Wyrzuceni niewolnicy

Wracamy do twardej rzeczywistości. A w niej – kolejne genialne pomysły Alicji Węgorzewskiej i spółki. Wydawało się, że najgorsze już się stało, ale to jednak nie koniec.

Na piątek przed majówką p.o. dyr. zwołała spotkanie pracowników WOK. Celem jego miało być m.in. „omówienie spraw związanych z Festiwalem Mozartowskim i możliwości podpisania stosownych kontraktów z artystami muzykami”. Stawili się na nie przedstawiciele związków zawodowych i kilkoro członków orkiestry, a ze strony dyrekcji – poza Węgorzewską Danuta Bodzek, Andrzej Sułek i jakaś „anonimowa pani z grubą teczką”. Węgorzewska zresztą była uprzejma spóźnić się pół godziny bez podania przyczyn i oczywiście bez przeprosin.

Co miała muzykom do powiedzenia, po tym, jak już wcześniej ogłoszono plany, w których w próbach do Czarodziejskiego fletu bierze udział Sinfonietta WOK – która przecież już formalnie nie istnieje? Otóż, po pierwsze, według niej jeszcze istnieje – do końca lipca, czyli póki nie skończą się wypowiedzenia. Po drugie, chyba jednak nie istnieje, skoro p.o. zaproponowała jej członkom podpisanie specjalnych umów. Krótko mówiąc – umów śmieciowych, sformułowanych w wyjątkowo bezczelny sposób, zatytułowanych równie kuriozalnie: „Umowa o świadczenie usług”.

Wykonawca „zobowiązuje się do artystycznych wykonań (…) podczas prób oraz koncertów, jaki/jakie mają się odbyć w ramach Festiwalu Mozartowskiego w 2017 r. (…) Strony zgodnie oświadczają, że będące przedmiotem Usług artystyczne wykonania utworu/utworów (…) będą rejestrowane oraz mogą być transmitowane (lub retransmitowane) przez stacje radiowe lub telewizyjne”. Paragraf 6 jest już wręcz obraźliwy: „Wykonawca zobowiązuje się do wykonania Usług, w tym do wykonywania zapisów nutowych partytury z najwyższą profesjonalną starannością i zasadami sztuki w zakresie artystycznych wykonań utworu/utworów. W przypadku nienależytego wykonania lub niewykonania stanowiących przedmiot Usług artystycznych wykonań utworu/utworów, Zamawiający ma prawo odmowy wypłaty wynagrodzenia w całości lub części, a także żądania zwrotu wypłaconych już części wynagrodzenia, a nadto Zamawiającemu przysługuje od Wykonawcy kara umowna (…) Strony zgodnie potwierdzają, że kara umowna, o której mowa w ust. 2, będzie należna Zamawiającemu, a dodatkowo Wykonawca utraci prawo do wynagrodzenia w szczególności w przypadku udziału Wykonawcy w trakcie wykonywania Usług w jakiejkolwiek akcji protestacyjnej wyrażającej się w nienależytym wykonaniu Usług lub ich niewykonaniu w całości lub w części”. Czyli: niu niu niu, żadnych protestów, bo w przeciwnym wypadku zarobi strona, przeciwko której się protestuje.

To dopiero początek. Dalej jest coś, czego nie da się określić inaczej niż proklamowanie niewolnictwa. Paragraf 7 głosi: „Wykonawca oświadcza, iż z chwilą wykonania Usług, o których jest mowa w § 1 powyżej, przenosi, na rzecz Zamawiającego, w ramach wynagrodzenia określonego w § 4 powyżej, prawa majątkowe do rozpowszechniania i korzystania z ze stanowiących przedmiot Usług artystycznych wykonań utworu/utworów oraz prawa do rozpowszechniania i korzystania ze swojego wizerunku utrwalonego w związku z wykonywaniem Usług”, po czym wymienia pieczołowicie wszelkie możliwe pola eksploatacji, od utrwalania na nośniku i zwielokrotniania zapisu („w nieograniczonej liczbie egzemplarzy na wszelkich nośnikach, wszelkimi technikami”) poprzez wielokrotne nadawanie w telewizji i radiu po umieszczanie na serwisach internetowych. Te wszystkie prawa pani p.o. życzy sobie od wyrzucanych przez siebie na bruk ludzi po prostu dostać w prezencie.

To wszystko się w głowie nie mieści.

Związki zawodowe WOK, wszystkie trzy – jak zwykle w ostatnich wydarzeniach – jednomyślnie, poinformowały w oświadczeniu, że przekażą ten projekt umowy prawnikom, którzy go ocenią. Dalej piszą: „Powyżej opisane działania Dyrekcji świadczą o tym, że p. o. dyrektor, nie radząc sobie z organizacją pracy WOK, chce – poprzez dramatyczną sytuację, w jaką sama nas wpędziła – udawać przed opinią publiczną, że nic się nie stało i wszystko jest w porządku. Takiej pozorowanej grze mają służyć proponowane nam umowy śmieciowe, poprzez które dyrekcja próbuje pozbawić nas godności pracownika i artysty. Wszystkie powyższe kwestie mogą dotyczyć również solistów i dyrygentów, którzy dostali wypowiedzenia, a okażą się ponownie niezbędni. (…) Cały czas walczymy. Walczymy o pełnoprawny, pełnowartościowy powrót do pracy. Idąc na układ z dyrekcją postawilibyśmy pod znakiem zapytania sensowność wielomiesięcznych walk i dalszych działań, które powoli zaczynają przynosić efekty. Zapewne dotarła do Państwa informacja o idei powołania nowego miejsca dla wypędzonych z WOK artystów, które kontynuowałoby misję śp. Dyrektora, Stefana Sutkowskiego. Informacje te, choć nieoficjalne, dotyczą działań już prowadzonych na wysokim szczeblu ministerialnym”. Informacja ciekawa, do mnie akurat wcześniej nie dotarła, więc jak by to miało wyglądać, nie wiem.

Centrala Związku Zawodowego Polskich Artystów Muzyków Orkiestrowych wydała jednocześnie oświadczenie solidaryzujące się z muzykami WOK i wzywające solistów wokalistów, instrumentalistów, dyrygentów, pracowników i studentów Akademii Muzycznych, do tego, by nie zgadzali się na współpracę z p.o. dyrekcji. Hm… czy na obecnym trudnym rynku taka solidarność jest możliwa? Oby, choć w to nie wierzę.

Ja ostatnio postanowiłam okazać swoją solidarność rezygnując z uczestnictwa w kapitule Nagrody im. Cypriana Kamila Norwida, której członkiem byłam przez kilka lat. Jest to nagroda przyznawana przez Samorząd Województwa Mazowieckiego w różnych dziedzinach kultury, którą wręcza laureatom osobiście marszałek Struzik. Stwierdziłam, że czułabym się źle biorąc w tym udział. Poza mną to samo uczynili też inni członkowie kapituły, p. Monika Strugałowa oraz przewodniczący Polskiej Rady Muzycznej prof. Krzysztof Knittel.