Muzykowanie najwyższej próby
Wspaniałą mamy na tegorocznym ChiJE kameralistykę. A kwartety – co jeden, to lepszy. Apollon Musagète Quartett to już same szczyty.
Po raz kolejny odczuwałam satysfakcję, że to właśnie ten zespół otrzymał parę lat temu Paszport „Polityki”. Nawiasem mówiąc właśnie zajrzałam do jego hasła w Wiki i zbulwersowało mnie to, że w polskim brak najważniejszej w jego karierze nagrody: wygranej w konkursie ARD w 2008 r.; brak jeszcze paru innych nagród oraz faktu, że w latach 2012-2014 polscy muzycy uzyskali tytuł New Generation Artists. Ale, jak widać, bardziej zna i ceni się ich w obszarze niemieckojęzycznym, gdzie zresztą mieszkają (choć każdy gdzie indziej).
Koncert rozpoczęli Kwartetem G-dur D 887 Schuberta. To późne dzieło jest stosunkowo rzadko grywane, może dlatego, że ma w sobie tę szczególną schubertowską dziwność z ostatnich sonat fortepianowych, wędrówkę po jakichś innych światach. I właśnie nieziemsko to zabrzmiało. Wiele tam szmerów, trylów, drżeń, wyciszeń, cała niemal ta wędrówka jest bardzo intymna. Mnie osobiście ściskało to za gardło. Jedno tylko: dziś przyszło dużo mniej wyrobionej publiczności, która z zapałem klaskała między wszystkimi częściami, co skupionych na muzyce doprowadzało do białej gorączki. Muzycy korzystali wówczas z okazji, żeby się nastroić.
W drugiej części dołączył do nich Charles Richard-Hamelin i razem zagrali Kwintet Szostakowicza. Pianista okazał się – jak już to podejrzewaliśmy i trochę podglądaliśmy na YouTube – wspaniałym kameralistą, czyli takim, który umie zarówno współdziałać z resztą zespołu, jak wyjść w razie potrzeby na pierwszy plan. Z mojego punktu słyszenia brzmiało to wspaniale; słyszałam narzekania siedzących na balkonie, według których fortepian bywał zbyt głośny. Sala Filharmonii Narodowej nie jest łatwa. Ja w każdym razie takiego wrażenia nie odniosłam. A kwarteciści, których odwiedziłam potem za kulisami, byli bardzo zadowoleni ze współpracy. Pytałam ich też o płytę z kwartetami Panufnika – cóż, materiał jest gotowy, ale kiedy będzie wydany, na razie nie wiadomo.
Parę słów jeszcze należy się Yike Tony’emu Yangowi, który po południu dał recital. Na plus można mu poczytać, że z Chopina zagrał tylko Poloneza-Fantazję, zresztą bardzo przyzwoicie (no i „nokturn pendolino” na bis). Ponadto grał II Sonatę-Fantazję gis-moll Skriabina, Sonatę h-moll Liszta i VII Sonatę Prokofiewa. Ogólnie: chłopak bardzo zdolny i sprawny palcowo, dynamiczny i wrażliwy, ale ma zbyt często tendencje do pędzenia, rąbania i zamazywania wszystkiego pedałem (choć nutki raczej wszystkie wygrywa). W Skriabinie brakowało mi też jakiegoś oddechu. To wszystko można złożyć na karb młodości – w grudniu skończy 18 lat. Kacper Miklaszewski stwierdził, że teraz powinno mu się zadać wszystkie sonaty Haydna i Scarlattiego. Wszystkie to może nie, ale trochę by się mu przydało.
Komentarze
Rzeczywiście był to niezwykły koncert. Zwłaszcza pierwsza część – Kwartet Schuberta pełen jakiegoś tragizmu, żałości, nie wiem, może wywołanych przeczuciem nadchodzącej śmierci. Było w tym coś depresyjnego, zaciemniajacego duszę, wywołującego niepokój, wręcz fizycznie męczącego. Kwintet Szostakowicza to zupełnie inna muzyka. Wykonawcy i w jednym i drugim pokazali najwyższą klasę, choć i ja miałem wrażenie, że fortepian bywał zbyt głośny, ale może siedziałem zbyt blisko – 6. rząd. Pewnie jeszcze muszę znaleźć swoje miejsce w FN.Muzycy AMQ potwierdzili, że na wszystkiego laury w pełni zasłużyli i generalnie warto ich lepiej poznać. CRH bardzo dobrze spisał się jako kameralista i widać, że to lubi, co zresztą przyznał w krótkiej rozmowie po koncercie. A co do publiczności Festiwalu – drugie spotkanie i znów zaskoczenie: o ile tydzień temu na Kapuletach aplauz po pierwszych numerach był dość nieśmiały (siedzące obok mnie panie wymieniały uwagi, czy to się tak bije brawo), to tym razem radosne klaskanie po każdej części kwartetu/kwintetu. Ale wszak Festiwal nie stoi poziomem muzycznego wyrobienia publiczności (ważne, że ta jest a z czasem się wyrobi), ale klasą wykonawców i bogactwem repertuaru a tego w Warszawie nie brak.
