Pierwsi zostali ostatnimi
Że najlepsi i najbardziej profesjonalni dyrygenci na tegorocznym Konkursie im. Fitelberga dostaną tylko wyróżnienia, trudno było się spodziewać.
Po całym dniu finałów mamy więc wyniki. I nagrodę i Złotą Batutę otrzymał Tajwańczyk Su-Han Yang. W II etapie dość mi się podobał, ale III etap miał gorszy. Pokazywał wszystko sugestywnie, ale jakby się obawiał pracy z orkiestrą, co było o tyle uzasadnione, że jurorzy potrafili przerywać pracę w środku. Zrobił więc mniej niż byłby w stanie. Ogólnie: był niezły, ale raczej nie najlepszy.
II nagrodę otrzymała Izraelka Bar Avni – też mogę się zgodzić z jej wysoką notą, choć może umieściłabym ją na miejscu trzecim, ale i tak było nieźle; w finale podobała mi się nawet bardziej niż w II etapie. Natomiast III nagroda – zupełnie nie wiem, za co została przyznana. Modestas Barkauskas w finale, podobnie jak w II etapie, praktycznie oddyrygował repertuar od początku do końca z wdziękiem manekina z wystawy, nie pracując z orkiestrą w ogóle (zrobił może parę drobnych uwag na godzinę występu); jemu w ogóle w tym nie przeszkadzano. Widać miał dostać nagrodę i już.
Najlepszy – Rosjanin Iaroslav Zaboiarkin (nie tylko zresztą mnie najbardziej się podobał) – otrzymał najniższe, trzecie wyróżnienie! On jeden potrafił tak zarazić orkiestrę swoją pasją do Szostakowicza (V Symfonia), że nagle zaczęła grać tak, jak jeszcze za mojej pamięci nie grała. Z kolei dzielny Czech Ales Komanek, któremu dziś rano groziło, że w ogóle nie wystąpi (tzw. postrzał; podleczono go skutecznie w ciągu dnia i ostatecznie zadyrygował jako ostatni), bardzo sensownie pracował nad oboma utworami (Morze Debussy’ego, IV Symfonia „Koncertująca” Szymanowskiego), ale bez przerwy mu tę pracę przerywano. Otrzymał również tylko wyróżnienie – pierwsze. Pomiędzy nimi został sklasyfikowany Singapurczyk Boon Hua Lien, dość bezbarwny w ekspresji (podobnie jak w przypadku Barkauskasa zdziwiłam się, że znalazł się w finale), który jest obecnie dyrygentem asystentem w NOSPR. Nie przekonał mnie ani w symfonii Szostakowicza, ani w Bożonarodzeniowej Pendereckiego.
Przykre są takie sytuacje. Chciałabym jeszcze kiedyś podziwiać koncerty pod dyrekcją Rosjanina i Czecha. Mam nadzieję, że im się w życiu artystycznym powiedzie. Zaboiarkin ma 30 lat, Komanek 35 – wszystko przed nimi, choć zapewne niekoniecznie konkursy. Na koncert pod batutą Barkauskasa raczej bym się nie wybrała. Choć na koncercie laureatów jeszcze go zobaczę.
Dodam ciepłe słowa dla solisty w utworze Szymanowskiego – Piotra Sałajczyka, który musiał zagrać go aż pięć razy. Ale to muzyka, która się nie nudzi.
Komentarze
Wzrastający trend dyrygentów kobiet.
Lepiej późno,niż nigdy….
Dzień dobry
Organizatorzy z Filharmonii Śląskiej zrobili nam dziś miłą niespodziankę i zawieźli na wycieczkę do Pszczyny. Pięknie tam jest, nie wiedziałam, że wystrój pałacu w tak dużym stopniu się zachował. Cieszę się z tej wycieczki, bo jeszcze nigdy tam nie byłam. A jeszcze bardziej się cieszę z nabytku w sklepiku przy kasie: autobiografii Telemanna w wersji dwujęzycznej za jedne pięć złociszów oraz obficie i ładnie zilustrowanej książeczki Z dziejów muzycznych Panów i Książąt Pszczyńskich. Od Promnitzów do Hochbergów. Za jednych dziesięć złociszów.
