kto Molier, kto Szekspir, kto Fredro”.
A gdyby doskonałego Teatru TV nie oglądały wówczas miliony to czy profesor PWST w Warszawie i znakomity reżyser Aleksander Bardini trudziłby się w 1973 czy też 1974 roku wezwaniem do siebie Joanny Szczepkowskiej, Krystyny Jandy i Ewy Ziętek – ówczesnych swoich studentek – i w przeddzień emisji spektaklu „Trzy siostry” Antoniego Czechowa, w którym grały tytułowe role, ich zapytaniem: „Czy zdajecie sobie sprawę, że jutro na ulicy każdy was rozpozna? Czy jesteście na to przygotowane?” Pisze o tym Joanna Szczepkowska w swoich wspomnieniach.
„Ja mogę przypomnieć na to przygody z premierą Człowieka z marmuru Wajdy, cenzurowanie i ograniczanie rozpowszechniania wielu innych filmów z nurtu „moralnego niepokoju”, wieloletnie prześladowanie Haliny Mikołajskiej za działanie w KOR…”
Przecież nikt nie twierdzi, że nie było cenzury ani prześladowań Mikołajskiej.
Jednak Mikołajską mogłem systematycznie oglądać w Teatrze Powszechnym Axera i bez problemu kupiłem bilet (u konika) na „Człowieka z marmuru” do kina WARS.
Problemem jest, że dzisiaj nie ma aktorek poziomu Mikołajskiej ani filmów klasy „Człowieka z marmuru”…
Reżysera teatralnego klasy europejskiej mamy tylko jednego – Krystiana Lupę. Ale to jeszcze produkt PRL – świetnie i wszechstronnie wykształcony:
„Początkowo studiował na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. W latach 1963-1969 studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (Dyplom na Wydziale Grafiki, 1969), później przez dwa lata studiował reżyserię filmową w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej (PWSFTiTv) w Łodzi, a następnie reżyserię teatralną w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie w latach 1973-1977”.
W PWST w Krakowie był uczniem Konrada Swinarskiego.
na dobranoc:
______
David Pituch, Roman Palester Concertino 1-2
https://www.youtube.com/watch?v=LsTtQoU49yY
@Dorota Szwarcman
27 czerwca o godz. 20:41 258494
„Ja mogę przypomnieć na to przygody z premierą Człowieka z marmuru Wajdy, cenzurowanie i ograniczanie rozpowszechniania wielu innych filmów z nurtu „moralnego niepokoju”, wieloletnie prześladowanie Haliny Mikołajskiej za działanie w KOR…”
Trochę mi to przypomina stary dowcip jak to Amerykanin narzekał, że w Polsce jest tak mało samochodów, występuje tak słabe zaopatrzenie itd. na co usłyszał w odpowiedzi: a u was za to biją Murzynów…
Trochę prywata, przepraszam. Ale czy ktoś z Frędzelków wybiera się może na koncert PA do Monachium i miałby ochotę poudzielać się towarzysko np. oglądając później mecz, to ja chętnie:-) Ciekawa jestem bo to koncert po krótkiej, ale przerwie PA. A w jednym z niedawnych wywiadów mówił , że po przerwie jest dla publiczności gorzej, gdyż się uwrażliwia. Bardzo jednak jestem ciekawa takiego uwrażliwionego PA. Choć niestety nie będzie dyrygował Sir JEG, na którego też się nastawiałam. Zamiast niego Rafael Payare. A w Dwójce i w BR transmisja piątkowego koncertu:
https://www.br-klassik.de/programm/radio/ausstrahlung-720194.html
@ grzerysz, proszę wybaczyć, ale to nie był dowcip o biciu Murzynów. To były fakty na temat życia kulturalnego w PRL. Tego samego, o którym Pan pisze. Inna jego strona. A co to Panu przypomina, to już Pana problem.