Jeśli ktoś przegapił koncert lub chciałby posłuchać jeszcze raz, proszę bardzo https://m.youtube.com/watch?v=h1VAQR9lpIA
Pobutka 27 sierpnia. Tu tez muzyka z wyzszej polki 😉
Urodziny A. Coltrane 79 chyba jedyna w tym rodzaju
https://www.youtube.com/watch?v=iEYueIlUsdg
L. Young 112 https://www.youtube.com/watch?v=sb3TkmCm06M
Rebecca Helferich Clarke 130 https://www.youtube.com/watch?v=WqpiW0-2eTQ
PS Tony Y w Toronto, choc tu chodzi do szkoly, bedzie dopiero w listopadzie, razem z CRH. 😀
Dzień dobry 🙂
W książce programowej napisano, że Tony wybiera się na studia do Harvardu. Ale nie wiem, do kogo.
Zaraz ruszam na Wybrzeże. Dawno nigdzie nie jeździłam 🙂 Jak ktoś będzie miał ciekawego do opowiedzenia o tym, co przez weekend działo się na Chopiejach (albo gdzie indziej), to oczywiście zapraszam. Ja też opowiem, co usłyszałam w Gdańsku.
@ farnace – witam. Szósty rząd to rzeczywiście dość blisko. Nie jest łatwo znaleźć dobre miejsce na tej sali.
Bardzo chciałem opowiedzieć o koncercie Marii João Pires w Neubradenburgu (Festspiele Mecklenburg-Vorpommern), ale, niestety, nastąpiło zastępstwo chyba niezbyt zachęcające (może ktoś coś napisze w ramach pocieszenia-chętnie sobie poczytam): http://www.festspiele-mv.de/konzerte/konzerte/program/-5461ff9b35/
@Dorota Szwarcman
27 sierpnia o godz. 8:52 258947
„W książce programowej napisano, że Tony wybiera się na studia do Harvardu. Ale nie wiem, do kogo”.
Do nikogo. Na Twitterze pisze „Harvard 2020” a oznacza to, że rozpoczyna właśnie „normalne” czteroletnie studia w Harvard College – nazwijmy to częścią licencjacką Harvardu – i jest jednym z tzw. Class of 2020, a więc grupy studentów, którzy ukończyć powinni Harvard College w roku 2020.
Oczywiście, pewnie będzie równolegle kontynuował studia pianistyczne, ale to już raczej nie na Harvardzie…
Mile tu często wspominana Capella Cracoviensis gra komplet symfonii Beethovena. Lekkie, łatwe i przyjemne. Oraz trywialne, z poronioną artykulacją – i historycznie fałszywe (nie wystarczy grać na instrumentach z epoki). Wykonanie CC dzieli tu wadę wielu zespołów zaczynających od baroku, kiedy przechodzą do repertuaru klasycznego i romantycznego – swoiste „barokizowanie” tej muzyki.
Przepaść dzieli te nieudolne wprawki CC od wykonania symfonii Beethovena tego lata przez Orchestre des Champs-Élysées i Concentus Musicus Wien (by pozostać przy historycznych instrumentach).
No i słuchamy wywiadu z panem Adamusem. Wytarte frazesy w stylu „w Beethovenie jest piękno i przyjemność”, „symfonie Beethovena zmieniły świat”, „sztuka ponadczasowa”, „kanon człowieka kulturalnego”; na pytanie, na czym polegała rewolucyjność symfonie Beethovena, odpowiada, że były…nowe; poza tym neologizmy w rodzaju „logistyka”, co za mizeria.
Aristerosie,
z tego, co tu
http://capellacracoviensis.pl/cc-extreme/
czytam – eksperyment wystartował o 11:00 czyli gdy to pisałeś (zakładam, że prosto z ICE, choć tam z łącznością krucho – w Audytoryjnej nie ma jej wcale, nie trzeba nawet komórek wyciszać ;)) – mogłeś mieć podkładkę do Twych wyroków i epitetów w postaci dopiero pierwszego utworu…:)
Można a nawet trzeba krytykować, ale…;)
„No i słuchamy wywiadu”… Czyżby pluralis maiestatis?? 😉
Ww. pan Adamus – już zresztą samo nazwanie nic dobrego nie wróży – ma najwyraźniej zażartego osobistego wroga (w dodatku z wielką zdolnością rażenia na poczytnym blogu).
A wczorajszy wieczór jednak trochę poniżej oczekiwań (choć te, nie przeczę, były kosmiczne – z przyczyn chyba oczywistych). Ale też, co przewidująco zauważył przed koncertem znajomy, trudno grać dzień po Mozajkach 🙂 . Oj, tak!