Szkoda tylko, że nie miałam ze sobą aparatki, ale jest na pewno dużo ładnych zdjęć w sieci
Zainteresowanym służę Pszczyną kwietniową (przewinąć do ca połowy bo wcześniej żubry, też pszczyńskie
)… 
https://goo.gl/photos/bVowqAr83stwQ4wS8
Pierwszy raz byłam na początku bardzo szarego stycznia, bodaj ’86 albo ’87, i również się zachwyciłam – nie tylko wnętrzami, lecz i parkiem.
[Nb, PAK ma w zbiorach tę samą Pszczynę 2011 (co mi przypomniało, że to było przed Emmą w katowickiej AM
…i jeszcze wiele Pszczyn, ale chyba gdzieś zbiorczo upchchane
poza tym inne liczne obrazki kulturowo-muzyczne z regionu… 
]
http://pak.blog.pl/zdjecia-ze-sp-picasy/
…Emmą Kirkby, w pewnych towarzystwach ona funkcjonuje bez nazwiska
Pszczyna, 2012: http://zdjeciapak.blogspot.com/2012/04/pszczyna-znow.html
Pszczyna, 2017: https://photos.app.goo.gl/A8BaiMzvMaFklGYB2
Pszczyna, 2011: https://goo.gl/photos/4xhVhiBdExLKVN2Z9
Wczoraj wieczorem spacerując z psem po krzakach ze słuchawkami w uszach słuchałem relacji z tego konkursu, prowadzonej przez radiową Dwójkę. Jako że ucho mam niespecjalnie czułe na dźwiękowe niuanse – kto w dzieciństwie przebył szkarlatynę ten wie o czym piszę – z reguły zdaję się na opinię innych co do poziomu wykonawców. Otóż radiowi jurorzy z panią dyrygent Marzeną Diakun w roli supportu mocno skrytykowali rosyjskiego dyrygenta, co przyznaję nieco mnie zaskoczyło. Dlatego pochlebne słowa Pani Gospodyni o niedocenieniu przez jurorów kunsztu rzeczonego pozwala mi na zachowanie odrobiny nadziei, że mój naturalny aparat słuchowy nie został całkowicie zdewastowany przez chorobę. A w Pszczynie byłem w ubiegłym roku latem. Pałac i jego parkowe otoczenie robią wrażenie, żal tylko zwierząt, których poroża „zdobią” pałacowe wnętrza. Zaś Rosjaninowi Jaroslavowi Zaboiarkinowi z Petersburga życzę sukcesów.
@mopus11:
) Na szczęście, to już tylko historia…
Hochbergowie lubili polować. (Swoją drogą, pałacyk myśliwski mieli w Promnicach. Funkcjonuje tam hotelik, szczycący się przyjmowaniem prezydentów
A same wnętrza… Sporo się zachowało, ale też że bywałem kilka razy, to notuję, iż stopniowo się je odtwarza, tak by układ i meble odpowiadały historycznym zdjęciom. Ze swego pobytu pamiętam „mapy sztabowe” cesarza Wilhelma.
@PAK4
25 listopada o godz. 20:14 262882
Te mapy też pamiętam. Miałem sąsiada rodem z Pszczyny, zapraszał mnie do jego rodziny wielokrotnie, zanim się zdecydowałem tam wybrać, sąsiad zmarł, a droga tam z Wrocławia prosta jak drut. Pozdro:)
Nie tyle radiowi jurorzy krytykowali to, co ów Rosjanin zrobił z Szostakowiczem, tylko właśnie pani Marzena Diakun. Często, można powiedzieć, że codziennie zgadzam się z niektórymi opiniami dyrygentek i tym razem inaczej nie było.
Nawet nie chodziło tak bardzo o efekt końcowy, dość na moje uszy miałki, ale sposób, w jaki (nie)komunikował się z orkiestrą. Orkiestrze się taki dyrygent na pewno podoba – my gramy, on nie ma żadnych uwag. Publiiczności na ogół wszystko się podoba, więc zadowolona jest zdecydowana większość i tego się trzymajmy. Przyznaję, Rosjanina nawet przez chwilę nie widziałem, więc wszystkiego nie umiem ocenić, a ogólny wyraz ma u dyrygenta jakieś znaczenie.
