Mnisi czytają starożytnych
Koncert zespołu Sequentia w gdańskim Kościele św. Jakuba (zimnym jak zawsze, a ci wytrwali ludzie muzykowali półtorej godziny bez przerwy!) nosił tytuł: Mnisi śpiewają pogan. Ale w większości chodziło o Greków i Rzymian.
Wyjątkiem była pierwsza z pięciu grup tematycznych, na które podzielony był program – dość szokujące zaklęcia w językach starogermańskich i anglosaksońskich: wyrzekanie się diabła, zaklinanie robaków, węża i brodawek, z mitami starogermańskimi w tle. Później już jednak nastąpił zwrot w stronę Rzymu. Szczególną rolę miała tu wybitna a tragiczna postać Boecjusza – jego teksty poprzedziła opowieść o jego życiu, zresztą nie do końca ścisła. Później już było tylko po łacinie: najpierw o Kleopatrze i Dydonie, czyli władczyniach, które popełniły samobójstwo, później o okrutnym losie Orfeusza, wreszcie o smutnym końcu Herkulesa. Źródła – od Cambridge Songs (XI w.) po Carmina burana (XIII w.). Melodie hipotetycznie odtworzone z notacji neumatycznej.
Dawno już nie miałam okazji słuchać na żywo Benjamina Bagby. Przyjeżdżał na Pieśń Naszych Korzeni najpierw jeszcze do Starego Sącza, potem do Jarosławia (i wciąż co parę lat się pojawia, ale ja już tam nie jeżdżę); ostatni raz słyszałam go tam chyba w 1996 r., kiedy śpiewał Beowulfa. Żyła wtedy jeszcze jego żona, nieodżałowana Barbara Thornton, z którą zakładał Sequentię – kobieta pięknego głosu i dużej urody (choć chyba już była chora – zmarła na raka dwa lata później). Ale ten występ był solowy i Ben, śpiewając, a właściwie melorecytując ten epos z małą harfą, pokazał, że jest najprawdziwszym bardem.
Dziś niewykluczone, że nie poznałabym go na ulicy: pamiętam go jeszcze z długimi włosami zebranymi w kucyk (potem je obciął), pamiętam też tę ekspresyjność i błysk w oku. Dziś to stateczny pan, wciąż aktorski, ale już nie tak intensywnie ekspresyjny. Ale śpiewa wciąż znakomicie i sugestywny jest nadal. Dwoje pozostałych członków zespołu również pokazało wysoki poziom: śpiewaczka i harfistka Hanna Marti o jasnym, czystym i mocnym głosie oraz Norbert Rodenkirchen, czarodziej fletów. Zaczarowali nas wszyscy i trochę zapomnieliśmy o tradycyjnym zimnisku w kościele (oni na szczęście też byli ubrani na cebulkę, podziwiałam ich, że wytrzymali tak długo).
Wcześniej, po południu słuchaliśmy w Ratuszu Głównego Miasta Marcina Szelesta, który pokazał nam wybór z kilku tabulatur organowych zachowanych na terenie Polski – szeroki przekrój ze szczególnym uwzględnieniem Wybrzeża (Gdańsk, Braniewo, Pelplin). Bardzo to było ciekawe, wykonane ponadto na szczególnym instrumencie – dużym pozytywie, który solista ponoć zażyczył sobie sprowadzić z Krakowa. Ale brzmiał rzeczywiście bardzo ładnie.
Komentarze
A o tym Braniewie były jakieś szczegóły? To coś nowego, znalezionego, czy część zbioru w Polsce (i tylko w Polsce 😛 ) nazywanego oliwskim?
Wodzu, artykul Marcina Szelesta na str. 149 (157 pdf-u)
http://fontesmusicae.pl/wp-content/uploads/2018/10/FMiP-B-III-Universalia-na-www.pdf
Opis projektu
https://content.sciendo.com/abstract/journals/muso/13/1/article-p32.xml
No właśnie, czemu oliwski, skoro w Oliwie byli Cystersi, a w Braniewie Jezuici? Pojechałam tam parę lat temu obejrzeć tę dawną świetność, ale jak zobaczyłam, że są tam teraz Redemptoryści, to w popłochu się oddaliłam:-) I w ogóle miejsce raczej nie zachęcające, ze względu na obecną granicę.
Frajde, Wodz ma racje.
Dziękuję, Lisku. O tym prodżekcie kiedyś czytałem w jakimś artykule Jeża, ale przyszło normalne życie i zapomniałem o sprawie. Wygląda dobrze, może takimi sposobami uda się kiedyś nadrobić zapóźnienia cywilizacyjne w muzykologii polskiej. W wolnych chwilach się zapoznam, omijając bardziej dewocyjne fragmenty. 🙂
W Braniewie byłem ostatnio jeszcze za poprzedniego ustroju i jeśli teraz nie jest zachęcające, jak nazwać to, co wtedy widziałem? 😯
Ja nie przeczę, że Wódz ma rację, tylko intryguje mnie to, ale może odpowiedź jest w Twoich lLisku iknkach, do których jeszcze, przyznaję, nie zajrzałam.
Łajza z Wodzem! Dawno Łajzy nie było:-)
I jeszcze dla Wodza, w dawnej sprawie, Ellen Gesang #3 (Walter Scott w tlum. Storck’a) na głos i orkiestrę sa na tubie 3 wersje – Elisabeth Schumann, Lucia Popp i Cheryl Studer
Nie wersje, a wykonania.
Jeszcze doniose, ze z recitalu Andreasa Scholla najmilszym elementem byla obecnosc jego piecioletniej coreczki, zas sam recital byl dosc przygnebiajacy.
Ha! Znalazłam w opisie zacnego grantu. Ciekawe, że Cysters studiował u Jezuitów, ale może było to przyjęte. Gdyby interesowały Was echa Braniewa w sztukach plastycznych (rycinach) i pośredni wpływ na doktrynę kościoła polecam tę ksiæżkę:
http://universitas.com.pl/produkt/3649/Sprawczosc-rycin-Rzymska-tworczosc-graficzna-Tomasza-Tretera-i-jej-europejskie-oddzialywanie