Tuby i JewTuby
Pierwsza wystawa muzyczna w Muzeum Polin. Otwarto ją dziś wieczorem, będzie czynna aż do 23 maja.
Na ekspozycję Szafa grająca! Żydowskie stulecie na szelaku i winylu składają się eksponaty z Muzeum Żydowskiego w austriackim Hohenems (w Vorarlbergu, niedaleko Bregencji; żałowałam będąc tam, że nie miałam czasu się tam przejechać oraz z kolekcji polskich). Polski wkład jest bardzo rozbudowany, bo po pierwsze, w przedwojennej Polsce muzyka popularna była w większości tworzona przez Żydów (nie tylko piosenka i muzyka filmowa, ale także jazz), po drugie, przy tworzeniu tutejszej wystawy (bo jej trzon z Hohenems jeździ po różnych miastach) duży wkład wnieśli miejscowi kolekcjonerzy.
Ale to jest wystawa, w której liczy się przede wszystkim dźwięk. Owszem, jest dużo pięknych starych gramofonów (z wielkimi tubami) do oglądania, są okładki najrozmaitszych nut i płyt (w tym marki-potentata przedwojennego: Syrena Records), można też obejrzeć film dokumentalny pokazujący, jak się robi płytę. Można postać przy autentycznej grajszafie i bawić się zmianą płyt. Jednak to muzyka jest przedmiotem ekspozycji. Owszem, można sobie przebiec w pół godzinki wystawę jedynie ją oglądając. Jednak warto przyjść na dłużej, stanąć koło stołu z wbudowanymi tabletami i podłączonymi słuchawkami i słuchać poszczególnych płyt, albo też ułożyć się na jednym z barwnych pufów, nałożyć słuchawki i na tablecie, na tzw. JewTube, klikać poszczególne utwory, które nie tylko usłyszymy, ale zobaczymy w formie wideoklipów – to muzyka z różnych epok i przegródek, od kantora Josele Rosenblata po Boba Dylana. Jest jeszcze aneks na piętrze poświęcony współczesności, tzw. nowej muzyce żydowskiej.
Uzupełnieniem wystawy jest ciekawy i bogato ilustrowany katalog, w którym obok kilku esejów omawiających wystawę, autorstwa jej kuratorów, Hanno Loewy’ego i Tamary Sztymy, i paru znawców tematu, jak Tomasz Lerski i Ryszard Wolański, znajdziemy dział Historie z Polski, zawierający krótkie osobiste wspomnienia m.in. Sławy Przybylskiej, Ireny Santor, Mariana Lichtmana z zespołu Trubadurzy, ale także z jednej strony mojej siostry Belli, a z drugiej – Mikołaja Trzaski. Bardzo barwna perspektywa. Szykuje się też ciekawy cykl imprez towarzyszących – trzeba śledzić stronę muzeum.
Komentarze
Pobutka 3 lutego. Niestety nie dotrwa do wrzesnia 😯 😡
https://www.youtube.com/watch?v=zFiDWxr487k 😥
https://www.youtube.com/watch?v=S62l1txOwLo 🙁
A tu antydepresant
https://www.youtube.com/watch?v=WHW25zSuGoE 🙂
Dzień dobry!
Piękny ten Naftule. To był mistrzunio.
Dzień dobry!
Przemieszczając się ze stolicy Dolnego Śląska do stolicy Górnego, powiem tylko tyle, że niebezpieczeństwo wysłuchania Ewy Podleś w Kindertotenlieder polega na tym, że słuchając innych wykonań, czasami można odnieść wrażenie, jakoby to była kołysanka dla wnucząt śpiewana. Przykro się robi. Natomiast miarą wielkości dyrygenta i orkiestry bywa w takich wypadkach to, że się dostosowują wolumenem brzmienia i nie zatapiają kołysanki. Cóż więcej dodać?
schwarzerpeter
3 lutego o godz. 4:15 260243
No proszę, wydało się skąd pochodzi jeden z głównych tematów w I Rapsodii Rumuńskiej Enescu 🙂
O, tak, Podleś potrafi wydobyć tę atmosferę grozy, to jej specjalność. Tak jak Musorgski.