Osobiście uważam też, że dziś „Polityka” jest dużo lepszym pismem niż była wtedy. Może nie pod każdym względem, ale pod wieloma.
Może skończmy już tę jałową dyskusję? I tak nikt nikogo nie przekona tu do swoich racji.
@ Frajde – niestety nie będę zapewne w piątek w stanie nawet wysłuchać transmisji, bo właśnie będę wracała z Londynu, gdzie lecę we czwartek. Z tego też i jeszcze z paru innych powodów nie będę niestety na koncercie PA w Bad Kissingen – choć wybieram się na ten festiwal, ale w połowie lipca dopiero.
Pobutka 28 VI “Moze skonczmy juz te jalowa dyskusje?” Jasne – nie dajmy sie zwariowac 😉 https://www.youtube.com/watch?v=5Frq7rjEGzs
https://www.youtube.com/watch?v=pGET78mPMCA
@PK
Myślałam również o Bad Kissingen. Tak Pani zachwalała w poprzednich latach, że tam tak pięknie. Ale do Monachium po prostu łatwiej dojechać.
Dzień dobry 🙂
Takie szaleństwa (wariactwa? 😉 ) to ja lubię 🙂
@ Frajde – to jest rzeczywiście trochę bardziej skomplikowany dojazd, bo Bad Kissingen to Bawaria Północna. Leci się więc do Frankfurtu n/M, a stamtąd pociągiem parę godzin, z przesiadkami (ja mam tym razem obiecany samochód festiwalowy, więc jeśli się uda, będzie trochę szybciej). W zeszłym roku stamtąd jechałam też pociągiem (z przesiadką) do Prien an Chiemsee na festiwal Herrenchiemsee – piękna, górzysta trasa, nie mogłam oderwać oczu od tego, co za oknem.
Przepraszam za dygresję: czy wszyscy Państwo macie takie problemy z kupieniem biletów na koncerty „Chopin i Jego Europa”? Dziwacznie funkcjonuje ta ich strona, ciągle trzeba pozyskiwać nowy link aktywacyjny…
Rozwiązanie na niebieską poświatę na koncertach
https://www.washingtonpost.com/entertainment/alicia-keys-is-done-playing-nice-your-phone-is-getting-locked-up-at-her-shows-now/2016/06/16/366c15aa-33af-11e6-95c0-2a6873031302_story.html
Dzis w Googlu 20 worst classical album covers of all time 🙂
Do wyboru, do koloru 😯
O to chodzi? 😆
http://www.musicaltoronto.org/2016/03/01/lizsts-the-worst-classical-music-album-covers-of-all-time/
Prześliczne, zaiste.
Z tej dwudziestki mam tylko Carmignolę.
gratulacje
_____________
na liscie kanadyjskiej najgorszych okladek albumow klasycznych miejsce 2 zajal
CHRISTIAN LINDBERG
znakomity szwedzki puzonista
***
a tu w kompozycji specjalnie napisanej Lindbergowi przez Iannisa Xenakisa (1922-2001)
https://www.youtube.com/watch?v=jFItcj2b2nE (1991)
„chyba nie poradze…?” – powiedzial muzyk, kiedy ujrzal pierwszy raz manuskript Xenakisa
Dobry wieczór.
Prien am Chiemsee przepiękne – potwierdzam. Wracając kiedyś pociągiem z Salzburga do Monachium miałam wielką ochotę wysiąść w Prien i przejechać się opisywaną przez PK kolejką. Ale po Salzburgu wziętym zu Fuß – nogi odmówiły współpracy.
Niestety tym razem mnie nie zaniesie w te strony. Ale może jeszcze kiedyś tam wrócę. Pejzaż nad jeziorem – bezcenny.