Widziałem za to w telewizorze końcówkę koncertu finałowego, z głównym laureatem i Brahmsem. Cóż… Trudno krytykować dyrygenta za to, że chciał dobrze, tak jak pewnie widział i słyszał u najlepszych. Druga część aparatu wykonawczego jest, niestety, zupełnie nieprzygotowana na takie ekscesy, zatem równie dobrze mógłby z tym pomysłem przyjść do dętej orkiestry parafialnej. To była masakra pod każdym względem – nie było frazowania, nie było rytmu, dynamiki i co tam jeszcze chcecie. W skrzypcach każdy wchodził jak chciał, waltornie, choć względnie czysto, były praktycznie niesłyszalne, kontrabasy z synkopami zostawały z tyłu, zamiast napędzać, mogę tak jeszcze długo, tylko mi się nie chce. A na balkonie rozpierał się dwojga imion profesor szef orkiestry i cała jego postać mówiła: patrzcie, to jak tak ich przygotowałem do międzynarodowego konkursu, a w dni powszednie jest jeszcze gorzej i to nie jest nasze ostatnie słowo. Żal, rozpacz i smutek tropików, czyli polska norma orkiestrowa. Pan Yang zaraz po zaszczytnym tournee od Zamościa do Lubljany niechaj wysyła cv do Niemiec, tam i potrafią zagrać Brahmsa, i chcą to robić.
Dobry wieczór.
Mapy sztabowe rzeczywiście są. Ilość zamordowanych zwierząt również mnie bulwersowała. Myśliwi, no cóż.
Tak, to rzeczywiście była masakra, choć można wziąć pod uwagę, że każdy koncert laureatów na każdym niemal konkursie jest masakrą, bo wszyscy są zmęczeni. W tym wypadku zmęczona była również orkiestra, co całkowicie zrozumiałe. Ale nudziarstwo, zwłaszcza w I części Brahmsa, to już wina jednak dyrygenta – bardzo mnie rozczarował zwycięzca konkursu. Studiuje on w Niemczech jak najbardziej – w Berlinie, choć nazwiska jego profesorów niewiele mi mówią (Christian Ehwald, Hans-Dieter Baum). Kiedyś był pianistą. W biogramie podał, że startuje na konkursie młodych dyrygentów w Besancon jako jeden z 20 uczestników. Konkurs już się odbył, Yang nie dostał nagrody.
Jeśli zaś chodzi o Rosjanina w Szostakowiczu, to było tak, że najpierw robił orkiestrze uwagi, coś tam próbował układać, ale potem wpadł w trans i pociągnął orkiestrę za sobą i wtedy rzeczywiście nastąpił dość długi ciąg bez uwag, aż do przerwania przez jury. Orkiestrze się podobał, ale właśnie z powodu uwag – podobno szczególnie dobry był w I etapie, czego nie widziałam.
Do koncertu laureatów wracając, wcześniej były dwie uwertury: Moc przeznaczenia z Barkauskasem (totalne drewno jak zwykle) i Bajka Moniuszki z Bar Avni (nie rewelacyjna, ale ok).
Dzięki za wszystkie utrwalenia Pszczyny
Jutro do Wrocka.
A dziś wracając na nóżkach z Filharmonii Śląskiej do hotelu Park Diament wspominałam ciepło nasze katowickie spotkania z PAK4 i fomą, m.in. w WunderBarze i Fanaberii…
Przepraszam, że ja tak bez żadnego trybu.
W rozmowie z kimś przypomniano mi dzisiaj fragment wojennych i krótko powojennych losów mojej rodziny, robiąc przy tym przykrość i postanowiłem zasięgnąć pomocy u kogoś, o kim wiedziałem, że był bardzo dobrym kolegą mojego zmarłego już wujka.
Wpadłem na pomysł aby napisać do tej osoby emaila z prośbą o wspomnienie o moim wujku.
Nie bardzo wiedząc kto zacz wygóglowałem nazwisko i okazało się, że profesor Hanno Blaschke zmarł dosłownie kilka dni temu.
**http://website.musikhochschule-muenchen.de/de/index.php?option=com_content&task=view&id=14734&Itemid=1
**https://de.wikipedia.org/wiki/Hanno_Blaschke
Czy @Gospodyni znała tego pana?
Czy do wikipedycznych notek mogłaby coś dodać?
Chyba nie było jeszcze o tym mowy, ale zawieszono już program Misteriów Paschaliów:
http://www.misteriapaschalia.com/pl/13/0/800/program
Dzień dobry już z Warszawy.
@ zza kałuży – owszem, zetknęłam się z nazwiskiem, ale dużo nie dodam, w każdym razie był bardzo cenionym pedagogiem. Utrzymywał związki z Polską, o ile wiem.
Ciekawy życiorys swoją drogą.