O tak! Słuchałem kiedyś Podleś w tym Mahlerze jeszcze w starym NOSPrze.
Pozostając w temacie, przyznam się od razu do dwu słabości: do tang i do tego głosu (och, zapewne nie jestem odosobniony!): https://www.youtube.com/watch?v=6e404TWmoRg
No zabójczy. Ciekawam tylko, co pod tym filmikiem napisali dalekowschodni komentatorzy 😉
To Koreańczycy; im też się widać spodobało, bo w odpowiedzi na powitanie napisano, o ile się zdążyłem zorientować: 😉 „Wielka chwila szczęścia. Dobranoc…”.
A i kolejny komentator docenia piękno, gdyby ktoś miał wątpliwości 😀
A tymczasem ogłoszono program tegorocznej Wratislavii 🙂
http://www.wratislaviacantans.pl/
Tango bardzo ladnie przetlumaczone na hebrajski
https://www.youtube.com/watch?v=tqa6wyUam3Q
Trochę z innej bajki, dzielę się dobrą nowiną 🙂 Polak, Stanisław Węgrzyn zakwalifikował się do finału Prix de Lausanne! Jutro transmisja finału na stronie konkursu od 14.30.
Miałam długą przerwę w chodzeniu na koncerty. Przepadły koncerty Mariusza Patyry (jeden z powodu „innych obowiązków rodzinnych”, drugi z powodu dłuuugiej infekcji). Jutro niestety muszę opuścić długo wyczekiwanego Brittnera- znowu obowiązki. Ale ponieważ poziom mojego „zakichania- zakasłania” zbliżył się do stanu normalności, a także w celu rekompensaty jutrzejszego koncertu, wybrałam się wczoraj do NOSPR-u . Do dyspozycji miałam jedynie „miejsca dla desperatów” czyli antresolę. To było bardzo dziwne uczucie: słyszeć skrzypce po prawej, instrumenty dęte na przedzie, fortepian z tyłu. Dlatego nie napiszę nic o koncercie. Tzn. dyrygował Giancarlo Guererro. Pełen temperamentu i z przemyślaną koncepcją wykonywanych utworów. Generalnie bardzo mi się podobało, momentami było wręcz porywająco, tylko miejsce może dobre na recital, a nie koncert orkiestry symfonicznej. A 13 maja w NOSPR recital p. Piotra Anderszewskiego. Tydzień wcześniej Chick Corea z NOSPR.
Kiedyś ktoś pytał o koncert orkiestry amsterdamskiej- w Katowicach byli w październiku, Koncerty brandenburskie i Suity orkiestrowe Bacha. Sam koncert rozpoczął się „kiksem” instrumentów dętych, ale potem było coraz lepiej. Podobało mi się takie stateczne i uporządkowane wykonanie tych utworów. Może dlatego, że na koncert „wpadłam” z biegu, a takie spokojne, ale finezyjne muzykowanie wręcz ukoiło 😉 moje rozbieganie. A teraz włączam YT i słucham Brittnera;)
@ ścichapęk „Pozostając w temacie, przyznam się od razu do dwu słabości: do tang i do tego głosu (och, zapewne nie jestem odosobniony!)” No, chyba nie. 🙂 To tez mialem na uwadze, ale wybor byl czysto subiektywny: prywatki cca 1956. W obiegu byly wylacznie 78 rpm, a te dwie byly chyba wznowione po wojnie. Ale gramofon byl juz elektryczny!
A propos programu Wratislavii. Nie jestem w pełni przekonany…W moich wczesnych latach studenckich, gdy mieszkałem we Wrocławiu, formuła muzyczna choć wyrazista była jednak dość szeroka. To właśnie na tym festiwalu wystąpił np. Juan Diego Flórez u progu wielkiej kariery itd. Teraz, gdy jest NFM i duże możliwości przestrzenno-akustyczne, festiwal się zamyka w niszy barokowo-mozartowskiej. I znów Gardiner…
On tak często w Polsce nie bywa. Ja tam bardzo się cieszę. No i współcześniejsza muzyka też przecież jest. Choćby pod batutą laureatki Paszportu „Polityki” 🙂