I kolejne tę opinię potwierdzają. Może Eroicę grają nieco lepiej, bo dyryguje Rousset. Trochę znam ten „barokizujący” sposób grania Beethovena na dawnych instrumentach, i od razu w I symfonii był on słyszalny. Przy graniu w jeden dzień kompletu symfonii (pomysł dziwaczny, chyba tylko po to, by zwrócić zainteresowanie „oryginalnością”) poszczególni dyrygenci mało mieli sposobności, by pracować w czasie prób z zespołem w sposób zindywidualizowany, więc nie ma co spodziewać się, że sposób interpretacji kolejnych symfonii będzie znacząco różny.
@ścichapęk
Jest także pluralis modestiae.
Nie znam p. Adamusa osobiście, i nic osobistego do niego nie mam. A jeśli Panu podobają się wypowiedzi p. Adamusa przez mnie przytoczone, i uznaje je Pan za wykwit inteligencji – proszę wybaczyć, pozostanę przy swoim zdaniu.
@ Aristeros
Pisałem nie tylko na podstawie ostatniego Pana postu, ale i wcześniejszych dotyczących tego muzyka (bom, w miarę możności, stały czytelnik 😀 ). Wypowiedzi J.T.A. nie komentuję, bo nie słuchałem całego wywiadu – choć przyznaję, że akurat te przytoczone fragmenty głębią istotnie nie porażają…
No i zjawisko barokizacji klasyków przez HIP-ciów rzeczywiście się zdarza. Ale czy barokizuje JTA, po prostu nie wiem – nie słyszałam Beethovena w jego interpretacji.
Pozdrawiam z Gdańska 🙂 Tu też cieplutko, ale bez strasznych upałów.
@ grzerysz – dziękuję za wyjaśnienie. Ale swoją drogą ciekawe, u kogo będzie kontynuował studia pianistyczne.
Kupuję tych HIP-ciów (zwłaszcza że HIP-sterzy już zajęci 🙂 ).
Zjawisko barokizacji klasyków zauważam np. u hipciów włoskich.
@ścichapęk
Ale to nadal nie znaczy, że jestem „osobistym wrogiem” p. Adamusa. Nie za bardzo podoba mi się jego sztuka, a także pewne formy, nazwijmy, to, lansu.
Nic w tym wywiadzie nie było godnego szczególnej uwagi, poza dość oryginalną propozycją p. Adamusa, by dzieci dla ukończenia szkoły podstawowej musiały wykazać się jaką taką co najmniej znajomością symfonii Beethovena. Nie wiem, na ile to było serio. A jeśli tak, to dlaczego nie Haydna czy Schuberta?
Trochę ponarzekam i zapytam Kierowniczkę, czemu tak jest.
We Wrocławiu Piotr Anderszewski – 40 PLN ulgowy, to samo Misza Maisky, bilety w sprzedaży. a w Warszawie raptem jeden rodzynek bilety ulgowe 100 zł i nie można kupić.
Marysiu,
też mi brakuje siebie na Chopiejach tegorocznych. W ubiegłym roku nie mogłem być ze względu na obowiązki opiekuńcze. Natomiast tegoroczna absencja jest moim protestem przeciw polityce cen na koncerty. Jest to jeden z najdroższych pod tym względem festiwali w Europie – biorąc pod uwagę strukturę cen i zarobków w kraju. Mogę tylko zadać pytanie: do kogo jest w tym kontekście adresowany ten festiwal.
Piszę to wszystko ze smutkiem i pewnym żalem. Łagodzonym co najwyżej transmisjami radiowymi oraz live streamingiem. Smutek i żal – bo mam świadomość, że tak już będzie w Warszawie stale. FN przetarła już dawno w tej materii szlaki. Nie spodziewałem się jednak, że NIFC wskoczy w te koleiny tak szybko.
Za to dzięki videostreamingowi mogę na widowni zobaczyć jednak znajome mi twarze – znane z czasów, gdy przyjeżdżałem.
Pozdróweczka
Jerzy
Ja też, Jerzyku, ograniczyłam ilość koncertów z powodu cen.
Są co prawda wejściówki, ale nie mam ochoty stać najpierw nerwowo w kolejce, a później polować na miejsce w ostatniej chwili.
Też Cię serdecznie pozdrawiam. 🙂
ad.pośpiesznie zrobiony komplet symfonii: robią Becia na HIPcika???
Dzień dobry;
Schubert i Szostakowicz – dla mnie piękne i czyste połączenie. I pewno w obu przypadkach nuta „wielce zwodnicza”, skoro tego dnia w FN aż tyle braw 🙂
A poważniej – niespecjalnie byłoby już kogo zagrać po Szostakowiczu (również w kameralistyce). Cały czas na kogoś takiego Po… czekam. No może tylko tego mojego ukochanego kompozytora z Gór… Nieodmiennie słyszę i czuję związki, nie tylko z Bachem. A Apollon i Ch-R-H naprawdę zacnie pomagali mi do tej myśli również sobie dotrzeć. Teraz już myśli me zakłócone kolejnym remontem w domu, więc o pięknie natury i tegorocznych wakacji już skutecznie zapominam 🙂 pa pa m