Pobutka 29 VI na Piotra i Pawla 😉
https://www.youtube.com/watch?v=0OCnHNk2Hac
Inne trio
https://www.youtube.com/watch?v=ujLK28Nlmq4
PS A propos dwudziestu najgorszych okladek, u mnie jest http://www.classicfm.com/discover/music/worst-classical-album-covers-ever/
kilka niezlych (8 & 9), Lindberg tez jest ale dopiero 13 i 14!
Dzień dobry 🙂
Bardzo miłe Pobutki.
A jak się ogląda te okładki, to chwilami ma się wrażenie, że ktoś musiał długo główkować, żeby wymyślić coś tak idiotycznego…
I nagle taka smutna wiadomość. Szok po prostu, bo w ostatnich dniach widziałam ją w firmie.
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,145400,20320836,janina-paradowska-nie-zyje-dziennikarka-polityczna-i-publicystka.html#MT
Pani Janina po prawdzie kompletnie nie dbała o swoje zdrowie przez ostatnie lata. Po śmierci ukochanego męża, wspaniałego człowieka, Jerzego Zimowskiego (a stało się to nagle, na jej oczach, 8 lat temu), właściwie już nie bardzo chciała żyć, tylko praca ją napędzała. Prawie nic nie jadła, za to paliła jak smok…
Mimo iż zawodowo zajmowała się polityką, była bardzo bliska kulturze. Kiedyś chciała zostać aktorką. Spotykałyśmy się regularnie na premierach w Operze Narodowej. Melomanem był jeszcze bardziej Pan Jerzy, z którym niejedną godzinę przegadałam o muzyce, ale Pani Janina, choć się nie wypowiadała, muzykę też kochała.
W dzisiejszym numerze jeszcze jest jej tekst. Mocny i logiczny, jak zawsze.
@grzerysz
27 czerwca o godz. 21:57
Pozwolę sobie sprostować oczywiste przejęzyczenie : Halina Mikołajska grała u Erwina Axera w Teatrze Współczesnym, nie w Powszechnym. Grała tam tylko w spektaklach sprzed powstania KORu. W latach 1976-1981 nie miała ani jednej premiery.
Piotr Kamiński
29 czerwca o godz. 10:17 258516
„Halina Mikołajska grała u Erwina Axera w Teatrze Współczesnym, nie w Powszechnym”.
Oczywiście moja idiotyczna pomyłka. Przepraszam.
„W latach 1976-1981 nie miała ani jednej premiery”.
Tu niestety z kolei widzę niedopatrzenie u pana – w 1976 roku była premiera „Wiśniowego sadu” Czechowa a w 1981 – „Upiorów” Ibsena.
Pamiętam doskonale spektakl „Jan Gabriel Borkman” Ibsena – premiera w 1975 roku ale ja go widziałem w końcu 1976 roku albo jeszcze później. W czasie oklasków Jan Świderski (tytułowy Borkman) przytulił do siebie z jednej strony Zofię Mrozowską a z drugiej – Halinę Mikołajską.
A teatr Powszechny prowadził w tamtych czasach Zygmunt Hübner i też było sporo dobrego do obejrzenia.
Pan Marian Turski jest wspaniałym człowiekiem pod każdym względem.
A Pani Janina nie żyje. Nie mogę uwierzyć.
Dzień smutny. Dziękuję Pani, Pani Doroto, Pani Gospodyni za blog , który czytam. Nie wypowiadam się z powodu swojej laickości w temacie: muzyka klasyczna, którą kocham mimo chorych uszu.
Dziękuję Gospodyni za osobistą reakcję na bardzo smutne zdarzenie.
Pani Paradowska, wielki smutek. Pozdrawiam, Margit.
Witam Margit i pozdrawiam wzajemnie, szkoda, że przy tak smutnej okazji.
Niestety, dla takich jak ja – mieszkajacych zagranica – smierc Pani Paradowskiej ma dodatkowo inny wymiar: pozbawia nas rzeczowej, skondensowanej oceny wydarzen w Polsce.
https://www.youtube.com/watch?v=wES8ERitj6s
Bardzo ceniłem Panią Paradowską. Jaka szkoda.
I ja chciałem dodać swoje trzy grosze. W „Polityce” obok tematyki kulturalnej zawsze szukałem przede wszystkim tekstów red. Janiny Paradowskiej. A jeszcze bardziej lubiłem jej słuchać (gdy miałem okazję, choć rzadko, w Toku). Zaglądałem też na jej Blog, ale z czasem zrezygnowała z jego prowadzenia 🙁 Nie ze wszystkim się zgadzałem, swego czasu irytowało mnie jej „wybielanie” PO, ale z czasem to chyba przyznaję Jej rację. Nie znałem osobiście Pani Redaktor, ale rodzina żony blisko znała Jerzego Zimowskiego gdy mieszkał w latach 80 i na początku 90 w Szczecinie i był działaczem tamtejszej opozycji.
Ech… 🙁
Dobranoc.
Jutro skoro świt na samolot i do Londynu.
„Jutro skoro świt na samolot i do Londynu.”
Kiedy do Toronto? 😯
Refleksja na 30 VI https://www.youtube.com/watch?v=a5gNQOtaTAA
W tych smutnych okolicznosciach, opisze jednak krotko wrazenia z koncertu PA w Monachium (przepraszam za brak polskiej czcionki, ale pisze na niemieckiej, hostelowej, klawiaturze).
Koncert byl swietlisty (Mozart, G-dur, KV 453). Andante, przywolujace „Incarnatus est” Bacha, zagrane najpiekniej. Tak lekko, a jednoczesnie przejmujace. Uwielbiam te piana Anderszewskiego. Mam wrazenie, ze w pianach nie da sie nic zachachmecic, nie mozna sie ukryc. Tu wychodzi cala prawda o soliscie.
Czulam sie troche, jak Florentino Ariza , obserwujacy zza drzewa (troche zart:-), gdyz siedzialam przed samym fortepianem. Widzialam trud koncentracji, slyszalam mruczanda (urocze). Po koncercie PA sprawial wrazenie szczesliwego. Herkulesaal byla pelniutka i publicznosc nie chciala go wypuscic.
Za kulisy nie poszlam, gdyz jestem na to o niebo za niesmiala. Choc, nie powiem, ciekawi mnie, jakie plany wakacyjne na dalsza czesc przerwy. Moze, gdyby jakis Fredzelek byl obok mnie, moze nastepnym razem. A tak kazdemu jego Everest. Chetnie posluchalabym jeszcze raz, juz na spokojnie, jutro w transmisji, ale bede wowczas w samolocie. Ale polecac chyba nie trzeba:-)
A moze jeszcze napisze, ze Rafael Payare, ktory zastepowal samego Sir Gardinera, poradzil sobie swietnie. Moze nawet lepiej w Brahmsie (Symfonia nr 4, e-moll, op.98). Publicznosc zachwycona.
@grzerysz
Pozwolę sobie w takim razie jeszcze coś poprawić, gdyż najwyraźniej nie wyraziłem się dość precyzyjnie. Napisałem, że Halina Mikołajska grała później wyłącznie w spektaklach „sprzed powstania KORu”. Należało sprecyzować miesiące. Premiera Wiśniowego sadu była 6 maja 1976. KOR powstał we wrześniu 1976. Upiory miały premierę 11 lipca 1981, to jest w krótkim okresie „odwilży”, gdy Władza miała głowę zajętą innymi sprawami, niż jakaś tam Mikołajska i na krótko przestała ją prześladować. Przypuszczam, że aktyw robotniczy, który w minionym okresie nachodził ją w domu i straszył starą Matkę, oraz „nieznani sprawcy”, którzy np. składali jej na wycieraczce nieczystości, także mieli wtedy inne, pilniejsze zadania. Ale, jak Panu zapewne wiadomo, już wkrótce niedopatrzenia te zostały naprawione i Mikołajska została internowana.